piątek, 18 lipca 2014

2. Hogwart, rok 1976

Hejka!!!
Oto udało mi się ukończyć rozdział wcześniej niż planowałam ( czyt. trochę więcej czasu, brak wnerwiającego brata i rodzice w robocie :D).

Na początek:
 K. - czytając różne blogi uwielbiam czytać komentarze innych, choć ja sama rzadko komentuje i jestem pewna, że gdzieś już widziałam twój podpis ( nie wiem gdzie, ale nie był to pochlebny koment). Podniosłaś mnie na duchu swoim wpisem. Mam nadzieje, że przy tym poście też zobaczę twoją opinie :)
Moriposa Madri - dziękuję ci za twojego komenta i obiecuje poprawić wypisane przez ciebie błędy. Napisałaś:""Zero reakcji. Westchnął. Ale po co?" - Haha, te zdania wywołały uśmiech na mojej twarzy. No bo, po co tak wzdychać? xD Powinnaś ułożyć je w innej kolejności. C:" "Ale po co?" tyczyło się wypowiedzi Harry'ego, a nie jego westchnięcia :D A to znicz nie zareagował. I tak będzie to blog yaoi, bo za hetero też za bardzo nie przepadam ( choć może sama kiedyś napisze). Tyle że ten wątek pojawi się dopiero w późniejszych rozdziałach :)

Przy okazji mam prośbę do blogerów z długoletnim stażem. Chciałabym zrobić menu z informacjami o blogu, bohaterach itp. Ale... nie wiem jak :(  Stąd prośba: czy ktoś mógłby, krok po kroczku, za rączkę, poprowadzić mnie i wytłumaczyć jak to zrobić? Będę bardzo wdzięczna  za odpowiedź :)
A teraz już nie przynudzam, oto  rozdział 2:    
 ~~~~~~~~~~~~~~
Był piękny, wrześniowy wieczór, kiedy nad brzegiem jeziora, niedaleko Zakazanego Lasu, dało się słyszeć głośną kłótnię.
- No, Liluś...
- Nie!
- Ale kochanie...
- Zamknij się!
- Lilka...
- Odwal się w końcu, Potter!
- Ale umów się ze mną!
- Nie!
Tak oto, w skrócie, przedstawiała się rozmowa czarnowłosego chłopaka o czekoladowych oczach i rudowłosej dziewczyny z zielonymi tęczówkami. Patrzyli sobie hardo w oczy, nie zwracając uwagi na rozbawionych przyjaciół, siedzących koło nich.
Cała siódemka (trzy dziewczyny i czterech chłopców) nie zdawali sobie sprawy, że za chwilę całkiem niespodziewanie w ich życie wtargnie  młody chłopiec o przeszywającym, avadowym spojrzeniu.
Nagle jeden z przyjaciół, o brązowych włosach i oczach koloru miodu, podniósł się gwałtownie i zmarł.
- Co jest Luniu? Dość słuchania wrzasków? - zapytał chłopak z przydługimi czarnymi włosami.
- Przymknijcie się na chwilę, co? - warknął na towarzystwo, które posłusznie zamilkło.
- Ale co się dzieje? - chciał wiedzieć młody czarodziej nazwany Potterem.
- Coś słyszę. Od strony Zakazanego Lasu. Ktoś chyba rzuca zaklęcia.
Nim zdążyli odpowiedzieć zobaczyli pierwszy błysk jakiejś klątwy. Wszyscy wstali szybko wyciągając różdżki i podeszli bliżej linii drzew.
Nagle z gęstwiny wybiegł blondwłosy chłopak ze strachem widocznym w oczach. James w ostatnim momencie złapał go w ramiona, gdyż dzieciak potknął się i byłby upadł. Młodszy czarodziej zacisnął dłonie na jasnej koszuli brązowookiego ucznia Hogwartu i jęknął z bólu. Nie mógł stanąć na nodze.
- W porządku? - zapytał James z lekkim szokiem na twarzy. Cóż, nie codziennie łapie się jakiegoś nieznanego chłopaka, chroniąc go przed upadkiem.
- Tak, w porządku. Dziękuję - odparł Harry Potter, podnosząc wzrok na starszego czarodzieja. Ten zamrugał parę razy ze zdumienia. U kogo on widział ten szczególny odcień zieleni...
- Chyba ma coś z kostką - mruknął Remus Lupin i już chciał schować różdżkę, gdy z lasu wybiegli zamaskowani śmierciożercy. Jeden z nich zacmokał z dezaprobatą i wymierzył w nich różdżką.
- Oj, oj, co wy, dzieciaczki, robicie tak blisko Zakazanego Lasu. Należy wam się, co najmniej, szlaban. Ach! I jest nasza zguba - mężczyzna spojrzał na uczepionego koszuli Jamesa chłopca. - Oddajcie nam go po dobroci albo inaczej pogadamy.
- Marzysz! - krzyknął Syriusz i, z wrodzoną gwałtownością, pierwszy posłał zaklęcie w stroną śmierciożerców. Inni poszli za jego przykładem i chwilkę później słudzy Czarnego Pana padli nieprzytomni na trawę.
- Nie ma to jak przewaga liczebna - zachichotał James chowając swoją broń do tylnej kieszeni spodni. –To co z nimi robimy?
- Hymm... Może wrzucimy ich do jeziora? - zaproponował Syriusz Black z całkiem niewinną miną.
- Jeszcze nie chcę być mordercą - prychnęła Lily Evans, patrząc na nieprzytomnych dorosłych, których twarze zasłaniały białe, dość przerażające, maski. - Trzeba powiadomić dyrektora.
- Czy ty Liluś powiedziałaś: "jeszcze"?
- Nie łap mnie za słówka, Potter.
- A za co mam cię łapać? - spytał z cwanym uśmieszkiem.
Harry spojrzał na swoich przyszłych rodziców z lekką irytacją i pewnym niedowierzaniem. Czyli to prawda, że cały czas się kłócili. Postanowiwszy nie dopuścić do gorszej wymiany zdań, puścił koszulę Jamesa, której kurczowo się trzymał, z zamiarem zwrócenia na siebie uwagi. Niestety nie wyszło. Starszy Potter, nie przerywając kłócić się z przyszłą żoną, podniósł go i wziął na ręce. Zielonooki jęknął z frustracji, poruszając się niespokonie. Czuł się teraz strasznie... upokorzony. Zaczął się wyrywać, ale Rogacz tylko wzmocnił uścisk. Parsknął cicho z irytacją, gdy przyjaciele Lily i Jamesa zaczęli chichotać w najlepsze. Nie zauważali, że śmierciożercy poruszają się lekko, zaczynając odzyskiwać przytomność. Harry szybko sięgnął po różdżkę Jamesa, wiedząc, że nim wyciągnie swoją, ukrytą w plecaku, który wisiał na jego ramieniu, śmierciożercy zdążą zaatakować nastolatków. Starszy Potter nie zdążył zareagować na jego ruch. Harry w mgnieniu oka wycelował w budzących się wrogów i krzyknął: "Drętwota!" powalając ich ponownie na ziemię.
- Brawo! - wykrzyknął Syriusz i uśmiechnął się wrednie do przyjaciela. - Zaimał* ci różdżkę.
- Zdążyłem zauważyć - burknął lekko oburzony James. - Chodźmy do zamku.
Ruszyli posyłając przodem Petera Pettigrew, by powiadomił nauczycieli o zdarzeniu.
Harry zauważył, że wszyscy przyglądają mu się z wyraźnym zaciekawieniem. Postanowił to zignorować, starając się ułożyć w myślach jakąś sensowną wymówkę. To nie jest normalne, że jakiś całkiem nieznany chłopak wypada nagle z Zakazanego Lasu.
W końcu odezwał się Syriusz i przedstawił mu wszystkich Huncwotów. Nie zdążył wymienić imion dziewczyn, bo już pewniejszy Remus zapytał:
- A jak ty się nazywasz?
Kurczę. Na pewno nie mogę im powiedzieć, że jestem Potter.
Wymyślił pierwsze, lepsze nazwisko i szepnął:
- Harry Willow.
- A ile masz lat?
- Czternaście - odpowiedział przyglądając się sobie dyskretnie.
- Skąd się tu wziąłeś?
- Luniu, czy on jest o coś oskarżony? Daj mu spokój - zachichotał Syriusz, choć widocznie on też aż skręcał się, by dowiedzieć się więcej o młodszym nieznajomym.
Lupin mruknął coś do siebie, ale o nic więcej nie pytał. Szli korytarzami Hogwartu, a Harry powoli zaczął ciążyć starszemu Potterowi. W końcu Rogacz jęknął i spojrzał błagalnie na długowłosego przyjaciela.
- Weź go, Łapo. Ciężki jest.
- Ale ja mogę iść sam...
- Właśnie! On może...
- Syriusz... - złowrogi głos Lily Evans zmusił Blacka do przejęcia niewielkiego ciężaru od Jamesa.
- Ależ, Rogaś, on jest leciutki - i żeby to zademonstrować podrzucił zielonookiego w górę. Harry wydał z siebie wysoki pisk i od razu zatkał sobie usta dłonią, rumieniąc się. Mimowolnie chciał poprawić okulary na nosie, ale... nie było ich. Spojrzał na śmiejące się towarzystwo i zmarszczył brwi. Przecież widział całkiem wyraźnie... Widocznie podróż w czasie jakoś poprawiła jego wadę wzroku tak, że całkiem nie potrzebował nosić okularów. Ciekawe, co jeszcze się zmieniło.
W końcu doszli do skrzydła szpitalnego. Syriusz położył chłopaka na najbliższe łóżko, a James teatralnie odchrząknął, by wydać z siebie przerażony wrzask:
- Pani Pomfley! Ratunku! - sekundę później uśmiechnął się złośliwie, widząc przestraszoną pielęgniarkę wybiegającą z gabinetu.
- Co tu się dzieje? Panie Potter, co to za żarty?! Myślałam, że na prawdę komuś dzieje się krzywda.
- Ależ, proszę pani - oburzył się Syriusz. - My tu rannego mamy.
Kobieta natychmiast złagodniała i podeszła do chłopaka, by sprawdzić, co z jego kostką. Przy okazji wypytała go o najważniejsze rzeczy.
- Skręcona - zdiagnozowała i przywołała Szkle-Wzro i eliksir słodkiego snu. Młody Potter posłusznie wypił pierwszą miksturę, ale gdy kobieta podała mu drugi zaczął kręcić głową. Nie chciał go pić. Zaśnie, i co? Jeszcze się okaże, że to był tylko sen i obudzi się u Wesleyów.
- No, panie Willow, proszę wypić. To nie jest trucizna - powiedziała pani Pomfley patrząc na chłopaka ze srogą miną.
- Ale ja, na prawdę, nie chcę...
- W takim  razie, chłopcy, pomóżcie mi - zwróciła się do Jamesa i Syriusza. Kazała im przytrzymać wyrywającego się chłopaka, który jęczał głośno, że nie chce spać. Rogacz nie umiejąc utrzymać nóg pacjenta w jednym miejscu usiadł na nich okrakiem. Black wraz z przyjaciółmi zaczęli chichotać, a pielęgniarka wykorzystała zdumienie Harry'ego i zmusiła go do wypicia eliksiru.
- Dobrze, a teraz wszyscy sio!
Podróżnik w czasie zdążył jeszcze zobaczyć jak reszta z niezadowolonymi minami wychodzi z pomieszczenia, a później zapadł w spokojny sen...
~~~~
*celowy błąd :)


Komentujcie choćby uśmieszkiem!!! :)

7 komentarzy:

  1. Pozwoliłam sobie wypatrzyć te najbardziej rażące mnie literówki i błędy :
    "głośną kłótnie" - kłótnię
    "przymknijcie się na chwile" - chwilę
    "powalając ich ponownie na ziemie" - ziemię
    "na niuch" - na nich :)
    "reszta z niezadowolonymi minami wychodzą" - wychodzi
    to w sumie takie drobne błędy, które się zdarzają nawet tym osobom, które już długo piszą, a twój rozdział nie był bardzo krótki, więc gratulacje ode mnie, że piszesz popełniając tak mało błędów! ;)
    nie jestem już sama pewna czy dobrze napisałaś, bo u ciebie jest " na prawdę " osobno, a ja myślę, że powinno być razem, ale nie chcę cię wprowadzać w błąd. I co do nazwiska pani ... raz napisałaś "Pomley", potem "Pomfley", więc tak tylko nie wiem o kogo w końcu chodzi ;)
    Mogłabym się coś tam przyczepić przecinków, ale to nie jest moja bardzo mocna strona, a wydaje mi się, że z interpunkcją u ciebie jest całkiem nieźle ;)
    mam nadzieję, że będziesz poprawiać błędy w swoich rozdziałach.
    Myślałam, że Harry zmniejszy się, "odmłodnieje" o wiele bardziej, a tu mówi, że ma czternaście lat ;)
    Postać Jamesa jest oczywiście komiczna :D ale to naprawdę świetnie i podoba mi się, jak go przedstawiasz :) zresztą z Huncwotami pewnie będzie dużo zabawy ;)
    Miło, że ten rozdział jest dłuższy, przynajmniej odniosłam takie wrażenie, że jest dłuższy, choć tym razem było sporo dialogów i naprawdę, przeczytałam rozdział w okamgnieniu!
    Dalej jestem w szoku, jak mogłam ominąć ten rozdział, wydawało mi się wczoraj, że nie dodałaś nic nowego, nie wiem, moja spostrzegawczość jest straszna xd
    Miło, że będzie to blog yaoi :D
    Możliwe, że już gdzieś widziałaś mój podpis ;) swoją drogą, droga Mariposa Madri też się zastanawiała, czy to ja u ciebie skomentowałam ;)
    czy był to niepochlebny komentarz? Być może. Staram się raczej patrzeć przychylnym wzrokiem na każde opowiadanie, ale jak mi coś nie pasuje (i dodatkowo włączę swój tryb bardzo ostrego krytyka xd ), to piszę wprost. Choć skoro trafiłaś na akurat taki komentarz, to pewnie mnie za dobrze nie wspominasz xd cieszę się, że podniosłam cię na duchu ;) lubię, jak ludzie zaczynają pisać blogi z opowiadaniami, bo to zawsze poprawia nieco styl pisania i ortografię czy interpunkcję, a im więcej piszesz, tym bardziej jesteś w formie ;)
    och i miło, że odpisujesz na komentarze :) zawsze lubię czytać to, autor opowiadania odpisuje czytelnikom. Mam nadzieję, że będziesz miała jeszcze więcej czytelników ;)
    Weny!
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    wspaniały, Harry ma szanse poznać swoich rodziców, te ich kłótnie boski, no i widać, ze to Lili żądzi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    rozdział wspaniały.
    Zielonooki ma szansę poznać rodziców... z ojca Harry'ego robisz postać komiczną. Hihi Lily ma twardą postawę wobec Jamesa, ciekawe jak ją zmienisz?
    Czyżby Lunio coś podejżewał?
    A ta scena ojciec z synem w SS!?! Feomenalna! Jak wyobraziłam sobie minę Harry'ego, to myślałam, że padne ze simiechu!
    Do następnej -
    Amei

    OdpowiedzUsuń
  4. No to teraz Harry pozna swoich rodziców :) ale chyba pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre :D
    Widać, że Lily rządzi Jamesem i dobrze!

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdzia wspaniały, Harry ma szansę poznać swoich rodziców, te kłótnie boskie, i kto rządzi? Lili oczywiście...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    rozdział wspaniały, Harry ma szansę teraz poznać swoich rodziców jak byli uczniami, te kłótnie są boskie, i kto rządzi? Lili oczywiście...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń