Na początek chciałabym złożyć wam spóźnione życzenia Wesołych, Potterowskich Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! :D
Mam nadzieję, że rozdział was zadziwi i że kompletnie takiego zwrotu akcji się nie spodziewacie :D
A teraz zapraszam do czytania :D
Zbetowane przez carmendraconi :*
^^^
- Nie chcę, nie
chcę, puść!
- Zamknij się,
gówniarzu! Nie obchodzi mnie, co chcesz! Dawaj to!
- Nie...
P-proszę... Nie chcę... Auu!!!
Harry obudził się gwałtownie, tak jak przez ostatnie parę
dni. Jego sny stawały się coraz wyraźniejsze, ale nadal nie był w stanie
zapamiętać ich na dłużej niż kilka sekund. Tego dnia jednak przez dobre
paręnaście minut w jego głowie odbijał się pełen bólu krzyk. Ale czyj to był
krzyk, nie potrafił powiedzieć. W końcu, gdy sen całkowicie zniknął spod jego
powiek, Harry uniósł się do siadu i przetarł zaspane oczy. Uśmiechnął się
lekko, gdy uświadomił sobie, że dzisiaj jest Wigilia. W pierwszej chwili chciał
wyskoczyć z łóżka i rzucić się na posłania Jamesa i Syriusza, by obudzić ich,
nie zważając na konsekwencje, ale nie zdążył, bo to Łapa pierwszy wykonał jego
zamiar i przebiegł przez pokój z szerokim uśmiechem, po czym padł na jego
łóżko.
- Hej! – zawołał oburzony Harry, gdy Black wślizgnął się
pod przykrycie i z zadowoloną miną położył głowę na poduszce.
- Hej – zamruczał Syriusz, a jego oczy rozbłysły
rozbawieniem. Willow z uśmiechem przyjął fakt, że przyjaciel, bo Łapa był jego
przyjacielem, nie zadręcza się tym, co się stało między nimi i zachowuje tak, jak
na poważnego rozrabiakę przystało.
- Co robisz w moim łóżku? – parsknął Harry, ale nie
pohamował rozbawienia w swoim pytaniu.
- Hymm... Masz tu tak cieplutko – przymknął oczy Black.
Nagle wyciągnął ramiona i przytulił Harry’ego jak pluszowego misia. – Zdecydowanie
ciepluteńko.
Willow zachichotał, gdy oddech Łapy połaskotał jego ucho.
W następnej chwili jednak parsknął, gdy Syriusz połaskotał go na próbę w bok.
Harry miał okropne łaskotki, ale nie miał najmniejszego zamiaru pokazywać tego
chłopakowi, bo wiedział, że Black to wykorzysta przeciwko niemu. Spróbował
stłumić szaleńczy chichot, ale niestety nie był w stanie. Parsknął głośnym
śmiechem i zaczął się wyrywać z uścisku Syriusza.
- Ha! Tu cię mam! – zawołał rozbawiony Łapa. – I co teraz
zrobisz?
- P-puść! Łaaahahapooo! – wykrzyknął Harry, ale usłyszał,
że Black tylko się śmieje.
- Tylko nie torturuj go za długo – odezwał się
niespodziewanie James, a w jego głosie dało się słyszeć lekką naganę. Widocznie
go obudzili.
- Jiiiiim!!! Weź go! – błagał Willow.
- Wybacz, dzieciaku. Też mam łaskotki i nie chcę się
dostać w jego łaskę... lub niełaskę – parskną James. – Jakby co, to jestem w
łazience – poinformował ich i zostawił Harry’ego na pastwę Blacka.
- I co? Zostawił cię, nikczemny – zamruczał Łapa i zacisnął
dłonie na bokach blondyna dając mu na chwilę odpocząć. – Ja bym się obraził.
- Zaraz obrażę się na ciebie – fuknął Harry i spojrzał w
roześmiane oczy starszego chłopaka. – Puść mnie Łapo!
- Czemu? – jęknął Syriusz robiąc minę zbitego psa, ale to
nie zadziałało na Willowa. Chłopak odsunął się od przyszłego ojca chrzestnego i
spojrzał na niego z urazą. Ramiona Blacka opadły jakby świat nagle przestał
mieć dla chłopaka sens. Wyglądał tak, jakby zaraz miał zamiar się rozpłakać.
- Nie lubię cię – jęknął Harry czując, że nie jest w
stanie znieść tego wzroku. Przysunął się do chłopaka i oparł głowę o jego
ramię. – Nie łaskocz, proszę.
- Dlaczego? Lubię, gdy się śmiejesz – stwierdził Black,
ale tylko objął chłopca.
- A ty masz łaskotki, Łapo? – spytał z ciekawością Harry
i niewinnie położył ręce na bokach przyszłego chrzestnego.
- Być może. Ale jeśli wykorzystasz tą wiedzę w praktyce,
obiecuję, że nie będziesz w stanie wstać z łóżka o własnych siłach.
- To groźba? – Harry stłumił chichot.
- Nie. Ostrzeżenie – szepnął Black, a jego ton utwierdził
Willowa w przekonaniu, że nie powinien próbować łaskotać przyjaciela. Wtulił
się za to w jego ramię czując przyjemne ciepło w sercu. Usłyszał, że Syriusz
wciąga głęboko powietrze i w następnej chwili chichocze cicho.
- Masz taki... dziecięcy zapach – stwierdził czarnowłosy,
a Harry spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Jaki?
- Dziecięcy. Tak mi się zdaje.
Harry parsknął i pokręcił głową.
- Nie jestem dzieckiem.
- Cóż...
- NIC nie mów – warknął z naciskiem Harry i zerknął na chrzestnego
z urazą. – Nie jestem dzieckiem.
- Jasne...
Słysząc ten ton mówiący: „przyznam ci rację, dla własnego
bezpieczeństwa”, tylko pokręcił głową.
- Przypomnij mi, Łapo, dlaczego ja się z tobą zadaję?
- Bo jestem fantastyczny, niesamowity i nie możesz mi się
oprzeć?
- Nie, to nie to – stwierdził Harry w zamyśleniu.
- Może to kwestia tego, że przyjemnie jest się przyjaźnić
z kimś o mniejszej inteligencji? – rozległ się głos Lupina. Harry zerknął na
niego. Remus leżał zawinięty w kołdrę i patrzył na nich łagodnym, choć
rozbawionym wzrokiem.
- Tak, to chyba to – pokiwał głową Harry i zaraz
przytulił się do Blacka, żeby jakoś go udobruchać. Chłopak westchnął ciężko.
- Życie z wami jest takie trudne, więc lepiej nie myśleć
za wiele, by nie dojść do jakiś nieprzyjemnych wniosków – stwierdził Łapa i
pokręcił głową z wyrazem zadumy. – Życie jest tak skomplikowane.
- Jest – zgodził się Harry i zerknął na Lupina. – A
właściwie, Remi, nie powiedziałeś nam, dlaczego przyjechałeś tak szybko.
- Cóż, ojciec stwierdził, że lepiej będzie jak spędzę
ferie świąteczne z wami, bo mama się rozchorowała. Nie chciał, bym się od niej
zaraził, czy coś.
- Co jest twojej mamie? – zaniepokoił się Harry.
- Nie wiem. Ojciec nie chciał powiedzieć. Powiedział
tylko, że lepiej będzie jak wyjadę do was.
- Przykro mi, Remi.
- W porządku. Uwielbiam spędzać z tymi przygłupami
święta. Zawsze jest coś do roboty.
- Przygłupami...? – wymamrotał Syriusz, ale został
zignorowany.
- Poza tym i tak bym do was dotarł, więc parę dni różnicy
to nic takiego.
- No, chyba że chodzi o Goldenkingów – parsknął Łapa i
wszyscy jak na komendę się skrzywili. – Marzę o tym, by już wyjechali. Jerome
doprowadza mnie do szału tymi spojrzeniami typu: „zbliż się do mnie na krok, a
utnę ci jajca”.
- Syriusz! – oburzył się Remus z lekkim rumieńcem na twarzy.
- No co? Kiedy on tak na mnie patrzy! Swoją drogą dlatego
się do niego nie zbliżam – stwierdził Black i zachichotał widząc dwie
zarumienione twarze. – Naprawdę? Słowo „jajca”, aż tak was zawstydza?
- Daruj im, Syri, ich niedoświadczenie – powiedział James
wychodząc z łazienki. – Dobrze, że nie powiedziałeś...
- James! Zamilknij z łaski swojej –warknął Lupin i
pokręcił głową. – Black, do łazienki, ale już!
- Ale...!
- JUŻ!
- Nie bij, wytłumacz – jęknął cierpiętniczo Syriusz, ale
posłusznie ruszył się umyć.
Reszta spojrzała po sobie, a na ich twarze wpłynęły
szerokie uśmiechy. Tego dnia nikt i nic im nie zepsuje... no, prawie...
***
Po obfitym śniadaniu wszyscy zajęli się swoimi sprawami.
James, Syriusz i Remus siedzieli w salonie przed kominkiem i zdawali się coś
knuć. Być może planowali zmusić go do pokazania im magii żywiołów, bo gdy
wcześniej go o to prosili powiedział, że nie, póki Goldenkingowie i Kaspar nie
pojadą. Harry miał dość kłopotów i nie chciał robić sobie kolejnych wrogów, co
niechybnie by się stało, sądząc po reakcji Kaspara. Willow wiedział, że chłopak
musiał gdzieś zobaczyć jak używa magii żywiołów i teraz stara się udowodnić Potterom, że Harry jest niebezpieczny z
powodu swojej umiejętności.
Harry stwierdził, że oddali się jak najbardziej od
chłopaków i ruszył na piętro do pokoju po książkę, którą wypożyczył przed
świętami. Miał nadzieję nauczyć się kilku ciekawych zaklęć, bo Would obiecał,
że po przerwie świątecznej postara się dołączyć do zajęć więcej pojedynków.
Sądząc po tym, że bez większego problemu pokonał Snape’a, Harry sądził, że
niewiele osób będzie chciało się z nim zmierzyć, choć równie dobrze mogło być wręcz
przeciwnie. W każdym bądź razie wolał się zabezpieczyć.
Wpadł do pokoju Jamesa i wyszperał z kufra książkę. Nagle
drzwi trzasnęły cicho, a klucz w zamku został przekręcony. Harry odwrócił się
szybko i spojrzał ze zdumieniem na wściekłego Kaspara.
- Czego chcesz? – szepnął wkładając dłoń do kieszeni z
różdżką. – Dlaczego ci tak bardzo zależy, by Potterowie mnie znienawidzili?
- Bo jesteś jednym z nich – syknął chłopak i zbliżył się
powoli.
- Jak się dowiedziałeś? Skąd wiesz, co potrafię?
- Widziałem cię. Jak niosłeś swój kufer na piętro
pierwszego dnia. Widziałem, jak używasz tej cholernej magii – warknął Agares.
- Dlaczego tak bardzo mnie z tego powodu nienawidzisz?
Nic ci przecież nie zrobiłem! – wykrzyknął Harry i wycofał się pod ścianą pod
wpływem pełnego furii wzroku starszego chłopaka.
- Ty nie. Ale inni podobni tobie, tak!
- Czemu obarczasz mnie winą za coś, co zrobił ktoś inny?!
- Bo jesteś taki sam jak on! Też uważasz się za lepszego,
bo potrafisz coś więcej! Ciotka opowiadała, że uratowałeś dziewczynę Jamesa z
pożaru. Wszyscy inni grzecznie czekali, tak jak im kazano, tylko ty, wielki
królewicz, pomyślałeś, że ciebie zakaz nie dotyczy!
- Skoro mogłem coś zrobić, to dlaczego miałbym... –
zaczął Harry, ale przerwał i pokręcił głową. – Nie uważam się za lepszego tylko
z powodu magii żywiołów. W ogóle nie uważam się za lepszego. To, że potrafię
władać żywiołami... Dostałem tą umiejętność. Nie musiałem się bardzo starać, by
się pojawiła. Podziwiam ludzi, którzy doszli do czegoś o własnych siłach i absolutnie
nie uważam się za...
- Zamknij się! – wrzasnął Kaspar i złapał go za ramiona.
Książka upadła na podłogę. – Jesteś jednym z nich. Jesteś taki sam jak gnój,
który zabił mojego ojca!
Harry spojrzał na Agaresa w szoku.
- Nie wiedziałem, że twój ojciec...
- Nie, nie wiedziałeś. Ale gówno mnie to obchodzi.
Zapłacisz za to, co zrobił tamten. Będziesz cierpiał tak samo jak ja, gdy
patrzyłem, jak mój ojciec nie może złapać oddechu. Też będziesz krzyczał,
błagał.
- Zabijesz mnie? – spytał cicho Harry. – Na dole są
rodzice Jamesa. Przybiegną mi zaraz na pomoc.
- Nie tobie – parsknął Kaspar. – Zmusiłeś mnie do
ostateczności, gdy wybudziłeś Blacka bez magii żywiołów. Pozwolisz, że teraz
też się nim posłużę?
- Ani się waż go dotknąć – syknął Harry, gdy nagle poczuł,
że coś zaciska się wokół jego nadgarstka. Zrobiło mu się słabo. Z jękiem osunął
się na podłogę i zamrugał szybko starając się pozbyć mroczków sprzed oczu. –
Co... Co to, do diabła?
- To magiczne kajdanki – odparł Kaspar z pogardą. –
Niestety nie starczyło mi na takie, które zatrzymują magię póki się ich nie
zdejmie, więc mamy tylko jakieś piętnaście do trzydziestu minut.
- Co chcesz zrobić? – wyszeptał Harry nie będąc w stanie
się podnieść z podłogi.
- Zaczekaj chwilkę a zobaczysz – powiedział starszy chłopak
i wyszedł na chwilę z pokoju. Wrócił chwilę później, a za nim wszedł Syriusz.
Oczy Blacka rozszerzyły się ze zdumienia, gdy chłopak zobaczył leżącego
Willowa. Odwrócił się natychmiast do Agaresa, ale ten już zdążył wyciągnąć
różdżkę i wycelować ją w niego.
- A teraz patrz, Willow – syknął Kaspar i rzucił jakieś
zaklęcie na Łapę. Syriusz zachłysnął się powietrzem i uniósł ręce do gardła nie
będąc w stanie złapać oddechu. Po paru sekundach opadł na podłogę, a jego twarz
najpierw poczerwieniała, a później posiniała. Harry z przerażeniem patrzył jak
jego ojciec chrzestny walczy o choć jeden oddech. Poczuł łzy na policzkach.
- Przestań! Zabijesz go! – krzyknął na Agaresa, ale ten
tylko posłał mu pogardliwe spojrzenie. Jego oczy się zmieniły. Nie wyglądał jak
ten uprzejmy chłopak, którego Harry poznał pierwszego dnia. Wyglądał jak
szaleniec.
- Może właśnie na tym mi zależy? – syknął chłopak, ale
zdjął zaklęcie. Syriusz opadł na podłogę nieprzytomny.
Willow uniósł załzawione spojrzenie na Kaspara, ale nie zdążył
nic powiedzieć, bo do pokoju wszedł Jerome. Na twarzy Agaresa pojawił się
wstrętny uśmiech.
- Są twoi – powiedział tylko i wyszedł.
Jerome odwrócił się do Willowa z chłodem w oczach i
powoli ruszył w jego stronę. Harry zacisnął powieki i stłumił szloch. Nagle
poczuł, że bransoleta zostaje zdjęta z jego nadgarstka. Spojrzał zdumiony w
górę i ku swojemu zdumieniu zobaczył, że oczy Goldenkinga patrzą na niego
zadziwiająco łagodnie.
- Jak się czujesz?
- Ja... – Harry zająkał się i zarumienił lekko. – Dziękuję.
Nie najgorzej.
- Co z nim?
Willow natychmiast przysunął się do Syriusza i sprawdził
jego oddech. Odetchnął z ulgą słysząc, że przyjaciel żyje. Delikatnie dotknął
jego ramienia starając się go obudzić.
- Co się stało? – wyszeptał Jerome nie spuszczając z
niego wzroku.
- Kaspar chciał go udusić, żeby ukarać mnie za coś, czego
nie zrobiłem.
- Rozmawiał wczoraj ze mną – mruknął Jerome i oparł się o
ścianę patrząc na Harry’ego w zamyśleniu. – Pytał, czy chciałbym odegrać się na
tobie i Blacku. Zastanawiałem się, o co mu w ogóle chodzi. Kaspar nie robi nic
bezinteresownie. Gdy powiedziałem mu, że z chęcią poinformował mnie, że dzisiaj
będę mógł zrobić z wami co zechcę.
- Dlaczego... Dlaczego myślał, że będziesz chciał zrobić
mi krzywdę?
- Bo jestem dobrym aktorem – parsknął chłopak, a jego
chłodne oczy rozbłysły. – Tyle razy pokazywałem wszystkim, że nienawidzę gejów,
że w to uwierzyli. I o to chodziło.
- Czekaj. Chcesz powiedzieć, że...
- Nic nie mam do gejów. Matka ma. Parę lat temu, jak
miałem może z trzynaście, złapała mnie i pewnego chłopaka na całowaniu się.
Powiedziałem wtedy, że tego nie chciałem i on mnie zmusił. Żeby potwierdzić to,
że nie jestem gejem zacząłem się do nich odnosić z chłodem i pogardą. Matka
uwierzyła.
- Czyli chcesz powiedzieć, że nie masz nic do Syriusza i
mni... – przerwał rumieniąc się.
- Nie. Poza tym Black jest bi z przewagą na dziewczyny, z
tego co mi wiadomo. Musiałem po prostu udawać, że mi to bardzo przeszkadza.
- Ja... Nie wiem, co powiedzieć. To takie...
- Dziwne? – podsunął mu Jerome.
- Chore! Jeden kuzyn Jamesa chce sprawić, bym cierpiał, a
drugi okazuje się nie być taki, jak się wydaje. To... Um...
- Już w porządku. Powinieneś pogadać z Potterami. Nie
może to ujść Kasparowi na sucho.
- Kiedy ja nie wiem, co im powiedzieć. Przepraszam
państwa, ale Kaspar próbował zabić na moich oczach Syriusza, mnie zaobrączkował
jakąś dziwną bransoletą, a Jeromowi kazał się nad nami poznęcać – sarknął cicho
i westchnął. – To głupio brzmi.
- Nie. To brzmi jak coś, za co można wsadzić do Azkabanu
– usłyszał Harry za sobą. Odwrócił się gwałtownie i ze zdumieniem stwierdził,
że w drzwiach stoi pan Potter. – I to na dość długo. No, chyba że najpierw
Wizengamot postanowi wsadzić delikwenta do oddziału zamkniętego w św. Mungu.
- Długo pan tam stoi? – spytał cicho Jerome.
- Wystarczająco. Ale nie martw się. Umiem dochować
sekretu – uśmiechnął się mężczyzna. Charles podszedł do nieprzytomnego Syriusza
i machnięciem różdżki obudził go. Chłopak jęknął cicho i rozejrzał się lekko
oszołomiony.
- C-co się...?
- Już w porządku, Syriuszu – powiedział kojąco pan
Potter. Chwycił chłopaka i pociągnął w górę, po czym położył na jego łóżku. –
Śpij.
- Ale...
- Postaraj się zasnąć. Ja i chłopaki wszystko wyjaśnimy.
***
- NIE! ANI SŁOWA WIĘCEJ! JAK MOGŁEŚ... JEST MI TAK
STRASZNIE ZA CIEBIE WSTYD!
Harry skulił się lekko. Miał już dość słuchania jak pani
Agares wrzeszczy na syna. Podciągnął nogi pod brodę, ale natychmiast stwierdził,
że był to zły pomysł. Przyciągnął tylko spojrzenia dorosłych. Westchnął i
odwrócił wzrok wlepiając spojrzenie w iskrzące drewno w kominku. Siedzący obok
niego na kanapie James z lekką niepewnością objął go ramieniem.
- Wszystko ok?
- Tak, James. Naprawdę – dodał widząc wzrok chłopaka. –
Jestem tylko trochę zmęczony.
- To idź do łóżka.
***
- Proszę... Choć
słówko... Proszę, powiedz choć jedno słowo... Słoneczko moje... Błagam... Tylko
jedno... Powiedz, jak mam na imię... Przecież wiesz... Powiedz to... Błagam...
^^^
Pamiętajcie, że komentarze wspomagają wenę!!!
Świetny jak zwykle!!! Także życze Ci ( z opuźnieniem) Wesołych Świąt i Szęśliwego Nowego Roku :) A przede wszystkim weny i chęci :* czekam na next :)
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zwykle!!! Także życze Ci ( z opuźnieniem) Wesołych Świąt i Szęśliwego Nowego Roku :) A przede wszystkim weny i chęci :* czekam na next :)
OdpowiedzUsuńMam jedno słowo na ten rozdział..WOW!!! Najwidoczniej nie jestem tak dobrym detektyw jak zakladalam i źle oceniam Łapę, no zdarza się. Rozdział dość interesujący...tylko te ostatnie słowa mnie wyprowadzają z toru poprawnej redukcji tekstu.
OdpowiedzUsuńNo cóż życzę mnóstwa ceny, tysiacpiecset sto dziewięcsetny pomysłów na sekundę i multum czasu!!!
Z poważaniem Kaiko
P.S: Wiem że spóźnione no ale...ŻYCZĘ WESOŁYCH ŚWIAT!!! :D
Tak trochę bardzo spóźnione...
Dedukcji*
UsuńWeny* zamiast ceny
Głupia autokorekta w telefonie, więcej szkody niż pożytku.
Z poważaniem Kaiko
Poproszę dokładkę, najlepiej z jakąś nutką romansu, może jeszcze jakiś zwrot akcji? Cokolwiek, byle więcej.
OdpowiedzUsuńWeny, weny i jeszcze raz weny!
Jak zawsze świetne.
OdpowiedzUsuńCzy nie chciałabyś spróbwać swoich sił w pisaniu na PBF?
OdpowiedzUsuńTo tylko moja mała propozycja, w razie pytań zostawiam namiar na siebie w postaci gadu i link do forum. :)
gg 8660039
http://magiclullaby.forumpl.net/
Hej,
OdpowiedzUsuńno, no pan Potter dowiedział się wszystkiego, Jerome tak naprawdę nie jest taki jak pierwsze wrażenie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńo takJerome nie jest taki jak to jego pierwsze wrażenie... no i Potter zna już wszystko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no i okazuje się, że Jerome nie jest taki jakie jego pierwsze wrażenie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza