W końcu po prawie miesiącu (aż tyle???) udało mi się napisać rozdział. Co prawda jest krótki i nic takiego się nie dzieje (oprócz pewnej rzeczy, która myślę, że wyjaśni pewne wątpliwości... albo zrobi ich więcej), ale liczy się fakt, że jest, prawda? ;)
Fajtłapcia - zadałaś mnóstwo pytań w poprzednim komentarzu i mam nadzieję, że ten rozdział na nie odpowie ;)
Daga - owszem rozdział miał być na Halloween, ale jakoś nie zgrało się w czasie :)
K. - Zakładka z rozdziałami była już wcześniej, ale gdzieś zniknęła ;) Już to naprawiłam.
Mirabella - kolejne scenki z udziałem Harrusia i Lucasa, ale nie ukrywam, że ich stosunki wkrótce się zmienią... ale nie powiem dokładnie w jaki sposób :D
Dziękuję carmendraconi za zbetowanie :*
^^^
W przeciwieństwie do poprzedniego momentu otaczała go całkowita ciemność. Doskonale pamiętał nagły błysk bieli, ale co było przed tym? Obraz czarnych stworów wychodzących z luster sprawił, że drgnął i spiął się mocno. A co jeśli nie miał racji i dzieciaki faktycznie widziały coś dziwnego? Co jeśli leży teraz w jakimś ciemnym miejscu i zaraz umrze? Zacisnął powieki, a jego oddech lekko przyspieszył. Powinien uspokoić się i pomyśleć racjonalnie. I stanowczo powinien otworzyć oczy. Tylko, że bał się zobaczyć, gdzie jest. Miał wrażenie, że leży na czymś miękkim, ale wokół panował chłód. Poruszył się na próbę i poczuł pod dłońmi materiał kołdry. Czyżby leżał na łóżku? Już miał otworzyć oczy, gdy coś (ktoś?) chwyciło go za ramię. Wrzasnął, a jego już i tak napięte mięśnie spięły się jeszcze bardziej. Zaczął się szarpać i dopiero po paru sekundach zdał sobie sprawę, że owe coś do niego mówi. Dosłyszał swoje imię. Jęknął cicho i znieruchomiał.
- Lucas? Słyszysz mnie, mój drogi?
- Albus? – wychrypiał i powoli uchylił powieki. Twarz
dyrektora wyrażała zaniepokojenie.
- Już dobrze? Wiesz, gdzie jesteś?
- Co się stało? – zignorował pytania. Powoli podniósł się
do siadu. Leżał w skrzydle szpitalnym na łóżku. Okazało się, że chłód, który go
ogarniał pochodził z otwartego na oścież okna. Zadrżał z zimna, a Dumbledore,
widząc to, okrył go kocem.
- Najpierw powiedz mi, jak się czujesz? – zatroskał się
dyrektor.
- W porządku. Tylko nie do końca rozumiem, co się właściwie
stało.
- Te wszystkie okropności to były iluzje. Niedaleko
łazienki stali uczniowie Slitherin'u i chyba nie poradzili sobie z kolejnym
zaklęciem, bo byli otoczeni przez jakieś koszmarne stwory.
Lucas odetchnął z ulgą.
- Czyli to faktyczne była iluzja.
- Tak. Dość mocno was przestraszyli, prawda?
- A ty byś się nie przestraszył, Albusie? Środek nocy,
ciemno jak nie powiem gdzie... Istna scena z horroru.
Albus zachichotał cicho i wstał.
- Dzieci pewnie też zaraz się obudzą. Trzeba będzie im
wytłumaczyć, co się stało. Dasz radę to zrobić?
- Tak, oczywiście – mruknął Lucas chwytając różdżkę i
zaklęciem zamykając okno. – To białe światło...?
- Zaklęcie, które rzuciłem. Być może było trochę za mocne
i chyba was trochę zamroczyło.
- Trochę? – parsknął Would. – Przez chwilę w ogóle nie
wiedziałem, co się stało!
Albus uśmiechnął się przepraszająco.
- Może faktycznie poniosło mnie – (Lucas ponownie
parsknął), - ale ważne, że wszystko w porządku.
Would uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
- Spróbuję obudzić Harry’ego. Jeśli zareaguje tak jak
ja... Wolałbym by reszta nie widziała jak ląduję na tyłku – mruknął mężczyzna
wstając, a Dumbledore zachichotał cicho.
- W takim razie powodzenia, mój drogi – uśmiechnął się
dyrektor, dopowiedział jeszcze to, co powinni gryfoni wiedzieć i ruszył do
drzwi zostawiając Woulda samego z ciężkim zadaniem. Mężczyzna westchnął cicho i
pokręcił głową z niedowierzaniem. Powinien się tego spodziewać. Podszedł do
łóżka Willowa i usiadł na jego brzegu.
- Harry, dziecino, otwórz oczka – wyszeptał pochylając
się nad chłopcem i dotknął jego włosów. Gryfon szarpnął się i zajęczał. Nadal
tkwił pomiędzy snem a jawą. – No już, maleńki, to tylko sen. Koszmar. Obudź
się.
Nagle Willow rzucił się mocno i uderzył niechcący
nauczyciela ręką w pierś i twarz. Mężczyzna skrzywił się lekko i chwycił dłonie
chłopca przytulając je do swojej klatki piersiowej.
- Harry, to ja, Lucas. Otwórz oczka, dzieciaku –
powiedział najłagodniej jak potrafił.
- P-profesor? – jęknął cicho gryfon uchylając powieki. Nauczyciel
odetchnął lekko z ulgą.
- Tak, to ja. Już wszystko w porządku.
- C-co się stało? Co to było?
- Zaraz wszystko wyjaśnię, tylko obudzę resztę. Pomożesz
mi?
- Pewnie – mruknął Harry powoli się uspokajając. Czuł się
bezpiecznie, gdy Would był blisko.
- Tylko uważaj byś nie oberwał, tak jak ja – wyszczerzył
się Lucas, a Willow oblał się czerwonym rumieńcem.
***
- ... I wtedy dyrektor wpadł do łazienki, rzucił
zaklęcie, które zniwelowało iluzję, a my zemdleliśmy – dokończył Would, patrząc
na siedzących na drugim łóżku gryfonów. Harry siedział między Remusem a
Syriuszem machając lekko nogami zwisającymi poza posłaniem, a James opierał się
o wezgłowie łóżka delikatnie przytulając do siebie Lily. Widać było, że wspólny
strach zmienił coś w ich relacji.
- Ale dlaczego zemdleliśmy? – skrzywił się Black. – To
nie było aż takie straszne.
- To wina zaklęcia, które wykorzystał profesor
Dumbledore. Przyznał, że „być może” było za mocne. Wiecie jak działa adrenalina
na człowieka – uśmiechnął się lekko.
- Czyli to na pewno wina ślizgonów? – spytał James dla
upewnienia.
- Tak. Trójka siódmoklasistów, ale przyznali, że
nakłonili ich do tego Avery i Nott. Cała piątka dostała po minus dwadzieścia
punktów na głowę.
- Tylko?! – oburzył się Łapa prostując gwałtownie. –
Przecież...
- Jakby nie patrzeć, robiliście gorsze rzeczy, a nie raz
uchodziło wam to na sucho. Swoją drogą też powinniście dostać karę za bycie
poza dormitorium w czasie ciszy nocnej i za wkradnięcie się do składzika
Slughorna i do Działu Ksiąg Zakazanych – spojrzał na nich bystro z lekkim acz
złośliwym uśmieszkiem.
- Skąd pan wie o tych dwóch ostatnich rzeczach? – jęknął
Remus i popatrzył na przyjaciół z przerażeniem.
- Na przyszłość, chłopcy, chowajcie głębiej swoje plany –
zaśmiał się Would i schylił się, by wyjąć z pod łóżka granatowy plecak. Chłopcy
jęknęli i skulili się lekko czekając na ochrzan. Ale nie nadszedł. Lucas
patrzył na nich z rozbawieniem, a jego usta drżały od powstrzymywanego śmiechu.
- Powiedzcie mi jedno, chłopcy. Kto dopisał... –
mężczyzna wyjął kartkę z plecaka i znalazł odpowiedni fragment, - ...
„przefarbować włosy Woulda na błękit”? – spojrzał na nich udając złość.
- Umm... Ja – przyznał Harry i spuścił głowę.
- Dlaczego akurat błękit?
- Bo... umm... Chciałem wiedzieć, jak pan będzie wyglądał
w takich – wymamrotał rumieniąc się lekko. Lucas odrzucił udawanie złości i
wybuchnął serdecznym śmiechem.
- Doprawdy, wasze pomysły są niesamowite! – pokręcił z
niedowierzaniem głową. Wstał i zerknął
na panią Pomfrey, która już od jakiegoś czasu stała w progu swojego gabinetu. –
Ja idę do siebie. Jakbym był potrzebny...
- A kto powiedział, że możesz wyjść? – spytała kobieta
kładąc wymownie ręce na biodrach.
- Eee... Nic mi nie jest, więc nie widzę powodu...
- To JA zdecyduję, czy nic ci nie jest, Lucasie.
Mężczyzna wywrócił oczami i opadł na łóżko. Kobieta
westchnęła ciężko i chwyciła tackę z sześcioma małymi fiolkami z porcją
eliksiru. Podała po jednej każdemu z jej pacjentów.
- Do dna – spojrzała na nich ponaglająco. Uśmiechnęła się
z zadowoleniem, gdy wykonali polecenie. – Dzieciaki do łóżek, a ty, Lucasie,
możesz iść.
- Co? Jak to? – obruszył się James. – On może, a my nie?
- Panie Potter! – sapnęła pielęgniarka. – To jest pański
profesor, nie kolega!
- Przepraszam – wymamrotał Rogacz marszcząc lekko nos.
Syriusz stłumił chichot, czym zarobił kuksańca od przyjaciela. Lucas westchnął
tylko ze zrezygnowaniem i wstał.
- Nie martw się, James. Jutro już pewnie będziecie wolni.
Tylko nie próbujcie zapomnieć o lekcjach – ruszył w stronę drzwi, ale zatrzymał
się tuż przy nich. – A ty, Harry, nie zapomnij o szlabanie. Zgłosisz się do
mnie jutro po zajęciach.
- Ale...
- Dostałeś szlaban? Dostałeś. Więc go odpracujesz.
Jeszcze nie wiem jak, ale to zrobisz – uśmiechnął się lekko do chłopca, a jego
oczy błysnęły. Harry miał wrażenie, że profesor coś mu sugeruje. I nie było to
coś grzecznego.
- Dobrze – wymamrotał Willow udając niezadowolonego. Mimo
wszystko domyślał się jak skończy się ten szlaban.
- Fantastycznie. W takim razie do jutra, dzieciaki.
Gdy wyszedł Syriusz skrzywił się teatralnie.
- Gdzie on widzi dzieciaki?
Reszta tylko zachichotała.
***
Harry siedział na łóżku w dormitorium i czytał książkę do
zaklęć. Za to, że nie było ich na lekcjach musieli nadrobić zaległości. Syriusz
stwierdził, że to brutalne. No bo, któż to widział, by kazać uczniom nadrabiać
zaległości?!
Chłopcy poszli już spać, ale jemu się nie chciało. Poza
tym już od jakiegoś czasu miewał dziwne sny, które zwykle kończyły się
gwałtownym przebudzeniem. Nie wiedział, co mu się śniło, ale miał pewność, że
było to coś złego. Tylko właściwie, co? Westchnął cicho, gdy zdał sobie sprawę,
że po raz kolejny czyta to samo zdanie. Przeniósł wzrok na poprzednie i już
miał je przeczytać, gdy usłyszał ciche szuranie na podłodze. Uchylił kotary
pozwalając, by światło z jego różdżki padło na postać wstającą z łóżka. To
Black ubierał skarpetki na stopy i klął cicho pod nosem.
- Syri?
Łapa uniósł głowę, a jego policzki zrobiły się
zdumiewająco czerwone. Odchrząknął cicho i pochylił się lekko kładąc łokcie na
kolanach. Harry uniósł brew. Widać było, że chłopak próbuje coś ukryć.
- Obudziłem cię? – spytał animag dziwnie zachrypłym
głosem.
- Nie, nie spałem. Czytałem. Wszystko w porządku? Jesteś
dość... zarumieniony. Źle się czujesz?
Policzki Blacka pociemniały jeszcze bardziej.
- Nie. Idź spać. Ja... chciałem iść do łazienki... tylko.
- Dziwnie się zachowujesz... – wymamrotał Harry
przyglądając się przyszłemu ojcu chrzestnemu z ciekawością. – Na pewno nic ci
nie jest?
- Nie – warknął cicho Black. – Jest OK.
- No to ok – szepnął Willow czując ukłucie. Nie lubił,
gdy Syriusz na niego warczał. Zasłonił kotarę słysząc, że Łapa wstaje, bierze
coś z kufra i znika w toalecie. Odłożył książkę stwierdzając, że i tak już
pewnie nie przeczyta ani zdania i skulił się lekko pod przykryciem. Może
Syriuszowi znowu śniło się coś złego i wstydzi się powiedzieć. Harry podkulił
nogi układając się w pozycji embrionalnej i owinął ręce wokół poduszki.
Westchnął miękko. Nie chciał zasypiać, więc postanowił pomyśleć trochę o
wszystkim i o niczym. Obudzenie się rano z głośno bijącym sercem i potem na
czole nie było jego największym marzeniem. Drgnął słysząc, że kotary z jego
łóżka rozsuwają się. Uniósł się i zobaczył Syriusza patrzącego na niego z
niepewną miną.
- Chciałem przeprosić – wymamrotał Łapa.
- Za co?
- Za warczenie. Martwisz się o mnie. To chyba dobrze.
Harry zerknął na niego z ciekawością. Przesunął się lekko
na posłaniu, a Black, rozumiejąc aluzję, wślizgnął się koło niego pod kołdrę.
- Zły sen? – zapytał Willow układając się wygodnie na
boku. Starszy chłopak westchnął, a jego policzki poróżowiały.
- Nie do końca.
- Więc co się dzieje? – zaniepokojenie pojawiło się w
jego głosie.
- Ja... Ok. Miałem raczej przyjemny sen, a nie koszmar.
- O-OCH! Umm... rozumiem – wyjąkał Willow i teraz to on
oblał się rumieńcem.
Black odzyskał pewność siebie i wyszczerzył szeroko.
- Aż tak cię to zawstydza? To podobno normalne.
- No tak, ale... umm... O czym...?
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – na twarzy Syriusza znowu
błysnęła niepewność.
- Nie wiem – przyznał Harry. – Może tylko... o kim?
- Ale nie przestraszysz się?
- Umm... O chłopaku czy o dziewczynie?
- Chłopaku – oczy Blacka dziwnie pociemniały, a zarazem
błysnęły.
- Ch-chłopaku?
- Chyba o tobie – wyszeptał chłopak. Nagle skrzywił się
lekko i odsunął gwałtownie. – Nie powinienem był ci tego mówić. Nie chcę, byś
się ode mnie odsunął.
- Ja... Nie zamierzam. Naprawdę. Tylko, że... Myślę, że
się mylisz – dodał w zamyśleniu.
- No dobrze, nie do końca widziałem, kto mi się śnił, ale
jestem pewny, że ty – zapewnił Black i ponownie skrzywił się.
- Dlaczego? Chcesz, żebym to był ja?
- Tak. Nawet nie wiesz, jak bardzo – wyszeptał Łapa i
spojrzał na niego maślanym wzrokiem.
- Czemu akurat ja?
- Bo... Kocham cię – wyznał czarnowłosy i zamknął oczy
czekając na kpiny albo cios. Ale nie nadeszły.
- Tak, Syri. Kochasz. Ale nie tak, jak myślisz – powiedział
czując, się tak, jakby nagle znał wszystkie uczucia Blacka. To nie była taka
miłość. Był pewny, że Syriusz jest w błędzie.
- Skąd możesz wiedzieć, co czuję – syknął Łapa i odsunął
się gwałtownie. – Rozumiem, że nie chcesz, żebym cię kochał, ale nic na to nie
poradzę. Cały czas myślę o tym, byś był bezpieczny, szczęśliwy. Chcę widzieć,
jak się uśmiechasz, chcę słyszeć, jak się śmiejesz. Chcę być przy tobie zawsze,
gdy dzieje ci się krzywda. Chcę być tym, który cię przytuli, gdy będziesz
smutny. I... ja... Przepraszam – szepnął już spokojniej i podniósł się, by
wstać. Harry nie pozwolił na to. Chwycił ramię Blacka i pociągnął go z
powrotem. Syriusz sapnął cicho, gdy padł na plecy, a Willow przytulił się do
jego boku.
- Głupiutki – zachichotał miękko i położył głowę na
ramieniu starszego chłopaka. – Ja nie powiedziałem, że mnie nie kochasz, tylko
że kochasz mnie w inny sposób. Martwisz się o mnie, chcesz, żebym był
szczęśliwy... Kochasz mnie jak młodszego braciszka, czy coś w tym stylu.
- Skąd możesz to wiedzieć? – wymamrotał Black, ale
przycisnął chłopaka do siebie.
- Udowodnię ci to.
- Jak?
- Pocałuj mnie.
Syriusz popatrzył na chłopca w szoku. Odsunął się lekko.
- Co?
- Słyszałeś. Pocałuj mnie. Przekonasz się wtedy, czy to
taka miłość.
Black przygryzł dolną wargę. Z jego oczu biła niepewność.
Harry widział go takim chyba pierwszy raz. Jednak chwilę później Łapa skinął
głową.
- A co jeśli to ty się mylisz i spodoba mi się całowanie
cię?
- Wtedy będziemy mięli problem – odparł Willow poważnie.
– Ale jestem pewny, że mam rację.
Syriusz parsknął cicho, ale na jego usta wrócił
zawadiacki uśmiech. Przysunął się bliżej chłopaka i popatrzył mu w oczy.
Delikatnie dotknął podbródka Harry’ego przytrzymując jego twarz i pochylił się.
Zatrzymał się na moment milimetry przed jego ustami. Później połączył ich wargi
w miękkim pocałunku. W następnej chwili odsunął się gwałtownie z rozszerzonymi
źrenicami.
- J-ja... ty... Myliłem się – jęknął i opadł na plecy
zakrywając twarz dłońmi.
- Czyli już mam mówić: a nie mówiłem? – zachichotał Harry
patrząc na Blacka z uśmiechem.
- Przepraszam. Naprawdę myślałem, że to zakochanie.
Wybaczysz mi? – spojrzał na blondyna błagalnie.
- Jasne, Syri. Powinienem się cieszyć, że martwisz się o
mnie tak bardzo, że myślałeś, że się we mnie zakochałeś.
Syriusz zachichotał i wyglądał, że czuje ulgę.
- Czyli... Wszystko między nami ok? – zapytał z
uśmiechem.
- Tak.
- Od teraz jesteś moim młodszym braciszkiem – oznajmił
Łapa i wyszczerzył się szeroko wywołując tym wybuch śmiechu u Harry’ego.
- Ok, Syriuszku. Będziesz najfajniejszym starszym bratem
w historii!
- Wiem! – roześmiał się Black. – W końcu to ja!
^^^
Liczę na mnóstwo komentarzy ;)
Boskie
OdpowiedzUsuńDodaj szybko nn. Pliiiiis!!!!!! I napisz o szlabanie harry'ego
OdpowiedzUsuńKocam to opowiadanie
OdpowiedzUsuńA co ze szlabanem? Rozdzial super... Czekam na next... Weny duzo zycze...:)
OdpowiedzUsuńRozdział rzeczywiście był krótki ale cieszę się że w ogóle jest ☺. Mam nadzieję że w następnym będzie przebieg szlabanu prawda? Widać że to nie będzie zwykły szlaban ( i grzeczny pewnie też), po zachowaniu Woulda. Przez to jestem jeszcze bardziej ciekawa co się wydarzy. Gdy ostatnio zauważyłam tytuł rozdziału miałam swoje podejrzenia i jak widać sprawdziły się. Dobrze że Syri i Harry wszystko sobie wyjaśnili, bo szkoda by było jak by się pokłócili. Ciekawi mnie też co będzie z Remim. Będzie miał kogoś? A może będzie sam? Cieszy mnie zmiana w relacjach Lily i Jamesa, kiedy będzie pierwsza randka? Rozdział jest naprawdę świetny i cieszę się że ciągle piszesz. Nie wiele jest blogów które nadal są aktualizowane. Dlatego powinnaś być z siebie dumna. Weny życzę i czekam na kolejny rozdział ☺
OdpowiedzUsuńMirabella
Cóż, w pełni wieżę w możliwości Syriusza jako najlepszego starszego brata w historii, ale co do jego skromności to mam spore wątpliwości ;D. Jednakże jestem zadowolona że wyjaśnili sobie tą kwestię. Rzeczywiście rozdział odpowiedział na wiele z pytań pozostawionych przez mnie pod poprzednim rozdziałem. Podoba mi się pomysł profesorka w niebieskich kłaczkach jako pomysł Harry'ego, przy czym niezmiernie interesująca może być wiedza jak też potoczy się szlaban młodego. Nie myśl nawet o tym że mogłabym przegapić problematyczne sny Potter, czyżby były blisko kolejne nieprzewidziane i niebezpieczne albo tajemnicze i znaczące zdarzenia? Chyba zaczynam uświadamiać sobie że lubię stawiać pytania nawet jeśli nie mają większego sensu czy spójności.
OdpowiedzUsuńTak poza tym to życzę dalszej owocnej współpracy z weną oraz betą. Jeszcze raz powodzenia. A ja czekam dalej na kolejne rozdziały i dziękuję za wiadomości o rozdziałach, teraz łatwiej czekać :).
Hejka! Dziś natrafiłam na bloga i uważam, że naprawdę świetnie piszesz. Dlatego (żeby nie zaczynać zdania od "a więc") czekam z wielką niecierpliwością na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuń~Ranitakk
Hej miałam małą przerwę w czytaniu ale już wszystko nadrobiłam:) Rozdziały świetne. Historia bardzo wxiagająca. Czy nasz kochany Lucas dowie się prawdy, ze Harry to dziecko z przysz łości ;d
OdpowiedzUsuńPisz koniecznie czekam na kolejny rozdział :)
Krótko, zwięźle i na temat. Cudne jak zwykle, lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńWeny, weny i jeszcze raz weny!
Witam,
OdpowiedzUsuńwięc to była iluzja Ślizgonów, kara Harrego ciekawe co Lucas wymyślił, sen to raczej z Harrym w roli głównej czyli już mam mówić a nie mówiłem....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, to tylko była iluzja Ślizgonów... ciekawe jaka karę Lucas wymyślił dla Harrego, jak sen to raczej z Harrym w roli głównej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, okazuje się, że to była iluzja Ślizgonów... ciekawe jaka karę Lucas wymyślił teraz dla Harrego ;) przecież to oczywiste jak sen to raczej z Harrym w roli głównej... ;)
jestem daleko w tyle z rozdziałami niestety... ale na pewno i tutaj zaglądasz, więc pragnę życzyć Tobie i twoim bliskim zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia, niech będą radosne i pełne ciepła rodzinnej atmosfery...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza