środa, 8 lipca 2015

22. Zabawa w mamę i tatę

Cześć wszystkim!!!
Jak mija drugi tydzień wakacji (to już drugi tydzień O,o???) 
Wybaczcie, że to tak długo trwało, ale jakoś tak się złożyło. Kolejny rozdział postaram się wstawić przed 18 lipca, bo później wyjeżdżam na Mazury :D Trzymajcie kciuki, by była ładna pogoda.
Nie przedłużam więcej.
Oto rozdział ;)

Zbetowane przez EKP
^^^
James przemierzał korytarz, trzymając w ręce koszyk, którego zawartość zakrywała biała szmatka. Jego czekoladowo brązowe oczy błyszczały mocno, w świetle zachodzącego już słońca. Zerknął na Syriusza i Remusa, którzy szli obok niego szybkim krokiem. Wyszczerzył się do nich i przyspieszył, ignorując rozbawione parsknięcie. Gdy dotarli do Pokoju Wspólnego, przebiegł przez niego i wpadł na schody prowadzące do dormitorium. Był niesamowicie szczęśliwy; na kolacji Lily podeszła do niego, by z nim porozmawiać - co prawda o Harrym, ale liczy się fakt. Dziewczyna na koniec uśmiechnęła się do niego szeroko, na co Jamesowi szybciej zabiło serce. Dzięki dziwnej chorobie Willowa, Evans w końcu porozmawiała z nim bez zwyczajowej kłótni, a to zawsze było jego marzeniem. Musiał podziękować chłopakowi i przy okazji przeprosić go za swoje ostatnie zachowanie. Doskonale wiedział, że nie powinien atakować młodszego chłopca, ale złość na niego była wtedy zbyt wielka. Teraz już zdążył ochłonąć i pomyśleć nad tym spokojnie. Musiał przeprosić Willowa.
Udało mu się załatwić mnóstwo słodyczy z Miodowego Królestwa, mając nadzieję, że pomogą mu w przeproszeniu młodszego chłopaka... A jeśli nie, to padnie przed nim na kolana i będzie błagał o przebaczenie, tak długo, aż ten się wkurzy i wykopie go za drzwi. Tak. To dobry plan.
Otworzył z rozmachem drzwi do pokoju przywołując na twarz jeszcze szerszy uśmiech i...
Jego usta otworzyły się ze zdziwienia. Po pomieszczeniu rozchodził się przyjemny zapach szamponu, a od strony łóżka Willowa, rozbrzmiewał głośny śmiech, momentami przechodzący w piski. James uniósł brew, gdy do jego uszu doszedł rozbawiony głos Lucasa.
- Ja ci pokarzę, wredny bachorze. Mała wredoto! Nabijać się ze mnie? Nie daruję!
W pokoju rozbrzmiał jeszcze głośniejszy śmiech. James spojrzał zdezorientowany na Lupina i Blacka, którzy właśnie weszli do dormitorium. Syriusz wzruszył ramionami ze złośliwym uśmiechem. Zamknął za sobą drzwi i ruszył w stronę, zasłoniętego kotarami łóżka. Spojrzał na przyjaciół i odsłonił gwałtownie materiał. Trójkę Huncwotów na moment wmurowało. Profesor Would siedział okrakiem na udach ich młodego współlokatora, a ręce zaciskał na jego bokach. Mężczyzna, gdy tylko zauważył gości, uniósł się lekko z niepewną miną. Spojrzał to na Huncwotów, to na Harry’ego i w końcu roześmiał się głośno.
- Nawet nie wiecie, jak niesamowite macie miny – wysapał pomiędzy wybuchami śmiechu.
James pierwszy otrząsnął się z szoku.
- Eee... Co pan mu robi, profesorze?
- Łaskoczę. Zdajecie sobie sprawę z tego, że to bardzo wredna istotka jest? – zapytał spoglądając na nich z nagłą powagą.
- Wiemy – wyszczerzyli się jednocześnie, w końcu dochodząc do siebie.
Lucas odpowiedział równie szerokim uśmiechem i znowu spojrzał na młodszego Pottera.
- Więc? Przeprosisz?
- N-nigdy!
Would westchnął, jakby żałował decyzji chłopca i zacisnął delikatnie palce na jego żebrach.
- Na pewno? – dał mu ostatnią szansę. Willow jednak milczał szarpiąc się. Nauczyciel westchnął i już miał zacząć łaskotać ucznia, gdy ten nie wytrzymał i krzyknął:
- Dobra! Nie rób! Przepraszam!
- No! Już myślałem, że będę cię musiał dalej torturować – uśmiechnął się szelmowsko i wstał z zarumienionego od śmiechu, chłopaka. – Pilnujcie, chłopcy, żeby na razie nie wychodził z łóżka. Pani Pomfrey mówiła, że postara się sprowadzić uzdrowiciela z Munga i lepiej dla wszystkich byłoby, żeby znaleźli Harry’ego grzecznie leżącego pod kołderką. Dopilnujecie tego?
- Jasne – odparł James i spojrzał na Willowa z błyskiem w oku. – A jak nie będzie grzeczny?
- Cóż... – mężczyzna mrugnął do nich porozumiewawczo. – To już zależy od was.
Ruszył szybkim krokiem do wyjścia, ale w ostatnim momencie zatrzymał go zdumiony głos Lupina.
- Z Harrym jest wszystko w porządku. – To nie było pytanie.
- Tak – mruknął Would, nie odwracając się, by nie wyczytali nic z jego twarzy. – Udało nam się znaleźć sposób na zmniejszenie bólu. Mimo to ,Harry nadal jest osłabiony i powinien zostać w łóżku. I proszę, nie pytajcie jak nam się to udało. Rozumiecie, chłopcy?
- Tak – odpowiedzieli chórem.
Gdy tylko profesor znalazł się za drzwiami, James ukląkł przy łóżku Harry’ego, patrząc na niego z miną zbitego psa.
- Wybaczysz mi? – wyjęczał, opierając brodę o materac.
-  Wybaczyć? Ale co? – zapytał zdziwiony Willow i położył się na boku, by spojrzeć na twarz swojego przyszłego ojca.
- No... Tę sprawę z Lily. Zachowałem się, jak kompletny idiota. I... I przepraszam.
- Już dawno Ci wybaczyłem, Jim – uśmiechnął się Harry.
- Serio?
- Jasne. Tylko obiecaj, że już więcej czegoś takiego nie zrobisz. Nie zamierzam odbierać ci Lily.
- Okej, następnym razem się powstrzymam – uśmiechnął się starszy Potter i wziął do ręki koszyk ze smakołykami. – A to... Wiesz... Tak na przeprosiny.
Harry spojrzał na niego zaciekawiony i uniósł białą szmatkę przykrywającą wnętrze koszyka. W środku było mnóstwo czekoladowych żab, dwa opakowania Fasolek wszystkich smaków, cukrowe pióra, drooblesy i wiele innych łakoci z Miodowego Królestwa. Willow wyszczerzył się z rozbawieniem.
- To wszystko dla mnie? – spytał unosząc wzrok na dalej klęczącego chłopaka.
- Aha... Oczywiście, em... Jeśli będziesz miał problem ze zjedzeniem wszystkiego, to my chętnie, no wiesz, pomożemy Ci.
Spojrzał, na uśmiechnięte szeroko twarze i wybuchnął głośnym śmiechem.
- Ale z was pajace – wysapał. – Siadajcie.
Huncwoci natychmiast wdrapali się na jego łóżko. Syriusz ułożył się po prawej, James oparł się o poduszkę po lewej, a Remus usiadł po turecku, w nogach posłania. Harry chwycił koszyk i odwrócił go do góry dnem, wysypując jego zawartość na pościel. Cała czwórka od razu rzuciła się na swoje ulubione słodycze. Z pełnymi buziami rozwalili się wygodnie na kołdrze.
- Może przejdziemy się na błonia – zaproponował nagle Harry, opierając się o wezgłowie łóżka.
- Jest już dość ciemno – stwierdził Lupin, zerkając za okno. – A poza tym nie wiadomo, kiedy przyjdzie ten cały uzdrowiciel, więc powinieneś leżeć pod kołderką.
- Właśnie! Nawet nie próbuj nas wykiwać. Obiecaliśmy Wouldowi, że zostaniesz w łóżku, więc zostaniesz w tym cholernym łóżku – ostrzegł James i spojrzał na Willowa złośliwie.
Harry wydął policzki i spojrzał na Syriusza.
- Ty też jesteś przeciwko mnie?
Black roześmiał się i przyciągnął chłopaka do siebie.
- Poczekamy aż zasną – szepnął mu konspiracyjnie w ucho. – Wtedy, mogę zabrać Cię nawet do Hogsmeade.
- Na randkę – zażartował blondyn.
- Jeśli chcesz – odparł poważnie Black i odwrócił chłopaka na plecy, by się nad nim pochylić. – Ja tam nie mam nic przeciwko... no wiesz.
Widząc sugestywny wyraz twarzy swojego przyszłego ojca chrzestnego, Harry poczuł, że jego policzki oblewają się rumieńcem.
- Wybacz, Syri, ale nie jesteś w moim typie. Jesteś dla mnie raczej jak brat. Starszy brat.
Black zrobił minę zbitego psa i opadł na Willowa, całym ciężarem swojego ciała.
- Jak możesz mnie tak bardzo ranić? – wyjęczał i schował twarz w szyję młodego Pottera.
- Przestań, Syri! – zachichotał Harry wijąc się lekko. – To łaskocze!
- Och? – Łapa uniósł na moment głowę. – To? – upewnił się wracając do poprzedniej pozycji.
-Harry wybuchnął śmiechem słysząc, że James i Remus robią to samo. Parsknął i owinął nogi wokół pasa Blacka, po to, by przekręcić się razem z nim. Syriusz sapnął, gdy opadł plecami na materac, a Harry usiadł na jego biodrach z tryumfem na twarzy.
- Syri? Masz łaskotki?
- Nie. Złaź ze mnie! – szarpnął się lekko.
- Czyli jednak masz – stwierdził Willow i położył płasko dłonie na piersi Blacka, aby go przytrzymać.
- Spróbuj mnie połaskotać, mała wredoto, a wykorzystam to, jak na mnie siedzisz.
Policzki Harry’ego zaczerwieniły się. Natychmiast zsunął się z animaga, spoglądając na niego niepewnie.
- Um... Ja...
Back machnął zbywająco ręką i zerknął na starszego Pottera.
- Trochę mi to przypomina pierwszą klasę – stwierdził.
- Pierwszą klasę? – nie zrozumiał Rogacz, a Lupin spojrzał na Syriusza ze zdumieniem.
- Och no, nie róbcie z siebie głupków – zerknął na nich, a widząc uniesione brwi, parsknął cicho. – Nie pamiętacie jak wkurzaliśmy w ten sposób Rudą? Podchodziłeś do niej Jim i zagadywałeś tak, żeby brzmiało to jak najbardziej dwuznacznie. Nie pamiętacie jak wkurzała się na nas, gdy to dostrzegała?
- Ja tam pamiętam, że łaziliście za nią i krzyczeliście „Mamo, mamo!” – zachichotał Lupin, a Harry mu zawtórował.
- Ty za to wołałeś „ciocia” – odgryzł się Black i razem zresztą, wybuchnął śmiechem.
- Czyli już wtedy mieliście nierówno pod sufitem? – spytał z rozbawieniem Harry.
- Na to wychodzi – wyszczerzył się James i chwycił czekoladową żabę, wpychając ją sobie do ust.
- Ech, na Harry’ego raczej nie zadziałałoby to – stwierdził Black przyglądając się chłopcu oceniająco. – Do niego nie pasuje „mamusia”.
- No raczej, że nie – parsknął Willow. – Przecież jestem chłopakiem.
- Syriuszowi chyba nie o płeć chodzi – mruknął Lupin starając się ukryć rozbawienie. – Sądzę, że raczej o to, że jesteś trochę... malutki?
- Raczej drobny – sprostował James.
- Tak, drobny – pokiwał głową Lunatyk, udając powagę na widok oburzonej miny młodszego czarodzieja. – Bardziej pasowałoby coś w stylu „synusiu”.
Harry parsknął i spojrzał na wilkołaka z rozbawieniem.
- Niby czyj?
- Jak to, czyj? Mój – zachichotał starszy Potter i zerknął na niego, przechylając lekko głowę na bok. – Nawet trochę podobny jesteś...
Willow zamarł, czując ukłucie niepokoju.
- Nie sądzę – mruknął, starając się opanować rosnące przerażenie. Nie mogą się zorientować. Jeszcze nie.
- Tylko trochę – odparł Lupin i uśmiechnął się szeroko. – Jesteś za jasny. Chodzi o to, że masz za jasne włosy, aby móc być spokrewniony z Potterami. Wszyscy mając czarne, albo chociaż ciemne.
- Ej, a moja mama? – oburzył się James. – Jest przecież blondynką.
- Ale nie ma genów Potterów.
- No racja – mruknął Rogacz, przeczesując włosy dłonią i tworząc na głowie jeszcze większy bałagan.
Harry zachichotał cicho, czując niewyobrażalną ulgę.
- Skoro Jima mamy jako... – Syriusz uśmiechnął się złośliwie, - tatusia to kto jest mamą?
- To chyba oczywiste – oburzył się James. – Lily byłaby fantastyczną mamą, jestem tego pewny.
- Och, przestańcie robić z siebie jeszcze większych wariatów – jęknął Harry, spoglądając na nich z politowaniem. W jego głowie zaświtała jednak myśl, że lepiej iż przekomarzają się z nim, niż mieliby zacząć coś podejrzewać. Zapytał więc: - Dlaczego akurat Lily?
- Bo mnie kocha – odparł od razu starszy Potter. – No, a przynajmniej kiedyś się zakocha – dodał z kwaśną miną.
- Dobra, Ty tata, Lily mama, a ja co? Pies? – spytał Syriusz, ale zaraz dodał ze skrzywieniem: - Nie odpowiadaj.
- Byłbyś fantastycznym pieskiem, Syri – zachichotał Harry.
- Serio? – Black popatrzył na blondyna, z udawaną nadzieją.
- Jasne, ale chyba wolałbym ciebie jako... hmm... wujka! O! W końcu Ty i Jim jesteście jak bracia.
- To jest jakiś pomysł – zamyślił się komicznie Rogacz. – Wiesz, co, Łapo? Jak będę miał syna to będziesz jego wujkiem!
- To raczej niemożliwe – zachichotał Lupin. – Nie jesteście rodzeństwem.
- Ech, no to może...
- Ojcem chrzestnym – podrzucił cicho Harry, a okularnik natychmiast pokiwał głową.
- To fantastyczny pomysł. Kiedy ja i Lily, będziemy mieli syna to, zostaniesz ojcem chrzestnym – zawyrokował.
- Biedne dziecko – wymamrotał Remus. – Pewnie w ciągu pierwszych tygodni życia, wyląduje w Mungu.
- Oj, bez przesady! – oburzył się Black. – Przecież my jesteśmy najodpowiedzialniejszymi ludźmi w świecie czarodziejów!
Lunatyk i Willow parsknęli niepohamowanym śmiechem.
- Jasne. A ja jestem nieukiem – sarknął Remus.
- Nie bądź dla siebie taki krytyczny, Luniu – zachichotał Łapa. – W gruncie rzeczy, masz całkiem nie najgorsze oceny.
Harry roześmiał się jeszcze głośniej, a po chwili reszta do niego dołączyła.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się szeroko. Chłopcy w momencie zamilkli, zerkając w tamtą stronę. W progu stała Lily opierając jedną rękę na klamce, a drugą na biodrze. Harry’emu w tym momencie przypomniała się pani Weasley, w momentach, gdy była zła na swoich synów. Lily patrzyła na Huncwotów identycznie oburzonym wzrokiem.
- Co wy sobie myślicie? Słychać was w Pokoju Wspólnym. Niektórzy próbują się tam uczyć a wy przeszkadzacie.
- Wybacz Lily. Nie myśleliśmy, że jesteśmy aż tak głośno – James spojrzał na dziewczynę z miną niewiniątka.
- Właśnie, Ruda, nie krzycz na mężulka – wyszczerzył się Syriusz, a Harry spojrzał na niego z politowaniem. To żeś palnął, Łapo.
- Och, zamknij się, Black, bezmózgi pajacu – syknęła Lily, wyraźnie rozwścieczona – Macie być po prostu ciszej, jasne?!
Nie czekając na odpowiedź wyszła, głośno trzaskając drzwiami. James, Remus i Harry spojrzeli na Syriusza z niedowierzaniem.
- Co Ci odbiło? – spytał Lupin.
- Właśnie! Przecież doskonale wiedziałeś, że ją to wkurzy. Nie umiesz się opanować, Łapo? – warknął starszy Potter, wstając z łóżka i patrząc na przyjaciela z góry.
- Daj spokój! Zapomni o tym...
- I co z tego, że MOŻE zapomni! Miałeś mi pomagać ją zdobyć, a nie przeszkadzać!
Patrzyli na siebie z wściekłością. Syriusz już otwierał usta, aby odwarknąć coś Rogaczowi, ale Harry pociągnął i jego i okularnika na posłanie, nie mogąc znieść głupiej kłótni.
- Przymknijcie się! Syriuszu to nie było fair względem Jima. Tak jak mówił, miałeś mu pomagać – Willow spojrzał krytycznie na przyszłego ojca chrzestnego, ale nim ten odpowiedział, odwrócił się do starszego Pottera. – Nie powinieneś krzyczeć. Wiesz, że Syri najpierw mówi, a dopiero potem myśli. Jesteście przyjaciółmi, więc zachowujcie się jak przyjaciele – popatrzył na nich surowo.
Łapa i Rogacz spojrzeli na siebie niepewnie. Byli kumplami prawie od zawsze, więc dlaczego mieliby to niszczyć, przez idiotyczną sprzeczkę. Potter pierwszy westchnął i wzruszył ramionami.
- Dobra, przepraszam – powiedział i spojrzał na ścianę, jakby było na niej coś ciekawego.
- Taa, ja też – mruknął Black, a sekundę później jęknął. – To głupie!
- Tak, głupie – wyszczerzył się James i spojrzał na przyjaciela z rozbawieniem. – Wybacz, Łapciu.
- Ty też, Rogaś.
Wychodziło na to, że konflikt został zażegnany.
^^^
Gdy skończyli jeść większość słodyczy, było już grubo po północy więc stwierdzili, że zostają w łóżku Willowa. Powiększyli je nieco i zasnęli koło siebie, w ciągu paru chwil.
Rano obudził go chichot. Ten, kto wydał ten odgłos, bardzo starał się go powstrzymać, ale chyba nie za bardzo mu wyszło. W pokoju rozbrzmiał głośny śmiech, do którego po chwili dołączyły inne.
Harry uchylił powieki, ale nie był w stanie nic zobaczyć, bo widok zasłaniały mu czyjeś długie włosy. Parsknął, starając się zdmuchnąć je z twarzy. Nie za bardzo się mu to udało, więc spróbował przekręcić się na drugi bok, jednak czyjeś ręce oplatały go w pasie, a jakaś głowa wtulała się w jego nogi. Jej właściciel poruszył się delikatnie i pomiział go włosami po stopie. Harry zachichotał cicho i wyszarpnął nogi podciągając je do brzucha na tyle, na ile potrafił. Poczuł, że ciało za nim przytula się do niego jeszcze mocniej jakby był dużym pluszowym miśkiem. Parsknął cicho i spróbował rozdzielić ręce owinięte wokół niego. Nagle spiął się cały, czując czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Uniósł głowę i poprzez kłaki Syriusza, zobaczył pochylającego się nad nim profesora Woulda. Oczy mężczyzny błyszczały rozbawieniem, mimo że widocznie starał się powstrzymać uśmiech.
- Jak się czujesz, Harry? – spytał zdumiewająco neutralnym tonem.
- W porządku tylko... James mnie gniecie – jęknął Willow, a wargi profesora zadrżały.
- Daj mi sekundę. Coś na to poradzę.
Mężczyzna zniknął na moment z pola widzenia Harry’ego. W następnej chwili zimna i mokra (!) woda polała się na głowy nieszczęsnych chłopców. W pokoju rozległy się krzyki.
- Co to ma znaczyć, chłopcy? – huknął na nich Would. – Dlaczego wy jeszcze nie na lekcjach? Ruchy, ruchy! Wstawać!
Syriusz, Remus i James zerwali się pośpiesznie z posłania. Rogacz zaplątał się w pościel i runął jak długi na podłogę, a Lunatyk i Łapa wpadli jednocześnie do łazienki. Żaden z trójki, nie zauważył Dumbledore’a i nieznanego mężczyzny w średnim wieku stojących w drzwiach. Lucas tylko westchnął. Chwycił starszego Pottera za ramię i pomógł mu wydostać się z sideł pościeli.
- Szybko się ubierać i spadać na śniadanie, jasne?
- Ta je – mruknął James i chwycił mundurek, by go na siebie wciągnąć. Po paru minutach chłopcy byli gotowi, by wyjść z pokoju. Would natychmiast ich wygonił i spojrzał na Harry’ego, który przez cały ten czas grzecznie czekał w łóżku.
- Harry, to jest Robert Warren, uzdrowiciel, który przyszedł przebadać cę na prośbę pani Pomfrey – przedstawił mężczyznę Would.
Willow uśmiechnął się lekko nieśmiało i przywitał się. Od razu stwierdził, że polubi mężczyznę. Miał on około pięćdziesiąt lat, brązowe, siwiejące na skroniach włosy i ciepłe, szare oczy.
- Witaj, Harry Zgadzasz się na badanie?
- Tak, oczywiście.
- Chcesz, żeby któryś z profesorów tu został?
- Po co? – zdumiał się Harry.
- Dla ubezpieczenia. Nie chcę byś później rozpowiadał, że cię molestowałem – mężczyzna mrugnął porozumiewawczo do chłopca.
- Profesor Would może zostać.
- W porządku. Zostawiam was samych. – oznajmił Dumbledore i nim wyszedł spojrzał jeszcze na uzdrowiciela. – Kiedy skończycie, zapraszam Cię na herbatkę, drogi Robercie.
- Z przyjemnością, Albusie – odparł z uśmiechem Warren. Gdy zostali sami, brązowowłosy odwrócił się do Lucasa patrząc na niego krzywo.
- Jeśli myślisz, że nie podejrzewam jak to możliwe, że chłopiec jest w takim a nie innym stanie, to grubo się mylisz, mój drogi. Jednak jeśli Harry’emu nie robi to różnicy i wszystko działo się za jego zgodą, to nie widzę nic przeciwko. W końcu liczy się to, że nie boli, prawda? –  gdy tylko spojrzał na ucznia od razu wiedział, że trafił. Rumieniec na jego twarzy mówił wszystko. Uśmiechnął się szelmowsko i podszedł do łóżka chłopca wyjmując z kieszeni buteleczkę z eliksirem.
- Nikt nie musi wiedzieć, czyż nie? – mrugnął konspiracyjnie do chłopca i podał mu fiolkę, z różowawym płynem. – Do dna, Harry.
Willow spojrzał na niego niepewnie, ale wypił zawartość fiolki. Natychmiast skrzywił się, czując mocno kwaśny smak. Mężczyzna uśmiechnął się do niego przepraszająco.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że jest dość kwaśny.
- No co pan nie powie – wymamrotał Harry, marszcząc nosek z niezadowoleniem. – Po co to w ogóle było?
- Nie uważasz, że powinieneś o to spytać, zanim wypiłeś eliksir?
- Cóż... – Harry zmieszał się lekko. Faktycznie nie powinien pić czegoś, czego efektu nie zna. – Myślałem, że mogę panu zaufać, a poza tym wiem, że profesor Would nie dałby zrobić mi krzywdy.
 - Ha! Ale pewność! – roześmiał się mężczyzna i zerknął na nauczyciela. – Doceń to, Lucasie!
- Jestem wzruszony – zachichotał blondyn, ale gdy spojrzał na chłopca, w jego oczach błysnęła czułość.
- Ja i Lucas znamy się jeszcze z czasów szkoły. Niestety czas nie był dla mnie łaskawy i nie widać tego, że jesteśmy w tym samym wieku – mruknął uzdrowiciel, lekko podłamanym tonem, ale jego tęczówki błyszczały rozbawieniem. – A odpowiadając na twoje pytanie Harry, ten eliksir sprawi, że twój rdzeń magiczny zacznie „świecić” i będę mógł sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
- Pani Pomfrey mówiła, że nie wolno mi pić eliksirów – przypomniał sobie Willow.
- W tamtym stanie absolutnie nie mogłeś, ale teraz przecież czujesz się lepiej, czyż nie?
- No, tak.
- A poza tym, to ja jestem uzdrowicielem, więc chyba wiem, co jest dla ciebie dobre, a co nie.
- W sumie to tak, ale zawsze może mnie pan próbować zabić – stwierdził Harry z wielką powagą.
- A to niby z jakiego powodu? – w głosie Warrena pojawiło się czyste zdumienie.
- Nie wiem. Tak sobie – odparł Willow, wzruszając ramionami.
Mężczyzna pokręcił głową rozbawiony i wyjął zza pazuchy różdżkę.
- Myślę, że eliksir zaczął działać. Rozbieraj się.
- Co? Nie! – Harry spojrzał na uzdrowiciela z oburzeniem.
- Nie zamierzam cię przecież molestować, Harry. Luc mi na to nie pozwoli – zachichotał Warren. – Chcę tylko zobaczyć twoje plecy.
- Dlaczego akurat plecy?
Robert westchnął cicho, pchnął chłopca na materac, odwrócił na brzuch i podciągnął jego koszulkę w górę. Z gardła Willowa wydobyło się oburzone parsknięcie, ale nie oponował. Mężczyzna dotknął delikatnie pleców chłopca kilka centymetrów nad kością ogonową.
- Boli w tym miejscu?
- Nie. Niech pan wyjaśni!
- Urodziłeś się w mugolskiej rodzinie? – spytał nie przestając wodzić palcami i różdżką po plecach chłopca.
- Nie, ale wychowałem się z mugolami.
- Rozumiem. Większość czarodziejskich dzieci wie, że rdzeń magiczny oplata się wokół rdzenia kręgowego i w odcinku lędźwiowym jest najbliżej skóry. Dlatego, gdy dochodzi do wyczerpania magicznego, w tamtym miejscu najbardziej boli.
- Aha – odparł krótko Willow i położył policzek na poduszce, czekając, aż mężczyzna przestanie dotykać jego pleców.
- Myślę, że wszystko jest w porządku – uśmiechnął się Robert i oparł dłonie na biodrach chłopca, zerkając na zmarszczone brwi Lucasa ze złośliwością. – Jutro już możesz iść na lekcje Harry, ale dzisiaj się jeszcze oszczędzaj. Wolałbym, żebyś został w łóżku.
- Uch, okej – chłopiec poruszył się niespokojnie. Odwrócił głowę na drugi bok i spojrzał na profesora. – Eee... sir?
- Robercie, puść go. Próbujesz mi udowodnić, że będę zazdrosny?
- Nie. Uważam, że doprowadza Cię to do białej gorączki.
Lucas westchnął, a na jego ustach pojawił się uśmieszek. Założył ręce na piersi i spojrzał na przyjaciela z wyższością.
- Jeśli myślisz, że bezkarnie będziesz mnie wkurzał, jego kosztem to się mylisz.
- Zrobisz mi krzywdę? – uzdrowiciel wyszczerzył się, unosząc nonszalancko jedną brew.
- Nie ja. On.
W następnej chwili powietrze wokół Warrrena zawirowało i mężczyzna wylądował na podłodze.
 - I widzisz, Rob; tak się kończy irytowanie tej małej, niewinnej istotki – zachichotał Would i pomógł mężczyźnie wstać. – Odprowadzę cię do gabinetu Albusa.
Gdy wychodził zdążył jeszcze zauważyć, że Harry w najlepsze chichocze w poduszkę.
^^^
KOMENTUJCIE!!!

Jeśli znacie kogoś, kto byłby chętny, by być betą to proszę o kontakt na e-mailu: doris.66.ginger@gmail.com 
Z góry dzięki :D

8 komentarzy:

  1. Następna super notka!!!Mam nadzieje że szubko będzie następna.
    Życze weny!!!
    Wika

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na następny :D A na mazurach zawsze mamy piękną pogodę
    Mika

    OdpowiedzUsuń
  3. no już się zastanawiałam, gdzie się ten rozdział podziewa,ale w końcu jest! :D po pierwsze: z tym "by" to rzeczywiście jest chyba o jedno za dużo,ale zgubiłam to zdanie i nie powiem dokładnie, o które tu chodzi. A tak poza tym, to rozdział świetny!! Myślałam,że ten uzdrowiciel będzie im robił jakieś kłopoty, ale na szczęście nie :D i w ogóle to Huncwoci tacy domyślni, kto nadawałby się na rodziców Harry'ego, dokładnie trafili w dziesiątkę! I cały rozdział był taki cudowny i milutki i przyjemny, więc mam przy okazji pytanie, czy całe opowiadanie będzie w takiej tonacji utrzymane, czy może będą też jakieś mega dramatyczne momenty? I ile tak mniej więcej planujesz rozdziałów? I kiedy będzie ten główny parring, co miał być, bo w końcu Harry miał być później z kims innym no nie? Ja nie chcę nic popędzać,ale okropnie jestem ciekawa, co będzie się dalej działo. A no i słuszna decyzja o poszukiwaniu bety, bo jednak trochę literówek się zakrada :]
    to chyba tyle co do rozdziału....no chyba jeszcze dodam,że czekam z niecierpliwością na kolejny i życzę dużo weny! O, zapomniałabym, chciałam się jeszcze upomnieć o odpowiedzi na komentarze-jeśli masz czas,to fajnie by było, jakbyś nam odpisywała, bo niby to niewiele, a jednak cieszy czytanie tego, gdyż był to taki element tego bloga, a teraz tego trochę brakuje ;]
    A co do wakacji... CZY SERIO MUSISZ PRZYPOMINAĆ, ŻE TO JUŻ DRUGI TYDZIEŃ??!!!! :D
    Leci mi strasznie,a w sumie nic ciekawego nie robię,bo nie wyjeżdżam nigdzie, więc zabijam czas czytaniem fanfików i książek :P
    No a Tobie już życzę udanego wyjazdu, jakbyś czasem nie napisała przed wyjazdem, ale nie wierzę, że zrobiłabyś coś takiego nam-czytelnikom, więc zakładam,że pod koniec przyszłego tygodnia rozdział się pojawi :D
    Przepraszam jeszcze za nie komentowanie paru poprzednich chyba rozdziałów (:
    K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię komentować, ale chyba czas najwyższy się przemóc, tak więc komentowanie nastąpi za trzy, dwa, jeden...

    Ulżyło mi, że Uzdrowiciel nie robił żadnych kłopotów, nieciekawie byłoby, gdyby ktoś, na przykład dyrektor, dowiedziałby się o ich ( Harry'ego i Lucasa ) romansie. Podejrzewam, że nie tylko Lucas wyleciałby ze szkoły ale i jakieś zarzuty miałby w sądzie, w końcu Potter jest jeszcze jakby na to nie patrzeć, dzieckiem, a przynajmniej ciało ma dziecka... ale co to dla mnie, zeslashowanej dziewczyny :D :D :D

    Nie mniej jednak, coś mnie w Lucasie odpycha i chyba nie przepadam za tą postacią... Za to wytrzeszczyłam oczy, kiedy Syriusz zaproponował Harry'emu randkę... Powiem krótko, mam obsesję na punkcie Syriusza w każdej możliwej formie i ostatnio czytam opowiadania ( W większości angielskie, gdyż po polsku ciężko coś znaleźć ) z pairingiem Harry / Syriusz. Doszło do tego, że miałam ochotę krzyczeć, gdy Harry odmówił Syriuszowi...

    Ktoś, przede mną napisał, że Lucas i Harry to nie jest główny pairing tego opowiadania, czy to prawda? Jeśli tak, to nie tracę nadziei, że między Harrym i Syriuszem coś jeszcze będzie... Och, no wiem, jestem popaprana, zboczona i sam Bóg wie co jeszcze, w końcu Syriusz to jego (przyszły) ojciec chrzestny, ale co ja poradzę na moją wyobraźnie, która żyje własnym życiem...? Tak, to moment, w którym powinnaś mi współczuć ;)

    Lily chyba trochę niepotrzebnie się wścieka, dziewczyna wygląda na nieco przewrażliwioną, w każdym razie tak ja to postrzegam...

    Dobrze, że Syriusz i James nie pokłócili się z tego powodu, swoją drogą, Rogaś również jakiś taki wyczulony się zrobił ( To wszystko te młodzieńcze hormony ;) )
    Pozdrawiam i życzę ogrooooooomu weny :) :) :)
    EKP
    PS
    U mnie nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    lekki i przyjemny, James przeprosił Harrego za swoje zachowanie, przybył uzdrowiciel i wiedział jak Lucas poradził sobie z wyleczeniem i tak Harry pokazał, że z nim się nie zadziera...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    lekki i przyjemny rozdział, dobrze, że James przeprosił Harrego za swoje zachowanie, tak Harry pokazał, że z nim się nie zadziera...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział taki lekki i przyjemny, dobrze, James przeprosił Harrego za swoje zachowanie z czego bardzo się cieszę, o tak Harry pokazał, że z nim to się nie zadziera... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń