Cześć wszystkim!
Na początek: WESOŁYCH potterowskich ŚWIĄT!
Przedstawiam pierwszą cześć ostatniego rozdziału. Druga pojawi się za jakiś tydzień (góra półtora).
Liczę na jak najwięcej komentarzy z przemyśleniami ;)
Do następnego!
Rozdział zbetowany przez carmendraconi.
^^^
Harry patrzył przez dłuższą chwilę na niezwykłą postać
stojącą na przeciwko niego. Przez chwilę miał wrażenie, że ma ona wiele twarzy,
które zmieniały się jak w kalejdoskopie, ale po chwili zmieniło się to w jedne
konkretne rysy. Osoba miała wygląd staruszka z siwymi włosami i uprzejmym
uśmiechem, ale Harry wiedział, że jest to tylko iluzja, dzięki której nie
bolała go głowa. Podejrzewał, przed kim stoi. Przed samym Czasem.
- Witaj, Harry. Dobrze się w końcu z tobą zobaczyć.
- Um, dzień dobry - wyjąkał chłopiec, niepewny, co się z
nim teraz stanie.
- Nie musisz się bać - zapewnił Czas. - Jesteś tu, by
podjąć decyzję, co dalej.
- Jak to? Mogę wybrać?
- Oczywiście, ale twój wybór zaważy na przyszłości.
Będziesz mógł odskoczyć i uniknąć zaklęcia albo zostać i zginąć na oczach ojca
i kochanka.
- Co się stanie, jeśli uskoczę? Będę żył? - spytał z
nadzieją chłopak.
- Tak, ale będą tego konsekwencje. Lucas w końcu się w
tobie zakocha, a ty w nim. Jednak za parę lat obaj umarlibyście w
nieszczęśliwym wypadku, tuż przed twoim urodzeniem i wszystko działoby się od
początku – powiedział cicho starzec i podszedł bliżej, kładąc mu rękę na
ramieniu.
- A jeśli nie uskoczę…?
- Umrzesz. Wpadniesz do jeziora i twoje ciało nie
zostanie znalezione.
Harry zacisnął usta i odwrócił się zerkając na ścianę
butelki, w której zamknięty był statek.
- Zastanawiam się, skąd w ogóle profesor Dumbledore miał
taką moc, by przenieść mnie do tych czasów. Przecież już raz używałem
zmieniacza i każde przekręcenie dawało godzinę. A mnie cofnęło o paręnaście
lat!
- Dzięki mnie – uśmiechnął się Czas i oparł się o burtę.
– Pokazałem się Albusowi we śnie i dzięki pomocy jednego z moich wysłanników,
przekazałem mu zmodyfikowany zmieniacz. Dzięki niemu, nie musisz w tych czasach
nosić okularów.
- Dlaczego?
- Żebyś jeszcze mniej przypominał ojca – odparł. –
Zmieniacz też cię pomniejszył.
- Tak, wiem. Ile mam dokładnie lat?
- Gdyby przełożyć twój wiek na lata w Hogwarcie, właśnie
kończyłbyś czwarty rok – spojrzał na chłopak i uśmiechnął się lekko. – To ma
związek z twoim powrotem. Którego dzisiaj mamy, Harry?
- Um… 24 czerwca – powiedział Willow marszcząc lekko
brwi.
- Zgadza się. A co się działo 24 czerwca na twoim
czwartym roku?
- Turniej… To data trzeciego zadania – olśniło chłopaka.
- Aha. Wtedy wrócisz. Nie do czasów, gdy masz
siedemnaście lat, tylko wtedy, byś mógł jeszcze uratować parę istnień.
- Czy wtedy nadal będzie mnie ograniczała zasada „Tam
gdzie jest śmierć, musi być śmierć”?
- Nie, właśnie dlatego wrócisz w tym momencie –
uśmiechnął się Czas. – Pewnie masz jeszcze mnóstwo pytań, więc zadaj je.
- Dlaczego akurat ten rok? Z jakiego powodu?
- Myślałem, że tego już się domyśliłeś. Z uwagi na
profesora Woulda. Dzięki temu, że przeżyje, pomoże w przyszłości.
- Umarłby? Kiedy? – spytał chłopak, choć podejrzewał
odpowiedź.
- Poświęciłby swoje życie w obronie Jamesa – szepnął
starzec uśmiechając się smutno. – Ale przeżyje i za parę lat, gdy Lily będzie z
tobą w ciąży, użyje na niej magii żywiołów i już w jej łonie, aktywuje u ciebie
magię żywiołów. Co prawda ujawni się dopiero za parę lat, ale to pokażę ci za
chwilkę.
- Pokażesz mi moją przyszłość? – nie dowierzał Willow.
- Tak, ale tylko do czasu twojego planowanego powrotu.
Nie masz nad tym okresem żadnej kontroli, nie będziesz wtedy pamiętał, kim
byłeś, jesteś i co się stało przed podróżą w czasie. Dopiero, tak jakby,
pojawisz się z taką wiedzą, podczas trzeciego zadania turnieju.
- Dobrze, rozumiem. A rodzice? Umrą?
- Nie, mimo że Voldemort napadnie na wasz dom, gdy Peter
poda mu lokalizację.
- Snape powie mu o przepowiedni? – spytał z
niedowierzaniem Willow. Myślał, że Severus jednak nie będzie chciał wstąpić do
śmierciożerców.
- Nie – rozwiał jego obawy Czas, ale zaraz dodał: - Zrobi
to inny śmierciożerca. Severus Snape będzie szpiegiem Dumbledore’a od samego
początku i dość dobrze dogada się z twoimi rodzicami, a przynajmniej na
początku.
- Jak to na początku?
- Wydarzy się parę rzeczy, które odsuną od siebie
wszystkich Huncwotów i Snape’a też – powiedział łagodnie starzec. – Chciałbym
pokazać ci wydarzenia chronologicznie, ale najpierw muszę wiedzieć, czy na
pewno chcesz wiedzieć, co się stanie od razu po twojej śmierci?
-Chyba tak… Bardzo będą cierpieć? – spytał chłopak, ale Przeznaczenie
pokręciło głową.
- Wolę ci to pokazać.
Nagle na tafli szkła zaczął pojawiać się mglisty obraz
Pokoju Wspólnego. Harry podszedł bliżej burty, patrząc na wizję z bólem w
oczach.
***
„ James opadł koło
swojej dziewczyny na kanapę i widocznie starał się powstrzymać łzy. Kręcił
głową, jakby starał się odegnać od siebie nieprzyjemne myśli.
- Nie znaleźli go
jeszcze? – spytała cicho Lily przytulając się do jego boku. Pokój Wspólny był
całkiem pusty, za oknem wydać było gwiazdy i mocno świecący księżyc
zapowiadający pełnię. Ogień w kominku trzaskał wesoło, jakby nie zdawał sobie
sprawy z ciężkiej atmosfery w pomieszczeniu.
- Nie. Ale mówią,
że na pewno nie żyje – szepnął James zaciskając szczęki. – Odwołali
poszukiwania ciała do rana.
- Jim… Przestań,
kochany. To nie twoja wina. Widzę, że masz wyrzuty sumienia, ale przecież…
- Jak mogłem w
ogóle być tak głupi i wyjść ze szkoły!? Obronił mnie! Gdyby nie on, ja… To moja
wina, do cholery. Zabiłem go!
- Przestań! Wiesz,
jaki on był, nie chciałby żebyś się obwiniał. Kochał cię jak brata i…
- Nie mów tak o nim
– sapnął chłopak. – Nie mów w czasie przeszłym. Może…
- James… Przykro
mi. Też go kochałam, ale musimy się pogodzić z tym, że… odszedł.
Z gardła Pottera
wyrwał się zduszony szloch. Odwrócił się do dziewczyny i wtulił twarz w jej
ramię. Gdy Lily pogładziła go po plecach, chłopak wybuchnął głośnym płaczem,
nie będąc w stanie się powstrzymać.”
***
„ – Syriuszu,
usiądź w końcu – wyszeptał zmęczonym głosem Remus, patrząc, jak jego przyjaciel
chodzi w tę i z powrotem po dormitorium.
- Nie, nie chcę –
powiedział Łapa, a jego głos wydał się brzmieć wręcz płaczliwie. – Nie chcę,
nie chcę – zaczął szeptać jak mantrę, ale w końcu opadł obok Lupina na łózko i
spojrzał na niego błyszczącymi dziwnie oczami. – Znajdą go, prawda?
- Wiesz, że nawet
jeśli znajdą, to…
- Nie! Znajdą go!
I… i… - Syriusz zagryzł wargi prawie do krwi, by powstrzymać rozpaczliwy
szloch. – On musi żyć. Przecież to mój mały braciszek. On nie mógł umrzeć.
Lupin zacisnął usta
i przełknął gulę w gardle.
- Syri, musimy…
- Nie mów, że mam
się z tym pogodzić!!! On żyje i pewnie czeka na dnie tego cholernego jeziora,
by pojawić się i zrobić nam kawał! – wykrzyknął Black, ale głos mu się złamał.
Zacisnął powieki i pierwsze łzy
potoczyły się po jego policzkach. Zagryzł wargę starając się opanować szloch. –
On nie mógł… nie mógł…
Zaszlochał
opierając się o Remusa i chowając twarz w jego ramieniu. Jego gorące łzy
spłynęły na szyję Lupina. Lunatyk objął przyjaciela i starał się opanować
łkanie wyrywające się z jego gardła.
- Syriuszku… -
szepnął zdławionym głosem.
Blackiem wstrząsnął
głośny szloch.
- Luni, Luni, jak
on mógł? Mój Harry, mój braciszek – jęknął Łapa, kręcąc głową. – Powiedz, że to
nie prawda, błagam.
- Syriuszu…
Black zacisnął
powieki, gdy nagle dotarło do niego wszystko, wywołując ogłuszający ból w
piersi. Zaszlochał gwałtownie, przytulając się do Lupina.”
***
„Lucas opierał się
rękami o parapet w swojej sypialni, patrząc w dal z bólem w oczach. Łzy powoli
i nieprzerwanie spływały po jego policzkach. Mężczyzna nawet nie powstrzymywał
szlochów. Patrzył na błonia rozciągające się za oknem i płakał cicho, drżąc.
Nie mógł uwierzyć w oświadczenie Dumbledore’a. Dlaczego akurat Harry? Dlaczego
on, a nie ktokolwiek inny? Lucas wziął drżący oddech i zacisnął powieki. Coś
przecież musiało zmniejszyć ten ból…”
***
Harry stał zaciskając powieki. Okropnie ranił go ból jego
bliskich. Spojrzał na Przeznaczenie i westchnął drżąco, powstrzymując łzy.
- Pozbierają się?
- Lily, James i Remus w końcu się z tym pogodzą. Z
Syriuszem będzie gorzej. Będzie próbował zapomnieć, ale jeszcze długo nie zazna
spokoju. Co do Lucasa, wyjedzie z Anglii i będzie krążył po Europie.
- Nie chciałem ich tak bardzo do siebie przywiązać –
wyszeptał chłopak czując wyrzuty sumienia. – W ogóle nie powinienem się z nimi
przyjaźnić, ale nie mogłem… To była jedyna szansa, by poznać ich bliżej, by
dowiedzieć się, jacy byli.
- Wiem, mój drogi – powiedział łagodnie Czas i położył mu
dłoń na ramieniu. – Chcesz zobaczyć, co poróżniło Jamesa i Syriusza?
- Pokłócą się? Przecież zawsze byli dla siebie jak
bracia!
- Pamiętasz, że przez ostatnie miesiące dość dużo się
kłócili, prawda? Te przykre emocje są jakby odbiciem tego, co się dopiero
wydarzy. Sprzeczali się, bo czuli do siebie niechęć z przyszłości.
- Dlaczego? – nie rozumiał chłopak.
- Bo, żeby zabrać cię z powrotem musieliśmy „przybliżyć”
do siebie te czasy. To dlatego miałeś sny o przyszłości, których później nie pamiętałeś.
Harry przypomniał sobie dziwne wizje, które sprawiały, że
w nocy budził się zlany potem i zbyt przestraszony, by ponownie usnąć. Czyli
jego przyszłość będzie aż taka straszna?
- Pokażę ci teraz twoje narodziny. Śniłeś o nich już
kiedyś. Może sobie przypomnisz.
Willow skinął głową i odwrócił się do tafli butelki, na
którym już pokazał się obraz sali szpitalnej św. Mungo.
***
„Syriusz patrzył w
lekkim szoku na maleńki cud leżący w ramionach Lily. Wyciągnął powoli rękę i
dotknął niesamowicie miękkich czarnych włosków. Jego serce zabiło odrobinę
szybciej, gdy zdał sobie sprawę, że jest to jego chrześniak, którego przyjścia
na świat wyczekiwał już od miesięcy. W tym momencie poczuł, że dziwna pustka, o
której istnieniu nie zdawał sobie sprawy, wypełniła się, nadając większy sens
jego życiu. Uśmiechnął się, czując, że coś dławi go w gardle. Podniósł wzrok na
szczęśliwych rodziców i przełknął gulę.
- Jak mu dacie na
imię? – spytał lekko zdławionym głosem. Lily uśmiechnęła się szeroko.
- Dałam Jamesowi
wolną rękę – szepnęła.
- Stwierdziłem, że
będzie miał na imię Harry – odparł Potter z błyskiem w oku.
Syriusz zamarł i
poczuł, że coś boleśnie kuje go w serce.
- Jak to Harry?
- Tak to – odparł
Rogacz. – To mój wybór.
- Zwariowałeś!? –
warknął Black, kręcąc lekko głową i odsuwając się. – Nie możesz go tak nazwać!
- Mogę zrobić, co
mi się podoba! – syknął James. Miało się wrażenie, że temperatura w
pomieszczeniu gwałtownie spadła. – I chcę, by tak miał na imię! Nie zabronisz
mi, do cholery!
- To bez sensu! To
mu nie wróci życia! – krzyknął Syriusz, mając wrażenie, że otwierają się w jego
sercu jakieś stare rany. Był wściekły, że James na to pozwolił.
- PRZESTAŃ! Nie
interesuje mnie twoje zdanie!
- Jesteś idiotą!
Nie…
- To, że ty wciąż
rozpamiętujesz śmierć Willowa i z chęcią postawiłbyś mu ołtarzyk, nie znaczy,
że ja nie mogę uczcić go w inny sposób! To moja sprawa!
- To cholernie nie…
- Panowie! – do
pokoiku zajrzała uzdrowicielka, patrząc na nich karcąco. – Słychać was w całym
szpitalu. Proszę o spokój, bo inaczej będą musieli panowie opuścić to miejsce.
Syriusz zacisnął
zęby i odwrócił się z zamiarem wyjścia. Nie mógł uwierzyć, że James może robić
coś takiego. Jemu samemu tylko to imię sprawiało tak wielki ból, że nie mógł
nad nim zapanować. Dlaczego teraz James każe mu cierpieć każdego dnia, gdy
tylko zobaczy swojego chrześniaka?”
***
- Nie mogę uwierzyć – szepnął Harry kręcąc lekko głową. –
O to się pokłócili?
- Syriusz wtedy nadal cierpiał po twojej śmierci i w
głębi duszy obwiniał o nią Jamesa – powiedział w zamyśleniu Czas. – Mimo to,
nadal będzie twoim ojcem chrzestnym, bo Jamesowi będzie głupio zmieniać swoją
decyzję.
- Będzie… mnie kochał?
- Och, będziesz całym jego światem – uśmiechnął się Los.
– Będzie cię kochał ponad życie, a po jakimś czasie zda sobie sprawę, że ból po
śmierci Harry’ego Willowa niemal zniknął.
- A co z rodzicami? Po ich śmierci zostanie ze mną?
- Twoi rodzice nie umrą – szepnął Czas patrząc na niego
badawczo. – Zresztą, pokarzę ci to.
***
„Halloween'owa noc.
James ostatni raz machnął różdżką przed rozradowanym synem, wyczarowując snop
iskierek, a chłopiec śmiał się machając rączkami i starając się złapać migające
kolory. Potter w końcu odłożył różdżkę i uniósł chłopca uśmiechając się czule.
Do pokoju weszła Lily i odebrała od niego dziecko.
- Położę go spać.
Już najwyższa pora – stwierdziła z uśmiechem.
Nagle usłyszeli
głośny huk od strony drzwi wejściowych. James rzucił się w tamtą stronę i
krzyknął.
- Lily, bierz
Harry’ego i uciekaj! To on! Idź! Uciekaj! Ja go zatrzymam…
Lily ruszyła
biegiem na schody na piętro i wpadła do pomalowanego na niebiesko pokoiku
Harry’ego. Z dołu dobiegł ją szyderczy śmiech i krzyk:
- Avada Kedavra!
Krzyknęła, gdy
oczami wyobraźni zobaczyła upadające ciało męża. Nie mogła uwierzyć, że to się
dzieje. Mieli być bezpieczni. Peter miał nie dopuścić, by Voldemort ich
znalazł. Jak mógł ich zdradzić. Dlaczego?
Położyła Harry’ego
do łóżeczka i zaczęła układać pod drzwiami najcięższe rzeczy, jakie znalazła w
pokoju. Wiedząc, że to i tak nic nie da, odwróciła się i uklękła naprzeciwko
łóżeczka.
- Harry bardzo cię
kochamy. Bardzo. Mamusia cię kocha. Tatuś cię kocha - szeptała. – Harry bądź
dzielny. Bądź silny.
Chłopiec patrzył na
nią zaciekawionym spojrzeniem, nie rozumiejąc, co się dzieje. Wyciągnął rączkę
do mamy i uśmiechnął się szeroko, tak jak tylko dziecko potrafi. Kobieta
zaszlochała, czując łzy płynące po policzkach.
Drzwi otworzyły się
gwałtownie, wszystkie rzeczy odsunęły się i ciemna postać weszła do
pomieszczenia. Lily wstała i rozłożyła szeroko ramiona, by za wszelką cenę
bronić synka.
- Nie Harry,
błagam, tylko nie Harry! – szepnęła zdławionym głosem, patrząc w bezlitosne
czerwone oczy.
- Odsuń się,
głupia… Odsuń się, i to już…
- Nie Harry,
błagam, weź mnie, zabij mnie zamiast niego…
- To ostatnie
ostrzeżenie…
- Nie Harry!
Błagam… zlituj się… zlituj… Nie Harry! Nie Harry! Błagam… zrobię wszystko…
- Odsuń się… Odsuń
się, dziewczyno…
Kobieta pokręciła
panicznie głową i sekundę później pokój rozświetliło zielone światło. Harry ani
razu nie zapłakał. Stanął w łóżeczku, trzymając małymi rączkami poziomy
szczebelek i patrząc na dziwną postać z wyraźnym zainteresowaniem. Jednak gdy
Czarny Pan podniósł różdżkę, chłopiec pociąga noskiem i wybucha płaczem.
- Avada Kedavra! –
syknął Voldemort i zaklęcie uderza w chłopca, odbija od niego i wraca do
właściciela. Ciało Czarnego Pana rozpada się na kawałki, a to, co z niego
zostało ucieka w panice, znikając za oknem w ciemności nocy.
Płaczący chłopiec
zostaje sam. Staje chwiejnie w łóżeczku i patrzy na mamę, jakby oczekując, że
kobieta zaraz ocknie się i wybuchnie śmiechem.
Ale tak się nie
stało.
- M-ma! – pisnął
cicho Harry.
Nagle na schodach
rozległy się powolne, długie kroki. Do pokoju wszedł wysoki mężczyzna o wielu i
zarazem żadnej twarzy. Spojrzał na maleńkiego Pottera i przybrał konkretną
postać. Miał taką twarz, jak kiedyś, przy Wrzeszczącej Chacie, gdzie pewien
blond włosy gryfon uratował mu życie.
- Witaj, Harry
Potterze – szepnął. – Przysięgałem ci, że odnajdę cię i spłacę dług. Oto moja
zapłata.
Wysłaniec Czasu
powoli zaczął się zamazywać i w końcu zniknął. W tym samym momencie, Lily
poderwała się do siadu głośno wciągając powietrze do płuc. Jęknęła i rozejrzała
się.
- Kochany –
wyszeptała i wzięła chłopca z kołyski, przytulając go mocno. – O Merlinie,
Merlinie… Co tu się stało? – odgarnęła czarne włoski z czoła chłopca patrząc na
nie ze zdumieniem. Była na nim wyraźna rana w kształcie błyskawicy. – Co tu się
stało? – powtórzyła.
Ktoś wbiegł na
schody. Lily przytuliła do siebie
mocniej chłopca i odwróciła się do drzwi. Wpadł przez nie James z przerażeniem
wypisanym na twarzy.
- Lily, Harry! O
Merlinie – odetchnął i podszedł do nich zamykając ich w uścisku. – Żyjecie…
Rozejrzał się i
jego wzrok padł na kupkę czegoś, co wyglądało na popiół, naprzeciwko łóżeczka
Harry’ego. Spojrzał ze zdumieniem na synka, a potem na żonę. Oboje zastanawiali
się, jak to możliwe, że żyją.”
***
- Przeżyją? – spytał z niedowierzaniem Harry, przenosząc
wzrok na Czas.
- Tak. Dzięki temu, że uratowałeś jednego z moich
wysłanników, miał u ciebie dług i w taki sposób go spłacił. Zamiast twoich
rodziców, tego dnia umarła starsza kobieta śmiertelnie chora i ojciec dwójki
dzieci, który wykorzystywał ich seksualnie. Myślę, że to sprawiedliwa wymiana.
- Tak – szepnął chłopiec, choć poczuł lekkie wyrzuty
sumienia, że umarli inni, (prawie) niewinni ludzie. – Będę mieszkał z
rodzicami?
- Oczywiście – uśmiechnął się lekko Czas, choć trochę
smutnie. – Ale nie wszystko będzie tak, jakbyśmy tego chcieli. Będziesz miał
brata.
- Naprawdę? – rozpromienił się Willow.
- Tak, ale obawiam się, że zmienisz swoje nastawienie,
gdy pokażę ci kolejne wspomnienia…
***
„Mały, około
czteroletni Harry stał w kącie salonu w domu Potterów i patrzył zranionym
wzrokiem na rodziców, którzy właśnie pokazywali swojego nowego synka koledze
Jamesa z Biura Aurorów, Danielowi Outragerowi*. Mężczyzna miał krótkie blond
włosy, obcięte na jeża i bardzo jasnoniebieskie oczy. Harry czuł dziwne
dreszcze, gdy ten facet ich odwiedzał, ale nic nie mówił, bo rodzice okropnie
się denerwowali, gdy tylko niepotrzebnie otwierał usta. Gdy mama była w ciąży
strasznie źle się czuła, ale teraz już urodziła, więc chyba wszystko powinno
wrócić do normy, prawda? Otóż nie. Noworodek, którego rodzice Harry’ego
przynieśli ze szpitala, niezwykle zafascynował starszego chłopca, ale nie mógł
się do niego zbliżać z jednego powodu. Chłopiec w ramionach Lily miał szmaragdowozielone
oczy, jak Harry, ale również blond włoski, które odziedziczył po babci**. Harry
już wiedział, że taki kolor bardziej odpowiada jego rodzicom, bo gdy tylko
maleńki chłopczyk pojawił się w ich domu, zdawali się stracić większe
zainteresowanie Harrym.
- Mamusiu? –
wyszeptał czterolatek, ale zaraz zamilkł, gdy usłyszał, że jego młodszy brat
wybucha płaczem.
- Wynocha na dwór –
powiedziała ostro kobieta, kołysząc młodszego synka w ramionach.
- Może zabiorę go
nad rzekę – zaproponował Outrager. – Będziecie mieli choć na chwilę większy
spokój.
- Jeśli chcesz –
uśmiechnęła się nieco Lily, nawet nie zerkając na chłopca. James wzruszył
ramionami, wpatrzony w młodszego malca.
- To chodź, Harry.
Pokażę ci fajne miejsce.
Chwycił dzieciaka
za rękę i wyprowadził tylnymi drzwiami na ogród i dalej, do niewielkiego lasku.
Szli kilka minut, a Harry czuł coraz większy niepokój. Bał się sprzeciwić
rodzicom i wrócić do domu, z dala od tego mężczyzny. W końcu dotarli do
niewielkiej polanki, przy której płynął niewielki strumyk.
- No, jesteśmy.
Ładnie tu, prawda?
- Tak, proszę pana
– powiedział niepewnie chłopiec i ruszył w stronę wody, mając nadzieję, że
mężczyzna pozwoli mu chociaż pomoczyć nogi.
- A ty dokąd? –
mężczyzna złapał go za kołnierzyk koszulki i pociągnął do siebie. – Teraz się
pobawimy. Będzie fajnie, ale musisz mnie słuchać, dobrze?
- D-dobrze.
- To najpierw
ściągniemy koszulkę – powiedział Outrager z lubieżnym uśmiechem.
Harry zmarszczył
brwi, ale pozwolił mu na zdjęcie z niego górnej części ubrania. Będą się bawić
w wodzie? Pewnie tak, no, bo po co inaczej ściągać ubrania? Ręce mężczyzny
prześlizgnęły się po brzuchu chłopca, który zachichotał, czując łaskotanie.
- Nie rób. Łaskocze
– pisnął i cofnął się lekko, ale Daniel przyciągnął go mocniej do siebie. Harry
sapnął i zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, co się dzieje.
- Teraz buciki. Nie
chcesz ich chyba zamoczyć. Rodzice byliby źli.
Malec przygryzł
wargę i w duchu przyznał rację dorosłemu. Do wody nie wchodzi się w butach.
Ściągnął je, męcząc się przez chwilkę, póki Outrager mu nie pomógł. Ruchy
dorosłego były dziwnie szybkie i naglące, co zaniepokoiło lekko Harry’ego.
- No, i spodnie –
stwierdził mężczyzna i wręcz zdarł z dziecka ubranie. Harry krzyknął cicho i
spojrzał na Daniela z urazą, zaraz jednak na jego twarzy pojawiło się
przerażenie. Mężczyzna chwycił go mocno i docisnął do siebie. Potter mógł
poczuć dziwną twardość na swoim brzuchu.
- Co pan robi? Nie
chcę – pisnął, gdy ręce mężczyzny ześlizgnęły się na jego pośladki i mocno je
ścisnęły. – To boli! Puść.
- Nie wyrywaj się,
bachorze, to nie będzie bolało… bardzo.
Harry zapłakał, gdy
Outrager zaczął błądzić ustami po jego drobnym ciałku. Wyginał się, by uniknąć
nachalnych rąk ślizgających się po jego skórze. Poczuł, że mężczyzna zaczyna
ściągać mu majtki.
- Nie chcę, nie
chcę. Puść!
- Zamknij się,
gówniarzu! – syknął starszy czarodziej coraz bardziej sfrustrowany. – Nie
obchodzi mnie, co chcesz! Dawaj to! – szarpnął za materiał i ściągnął go z
chłopca.
- Nie… P-proszę…
Nie chcę… Au!
Harry szarpnął się,
gdy poczuł obezwładniający ból w tyłku. Krzyczał, ale nie miał siły na
wyrywanie się. Po chwili zachrypł i tylko cicho łkając osunął się niemal
bezwładnie w ramiona mężczyzny. Po chwili poczuł, że po jego udach spływa jakaś
ciecz, a po kolejnych minutach męczarnia się skończyła. Outrager jęknął głośno
i w końcu się odsunął. Położył słabego chłopca na ziemię i oparł o drzewo
wzdychając z ulgą.
- Jeśli piśniesz
choć słowo o tym, co się działo, zrobię to jeszcze raz, ale dużo mocniej –
syknął mężczyzna po chwili. – Rozumiemy się?
- T-t-tak –
zakwilił chłopiec drżąc na całym ciele.
Nagle dorosły
spojrzał na niego z obrzydliwym uśmiechem.
- I tak zrobię to
jeszcze raz, ale jeśli powiesz, już nigdy się nie uwolnisz – zaczął powoli się
zbliżać nie przestając się uśmiechać.
Harry pokręcił
gwałtownie głową i cofnął się, na tyle, ile mógł.
- Nie… Nie. Nie! –
krzyknął i poczuł dziwne mrowienie w rękach, które uniósł obronnie nad głowę.
Podniósł wzrok i ze zdumieniem stwierdził, że mężczyzna się zatrzymał i patrzy
na niego w szoku. Z ust Outragera wyrwał się jęk. Chwycił się za gardło, nie
mogąc złapać oddechu. Po chwili posiniał na twarzy i opadł bezwładnie na
ściółkę, już się nie poruszając. Harry podniósł się na kolana, starając się
ignorować oszałamiający ból. Podpełzł powoli do leżącego ciała i ze zdziwieniem
stwierdził, że mężczyzna nie oddycha. Wiedział, że to raczej nie dobrze.
Dotknął ramienia Outragera i nagle zapragnął, by dorosły zniknął. Nie chciał,
by zrobił mu kolejną krzywdę.
Gdy to pomyślał,
ciało zapadło się pod ziemię, nie pozostawiając nawet śladu.
Harry zacisnął
powieki, spod których popłynęły kolejne łzy. Wiedziony instynktem, podniósł się
na nogi i podszedł do strumyka. Zanurzył się w nim powoli, a gdy otoczyło go
niebieskie światło, poczuł niesamowitą ulgę.
Po paru minutach
wypełzł na brzeg i ubrał się najlepiej jak potrafi czterolatek. Prawie nic go
nie bolało, więc ruszył biegiem w stronę domu. Wpadł do salonu przez tylne
drzwi zaraz został zatrzymany przez ojca.
- Co to za
harmider?! Jeśli obudziłeś Harresa…
Z góry rozległ się
płacz noworodka. Twarz Jamesa Pottera wykrzywiła się w gniewie.
- Ile razy ci
powtarzałem, że teraz masz się w domu zachowywać cicho?! – syknął na syna
chwytając go boleśnie za ramię. Nie słysząc odpowiedzi, mężczyzna odwrócił
chłopca tyłem i mocno uderzył go w tyłek. Harry krzyknął ponownie czując
rozrywający ból między pośladkami. Łzy popłynęły po jego policzkach.
- Na górę, do
pokoju! – warknął starszy Potter. – Masz tam siedzieć do kolacji, czy to jasne?”
***
„- I nigdy już nie
będzie mówił? – spytała cicho Lily patrząc to na uzdrowiciela to na swojego
starszego syna.
- To wina jakiegoś
psychicznie ciężkiego przeżycia – powiedział starszy mężczyzna. – Harry nie
mówi, bo nie chce. Teoretycznie wszystko jest w porządku, a jednak nie.
- Nie mówi, bo nie
chce? – warknął cicho James. – To go zmuśmy.
- To nic nie da –
odparł łagodnie uzdrowiciel. – To psychiczny problem. Jedyne, co może pomóc to
terapia.
- Rozumiem –
powiedziała Lily. – Zgłosimy się do pana za jakiś czas.
Gdy wyszli z
gabinetu, teleportowali się prosto do domu, gdzie był Syriusz, pilnujący
Harresa. Mężczyzna momentalnie zbliżył się do Harry’ego i wziął go na ręce,
parząc na niego z niepokojem.
- I co?
- Nie mówi, bo jest
chory psychicznie – mruknął James i dziwna niechęć pojawiła się w jego oczach.
– Nie można mu pomóc.
- Nie będzie już
mówił? – spytał Syriusz z niedowierzaniem i mocniej przytulił do siebie chrześniaka.
- Nie – warknął
starszy Potter i odwrócił się od Blacka, znikając w kuchni.
Łapa popatrzył na
czterolatka w jego ramionach i poczuł lekkie dławienie w gardle. Oczka chłopca
były tak smutne, tak puste, że czarnowłosy aż się wzdrygnął.
- Idziemy do
pokoju, Słoneczko? – zapytał chłopca, a ten pokiwał lekko główką.
Black wszedł na
piętro, gdzie znajdował się niewielki pokoik Harry’ego. Postawił malca na
podłodze i zajrzał do skrzynki na zabawki, która stała w kącie.
- Pobawimy się,
Słońce? – spytał chłopczyka, wyjmując z pudełka magiczne zabawki (zignorował
fakt, że jest ich dużo mniej niż w pokoju półrocznego Harresa). Odwrócił się
gwałtownie, gdy mały Potter wybuchnął głośnym płaczem. Mężczyzna rzucił zabawki
na ziemię i natychmiast znalazł się przy chrześniaku. Wziął go na ręce i
przytulił mocno.
- Już dobrze. Nic
się nie dzieje. Cichutko, maluszku – wyszeptał Black kołysząc lekko chłopcem. –
Co się stało? Powiedziałem coś nie tak? Zrobiłem? Powiedz mi, Słoneczko. –
Posadził chrześniaka na łóżku i ukląkł przed nim. – Proszę, choć słówko.
Proszę, powiedz choć jedno słowo – Harry popatrzył na niego załzawionymi
oczkami, ale nawet nie otworzył ust. – Słoneczko, błagam, choć jedno – prosił,
czując dławienie w gardle. - Powiedz, jak mam na imię. Przecież wiesz – stłumił
szloch. - Powiedz to... Błagam…
***
„- Wujku, wujku!
Weźmiesz mnie na motor? – piszczał trzyletni Harres, którego Black obrzucił
niechętnym spojrzeniem.
- Nie teraz –
powiedział i ponownie skupił się na Harrym, któremu właśnie pokazywał kilka
zaklęć. Chłopiec wyglądał na niezwykle zadowolonego, co zawsze przyspieszało
bicie serca Syriusza.
- Ale wujku! JA
CHCĘ TERAZ! – krzyknął młodszy z braci i wyglądał tak, jakby chciał kopnąć
Blacka w kostkę.
- Mówię, że nie
teraz, bo pomagam Harry’emu.
- Harry się nie
liczy!
- Dość! Nie
będziemy tak rozmawiać – powiedział Łapa czując coraz większą irytację. Nie
przepadał za młodszym synem Lily i Jamesa. Chłopiec był dużo głośniejszy niż
Harry, był okropnie rozpuszczony i myślał tylko o sobie, mimo że miał niecałe
cztery lata. Tak jak Harry miał szmaragdowe oczy, ale starszego Pottera były
duże w kształcie migdałów, a Harresa były małe i miało się wrażenie, że cały
czas patrzy na wszystko złośliwie. I już teraz był dość spory, żeby nie
powiedzieć gruby. Syriuszowi przypominał nieco Petera, którego niestety jeszcze
nie złapali za zdradę Potterów.
- Ale ja chcę na
motor!
- Nie będzie
żadnego motoru, bo na mnie krzyczysz – powiedział spokojnie Black, mimo że w
środku się gotował ze złości. Przewrócił stronę książki, z której uczył
Harry’ego i zignorował wściekłe piski młodszego z braci. – To na czym
skończyliśmy, Słoneczko?
Chłopiec uśmiechnął
się do niego szczerze i wskazał paluszkiem miejsce w książce.”
****************************************************************************
* outrage – ang. gwałt
**nie wiem, czy jest to możliwe, ale potrzebne mi do
opowiadania.
CDN…
Wow...
OdpowiedzUsuńMega mi się podobało :) Pisz szybko dalszą część :)
Ten rozdział jest po prostu piękny. Harres bardzo mi przypomina Dudleya. Chyba nawet wiem, co a raczej, kto poróżni Jamesa i Syriusza. Zastanawiam się, komu Harry powie, że był Willowem. Tobie również wesołych, pogodnych i rodzinnych świąt oraz mokrego Śmigusa Dyngusa!!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za nie komentowanie notek ale niestety maturalna klasa ma się do tego,że ma się czas szybkie przeczytanie a potem do nauki(bije pokłony). Z każdym rozdziałem coraz bardziej mnie zadziwiasz i to pozytywnie XD. Życzę Wszystkiego dobrego w te święta (nie umiem składać życzeń)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! I te wspomnienia... Na miejscu Harry'ego nie wiem, co bym zrobiła. Chyba bym wybrała śmierć. No, ale gwałt... I właśnie za tę opiekuńczość uwielbiam Syriusza. Czy nie da się przyspieszyć publikacji kolejnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńWeny!
O matko o matko, czyli istnieje szansa że Harry zakocha się w Lucasie. Nawet nie wiesz jaka to radość, co do rozdziału jest naprawdę mega. Kiedy pomyślę co może się stać z Harrym w przyszłości, to naprawdę strasznę. I ten jego nieznośny brat, ugh już go nie lubię. A co się stanie z Remim w przyszłości? Bo były wspomnienia Jamesa, Lily i Syriusza a o naszym wilkołaku nic a nic.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę ����
Mirabella
Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego, wspaniała fabuła. Ciekawi mnie co zrobi Harry i komu powie co się zdarzyło.
OdpowiedzUsuńMam wkurw. Wielki, ogromny WKURW! Jak oni się do jasnej cholery zachowują?! Arggggrrrrh~!!!! Jasna cholera, najchętniej to bym tam wparowała na tą polankę i sprała tego cholernego ćwoka na... nie wiem, dżem choćby albo co... no ale chodzi mi o to, że po prostu najchętniej to bym go sprała. Albo chociaż sprowadziła tam Syriusza, jakbym mogła. W ogóle strasznie mnie wnerwia też ten młodszy. Noż masakra jedna, mała, wkur*iająco- irytująca, itd., itp. Choć to wina Lily i Jamesa, za bardzo go rozpieścili, zresztą w ogóle to mnie wkur...rzyli i mam ochotę im też je*nąć.
OdpowiedzUsuńNo, ale ogólnie t rozdział mi się podobał. Mam nadzieję, że mimo wszystko Harry będzie w końcu szczęśliwy, no i że zacznie znów mówić (może przez to, że spotka pononie Woulda, może ptzez to, że teraz będzie znał... yhm, coż, przeszłość... a może też spotka miłośc swego życia i przez to zacznie mówić). Chociaż najbardziej zależy mi na tym, żeby po prostu mógł być szczęśliwy. I mam nadzieję, ze tak się stanie. Zdecydowanie będę czekać na nexta, zresztą ogólnie na ciąg dalszy. :) Pozdrawiam, życzę Ci WENY, CZASU oraz CHĘCI. :)
~Daga ^.^'
Chodziło ci o konfiture? Albo o świeżo wyciskany soczek? Jak tak, to chętnie pomogę :3
UsuńHah.. Ja za to chetnie przyjme twoja pomoc ;D
UsuńOjejujujuju... Przeczytałam wszystkie rozdziały dzisiaj i jestem zachwycona! Masz niezwykły talent i robisz coraz mniej błędów ;) Twoje opowiadanie tak wciąga, że achhh:D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam i życzę weny!
Super rozdział. Jestem niesamowicie ciekawa kolejnej części całego opowiadania. Zapowiada sie niesamowicie. Syriusz jest genialny, a z Jamesem i Lily no cóż,nie można mieć wszystkiego.
OdpowiedzUsuńŻycze weny :*
Cans
To jest genialne. Nic więcej nie można o tym powiedzieć. Czysty geniusz.
OdpowiedzUsuńDużo weny życze i błagam o szybkie pojawienie nowego rozdziału.
Hej,
OdpowiedzUsuńaż sama płakałam, było im smutno, Lucas, James, Syriusz, a potem narodziny Harrego, a później brata, aż się przypomina zachowanie Dursleyów, tak czy siak nie ma znyt miłego dzieciństwa, chociaż jest Syriusz obok...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział płakałam... no było im smutno, Lucas, James, Syriusz, a potem narodziny Harrego, a jeszcze później jego brata, przypomina się zachowanie Dursleyów, tak czy siak nie ma zbyt miłego dzieciństwa, chociaż jest Syriusz obok...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo płakałam... było im smutno.... Lucas, James, Syriusz, a potem narodziny Harr'ego, a jeszcze później jego brata, przypomina mi się zachowanie Dursley'ów, tak czy siak nie ma tutaj jednak zbyt miłego dzieciństwa, chociaż Syriusz jest obok i troszczy się o Harrego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza