wtorek, 20 stycznia 2015

13. Foch forever

Hej! 
Mam nadzieję, ze podoba wam się nowy szablon :) Po prawdzie miał być ciemniejszy, ale trudno...
Przykro mi, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział, ale jakoś tak wyszło, że nie mogłam się przemóc i go szybciej napisać... Ale w końcu się udało! ^^
Odpowiadając na wasze komentarze:
F - James potrafi się długo gniewać, ale Harry jest sprytny i sobie poradzi :)
Panna Riddle - przyznaje że ten rozdział miał być krótszy, ale po przeczytaniu twojego komentarza uznałam, że dodam jeszcze jedną scenę na końcu. Mam nadzieję, że ci się spodoba
Nati - dzięki za życzenia! Sama nie wiem co odpisać ;) Nie musisz się jednak martwić o Harrusia, on ma zawsze ogromne szczęście. Nic mu nie będzie 
Karina Z. - dzięki, że skomentowałaś mimo że zwykle tego nie robisz, jak napisałaś. Doceniam każdy koment. Też nie lubię wiedzieć od początku opowiadania jak się skończy dlatego staram się pisać tak, by was zaskoczyć ;) Wszyscy się bójcie!

Ostatnie dwa infa na koniec:
1. Większość pisałam na telefonie na aplikacji bloggera, który ma jedną poważną wadę: nie podkreśla błędów. Dlatego wybaczcie mi je.
2. Jeśli macie bloga wpiszcie się do księgi gości dla mojej własnej informacji. Z góry dzięki!

~~~~~~~

Harry szedł po schodach nie będąc do końca pewnym, jak wytłumaczyć Jamesowi, że nie jest ani trochę zainteresowany Lily. Przecież nie powie mu, że to jego przyszła matka!
Z westchnięciem dotarł do drzwi dormitorium i stanął przed nimi niezdecydowany. Nie powie im, że Evans to jego mama, ani że jest gejem... No powiedzmy, że bi... I, że wolałby się przespać z profesorem Obrony... Nie, tego na pewno im nie powie!
Jęknął. Albo... Powiem im, że interesuję się kimś innym! O! Nie muszę mówić, kim. To nie ich sprawa. Tak. To będzie dobre.
Otworzył drzwi z determinacją. Zaraz jednak w jego oczach błysnęło niezdecydowanie. Gdy spojrzał na Jamesa miał ochotę się cofnąć o krok. W jego oczach była czysta furia, a jego magia wypełniła dormitorium. W tym momencie Harry zrozumiał dlaczego ludzie twierdzili, że jego ojciec był silnym czarodziejem.
- Jak mogłeś? - syknął brązowooki, opuszczając swoje miejsce na łóżku. - Tyle razy mówiłem, że ją kocham. Że mi na niej zależy. A ty to tak po prostu zignorowałeś? Jak śmiałeś?! Myślałem, że jesteśmy w jakiś sposób przyjaciółmi! Tak nawet koledzy nie robią!
- James...
- Zamknij się! - wrzasnął chłopak, a szyby w oknach zadrżały. - Spróbuj się do niej zbliżyć jeszcze raz choć na krok to... Będzie źle.
Starszy Potter odwrócił się gwałtownie od niego, chwycił piżamę i zniknął w łazience. Harry miał wrażenie, że po wyjściu czarnowłosego, w pokoju pojawiło się więcej tlenu do oddychania. Odetchnął drżąco i spojrzał na Lupina.
- Chyba... Niezbyt dobrze poszła - wyszeptał.
- Jak się uspokoi to będzie lepiej. Jest bardzo zazdrosny.
- Remus - syknął Black, dotychczas siedzący na swoim łóżku cicho. - Dlaczego uważasz, że nie zakochał się w Lily? Od razu ją polubił. Czemu nie...?
- Ja ją tylko lubię! Nic więcej!
- Jasne! Większość chłopców ją "tylko lubi" - warknął Syriusz i spojrzał na wejście do łazienki. - A on ją kocha. Nie widzisz tego?
- A jak mu pomogę? - spytał nagle Willow. - Jak załatwię mu randkę z nią? Uwierzycie mi wtedy, że tylko ją lubię?
Black wyglądał przez chwilę, jakby rozważał ten pomysł. Przenosił przez chwilę wzrok z Willowa na drzwi do łazienki i w końcu skinął głową.
- Dobra. Ale on nie powinien o tym wiedzieć.
- W porządku - odparł Harry i wyciągnął rękę do Łapy. Ten wahał się przez moment, ale w końcu uścisnął ją krótko. Harry uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na długowłosego chłopaka, który nie odwzajemnił tego. Przez moment mierzyli się wzrokiem i w końcu to Black puścił mniejszą dłoń. Odwrócił się bez słowa i usiadł na swoim łóżku. Harry, nie wiedzieć dlaczego, poczuł, że i tak nie poszło dobrze.
***
Następnego ranka obudził się bardzo wcześnie, ale długo nie otwierał oczu. Starał się poukładać w głowie plan działania. Najpierw będzie musiał jakoś namówić Lily, by dała szanse Jamesowi, a potem się pomyśli. Wszystko będzie zależało od tego, jak mu pójdzie. Dziewczyna może od razu się zgodzić (w co Harry wątpił), albo długo nie dawać się przekonać i to było bardziej prawdopodobne.
Nagle chłopaka zamarł, słysząc jak ktoś z łóżka naprzeciwko cicho wstaje i zaczyna się ubierać. Willow uchylił oko, starając się nie zdradzić, że nie śpi. Odchylił lekko głowę leżąc na brzuchu i zobaczył, jak Peter wciąga na tłusty tyłek spodnie i szybko zarzuca szatę szkolną. Po chwili animag był gotowy i, uprzednio zabierając różdżkę z szafki, wyszedł z pokoju nie budząc współlokatorów.
Harry skrzywił się lekko. W tym momencie był już niemal na 100% pewny, że Pettigrew spiskuje z przyszłymi śmierciożercami. Instynkt jednak mu podpowiadał, że nie należy nic z tym robić, nie ważne jak bardzo bolała myśl, że przez to jego rodzice umrą z rąk Voldemorta. Usiadł cicho przez moment zastanawiając się, czy nie pójść za chłopakiem i chociaż posłuchać co kombinują ślizgoni, ale w końcu zrezygnował. I tak nie zdąży go dogonić, nie zdradzając się.
Zrezygnowany wstał i szybko skorzystał z łazienki wykonując poranną toaletę. Chwilę później, gotowy, wziął torbę i wyszedł do Pokoju Wspólnego, by poćwiczyć zaklęcie na transmutacje. Jednak nie potrafił się skupić. Jego myśli zaprzątały wszystkie wydarzenia minionego tygodnia. Tak wiele się stało. Aż trudno uwierzyć. Siedział, rozmyślając jakieś pół godziny, aż na dół zeszła Lily. Dziewczyna zmieszała się lekko na jego widok, ale mimo to uśmiechnęła się.
- Uczysz się? - spytała, wskazując na otwarty podręcznik do transmutacji.
- Um... Tak. Ale trochę mi nie wychodzi to zaklęcie na moich własnych włosach - mruknął. Każdy pretekst był dobry, by porozmawiać z gryfonką.
- Och. To może pójdziesz ze mną do biblioteki? Mam się tam spotkać przed lekcjami z Severusem. Poćwiczymy razem.
- Czemu nie - uśmiechnął się Potter, choć nie za bardzo spodobał mu się pomysł spotkania ze Snapem. Mimo wszystko dalej, gdzieś głęboko, czuł do niego urazę. - To chodźmy.
Harry pozbierał szybko swoje rzeczy i ruszył z rudowłosą. Szli przez puste korytarze milcząc. Gdy w końcu dotarli tuż pod drzwi do biblioteki, Harry zatrzymał się, patrząc na dziewczynę z niepewnością.
- To co się stało wczoraj...
- Nie przejmuj się - przerwała mu, nawet na niego nie zerkając. - James jest jak duże dziecko. Musi zawsze dostać to, co chce. Po prostu o tym nie myśl.
- Ale wiesz, że on cię na prawdę kocha?
- Teraz mnie kocha, a jak już się zgodzę z nim chodzić to zostawi mnie dla innej. Taki już jest James Potter. Casanova, nic więcej. Nie umie po prostu znieść myśli, że coś mu się nie udało.
Harry westchnął. Czyli jednak to nie będzie takie łatwe. Nic już nie mówiąc, otworzył drzwi i rozejrzał za Snapem. Czarnowłosy chłopak siedział przy najbardziej oddalonym od drzwi stoliku i czytał książkę. Willow podszedł do niego szybko i usiadł naprzeciwko.
- Co ty tu robisz? - zapytał Snape ze zdumieniem, ale nie wrogością.
- Lily mnie zaprosiła. Nie potrafię za bardzo na sobie tych zaklęć. Potrzebuję pomocy.
- Ty nie potrafisz jakiegoś zaklęcia? - nie dowierzał Severus. Popatrzył na chłopaka jak na wariata, ale nic więcej nie powiedział.
- W porządku - uśmiechnęła się Lily. - To może ja zacznę.
***
 Pod klasę dotarli w momencie, gdy McGonagall zamykała za sobą klasę. Szybko usiedli w ławkach - Lily ze swoją koleżanką, Ann, a Harry z Severusem w pierwszym stoliku tuż pod biurkiem nauczycielki. Dopiero po wypakowaniu rzeczy Harry zauważył, że Huncwoci zamienili się ławkami z uczniami z innych domów i teraz siedzą dużo dalej od Harry'ego niż zwykle. W oczach Jamesa płonęła furia, od kiedy weszli do klasy. W końcu Harry miał się nawet nie zbliżać do Lily. Najmłodszy czarodziej  w klasie poczuł się okropnie niezręcznie z tego powodu. Mój przyszły ojciec myśli, że chcę mu odbić moją przyszłą matkę. Świetnie. Po prostu fantastycznie.
- Dobrze - powiedziała McGonagall, gdy skończyła sprawdzać listę uczniów. - Dzisiaj sprawdzę, jak wam idzie wydłużanie i skracanie włosów. Na zadanie mieliście, nauczyć się tych zaklęć, więc zostaniecie ocenieni. Proszę. Kto zacznie?
Rozejrzała się po klasie, ale nikt nie kwapił się, by podnieść rękę. Harry również. Jeśli kobieta każe mu rzucać zaklęcie na jego własne włosy to na pewno mu nie wyjdzie. Jego kłaki były strasznie oporne, gdy chodziło o ich długość. Pamiętał jak jego ciotka obcięła mu je. Odrosły do takiej samej długości już następnego dnia. Westchnął i podniósł rękę.
- Dobrze! Więc...
- Mamy zmieniać długość swoich włosów? - przerwał kobiecie z niepewnością w oczach.
- Nie - stwierdziła. - Koledze lub koleżance w ławce. W porządku, panie Snape?
Chłopak skinął głową i spojrzał na Harry'ego. W oczach młodszego czarodzieja była ulga, gdy podnosił różdżkę. Dwoma ruchami ręki sprawił, że włosy Severusa wydłużyły się aż do pasa. Gdy je skrócił do długości jakie miały jego włosy, czarne końcówki zakręciły się lekko. Harry zachichotał lekko rozumiejąc, dlaczego ślizgon nosi długie włosy. Szybko wrócił im swoją długość.
- Bardzo dobrze, panie Willow! Kto następny?
***
Harry wyszedł z klasy z niezbyt zadowoloną miną. Mimo, że dostał W za zaklęcie to nie cieszyło go to tak bardzo. Podczas lekcji parę razy oberwał jakimś dyskretnym zaklęciem, które wysłał w jego stronę James, najwidoczniej nie mogąc znieść myśli, że jego konkurent nic nie zrobił sobie z jego ostrzeżenia. Starał się nie patrzeć wtedy na chłopaka. Ciągle piekła go ręka, ale nie skarżył się. Nawet na nią nie spojrzał. Wolał nie wiedzieć, co się stało. Koło niego stanął Snape, przyglądając przez moment.
- Kto i co ci zrobił?
- Nieważne - burknął Willow i włożył dłoń do kieszeni, zaciskając ją w pięść. - To sprawa między mną a tym kimś, ok.
- Dobra. Tylko pytam - mruknął Snape. - Ale twoja ręka nie wyglądała za dobrze.
- Nie mi nie jest - odparł szorstko.
Odwrócił się gwałtownie i ruszył w stronę Wierzy Gryffindoru. Nie miał najmniejszego zamiaru iść na kolejne lekcje.
***
Harry przez resztę lekcji zaszył się w dormitorium. Owinął się w kołdrę, przyciskając opuchniętą rękę do brzucha. Po przyjściu do pokoju obmył ją zimną wodą i stwierdził, że opuchlizna jest winą zaklęcia Żądlącego i za niedługo powinna zejść. Nie był to więc duży uraz. Mimo to był zły na Jamesa. W końcu to lekko niesprawiedliwe. Lekko? Parsknął w duszy. Mocno niesprawiedliwe! Nic złego nie zrobiłem!
Nagle usłyszał, że drzwi do pokoju uchylają się i ktoś wchodzi do środka. Zamarł udając, że śpi.
- Harry? Wszystko ok? - Remus podszedł do łóżka i położył mu dłoń na ramieniu.
- Tak - wymamrotał Willow, nie poruszając się.
- Na pewno? Widziałem, że czymś dostałeś. Znam trochę zaklęć leczniczych. Może będę w stanie ci pomóc.
- Nie trzeba...
- Nie marudź - spoważniał nagle Lupin. - Daj sobie pomóc.
Willow uniósł się, patrząc na chłopaka z niezadowoleniem. Nie zamierzał jednak więcej protestować. Nie przed pełnią. Wyciągnął spuchniętą rękę, a chłopak chwycił ją delikatnie. Harry syknął, ale nie wyrwał dłoni. Patrzył, jak Remus przez chwilę rzuca zaklęcia i w końcu puszcza jego rękę.
- Lepiej?
- Yhym - mruknął Harry i znowu zakopał się w pościeli.
Lunatyk westchnął ciężko.
- Nie wrócisz na lekcje, prawda?
- Nie.
- Przyniosłem ci lunch.
Harry podniósł głowę i popatrzył na wiklinowy koszyk, stojący przy łóżku. Był wypchany różnymi pysznościami serwowanymi w Hogwarcie.
- Dzięki - mruknął Willow, czując przyjemne ciepło z powodu tego, że ktoś o nim pamiętał.
Wyciągnął rękę po kanapki, ale nie chwycił ani jednej, bo usłyszał jak ktoś wchodzi po schodach.
- ...Nie mam zamiaru, rozumiesz? Zasłużył.
Harry od razu rozpoznał głos Jamesa, więc z powrotem schował się pod kołdrą. Nie chciał go nawet widzieć na oczy. Foch. Skoro on może to ja też!
Willow zignorował trójkę chłopaków, którzy najwyraźniej próbowali mu coś nieudolnie powiedzieć. James nie za bardzo się starał, ale Remus i Syriusz głowili się, jak mu coś wytłumaczyć. Nawet nie słuchał, co. Po chwili Huncwoci zrezygnowali i z lekko niezadowolonymi minami wyszli.
Gdy tylko drzwi się zamknęły zielonooki chwycił parę kanapek i zniknął pod kołdrą. Wkrótce zasnął.
***
Obudził się wieczorem słysząc jak Huncwoci szykują się cicho do snu. Odwrócił się na drugi bok, chcąc znowu powrócić do przyjemnego snu, ale nie potrafił. Popatrzył na Lupina siedzącego w piżamie na swoim łóżku i czytającego podręcznik do zaklęć. Widocznie było jakieś zadanie. Harry usiadł, sprowadzając na siebie uwagę Remusa. Chłopak uśmiechnął się lekko i podszedł do niego.
- Trzeba przeczytać trzeci temat z drugiego działu z zaklęć - poinformował go. - I napisać jego streszczenie na pół stopy.
- Dzięki - mruknął Harry. - Chyba od razu się za to zabiorę.
- Nie idziesz spać?
- Nie. Cały dzień drzemałem, więc mogę się teraz za to zabrać.
Willow wstał i chwycił torbę. Był w mundurku, więc nie musiał się kłopotać przebieraniem. Gdy wychodził z dormitorium zauważył, że James patrzy na niego ze zmrużonymi oczami, ale nie przejął się tym. Zszedł do Pokoju Wspólnego i chwycił podręcznik do zaklęć. Jednak nie zaczął czytać. Zapatrzył się w ogień płonący w kominku, mając wrażenie, że dzieje się z nim coś dziwnego. W głowie zaczęło mu lekko szumieć, a obraz rozmazał się, pozostawiając po sobie tylko czewień. Wyciągnął rękę chcąc chwycić płomienie i dopiero, gdy palce zaczęły go piec, zdał sobie sprawę z tego, co robi. Cofnął dłoń i gwałtownie wcisnął się w sofę. Woda, powietrze, a teraz ogień. Została tylko ziemia.
Po chwili wewnętrznej kłótni ze sobą wstał i ruszył do wyjścia, w ogóle nie przejmując się tym, że na polu jest ciemno oraz, że pada ulewny deszcz.
Parę minut później był na błoniach idąc w stronę rozłożystego drzewa nad brzegiem jeziora. Usiadł pod nim osłaniając twarz przed deszczem i wiatrem, który uderzał w niego mocno.
Nie wiedział, czemu tu przyszedł, co go tu przywiodło. Nie zamierzał się jednak nad tym zastanawiać. Czuł, że jest dobrze, mimo ostrego wiatru i deszczu.
Nagle do głowy wpadła mu myśl, która za żadne skarby świata nie chciała się odczepić. Skoro pojawiły się prawie wszystkie żywioły to czemu by nie spróbować ich świadomie użyć? W końcu Lucas mówił, że będzie musiał się tego nauczyć, żeby nie zniknęły. Skupił się i wyciągnął rękę do przodu czując, że właśnie tak powinien postąpić. Przez moment zastanawiał się, od którego żywiołu zacząć. Wybrał wodę. Tylko co z nią zrobić? Rozejrzał się, a mocny wiatr przywiał na jego twarz kropelki zimnego deszczu. Właśnie! Spróbuje się przed nimi ochronić. Skupił się mocno wyobrażając sobie jakąś niewidzialną barierę, która będzie go bronić przed deszczem. Jego oddech nieznacznie przyśpieszył, gdy poczuł magię przepływającą przez jego ciało. Nagle zrobiło mu się przyjemnie ciepło, a wokół niego ucichło. Wiatr i deszcz powstrzymała niewidzialna bariera w kształcie bańki. Jednak nie była utworzona z wody, ale z powietrza. Podniósł się powoli nie dowierzając, że mu się udało za pierwszym razem. Może nie będzie to aż takie trudne jak mu się wydawało. Jednak w następnej chwili przestał się uśmiechać. Nagle zrobiło mu się strasznie duszno. Oparł się bezsilnie o drzewo, pod którym wcześniej siedział. Ochrona z powietrza zniknęła tak niespodziewanie, jak się pojawiła. Wiatr uderzył w niego z wielką siłą prawie zwalając go z nóg. Musiał podtrzymać się drzewa, by nie upaść. Nagle zrobiło mu się słabo, a przed oczami pojawiły czarne plamy. Ruszył chwiejnie w stronę szkoły, mając nadzieję, że uda mu się dotrzeć chociaż do sali Wejściowej. Nie miał jednak szczęścia. Po paru krokach poślizgnął się i upadł w błoto. Nie był w stanie dłużej utrzymać przytomności. Nim ogarnęła go całkowita ciemność zdążył zauważyć zarys jakiejś postaci idącej w jego kierunku. Zostało mu tylko mieć nadzieję, że to przyjaciel, a nie wróg.
***
Obudził się otulony w gruby koc czując przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele i odganiające dreszcze zimna. Leżał przez chwilę nieruchomo, rozkoszując się tym uczuciem. Nie trwało to jednak długo, bo nagle poczuł na sobie czyjś wzrok. Nie będąc pewnym, czy znalazł go ktoś o dobrych intencjach otworzył powoli oczy, nie chcąc ujawnić, że nie śpi. Leżał odwrócony w stronę kremowej ściany, więc nie mógł zobaczyć, gdzie dokładnie jest. Jednak miał wrażenie, że gdzieś już widział ten kolor ścian i poduszek. Nagle poczuł czyjś gorący oddech na swojej szyi. Odwrócił się gwałtownie nie mając zamiaru czekać na ruch osoby leżącej za nim. Dopiero po paru chwilach zdał sobie sprawę, że znajduje się w pokoju Lucasa, a jego właściciel wpatruje się w niego roziskrzonymi z rozbawienia oczami, leżąc koło niego. Harry miał ochotę westchnąć z ulgą, że to ktoś kogo zna, ale nagle wyraz twarzy nauczyciela się zmienił. W oczach mężczyzny pojawił się gniew połączony ze strachem.
- Harry... - profesor popatrzył na ucznia w taki sposób jakby nie do końca wiedział, co ma powiedzieć. - Czy ty wiesz, jak się martwiłem, gdy znalazłem cię leżącego w tym błocie? Dlaczego wyszedłeś ze szkoły? Dlaczego postanowiłeś pobawić się żywiołami? Przecież obiecałem ci, że pomogę ci je opanować. Ja... - głos nauczyciela lekko się złamał pod koniec zdania. W oczach mężczyzny błyszczała uraza. Harry momentalnie poczuł wyżyty sumienia. Przysunął się lekko do Woulda, starając się jednak, by brązowy, ciepły koc nie zsunął się z jego ciała. Lucas otoczył go mocno ramionami, chowając twarz we włosach ucznia. Jego ramiona były mocno napięte, jakby jeszcze nie do końca dotarło do niego, że jego uczeń jest cały i zdrowy.
- Przepraszam - wyszeptał Harry i zacisnął swoje dłonie na koszulce blondyna. - Na prawdę przepraszam.
- W porządku, Harry - mruknął profesor. - Tylko, proszę cię, nie rób tak nigdy więcej. Obiecujesz?
- Tak, obiecuję. Przepraszam.
- Już dobrze.
- Ale... - Harry zerknął w górę na mężczyznę. - Dlaczego straciłem przytomność? Przedtem mi nic nie było.
- Do magii żywiołów trzeba się przyzwyczaić, Harry. Jest inna niż ta, którą używają zwykli czarodzieje. Dlatego na początku możesz przez nią być trochę słabszy. Ale to się z biegiem czasu unormuje. Wystarczy, że będziesz dużo ćwiczył i nie peszył się, że stracisz przytomność. Na razie będziemy ćwiczyć razem, a później możesz poprosić Huncwotów żeby cię pilnowali.
- Mogę im powiedzieć, że potrafię władać żywiołami? - zdumiał się Harry.
- Jasne, że tak! Swoją drogą myślałem, że już wiedzą. To nie jest tajemnica.
- To dlaczego nikt nie wie, że pan nią włada?
- Magia żywiołów jest mimo wszystko uważana za bardzo niebezpieczną i Dumbledore... znaczy, profesor Dumbledore stwierdził, że lepiej jak nikt na razie nie wie, jako że jestem nauczycielem. Nie wiadomo jak zareagują na to rodzice wszystkich uczniów.
- Rozumiem. - Harry przytulił czoło do ramienia blondyna, czując jak zaczyna ogarniać senność. Ale przecież nie mógł tu zasnąć. Huncwoci widzieli, jak wychodzi z dormitorium i bardzo prawdopodobne, że Remus będzie chciał z nim porozmawiać przed snem. Gdy się nie pojawi w pokoju to mogą zacząć go szukać i narobić przez to kłopotów. Zresztą nie tylko jemu. Lucasowi również. Jakby ktoś się dowiedział, że leży w łóżku ze swoim uczniem... Oj, byłyby kłopoty. Tak wiec Harry odgonił senność i spojrzał na Woulda.
- Chłopaki wiedzą, że wyszedłem z dormitorium. Jak zaczną mnie szukać to będzie źle.
- Masz rację. W takim razie nie widzę innego wyjścia jak oddać ci ubrania i wysłać do pokoju - westchnął nauczyciel z lekkim błyskiem smutku w oczach.
- Właśnie! - zorientował się Willow. - Dlaczego nic na sobie nie mam?
- Jak to, dlaczego? - uśmiechnął się Would. - Byłeś cały mokry i od błota. Nie mogłem pozwolić byś zbrudził mi pościel!
- A od czego są zaklęcia czyszczące? - ofuknął go Harry, odsuwając się lekko.
- Są strasznie nieprzyjemne dla skóry - zaśmiał się mężczyzna. - Wolałem cię umyć.
Harry zamarł, nie wiedząc, czy dobrze usłyszał.
- Umyć?
- Dobrze słyszałeś - uśmiechnął się nauczyciel, a jego oczy zaczęły dużo mocniej błyszczeć. - Włożyłem cię do wanny i obmyłem z błota. To aż takie straszne?
Harry nie odpowiedział tylko jęknął i schował twarz w ramię nauczyciela. Co innego rozebranie i wsadzenie do łóżka, a co innego umycie kogoś, dotykanie. Potter zadrżał wyobrażając sobie, jak ręce mężczyzny prześlizgują się po jego mokrym ciele. Nie, to stanowczo za dużo.
- To nie fair - stęknął cicho Willow.
- A dlaczego niby?
- Bo ja nie mogłem wtedy pana widzieć nago! - wypalił bezmyślnie, po czym zarumienił się gwałtownie.
Oczy nauczyciela pociemniały lekko tak, jak ciemnieją oczy każdego mężczyzny, gdy patrzą na kogoś, kogo pożądają. Potter zadrżał czując, że popełnił błąd. Jednak nie mógł już cofnąć swoich słów. Lucas pchnął go delikatnie, kładąc na plecach. W następnej chwili wstał i zaczął powoli ściągać ciuchy. Najpierw bluzkę, odsłaniając swój płaski brzuch i szerokie ramiona, następnie spodnie ukazując umięśnione uda i łydki, a potem lekko zahaczył kciuki o brzeg bokserek. Jednak nie ściągnął ich. Wpatrywał się chwilę w rozszerzone ze zdumienia i pożądania oczy Harry'ego, jakby zastanawiając się, jak daleko może się posunąć. Wzrok Willowa błądził po lekko opalonej skórze nauczyciela i profesor nie potrafił się dłużej powstrzymać. Był już na wpół twardy od samego patrzenia na chłopaka i bokserki tego nie ukrywały. Pochylił się nad dzieciakiem opierając ręce po obu stronach jego głowy.
- Jestem wystarczająco nagi, Harry, czy może nie dostatecznie? - spytał, patrząc na Willowa z pragnieniem w błękitnych oczach. Jednak nie dał szansy chłopakowi odpowiedzieć, bo chwycił koc i ściągnął go jednym ruchem z ciała Pottera. Oczy Harry'ego rozszerzyły się jeszcze mocniej, ale nie zaprotestował. Leżał teraz całkiem nagi, wpatrując w mężczyznę z delikatnym niezdecydowaniem. W końcu Would zniżył się i połączył ich wargi w łagodnym pocałunku. Z ust Harry'ego wyrwał się cichy jęk i chłopak uniósł ręce, by lekko zacisnąć je na ramionach nauczyciela i przyciągnąć go mocniej do siebie. To było dobre, wręcz bardzo dobre czuć na swoich ustach mocne i pewne ruchy warg blondyna. Dopiero po chwili oderwali się od siebie spoglądając głęboko w oczy. Nauczyciel westchnął i położył się na plecach koło chłopaka, starając się uspokoić.
- Powinieneś iść - wyszeptał ochryple. - Za niedługo mogą zacząć cię szukać.
Harry skinął głową, nie ufając swojemu głosowi. Spojrzał na profesora, który starał się usilnie wyrównać oddech. Willow nie wiedział, skąd wziął tą śmiałość, ale przysunął się bliżej mężczyzny. Objął go ramionami w pasie, a nogę włożył pomiędzy jego uda. Willow poczuł jak blondyn lekko zadrżał pod wpływem jego dotyku i musiał przyznać, że mu się to podobało. Delikatnie przejechał samymi opuszkami palców od pępka mężczyzny aż do jego prawego sutka i przez chwilę drażnił go dotykiem aż stwardniał. Z ust nauczyciela wyrwało się ciche westchnięcie i w następnym momencie to Harry leżał na plecach czując nogę Woulda pomiędzy swoimi udami. Spojrzał na nauczyciela rozszerzonymi ze zdumienia oczami.
- Jeżeli zaraz nie przestaniesz... - wyszeptał ochryple blondyn, - to jutro nie będziesz mógł siedzieć na tyłku. Ostrzegam, Harry.
Na policzkach Pottera pojawił się krwistoczerwony rumieniec. Odwrócił lekko twarz, by go ukryć, ale niewiele to dało.
- Przed chwilką byłeś taki odważny, a teraz się rumienisz - zamruczał cicho nauczyciel. - Oj, Harry, Harry. Co ja z tobą mam?
Mężczyzna odsunął się i wyciągnął dłoń, przywołując ich ubrania. Podał chłopakowi jego własność pokazując tym, że ma się definitywnie ubrać. Harry westchnął, ale nie protestował. Po chwili, gotowy do wyjścia, spojrzał na starszego czarodzieja.
- Kiedy może mi pan pokazać... znaczy... no... Chodzi mi o żywioły.
- Może jutro, jak kończysz lekcje? - zapytał, starając się ukryć rozbawienie.
- Wcześnie. Koło 14.
- I nie masz wieczorem astronomii?
- Nie.
- Więc jutro o 18 w moich kwaterach. Ok? - zapytał dla upewnienia i gdy Harry skinął głową ruszył z chłopcem do drzwi.
- Ale... Tylko jutro?
- Co wtorek - powiedział Lucas. - I może w sobotę, jak nie będę nadzorował szlabanów. Dobrze?
- Dobrze - wyszeptał Harry i odwrócił się, by wyjść. W ostatniej chwili Would chwycił go za ramię i przyciągnął do delikatnego pocałunku.
- Teraz możesz iść - uśmiechnął się profesor i dopiero wtedy puścił chłopaka. Potter odwrócił się i ruszył korytarzem, chwiejąc się lekko z nadmiaru uczuć.
~~~~~~~~~~
Komentujcie!

15 komentarzy:

  1. Czuję się zaszczycona, naprawdę. Dziękuję Ci za tak satysfakcjonujący koniec. Profesorek musi być!!! Hi hi hi Po raz kolejny doprowadzasz mnie do totalnego wyszczerzu :D To było takie słodkie. Profesorka nic tylko schrupać hmmm...
    Jeszcze raz dziękuję za końcówkę i życzę duuużo weny :D
    (z bananem na twarzy) Panna Riddle

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj zaczęłam czytać. Opowiadanie jest naprawdę godne uwagi :)
    Najbardziej podobają mi się pomysły z magią żywiołów, zachowanie Huncwotów, przyjaźń między Sev'em i Harry'm no i oczywiście Lucas ;3
    P.S.: OGROMNEJ weny! :*
    Infinity ∞

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Trochę było trzeba po czekać ale się opłacało. Zwłaszcza końcówka przypadła mi do gustu. Z profesorka takie ciacho... ☺ Podejrzewam że wtorkowe i sobotnie zajęcia nie skończą się tylko na nauce żywiołów... ☺
    Zapowiada się bardzo ciekawy rozdział.
    Pozdrawiam F :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział fajny i miło go się czytało. Cóż rozumiem że James jest zazdrosny ale nie powinien rzucać zaklęciami w Harry'ego.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Obliviate

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanko nawet nawet... Cieszę się, że wreszcie postanowiłaś rozwinąć skrzydła.

    Weny i cierpliwości.

    Najwspanialsza osoba na świecie VEL Twój ulubiony rudzielec ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo mi się podobał. Widzę że u profesorka i Harry'ego się rozkręca. Przepraszam że krótki komentarz krótki ale ten tydzień to po prostu makabra (szkoła). Chciałam wcześniej napisać ale za dnia czasu nie miałam a w nocy za bardzo byłam zmęczona. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział. Nati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra dziś jestem w dobrym humorze. Więc bardzo podoba mi się twój blog tylko dlaczego tak rzadko piszesz nowy post. Jednak James to świnia. No sorry ale rzucanie zaklęć w Harry'ego to po prostu przechodzi ludzkie pojęcie. Ale bardzo cieszę się że jestem zadowolona z tego że u Harry'ego się układa. Życzę dużo szczęścia i życzę dużo szczęścia i DUŻO weny. Nati

      Usuń
  7. no fajne opowiadanko nie wiem czemu nie chciała mi podać adresu
    ns

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Szczegóły tutaj http://james-i-lily.blog.pl/2015/01/28/liebster-blog-award-2/
    Przy okazji, czekam niecierpliwie na nową notatkę

    OdpowiedzUsuń
  9. Eeee... Sorki ale to mnie nirmalnie obrzydza ( no ten nauczyciel) bea obrazy dla wielkich fanek tego bloga i samej autorki ...
    Harry zachwuje sie jak dzieciak mimo ze ma 17 lat..
    A ten nauczyciel jest ohydny...takie zachowanie w szkole itp..
    Ale spoko .... Pisz dalej (autorko bloga) tylko nie przsadz...

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    wspaniały rozdział, James trochę przesadza, a Harry niech długo utrzymuje tego focha...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Siema,
    Harry będzie swatać! I rozwija żywioły, a James nadal się focha. A sprawa z sorkiem postępuje na naprzód i naprzód. Czyżby wkraczanie w yaoi?
    Powodzonka -
    Amei

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    bardzo wspaniały rozdział, oj James trochę przesadza, a Harry niech długo utrzymuje tego focha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  13. Harry to taki Duda, on nie wychodzi no dwór, tylko na pole 😂😂😂😂
    Swoją drogą, zastanawia mnie kwestia "uciekanie żywiołów", a mianowicie: czy jak ziemia będzie przed Harry'm uciekać, to Harry będzie lewitował? 😀 😀 😀

    OdpowiedzUsuń
  14. 49 yr old Software Consultant Bar Ferraron, hailing from Picton enjoys watching movies like Death at a Funeral and Basketball. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a Mercedes-Benz 38/250 SSK. wazne ogniwo

    OdpowiedzUsuń