Dość długo to trwało, rozdział jest trochę za krótki, ale obiecuję, że kolejny pojawi się choć trochę szybciej. Staram się pisać kiedy tylko mogę, ale ostatnie miałam okropny zastój.
Pamiętajcie, by zostawiać po sobie jakiś ślad, choćby w kilku słowach ;) Jest to dla mnie jak kop w tyłek. Każdy się przyda :D
A teraz zapraszam do czytania.
Rozdział zbetowany przez carmendraconi
Rozdział zbetowany przez carmendraconi
^^^
Harry’ego obudził cichy trzask, gdy coś spadło na podłogę
parę kroków od niego. Nie poruszył się słysząc, że James i Remus besztają
Syriusza za upuszczenie książki. Wychodziło na to, że dopiero wrócili do
dormitorium. Zastanawiał się, dlaczego. Przez jego głowę przemknęła myśl, że
pewnie się go boją albo brzydzą i dlatego nie chcieli za szybko wracać. Czuł,
że nadal jest ubrany w ubrudzoną szatę szkolną, w której był w Hogsmeade.
Zmarszczył lekko nos i mocniej schował twarz w poduszkę.
- Łapo! – usłyszał syknięcie Jamesa. – Jeśli go obudziłeś
to ci nakopię do tyłka!
- Spokojnie, Jimmy. To niechcący. A jak się obudził to
najwyżej mu zaśpiewam kołysankę.
- Lepiej nie – mruknął Lupin szykując sobie piżamę. –
Jeszcze go przestraszysz.
- Przynajmniej nie wyję jak Rogaś.
- Niewiele ci brakuje.
Syriusz parsknął cicho.
- Nikt i nic nie jest w stanie wyć tak przerażająco jak
Jim.
- Och, zamknij się już, Łapo – wymamrotał Rogacz. –
Myślicie, że śpi?
- Chyba tak. Poruszył się, ale chyba się nie obudził –
wyszeptał Lupin.
- Co z nim robimy?
Harry zamarł. Wyrzucą go, znienawidzą. Przecież to pewne.
- Jak to, co, Rogaś? Trzeba mu jakoś pomóc. On był
załamany tym, co zrobił. Chyba nie zamierzasz się od niego odsuwać? – oburzył
się lekko Syriusz.
- Oczywiście, że nie. Po prostu trzeba to jakoś
delikatnie rozegrać. Nie chcę, by znowu płakał z powodu śmierciożercy. Boję się
tego, nie wiem, czemu.
- Ja też, Jim. Trzeba... obchodzić się z nim, hymm,
delikatnie. Jeśli będziemy się narzucać to może się to odwrócić przeciwko nam,
a jeśli udamy, że nic się nie stało to...
- Zamknie się w sobie – podpowiedział Lupin. – Teraz i
tak nic nie zrobimy, ani powiemy. Śpi, więc go nie budźmy. Jutro z nim
pogadamy.
Huncwoci ruszyli do łóżek nie zdając sobie sprawy, że
Willowa rozpiera w tym momencie dzika radość.
^^^
Harry obudził się pierwszy siadając na łóżku i próbując
przypomnieć sobie swój sen. Miał wrażenie, że był to koszmar, ale za nic nie
potrafił zobaczyć, co w nim było. W końcu zrezygnował i spojrzał na śpiących
chłopaków. Cieszyło go to, że zamierzają mu raczej pomóc niż odsuwać go od
siebie.
W końcu stwierdzając, że jest dość późno zaczął się
powoli ubierać. Nie spieszyło mu się nigdzie, bo była niedziela, ale był już
trochę głodny. Właśnie miał wciągnąć szatę, gdy usłyszał cichy jęk od strony
łóżka Syriusza. Łapa zaczął rzucać się na nim błagając o litość. Harry podszedł
do niego szybko i przytrzymał za ramiona.
- Syri, obudź się. To tylko koszmar – powiedział kojąco,
a Black znieruchomiał i powoli otworzył oczy dysząc ciężko. – Wszystko ok,
Syri? Co się stało?
- Nieważne. – Na policzkach Łapy pojawił się rumieniec
wstydu, a oczy zalśniły wściekłością. – To nie twoja sprawa. Idź!
Harry skulił się lekko pod wpływem złości we wzroku
Blacka. Odwrócił się i już chciał odejść, gdy Syriusz chwycił go za nadgarstek.
Willow spojrzał na niego zauważając przepraszający wyraz jego twarzy.
- Nie chciałem się złościć. Przepraszam – wyszeptał Black
i zamilkł na moment. – To rodzice. Oni mi się śnili.
Harry zerknął na niego zdumiony.
- Bili cię?
Czarnowłosy skrzywił się mocno i puścił rękę Willowa.
Odwrócił się na łóżku kładąc tyłem do blondyna.
- Może.
Młody Potter był niezwykle zdumiony tym wyznaniem.
Wiedział, że jego ojciec chrzestny w poprzednie wakacje uciekł z domu do
Jamesa, ale nigdy nawet nie pomyślałby, że mógłby zrobić to z powodu znęcania
się. Poczuł współczucie. Jego krewni też nie traktowali go dobrze, ale
przynajmniej nie bili. Położył się obok starszego chłopaka i przytulił lekko do
jego pleców.
- Przepraszam – wyszeptał przygryzając dolną wargę.
- Za co? – Syriusz odwrócił się do niego i zacisnął
ramiona wokół barków Harry’ego. – Nic się nie stało. I... Tak, rodzice lubili
się na mnie wyżywać a to, że jestem gryfonem i buntownikiem. Zawsze robiłem
wszystko, by ich zdenerwować i zirytować. Znienawidzili mnie za to. Raz tylko
ojciec pobił mnie tak, że nie mogłem nawet wstać i wrócić do swojego pokoju. Po
tym uciekłem do Jima. Miałem już tego dość.
- Rozumiem – wyszeptał Harry. – Nie musisz mi się
tłumaczyć.
- Nie tłumaczę. Po prostu nie chcę, żebyś patrzył na mnie
takim zranionym wzrokiem – stwierdził Black uśmiechając się z rozbawieniem.
- Ja wcale nie... – zaczął Willow, ale zamilkł.
- W ogóle – zachichotał Syriusz, a jego oczy zalśniły
tak, jak zwykle. – Zostawiamy tych śpiochów i idziemy na śniadanie?
- Jasne! Ale chyba nie pójdziesz w tym stroju, co? –
spytał Harry zerkając na jego piżamę.
- Czemu nie? Dziewczyny oszalałyby na moim punkcie.
Chłopcy zresztą też – dodał z przekornym uśmieszkiem.
- Chłopcy? Nie sądziłem, że... no wiesz... interesuje cię
ich zdanie.
- Aż tak zdziwiony, że mogę być bi?
- Nie, ja... – Harry przygryzł wargę i odsunął się lekko.
– Zawsze wyobrażałem sobie ciebie na wypasionym motorze z piękną blondynką u
boku.
Syriusz roześmiał się głośno omal nie budząc reszty.
- Wybacz, że rozwiałem twoje wyobrażenia. Ale wiesz, że
to, że jestem bi, nie znaczy, że nie mogę jeździć na motorze z piękną
blondynką.
Willow uśmiechnął się kręcąc lekko głową.
- Racja. To idziemy na to śniadanie?
- Tak. Tylko wdzieję coś na siebie – wyszczerzył się
Black i wstał, by się ubrać.
^^^
- Więc, co robimy w środę? – spytał Syriusz, gdy już
usiedli przy stole Gryffindoru i zaczęli jeść.
- A co takiego jest w środę?
- Noc duchów! Nie pamiętasz? – oburzył się Black. –
Zwykle tego dnia jemy z chłopakami uroczystą kolację, a później robimy coś
szalonego.
- Szalonego? – Harry spojrzał w błyszczące oczy Łapy z
uniesioną brwią.
- Aha. Mam nadzieję, że się do nas przyłączysz.
^^^
- Na pewno?
- Tak, Jim! Po raz setny ci odpowiadam: tak, idę z wami!
Ile razy można pytać?
- To świetnie! – twarz Rogacza rozjaśniła się, gdy weszli
do ozdobionej w niesamowity sposób Wielkiej Sali.
Magiczny sufit pokazywał czyste, nocne niebo, a pod nim wisiały
tysiące, jeśli nie miliony, świec. Okna Sali były zasłonięte ciemno-bordowymi
zasłonami, a na nich poruszały się różnokolorowe kształty. Dynie przyozdabiały
każdy kąt pomieszczenia i każdy stół. W ich wydrążonych środkach paliły się
świece.
Harry patrzył na to oniemiały. Wielka Sala jeszcze nigdy
nie wyglądała tak pięknie i nastrojowo. Syriusz pchnął go lekko w stronę stołu
gryfonów, a z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech.
- No to po kolacji będzie impreza!
Usiedli na swoich miejscach czekając aż Dumbledore
rozpocznie uroczystą ucztę.
^^^
- Macie wszystko? Pelerynę, mapę, różdżki? – spytał James
schodząc cicho po schodach z dormitoriów. Za nim podążali Syriusz, Remus i
Harry ubrani, tak jak on, w wygodne ciemne ciuchy. Była prawie druga w nocy, a
cała czwórka na pewno nie zamierzała wrócić przed piątą.
- Tak, Jim. Wszystko jest w plecaku razem z piciem,
kanapkami, kociołkiem i składnikami do eliksirów – odparł Black poprawiając
granatowy plecak na ramieniu.
- Dobra. Ale będzie zabawa! – Rogacz zachichotał cicho i
spojrzał błyszczącymi oczami na przyjaciół.
- Jaka zabawa?
Cichy, złowrogi głos zatrzymał ich na środku Pokoju
Wspólnego. W jednym momencie odwrócili się, by zobaczyć rudowłosą osóbkę w
bordowym szlafroku. Jęknęli zgodnie.
- Hej, Liluś – uśmiechnął się czarująco James robiąc krok
w jej stronę. – Jest już dość późno. Może powinnaś się przespać...
- Nawet nie próbuj, Potter. Co wy w ogóle wyprawiacie
poza dormitorium o... drugiej w nocy?! – spojrzała na nich wkurzona.
- Ach, o to ci... Cóż, mamy pewne plany na tą piękną noc
i...
- Wracajcie do łóżek albo powiadomię McGonagall.
- Czemu od razu tak ostro, Evans – mruknął Syriusz. –
Nikt się nie dowie, nikomu nie stanie się krzywda, więc o co te nerwy?
- Bo z wami to nigdy nic nie wiadomo. Zabraniam wam
gdziekolwiek wychodzić. A ty, Harry – spojrzała na Willowa karcąco. – Myślałam,
że jesteś od nich choć odrobinę mądrzejszy. Ty też Remus. Jesteś w końcu
prefektem, więc zachowuj się jak prefekt.
- Dlaczego nie możesz choć na chwilę wyluzować, Lilka? –
skrzywił się starszy Potter. – Może po prostu nie jesteś do tego zdolna?
- Umiem się luzować, palancie, ale nie o drugiej w nocy.
- Tak? Założę się, że nie dałabyś rady iść z nami, bo byś
zwyczajnie stchórzyła.
- Nie jestem tchórzem, Potter, jestem po prostu
odpowiedzialna – oburzyła się, ale jej policzki lekko poróżowiały.
- Taak? Udowodnij. Pójdziesz z nami i dopilnujesz, żeby
wszystko poszło sprawnie i nikt nas nie złapał. Dasz rady, czy tchórzysz?
Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linię i zerknęła na
Willowa. Jego pełen nadziei wzrok w końcu ją przekonał.
- Ok. Przebiorę się i zaraz wracam – powiedziała
spokojnie, choć gdy spojrzała na starszego Pottera w jej oczach pojawiły się
błyski. Była zła.
Wróciła ubrana w ciemnobrązowe spodnie i czarny golf. W
ręce trzymała różdżkę.
- Gotowa? – spytał James kompletnie nie przejmując się
burzą w oczach dziewczyny.
- Tak – warknęła cicho. – Co zamierzacie?
- Najpierw zakładamy „bazę” w łazience Jęczącej Marty –
odparł James, gdy już wyszli z Pokoju Wspólnego. – Syriusz i Harry mają, hymm,
odwiedzić schowek ze składnikami do eliksirów, a my, znaczy ty i ja, odwiedzimy
Dział Ksiąg Zakazanych i... pewne miejsce. Ewentualnie możesz zostać z Remusem
i przygotować kociołek i inne bzdety do eliksiru.
- Nie, pójdę z tobą. Wolę mieć cię na oku – mruknęła Lily
starając się uspokoić rozkołatane serce, które gwałtownie przyspieszyło na
myśl, że będzie uczestniczyć w tej nielegalnej operacji. Nie chciała jednak
wyjść na taką, która tchórzy z byle powodu. Uniosła dumnie głowę i spojrzała z
wyższością na starszego Pottera. – A co potem?
- Dowiesz się później – uciął Rogacz z wesołym uśmiechem.
Dotarcie do łazienki Jęczącej Marty zajęło im tylko parę
minut. Ducha nigdzie nie było widać, ale za to słychać było jego ciche zawodzenie
w którejś z toalet. Nie przejmowali się tym. Syriusz zdjął z ramienia plecak i
zaczęli z niego wyciągać kociołek, mapę, pelerynę, parę składników do eliksiru,
książkę i jeszcze kilka potrzebnych rzeczy.
- Ok – James klasnął w dłonie. – Po pierwsze, Lily –
odwrócił się w stronę zaskoczonej dziewczyny i spojrzał na nią zdumiewająco
poważnie. – Jesteś teraz częścią naszej drużyny. A współpracownicy nie
zdradzają nikomu swoich tajemnic. Chcę być to, co zobaczysz, zostawiła tylko
dla siebie. Oczywiście, jak prawda wyjdzie na jaw i wszyscy dowiedzą się, że to
nasza sprawka, przyjmiemy na siebie całą odpowiedzialność. O to nie musisz się
martwić. Po drugie, mam nadzieję, że chociaż postarasz się z nami współpracować
i nie wymkniesz się przy pierwszej, lepszej okazji. Jesteś w stanie przysiąc
nam, na tę jedną noc, całkowitą wierność i nam zaufać?
Dziewczyna przymknęła na moment oczy, westchnęła i powoli
skinęła głową.
- Dobrze.
- Świetnie! To zaczynamy! Syriusz masz lusterko?
- Pewnie – odparł Black klepiąc się po piersi.
- Jakby coś się działo skontaktuję się z tobą, a ty ze
mną.
- Ma się rozumieć.
James pochylił się nad mapą.
- Wy macie drogę wolną. W lochach nikogo nie ma, a
Slughorn śpi słodko w swoich kwaterach. Idźcie.
Harry i Syriusz skinęli głową i z różdżkami w dłoni
wyszli z łazienki.
- My idziemy z mapą i peleryną – Rogacz spojrzał na Lily.
– Jakby coś się zmieniło na mapie to ich poinformujemy – dodał widząc niepewną
minę rudej.
- Ok. Jesteś pewny...?
- Nie ma odwrotu. Idziemy – powiedział i narzucił na nich
niewidkę. Chwilę później wyszli z łazienki zostawiając Remusa samego z gotującą
się wodą w kociołku.
^^^
- Teraz w prawo, prawda?
- To ty znasz się na tajnych przejściach, Syriusz –
mruknął Harry, słabo widząc w prawie całkowitej ciemności. Nie chcieli zapalać
różdżek póki nie będzie to całkowicie konieczne.
- Tak, teraz w prawo – zachichotał Black będący w całkiem
dobrym humorze. – Kilka kroków i, auć! No, tak. Ściana.
Willow zaśmiał się w ciemności słysząc cierpiętniczy jęk
Łapy. Starszy chłopak szybko otrząsnął się z bliższego spotkania z kamieniem i
otworzył przejście złorzecząc pod nosem.
^^^
James otworzył zaklęciem ciężkie drzwi biblioteki
uprzednio zerkając na mapę, by upewnić się, że nikogo tam nie ma. Słyszał, że
Lily podąża cicho za nim. Zapalił światło z różdżki i ruszył śmiało w stronę
Działu Ksiąg Zakazanych. Gdy udało im się wślizgnąć do środka Evans przybliżyła
się nieco do chłopaka słysząc przerażające krzyki dochodzące z jednej z ksiąg.
- T-to czego szukamy? – wyszeptała.
- Księgi do eliksirów. Ma tytuł: „Mikstury na wrogów i
nieprzyjaciół”. Remus ma tę książkę, ale jest w niej tylko pierwsze stadium
warzenia, bo kartka się gdzieś straciła. Musimy znaleźć kopię, a raczej drugi
oryginał i mieć nadzieję, że jest kompletna.
- To jakiś niebezpieczny eliksir? – zaniepokoiła się
przystając.
- Oczywiście, że nie. Nie chcemy zrobić nikomu krzywdy.
Chcemy się pośmiać.
- Co on robi?
- W swoim czasie się dowiesz, Lily – James uśmiechnął się
do niej szelmowsko. – A teraz szukajmy.
^^^
- Powtórz jeszcze raz, Nott.
- Na Merlina, rozumiem, że jest środek nocy, ale to jest
chyba łatwe do zrozumienia! Jest Noc Duchów, więc to logiczne, że palanci z
Gryffindoru jak co roku wywiną jakiś numer. Jak ich złapiemy na gorącym uczynku
to będziemy mogli podać ich McGonagall jak na tacy. To chyba łatwe do
ogarnięcia.
- Ale co my niby mamy zrobić? Założę się, że planowali
wszystko od dłuższego czasu i są gotowi na wszystko.
- Czyli mamy im odpuścić?
- Oczywiście, że nie, Nott. Tylko pytanie, czy masz
jakikolwiek plan?
- Być może.
Pięć postaci w pomieszczeniu zaśmiało się cicho.
^^^
- Ok, co my tu mamy? Hymm... Harruś podaj listę
składników.
- Nie.
- Co? – Syriusz spojrzał zdumiony na Willowa starając się
utrzymać na drewnianej drabince. – Dlaczego?
- Jeszcze raz powiedz do mnie Harruś, to zlecisz z
głośnym hukiem – warknięcie chłopca sprawiło, że Łapa uśmiechnął się szeroko.
- Ok, ok. Nie gniewaj się, tylko daj mi ten cholerny
świstek. I poświeć trochę różdżką. Co my tu mamy? Ach tak. To, i to, i to, i...
- Syriusz?
- Hymm?
- Czy ty na pewno wiesz, co masz zabrać?
- Zielonego pojęcia nie mam – Black błysnął w jego stronę
białymi kiełkami.
- Ech – jęknął Willow. – Zamieńmy się.
^^^
- Wracamy?
- Tak, wracamy – uśmiechnął się James wkładając
zmniejszoną książkę do kieszeni spodni. Rozłożył na blacie mapę huncwotów i
przejrzał ją szybko. – Cholera. Kłopoty.
- Co? Co się dzieje?
- Ślizgoni – Potter wyjął z kieszeni lusterko
dwukierunkowe. – Łapo! Łapo!
- Co jest? – w lusterku ukazała się ledwo widoczna twarz
Blacka.
- Macie towarzystwo. Od strony dormitoriów Slitherinu
idzie dwójka wężów.
(- Węży, Potter.)
- Przyjąłem, panie kapitanie. Harruś zbieraj się i to
teraz.
Zdążyli jeszcze usłyszeć mamrotanie Willowa, by Black tak
do niego nie mówił i połączenie zostało zerwane. James zwinął szybko mapę i
zgasił różdżkę w ciemności chwytając dłoń Lily.
- My też się zwijajmy. Musimy jeszcze coś załatwić.
^^^
Harry panicznie rozejrzał się po korytarzu i zapalił
różdżkę. Syriusz gdzieś się mu zgubił. Okręcił się dookoła własnej osi, ale
nigdzie go nie zauważył. Już miał zawołać, gdy poczuł lodowatą, mokrą dłoń na
swoim karku. Odskoczył z przerażonym wrzaskiem i odwrócił. Natychmiast strach
przerodził się we wściekłość.
- Black, padalcu, ja cię zamorduję! – krzyknął do
rechoczącego chłopaka.
- Nawet n-nie wiesz jaką-ą miałeś świetną minę –
wykrztusił Syriusz pomiędzy jednym a drugim wybuchem śmiechu.
Harry doskoczył do niego okładając go pięściami po
piersi. A przynajmniej próbował to zrobić, bo jego nadgarstki zostały chwycone
w żelaznym uścisku. Łapa pociągnął go lekko do siebie i z łobuzerskim uśmiechem
popatrzył mu w oczy jednocześnie unosząc złapane ręce nad ich głowy. Ich twarze
znalazły się milimetry od siebie. Na policzkach Willowa pojawił się rumieniec,
a w oczach Blacka błysnęła niepewność. Nie zdążyli nic powiedzieć, bo usłyszeli
za sobą dziwne skrzypienie. Odsunęli się od siebie i rozejrzeli uważnie. Dźwięk
przyprawiał o dreszcze.
- Lumos Maxima – mruknął Harry wznosząc różdżkę wyżej,
światło błysnęło mocno rozświetlając korytarz. Sparaliżowało ich zdumienie
pomieszanie z przerażeniem.
Na środku korytarza stał dziecięcy konik na biegunach
kołyszący się powoli na wygiętych płozach. Wokół zabawki rozlana była kałuża
ciemnej cieczy do złudzenia przypominającej krew.
Syriusz i Harry spojrzeli na siebie rozszerzonymi oczami.
Co się, do cholery, działo? Zaklęcie Willowa straciło moc i wokół nich znów
zapadła prawie całkowita ciemność. Chłopcy jęknęli cicho, ale nim wyczarowali
kolejne światło rozległ się budzący grozę dziecięcy śmiech przechodzący w pisk.
Potter natychmiast rzucił zaklęcie.
Na zakrwawionej zabawce siedziała mała dziewczynka ubrana
w białą koszulę nocną splamioną czerwoną cieczą. Miała długie, czarne, proste
włosy zasłaniające jej twarz. Huśtała się lekko na koniku.
Jej kolejny pisk sprawił, że gryfoni jęknęli.
Odwróciła się gwałtownie w ich stronę. Od prawego kącika
jej ust aż do oka biegła krwawa, poszarpana rana, oczy miała całkowicie czarne
od zakrzepłej krwi. Uśmiechnęła się przerażająco ukazując zęby pokryte czerwoną
posoką.
Światło znowu zgasło.
Harry z paniką machnął różdżką.
Jaj twarz znalazła się tuż przed ich oczami.
Wrzasnęli przeraźliwie i rzucili się w końcu do ucieczki.
Nie słyszeli jaj już, mimo to biegli czując przyspieszone bicie swoich serc i
swój płytki oddech.
Do łazienki Jęczącej Marty dobiegli w ciągu paru minut.
Zatrzasnęli za sobą drzwi z hukiem i oparli o nie dysząc tak, jakby przebiegli
maraton. Lupin podniósł wzrok nad kociołka i popatrzył na nich z dezaprobatą.
- Co wy wyprawiacie? Pewnie usłyszała was cała szkoła!
- A-ale, Remi, tam był duch! Zjawa! Ta dziewczynka...
- Dziewczynka, Syri? Czy wyście aby nie zwariowali?
- Remus, uwierz nam – jęknął Harry czując, że z
przerażenia cały drży. Odsunął się od drzwi i prawie podbiegł do Lupina ukrywając
się za jego plecami. Syriusz zrobił to samo uprzednio rzucając mocne zaklęcie
zamykające na drzwi.
- Wy nie żartujecie – wyszeptał Lunatyk obejmując lekko
drżącego Willowa. – Jesteście naprawdę przerażeni.
Nagle coś załomotało w drzwi. Wrzasnęli ze strachu i
przytulili do siebie szukając choć trochę bezpieczeństwa.
- Otwierajcie te drzwi, chłopcy! Wiem, że tam jesteście!
Gryfoni zerknęli na siebie. Głos dochodzący zza drzwi był
znajomy, ale co jeśli to była pułapka?
- P-profesor Would? – odważył się zapytać Harry.
- A kto inny? Otwierać drzwi, bo wszystkim dam szlaban!
- J-jest pan sam?
- Szlaban, Harry! Na tydzień! Otwieraj drzwi!
Chłopak jęknął, ale w końcu przemógł się i zdjął zaklęcie
z drzwi. Mężczyzna wszedł do środka, a jego oczy błyszczały wściekłością. Był
ubrany w cienkie spodnie od piżamy i szatę niedbale narzuconą na nagi tors.
Widocznie nie zdążył porządnie się ubrać.
- Co wy, na Merlina, robicie, w damskiej toalecie o
trzeciej nad ranem?! – spojrzał na nich gniewnie ignorując ich przerażone miny
z myślą, że to pewnie na myśl o szlabanie. – Myślicie, że zasady w ogóle was
nie obowiązują? Jeśli tak, to się mylicie! Przez tydzień będziecie...
- Niech pan zamknie drzwi – przerwał mu Harry drżącym
głosem.
- Co? – zamrugał zdezorientowany nauczyciel. Nim
zezłościł się znowu Willow podbiegł do niego, zatrzasnął za nim drzwi i
przytulił się do jego klatki piersiowej.
- T-tam coś było. Coś... Nie wiem, co, ale... – spojrzał
na Lucasa ze łzami w oczach.
- Pewnie ktoś wam zrobił kawał – westchnął Would,
łagodniejąc. Przytulił chłopca, czując, że ten drży. – Zaprowadzę was do
dormitorium i...
- Nie!
Harry przywarł mocniej do profesora i spojrzał na niego
błagalnie.
- Niech pan nie każe nam wychodzić. Błagam.
Lucas nie zdążył odpowiedzieć, bo w korytarzu rozległy
się panicznie przerażone wrzaski Lily i Jamesa.
^^^
James zamknął za sobą drzwi gabinetu Filcha uważając, by
nie trzasnęły za głośno o futrynę. Zerknął szybko na mapę upewniając się, że
mają drogę wolną i odwrócił się do Lily podając jej zabraną woźnemu książkę.
- „1001 zaklęć dla żartownisiów”? – zapytała unosząc
brew.
- Aha. Filch zabrał nam ją na samym początku roku
szkolnego, bo SYRIUSZ – warknął James, a Evans zachichotała cicho.
- On jest dość... hymm... nie wiem, jak to ująć.
- Syri jest jedyny w swoim rodzaju – zaśmiał się Potter i
ruszył z dziewczyną korytarzem w stronę łazienki Marty. – Mieć takiego
przyjaciela to skarb. Nawet jeśli jest czasem irytujący.
- Zazdroszczę wam tego – wyznała. – Jeden za drugim
wskoczyłby w ogień. Dla mnie Ann i Dorcas nie byłyby w stanie tego zrobić.
- Ja za tobą pójdę wszędzie – wyszeptał James i
przystanął. – Możesz mi nie wierzyć, uważać to za żart, ale ja naprawdę cię
kocham i chciałbym – westchnął przymykając oczy. – Zależy mi na tobie i ja...
Przerwał gwałtownie. Usłyszeli dziwny dźwięk za sobą
przypominający odgłos pazurów drapiących tablicę. Zadrżeli ogarnięci złym
przeczuciem. James powoli uniósł różdżkę i rozświetlił nią korytarz. Zatrzymali
wzrok na ścianie, po której spływała jakaś ciemna ciecz. Gdy przyjrzeli się jej
dokładnie aż odskoczyli do tyłu. Po kamieniu ściekała czerwona krew tworząc na
podłodze powiększające się kałuże. Nagle na policzek Jamesa coś kapnęło. Otarł
to niepewnie opuszkiem palca widząc przerażony wzrok Lily. Krew. Powoli uniósł
spojrzenie na sufit. Przyczepione do niego metalowymi drutami wisiały cztery
zakrwawione martwe ciała.
- Lily, ch-chodźmy stąd. Trzeba kogoś powiadomić –
wyszeptał James nie spuszczając wzroku z szeroko otwartych oczu bez wyrazu.
Nagle otworzyły się one szerzej, a usta z powybijanymi zębami uśmiechnęły się w
makabrycznym uśmiechu. Lily krzyknęła przerażona, a Rogacz zakrztusił
wstrzymanym powietrzem. W ciągu sekundy złapał dziewczynę za rękę i pociągnął
szybko w stronę łazienki Marty. Usłyszeli za sobą huk spadających ciał, ale nie
zamierzali się odwracać.
^^^
Harry przywarł mocno do profesora czując łzy pod
powiekami. Dawno nie był tak przerażony. Poczuł, że nauczyciel owija wokół
niego silne ramiona starając się jakoś powstrzymać jego drżenie.
- Z-założę się, że to jakiś żart... eliksir albo zaklęcie
– wymamrotał Lucas, ale jego głos wyraźnie zadrżał.
- Lily i James... oni... – jęknął Willow i spojrzał na
Woulda, a łzy w końcu spłynęły po jego policzkach.
- Zostańcie tu. Zaraz przyjdę – zawyrokował nauczyciel i
delikatnie odsunął od siebie Harry’ego i pchnął go w ramiona Blacka. Odwrócił
się do drzwi, ale poczuł drobną dłoń Willowa chwytającą jego własną.
- N-niech pan uważa – wyjęczał młody Potter.
- Obiecuję – wyszeptał Lucas i ruszył do drzwi. Nie zdążył
ich otworzyć, bo zrobiły to same. Wpadli przez nie przerażeni Lily i James i
zatrzasnęli je za sobą.
- Co się stało? – spytał ich delikatnie kładąc dłonie na
ich ramionach.
- T-tam były... to chyba... trupy – wysapała Evans i w
następnej chwili wybuchnęła głośnym płaczem. Wtuliła się w klatkę piersiową
Jamesa i zacisnęła dłonie na jego koszulce.
- To prawdopodobnie wina jakiegoś eliksiru lub zaklęcia –
stwierdził Would zamykając dokładnie drzwi czarem, by choć trochę uspokoić
młodzież. – Piliście dzisiaj coś dziwnego?
- To nie może być eliksir – zaprotestował Remus. –
Mieliby wtedy każdy swoje wizje, a oni widzieli to coś jednocześnie.
- Racja. Ja i Harry widzieliśmy... em... dziewczynkę? –
Łapa zerknął na Willowa, który widocznie zadrżał.
- To na pewno nie było dziecko – stwierdził młody Potter
krzywiąc się. – To był potwór.
- Ale obydwoje widzieliście to samo. To nie mógł być
eliksir.
- Tak. Więc pewnie zaklęcie iluzji – mruknął Would
starając się wyjaśnić tą chorą sytuację.
- Iluzja? Krew jednego z trupów kapnęła mi na policzek! –
oburzył się James. – O tu! Na pewno został ślad!
Rogacz podbiegł do lustra oglądając swój policzek, ale po
krwi nie było śladu.
- To na pewno zaklęcie iluzji – uśmiechnął się Lucas,
lekko wzdychając z ulgi. – Nie ma się czego bać.
- Ale dlaczego to czułem? – jęknął Rogacz.
- Bo to dość dobre zaklęcie. Ktoś się musiał namęczyć, by
was przestraszyć.
Nagle James jęknął. Popatrzył w lustro przerażony.
- T-tam coś jest – wyjęczał cofając się powoli. – I to
coś chce wyjść!
Wszyscy odsunęli się od zwierciadeł jak najdalej mogli.
Jakieś ciemne, oblepione krwią swoich ofiar stwory wychodziły z każdego lustra
w łazience. Gdy opadły na kafelki nawet Lucas krzyknął. Przyciągnął do siebie
Willowa czując, że musi go bronić za wszelką cenę.
Stwory powoli zbliżały się ukazując ostre jak brzytwa
zębiska. Były już na wyciągnięcie ręki, gdy nagle rozległ się głośny huk i
wszystko dookoła zalała nieprzenikniona biel.
^^^
KOMENTUJCIE!!!
PS: Znowu szukam bety ;) Jakby ktoś miał ochotę niech napisze na mail albo gg (oba podane w ramce "Informacje"). Z góry dzięki za każdy odzew :)
PS: Znowu szukam bety ;) Jakby ktoś miał ochotę niech napisze na mail albo gg (oba podane w ramce "Informacje"). Z góry dzięki za każdy odzew :)
No naprawdę kolejny dowód na to że żeby namówić do czegoś gryfona nawet jeśli jest przeciwny wystarczy zakwestionować jego odwagę;). Przygody godne tak wspaniałego duetu jak noc duchów i huncwoci w akcji. Jestem niezmiernie ciekawa co czai się za tymi wydarzeniami rodem z filmów grozy. Konik na biegunach czy kapiąca z sufitu krew i "podróże" przez lustro kojarzą mi się z pewną miniaturką, jedna osadzoną w innych realiach. Czy ślizgoni także natkną się na te zjawiska paranormalne czy może mają z nimi coś wspólnego? Co może oznaczać to dziwnie znajome światło które występuje również przy tych niecodziennych snach związanych z jego misją oraz Czasem. Trochę szkoda że taka akcja ma miejsce kiedy Lili w końcu podjęła się chociaż jednorazowej akcji z rozrabiakami. Cóż to za rewelacja Syriusz jest bi, czy powinniśmy spojrzeć na niektóre jego zachowania wobec Harry'ego przez pryzmat tej wiedzy?? Czekam na ciąg dalszy bo wiem że żadne spekulacje nie będą nawet w połowie tak dobre jak kolejna notka. Pozdrowienia i powodzenia.
OdpowiedzUsuńJa. Pier. Dzielę. co się stało? o co chodzi? Wyjaśni mi ktoś?
OdpowiedzUsuńNee, to był rozdział specjalnie na Halloween? Tyle że trochę wcześniej? Ja prdl, nieźle ci to wyszło, no nie ma co... Aż się trochę boję, co będzie dalej.. Mam nadzieję, że się to wyjaśni. :D Pozdrawiam serdecznie i CZASU, CHĘCI oraz WENY życzę.
~Daga ^.^'
P. S. A tak wgl... to przepraszam za tak długą nieobecność, zwłaszcza w komentach... naprawdę przepraszam... :(
ten rozdział był absolutnie epicki. Chwaliłam cię już wczesniej a ty dopiero teraz pokazałaś pełnię swoich możliwości. Jestem po prostu w szoku! ten rozdział to arcydzieło! czytając go sama miałam ciarki na plecach, dawno żadne opowiadanie nie wzbudziło we mnie tylu emocji, gratuluję! rzeczywiście, rozdział normalnie jak na halloween, ale trochę naprawdę za wcześnie na takie przerażanie innych :D ale dzięki za dostarczenie dreszczyku emocji! :] jestem bardzo ciekawa ciągu dalszego i mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz szybciutko, bo mnie chyba zeżre ciekawość! a w ogóle scena Harry'ego z Syrim - epicka, już miałam nadzieję, że coś się między nimi wydarzy :]
OdpowiedzUsuńprzyznam jeszcze, że nawet bez bety radzisz sobie znakomicie :] A i mam pytanie - dałabyś radę stworzyć zakładkę ze spisem treści, czyli spisem wszystkich rozdziałów z linkami, żeby można łatwo wracać do poprzednich postów? To byłoby super udogodnienie dla czytelników :D
K.
Omg ten rozdział był jak wyjęty z horroru. Niesamowite opisy aż sama się lekko wystraszyłam. Końcówka po prostu świetna i nie mogę się doczekać co będzie dalej. Jeśli chcesz to chętnie zajmę się betowaniem.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny.Wszystkie przerażające momenty były naprawdę straszne. Ja czytałam rozdział w nocy, gdy było całkowicie ciemno i troszkę się bałam. Z każdym kolejnym rozdziałem piszesz coraz lepiej. Szkoda że Lucas/Harry to nie główny parring bo bardzo go polubiłam, zwłaszcza że Lucas nie pozwoli mu zrobić krzywdy. Kiedy będą kolejne sceny z Lukasem i Harrym? Bo ostatnio jakoś mało ich było. Weny życzę i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ☺
OdpowiedzUsuńJa pierniczę! Człowieku ja przez ciebie zejdą na zawał!! Błagam cię mam za bujną wyobraznie jak na takie rozdziały ;-;
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdobrze, ze go nie odtrącaj ą, Liluś nie stchórzyła, Slizgoni coś wymyślili, Would też się przestraszył...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, dobrze, że nie odtrącają Harrego, dobrze że Liluś nie stchórzyła, no i Slizgoni coś wymyślili, ale i Would też się przestraszył...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, wspaniały rozdział, bardzo dobrze, że nie odtrącają tutaj Harrego, o Liluś nie stchórzyła ;) no i Slizgoni coś wymyślili, ale, ale i Would też się przestraszył...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza