Oto rozdział :D
Miał być tydzień temu, ale końcówka mi nie szła ;( Poza tym obawiam się, że jest dość krótki, ale mam nadzieję, że zrekompensuje to treść.
Chciałabym też specjalnie zadedykować ten rozdział EKP, F., Smoku Shera i Riche za zostawienie jakiegokolwiek śladu po sobie pod poprzednim postem :D oraz mojej becie carmendraconi za każdy sprawdzony rozdział.
Dzięki :D
Rozdział zbetowany przez carmendraconi (dzięki :*)
^^^
Miał być tydzień temu, ale końcówka mi nie szła ;( Poza tym obawiam się, że jest dość krótki, ale mam nadzieję, że zrekompensuje to treść.
Chciałabym też specjalnie zadedykować ten rozdział EKP, F., Smoku Shera i Riche za zostawienie jakiegokolwiek śladu po sobie pod poprzednim postem :D oraz mojej becie carmendraconi za każdy sprawdzony rozdział.
Dzięki :D
Rozdział zbetowany przez carmendraconi (dzięki :*)
^^^
Harry obudził się dopiero późnym popołudniem. Wczoraj, a
raczej dzisiaj położyli się spać około czwartej nad ranem. Willow średnio
pamiętał, co się działo, zanim zasnął. Zdawało mu się, że państwo Potter poszli
do łóżka koło drugiej, ale Huncwoci i Lilka chyba nie. Chyba mu się śniło, że
Syriusz włączył radio na cały regulator i zaczął tańczyć na stole w salonie, a
James i Lily dotrzymywali mu towarzystwa kołysząc się obok stolika. A może to
nie był sen...
Harry potrząsnął głową i uchylił powieki. Okazało się, że
leży na kanapie w salonie, owinięty w brązowy koc. Co więcej, dopiero teraz
poczuł, że koło niego ktoś leży i przytula do siebie. I to nie jedna osoba a
dwie. Poruszył się lekko, ale był to błąd, bo chłopak leżący obok niego, a
zarazem bliżej krawędzi sofy, również się poruszył. Ruch ten spowodował, że
nieszczęsny chłopak spadł z głuchym hukiem z kanapy. Harry uniósł głowę i
zachichotał widząc mętny wzrok Syriusza, który zastanawiał się, jakim sposobem
znalazł się na ziemi. Willow odwrócił się, by sprawdzić, kto przytulał się do
jego pleców i ze zdumieniem stwierdził, że to Remus delikatnie obejmował go w
pasie. Brązowowłosy chłopak nadal drzemał zignorowawszy huk, który wywołał Black.
- Harruś... - zaczął Łapa, ale zaciął się widząc
mordercze spojrzenie Willowa. - Harruś, dzieciaku, wyjaśnij mi, proszę,
dlaczego mnie głowa boli?
- Wiesz, sądzę, że nie powinieneś wczoraj dobierać się do
mojego barku - powiedział pan Potter i Harry dopiero teraz zdał sobie sprawę,
że mężczyzna siedzi w jednym z foteli i czyta książkę.
Syriusz zarumienił się mocno i jakby skulił czekając na
reprymendę. Jednak ona nie nastąpiła. Charles nadal patrzył na niego z
rozbawieniem i widocznie nie zamierzał go mocno łajać za dziecinny wybryk.
- Um... przepraszam? - powiedział niepewnie Black, a pan
Potter uśmiechnął się szeroko.
- W porządku, Syriuszu. Też byłem kiedyś młody, co może
wydać wam się czymś niemożliwym. Wiem jak to jest mieć siedemnaście lat. Tylko
proszę, następnym razem nie wciągajcie w to biednej Lilki. Spędziła całe rano w
toalecie.
- Nie zmuszaliśmy jej - bąknął cicho Black.
- Wiem Syriuszu. Mam nadzieję, że Harry nie pił - nagle
mężczyzna spoważniał i spojrzał na Harry'ego wyczekująco.
- Nie, nie piłem. Ktoś musiał ich pilnować - powiedział z
lekkim rozbawieniem Harry.
- To dobrze. Rozumiem, że James pił, to już ten wiek, ale
tobie bym na to nie pozwolił. Jesteś jeszcze za mały.
Harry pomyślał, że to dość zabawne. Jeśli brać pod uwagę
przyszłość to miał psychicznie siedemnaście lat. Czyli był starszy od Jamesa,
Remusa i Lilki*. Uśmiechnął się do pana Pottera uspokajająco.
- Wiem, proszę pana. Nigdy nie dałbym im się namówić na
alkohol. Stają się nieobliczalni, gdy wypiją i wolałbym być świadomy ich
wybryków.
Mężczyzna uśmiechnął się i spojrzał ponownie na Syriusza.
- W skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo boli cię
głowa?
- Um... Tak na trzy - wymamrotał chłopak. - I strasznie
chce mi się pić.
- To zrozumiałe - powiedział miękko Charles i podniósł
się ruszając do kuchni. - Budźcie Remusa i idźcie się ogarnąć. Zaraz przyniosę
wam coś do zjedzenia i picia.
Chłopcy skinęli głowami. Harry położył delikatnie rękę na
ramieniu Lupina i potrząsnął nim delikatnie.
- Remi, obudź się. Remusie...
Syriusz parsknął cicho i odsunął lekko Willowa. W
następnej chwili brutalnie potrząsnął Lupinem, aż ten jęknął ze zdumienia.
- Wstawaj, Remus! Za pięć minut zaczynają się lekcje!
Lupin zerwał się z kanapy jak oparzony, ale zaraz
zatrzymał się widząc, że nie jest w dormitorium, a dwaj chłopcy otwarcie się z
niego śmieją. Spojrzał na nich z urażoną miną i usiadł z powrotem na kanapie.
Skrzywił się lekko chwytając za głowę.
- Ile myśmy wczoraj wypili?
- A co? Boli główka?
Remus posłał Blackowi obrażone spojrzenie i pokręcił
lekko głową.
- Nie piłem tak dużo.
- Ale piłeś sporo soku dyniowego - zachichotał Black
ignorując własną bolącą głowę.
Lupin westchnął.
- Nigdy więcej z wami nie piję.
- Jasne, jasne. Wmawiaj to sobie - zanucił Łapa i
podniósł się idąc w stronę schodów. - Pójdę się pierwszy ogarnąć. Niech Lunio
się dobudzi.
Lupin westchnął i podążył wzrokiem za odchodzącym
chłopakiem. W jego oczach błyszczała lekka melancholia i smutek, jakby coś od
bardzo dawna dręczyło Remusa. Harry nagle zdał sobie sprawę, że nie pierwszy
raz widzi taki wzrok Lupina, gdy ten patrzył na Syriusza. Przypomniał sobie jak
spędzał wakacje na Grimmauld Place 12, razem z Remim i Syrim. Pamiętał, że coś
w stosunku Lupina do Blacka mu nie pasowało. Czy to było możliwe, by
Lunatyk...? Harry potrząsł głową. Przecie przez tyle lat musiałby to ukrywać, a
to jest niewykonalne. Spojrzał uważniej na wilkołaka i zauważył, że ten również
przygląda mu się z ciekawością. Willow zarumienił się mimowolnie i odwrócił
wzrok.
- O co chcesz spytać? - zagadnął Lupin uśmiechając się
lekko. - Widzę w twoich oczach, że coś cię gnębi.
- Po prostu zastanawiałem się... - zaczął Harry
przygryzając wargę. - Lubisz Syriusza, prawda?
- Oczywiście. To mój przyjaciel - powiedział ze
zdumieniem Lupin nie rozumiejąc ukrytego sensu pytania Harry'ego.
Willow westchnął i pokręcił lekko głową.
- Ale czy go lubisz? No wiesz, lubisz-lubisz?
Policzki Remusa pokryły się czerwienią.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Łapa przecież lubi
dziewczyny, więc...
- Nie pytam się o Syriego, tylko o ciebie! Czy ty go
lubisz?
- Może... troszkę - wymamrotał Lunatyk i zarumienił się
jeszcze mocniej. - Ale to nic nie znaczy. Łapa i tak jest hetero.
- Nieprawda. Syri jest bi, a ty doskonale o tym wiesz -
powiedział Harry patrząc na Lupina uważniej. - Dlaczego nie chcesz mu
powiedzieć?
- Jesteśmy przyjaciółmi. Nie chcę tego niszczyć.
- A co jeśli on...?
- Harry, ja nie wierzę w cuda. Syriuszowi zawsze podobały
się raczej dziewczyny. Kim ja jestem, żeby nagle zmienił swoją orientację.
- Może gdybyś mu powiedział...
- Nie, Harry. I proszę, byś ty też mu nie mówił -
powiedział twardo Lupin i wstał. - Idę poprosić panią Potter o coś do jedzenia.
Chcesz też?
Harry niemrawo pokiwał głową i rozłożył się z
westchnięciem na kanapie. Będzie to musiał jakoś dobrze rozegrać, by ta dwójka
spojrzała na siebie inaczej.
***
Huncwoci cały dzień szaleli. Po tym, jak Lily zmusiła ich
do napisania eseju, by nie musieli siedzieć nad nim w pociągu, James i Syriusz
postanowili się rozerwać. Nawet państwo Potterowie stwierdzili, że bezpieczniej
będzie skryć się w ich pokoju i zostawić młodzież samej sobie.
Był już późny wieczór, gdy James wyciągnął z jakiegoś
schowka sporej wielkości pudełko, w którym znajdowały się jego stare zabawki z
dzieciństwa. Harry, który miał do czynienia z magicznymi zabawkami tylko u
Weasleyów ogromną ciekawością przekopywał się przez zawartość kartonu. Latające
pluszaki, ruszające się figurki, piszczące, drgające, warkoczące rzeczy, które
obsypywały bawiącego się proszkami o dziwnym zapachu i lały wodą lub innymi
substancjami. Jednak tym, co najbardziej zainteresowało Harry'ego była
dziecięca miotełka. Gdy James ją zobaczył uśmiechnął się z lekką nostalgią.
- Dostałem ją, jak miałem jakieś trzy lata. Niewiele na
niej polatałem, bo po pokazie dziecięcej magii jakoś zdjąłem niej zaklęcia
ograniczające i mama bała się, że spadnę z dużej wysokości.
- Już wtedy dawałeś rodzicom w kość? Ja już im trochę
współczuję - zachichotał Harry z wesołym błyskiem w oku.
- Byłem żywiołowym dzieckiem - usprawiedliwił się Rogacz.
- Niewiele się zmieniło - stwierdziła Lily. - Dalej masz
niesamowicie dużo energii.
Chłopak uśmiechnął się do niej szeroko i pocałował ją
lekko w nos.
- To źle?
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się i spuściła wzrok
skrępowana pokazem uczuć Jamesa. Mimo że była z chłopakiem już prawie miesiąc,
nadal nie potrafiła powstrzymać zażenowania, gdy Potter okazywał jej więcej
czułości. Niezmiernie bawiło to Blacka, który nie potrafił powstrzymać śmiechu
na widok jej rumieńców. On sam nie miał żadnych problemów z jakąkolwiek
intymnością i jej aspektami, więc lubił naśmiewać się lekko z zawstydzenia
dziewczyny.
- Czasami to bywa uciążliwe - dobiegł do nich głos pana
Pottera. Mężczyzna stał w drzwiach opierając się lekko o framugę. - Idźcie już
do łóżka. Jutro musimy wcześnie wstać, bo trzeba dokupić wam potrzebne rzeczy
do szkoły. Jakieś zapasy pergaminów i tym podobne. A potem fajnie by było,
byśmy wyszli na mugolski Londyn i poszli się gdzieś zabawić, co wy na to? Mamy
tu przewodniczkę po niemagicznych atrakcjach, więc może się nie zgubimy.
Zaproponujesz jakieś przyjemne miejsce, Lily?
- Możemy przejść się do Hyde Park. W grudniu i na
początku stycznia jest tam dość spore wesołe miasteczko**. Można miło spędzić
czas.
- Fantastyczny pomysł. Ale teraz idźcie do łóżka. Jeśli
chcemy tam jakiś czas pobyć to musimy wyjść dość wcześnie i załatwić najpierw
sprawunki - powiedział pan Potter i po chwili z rozbawieniem patrzył, jak James
i Syriusz zaczynają wojnę o łazienkę. Koniec końców wygrał Harry.
***
Harry czuł ogarniającą go powoli panikę. Walczył z
jakąś zamaskowaną postacią, ale kątem oka widział również Jamesa z jego
przeciwnikiem. Chłopak przegrywał. Gdzieś z oddali ktoś krzyczał, by pomóc
Potterowi, ale Harry nie rozpoznawał głosu. Nagle zobaczył mknące z innej
strony zielone zaklęcie. Zobaczył Woulda i... Wszystko nagle zalała biel, jakby
ktoś oślepił go zaklęciem. Gdy tylko to wrażenie minęło, Harry zdał sobie
sprawę, że już nie stoi naprzeciw śmierciożercy, tylko odpycha Jamesa, a w jego
stronę mknie zaklęcie przeznaczone dla Rogacza. Słyszał pełen paniki krzyk
Lucasa, dobiegający z bardzo niedalekiej odległości, a później wszystko zalała
czerń. Jego uszy wypełnił złowieszczy szept: "Tam, gdzie jest śmierć, musi
być śmierć", gdy nagle...
Harry obudził się gwałtownie, siadając na posłaniu. Z
trudem łapał powietrze, czując kropelki potu spływające mu po skroni. Ten sen
znacznie różnił się od tych, które miał od paru tygodni. Tego pamiętał i to z
najdrobniejszymi szczegółami. Ta mara była bardziej podobna do proroczego snu o
śmierci jego dziadków. A jeśli tak jest, oznacza to, że... umrze. Musi umrzeć.
Nie był do końca pewny, dlaczego, co się stało, że zasłonił Jamesa własnym
ciałem i kto zrobiłby to, gdyby go nie było. Miał pewne podejrzenia, ale
wolałby nawet o nich nie myśleć.
Wstał szybko i ruszył do łazienki. Zerknięcie na zegar
upewniło go, że jest środek nocy, a spokoje oddechy chłopaków powiedziały, że
nie narobił zbyt wielkiego hałasu, gdy się budził. Odetchnął i wszedł szybko
pod prysznic chcąc się choć trochę odprężyć. Puścił gorącą wodę i powoli osunął
się po ścianie na podłogę. Dopiero teraz, gdy ciepły strumień zetknął się z
jego skórą zdał sobie sprawę, jak bardzo było mu zimno. Objął rękami kolana
podciągnięte pod brodę. Czuł coraz większe przerażenie na myśl, co się stanie.
Nie chciał umierać. Bał się tego. Nagle zapragnął wiedzieć, jakie to uczucie.
Czy to boli? Nie chciał by bolało.
Skulił się mocniej i zacisnął powieki czując, że
niechciane łzy zaczynają się spod nich wymykać. Zacisnął usta, by stłumić
szloch. Nagle podskoczył lekko, gdy ktoś zapukał do drzwi i po sekundzie wszedł
do środka.
- Harry? - usłyszał zaniepokojony głos Syriusza. -
Wszystko w porządku?
- Tak - powiedział i zaraz przeklął się w myślach, za to,
że jego głos tak bardzo zadrżał. - Nic mi nie jest.
Usłyszał, że Black wchodzi do łazienki, zamykając za sobą
drzwi, bierze coś i podchodzi do kabiny prysznicowej.
- Łap - powiedział i uchylił lekko drzwi podając mu biały
ręcznik. Harry owinął się w niego ignorując fakt, że woda nadal leci z góry i
wsiąka w materiał. Wstał i zamarł na moment uspokajając myśli i drżące ciało.
Dopiero, gdy poczuł, że nie trzęsie się już tak bardzo, zakręcił wodę i wyszedł
z pod prysznica. Syriusz popatrzył na niego z niepokojem.
- Trochę za wcześnie na poranny prysznic, nie sądzisz? -
Black przyjrzał mu się i westchnął. - Zły sen?
- Tak jakby - wyszeptał Willow i nagle przytulił się do
Łapy. Poczuł, że chłopak obejmuje go delikatnie, jakby się bał, że Harry zaraz
się rozpłacze. Blondyn zacisnął ręce na koszulce Syriusza z ulgą przyjmując
pocieszenie.
- Chodź spać, dzieciaku - wyszeptał Black chowając twarz
we włoski młodszego czarodzieja. - Jutro będziesz kompletnie nieprzytomny. Jak
chcesz... Możesz wpakować mi się do łóżka, jeśli nie chcesz spać sam.
- Mogę? - Harry spojrzał na niego lekko załzawionymi
oczkami.
- Jasne. Chodź.
Chwilę później leżeli obok siebie otuleni grubą kołdrą.
Harry poczuł, że ogarnia go błogie ciepło i powoli zaczął zasypiać. Poczuł
jeszcze, że Syriusz delikatnie przeczesuje jego włosy, całuje go delikatnie w
czoło i szepcze:
- Śpij dobrze, braciszku.
***
Harry obudził się czując, jak wkurzające coś dmucha mu do
ucha. Zmarszczył nos i odwrócił się lekko chowając twarz w poduszce. Usłyszał
cichy chichot, więc powoli uchylił powieki spoglądając na leżącego obok niego
Syriusza. Chłopak opierał się na łokciu i patrzył na niego z rozbawieniem w
oczach.
- Wstajemy, śpiochu. Za dziesięć minut śniadanie.
Harry westchnął i skinął głową. W tym momencie
przypomniał sobie, dlaczego zajmuje łóżko Syriusza. Oblał go zimny pot i
zarazem poczuł, że zbladł. Wstał szybko, by to ukryć i ruszył do łazienki, nie
zauważając zmartwionego spojrzenia Blacka.
***
Wycieczka na Pokątną się udała i w ciągu niecałych dwóch
godzin zrobili zapasy na rok szkolny dla całej piątki. Po zakupach pan Potter
zabrał wszystkich do sporej restauracji na mugolskim Londynie. Była niezwykle
nastrojowa z daniami z wszystkich stron świata. Harry pierwszy raz spróbował
krewetek jedząc pod czujnym okiem Charlesa, który dawał mu wskazówki, jak się
dobrać do jadalnej części żyjątka.
Do Hyde Parku pojechali wielkim czerwonym autobusem, gdyż
dorośli stwierdzili, że dla młodzieży będzie to dodatkowa atrakcja. Harry wraz
z Huncwotami usadowił się na odsłoniętym piętrze pojazdu, z ciekawością
rozglądając się po ulicach, przez które przejeżdżali. Mieszkał w Londynie przez
jakiś czas, gdy był z Syriuszem na Grimmauld Place, ale nigdy nie miał okazji
wyjść na miasto i pozwiedzać.
Hyde Park jest niezwykle urokliwym miejscem szczególnie
zimą. Gdy zbliżali się autobusem do parku, już z oddali widzieli kolorowe
światła migające na sporym diabelskim młynie. Wokół rozłożone było całe mrowie
atrakcji i dla małych dzieci i dla całkiem dorosłych. Na teren wchodziło się
pod łukiem ozdobionym milionami bladych światełek. Dalej ciągnęła się dość
szeroka uliczka, pełna roześmianych ludzi, otoczona kramami z prezentami,
pamiątkami, słodyczami (w tym jedno z czekoladami: białymi, mlecznymi,
ciemnymi, różowymi i wieloma innymi) oraz z innymi dziwnymi rzeczami. Dalej
było mrowie atrakcji: karuzele, kolejka górska, ogromne lodowisko i inne
niesamowite rzeczy, które dla czarodziejów były bardziej niezwykłe niż magia.
Wszystko to było oświetlone milionami, miliardami światełek, które cieszyły
oczy i zachęcały do skorzystania z którejś z atrakcji.
Pan Potter starał się utrzymać wszystkich w grupie, ale
po paru minutach, widząc, że młodzież pragnie tylko zakosztować odrobiny
adrenaliny na jednej z karuzel, postanowił, że da mi pieniądze i pozwoli iść,
pod warunkiem, że za trzy godziny, przed zmrokiem, spotkają się wszyscy pod
kołem widowiskowym i wtedy razem się nim przejadą. Harry na początki chciał
oponować, gdy Charles wręczył każdemu pokaźną sumkę mugolskich pieniędzy, ale
po zapewnieniu mężczyzny, że stać ich na miliony takich wycieczek, postanowił,
że nie będzie się spierał i psuł sobie zabawy.
James i Lily prawie natychmiast się odłączyli, by pójść
do stoiska z grami, na których można było wygrać pluszaki, a Syriusz pociągnął
Harry'ego i Remusa do najbliższej karuzeli. Było to coś, co przypominało
wyglądem maczugę, a na jednym końcu rozgałęziała się w siedzenia, na których
siedzieli ludzie. Kręciły się one wokół własnej osi, tak więc niekiedy
śmiałkowie wisieli głową do dołu. A wszytko to na wysokości około 50 metrów.
Harry spojrzał na Syriusza jak na wariata, ale w sumie, czego miał się
spodziewać po Blacku. To było oczywiste, że chłopak wybierze najbardziej
zwariowaną atrakcję na całym terenie parku.
Stanęli w kolejce i Harry z lekką niepewnością wsłuchiwał
się w krzyki niektórych osób. Aż mu się troszkę zakręciło w głowie, gdy
pomyślał, że on również za chwilę będzie tak wrzeszczeć. Gdy nadeszła ich
kolej, jeden z opiekunów karuzeli spojrzał na Harry'ego krytycznie.
- Jesteś chyba troszkę za mały na taką zabawę -
powiedział, a Willow mimowolnie się najeżył.
- Mam piętnaście lat - powiedział, odrobiną zaokrąglając
swój fizyczny wiek.
Strażnik spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- W porządku. Wyglądasz po prostu na nie więcej niż
dwanaście - mruknął i przepuścił chłopców. Harry zauważył, że Huncwoci z trudem
powstrzymują śmiech, więc naburmuszył się lekko i spojrzał na nich z obrażoną
miną. Nie odzywał się do nich, póki nie przypięli go do siedzenia mocnymi
pasami. Zerknął na rozbawioną twarz Syriusza i lekko niepewną Remusa sam
czując, że zaczyna robić mu się niedobrze ze strachu. Nigdy wcześniej nie był
na takiej karuzeli, bo Dursleyowie nigdy nie zabierali go ze sobą do Wesołego
Miasteczka, a czarodzieje nie korzystali raczej z zabaw mugoli.
Karuzela ruszyła i Harry mimowolnie zacisnął mocniej
dłonie na prętach, które miały zapobiec spadnięciu. Spojrzał na Syriusza. W
oczach Blacka błyszczały rozbawione iskierki, a na ustach igrał szeroki
uśmiech. W następnej chwili Harry krzyknął głośno, gdy nagle wszystko
przyspieszyło i znalazł się do góry nogami.
***
- Nigdy więcej - jęknął Willow, choć musiał przyznać, że
teraz, gdy jest już bezpiecznie na ziemi, było to dość zabawne.
- Fajnie było - roześmiał się Black. Jego włosy były
mocno zmierzwione od podmuchów powietrza. - To gdzie teraz?
- Chodźmy kupić czekoladę. Widziałem stoisko, na którym
było chyba kilkadziesiąt rodzai! - powiedział Remus, a chłopcy przyjęli
propozycję z aprobatą. Chwilę później ich kieszenie były lżejsze o kilkanaście
funtów, a ręce bogatsze o paręnaście różnych czekolad. Ruszyli pomiędzy ludźmi
i skierowali się w stronę niewielkiej karuzeli, wyglądającej na taką dla małych
dzieci, z pozłacanymi konikami, na której środku stał bar. Usiedli przy jednym
ze stolików rozmawiając z wesołością. Po paru minutach dowiedli się do nich
państwo Potterowie, którzy przyszli do barku się napić czegoś rozgrzewającego.
- I jak się bawicie, dzieciaki? - zagadnął pan Potter
siadając koło Harry'ego potargawszy jego i tak roztrzepane włosy.
- Jest świetnie! - wyszczerzył się Syriusz. - Byliśmy na
tamtej ogromnej karuzeli.
- Też chciałem iść - westchnął Charles. - Ale niestety
Elizbeth stchórzyła.
- Wcale nie. Po prostu nie lubię... latać - powiedziała
kobieta, a młodzież zachichotała cicho z rozbawieniem.
Nie minęła chwila a dołączyli do nich James i Lily.
Dziewczyna trzymała w rekach ogromnego pluszowego łosia. Wyglądała na niezwykle
zadowoloną.
- Patrzcie! James go dla mnie wygrał - pisnęła
szczęśliwa.
Syriusz przyjrzał się pluszakowi z miną znawcy i pokiwał
głową.
- Rogaś, doskonały wybór. Jak Lilka za tobą zatęskni to
wystarczy, że na niego spojrzy. Doprawdy, uderzające podobieństwo - stwierdził
poważnie, ale w jego oczach błyszczały złośliwe iskierki.
Potter zrobił urażoną minę, ale zaraz wyszczerzył się
szeroko.
- Mam też coś dla ciebie, Łapciu. Gdy go zobaczyłem, od
razu pomyślałem o tobie - wyciągnął z kieszeni niewielkiego pluszaka w
kształcie pieska. Zwierzątko miało niezwykle wybałuszone oczy, które patrzyły w
dwie różne strony. Syriusz w ogóle nie przejął się tym prztykiem. Wyszczerzył
się radośnie i wziął czarnego pieska przytulając go.
- Dzięki! - zawołał radośnie.
**********************************************************************************
*Syriusz urodził się w listopadzie, więc do szkoły
poszedł mając 12 a nie 11 lat (czyli jest rok starszy od reszty Huncwotów ;))
**Miejsce autentyczne. Jest to Winter Wonderland, który
mieści się w Hyde Park, czyli jednym z królewskich ogrodów. Jeśli ktoś ma
ochotę dowiedzieć się coś więcej zapraszam na tę stronę :)
^^^
Komentujcie!!!
Zapraszam też do odwiedzenia mojego nowego bloga z tłumaczeniami (link w menu).
^^^
Komentujcie!!!
Zapraszam też do odwiedzenia mojego nowego bloga z tłumaczeniami (link w menu).
Dzięki za dedykację :D Rozdział był świetny i ośmielę się stwierdzić, że to jeden z najlepszych, jakie do tej pory napisałaś. Bardzo podobały się mi się nawiązania Harry'ego do prze... przyszłości... no do czasów, z których pochodzi :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
EKP
Świetny jak zwykle, nie mam nic do zarzucenia :P Zastanawiałaś się nad opublikowaniem chistori na Wattpadzie?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i weny życze :)
Cans
Jak ja dawno nie komentowałam rozdziału, chyba wisi nademną jakieś fatum. Zawsze gdy chcę skomentować rozdział to albo prądu nie ma, internet wakacje sobie urządza albo telefon mi się ścina. Wydaje mi się że rozwiązałam sprawę medalionu, I chyba wiem do kogo należy. Chcesz zabić Harrusia? Jak tak możesz, a mnie się wydaje że wiem w kim się zakocha < jestem lepsza w przepowiadaniu przyszłości od wróżbity Macieja ����>. Rozdział naprawdę fajny ale krótki, czekam na kolejny. Weny życzę ����
OdpowiedzUsuńPs. Podłanczam się pod pytanie Cans. Będziesz publikować na wattpad? Jeśli nie wiesz nic o tej stronce to ja mogę ci powiedzieć wszystko, pomogłam już Cathy, autorce opowiadania hp i zatajone dziedzictwo ����
Pozdrawiam Mirabella
Hej,
OdpowiedzUsuńoch cudownie, Remus zakochany w Syriuszu i ta wycieczka do wesołego miasteczka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, ta wycieczka do wesołego miasteczka och i okazuje się, że Remus jest zakochany w Syriuszu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, wspaniała wycieczka do wesołego miasteczka... cudownie Remus jest zakochany w Syriuszu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza