Cześć wszystkim!
Wiem, że okropnie długo to trwało, ale nauczycieli nie
obchodzi to, że rok szkolny już się kończy i każdy chciałby już odpocząć
-_-
No, ale nic! Udało mi się w końcu napisać rozdział i
nawet jestem dość usatysfakcjonowana jego długością (pewnie to dlatego, że jest
dużo dialogów :D)
Dziękuję za każdy komentarz. Wiecie, że wiele dla mnie
znaczą.
Na koniec jeszcze ostrzeże nie: dość długa i
szczegółowa scena erotyczna (nie wiem, czemu ostrzegam, ale jakoś tak, no;))
A teraz czytajajcie :p
^^^
Było późne sobotnie popołudnie, a mimo to w
dormitorium Huncwotów panował półmrok, okna były zasłonięte, a lokatorzy
spokojnie spali. No, może nie całkiem.
- Nie, Em, zostaw moją koszulkę... Gdzie z tymi
łapami...? Nie, nie, nie rób tak... Em, wara od mojego rozporka... Ach! Nie...
Syriusz obudził się gwałtownie, krzywiąc się na
wspomnienie nieprzyjemnego snu. Odwrócił się na drugi bok. Z Emily był jakieś
trzy lata temu, ale nigdy nie zapomni tego związku. Był z dziewczyną dwa dni i
ta próbowała zaciągnąć go do łóżka na siłę. Oficjalnie pozwolił jej na to, bo
rozpowiedziała to całej szkole, a on nie mógł się sprzeciwić i powiedzieć, że
nawiał, no bo jakby to wyglądało? Był największym casanovą w szkole (i
oczywiście najprzystojniejszym) i nie mógł tak po prostu stracić tej pozycji.
Skrzywił się ponownie i schował twarz w poduszkę, starając się znowu zasnąć.
Jednak zaraz zorientował się, co jeszcze go obudziło. Usiadł gwałtownie. Od
strony łóżka Harry’ego dochodziły ciche jęki, przechodzące w szloch.
- Harry? – Black natychmiast zerwał się z posłania, potykając w ciemności o stertę ubrań. Ukląkł przy łóżku chłopca, patrząc na
niego z niepokojem. – Co się dzieje? Harry...
- Syri... Boli... – jęknął słabo Willow. Leżał skulony
w pozycji embrionalnej, po jego policzkach płynęły łzy.
- Co cię boli?
- Wszystko, całe ciało...
- Zajść po panią Pomfrey?
- Tak.
Odpowiedź jeszcze mocniej zaniepokoiła Blacka. Wstał
szybko i odsłonił kotary łóżka Jamesa.
- Jim, obudź się!
- Lily... Jeszcze pięć minut, kochanie... – Starszy
Potter odwrócił się na drugi bok dalej śpiąc.
- Żadne pięć minut, Rogaś! Wstawaj! – potrząsnął
przyjacielem aż ten otworzył oczy.
- Spadaj, Łapo! O co ci chodzi? Cały dzisiejszy dzień
mamy wolny.
- Harry! Chodzi o Harry’ego! Coś mu jest.
Rogacz zerwał się z posłania równie przerażony, jak
Black i podszedł do skulonego chłopca. Zmarszczył brwi i dotknął jego czoła.
- Łapo, on ma gorączkę. Wysoką. Obudź Remusa.
- Au! Syriusz! Co ci odbija?! – wykrzyknął Lupin,
kiedy czarnowłosy potrząsnął nim mocno.
- Pomóż...
Lunatyk nie pytał o nic, widząc błagalne spojrzenie
przyjaciela. Podszedł do Jamesa i ukląkł koło łóżka.
- Co cię boli, Harry?
- Wszystko! Pomóżcie mi! – krzyknął chłopiec, a po
jego policzkach popłynęły nowe łzy.
- Spokojnie, Harry. Wszystko będzie ok – Lupin
spojrzał na przyjaciół. – Jim, zajdź po Pomfrey, powiedz, żeby natychmiast tu
przyszła, a ty Syri idź po Dumbledore’a. Nie wiadomo, co jest z Harrym i
dyrektor powinien o tym wiedzieć.
- Dobra, chodźmy – Potter i Black wybiegli razem z
dormitorium, a Lupin oparł brodę o materac tak, by jego głowa znalazła się na
poziomie Willowa. Zaczął delikatnie gładzić go po włosach chcąc, by się
uspokoił. Po chwili udało mu się osiągnąć zamierzony efekt i chłopiec przestał
łkać. Mimo to po jego policzkach nadal płynęły cicho łzy. Remus nie zdążył o
nic go wypytać, bo do pokoju wpadł jak burza Would.
- Profesorze?
- Spotkałem na korytarzu Jamesa. Powiedział mi, że coś
się stało.
- Nie rozumiem, co mu jest – jęknął Lunatyk. – Mówi,
że go wszystko boli.
- Spokojnie.
Coś poradzimy. – Mężczyzna ukląkł koło Lupina, który od razu wstał, by zrobić
nauczycielowi więcej miejsca. Blondyn odgarnął włosy z czoła chłopca i skrzywił
się lekko, czując jak bardzo jest ciepłe. Potter spojrzał na niego zamglonymi z
bólu i gorączki oczami. Lucas poczuł, jak coś ściska go mocno za serce. Nie
potrafił patrzeć jak ten drobny chłopczyk cierpi.
- Harry, już dobrze. Co się dzieje? Postaram się pomóc
– wyszeptał uspokajająco.
- Wszystko mnie boli... Bardzo... – jęknął słabo
Willow.
- Hymm... Umiesz określić, co najbardziej? Brzuch?
Ręce? Nogi?
- Chyba plecy... i głowa.
- Plecy?
- Tak jakby kręgosłup... ta dolna część... –
wymamrotał chłopak.
- Lędźwiowa?
- Jaka?
Lucas westchnął i pochylił się nad uczniem. Delikatnie
podciągnął jego koszulkę odsłaniając plecy powyżej kości ogonowej. Dolna część
kręgosłupa była opuchnięta jakby ktoś mocno uderzył chłopca jakiś prętem. Would
dotknął lekko zaczerwienionego miejsca. Zaraz jednak zrozumiał, że to błąd. Z
gardła Pottera wyrwał się okrzyk bólu. Całe jego ciało napięło się jakby
chłopaka poraził silny prąd. Profesor odsunął się natychmiast wracając do
poprzedniej pozycji.
- Przepraszam, Harry – wyszeptał z przerażeniem,
ścierając nowe łzy z policzków Willowa. – Aż tak boli?
- Ta-ak – jęknął Potter, nie potrafiąc powstrzymać
cichego szlochu.
Mężczyzna zmarszczył brwi i delikatnie zaczął masować miejsce
za uszami chłopca sprawdzając stan jego węzłów chłonnych.
- Harry, otwórz buzię i powiedz „a” – mruknął i
zaświecił różdżką do gardła Pottera. Westchnął miękko i znowu zaczął gładzić
ucznia po włoskach. – Musimy poczekać na panią Pomfrey. Nie do końca wiem, jak
mu pomóc.
- Ale co mu jest, profesorze? – zapytał Lupin, patrząc
na młodszego blondyna z zaniepokojeniem.
- Myślę, że to wyczerpanie magiczne. Trzeba poczekać
na pielęgniarkę.
Kolejne minuty
były pełne ciszy, która była przerywana tylko cichutkimi jękami bólu. Lucas nie
przestał gładzić Pottera po czuprynie, nadal wpatrywał się w niego smutnym
wzrokiem. W końcu na schodach dało się słyszeć głośne, szybkie kroki. Do pokoju
wpadła pani Pomfrey, a za nią lekko zdyszany James. Nie minęło pięć sekund, a
do pomieszczenia weszli, równie zmęczeni Dumbledore i Syriusz.
- Co z nim, Lucasie?
- Myślę, że to wyczerpanie magiczne...
- Sprawdzałeś plecy? – Kobieta natychmiast podeszła
bliżej.
- Spuchnięte. Nie dotykaj go nawet, bo wszystko go
boli.
- Rozumiem. Harry, dasz radę spojrzeć na mnie?
Willow podniósł na nią wzrok, a Lucas otarł mu
delikatnie policzki wierzchem dłoni.
- Jak dużo używałeś wczoraj magii? – spytała ignorując
rękę Woulda.
- Dużo, bardzo dużo – wymamrotał chłopiec.
- Dokładniej. Czy oprócz pojedynków wykorzystywałeś
więcej niż zwykle swoją magię?
- Tak, chyba tak. Ćwiczyłem z chłopakami zaklęcia, a
wcześniej... No... też, tylko byłem sam, na błoniach...
- Gdy bawiłeś się magią żywiołów? – upewnił się
Lucas. - Jak długo?
Harry skrzywił się i lekko wzruszył ramionami.
- Dość
- Dość
- Wracając jednak... – kobieta spojrzał oceniająco na chłopca. – Czyli używałeś więcej magii?
- Tak – wyszeptał Harry.
- Muszę cię, Harry, dokładnie przebadać. Mam nadzieję,
że rdzeń magiczny się nie przepalił.
- Nie sądzę, że się przepalił. Ma powiększone węzły
chłonne, co oznacza, że organizm walczy -stwierdził Lucas, przyglądając się chłopcu.
- Dobrze, ale i tak muszę go przebadać.
- Ale nie będzie pani dotykać, prawda? – jęknął Willow, patrząc na pielęgniarkę błagalnie.
- Nie, tylko popatrzę, ok?
Chwilę patrzyła na jego plecy, ale nawet nie próbowała
dotknąć. W końcu westchnęła i spojrzała na chłopca ze zmartwionym wzrokiem.
- Jest źle. Powiedziałabym nawet, że bardzo. Nie wolno
na nim używać magii. Żadnej – spojrzała na Huncwotów i nauczycieli. –
Skontaktuję się z moim przyjacielem ze św. Munga. Jest specjalistą, ale wątpię,
że cokolwiek pomoże. Trzeba czekać aż poziom magii wróci do normalności.
- Nie można mu podać jakiegoś eliksiru? – spytał
niepewnie James. – Przecież go strasznie boli.
- Niestety nie. Eliksiry pobudzają rdzeń magiczny. Nie
możemy tego zrobić, bo się przepali i Harry nie będzie mógł używać magii.
- Rozumiem.
- Lucasie, mógłbyś tu z nimi zostać i dopilnować, by
nie używali za dużo magii w pobliżu chłopca?
- Oczywiście. Nie ma żadnego problemu.
Kobieta ostatni raz spojrzała na
chłopca i po chwili wyszła wraz z Dumbledorem. Huncwoci usiedli na swoich
łóżkach, ale nie wyglądało na to, że zamierzają spać. Lucas westchnął i
transmutował książkę do wróżbiarstwa z trzeciej klasy (którą wyciągnął spod
łóżka starszego Pottera) w wygodne krzesło. Zanim usiadł na nim i przyniósł z
łazienki niewielką miskę napełnioną chłodną wodą. Syriusz chyba
pierwszy zrozumiał co chce robić nauczyciel, bo szybko wstał i wyszukał
prawdopodobnie jedyny całkiem czysty ręcznik z łazienki i podał mu go. Would
posłał mu spojrzenie pełne wdzięczności i zaczął delikatnie obmywać gorące
czółko młodszego chłopca z potu.
- Naprawdę nie da się nic zrobić? – wyszeptał James, patrzący na Willowa z zaniepokojeniem. – Przecież on się męczy.
- Przykro mi. Trzeba czekać – mruknął profesor, ale
wyglądał na dziwnie zamyślonego. Harry słysząc to uchylił przymknięte z bólu
powieki i rzucił mu pytające spojrzenie. Zostało jednak zignorowane. Willow
westchnął, ale nie pytał o nic, z ulgą przyjmując dotyk zimnego ręcznika na
swoim czole. Znowu przymknął oczy, mając nadzieję, że za chwilę uda mu się
odpłynąć. Dziesięć minut później, gdy już czuł, że zaraz zaśnie ktoś delikatnie
pogłaskał go po policzku budząc go.
- Harry. Słuchaj mnie. Popatrz na mnie – usłyszał przy
swoim uchu. – Mamy jakieś 20 minut zanim wrócą. Budź się, mały.
- P-profesorze?
- Musimy iść do łazienki. Chyba wiem, jak ci pomóc,
ale musisz ze mną iść.
- Jak? – jęknął chłopak. – Przecież wszystko mnie
boli.
- Zaniosę cię, ale musisz mi tylko trochę pomóc. Mocno
obejmij mnie rękami za szyję.
Mężczyzna wsunął rękę pod jego kolana i poczekał
moment aż chłopiec owinął ramiona wokół niego krzywiąc się z bólu.
- Wytrzymaj, Harry. To tylko chwilka – wyszeptał Would
i zaczął iść z Potterem na rękach do łazienki. Delikatnie postawił go w kabinie
prysznicowej i pomógł mu ściągnąć ubrania. Widział, że Potter ledwo trzyma się
na nogach z bólu i zmęczenia, więc posadził go na kafelkach. Sam również
zrzucił wierzchnią szatę po czym odkręcił ciepłą wodę. Dopiero wtedy spojrzał
na Willowa. Chłopiec miał zarumienione z gorączki policzki,
starał się zasłonić swoje intymne miejsca przed wzrokiem nauczyciela.
Mężczyzna uśmiechnął się uspokajająco i uklęknął przed uczniem, powoli rozchylając
jego nogi, żeby nie sprawić mu bólu. Harry jednak zacisnął uda, nie będąc w stanie powstrzymać
podniecenia, ale i zażenowania. Jego policzki zaczerwieniły się jeszcze
mocniej.
- Współpracuj, Harry – szepnął profesor patrząc na
chłopca z lekkim, uspokajającym uśmiechem. – Chyba wiem, jak ci pomóc, ale musisz chcieć
tej pomocy. Jeśli będziesz się opierał to nie będę nalegał i spędzisz kolejne
parę dni nie ruszając się z łóżka.
- Co chce pan zrobić?
- Zamierzam oddać ci odrobinę mojej magii. Nie pobudzi
ona twojego rdzenia magicznego, ale rozejdzie po organizmie i wchłonie się,
więc nie będzie to dla ciebie niebezpieczne. Zgadzasz się?
- Tak, chyba tak – westchnął chłopak, czując jak ból
powoli zaczyna dominować nad podnieceniem. – Tylko niech się to skończy.
- Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by ci
pomóc – wyszeptał Lucas i rozchylił nogi chłopca siadając pomiędzy nimi.
- Jak zamierza pan to zrobić? W sensie... Co...
Jak...?
- Zamierzam uprawiać z tobą seks, Harry - szepnął Lucas w pewnym sensie nieśmiało.
- C-co? Ale...
- Podczas seksu ludzie przekazują sobie magię, nawet o
tym nie wiedząc. Ja oddam ci mojej trochę więcej i postaram się, byś ty nie
oddał mi swojej. Nie bój się, dziecino. Obiecuję, że przestanie boleć.
Dopiero, gdy Harry skinął niepewnie głową, Would
zaczął wodzić palcami po jego torsie. Zahaczał opuszkami o sutki, sprawiając, że Potter zaczął ciężej oddychać. Pochylił się nad nim i zaczął całować, uniemożliwiając chłopcu głębsze nabranie powietrza. Jego
język przeszukiwał słodkie usta ucznia, wyrywając z pomiędzy zaczerwienionych warg
stłumione jęki. W tym czasie, jego sprawne dłonie błądzące po brzuchu Pottera,
powoli schodziły niżej gładząc napięte z wyczekiwania uda. Po ciałku chłopca
przebiegł słodki dreszcz.
- Wszystko w porządku, maleńki? – spytał blondyn, odsuwając się na moment.
- Taak, proszę, nie przestawaj.
Lucas zachichotał miękko i zaczął składać pocałunki na
całej twarzy chłopca. Jego usta muskały zarumienione policzki, linię szczęki,
zbliżając się do ucha, które possał delikatnie. Zamruczał cicho i przeniósł
wargi na szyję chłopca, gdzie przygryzał wrażliwą skórę na tyle słabo, by nie zostawić
śladów, a na tyle mocno, by chłopiec jęknął z przyjemności. Nie mógł
powstrzymać się i musnął językiem sutek Pottera, po czym przygryzł go miękko.
- Profesorze! Proszę. Błagam... Ach!
Palce Woulda dotknęły jądra chłopca i owinęły się
wokół jego członka. Lucas czuł, że Harry’emu już niewiele trzeba, więc drugą
ręką chwycił szampon. Nalał kilka kropel na palec. Delikatnie rozprowadził
śliską ciecz po całej długości, po czym dotknął wejścia Pottera i wsunął się w
niego. Chłopiec spiął się momentalnie i otworzył szeroko oczy, patrząc na
profesora z niepewnością.
- Rozluźnij się, Harry – uśmiechnął się Lucas. – Nie
będzie bolało.
Willow skinął głową i zaraz jęknął, bo dłoń na jego
penisie zaczęła się powoli poruszać. Czuł jak palec w nim zgina się delikatnie,
rozciągając go. W jego podbrzuszu zaczął gromadzić się żar prawie nie do
wytrzymania. Wypchnął biodra do góry, na tyle, na ile potrafił, słabo
rejestrując delikatny ból w plecach. Ręka przyspieszyła, a do pierwszego palca,
który się w nim znajdował, dołączył drugi. To sprawiło, że jego ciałem
wstrząsnął gwałtowny dreszcz, a na jego podbrzusze opadły białe krople. Harry
jęknął miękko i poczuł, że jego mięśnie wiotczeją.
- I jak, Harry? – zapytał Would, całując ucznia w
rozchylone usta. Chłopiec owinął ramiona wokół szyi blondyna i pogłębił
pocałunek, wsuwając język w jego usta. Mężczyzna zamruczał cicho i, nie myśląc
wiele, przyciągnął Pottera do siebie owijając ręce wokół jego pasa. Harry
sapnął, czując dłonie Lucasa na swoich plecach, w miejscu, gdzie przed
parunastoma minutami pulsował ból. Spojrzał na profesora zdumiony.
- Nie boli – wyszeptał i zaraz wyszczerzył się
radośnie. – Przestało!
Nauczyciel roześmiał się szczęśliwy i ponownie
pocałował Willowa przyciskając go mocno do siebie.
- Za chwilę mogą wrócić Huncwoci - mruknął Would, przerywając pocałunek. - Poszli tylko na
kolację i „poszukać czegoś”. Musimy się ubierać, bo i tak już trochę za długo
wykorzystujemy nasze szczęście.
Harry westchnął
cicho, ale w duchu przyznał profesorowi rację.
- A da pan radę wstać ze mną? Mi się nie chce ruszać z
miejsca.
- Dobra, ale chwyć się mnie mocno – uśmiechnął się
blondyn i jedną ręką podtrzymał chłopaka owiniętego wokół niego niczym małpka,
a drugą pomógł sobie wstać. Nie miał z tym wielkich trudności. Harry był
zdumiewająco lekki.
Uśmiechnął się lekko i pocałował szyję Pottera. – Wychodzimy, maluchu.
Uśmiechnął się lekko i pocałował szyję Pottera. – Wychodzimy, maluchu.
- To niech pan wychodzi – mruknął sennie chłopak, kładąc policzek na mokrym ramieniu profesora. Ten westchnął tylko i zakręcił
wodę. Bez większego problemu wyszedł z kabiny.
- Teraz niestety musisz na chwilę stanąć.
- Ale na chwilę?
- Tak – zachichotał profesor. – Tylko cię wysuszę.
Willow skinął głową i pisnął cicho, gdy jego stopy
dotknęły zimnych kafelek. Mężczyzna wytarł go szybko i spojrzał w oczy.
Niewiele myśląc ponownie przytulił chłopca zanurzając nos w jego włoskach.
Harry roześmiał się cicho.
- To nie było mądre.
- Co takiego?
- Znowu jestem mokry – roześmiał się Potter, zerkając
na profesora błyszczącymi oczami.
- Hymm, racja – wyszczerzył się. – Wycieraj się i
ubieraj, dzieciaku, bo czas do łóżka.
- A poczyta mi pan bajkę na dobranoc?
Lucas uśmiechnął się i pociągnął chłopca do pocałunku.
- Oczywiście.
^^^
Komentujcie!
Przepiękne. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńHe he wykorzystać tak nieobecność Huncwotów... Rozdział cudo. Chce takich więcej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam F :)
O wyczerpaniu magicznym można przeczytać także na innych blogach, ale PIERWSZY RAZ czytam o TAKIEJ metodzie leczenia :D. Śmiało mogę powiedzieć (a raczej napisać), że czas czekania został wynagrodzony wspaniałym rozdziałem. Teraz pozostało tylko czekać jak to się dalej rozwinie..., tak więc czekam :D
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia z nauczycielami, oraz weny i czasu na współprace z tą kapryśną istotą ;p
Kochana,
OdpowiedzUsuńrozdział wyszedł ci bardzo zgrabnie, choć stwierdzenie prosto z mostu Lucasa, że teraz będą uprawiać seks, po prostu mnie rozśmieszyło.
Scena erotyczna też całkiem nieźle wyszła, choć nie wiem czemu poprzednia bardziej mi się podobała. Wersja takiego uległego Harry'ego niezbyt mi się podoba. Mam nadzieję, że wkrótce to on będzie dominował :D
Pozdrawiam,
EKP
Ciekawa jestem jak wytłumaczą teraźniejszy stan chłopaka. Cudowne ozdrowienie? Chociaż podejrzewam, że biedak jeszcze długo będzie musiał odpoczywać. Zachowanie Syriusza, Jamesa i Remusa godne pochwały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny Nati
Kurdee, miałam taki fajny komentarz... T.T *chlip* Echh... W każdym razie, rozdział cudowny, scena 'leczenia' również udana, tak samo zresztą, jak ten niezaprzeczalnie oryginalny pomysł na leczenie. ;) Mam nadzieję, że będziesz miała więcej takich pomysłów. I, że wena i chęci na prowadzenie tego opowiadania cię nie opuszczą. :) Życzę ci tego serdecznie. I pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Daga ^.^'
Hej,
OdpowiedzUsuńHarry nadużyć magii, i teraz cierpi, ale Lucas się bardzo opiekuńczo zajął, i w bardzo ciekawy sposób pomógł…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ciekawe opoqiadanie znalazłam je wczoraj i naprawdę mi się podoba. Czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że komentuje teraz ale w mojej szkole jest taki Armagedon na lekcja że czasami miałam wrażenie że jestem na lekcjach u Snape'a.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o notkę to zadam Ci jedno pytanie: Skąd ty na Merlina masz taką wenę i czy można ją gdzieś kupić lub znaleźć? To twoja najlepsza notka ale zawsze może być lepiej.Życzę wielkiej WENY!!!
Kiedy nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńEKP
Super blog opowiadania naprawdę zajefajne.
OdpowiedzUsuńŻycze weny i radze ci dodać nastepny rozdział...bo jak nie to będe nawiedzać Cię w koszmarach xD
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Harry nadużył swojej magii, i teraz cierpi, ale jest Lucas, który się bardzo opiekuńczo nim zajął, i w ciekawy sposób pomógł…
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ocho Harry to bardzo nadużył swojej magii, i teraz to cierpi, ale jest na szczęście Lucas, który się bardzo opiekuńczo nim zajął, i w ciekawy sposób pomógł… ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza