niedziela, 27 grudnia 2015

32. Uraz z dzieciństwa

Cześć wszystkim!
Na początek chciałabym złożyć wam spóźnione życzenia Wesołych, Potterowskich Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! :D


Mam nadzieję, że rozdział was zadziwi i że kompletnie takiego zwrotu akcji się nie spodziewacie :D
A teraz zapraszam do czytania :D
Zbetowane przez carmendraconi :*


^^^
- Nie chcę, nie chcę, puść!
- Zamknij się, gówniarzu! Nie obchodzi mnie, co chcesz! Dawaj to!
- Nie... P-proszę... Nie chcę... Auu!!!
Harry obudził się gwałtownie, tak jak przez ostatnie parę dni. Jego sny stawały się coraz wyraźniejsze, ale nadal nie był w stanie zapamiętać ich na dłużej niż kilka sekund. Tego dnia jednak przez dobre paręnaście minut w jego głowie odbijał się pełen bólu krzyk. Ale czyj to był krzyk, nie potrafił powiedzieć. W końcu, gdy sen całkowicie zniknął spod jego powiek, Harry uniósł się do siadu i przetarł zaspane oczy. Uśmiechnął się lekko, gdy uświadomił sobie, że dzisiaj jest Wigilia. W pierwszej chwili chciał wyskoczyć z łóżka i rzucić się na posłania Jamesa i Syriusza, by obudzić ich, nie zważając na konsekwencje, ale nie zdążył, bo to Łapa pierwszy wykonał jego zamiar i przebiegł przez pokój z szerokim uśmiechem, po czym padł na jego łóżko.
- Hej! – zawołał oburzony Harry, gdy Black wślizgnął się pod przykrycie i z zadowoloną miną położył głowę na poduszce.
- Hej – zamruczał Syriusz, a jego oczy rozbłysły rozbawieniem. Willow z uśmiechem przyjął fakt, że przyjaciel, bo Łapa był jego przyjacielem, nie zadręcza się tym, co się stało między nimi i zachowuje tak, jak na poważnego rozrabiakę przystało.
- Co robisz w moim łóżku? – parsknął Harry, ale nie pohamował rozbawienia w swoim pytaniu.
- Hymm... Masz tu tak cieplutko – przymknął oczy Black. Nagle wyciągnął ramiona i przytulił Harry’ego jak pluszowego misia. – Zdecydowanie ciepluteńko.
Willow zachichotał, gdy oddech Łapy połaskotał jego ucho. W następnej chwili jednak parsknął, gdy Syriusz połaskotał go na próbę w bok. Harry miał okropne łaskotki, ale nie miał najmniejszego zamiaru pokazywać tego chłopakowi, bo wiedział, że Black to wykorzysta przeciwko niemu. Spróbował stłumić szaleńczy chichot, ale niestety nie był w stanie. Parsknął głośnym śmiechem i zaczął się wyrywać z uścisku Syriusza.
- Ha! Tu cię mam! – zawołał rozbawiony Łapa. – I co teraz zrobisz?
- P-puść! Łaaahahapooo! – wykrzyknął Harry, ale usłyszał, że Black tylko się śmieje.
- Tylko nie torturuj go za długo – odezwał się niespodziewanie James, a w jego głosie dało się słyszeć lekką naganę. Widocznie go obudzili.
- Jiiiiim!!! Weź go! – błagał Willow.
- Wybacz, dzieciaku. Też mam łaskotki i nie chcę się dostać w jego łaskę... lub niełaskę – parskną James. – Jakby co, to jestem w łazience – poinformował ich i zostawił Harry’ego na pastwę Blacka.
- I co? Zostawił cię, nikczemny – zamruczał Łapa i zacisnął dłonie na bokach blondyna dając mu na chwilę odpocząć. – Ja bym się obraził.
- Zaraz obrażę się na ciebie – fuknął Harry i spojrzał w roześmiane oczy starszego chłopaka. – Puść mnie Łapo!
- Czemu? – jęknął Syriusz robiąc minę zbitego psa, ale to nie zadziałało na Willowa. Chłopak odsunął się od przyszłego ojca chrzestnego i spojrzał na niego z urazą. Ramiona Blacka opadły jakby świat nagle przestał mieć dla chłopaka sens. Wyglądał tak, jakby zaraz miał zamiar się rozpłakać.
- Nie lubię cię – jęknął Harry czując, że nie jest w stanie znieść tego wzroku. Przysunął się do chłopaka i oparł głowę o jego ramię. – Nie łaskocz, proszę.
- Dlaczego? Lubię, gdy się śmiejesz – stwierdził Black, ale tylko objął chłopca.
- A ty masz łaskotki, Łapo? – spytał z ciekawością Harry i niewinnie położył ręce na bokach przyszłego chrzestnego.
- Być może. Ale jeśli wykorzystasz tą wiedzę w praktyce, obiecuję, że nie będziesz w stanie wstać z łóżka o własnych siłach.
- To groźba? – Harry stłumił chichot.
- Nie. Ostrzeżenie – szepnął Black, a jego ton utwierdził Willowa w przekonaniu, że nie powinien próbować łaskotać przyjaciela. Wtulił się za to w jego ramię czując przyjemne ciepło w sercu. Usłyszał, że Syriusz wciąga głęboko powietrze i w następnej chwili chichocze cicho.
- Masz taki... dziecięcy zapach – stwierdził czarnowłosy, a Harry spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Jaki?
- Dziecięcy. Tak mi się zdaje.
Harry parsknął i pokręcił głową.
- Nie jestem dzieckiem.
- Cóż...
- NIC nie mów – warknął z naciskiem Harry i zerknął na chrzestnego z urazą. – Nie jestem dzieckiem.
- Jasne...
Słysząc ten ton mówiący: „przyznam ci rację, dla własnego bezpieczeństwa”, tylko pokręcił głową.
- Przypomnij mi, Łapo, dlaczego ja się z tobą zadaję?
- Bo jestem fantastyczny, niesamowity i nie możesz mi się oprzeć?
- Nie, to nie to – stwierdził Harry w zamyśleniu.
- Może to kwestia tego, że przyjemnie jest się przyjaźnić z kimś o mniejszej inteligencji? – rozległ się głos Lupina. Harry zerknął na niego. Remus leżał zawinięty w kołdrę i patrzył na nich łagodnym, choć rozbawionym wzrokiem.
- Tak, to chyba to – pokiwał głową Harry i zaraz przytulił się do Blacka, żeby jakoś go udobruchać. Chłopak westchnął ciężko.
- Życie z wami jest takie trudne, więc lepiej nie myśleć za wiele, by nie dojść do jakiś nieprzyjemnych wniosków – stwierdził Łapa i pokręcił głową z wyrazem zadumy. – Życie jest tak skomplikowane.
- Jest – zgodził się Harry i zerknął na Lupina. – A właściwie, Remi, nie powiedziałeś nam, dlaczego przyjechałeś tak szybko.
- Cóż, ojciec stwierdził, że lepiej będzie jak spędzę ferie świąteczne z wami, bo mama się rozchorowała. Nie chciał, bym się od niej zaraził, czy coś.
- Co jest twojej mamie? – zaniepokoił się Harry.
- Nie wiem. Ojciec nie chciał powiedzieć. Powiedział tylko, że lepiej będzie jak wyjadę do was.
- Przykro mi, Remi.
- W porządku. Uwielbiam spędzać z tymi przygłupami święta. Zawsze jest coś do roboty.
- Przygłupami...? – wymamrotał Syriusz, ale został zignorowany.
- Poza tym i tak bym do was dotarł, więc parę dni różnicy to nic takiego.
- No, chyba że chodzi o Goldenkingów – parsknął Łapa i wszyscy jak na komendę się skrzywili. – Marzę o tym, by już wyjechali. Jerome doprowadza mnie do szału tymi spojrzeniami typu: „zbliż się do mnie na krok, a utnę ci jajca”.
- Syriusz! – oburzył się Remus z lekkim rumieńcem  na twarzy.
- No co? Kiedy on tak na mnie patrzy! Swoją drogą dlatego się do niego nie zbliżam – stwierdził Black i zachichotał widząc dwie zarumienione twarze. – Naprawdę? Słowo „jajca”, aż tak was zawstydza?
- Daruj im, Syri, ich niedoświadczenie – powiedział James wychodząc z łazienki. – Dobrze, że nie powiedziałeś...
- James! Zamilknij z łaski swojej –warknął Lupin i pokręcił głową. – Black, do łazienki, ale już!
- Ale...!
- JUŻ!
- Nie bij, wytłumacz – jęknął cierpiętniczo Syriusz, ale posłusznie ruszył się umyć.
Reszta spojrzała po sobie, a na ich twarze wpłynęły szerokie uśmiechy. Tego dnia nikt i nic im nie zepsuje... no, prawie...
                                                                                      ***
Po obfitym śniadaniu wszyscy zajęli się swoimi sprawami. James, Syriusz i Remus siedzieli w salonie przed kominkiem i zdawali się coś knuć. Być może planowali zmusić go do pokazania im magii żywiołów, bo gdy wcześniej go o to prosili powiedział, że nie, póki Goldenkingowie i Kaspar nie pojadą. Harry miał dość kłopotów i nie chciał robić sobie kolejnych wrogów, co niechybnie by się stało, sądząc po reakcji Kaspara. Willow wiedział, że chłopak musiał gdzieś zobaczyć jak używa magii żywiołów i teraz stara się udowodnić  Potterom, że Harry jest niebezpieczny z powodu swojej umiejętności.
Harry stwierdził, że oddali się jak najbardziej od chłopaków i ruszył na piętro do pokoju po książkę, którą wypożyczył przed świętami. Miał nadzieję nauczyć się kilku ciekawych zaklęć, bo Would obiecał, że po przerwie świątecznej postara się dołączyć do zajęć więcej pojedynków. Sądząc po tym, że bez większego problemu pokonał Snape’a, Harry sądził, że niewiele osób będzie chciało się z nim zmierzyć, choć równie dobrze mogło być wręcz przeciwnie. W każdym bądź razie wolał się zabezpieczyć.
Wpadł do pokoju Jamesa i wyszperał z kufra książkę. Nagle drzwi trzasnęły cicho, a klucz w zamku został przekręcony. Harry odwrócił się szybko i spojrzał ze zdumieniem na wściekłego Kaspara.
- Czego chcesz? – szepnął wkładając dłoń do kieszeni z różdżką. – Dlaczego ci tak bardzo zależy, by Potterowie mnie znienawidzili?
- Bo jesteś jednym z nich – syknął chłopak i zbliżył się powoli.
- Jak się dowiedziałeś? Skąd wiesz, co potrafię?
- Widziałem cię. Jak niosłeś swój kufer na piętro pierwszego dnia. Widziałem, jak używasz tej cholernej magii – warknął Agares.
- Dlaczego tak bardzo mnie z tego powodu nienawidzisz? Nic ci przecież nie zrobiłem! – wykrzyknął Harry i wycofał się pod ścianą pod wpływem pełnego furii wzroku starszego chłopaka.
- Ty nie. Ale inni podobni tobie, tak!
- Czemu obarczasz mnie winą za coś, co zrobił ktoś inny?!
- Bo jesteś taki sam jak on! Też uważasz się za lepszego, bo potrafisz coś więcej! Ciotka opowiadała, że uratowałeś dziewczynę Jamesa z pożaru. Wszyscy inni grzecznie czekali, tak jak im kazano, tylko ty, wielki królewicz, pomyślałeś, że ciebie zakaz nie dotyczy!
- Skoro mogłem coś zrobić, to dlaczego miałbym... – zaczął Harry, ale przerwał i pokręcił głową. – Nie uważam się za lepszego tylko z powodu magii żywiołów. W ogóle nie uważam się za lepszego. To, że potrafię władać żywiołami... Dostałem tą umiejętność. Nie musiałem się bardzo starać, by się pojawiła. Podziwiam ludzi, którzy doszli do czegoś o własnych siłach i absolutnie nie uważam się za...
- Zamknij się! – wrzasnął Kaspar i złapał go za ramiona. Książka upadła na podłogę. – Jesteś jednym z nich. Jesteś taki sam jak gnój, który zabił mojego ojca!
Harry spojrzał na Agaresa w szoku.
- Nie wiedziałem, że twój ojciec...
- Nie, nie wiedziałeś. Ale gówno mnie to obchodzi. Zapłacisz za to, co zrobił tamten. Będziesz cierpiał tak samo jak ja, gdy patrzyłem, jak mój ojciec nie może złapać oddechu. Też będziesz krzyczał, błagał.
- Zabijesz mnie? – spytał cicho Harry. – Na dole są rodzice Jamesa. Przybiegną mi zaraz na pomoc.
- Nie tobie – parsknął Kaspar. – Zmusiłeś mnie do ostateczności, gdy wybudziłeś Blacka bez magii żywiołów. Pozwolisz, że teraz też się nim posłużę?
- Ani się waż go dotknąć – syknął Harry, gdy nagle poczuł, że coś zaciska się wokół jego nadgarstka. Zrobiło mu się słabo. Z jękiem osunął się na podłogę i zamrugał szybko starając się pozbyć mroczków sprzed oczu. – Co... Co to, do diabła?
- To magiczne kajdanki – odparł Kaspar z pogardą. – Niestety nie starczyło mi na takie, które zatrzymują magię póki się ich nie zdejmie, więc mamy tylko jakieś piętnaście do trzydziestu minut.
- Co chcesz zrobić? – wyszeptał Harry nie będąc w stanie się podnieść z podłogi.
- Zaczekaj chwilkę a zobaczysz – powiedział starszy chłopak i wyszedł na chwilę z pokoju. Wrócił chwilę później, a za nim wszedł Syriusz. Oczy Blacka rozszerzyły się ze zdumienia, gdy chłopak zobaczył leżącego Willowa. Odwrócił się natychmiast do Agaresa, ale ten już zdążył wyciągnąć różdżkę i wycelować ją w niego.
- A teraz patrz, Willow – syknął Kaspar i rzucił jakieś zaklęcie na Łapę. Syriusz zachłysnął się powietrzem i uniósł ręce do gardła nie będąc w stanie złapać oddechu. Po paru sekundach opadł na podłogę, a jego twarz najpierw poczerwieniała, a później posiniała. Harry z przerażeniem patrzył jak jego ojciec chrzestny walczy o choć jeden oddech. Poczuł łzy na policzkach.
- Przestań! Zabijesz go! – krzyknął na Agaresa, ale ten tylko posłał mu pogardliwe spojrzenie. Jego oczy się zmieniły. Nie wyglądał jak ten uprzejmy chłopak, którego Harry poznał pierwszego dnia. Wyglądał jak szaleniec.
- Może właśnie na tym mi zależy? – syknął chłopak, ale zdjął zaklęcie. Syriusz opadł na podłogę nieprzytomny.
Willow uniósł załzawione spojrzenie na Kaspara, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo do pokoju wszedł Jerome. Na twarzy Agaresa pojawił się wstrętny uśmiech.
- Są twoi – powiedział tylko i wyszedł.
Jerome odwrócił się do Willowa z chłodem w oczach i powoli ruszył w jego stronę. Harry zacisnął powieki i stłumił szloch. Nagle poczuł, że bransoleta zostaje zdjęta z jego nadgarstka. Spojrzał zdumiony w górę i ku swojemu zdumieniu zobaczył, że oczy Goldenkinga patrzą na niego zadziwiająco łagodnie.
- Jak się czujesz?
- Ja... – Harry zająkał się i zarumienił lekko. – Dziękuję. Nie najgorzej.
- Co z nim?
Willow natychmiast przysunął się do Syriusza i sprawdził jego oddech. Odetchnął z ulgą słysząc, że przyjaciel żyje. Delikatnie dotknął jego ramienia starając się go obudzić.
- Co się stało? – wyszeptał Jerome nie spuszczając z niego wzroku.
- Kaspar chciał go udusić, żeby ukarać mnie za coś, czego nie zrobiłem.
- Rozmawiał wczoraj ze mną – mruknął Jerome i oparł się o ścianę patrząc na Harry’ego w zamyśleniu. – Pytał, czy chciałbym odegrać się na tobie i Blacku. Zastanawiałem się, o co mu w ogóle chodzi. Kaspar nie robi nic bezinteresownie. Gdy powiedziałem mu, że z chęcią poinformował mnie, że dzisiaj będę mógł zrobić z wami co zechcę.
- Dlaczego... Dlaczego myślał, że będziesz chciał zrobić mi krzywdę?
- Bo jestem dobrym aktorem – parsknął chłopak, a jego chłodne oczy rozbłysły. – Tyle razy pokazywałem wszystkim, że nienawidzę gejów, że w to uwierzyli. I o to chodziło.
- Czekaj. Chcesz powiedzieć, że...
- Nic nie mam do gejów. Matka ma. Parę lat temu, jak miałem może z trzynaście, złapała mnie i pewnego chłopaka na całowaniu się. Powiedziałem wtedy, że tego nie chciałem i on mnie zmusił. Żeby potwierdzić to, że nie jestem gejem zacząłem się do nich odnosić z chłodem i pogardą. Matka uwierzyła.
- Czyli chcesz powiedzieć, że nie masz nic do Syriusza i mni... – przerwał rumieniąc się.
- Nie. Poza tym Black jest bi z przewagą na dziewczyny, z tego co mi wiadomo. Musiałem po prostu udawać, że mi to bardzo przeszkadza.
- Ja... Nie wiem, co powiedzieć. To takie...
- Dziwne? – podsunął mu Jerome.
- Chore! Jeden kuzyn Jamesa chce sprawić, bym cierpiał, a drugi okazuje się nie być taki, jak się wydaje. To... Um...
- Już w porządku. Powinieneś pogadać z Potterami. Nie może to ujść Kasparowi na sucho.
- Kiedy ja nie wiem, co im powiedzieć. Przepraszam państwa, ale Kaspar próbował zabić na moich oczach Syriusza, mnie zaobrączkował jakąś dziwną bransoletą, a Jeromowi kazał się nad nami poznęcać – sarknął cicho i westchnął. – To głupio brzmi.
- Nie. To brzmi jak coś, za co można wsadzić do Azkabanu – usłyszał Harry za sobą. Odwrócił się gwałtownie i ze zdumieniem stwierdził, że w drzwiach stoi pan Potter. – I to na dość długo. No, chyba że najpierw Wizengamot postanowi wsadzić delikwenta do oddziału zamkniętego w św. Mungu.
- Długo pan tam stoi? – spytał cicho Jerome.
- Wystarczająco. Ale nie martw się. Umiem dochować sekretu – uśmiechnął się mężczyzna. Charles podszedł do nieprzytomnego Syriusza i machnięciem różdżki obudził go. Chłopak jęknął cicho i rozejrzał się lekko oszołomiony.
- C-co się...?
- Już w porządku, Syriuszu – powiedział kojąco pan Potter. Chwycił chłopaka i pociągnął w górę, po czym położył na jego łóżku. – Śpij.
- Ale...
- Postaraj się zasnąć. Ja i chłopaki wszystko wyjaśnimy.
                                                                                  ***
- NIE! ANI SŁOWA WIĘCEJ! JAK MOGŁEŚ... JEST MI TAK STRASZNIE ZA CIEBIE WSTYD!
Harry skulił się lekko. Miał już dość słuchania jak pani Agares wrzeszczy na syna. Podciągnął nogi pod brodę, ale natychmiast stwierdził, że był to zły pomysł. Przyciągnął tylko spojrzenia dorosłych. Westchnął i odwrócił wzrok wlepiając spojrzenie w iskrzące drewno w kominku. Siedzący obok niego na kanapie James z lekką niepewnością objął go ramieniem.
- Wszystko ok?
- Tak, James. Naprawdę – dodał widząc wzrok chłopaka. – Jestem tylko trochę zmęczony.
- To idź do łóżka.
                                                                                  ***
- Proszę... Choć słówko... Proszę, powiedz choć jedno słowo... Słoneczko moje... Błagam... Tylko jedno... Powiedz, jak mam na imię... Przecież wiesz... Powiedz to... Błagam...
^^^
Pamiętajcie, że komentarze wspomagają wenę!!!

10 komentarzy:

  1. Świetny jak zwykle!!! Także życze Ci ( z opuźnieniem) Wesołych Świąt i Szęśliwego Nowego Roku :) A przede wszystkim weny i chęci :* czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jak zwykle!!! Także życze Ci ( z opuźnieniem) Wesołych Świąt i Szęśliwego Nowego Roku :) A przede wszystkim weny i chęci :* czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam jedno słowo na ten rozdział..WOW!!! Najwidoczniej nie jestem tak dobrym detektyw jak zakladalam i źle oceniam Łapę, no zdarza się. Rozdział dość interesujący...tylko te ostatnie słowa mnie wyprowadzają z toru poprawnej redukcji tekstu.
    No cóż życzę mnóstwa ceny, tysiacpiecset sto dziewięcsetny pomysłów na sekundę i multum czasu!!!
    Z poważaniem Kaiko
    P.S: Wiem że spóźnione no ale...ŻYCZĘ WESOŁYCH ŚWIAT!!! :D
    Tak trochę bardzo spóźnione...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dedukcji*
      Weny* zamiast ceny
      Głupia autokorekta w telefonie, więcej szkody niż pożytku.
      Z poważaniem Kaiko

      Usuń
  4. Poproszę dokładkę, najlepiej z jakąś nutką romansu, może jeszcze jakiś zwrot akcji? Cokolwiek, byle więcej.
    Weny, weny i jeszcze raz weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy nie chciałabyś spróbwać swoich sił w pisaniu na PBF?
    To tylko moja mała propozycja, w razie pytań zostawiam namiar na siebie w postaci gadu i link do forum. :)
    gg 8660039
    http://magiclullaby.forumpl.net/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    no, no pan Potter dowiedział się wszystkiego, Jerome tak naprawdę nie jest taki jak pierwsze wrażenie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    o takJerome nie jest taki jak to jego pierwsze wrażenie... no i Potter zna już wszystko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,
    wspaniale, no i okazuje się, że Jerome nie jest taki jakie jego pierwsze wrażenie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń