sobota, 26 lipca 2014

3. Nowy początek

Uff... Udało się :) Jest rozdział. Już myślałam, że go nie dodam. Może wiecie jak to jest, gdy w niedziele jest impreza urodzinowa, a dopiero w sobotę zabiera się za sprzątania O,o Masakra. Ale udało się :D

K. - na początku chciałam zrobić Harry'ego jeszcze mniejszego, ale postanowiłam to połączyć z powrotem do przyszłości. Jak? Nie powiem :) Mam nadzieje, że ten rozdział też ci się spodoba. Swoją drogą chyba trochę za bardzo się rozpisałam i, być może trochę nielogicznie... Ale trudno xD

Dodałam zakładkę "O blogu" i mam nadzieje, że ona ułatwi czytanie. Za niedługo pojawi się też opis bohaterów, ale to dopiero za chwile ;)
A teraz zapraszam do czytania

~~~~~~

Harry czuł, że dryfuje między snem, a jawą. Nie chciało mu się otwierać oczu, ale dziwne uczucie, które go ogarnęło, zaczęło nie dawać mu spokoju. Tylko, co to było za uczucie? Hymm... Tak, był tego pewny. Ktoś mu się przyglądał. Pomfrey? Huncwoci...? Nie, jest wcześnie rano, mają lekcje. Chociaż... to Huncwoci. Westchnął lekko i, nie potrafiąc powstrzymać ciekawości, uchylił powieki.
Koło jego łóżka siedział siwowłosy dziadek ubrany w dziwną, niebieską szatę. Patrzył na niego błękitnymi, błyszczącymi oczami...chwila... błękitne i błyszczące... Dumbledore!
Otworzył szeroko oczy i podniósł się lekko na poduszkach.
On żyje... No pewnie, że żyje, matole! W końcu to się jeszcze nie wydarzyło. Snape go nie... Nie, nie myśl o tym dupku! Nie wolno ci! Harry westchnął, by się uspokoić i spojrzał w oczy dyrektora.
- Jak się czujesz, chłopcze? Mam nadzieje, że noga już nie boli.
- Wszystko w porządku, proszę pana.
- To fantastycznie. Wybacz mi za wszystkie pytania, ale muszę je zadać. Najpierw... Jak się nazywasz?
- Harry Willow, sir.
- Skąd się tu wziąłeś, Harry?
- Ja... Sam nie wiem - szepnął Potter, uciekając wzrokiem.
Na twarzy Dumbledore'a pojawił się delikatny uśmiech. Doskonale zdawał sobie sprawę, że chłopak coś ukrywa. I wiedział nawet, co.
- Widzisz, Harry, wczoraj w moim gabinecie, na biurku, pojawiła się koperta zaadresowana do mnie, moim własnym pismem. W liście była wiadomość, że do szkoły przybędzie uczeń z przyszłości, po to, by ją trochę zmienić. Będzie tu do czerwca, a później wróci do siebie.
Harry zamrugał parę razy. A więc miał "trochę" zmienić przyszłość? Tylko jak? I co? Miał nie dopuścić do śmierci rodziców? Powiedzieć im o zdradzie Petera? Nie. To musi być coś innego. Przecież nawet jak opowie Lily i Jamesowi o przyszłości to Voldemort może zabić Neville'a. Cóż... Może to i dobry pomysł. Nie byłby Wybrańcem, Chłopcem-Który-Przeżył... Ale... Czy o to chodziło przyszłemu Dumbledore'owi? Nie, na pewno nie. Przecież Neville... Nie oszukujmy się, nie jest ani mądry, ani żaden z niego szczęściarz. Harry również nie grzeszył wiedzą na temat magicznej społeczności (co nieraz uświadamiał mu Snape), ale miał ogromne szczęście i niezwykłą umiejętność wyplątywania się z kłopotów. Jeszcze będzie musiał nad tym pomyśleć...
W końcu Dumbledore odezwał się cicho:
- Jeszcze raz spytam: Jak ci na imię?
- Harry Potter, dyrektorze.
Dumbledore zamrugał lekko, ale skinął głową.
- I masz zmienić przyszłość?
- Zdaje się, że tak.
- Co masz tu zmienić?
Nie odpowiedział. Czemu dyrektor wysłał go akurat w te czasy, w ten rok? Dlaczego nie wtedy, gdy Riddle był młody? W końcu mógłby go bez problemu pokonać, zabić we śnie, cokolwiek! A teraz? Voldemort jest już potężnym magiem, który sieje spustoszenie. Musi być jakieś wytłumaczenie, dlaczego akurat rok 1976...?
Dyrektor westchnął.
- No nic - mruknął, interpretując milczenie chłopca jako odpowiedź. - Przydzielimy cię do jakiegoś domu i postarasz się zrobić to, co musisz.
- Dałoby się bym był w dormitorium Huncwotów? Oczywiście, jak trafię do Gryffindoru - dodał szybko, widząc niepewną minę dyrektora.
- Widzisz, Harry, nie jestem pewien, czy to dla ciebie bezpieczne.
- Nie rozumiem.
- Huncwoci mają, hymm... dość niesamowite pomysły.
- Niech się pan nie martwi, profesorze. James to mój przyszły tata. Dogadamy się - powiedział z pewnością.
Dumbledore przyjrzał się chłopcu uważniej. Tak, był podobny do młodego Pottera. Pewnie włosy i oczy ma po matce. No i przecież pani Potter ma blond fryzurę. Dyrektor pokiwał głową.
- Wracając do dormitorium, myślę, że da się to zorganizować. W tym roku Gryfonów na czwartym roku jest zdumiewająco dużo. Jeżeli Huncwoci nie będą mieli nic przeciwko, to nie ma problemu. A teraz ubierz się i pójdziemy do mojego gabinetu, by cię przydzielić. Hymm... Po drodze omówimy wersję wydarzeń - uśmiechnął się, a widząc zdumienie w oczach młodego ucznia, dodał: - W końcu jakimś sposobem musiałeś się tu dostać.
***
Okrągły gabinet dyrektora Hogwartu nic a nic się nie zmienił. Albo raczej nie zmieni w przyszłości. Portrety byłych nauczycieli, którzy przyglądali się ze swoich ram nowemu uczniowi, dziwne przedmioty na półkach, myślodsiewnia na biurku, w której kłębiły się setki różnych wspomnień, i w końcu feniks, dumnie stojący na złotej żerdzi.
Harry uśmiechnął się, siadając na stołku. Przez głowę przeleciały mu dziesiątki wspomnień z tego gabinetu. Po uratowaniu Ginny w drugiej klasie, i mniej szczęśliwe, po wycieczce do Ministerstwa na piątym roku. To ostatnie było najważniejsze ze wszystkich. Wspomnienie, które w jakiś sposób zmieniło jego sposób patrzenia na świat.
- Dlaczego tu mnie pan przydziela, a nie w Wielkiej Sali?
- Ponieważ chcę usłyszeć, co tiara sądzi na twój temat - włożył mu czapkę na głowę, uśmiechając się, gdy zakryła jego oczy.
Harry poczuł, jak nakrycie głowy porusza się lekko i po chwili usłyszał jego głos.
- Hymm... Dużo odwagi, honor i... och... dość niezwykły przypadek. Mnóstwo sprytu, tęgi umysł i talent. Idealnie pasowałbyś do każdego z domów, ale wiem, że musisz trafić do tego konkretnego. A więc... Gryffindor!
Siwowłosy się uśmiechnął radośnie i zdjął tiarę z głowy chłopca, robiąc na niej jeszcze większy bałagan. Odłożył artefakt na półkę i usiadł za biurkiem.
- Myślę, że dzisiejsze lekcje sobie odpuścisz, Harry. Jutro profesor McGonagall da ci plan, a teraz zmykaj na obiad. Trafisz?
- Oczywiście - roześmiał się Potter. - Uczyłem się tu przez prawie siedem lat, profesorze.
***
Szedł szerokim, pustym korytarzem. Wokoło ani żywej duszy. Tylko postacie na obrazach, przyglądające mu się z ciekawością i szepczące coś do siebie. Ech, wspomnienia... Lata, gdy przechadzał się tymi korytarzami razem z Ronem i Hermioną, kiedy śpieszyli się do Pokoju Życzeń na spotkanie Gwardii Dumbledore'a, gdy rozważali tajemnice Komnaty, ukrytej w łazience Jęczącej Marty... Szczęśliwe dni, smutne chwile, radość i rozpacz. Wiele tu przeżyje i miał szczerą nadzieję, że to się nie zmieni. Mimo tych złych chwil nie chciał zmienić swojego życia. Oddani przyjaciele, Weasleyowie jako rodzina... Zapomnieć to byłoby największym grzechem. Nadzieja, że gdy wróci wszystkie dni spędzone w Hogwarcie zostaną zapamiętane...  Ale nigdy nie będzie miał pewności. Może tak zmieni przyszłość, że w ogóle się nie urodzi, może będzie całkiem innym człowiekiem, aroganckim dupkiem bez serca wychowanym we wspaniałych warunkach, mającym wszystko co zapragnie... Nie, nie chciał tak. Owszem, gdyby rodzice mogli żyć, tak jak Syriusz... Byłoby wspaniale... Ale nie chciał być taki jak, na przykład, Malfoy, zadufany w sobie arystokratyczny gnojek, widzący czubek własnego nosa...
Zbliżał się nieuchronnie do Wielkiej Sali. Zastanawiał się, co go tu czeka, w przyszłości? Kolejny strach o własne życie? A może odpoczynek od wojny, śmierci i bólu? Cóż, nie dowie się tego, jeśli nie podejmie decyzji. I mimowolnie już ją podjął. Wejdzie tam i postara się zmienić przyszłość, jakkolwiek bolesne by to było.
Stanął w otwartych drzwiach. Nic się nie zmieniło... A raczej nie zmieni. Lekki uśmiech pojawił się na jego ustach. Nagle gwar ucichł. Wszyscy uczniowie wpatrywali się w niego. Jedni z zaciekawieniem, inni z niechęcią, a jeszcze inni, ku jego zdumieniu, rozbierali go wzrokiem. Zignorował to i ruszył w stronę stołu Gryffindoru. Huncwoci machali do niego jak szaleni (szczególnie James i Syriusz), szczerząc zęby w rozbawionym uśmiechu. Gdy do nich doszedł mina Syriusza zrzedła. Za to James przyglądał się mu z triumfem na twarzy.
- Gryffindor? - upewnił się Rogacz.
Gdy Harry skinął głową starszy Potter wyszczerzył się radośnie i machnął ręką w stroną Łapy.
- Dawaj!
Syriusz z niezadowoloną miną wyjął z kieszeni galeona i rzucił go Rogasiowi. Ten złapał go ze zręcznością szukającego.
- Założyliście się gdzie trafię? - zapytał z niedowierzaniem Harry.
- Pewnie. To wspaniały sposób na zarobienie. A poza tym ja od razu wiedziałem, że będziesz Gryfonem.
- A niby skąd?
- Intuicja - zachichotał James i zrobił mu miejsce koło siebie.
***
Po obiedzie dyrektor zaprosił Huncwotów do swojego gabinetu. Harry podejrzewał, o co chodzi, ale nie miał zamiaru wyjaśniać tego chłopakom. Zbyt dobrze się bawił, patrząc na ich przestraszone i niepewne miny. Niezwykle zdumiewał go fakt, że dowcipnisie tak szybko go zaakceptowali i polubili. Od razu przyszło mu do głowy, że pewnie przyczyną tego jest fakt, że w przyszłości darzyli go ciepłymi uczuciami.
Po pół godzinie dowcipnisie wpadli do Pokoju Wspólnego Gryffindoru i podeszli do Harry'ego, szczerząc się z zadowolenia. James klapnął na kanapę obok młodszego chłopca, Syriusz rozwalił się na fotelu, a Lupin i Pettigrew stanęli przy kominku.
- Od teraz jesteś na nas skazany - powiedział wrednie Rogacz. - Dumbledore prosił nas, byś zamieszkał w naszym dormitorium.
- I...?
- I się zgodziliśmy!
- To super!
- Jeszcze się przekonasz.
Mina Harry'ego zrzedła. Ojć...
- Mam się bać?
- O taak... - zamruczał Syriusz, udając obłąkańca, na co reszta wybuchnęła śmiechem.
Huncwoci zaprowadzili go do swojego dormitorium. Gdy otworzyli drzwi Harry aż zaniemówił. Wszędzie walały się ubrania, brudne i czyste, książki, śmieci i inne potrzebne do szkoły rzeczy, przedstawiając obraz podobny do jakiegoś ataku terrorystycznego lub wybuch bomby atomowej. Mimo to...
- Wiecie, co? - odwrócił się do nich z lekkim uśmiechem. - Czuję się jak w domu...
~~~~~~~~
Komentujcie! :)

10 komentarzy:

  1. Najpierw błędziki, ok? :)
    "Oczywiście jak trafie do Gryffindoru" - trafię
    "Wracając do dormitorium, myślę, że do się zrobić" - da
    "Po drodze omówimy wersje wydarzeń" - tutaj nie wiem, czy chodziło ci o jedną wersję wydarzeń, bo jeśli tak, to"wersję" przez "ę" ;)
    "Siwowłosy się radośnie i zdjął tiarę z głowy chłopca" - tu chyba ci uciekł jakiś wyraz, bo nie wiem, co ten siwowłosy tak radośnie zrobił ;)
    "razem z Ronem i Hremioną" - Hermioną ;)
    "Wesleyowie jako rodzina " - Weasleyowie
    "Ale nie chciał byś taki jak na przykład Mayfoy" - "być" oraz "Malfoy"
    " A raczej ni zmieni. lekki uśmiech pojawił się na jego ustach. " - nie zmieni , a lekki z dużej litery
    " inni z niechęciom" - z niechęcią
    "Zignorował to i ruszył u stroną stołu Gryffindoru" - u stroną? chyba w stronę ... ?
    " Za to James przyglądał się mu z tryumfem na twarzy." - tu nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że raczej przy odmianie powinno być "z triumfem", bo wpisałam w googlach i wyszło, że przez "y" to błąd...
    "James klapnął na kanapą obok młodszego chłopca, Syriusz rozwalił się na fotelu, a Lupin i Pettegriew stanęli przy kominku."
    - na kanapę, "Pettigrew".
    A tak poza tym to jeszcze imię Neville, a nie Nevill. I przy odmianie to chyba "Neville'a". Nie jestem do końca tego pewna, a nie bardzo mam czas zerknąć do książki, jak było to odmieniane, sama zaś z angielskiego dobra nie jestem, ale czytałam kiedyś, że imiona angielskie kończące się na samogłoskę otrzymują apostrof (chodzi tu chyba o tą niemą samogłoskę) .
    Wypisuję to, mimo tego, że wiem, iż się śpieszyłaś z pisaniem tego rozdziału, bo z tego, co widziałam, to poprawiłaś te błędy, które ci napisałam w ostatnim rozdziale ;) dobrze, jak rozdziały mają jak najmniej błędów, bo to tak nie odpycha nowych czytelników.
    Harry w Gryffindorze.... w sumie jest w czasach Huncwotów, więc mnie to nie dziwi, ale zawsze mam taki sentyment, gdy gdzieś występuje moment jego przydziału, że dostanie się do tego Slytherinu ;)
    Ach! odnośnie błędów jeszcze, to spróbuj pracować nad interpunkcją ;) głównie te przecinki... ale wiem, że to zmora naprawdę wielu osób ;)
    Nie widzę tu żadnej nie-logiki (JAK to napisać?! :P ) , choć nie zgodzę się, że się rozpisałaś ;) myślę, że długość była... dobra, ale nie satysfakcjonująca ;) tak, na długość rozdziałów to ja uwielbiam narzekać ;P
    Rozdział mi się podoba, dobrze się czyta to, co piszesz. Ciekawa jestem tego, co Harry ma zmienić. Nie mogę się też wprost doczekać, żeby dowiedzieć się, jaki planujesz parring! ;D
    Nie potrafię sobie także wyobrazić Harry'ego w blond włosach. Próbowałam, ale mój mózg i wyobraźnia temu nie podołały. Nieee... Wciąż nie mogę się z tego otrząsnąć ;P
    Rozdział widziałam już wczoraj naprawdę późnym wieczorem, ale nie miałam siły go wtedy czytać i komentować, więc dlatego robię to teraz.
    Masz urodziny? Jeśli tak, to wszystkiego najlepszego ;)
    Życzę weny i czekam na rozdział kolejny ;)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamusiu. O tatusiu. O teściowo.
    To było piękne Q.Q. Chociaż robisz błędy. Życzę dużo weny na dalsze pisanie yaoi.
    Ps. jaki będzie tu paring Snape/OC/ Lucjusz czy Voldi dagna1688@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    rozdział ciekawy, czyli dyrektor wiedział o pojawieniu się kogoś z przyszłości, ciekawe co musi zmienić, i dlaczego właśnie ten rok...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Elo,
    Pierwsze co rzuciło mi się w oczy:
    ,,-Czuje się jak w domu". Myślałam, że śmiechem padne.. zawsze będą takie końcówki?
    Harry blondyn? Jakoś tego nie widzę...
    Dyrektor napisał sam do siebie....? W sumie przecież dał Harry'emu ten zmieniacz czasu ale wraz wydaje mi się to dziwne.. I tak jak Harry zadaje sobie pytanie czemu ten rok? Ze względu na rodziców?, przyłączenie się Seva do Voldemarda?, czy też o tak o (chociaż w to ostatnie to wątpie)
    W każdym razie, rozdział mega i do nexs -
    Amei

    OdpowiedzUsuń
  5. Ps.
    Zapomniałam jeszcze napisać, że jestem ciekawa na jaki dom postawił Łapa, jeśli chodzi o przydział zielonookiego. To tyle -
    Amei

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojoj dzieje się :D
    Dobrze, że powiedział Dumbledore'owi prawdę prędzej czy później i tak pewnie by się to wydało.
    Harry w Gryffindorze heh cóż za zaskoczenie ;)
    Pewnie wiele narozrabia z hunctowami
    Weny!

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    rozdział bardzo ciekawy, czyli dyrektor wiedział o pojawieniu się kogoś z przyszłości, ciekawe co Harry musi tutaj zmienić, i dlaczego właśnie ten rok...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak na razie opowiadanie bardzo mi się podoba, nie mogę się doczekać ciągu dalszego.
    Ps Uwielbiam Huncwotów !!;D
    Życzę weny :*. Idę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    rozdział ciekawy, czyli co dyrektor wiedział o pojawieniu się kogoś z przyszłości, ciekawe co Harry musi tutaj zmienić, i dlaczego właśnie ten rok...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest Cook mimo że są błędy pisz dalej. 😆

    OdpowiedzUsuń