czwartek, 8 października 2015

28. Noc duchów



Cześć wszystkim, którym jeszcze nie znudziło się czekanie! ;)
Dość długo to trwało, rozdział jest trochę za krótki, ale obiecuję, że kolejny pojawi się choć trochę szybciej. Staram się pisać kiedy tylko mogę, ale ostatnie miałam okropny zastój.
Pamiętajcie, by zostawiać po sobie jakiś ślad, choćby w kilku słowach ;) Jest to dla mnie jak kop w tyłek. Każdy się przyda :D
A teraz zapraszam do czytania.
Rozdział zbetowany przez carmendraconi
 ^^^

Harry’ego obudził cichy trzask, gdy coś spadło na podłogę parę kroków od niego. Nie poruszył się słysząc, że James i Remus besztają Syriusza za upuszczenie książki. Wychodziło na to, że dopiero wrócili do dormitorium. Zastanawiał się, dlaczego. Przez jego głowę przemknęła myśl, że pewnie się go boją albo brzydzą i dlatego nie chcieli za szybko wracać. Czuł, że nadal jest ubrany w ubrudzoną szatę szkolną, w której był w Hogsmeade. Zmarszczył lekko nos i mocniej schował twarz w poduszkę.
- Łapo! – usłyszał syknięcie Jamesa. – Jeśli go obudziłeś to ci nakopię do tyłka!
- Spokojnie, Jimmy. To niechcący. A jak się obudził to najwyżej mu zaśpiewam kołysankę.
- Lepiej nie – mruknął Lupin szykując sobie piżamę. – Jeszcze go przestraszysz.
- Przynajmniej nie wyję jak Rogaś.
- Niewiele ci brakuje.
Syriusz parsknął cicho.
- Nikt i nic nie jest w stanie wyć tak przerażająco jak Jim.
- Och, zamknij się już, Łapo – wymamrotał Rogacz. – Myślicie, że śpi?
- Chyba tak. Poruszył się, ale chyba się nie obudził – wyszeptał Lupin.
- Co z nim robimy?
Harry zamarł. Wyrzucą go, znienawidzą. Przecież to pewne.
- Jak to, co, Rogaś? Trzeba mu jakoś pomóc. On był załamany tym, co zrobił. Chyba nie zamierzasz się od niego odsuwać? – oburzył się lekko Syriusz.
- Oczywiście, że nie. Po prostu trzeba to jakoś delikatnie rozegrać. Nie chcę, by znowu płakał z powodu śmierciożercy. Boję się tego, nie wiem, czemu.
- Ja też, Jim. Trzeba... obchodzić się z nim, hymm, delikatnie. Jeśli będziemy się narzucać to może się to odwrócić przeciwko nam, a jeśli udamy, że nic się nie stało to...
- Zamknie się w sobie – podpowiedział Lupin. – Teraz i tak nic nie zrobimy, ani powiemy. Śpi, więc go nie budźmy. Jutro z nim pogadamy.
Huncwoci ruszyli do łóżek nie zdając sobie sprawy, że Willowa rozpiera w tym momencie dzika radość.
^^^
Harry obudził się pierwszy siadając na łóżku i próbując przypomnieć sobie swój sen. Miał wrażenie, że był to koszmar, ale za nic nie potrafił zobaczyć, co w nim było. W końcu zrezygnował i spojrzał na śpiących chłopaków. Cieszyło go to, że zamierzają mu raczej pomóc niż odsuwać go od siebie.
W końcu stwierdzając, że jest dość późno zaczął się powoli ubierać. Nie spieszyło mu się nigdzie, bo była niedziela, ale był już trochę głodny. Właśnie miał wciągnąć szatę, gdy usłyszał cichy jęk od strony łóżka Syriusza. Łapa zaczął rzucać się na nim błagając o litość. Harry podszedł do niego szybko i przytrzymał za ramiona.
- Syri, obudź się. To tylko koszmar – powiedział kojąco, a Black znieruchomiał i powoli otworzył oczy dysząc ciężko. – Wszystko ok, Syri? Co się stało?
- Nieważne. – Na policzkach Łapy pojawił się rumieniec wstydu, a oczy zalśniły wściekłością. – To nie twoja sprawa. Idź!
Harry skulił się lekko pod wpływem złości we wzroku Blacka. Odwrócił się i już chciał odejść, gdy Syriusz chwycił go za nadgarstek. Willow spojrzał na niego zauważając przepraszający wyraz jego twarzy.
- Nie chciałem się złościć. Przepraszam – wyszeptał Black i zamilkł na moment. – To rodzice. Oni mi się śnili.
Harry zerknął na niego zdumiony.
- Bili cię?
Czarnowłosy skrzywił się mocno i puścił rękę Willowa. Odwrócił się na łóżku kładąc tyłem do blondyna.
- Może.
Młody Potter był niezwykle zdumiony tym wyznaniem. Wiedział, że jego ojciec chrzestny w poprzednie wakacje uciekł z domu do Jamesa, ale nigdy nawet nie pomyślałby, że mógłby zrobić to z powodu znęcania się. Poczuł współczucie. Jego krewni też nie traktowali go dobrze, ale przynajmniej nie bili. Położył się obok starszego chłopaka i przytulił lekko do jego pleców.
- Przepraszam – wyszeptał przygryzając dolną wargę.
- Za co? – Syriusz odwrócił się do niego i zacisnął ramiona wokół barków Harry’ego. – Nic się nie stało. I... Tak, rodzice lubili się na mnie wyżywać a to, że jestem gryfonem i buntownikiem. Zawsze robiłem wszystko, by ich zdenerwować i zirytować. Znienawidzili mnie za to. Raz tylko ojciec pobił mnie tak, że nie mogłem nawet wstać i wrócić do swojego pokoju. Po tym uciekłem do Jima. Miałem już tego dość.
- Rozumiem – wyszeptał Harry. – Nie musisz mi się tłumaczyć.
- Nie tłumaczę. Po prostu nie chcę, żebyś patrzył na mnie takim zranionym wzrokiem – stwierdził Black uśmiechając się z rozbawieniem.
- Ja wcale nie... – zaczął Willow, ale zamilkł.
- W ogóle – zachichotał Syriusz, a jego oczy zalśniły tak, jak zwykle. – Zostawiamy tych śpiochów i idziemy na śniadanie?
- Jasne! Ale chyba nie pójdziesz w tym stroju, co? – spytał Harry zerkając na jego piżamę.
- Czemu nie? Dziewczyny oszalałyby na moim punkcie. Chłopcy zresztą też – dodał z przekornym uśmieszkiem.
- Chłopcy? Nie sądziłem, że... no wiesz... interesuje cię ich zdanie.
- Aż tak zdziwiony, że mogę być bi?
- Nie, ja... – Harry przygryzł wargę i odsunął się lekko. – Zawsze wyobrażałem sobie ciebie na wypasionym motorze z piękną blondynką u boku.
Syriusz roześmiał się głośno omal nie budząc reszty.
- Wybacz, że rozwiałem twoje wyobrażenia. Ale wiesz, że to, że jestem bi, nie znaczy, że nie mogę jeździć na motorze z piękną blondynką.
Willow uśmiechnął się kręcąc lekko głową.
- Racja. To idziemy na to śniadanie?
- Tak. Tylko wdzieję coś na siebie – wyszczerzył się Black i wstał, by się ubrać.
^^^
- Więc, co robimy w środę? – spytał Syriusz, gdy już usiedli przy stole Gryffindoru i zaczęli jeść.
- A co takiego jest w środę?
- Noc duchów! Nie pamiętasz? – oburzył się Black. – Zwykle tego dnia jemy z chłopakami uroczystą kolację, a później robimy coś szalonego.
- Szalonego? – Harry spojrzał w błyszczące oczy Łapy z uniesioną brwią.
- Aha. Mam nadzieję, że się do nas przyłączysz.
^^^
- Na pewno?
- Tak, Jim! Po raz setny ci odpowiadam: tak, idę z wami! Ile razy można pytać?
- To świetnie! – twarz Rogacza rozjaśniła się, gdy weszli do ozdobionej w niesamowity sposób Wielkiej Sali.
Magiczny sufit pokazywał czyste, nocne niebo, a pod nim wisiały tysiące, jeśli nie miliony, świec. Okna Sali były zasłonięte ciemno-bordowymi zasłonami, a na nich poruszały się różnokolorowe kształty. Dynie przyozdabiały każdy kąt pomieszczenia i każdy stół. W ich wydrążonych środkach paliły się świece.
Harry patrzył na to oniemiały. Wielka Sala jeszcze nigdy nie wyglądała tak pięknie i nastrojowo. Syriusz pchnął go lekko w stronę stołu gryfonów, a z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech.
- No to po kolacji będzie impreza!
Usiedli na swoich miejscach czekając aż Dumbledore rozpocznie uroczystą ucztę.
^^^
- Macie wszystko? Pelerynę, mapę, różdżki? – spytał James schodząc cicho po schodach z dormitoriów. Za nim podążali Syriusz, Remus i Harry ubrani, tak jak on, w wygodne ciemne ciuchy. Była prawie druga w nocy, a cała czwórka na pewno nie zamierzała wrócić przed piątą.
- Tak, Jim. Wszystko jest w plecaku razem z piciem, kanapkami, kociołkiem i składnikami do eliksirów – odparł Black poprawiając granatowy plecak na ramieniu.
- Dobra. Ale będzie zabawa! – Rogacz zachichotał cicho i spojrzał błyszczącymi oczami na przyjaciół.
- Jaka zabawa?
Cichy, złowrogi głos zatrzymał ich na środku Pokoju Wspólnego. W jednym momencie odwrócili się, by zobaczyć rudowłosą osóbkę w bordowym szlafroku. Jęknęli zgodnie.
- Hej, Liluś – uśmiechnął się czarująco James robiąc krok w jej stronę. – Jest już dość późno. Może powinnaś się przespać...
- Nawet nie próbuj, Potter. Co wy w ogóle wyprawiacie poza dormitorium o... drugiej w nocy?! – spojrzała na nich wkurzona.
- Ach, o to ci... Cóż, mamy pewne plany na tą piękną noc i...
- Wracajcie do łóżek albo powiadomię McGonagall.
- Czemu od razu tak ostro, Evans – mruknął Syriusz. – Nikt się nie dowie, nikomu nie stanie się krzywda, więc o co te nerwy?
- Bo z wami to nigdy nic nie wiadomo. Zabraniam wam gdziekolwiek wychodzić. A ty, Harry – spojrzała na Willowa karcąco. – Myślałam, że jesteś od nich choć odrobinę mądrzejszy. Ty też Remus. Jesteś w końcu prefektem, więc zachowuj się jak prefekt.
- Dlaczego nie możesz choć na chwilę wyluzować, Lilka? – skrzywił się starszy Potter. – Może po prostu nie jesteś do tego zdolna?
- Umiem się luzować, palancie, ale nie o drugiej w nocy.
- Tak? Założę się, że nie dałabyś rady iść z nami, bo byś zwyczajnie stchórzyła.
- Nie jestem tchórzem, Potter, jestem po prostu odpowiedzialna – oburzyła się, ale jej policzki lekko poróżowiały.
- Taak? Udowodnij. Pójdziesz z nami i dopilnujesz, żeby wszystko poszło sprawnie i nikt nas nie złapał. Dasz rady, czy tchórzysz?
Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linię i zerknęła na Willowa. Jego pełen nadziei wzrok w końcu ją przekonał.
- Ok. Przebiorę się i zaraz wracam – powiedziała spokojnie, choć gdy spojrzała na starszego Pottera w jej oczach pojawiły się błyski. Była zła.
Wróciła ubrana w ciemnobrązowe spodnie i czarny golf. W ręce trzymała różdżkę.
- Gotowa? – spytał James kompletnie nie przejmując się burzą w oczach dziewczyny.
- Tak – warknęła cicho. – Co zamierzacie?
- Najpierw zakładamy „bazę” w łazience Jęczącej Marty – odparł James, gdy już wyszli z Pokoju Wspólnego. – Syriusz i Harry mają, hymm, odwiedzić schowek ze składnikami do eliksirów, a my, znaczy ty i ja, odwiedzimy Dział Ksiąg Zakazanych i... pewne miejsce. Ewentualnie możesz zostać z Remusem i przygotować kociołek i inne bzdety do eliksiru.
- Nie, pójdę z tobą. Wolę mieć cię na oku – mruknęła Lily starając się uspokoić rozkołatane serce, które gwałtownie przyspieszyło na myśl, że będzie uczestniczyć w tej nielegalnej operacji. Nie chciała jednak wyjść na taką, która tchórzy z byle powodu. Uniosła dumnie głowę i spojrzała z wyższością na starszego Pottera. – A co potem?
- Dowiesz się później – uciął Rogacz z wesołym uśmiechem.
Dotarcie do łazienki Jęczącej Marty zajęło im tylko parę minut. Ducha nigdzie nie było widać, ale za to słychać było jego ciche zawodzenie w którejś z toalet. Nie przejmowali się tym. Syriusz zdjął z ramienia plecak i zaczęli z niego wyciągać kociołek, mapę, pelerynę, parę składników do eliksiru, książkę i jeszcze kilka potrzebnych rzeczy.
- Ok – James klasnął w dłonie. – Po pierwsze, Lily – odwrócił się w stronę zaskoczonej dziewczyny i spojrzał na nią zdumiewająco poważnie. – Jesteś teraz częścią naszej drużyny. A współpracownicy nie zdradzają nikomu swoich tajemnic. Chcę być to, co zobaczysz, zostawiła tylko dla siebie. Oczywiście, jak prawda wyjdzie na jaw i wszyscy dowiedzą się, że to nasza sprawka, przyjmiemy na siebie całą odpowiedzialność. O to nie musisz się martwić. Po drugie, mam nadzieję, że chociaż postarasz się z nami współpracować i nie wymkniesz się przy pierwszej, lepszej okazji. Jesteś w stanie przysiąc nam, na tę jedną noc, całkowitą wierność i nam zaufać?
Dziewczyna przymknęła na moment oczy, westchnęła i powoli skinęła głową.
- Dobrze.
- Świetnie! To zaczynamy! Syriusz masz lusterko?
- Pewnie – odparł Black klepiąc się po piersi.
- Jakby coś się działo skontaktuję się z tobą, a ty ze mną.
- Ma się rozumieć.
James pochylił się nad mapą.
- Wy macie drogę wolną. W lochach nikogo nie ma, a Slughorn śpi słodko w swoich kwaterach. Idźcie.
Harry i Syriusz skinęli głową i z różdżkami w dłoni wyszli z łazienki.
- My idziemy z mapą i peleryną – Rogacz spojrzał na Lily. – Jakby coś się zmieniło na mapie to ich poinformujemy – dodał widząc niepewną minę rudej.
- Ok. Jesteś pewny...?
- Nie ma odwrotu. Idziemy – powiedział i narzucił na nich niewidkę. Chwilę później wyszli z łazienki zostawiając Remusa samego z gotującą się wodą w kociołku.
^^^
- Teraz w prawo, prawda?
- To ty znasz się na tajnych przejściach, Syriusz – mruknął Harry, słabo widząc w prawie całkowitej ciemności. Nie chcieli zapalać różdżek póki nie będzie to całkowicie konieczne.
- Tak, teraz w prawo – zachichotał Black będący w całkiem dobrym humorze. – Kilka kroków i, auć! No, tak. Ściana.
Willow zaśmiał się w ciemności słysząc cierpiętniczy jęk Łapy. Starszy chłopak szybko otrząsnął się z bliższego spotkania z kamieniem i otworzył przejście złorzecząc pod nosem.
^^^
James otworzył zaklęciem ciężkie drzwi biblioteki uprzednio zerkając na mapę, by upewnić się, że nikogo tam nie ma. Słyszał, że Lily podąża cicho za nim. Zapalił światło z różdżki i ruszył śmiało w stronę Działu Ksiąg Zakazanych. Gdy udało im się wślizgnąć do środka Evans przybliżyła się nieco do chłopaka słysząc przerażające krzyki dochodzące z jednej z ksiąg.
- T-to czego szukamy? – wyszeptała.
- Księgi do eliksirów. Ma tytuł: „Mikstury na wrogów i nieprzyjaciół”. Remus ma tę książkę, ale jest w niej tylko pierwsze stadium warzenia, bo kartka się gdzieś straciła. Musimy znaleźć kopię, a raczej drugi oryginał i mieć nadzieję, że jest kompletna.
- To jakiś niebezpieczny eliksir? – zaniepokoiła się przystając.
- Oczywiście, że nie. Nie chcemy zrobić nikomu krzywdy. Chcemy się pośmiać.
- Co on robi?
- W swoim czasie się dowiesz, Lily – James uśmiechnął się do niej szelmowsko. – A teraz szukajmy.
^^^
- Powtórz jeszcze raz, Nott.
- Na Merlina, rozumiem, że jest środek nocy, ale to jest chyba łatwe do zrozumienia! Jest Noc Duchów, więc to logiczne, że palanci z Gryffindoru jak co roku wywiną jakiś numer. Jak ich złapiemy na gorącym uczynku to będziemy mogli podać ich McGonagall jak na tacy. To chyba łatwe do ogarnięcia.
- Ale co my niby mamy zrobić? Założę się, że planowali wszystko od dłuższego czasu i są gotowi na wszystko.
- Czyli mamy im odpuścić?
- Oczywiście, że nie, Nott. Tylko pytanie, czy masz jakikolwiek plan?
- Być może.
Pięć postaci w pomieszczeniu zaśmiało się cicho.
^^^
- Ok, co my tu mamy? Hymm... Harruś podaj listę składników.
- Nie.
- Co? – Syriusz spojrzał zdumiony na Willowa starając się utrzymać na drewnianej drabince. – Dlaczego?
- Jeszcze raz powiedz do mnie Harruś, to zlecisz z głośnym hukiem – warknięcie chłopca sprawiło, że Łapa uśmiechnął się szeroko.
- Ok, ok. Nie gniewaj się, tylko daj mi ten cholerny świstek. I poświeć trochę różdżką. Co my tu mamy? Ach tak. To, i to, i to, i...
- Syriusz?
- Hymm?
- Czy ty na pewno wiesz, co masz zabrać?
- Zielonego pojęcia nie mam – Black błysnął w jego stronę białymi kiełkami.
- Ech – jęknął Willow. – Zamieńmy się.
^^^
- Wracamy?
- Tak, wracamy – uśmiechnął się James wkładając zmniejszoną książkę do kieszeni spodni. Rozłożył na blacie mapę huncwotów i przejrzał ją szybko. – Cholera. Kłopoty.
- Co? Co się dzieje?
- Ślizgoni – Potter wyjął z kieszeni lusterko dwukierunkowe. – Łapo! Łapo!
- Co jest? – w lusterku ukazała się ledwo widoczna twarz Blacka.
- Macie towarzystwo. Od strony dormitoriów Slitherinu idzie dwójka wężów.
(- Węży, Potter.)
- Przyjąłem, panie kapitanie. Harruś zbieraj się i to teraz.
Zdążyli jeszcze usłyszeć mamrotanie Willowa, by Black tak do niego nie mówił i połączenie zostało zerwane. James zwinął szybko mapę i zgasił różdżkę w ciemności chwytając dłoń Lily.
- My też się zwijajmy. Musimy jeszcze coś załatwić.
^^^
Harry panicznie rozejrzał się po korytarzu i zapalił różdżkę. Syriusz gdzieś się mu zgubił. Okręcił się dookoła własnej osi, ale nigdzie go nie zauważył. Już miał zawołać, gdy poczuł lodowatą, mokrą dłoń na swoim karku. Odskoczył z przerażonym wrzaskiem i odwrócił. Natychmiast strach przerodził się we wściekłość.
- Black, padalcu, ja cię zamorduję! – krzyknął do rechoczącego chłopaka.
- Nawet n-nie wiesz jaką-ą miałeś świetną minę – wykrztusił Syriusz pomiędzy jednym a drugim wybuchem śmiechu.
Harry doskoczył do niego okładając go pięściami po piersi. A przynajmniej próbował to zrobić, bo jego nadgarstki zostały chwycone w żelaznym uścisku. Łapa pociągnął go lekko do siebie i z łobuzerskim uśmiechem popatrzył mu w oczy jednocześnie unosząc złapane ręce nad ich głowy. Ich twarze znalazły się milimetry od siebie. Na policzkach Willowa pojawił się rumieniec, a w oczach Blacka błysnęła niepewność. Nie zdążyli nic powiedzieć, bo usłyszeli za sobą dziwne skrzypienie. Odsunęli się od siebie i rozejrzeli uważnie. Dźwięk przyprawiał o dreszcze.
- Lumos Maxima – mruknął Harry wznosząc różdżkę wyżej, światło błysnęło mocno rozświetlając korytarz. Sparaliżowało ich zdumienie pomieszanie z przerażeniem.
Na środku korytarza stał dziecięcy konik na biegunach kołyszący się powoli na wygiętych płozach. Wokół zabawki rozlana była kałuża ciemnej cieczy do złudzenia przypominającej krew.
Syriusz i Harry spojrzeli na siebie rozszerzonymi oczami. Co się, do cholery, działo? Zaklęcie Willowa straciło moc i wokół nich znów zapadła prawie całkowita ciemność. Chłopcy jęknęli cicho, ale nim wyczarowali kolejne światło rozległ się budzący grozę dziecięcy śmiech przechodzący w pisk. Potter natychmiast rzucił zaklęcie.
Na zakrwawionej zabawce siedziała mała dziewczynka ubrana w białą koszulę nocną splamioną czerwoną cieczą. Miała długie, czarne, proste włosy zasłaniające jej twarz. Huśtała się lekko na koniku.
Jej kolejny pisk sprawił, że gryfoni jęknęli.
Odwróciła się gwałtownie w ich stronę. Od prawego kącika jej ust aż do oka biegła krwawa, poszarpana rana, oczy miała całkowicie czarne od zakrzepłej krwi. Uśmiechnęła się przerażająco ukazując zęby pokryte czerwoną posoką.
Światło znowu zgasło.
Harry z paniką machnął różdżką.
Jaj twarz znalazła się tuż przed ich oczami.
Wrzasnęli przeraźliwie i rzucili się w końcu do ucieczki. Nie słyszeli jaj już, mimo to biegli czując przyspieszone bicie swoich serc i swój płytki oddech.
Do łazienki Jęczącej Marty dobiegli w ciągu paru minut. Zatrzasnęli za sobą drzwi z hukiem i oparli o nie dysząc tak, jakby przebiegli maraton. Lupin podniósł wzrok nad kociołka i popatrzył na nich z dezaprobatą.
- Co wy wyprawiacie? Pewnie usłyszała was cała szkoła!
- A-ale, Remi, tam był duch! Zjawa! Ta dziewczynka...
- Dziewczynka, Syri? Czy wyście aby nie zwariowali?
- Remus, uwierz nam – jęknął Harry czując, że z przerażenia cały drży. Odsunął się od drzwi i prawie podbiegł do Lupina ukrywając się za jego plecami. Syriusz zrobił to samo uprzednio rzucając mocne zaklęcie zamykające na drzwi.
- Wy nie żartujecie – wyszeptał Lunatyk obejmując lekko drżącego Willowa. – Jesteście naprawdę przerażeni.
Nagle coś załomotało w drzwi. Wrzasnęli ze strachu i przytulili do siebie szukając choć trochę bezpieczeństwa.
- Otwierajcie te drzwi, chłopcy! Wiem, że tam jesteście!
Gryfoni zerknęli na siebie. Głos dochodzący zza drzwi był znajomy, ale co jeśli to była pułapka?
- P-profesor Would? – odważył się zapytać Harry.
- A kto inny? Otwierać drzwi, bo wszystkim dam szlaban!
- J-jest pan sam?
- Szlaban, Harry! Na tydzień! Otwieraj drzwi!
Chłopak jęknął, ale w końcu przemógł się i zdjął zaklęcie z drzwi. Mężczyzna wszedł do środka, a jego oczy błyszczały wściekłością. Był ubrany w cienkie spodnie od piżamy i szatę niedbale narzuconą na nagi tors. Widocznie nie zdążył porządnie się ubrać.
- Co wy, na Merlina, robicie, w damskiej toalecie o trzeciej nad ranem?! – spojrzał na nich gniewnie ignorując ich przerażone miny z myślą, że to pewnie na myśl o szlabanie. – Myślicie, że zasady w ogóle was nie obowiązują? Jeśli tak, to się mylicie! Przez tydzień będziecie...
- Niech pan zamknie drzwi – przerwał mu Harry drżącym głosem.
- Co? – zamrugał zdezorientowany nauczyciel. Nim zezłościł się znowu Willow podbiegł do niego, zatrzasnął za nim drzwi i przytulił się do jego klatki piersiowej.
- T-tam coś było. Coś... Nie wiem, co, ale... – spojrzał na Lucasa ze łzami w oczach.
- Pewnie ktoś wam zrobił kawał – westchnął Would, łagodniejąc. Przytulił chłopca, czując, że ten drży. – Zaprowadzę was do dormitorium i...
- Nie!
Harry przywarł mocniej do profesora i spojrzał na niego błagalnie.
- Niech pan nie każe nam wychodzić. Błagam.
Lucas nie zdążył odpowiedzieć, bo w korytarzu rozległy się panicznie przerażone wrzaski Lily i Jamesa.
^^^
James zamknął za sobą drzwi gabinetu Filcha uważając, by nie trzasnęły za głośno o futrynę. Zerknął szybko na mapę upewniając się, że mają drogę wolną i odwrócił się do Lily podając jej zabraną woźnemu książkę.
- „1001 zaklęć dla żartownisiów”? – zapytała unosząc brew.
- Aha. Filch zabrał nam ją na samym początku roku szkolnego, bo SYRIUSZ – warknął James, a Evans zachichotała cicho.
- On jest dość... hymm... nie wiem, jak to ująć.
- Syri jest jedyny w swoim rodzaju – zaśmiał się Potter i ruszył z dziewczyną korytarzem w stronę łazienki Marty. – Mieć takiego przyjaciela to skarb. Nawet jeśli jest czasem irytujący.
- Zazdroszczę wam tego – wyznała. – Jeden za drugim wskoczyłby w ogień. Dla mnie Ann i Dorcas nie byłyby w stanie tego zrobić.
- Ja za tobą pójdę wszędzie – wyszeptał James i przystanął. – Możesz mi nie wierzyć, uważać to za żart, ale ja naprawdę cię kocham i chciałbym – westchnął przymykając oczy. – Zależy mi na tobie i ja...
Przerwał gwałtownie. Usłyszeli dziwny dźwięk za sobą przypominający odgłos pazurów drapiących tablicę. Zadrżeli ogarnięci złym przeczuciem. James powoli uniósł różdżkę i rozświetlił nią korytarz. Zatrzymali wzrok na ścianie, po której spływała jakaś ciemna ciecz. Gdy przyjrzeli się jej dokładnie aż odskoczyli do tyłu. Po kamieniu ściekała czerwona krew tworząc na podłodze powiększające się kałuże. Nagle na policzek Jamesa coś kapnęło. Otarł to niepewnie opuszkiem palca widząc przerażony wzrok Lily. Krew. Powoli uniósł spojrzenie na sufit. Przyczepione do niego metalowymi drutami wisiały cztery zakrwawione martwe ciała.
- Lily, ch-chodźmy stąd. Trzeba kogoś powiadomić – wyszeptał James nie spuszczając wzroku z szeroko otwartych oczu bez wyrazu. Nagle otworzyły się one szerzej, a usta z powybijanymi zębami uśmiechnęły się w makabrycznym uśmiechu. Lily krzyknęła przerażona, a Rogacz zakrztusił wstrzymanym powietrzem. W ciągu sekundy złapał dziewczynę za rękę i pociągnął szybko w stronę łazienki Marty. Usłyszeli za sobą huk spadających ciał, ale nie zamierzali się odwracać.
^^^
Harry przywarł mocno do profesora czując łzy pod powiekami. Dawno nie był tak przerażony. Poczuł, że nauczyciel owija wokół niego silne ramiona starając się jakoś powstrzymać jego drżenie.
- Z-założę się, że to jakiś żart... eliksir albo zaklęcie – wymamrotał Lucas, ale jego głos wyraźnie zadrżał.
- Lily i James... oni... – jęknął Willow i spojrzał na Woulda, a łzy w końcu spłynęły po jego policzkach.
- Zostańcie tu. Zaraz przyjdę – zawyrokował nauczyciel i delikatnie odsunął od siebie Harry’ego i pchnął go w ramiona Blacka. Odwrócił się do drzwi, ale poczuł drobną dłoń Willowa chwytającą jego własną.
- N-niech pan uważa – wyjęczał młody Potter.
- Obiecuję – wyszeptał Lucas i ruszył do drzwi. Nie zdążył ich otworzyć, bo zrobiły to same. Wpadli przez nie przerażeni Lily i James i zatrzasnęli je za sobą.
- Co się stało? – spytał ich delikatnie kładąc dłonie na ich ramionach.
- T-tam były... to chyba... trupy – wysapała Evans i w następnej chwili wybuchnęła głośnym płaczem. Wtuliła się w klatkę piersiową Jamesa i zacisnęła dłonie na jego koszulce.
- To prawdopodobnie wina jakiegoś eliksiru lub zaklęcia – stwierdził Would zamykając dokładnie drzwi czarem, by choć trochę uspokoić młodzież. – Piliście dzisiaj coś dziwnego?
- To nie może być eliksir – zaprotestował Remus. – Mieliby wtedy każdy swoje wizje, a oni widzieli to coś jednocześnie.
- Racja. Ja i Harry widzieliśmy... em... dziewczynkę? – Łapa zerknął na Willowa, który widocznie zadrżał.
- To na pewno nie było dziecko – stwierdził młody Potter krzywiąc się. – To był potwór.
- Ale obydwoje widzieliście to samo. To nie mógł być eliksir.
- Tak. Więc pewnie zaklęcie iluzji – mruknął Would starając się wyjaśnić tą chorą sytuację.
- Iluzja? Krew jednego z trupów kapnęła mi na policzek! – oburzył się James. – O tu! Na pewno został ślad!
Rogacz podbiegł do lustra oglądając swój policzek, ale po krwi nie było śladu.
- To na pewno zaklęcie iluzji – uśmiechnął się Lucas, lekko wzdychając z ulgi. – Nie ma się czego bać.
- Ale dlaczego to czułem? – jęknął Rogacz.
- Bo to dość dobre zaklęcie. Ktoś się musiał namęczyć, by was przestraszyć.
Nagle James jęknął. Popatrzył w lustro przerażony.
- T-tam coś jest – wyjęczał cofając się powoli. – I to coś chce wyjść!
Wszyscy odsunęli się od zwierciadeł jak najdalej mogli. Jakieś ciemne, oblepione krwią swoich ofiar stwory wychodziły z każdego lustra w łazience. Gdy opadły na kafelki nawet Lucas krzyknął. Przyciągnął do siebie Willowa czując, że musi go bronić za wszelką cenę.
Stwory powoli zbliżały się ukazując ostre jak brzytwa zębiska. Były już na wyciągnięcie ręki, gdy nagle rozległ się głośny huk i wszystko dookoła zalała nieprzenikniona biel.
^^^
KOMENTUJCIE!!!

PS: Znowu szukam bety ;) Jakby ktoś miał ochotę niech napisze na mail albo gg (oba podane w ramce "Informacje"). Z góry dzięki za każdy odzew :)

9 komentarzy:

  1. No naprawdę kolejny dowód na to że żeby namówić do czegoś gryfona nawet jeśli jest przeciwny wystarczy zakwestionować jego odwagę;). Przygody godne tak wspaniałego duetu jak noc duchów i huncwoci w akcji. Jestem niezmiernie ciekawa co czai się za tymi wydarzeniami rodem z filmów grozy. Konik na biegunach czy kapiąca z sufitu krew i "podróże" przez lustro kojarzą mi się z pewną miniaturką, jedna osadzoną w innych realiach. Czy ślizgoni także natkną się na te zjawiska paranormalne czy może mają z nimi coś wspólnego? Co może oznaczać to dziwnie znajome światło które występuje również przy tych niecodziennych snach związanych z jego misją oraz Czasem. Trochę szkoda że taka akcja ma miejsce kiedy Lili w końcu podjęła się chociaż jednorazowej akcji z rozrabiakami. Cóż to za rewelacja Syriusz jest bi, czy powinniśmy spojrzeć na niektóre jego zachowania wobec Harry'ego przez pryzmat tej wiedzy?? Czekam na ciąg dalszy bo wiem że żadne spekulacje nie będą nawet w połowie tak dobre jak kolejna notka. Pozdrowienia i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja. Pier. Dzielę. co się stało? o co chodzi? Wyjaśni mi ktoś?
    Nee, to był rozdział specjalnie na Halloween? Tyle że trochę wcześniej? Ja prdl, nieźle ci to wyszło, no nie ma co... Aż się trochę boję, co będzie dalej.. Mam nadzieję, że się to wyjaśni. :D Pozdrawiam serdecznie i CZASU, CHĘCI oraz WENY życzę.
    ~Daga ^.^'
    P. S. A tak wgl... to przepraszam za tak długą nieobecność, zwłaszcza w komentach... naprawdę przepraszam... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. ten rozdział był absolutnie epicki. Chwaliłam cię już wczesniej a ty dopiero teraz pokazałaś pełnię swoich możliwości. Jestem po prostu w szoku! ten rozdział to arcydzieło! czytając go sama miałam ciarki na plecach, dawno żadne opowiadanie nie wzbudziło we mnie tylu emocji, gratuluję! rzeczywiście, rozdział normalnie jak na halloween, ale trochę naprawdę za wcześnie na takie przerażanie innych :D ale dzięki za dostarczenie dreszczyku emocji! :] jestem bardzo ciekawa ciągu dalszego i mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz szybciutko, bo mnie chyba zeżre ciekawość! a w ogóle scena Harry'ego z Syrim - epicka, już miałam nadzieję, że coś się między nimi wydarzy :]
    przyznam jeszcze, że nawet bez bety radzisz sobie znakomicie :] A i mam pytanie - dałabyś radę stworzyć zakładkę ze spisem treści, czyli spisem wszystkich rozdziałów z linkami, żeby można łatwo wracać do poprzednich postów? To byłoby super udogodnienie dla czytelników :D
    K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg ten rozdział był jak wyjęty z horroru. Niesamowite opisy aż sama się lekko wystraszyłam. Końcówka po prostu świetna i nie mogę się doczekać co będzie dalej. Jeśli chcesz to chętnie zajmę się betowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zawsze świetny.Wszystkie przerażające momenty były naprawdę straszne. Ja czytałam rozdział w nocy, gdy było całkowicie ciemno i troszkę się bałam. Z każdym kolejnym rozdziałem piszesz coraz lepiej. Szkoda że Lucas/Harry to nie główny parring bo bardzo go polubiłam, zwłaszcza że Lucas nie pozwoli mu zrobić krzywdy. Kiedy będą kolejne sceny z Lukasem i Harrym? Bo ostatnio jakoś mało ich było. Weny życzę i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ☺

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pierniczę! Człowieku ja przez ciebie zejdą na zawał!! Błagam cię mam za bujną wyobraznie jak na takie rozdziały ;-;

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    dobrze, ze go nie odtrącaj ą, Liluś nie stchórzyła, Slizgoni coś wymyślili, Would też się przestraszył...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    fantastycznie, dobrze, że nie odtrącają Harrego, dobrze że Liluś nie stchórzyła, no i Slizgoni coś wymyślili, ale i Would też się przestraszył...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    fantastycznie, wspaniały rozdział, bardzo dobrze, że nie odtrącają tutaj Harrego, o Liluś nie stchórzyła ;) no i Slizgoni coś wymyślili, ale, ale i Would też się przestraszył...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń