Rozdział jest trochę wcześniej niż ostatni, jestem z tego dumna :)
Większość prosiła o opisanie szlabanu Harry'ego, czego nie miałam w planie, ale za to zmieniłam odrobinę miejsce akcji itp, i jakoś to wyszło.
Mirabella - nie jestem pewna co do Remiego i Syriusza, czy w ogóle myśleć nad ich drugimi połówkami, dlatego nie jestem w stanie ci odpowiedzieć na pytanie.
Fajtłapcia - byłam pewna, że mało kto zauważy ten szczególik, nie mówiąc już o tym, że o nim wspomni. To też wyjaśni się... za jakiś czas ;)
Ranitakk - cieszę się, że nowe osoby znajdują mojego bloga :) dzięki za komenta ^^
Uwaga! Sceny +18 (ale kogo to obchodzi ;))
Zbetowane przez carmendraconi
Zapraszam do czytania i nie zapominajcie skomentować :D
^^^
Listopad minął zdumiewająco szybko i nim uczniowie Hogwartu się obejrzeli, nastąpił grudzień, a z nim... śnieg.
Była to sobota. Harry obudził się dość wcześnie biorąc
pod uwagę fakt, że wczoraj do późna siedział odrabiając lekcje z transmutacji.
Wcześniej nie mógł, bo przez wygłupy chłopaków znowu wplątał się w szlaban.
Przeklęci Huncwoci.
Pierwszym po obudzeniu, co go zdziwiło to fakt, że w
przeciwieństwie do poprzednich kilku dni, na dworze było zadziwiająco jasno.
Harry rozsunął zasłony swojego łóżka i wstał, krzywiąc się lekko, gdy jego bose
stopy dotknęły lodowatej podłogi. Podszedł do okna i wyjrzał przez nie.
Natychmiast powstrzymał głośny pisk. Błonia były całkiem białe. W nocy musiało
spaść koło pół metra śniegu. Teraz świeciło ostre słońce, ale Harry stwierdził,
że na pewno nie daje ono ciepła.
Z radosnym śmiechem rzucił się do łóżka Blacka odsuwając
gwałtownie bordowe kotary.
- Syri! Śnieg! Słyszysz?! Spadł śnieg! – wykrzyknął rzucając
się na owiniętego w kołdrę chłopaka. Łapa tylko jęknął i odwrócił się do niego
tyłem. Harry dał mu na moment spokój i teraz zrobił nalot na wyrko Jamesa.
- Jim! Wstawaj! Śnieg! Będziesz mógł wypudrować Lily! –
zaśmiał się ściągając kołdrę z głowy Pottera.
- Wypudrować...? – wymamrotał niewyraźnie Rogacz unosząc
głowę.
- Tak! Wstawaj! Remi! Śnieg spadł!
Lupin odsłonił kotary i spojrzał na Willowa z
rozbawieniem.
- Uważaj, żeby to ciebie nie wypudrowali za tak wczesną
pobudkę – wyszczerzył się kręcąc głową. Po chwili wstał i zniknął w łazience.
Harry zmarszczył lekko nosek, niezadowolony z rozumowania
Lunatyka. Fakt, mógł poczekać aż Huncwoci sami się obudzą, ale... no, śnieg
spadł, przecież!
Zsunął się z łóżka Jamesa i ponownie wskoczył na posłanie
Blacka. Łapa znowu drzemał. Harry wyciągnął mu poduszkę z pod głowy i zrzucił
ją na ziemię. Syriusz jęknął w proteście i chwycił mocno kołdrę zwlekając ją na
ziemię.
- Odczep się, Harry, bo wylądujesz na podłodze –
wymamrotał Black owijając się w pościel i starając się znowu zasnąć.
- Nie. Budź się, Syri. Bo pomyślę, że mnie już nie lubisz
– jęknął Willow i przytulił się do przyszłego ojca chrzestnego. Ten westchnął
cierpiętniczo, ale w końcu podniósł się do siadu.
- Zrobię z ciebie bałwana, gdy tylko wyjdziemy na błonia
– ostrzegł Syriusz patrząc na Harry’ego w błyskiem w oku. Jednak jego długie,
rozczochrane włosy i zarumienione od snu policzki sprawiły tylko, że Willow
uśmiechnął się szeroko. W takim stanie Black absolutnie nie był straszny.
***
Wpadli w piątkę do Wielkiej Sali robiąc spory raban.
Peter od razu rzucił się na jedzenie, Lupin powoli nalał sobie herbaty, a James
i Syriusz klapnęli po obu stronach Willowa wyglądając jakby ktoś zmusił ich
torturami do wstania. Zabrali się niemrawo za kanapki. Harry wyszczerzył się do
nich i nalał im soku dyniowego do pucharów. Spojrzeli na niego półprzytomnie,
ale po chwili uśmiechnęli się do niego i upili parę łyków.
Powoli Wielka Sala wypełniła się całkowicie, a
podekscytowani uczniowie zerkali na okna. James i Syriusz ożywili się dopiero,
gdy podeszła do nich Lily z dwiema koleżankami z dormitorium.
- Hej – uśmiechnął się Potter do rudowłosej, a ona
odpowiedziała tym samym i pochyliła się całując go w policzek. Dość sporo się
między nimi zmieniło od czasu Nocy Duchów. Dziewczyna usiadła obok niego i
wzięła się za jedzenie.
- Więc... Idziemy na błonia? – wyszczerzył się James
patrząc na gryfonkę z błyskiem w oku.
- O nie! Mowy nie ma! Nie chcę wrócić do zamku cała mokra
– odparła, ale szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Oj no, chodźmy! Musimy ukarać Harry’ego za obudzenie
nas w środku nocy.
- W środku nocy? – zdumiała się.
- No, o siódmej rano. I to w sobotę! – oburzył się, a
Syriusz pokiwał głową na znak, że się z nim zgadza.
- Zginiesz marnie, Harruś, za tą brutalną pobudkę –
zamruczał złowieszczo Black. Willow przełknął głośno ślinę i odsunął się od
chłopaka robiąc najbardziej niewinną minę, jaką był w stanie.
- Nie bądź zły, Syri – powiedział cichutko i uśmiechnął
się słodko. Black parsknął cicho, ale coś w jego spojrzeniu złagodniało.
- I tak się doigrasz – wymamrotał.
Harry westchnął wiedząc, że nie da rady Jamesowi i
Syriuszowi, gdy ci połączą siły. Rozejrzał się dyskretnie po Wielkiej Sali
szukając pomocy. Sądząc po uśmieszku Lily, ona odpadała, Snape’a nigdzie nie
było widać, a Remus i Peter prawdopodobnie dołączą do Rogacza i Łapy. W końcu
zdeterminowany zerknął na stół prezydialny. Jego oczy błysnęły. Lucas nie odmówi
mu dodatkowej lekcji, szczególnie, że jest sobota. Zaczął się podnosić z
nadzieją, że Huncwoci tego nie zauważą, ale się przeliczył. Natychmiast został
pociągnięty przez Jamesa i Syriusza z powrotem na siedzenie.
- A dokąd to? – zamruczał Black obejmują chłopaka w niby
czułym geście, który przez kogoś postronnego mógłby zostać odebrany jako objaw
troski.
- Właśnie. Czyżbyś próbował nam uciec? – spytał złośliwie
Rogacz kładąc mu dłoń na głowie, delikatnie acz stanowczo.
- Poczekaj chwilę na nas – wyszczerzył się Łapa. – Zjemy
i pójdziemy.
- Ale...
- Cii – szepnął okularnik. – Nie bądź taki niecierpliwy.
- Jim, Syri, proszę was...
- Sza! – wyszczerzyli się do niego i odwrócili się do
jedzenia jednak dalej dyskretnie pilnowali, by nie zwiał.
Harry westchnął cierpiętniczo i zerknął ostatni raz na
Woulda. W tym momencie nauczyciel uniósł wzrok i ich spojrzenia się spotkały.
Willow posłał mu zrozpaczone, pełne błagania o pomoc spojrzenie. Mężczyzna
zamrugał zdezorientowany. Przechylił lekko głowę w prawo pytającym gestem.
„Pomocy” jęknął chłopak, bezgłośnie poruszając ustami. Wskazał dyskretnie na
Jamesa i Syriusza, a Would skinął głową dając znak, że rozumie. Powoli zaczął
wstawać, gdy zatrzymał go Dumbledore pytając o coś.
- To idziemy – wyszczerzył się James podnosząc się z
miejsca razem z resztą chłopaków i Lily.
- Trzeba się ubrać – zaoponowała nagle Evans. – Na
zewnątrz jest zimno, a przecież nie chcecie być chorzy, prawda?
- Taa – mruknął Rogacz, ale uśmiechnął się do niej.
Wyszli z Wielkiej Sali nie zważając na błagalne protesty Willowa.
***
- Syri, błagam cię, puść... Nie chcę...
Stęknął, gdy został lekko podrzucony przez Blacka
kościste ramię czarnowłosego wbiło mu się w brzuch. Ani trochę nie podobała mu
się ta sytuacja. Gdy tylko ubrał się w cieplejsze ciuchy Syriusz przerzucił go
sobie przez ramię i ruszył przez szkolne korytarze na błonia, a reszta
Huncwotów (oprócz Petera, który miał jakieś spotkanie) i Lily podążyli za nim
chichocząc cicho. Żaden na razie nie pomyślał, że może jego marudzenie nie jest
zwykłym droczeniem się, a autentyczną niechęcią. Trochę obawiał się, co wymyślą
chłopaki, gdy już znajdą się na zewnątrz.
Błonia były całkiem białe. Harry pomyślał, że w nocy
musiała być niezła śnieżyca, by tyle napadało. Syriusz ruszył sprężystym
krokiem w stronę jeziora i ulubionego drzewa Huncwotów. Młodszemu chłopakowi
wcale się to nie podobało. Nie chciał wpaść do lodowatej wody, gdy chłopcy się
zapomną i zaszaleją. Spojrzał błagalnie na Lily idącą za Syriuszem i obok
Jamesa, ale nie zwracała na niego uwagi rozmawiając z nim entuzjastycznie.
Jęknął cicho czując się tak strasznie bezbronny. Nie cierpiał tego uczucia.
Sapnął, gdy nagle Black podrzucił go w powietrze i... nie
złapał. Harry wylądował tyłkiem w puszystym śniegu. Całe szczęście, że nie był
ubity, bo upadek nie byłby tak przyjemny. Podniósł zraniony wzrok na Łapę, ale
ten uśmiechnął się złośliwie, kompletnie nie przejmując się oburzonym chłopcem.
Czarnowłosy schylił się i chwycił w dłonie garść śniegu. Spojrzał na Willowa
zadziornie.
- Nadchodzi czas zemsty – roześmiał się naśladując śmiech
szaleńca. James też nabrał w ręce śniegu. Zbliżyli się do młodszego chłopca i
już mieli natrzeć go białym puchem, gdy w ich stronę poleciały śnieżne kulki.
Jęknęli i zasłonili twarze. Śnieżki wyleciały zza drzew, a wraz z nimi słychać
było rozbawione śmiechy.
- Kto to? – krzyknął oburzony James ścierając puch z
twarzy. – Pokażcie się!
Trójka ślizgonów wychyliła się zza drzewa patrząc na
gryfonów szyderczo.
- Co jest, Potter? Nie podobało się? – parsknął Avery, a
Nott zachichotał złośliwie.
- Spadajcie stąd, bo...
- Bo co? – przerwał Jamesowi trzeci chłopak. Na jego
przystojnej twarzy pojawił się wstrętny uśmiech, który sprawił, że jego oczy
błysnęły czymś brutalnym.
- Odwal się, braciszku, chyba że chcesz dostać wciry –
syknął Syriusz. Jego ciało napięło się całe gotowe do ataku lub obrony. Harry
doskonale pamiętał jak w przeszłości... przyszłości Black mówił, że jego brat
służył Voldemortowi. Podniósł się nie czując się bezpiecznie na ziemi, a poza
tym zaczął mu odmarzać tyłek. Zauważył, że Nott trzyma ręce za plecami, co
wzbudziło jego nieufność. Nim zdążył pokazać ten fakt Huncwotom, w jego stronę
poleciała śnieżka. Instynktownie uniósł ręce chcąc się bronić. Kulka zatrzymała
się parę centymetrów od niego unosząc się powoli w powietrzu. No tak. Przecież
śnieg to woda, tylko w innej postaci.
Spojrzał na ślizgonów z delikatnym, acz wrednym
uśmieszkiem.
- Dalej chcecie walczyć? – spytał.
Nott zacisnął wargi, ale w jego oczach błysnęła chęć
zgnębienia Huncwotów.
- Mamy nad wami przewagę – parsknął Avery. – Nie macie
szans.
- Przewagę? – zachichotał Syriusz. – Nas jest piątka, a
was trójka. To nazywacie przewagą?
Uśmiechy na twarzach ślizgonów nie wróżyły nic dobrego.
Harry, wiedziony instynktem, odwrócił się w stronę szkoły. W ich stronę
zmierzali kolejni czterej ślizgoni, a po ich minach było widać, że nie mają
dobrych zamiarów. Willow znowu spojrzał na Avery’ego i Notta.
- Co was da zaatakowanie nas? Znowu wam się oberwie.
- Da nam satysfakcję, Willow – syknął Avery. – Z
przyjemnością zobaczę przerażenie na twojej twarzy.
- Nie doczekasz się tego.
- Zobaczymy – zaśmiał się i skinął na uczniów Slitherinu.
W stronę gryfonów poleciały mocno ubite śnieżki. James chwycił Lily w objęcia,
by ją osłonić, Syriusz rzucił się na ziemię, a Remus zasłonił głowę. Harry za
to uniósł ręce i kulki zatrzymały się w powietrzu drgając lekko. Spojrzał
całkiem niebieskimi, w tym momencie, oczami na ślizgonów rzucając im wzrokiem
wyzwanie.
- Macie szansę jeszcze uciec – stwierdził złowieszczo.
Ale ci tylko nabrali więcej śniegu w ręce. Harry parsknął widząc tę głupotę.
Czy oni nie potrafili dostrzec, że śnieg nie robił na nim najmniejszego
wrażenia. Zatrzymał kolejną falę śnieżek parę centymetrów od przyjaciół i
zamachnął się ręką jakby rzucał czymś niewidzialnym. Kulki pofrunęły w stronę
ślizgonów. Sądząc po jękach za niedługo na ciałach jego przeciwników pojawią
się spore siniaki. Widząc jednak, że to tylko rozzłościło atakujących Harry
machnął ręką na przyjaciół.
- Chodźcie bliżej! – krzyknął, a gdy wykonali polecenie
uniósł ręce nad głowę. Co prawda nie był pewny, co dokładnie robić, ale działał
instynktownie, tak jak poradził mu Would. Śnieg zaczął wysuwać się spod ich
stóp i stworzył wokół nich wielkie igloo. Ściany na moment odmarzły lekko tylko
po to, by zamarznąć znowu w lodową bryłę. Harry odwrócił się do Huncwotów z
szerokim uśmiechem, który natychmiast zniknął z jego twarzy. Chłopcy patrzyli
na niego w szokiem na twarzach.
- Jim, Syri...
- Wow. Ja wiedziałem, że ty trochę umiesz i w ogóle, ale
to... Boskie, człowieku! – wykrzyknął Syriusz i rzucił się do ścian obmacując
je z zaciekawieniem. Harry zarumienił się lekko na tą pochwałę.
- Przydałoby się coś do siedzenia – stwierdził po chwili.
– Myślę, że lepiej poczekać, aż sobie pójdą, co wy na to?
- Ok – uśmiechnęła się Lily. – Mogę transmutować coś w
koce.
Harry wyjął z kieszeni starsze pióro, reszta też miała
parę niepotrzebnych rzeczy. Willow rozejrzał się. Miał do dyspozycji wszystkie
żywioły, więc pierwsze, co zrobił to zmusił śnieg do stworzenia niedużych
podwyższeń koło ścian. Wyglądały trochę jak prowizoryczne łóżka. Lily
natychmiast okryła je kocami i mogli spokojnie na nich usiąść zabezpieczeni
przed odmrożeniem tyłków. Jedno zaklęcie sprawiło, że śnieg pod nimi nie
topniał. Następnie Harry zrobił niewielki otwór u sufitu i do środka wpadło
więcej słońca.
- Trochę jest zimno – stwierdził po chwili Black owijając
się mocniej w kurtkę.
- Racja – przyznał Willow. – Spróbuję czegoś, ale nie
jestem pewny, czy mi się uda.
Ukląkł na ziemi i odgarnął udeptany lekko śnieg. Położył
dłoń na trawie i się skupił. Po chwili z podłoża wystrzeliło drzewo, które
rozłożyło gałęzie tak, by nie rozwalić igloo.
Harry odetchnął lekko i uśmiechnął się do przyjaciół.
Dotknął szorstkiej kory i nagle drzewo obumarło tak gwałtownie, jak się
pojawiło. Huncwoci natychmiast zrozumieli, co zamierza chłopiec i po chwili na
środku okrągłego, białego pomieszczenia płonął ogień. Zrobiło się odrobinę
cieplej. Dym uciekał przez otwór w suficie, a ściany ze śniegu nie topniały
dzięki magii Harry’ego. Cała piątka rozsiadła się wygodnie rozmawiając o
wszystkim i o niczym. Na razie nic im nie groziło.
***
- Albusie, czy ty to widzisz? – spytał zdumiony Would
wyglądając przez okno w gabinecie dyrektora. Na błoniach stało sporej wielkości
igloo. Tylko jedna osoba jest w stanie zrobić coś takiego.
- No, no, no – zacmokał z radością Dumbledore. – Twój
mały uczeń dość sporo już potrafi, nie sądzisz, Lucasie?
- Tak. Jest niesamowity.
- Jest – potwierdził Albus z szerokim uśmiechem. – Idź,
zobacz, co się stało.
Would skinął głową i czym prędzej wyszedł z gabinetu.
***
Lucas obszedł dookoła śnieżny budynek przyglądając się mu
z dumą. Nie sądził, że po tak krótkim treningu Harry będzie w stanie tak
wykorzystać żywioły. Widocznie nie doceniał dzieciaka. W końcu, napatrzywszy
się postanowił wyciągnąć dzieciaki ze środka, bo był pewny, że Willow nie jest
tam sam.
- Harry! Co się tu, do diabła, dzieje!? Wyłazić! Wszyscy!
W środku zapanowało lekkie zamieszanie i po chwili ściana
z lodu rozpuściła się ukazując wnętrze. Lucas przybrał surowy wyraz twarzy i
założył ręce na piersi.
- To.. – zaczął Harry, ale Syriusz mu przerwał.
- To wina ślizgonów! Zaatakowali nas! My się tylko
broniliśmy – stwierdził, myśląc, że Would chce ich ochrzanić za niedoszłą
bójkę.
- Ach, rozumiem. Wszyscy do szkoły... – powiedział, a gdy
skinęli głowami, dodał: - Harry, za mną.
Chłopak westchnął cicho. Uśmiechnął się uspokajająco do
przyjaciół i podbiegł do nauczyciela. Mężczyzna posłał mu nieodgadnione
spojrzenie i bez słowa ruszył w stronę swoich kwater.
Gdy już do nich dotarli Harry poczuł, że jego serce lekko
przyspiesza. Profesor zamknął za nim drzwi i spojrzał na niego pociemniałym
wzrokiem. Zrobiło się mu gorąco. Lucas pchnął go delikatnie na ścianę, ściągnął
z niego kurtkę i pochylił się, ale nie złączył ich ust. Harry uchylił powieki,
które nawet nie wiedział, kiedy zamknął i spojrzał na nauczyciela
pospieszająco.
- Nawet nie wiesz, jaką dumę poczułem, gdy zobaczyłem to,
co zrobiłeś – wyszeptał Would przyciskając ucznia do ściany całym ciałem.
Dłonie położył po obu stronach głowy chłopca, nie odrywając od niego
pożądliwego spojrzenia.
- Profesorze... – jęknął Willow czując coraz większe
podniecenie. Chciał, by blondyn go dotknął, zrobił cokolwiek, a nie tylko
patrzył. Jego spojrzenie musiało odzwierciedlać jego myśli, bo na twarzy Woulda
błysnęło rozbawienie. Mężczyzna pochylił się i delikatnie pocałował. Był to
raczej miękki całus, ale zadziałał na Harry’ego mocniej niż namiętny pocałunek.
Uniósł ręce i oplótł je wokół szyi Lucasa wyginając się, by być jak najbliżej
niego. Ręce mężczyzny ujęły delikatnie jego twarz, a język naparł mocniej na
jego wargi prosząc o dostęp. Willow z jękiem rozchylił usta, a Would pogłębił
pocałunek, jednak dalej było to tak delikatne jak na początku. Po paru chwilach
odsunął się i złożył ostatni całus na wargach chłopca.
- Mmm... Słodziutki – zamruczał Lucas i przesunął dłonie
z twarzy na biodra ucznia. Harry przylgnął do niego wplatając palce we włosy
blondyna. Przeczesał je delikatnie i nagle wziął w garść mocno ciągnąc.
Mężczyzna jęknął, a w jego oczach pojawił się dziki błysk. Przyparł chłopca do
ściany i oplótł swoje biodra jego nogami. Pocałował go dużo gwałtowniej niż na
początku, a jego dłonie zaczęły błądzić po drobnym ciałku szukając wszystkich
czułych punktów i drażniąc je.
-
Łóżko? – spytał mężczyzna ochrypłym głosem ściągając koszulkę z chłopca.
-
Kanapa jest bliżej – wyjęczał Harry i ponaglił nauczyciela wzrokiem. Lucas
przygryzł wargę, by powstrzymać jęk. Wsunął dłonie pod pośladki chłopca i
przeniósł go na sofę. Pochylił się nad dzieciakiem wkładając nogę między jego
uda i stykając razem ich klatki piersiowe.
Harry
zaczął błądzić dłońmi po plecach Woulda. Czuł jak mężczyzna drga, gdy jego
palce natrafiały na wrażliwe miejsca na jego ciele. Lucas przestał całować
ucznia czując, że dłużej nie wytrzyma. Odnalazł zamek od spodni Willowa i
ściągnął je szybko z niego wraz z bokserkami. Odsunął się lekko ściągając
własne spodnie nie odrywając wzroku od rozszerzonych źrenic chłopca. Gdy obaj
byli już całkiem nadzy Would przywołał małą fiolkę z lubrykantem. Zerknął ostatni raz w oczy Harry’ego szukając
zgody. Znalazł ją.
Wsunął
palec w chłopca patrząc jak ten zaczyna się wić i jęczeć. Pochylił się i nie
przestając go rozciągać zaczął drażnić delikatne sutki aż stwardniały.
Harry
czuł, że zaraz całe jego ciało spłonie. Zacisnął dłonie na barkach nauczyciela
mocno przeciągając po jego skórze paznokciami. Lucas syknął cicho i odsunął się
wysuwając z chłopca palec. Willow jęknął ze straty, ale w następnej chwili
wygiął się w łuk, gdy mężczyzna w niego wszedł. W pierwszym momencie zabolało,
ale nie przejmował się tym w ogóle. Zacisnął uda wokół bioder profesora
napierając na niego mocniej.
-
Spokojnie, dziecino, bo zrobisz sobie krzywdę – zamruczał Would i mocno chwycił
biodra ucznia. Zaczął się w nim poruszać, delikatnie i powoli, przedłużając ich
przyjemność. Po chwili jednak stała się nie do zniesienia i oboje
przyspieszyli, dotykając się, gdzie tylko mogli.
Harry
ponownie wygiął się w łuk, gdy Would ponownie trafił w to fantastyczne miejsce
w jego wnętrzu. Krzyknął i wzbierająca w nim przyjemność wybuchła. Lucas
doszedł zaraz za nim wbijając się w niego mocno i wlewając do jego wnętrza.
Opadł ciężko na ucznia, po czym owinął ramiona wokół niego, by przekręcić się z
nim na plecy. Teraz to Harry leżał na profesorze z jedną nogą przerzuconą przez
jego biodro. Chłopak przymknął zadowolony oczy i wtulił twarz w ramię
nauczyciela. Powoli zaczął przysypiać.
-
Harry – zamruczał miękko mężczyzna przeczesując dłonią włoski chłopca. – Myślę,
że wygodniej nam będzie w łóżku.
-
Uhm...
Lucas
westchnął cicho i usiadł z uczniem, sadzając go sobie na kolanach. Wstał z nim
i ruszył do sypialni. Ułożył go delikatnie na posłaniu i przytulił do swojej
klatki piersiowej, zaczynając wodzić palcami po jego boku. Chwilę później
również usnął.
***
James
drgnął, gdy drzwi do dormitorium otworzyły się cicho. Zerknął na zegarek, który
wskazywał godzinę 23:15. Chłopak uchylił bezszelestnie kotarę i spojrzał na
Willowa kierującego się do łazienki.
-
Gdzie byłeś, młody człowieku? – oburzył się teatralnie Rogacz.
Harry
odwrócił się do niego starając się ukryć rumieniec.
- U
Woulda.
-
Tak długo?
-
Ćwiczyliśmy magię żywiołów. I... i potem zasnąłem... chyba, bo to... męczące...
tak, męczące – wymamrotał blondyn, wcale się nie jąkając.
-
Ach tak. Musisz nam kiedyś pokazać, co dokładnie potrafisz.
-
Tss, ale może nie o północy – syknął zaspany Syriusz i posłał im obrażone
spojrzenie za to, że go obudzili.
Harry
spojrzał na niego przepraszająco i znowu zerknął na Jamesa.
-
Lepiej nie w Hogwarcie. Wiem, że pewnie już wszyscy wiedzą, co potrafię, ale
wolałbym się tym nie afiszować.
-
Jasne, rozumiem. Ale jak będziemy u mnie to... Zapomniałeś, prawda? – parsknął
widząc zdumioną minę chłopca.
-
Eee... O czym?
-
Rodzice przecież zapraszali cię na święta! Chyba teraz nie odmówisz?
-
Jasne, że nie. Mam do wyboru to albo spędzenie świąt samemu w Hogwarcie.
- No
tak. Przepraszam. Ciągle zapominam, że... – Rogacz przerwał zakłopotany, a
Harry uśmiechnął się lekko do niego.
-
Nie ma sprawy, Jim. Wszystko ok.
- W
każdym razie musisz z nami pojechać. Syriusz będzie, Remus przyjedzie w drugi
dzień świąt, a Lilka obiecała, że wpadnie na Sylwestra. Peter powiedział, że
nie może, bo jego mama jest chora i woli z nią spędzić całe święta, więc jego
nie będzie – posłał niczego nieświadomemu śpiącemu kumplowi oskarżające
spojrzenie. – Będzie też moja rodzinka, z tego co słyszałem.
-
Serio? – zaciekawił się Willow. Nie wiedział, że James ma jeszcze jakąś
rodzinę. To by oznaczało, że on też prawdopodobnie ma kogoś jeszcze oprócz
Dursleyów. A może w jego czasach już nie żyją.
-
Taa... Przyjedzie ciotka Andrea z kuzynem Kasparem i mój daaaaleki wuj z żoną i
Jeromem.
-
Coo? – jęknął Łapa wychylając się znowu zza kotary. – Jerome też będzie?
-
Niestety.
- Co
to za Jerome?
-
Mieszka z rodzicami w Ameryce i rzadko tu bywają, ale w tym roku mama
postanowiła ich zaprosić. Jest strasznym snobem...
- I
homofobem! – dodał rozdrażniony Syriusz.
- To
też – mruknął Jim.
- I
nie zapomnij wspomnieć, że oprócz homofobii ubiera się jak... cóż... pedał.
Harry
zmarszczył nosek, a Syriusz, który to zauważył, zachichotał.
-
Nie mam nic do gejów, bo sam jestem bi, ale te wszystkie kolorowe rurki i
apaszki na szyję – Black zadrżał z obrzydzenia. – Kto normalny się tak ubiera?
Willow
zaśmiał się na widok jego miny.
-
Nieważne. Idę się myć i spać. Jutro pogadamy.
-
Jasne. Dobranoc.
-
Branoc.
Młody
Potter uśmiechnął się i ruszył wziąć długi gorący prysznic.
^^^
KOMENTUJCIE!!! :D
Nawet sobie nie wyobrażasz jaką radość sprawiłaś mi nowym rozdziałem. Masz także pełną rację w odniesieniu do drobnych szczegółów, wychodząc z założenia że diabeł tkwi w szczegółach wyłapuję zawsze takie z pozoru drobiazgi bo to one zazwyczaj są tym co napędza akcję lub dodaje jej dreszczyku, a nie od dziś wiadomo że czasem lubię dobry dreszczyk czy to w życiu prawdziwym czy tym należącym do bohaterów o których czytam.
OdpowiedzUsuńSzalenie podoba mi się ta nieposkromiona radość jaką śnieg wzbudził w Harry'm. Jestem oczarowana tym jak bardzo jest w stanie kontrolować swoją moc Pana Żywiołów. Powtórzę też swoją wcześniejszą teorię, że Would korzysta z nieszablonowego ale jak widać skutecznego systemu nagród za osiągnięcia..., co niewątpliwie pozwala na barwniejsze opisy niż jakieś tam przyznawane punkty ;D. Co zaś tyczy się Ślizgonów, chyba nigdy się nie nauczą, że zadzieranie z Willow'em nie bardzo im wychodzi, choć podejrzewam iż akurat jego traktują raczej jako dodatek do Huncwotów niż pełnoprawnego członka tej grupy. Niesamowicie podobało mi się jak James powitał Harry'ego. "- Gdzie byłeś, młody człowieku? – oburzył się teatralnie Rogacz." to było tak niesamowite wrażenie że to jakiś kolejny element życia jaki odebrano mu wraz z śmiercią rodziców, a który przeważnie znajduje się w nastoletnim etapie życia. Ciesze się z wizji Harry'ego spędzającego święta u Potterów, w końcu to coś co mu się należy od losu :>. Czyżby jednak i tam szykowały się kolejne atrakcję??? Czy kuzynek homofobicznie nastawiony do świata nie wywoła jakiejś afery w tym wybuchowym towarzystwie??? Mm nadzieję na naprawdę pozytywne wydarzenia dla młodego, ale też szaloną nadzieję na kolejną akcję z tak uwielbianym przez mnie dreszczykiem. Widocznie sama nie wiem czego chce, ach to nie zdecydowanie... ^_^.
Podsumowując (pewnie niektórzy powiedzieliby że nareszcie) czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, życzę weny i owocnej współpracy z beta, oraz te wszystkie standardowe formułki jakie pewnie można znaleźć w rawie każdym moim komentarzu.
POWODZENIA I POZDRAWIAM
Cudowne jak zwykle, ale pozwolę sobie zadać kilka pytań...
OdpowiedzUsuńPYTANIA:
1) Czy Harry ma w ogóle zamiar informować Huncwotów, że jest z przyszłości?
2) Co planujesz zrobić z Lucasem i Harrym?
3) Łapa jest taki samotny, masz zamiar go z kimś połączyć?
4) Czy Huncwoci nauczą Harrego animagii?
Byłabym wdzięczna gdybyś przemyciła te informacje w najbiższych rozdziałach, ponieważ są to rzeczy, które mnie nurtują.
Weny, weny i jeszcze raz weny!
Ja mam jeszcze jedno pytanie do listy Riche:
OdpowiedzUsuń5) czy Harry zdradzi( np.przez przypadek) że jest wężousty?
Oh... świetny rozdział jak zwykle.Bardzo mi się podoba twoja drobiazgowość w pisaniu.Noi mam nadzieje że odpowiesz na pytania Riche, ponieważ mnie też one nurtują :P Pozdrawiam i życze weny!!!
OdpowiedzUsuńRozdział Cudowny !!!!! Zresztą jak zwykle <3 Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział pierwszego dnia gdy został dodany a dopiero dzisiaj komentuję ( taaa wiem szybka jestem ☺), już dawno bym go dodała ale zawsze coś mi przerywało. No ale dzisiaj wreszcie to napisałam. Entuzjazm Harry'ego z powodu śniegu bardzo mnie cieszy, ale jeszcze bardziej to że Harry zaczął na poważnie używać magii żywiołów. Na początku trochę denerwowało mnie że Harry był bardzo emocjonalny, ale teraz widzę że dzięki temu opowiadanie jest jeszcze lepsze. Gdy na początku przeczytałam, że nie będzie przebiegu szlabanu byłam zawiedziona ale mogę powiedzieć że świetnie go zastąpiłaś. Muszę to powiedzieć : a ja ciągle mam nadzieję że Harry będzie z Lucasem i tyle. Nie wiem czemu ale bardzo polubiłam tę parę i zawsze będę za nimi ��. A ostatnia scena była fenomenalna. James zachował się jak prawdziwy ojciec i fajnie jest przeczytać że jednak czasem potrafi zachować się jak dorosły człowiek. Bardzo zaciekawiła mnie wzmianka o Jerome. Czy Harry zdobędzie kolejnego wroga czy przyjaciela? A może będzie musiał się przed nim bronić? Ja chcę już kolejny rozdział!!! ���� Weny, weny, weny życzę
OdpowiedzUsuńJa jak zwykle ostatnio do tyłu jestem z komentowaniem, chociaż rozdział przeczytałam już w tamtym miesiącu. Niestety, jak człowiek ma masę obowiązków na głowie, to tak jest. Postanowiłam sobie jednak zrobić teraz małą przerwę i umilić sobie czas, komentując twój kolejny rozdział :) muszę więc oczywiście powiedzieć, że Harry i Huncwoci - te ich wszystkie kawały, zabawy...no to po prostu wszystko, co się pomiędzy nimi wywiązało, ta wspaniała przyjaźń, jest naprawdę bardzo...urocza, rzekłabym :) Zawsze czytam z uśmiechem te scenki i zawsze też nie mogę doczekać się zastanawiając się, jaki urywek z ich relacji nam ukażesz. Z początku zaczynając czytać twoje opowiadanie, nie byłam przekonana do fanficów, w których Harry przenosi się w czasy Huncwotów. Odkąd jednak czytać twój pomysł na ten temat, zdecydowanie przekonałam się, że można zrobić z tego tematu naprawdę fantastyczny pomysł.
OdpowiedzUsuńWciąż jednak z lekkim oporem podchodzę do tej relacji Harry'ego z Wouldem - po prostu nie mogę się jakoś w pełni do tego przekonać, niemniej jednak podsumowując, rozdział jest naprawdę czadowy i miło było znowu coś twojego przeczytać :)
K.
Hej,
OdpowiedzUsuńpobudka chłopaków boska "bo śnieg spadł", a potem zemsta na nim za tą pobudkę też rewelacyjna, nie potrzebnie się bał, przecież sam ich mógł "napudrować" panuje nad wszystkimi żywiołami... a Lucas taki dumny z niego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, ach ta pobudka :) ;) no co? "bo śnieg spadł", czy potrzeba innych wyjaśnień? a ta zemsta na nim za tą pobudkę też rewelka, ale przecież sam ich mógł "napudrować" przecież panuje nad wszystkimi żywiołami... mógł jakiś atak śnieżnych kul zorganizować czy na przykład tak silny wiatr, że porywa śnieg i tworzy z nich ludzkich bałwanów... och Lucas taki dumny z niego jest... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, poranek piękny "bo śnieg spadł", czy potrzeba coś wyjaśniać jeszcze? ale czemu sam ich nie "napudrował" przecież panuje nad wszystkimi żywiołami... mógł z nich stworzyć ludzkich bałwanów ;) no i Lucas jest taki dumny z niego ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza