niedziela, 4 marca 2018

25. Przykre skutki prawdy


Hej, hej!
Wracam do was po tych kilku miesiącach nieobecności! Wiem, miałam dodać coś wcześniej, ale jakoś tak dopiero dzisiaj dopadła mnie wena i wyobraźcie sobie, że 3/4 tego rozdziału zostało napisane w ciągu poprzednich trzech godzin XD
Postanowiłam sobie, że w następnych miesiącach bardziej skupię się na tym opowiadaniu. Nie wiem, ile z tego postanowienia wyjdzie, ale trzymajcie za mnie kciuki i życzcie takiej weny, jak dzisiaj ;)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba i postarałam się, by był choć odpowiedniej długości - 6 stron w Wordzie w ciągu 2 godzin... myślę, że niezły wynik.
Pod rozdziałem mam dla was jeszcze pytanie, więc po przeczytaniu liczę na wasze komentarze.

^^^
Patrzył na plecy odchodzących aurorów, a przez jego głowę przewijały się tysiące myśli. Dotąd nie powiedział mamie o dokładnych okolicznościach, w jakich przestał mówić. Przyznał, że to wina Jamesa i tego, jak szorstko tata go traktował, ale nie wspomniał ani słowem o Danielu Outranerze. To nie tak, że nie ufał mamie, ale nie chciał nakładać na nią kolejnego ciężaru, pamiętając o chorobie, z którą musiała sobie radzić. Harry poczytał nieco na ten temat. Okazało się, że stosunkowo często ta choroba pojawia się u ludzi mugolskiego pochodzenia, jednak gdy w życiu chorego nie było wielkiej ilości stresorów, człowiek taki mógł żyć całkowicie normalnie. Wiedząc jednak, że Lily cały czas teraz martwi się, co zrobić z zachowaniem Jamesa i Harresa, nie chciał, żeby jeszcze mocniej się obwiniała. Bądź co bądź, zadaniem rodzica jest chronić dzieci przed takimi sytuacjami i Harry wiedział, że jego mama bardzo się tym przejmie.
Spojrzał na Doriana, który zerkał na niego niepewnie.
- Chcesz do niej iść?
- Nie teraz – szepnął Harry, kręcąc głową. – Nie wie o tym, co zrobiłem.
- Nie powiedziałeś jej? Nawet mi powiedziałeś, a nie znamy się aż tak długo.
- Jest chora. Nie może się stresować – mruknął chłopak. Dorian widząc, że jest mu ciężko, podszedł do kochanka i delikatnie objął go, pozwalając mu wtulić się w jego pierś.
- Dobrze. W takim razie, może pójdziemy do biblioteki, do komnaty i przygotujemy notatki dla Snape’a?
Harry pokiwał głową, ale jego myśli natychmiast się oddaliły. Bał się, mimo że istniała nikła możliwość, by ktoś odkrył tę sprawę. Wciąż jednak się martwił.
^^^
Cały kolejny dzień, Harry chodził przybity i zamyślony. Dorian próbował go jakoś rozweselić, ale chłopiec za każdym razem posyłał mu tylko uspokajający, ale nieco smutny uśmiech, pokazując mu, żeby dał temu na razie spokój.
Po zajęciach obaj udali się do tajemnej komnaty, by przygotować się na wieczór, gdy mieli iść do Snape’a, by zacząć warzyć eliksir. Dziś mieli w planie zrobić pierwsze pięć kroków z około czterdziestu, po czym eliksir musiał warzyć się na wolnym ogniu przez około tydzień. W tym czasie chcieli uzbierać wszystkie składniki, których będą potrzebowali na dalsze stadia warzenia. Pierwsze pięć kroków z listy było trudnych do wykonania, ale za to nie potrzebowali aż tak wyszukanych składników.
Umówili się na wieczór, po kolacji, więc przed pójściem do Wielkiej Sali, Harry z Dorianem postanowili wpaść do prywatnych kwater Magów. Widywali się z nimi głównie na posiłkach, ale nie mieli szans dłużej porozmawiać, czy w przypadku Harry’ego, „pomigać”, bo Magowie wiecznie się gdzieś spieszyli – to na obchód, to musieli załatwić jakieś sprawy, o które prosili ich nauczyciele, to wracali do Centrum lub własnych domów, by pozałatwiać prywatne sprawy.
Mając nadzieję, że znajdą w kwaterach choć jednego z Magów, Harry i Dorian zapukali do drzwi i czekali. Minęła minuta, dwie… Nikt nie odpowiadał na pukanie. Zdumieni, już mieli odejść, stwierdzając, że może wszyscy Magowie mieli coś do załatwienia, gdy nagle drzwi otworzyły się. Stanął w nich mocno rozczochrany Marco, który przez moment wyglądał na rozczarowanego. Za nim stała wściekła jak osa Anastazja.
- Hej, chłopaki, wchodźcie – powiedział do nich McCanzy, otwierając szerzej drzwi. Zerknęli niepewnie na rozeźloną kobietę, której oczy ciskały błyskawice w stronę mężczyzny.
Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, Anastazja pociągnęła do siebie Harry’ego.
- Weź go ode mnie. Jest dla mnie niedobry.
- Co się dzieje? – zapytał zdezorientowany Potter.
- Anastazja za wszelką cenę chce uniknąć Severusa – parsknął McCanzy.
- A on za wszelką cenę chce, żebym się z nim spotkała – warknęła kobieta, piorunując Marco wzrokiem.
- Ale dlaczego nie chcesz? Zdawało mi się, że kochasz swojego brata – szepnął Harry, nie wiedząc, co o tym sądzić. Mimo że wiedział, że Anastazja dawno się z Severusem nie widziała, mówiła o nim w samych superlatywach. To musiało coś znaczyć.
- Chodzi o to, że nie widziałam się z nim od paru dobrych lat – westchnęła kobieta, zanurzając nos z miękkich, ciemnych włosach Pottera. – On chyba jeszcze nie zdał sobie sprawy z tego, kim jestem. Będzie wściekły.
- Nie lepiej od razu z nim porozmawiać, żeby był mniej wściekły z powodu tego, że zwlekałaś? – zapytał chłopak, trochę niepewnie.
- Przestań mieć rację!
Harry parsknął cichym chichotem w pierś Anastazji, nie będąc w stanie powstrzymać rozbawienia. Uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
- Nie będzie aż tak źle.
- A co, jeśli…?
- Przestań. Już od dawna wiadomo, że takie myślenie nic nie daje – skarcił ją łagodnie. – Poza tym, zawsze może się stać coś, czego się absolutnie nie spodziewałaś.
Przybrała zbolałą minę, ale pokiwała głową. Prawda była taka, że ostatni raz widziała brata, gdy ten zmienił się w niemowlaka i nawet nie był świadom jej obecności. Nim młody Snape poszedł do szkoły, Anastazja była już duża. Między nią, a jej bratem było aż osiem lat różnicy, dlatego niewiele osób kojarzyło ich jako rodzeństwo, zwłaszcza, że gdy Anastazja miała osiemnaście lat, wyszła za Christiana, którego i jej ojciec, i matka, a szczególnie Severus, nie lubili. Christian Collins był osobą całkiem rozrywkową i miał opinię lekkoducha, choć kobieta wiedziała, że jej mąż potrafi być bardzo poważny. Jej rodzice jednak potępiali go i uważali niegodnego ich córki, zwłaszcza, że był Puchonem. Severus szczególnie uważał to za uwłaczające, gdyż jako była Ślizgonka, Anastazja powinna, w jego mniemaniu, związać się z kimś ze swojego Domu. Nie obchodziło go to, że Ana kocha swojego chłopaka, a potem męża, zwłaszcza, że mieli wiele wspólnego, jako dwójka Magów ognia. Severus miał jej za złe to, że „zhańbiła” rodzinę i choć Anastazja nie widziała się z nim od czasu, gdy miał dziesięć lat, wciąż obawiała się odrzucenia i pogardy.
- Zostawmy ten temat – poprosiła, spoglądając w oczy Harry’ego niemal błagalnie. – Obiecuję, że jeszcze w tym tygodniu z nim porozmawiam, ale nie teraz. Chyba nie jestem na to gotowa.
- To i tak lepiej niż przed pięcioma minutami, gdy wrzeszczała na mnie, że nie ma zamiaru się z nim zobaczyć i targała mnie za włosy, żebym tylko nie otworzył drzwi – parsknął Marco i w ostatnim momencie uchylił się przed klątwą, która wycelowana była w jego głowę.
^^^
Minął tydzień i Harry kierował się właśnie do kwater Snape’a, niosąc w ramionach spore pudło, pełne składników do produkowanego przez nich eliksiru. Część udało im się zebrać ze składziku nauczyciela eliksirów i za nie Harry przekazał Severusowi część swoich oszczędności, żeby pokryć straty. Początkowo Mistrz Eliksirów nie chciał przyjąć zapłaty, twierdząc, że to własność szkoły i mogą z niej korzystać do woli, jeśli tylko zapisze w protokole, że składniki były wykorzystane do korepetycji, jednak gdy okazało się, jak wiele ich trzeba „pożyczyć” i jak cenne są niektóre, ostatecznie przyjął pieniądze na zakup.
Jednak w składziku znajdowała się tylko nieduża część potrzebnych im ingrediencji. Gdy wczytali się w przepis, okazało się, że będą też potrzebne tak rzadkie rzeczy – jak na przykład pióro feniksa z dnia jego spalenia, - że mogą mieć problem ze znalezieniem ich w szkole. Z piórem Severus poradził sobie z łatwością. Wystarczyło, że zaczął odwiedzać Dumbledore’a – co według niego było wielkim poświęceniem, z uwagi na charakter starca, którego Snape nie znosił – i dowiedzieć się, kiedy Fawkes ma przechodzić spalenie. Tego dnia, dwa dni temu, wieczorem, wszedł do biura z zamiarem „rozmowy” i uszczęśliwiony zobaczył, że akurat w momencie jego wejścia, feniks zaczął płonąć. Prośba o pióro wcale nie była dziwna, jako że już parę razy prosił dyrektora o pewne składniki, które były bardzo rzadkie, więc Dumbledore bez pytania dał mu trzy pióra, które nie spaliły się do końca. Oczywiście, Severus nie mógł tak po prostu od razu wyjść, nie wzbudzając podejrzeń dyrektora, więc został zmuszony do wypicia obrzydliwie słodkiej herbaty, czego nie omieszkał wypomnieć Potterowi.
Inne składniki należało zdobyć w konkretnym dniu, co miało związek z cyklem księżycowym. Harry dokładnie zapisał sobie w kalendarzu, że pod koniec września, podczas pełni, musi zebrać tojad rosnący w Zakazanym Lesie – Severus, który nieraz zdobywał tą roślinę do eliksiru tojadowego, dokładnie pokazał mu miejsce, gdzie musi się udać – a w połowie października, podczas nowiu, musiał zebrać sporo piołunu. Miał tylko nadzieję, że do tego czasu nie zajdą zbyt daleko z eliksirem, gdyż nie chciał, by nagle okazało się, że trzeba im tego danego składnika, a do zebrani go zostało im jeszcze sporo czasu.
Resztę składników, rzadkich, których nie było w szkole, ale były dostępnych w sklepach, udało mu się zamówić na Pokątnej oraz Nokturnie. Wtedy cieszył się, że dostał jednak te pięćdziesiąt galeonów od Syriusza, które teoretycznie miał przeznaczyć na jakąś wycieczkę z Dorianem podczas ferii, ale okazały się potrzebne nieco wcześniej. Z wszystkich pieniędzy, jakie posiadał, zostały mu tylko pieniądze należące do Harresa – ale ich nie zamierzał dotykać nawet kijem – oraz parę jego własnych sykli. Wychodziło na to, że jednak nie poszaleje tak bardzo w Hogsmeade.
Podejrzewał nawet, że w ogóle do miasteczka nie pójdzie. Już od sierpnia pisali w Proroku o zaginięciach, morderstwach i paru innych mrocznych sprawach. Obawiał się, że śmierciożercy mogliby czekać na niego w wiosce i miał tylko nadzieję, że jeśli go tam nie będzie, inni ludzie będą bezpieczni. Zamierzał poprosić Rona lub Freda i George’a, by to oni kupili coś Harresowi, nie chcąc narażać się młodszemu bratu, a sam wolał zostać w wieży albo spędzić tą sobotę z Dorianem – najlepiej w łóżku, ale tego nawet przed sobą nie chciał przyznać.
Od kiedy zrobili to w sypialni koło biblioteki, Harry bał się zrobić ponownie pierwszy krok, by nie wyjść na zdesperowanego, ani, tym bardziej, na łatwego. Kochał Doriana i był już tego boleśnie pewny, ale nie chciał, żeby chłopak uznał go za… w sumie nawet nie wiedział, za kogo mógłby go Cubice uznać. Chciał jednak, żeby to Dorian zainicjował kolejne zbliżenie.
Tuż przed gabinetem Snape’a zatrzymał się gwałtownie. Pod drzwiami stała Anastazja, niepewnie wpatrując się w ciemne drewno. Nie zauważyła go w pierwszej chwili, więc chłopiec pokręcił głową.
- Nie otworzy ci od samego patrzenia – powiedział, zaskakując kobietę.
- Harry… Chciałam z nim porozmawiać, ale boję się zapukać. Merlinie, co jeśli…?
- Ana – przywołał ją do porządku. – Będzie dobrze. Pukaj.
Czekał dobrą minutę, aż w końcu kobieta westchnęła głęboko i uniosła rękę, by zapukać.
Puk, puk, puk.
Harry uśmiechnął się do niej i podał jej pudełko.
- Powiedz mu, że to ode mnie – wyszczerzył się, słysząc jednocześnie surowe kroki zza drzwi. – Będzie wiedział, co z tym zrobić. Wrócę za pół godziny.
Właśnie wyszedł zza róg, gdy usłyszał otwierające się drzwi.
- Tak? – rozległ się głęboki, nieco ponury głos Snape’a.
-Severusie, chciałam z tobą porozmawiać.
Harry nie usłyszał odpowiedzi. Nie zamierzał podsłuchiwać. Chciał im dać odrobinę prywatności.
Skierował się do biblioteki, gdzie zostawił Doriana. Chłopak miał do dokończenia pracę domową, którą Harry, ku jego wielkiej radości, robił w swojej przeszłej teraźniejszości i, ku jego zaskoczeniu, którą znalazł w kufrze wraz z kilkoma innymi wypracowaniami oraz zdjęciami Huncwotów. Nie miał pojęcia, jak się tam znalazły, bo mógł przysiąc, że nie pakował ich tam, tylko schował je głęboko w jednej ze swoich szuflad w pokoju, jednak równie dobrze mógł się w jego życie wmieszać Czas lub tylko Syriusz.
Na myśl o Blacku, jego usta zadrżały. W szkole byli około dwa tygodnie, a Syriusz już zdążył zdenerwować paru nauczycieli i Remusa. W szczególności Remusa. Łapa czuł się w Hogwarcie wyśmienicie i chyba jeszcze lepiej mu się tu spało, gdyż Harry nie był już w stanie liczyć, ile to razy spóźniał się na śniadanie i jak wiele razy Lupin narzekał, że Blacka tak trudno obudzić. Z drugiej strony, gdy zapytał Lunatyka, dlaczego Syriusz tak dużo sypia i zasugerował, że może Łapa ma jakieś problemy z zasypianiem, Remus tylko zarumienił się widocznie i bąknął coś, że po pewnych rzeczach Syriusz zasypia jak głaz. To mogło tylko oznaczać, że romans między jego ojcem chrzestnym a Remusem kwitnie.
Zamyślony Harry nie dostrzegł, że ktoś otwiera boczne przejście i wpadł na wysoką postać. Sapnął i odskoczył, ale ulga wypełniła jego oczy, gdy dostrzegł brązowe tęczówki Doriana.
- Harry, co ty tu robisz? Miałeś pracować ze Snapem nad eliksirem.
- Wiem – szepnął, rozglądając się, by nikt ich nie podsłuchał. – Ana do niego przyszła. Dałem im nieco prywatności.
Dorian skinął głową i posłał mu nieodgadnione spojrzenie.
- Już nie umiem wytrzymać, wiesz?
- Wytrzymać czego?
Dorian jednak nie odpowiedział i zamiast tego, pociągnął go za rękę na siódme piętro. Przeszedłszy szybko obok ściany, wepchnął Harry’ego do Pokoju Życzeń. Potter sapnął, gdy się zorientował, że znalazł się w niewielkiej sypialni, której większą część zajmowało łóżko z baldachimem. Odwrócił się, spoglądając w rozszerzone z pożądania oczy Doriana, mieniące się teraz wszystkimi kolorami tęczy i przez głowę przeszła mu tylko myśl, że jednak Anastazja i Severus dostaną nieco więcej niż pół godziny na rozmowę.
^^^
- <I jak?> - zapytał Harry na migi, siadając przy stole Magów. Właśnie rozpoczęła się kolacja i Wielka Sala była wypełniona po brzegi. Ludzi przestało już dziwić to, że Harry dosiada się czasem do nieznanych im czarodziei. Po wielu pytaniach od strony uczniów, na które chłopiec nie odpowiedział, studenci poddali się i pozwolili Harry’emu żyć. Nauczyciele jeszcze co jakiś czas pytali, skąd zna Magów, ale zawsze wykręcał się jakąś bezsensowną odpowiedzią.
Anastazja aż lśniła. Widać było, że pytanie chłopca było całkowicie niepotrzebne, ponieważ na pierwszy rzut oka wiadomo było, jak poszła rozmowa ze Snapem.
- Najpierw chciał zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, bo nie chciał uwierzyć, że to naprawdę ja. A potem zaczął mnie przepraszać – wyszeptała z czułością w oczach. – Mówił, że żałuje wszystkiego, co do mnie powiedział, że chciał odnowić ze mną kontakt, ale nie wiedział, czy będę tego chciała i czy go nie znienawidziłam i… och – uśmiechnęła się szeroko. – Obiecał, że w weekend możemy przejść się do Hogsmeade i nadrobić stracony czas. Czyż to nie cudowne?
- <A nie mówiłem?>
- Wiem, wiem – parsknęła i potargała z radością w oczach włosy chłopca. – Następnym razem posłucham prędzej twojej rady. A jak tam wasze ważenie eliksirów?
Chciał odpowiedzieć, że wszystko szło wyśmienicie, że musieli teraz poczekać cztery dni do kolejnego etapu, że będzie musiał zebrać za jakiś czas tojad, ale nie zdążył.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, sprawiając, że wszyscy w Wielkiej Sali podskoczyli na swoich miejscach, odwracając się w stronę wejścia. Stała tam czwórka aurorów wraz z, ku przerażeniu Harry’ego, Conradem Outragerem. Jeden z aurorów, wyglądający na dowódcę, wyjął zza pazuchy zwinięty pergamin.
- Mamy tu nakaz aresztowania Jamesa i Lily Potterów. Są podejrzani o zabójstwo. Prosimy z nami.
Auror spojrzał na małżeństwo, które wyglądało na całkowicie zszokowane. Jakie zabójstwo? Lily podniosła się powoli z miejsca i spojrzała na aurora z przerażeniem.
- Musiała zajść jakaś pomyłka.
- Nie ma żadnej pomyłki. Niedaleko waszego domu znaleziono ciało od dawna poszukiwanego Daniela Outragera. Zabierzcie państwo – powiedział w stronę pozostałych dwóch aurorów.
Harry siedział jak skamieniały. To niemożliwe, że go znaleźli. A jednak. Jego serce zaczęło bić jak oszalałe i przez chwilę miał wrażenie, że ziemia osunie mu się spod stóp. Zrobiło mu się duszno, ale nie zamierzał pozwolić, by Ministerstwo zabrało jego niewinnych rodziców. To nie oni byli mordercami, tylko on. Widząc, jak aurorzy podchodzą do Lily i Jamesa, wstał gwałtownie, przewracając krzesło.
- Nie! – wrzasnął, zaskakując wszystkich w Wielkiej Sali. – To nie oni! Ja to zrobiłem!
Wszyscy zamilkli.
James wyglądał, jakby nie był pewny, czy najpierw zapytać o to, jak to możliwe, że mówi, czy o jego stwierdzenie. Lily za to pokręciła głową.
- Nie wygaduj głupot – powiedziała gwałtownie. – To jakaś pomyłka, wyjaśnimy to. Nie musisz nas kryć.
- Ale to prawda. To ja go zabiłem. Nie możecie zabrać rodziców – rzekł, patrząc na aurora z rozpaczą. Nigdy nie chciał, żeby to wyszło na jaw, ale nie chciał też żeby jego rodzice cierpieli z jego powodu.
- Harry. – Syriusz podniósł się z miejsca przy stole Zakonu, patrząc na chrześniaka ze strachem.
- Nie. - Chłopak powstrzymał Blacka przed powiedzeniem czegokolwiek. – Ja to zrobiłem, nie rodzice. Oni nie mieli o niczym pojęcia.
- Panie Potter, ciało jest sprzed dziesięciu lat. Był pan małym dzieckiem. Proszę nie wygadywać bzdur i pozwolić nam pracować – powiedział surowo auror, otrząsnąwszy się po tym niezwykłym wyznaniu.
Harry spojrzał bezradnie najpierw na Magów, którzy znali prawdę, potem na Doriana, a w końcu, jako ostatnia deska ratunku, na Dumbledore’a. Dyrektor wstał spokojnie, i choć było widać w jego oczach, że nie do końca wie, co zrobić w tej sytuacji, oznajmił:
- Jako członek Wizengamotu, chcę najpierw zapoznać się z całą sprawą, a jako dyrektor Hogwartu nie mogę pozwolić, by rodzice dziecka zostali tak po prostu zabrani na oczach ich dzieci. Zapraszam wszystkich do mojego gabinetu, tam rozwiążemy tę sprawę.
Outrager wyglądał, jakby zamierzał oponować przed tym postanowieniem, jednak widząc, że jego aurorzy kiwają spokojnie głowami, zrezygnował. Od wielu lat szukał swojego brata, jakichkolwiek poszlak tego, co mogło się z nim stać i gdy w końcu mu się udało, Dumbledore stanął mu na drodze. Od równie długiego czasu zamierzał zemścić się na Potterach. Był małym chłopcem, gdy jego ojciec został zamordowany i nikt nie poniósł za to konsekwencji – teraz miał zamiar to zmienić, bez względu na to, że nie miał wszystkich dowodów na winę któregokolwiek z Potterów w tym zabójstwie. James i Syriusz byli świadkami, ale jako nieletni, nie musieli zeznawać, a całą sprawę uznano za wypadek wywołany niekontrolowaną magią. Sprawę umorzono, głównie dlatego, że sprawcą wydawał się czternastoletni dzieciak – przyjaciel dwójki chłopaków.
Od kiedy Outragerzy dowiedzieli się więcej o okolicznościach śmierci ich ojca, postanowili sobie, że dwójka świadków musi cierpieć za to wydarzenie. W swój plan wtajemniczyli swojego kuzyna – Travisa Bickle, który obiecał pomóc im w zemście.
Gdy okazało się, że Daniel pracuje w biurze aurorów razem z Jamesem Potterem, postanowili, że młody mężczyzna zakumuluje się z nim, by regularnie móc podtruwać Huncwota oraz jego żonę. Nie chcieli łatwej zemsty – chcieli powoli wyniszczyć Pottera i jego rodzinę, by poczuł to, co oni, gdy odebrano im jedynego żywiciela rodziny. Gdy Daniel zniknął, Conrad obawiał się, że Potterowie dowiedzieli się o spisku i pozbyli się jego brata, ale nie mógł znaleźć na to dowodów. Rolę truciciela przejął Bickle i wszystko szło całkiem dobrze, do teraz. Obaj mężczyźni zauważyli, że pani Potter przestała pić ich nalewki, które razem sporządzali w piwnicy domu Travisa. Było im to bardzo nie na rękę, gdyż jeśli wyjdzie to na jaw, czekało ich co najmniej dwadzieścia pięć lat Azkabanu. Postanowili pozbyć się zagrożenia i ostatecznie wpadli na pomysł, żeby odnaleźć przynajmniej ciało Daniela, by móc wyeliminować potencjalne niebezpieczeństwo i to Potterów zamknąć w więzieniu na długie lata. Conrad jednak nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Patrzył na idącego przed nim drobnego chłopca, zastanawiając się, w co dzieciak pogrywa.
Harry szedł tuż obok Syriusza, który kategorycznie zażądał swojej obecności przy przesłuchaniu jego chrześniaka, tulony do boku chrzestnego jego ramieniem. Dawało mu to pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa, jednak wiedział, że Syriusz nie pomoże mu w tym, co miało nadejść. Musiał powiedzieć prawdę, bo jeśli tego nie zrobi, jego rodzice mogą trafić do aresztu. Mimo że nie było dowodów na ich winę, prawdopodobnie spędzą kilka, a nawet kilkanaście dni w więzieniu, czekając na proces, a na to Harry nie chciał pozwolić. Miał tylko nadzieję, że potraktują go łagodnie, biorąc pod uwagę fakt, że był wtedy maleńkim dzieckiem i nie panował nad własną magią.
Gdy dotarli do gabinetu dyrektora, Dumbledore usiadł za biurkiem, dwójka aurorów stanęła przy drzwiach, trzeci usadził Potterów na krzesłach i stanął za nimi, a czwarty – dowódca, stanął obok krzesła dyrektora. Outrager stanął niedaleko okna, przyglądając się wszystkiemu z niezadowoleniem, a Syriusz ukląkł obok krzesła Harry’ego, chwytając chrześniaka za rękę i dodając mu otuchy.
- O co dokładnie chodzi? – zapytał Dumbledore, zwracając się pośrednio do Outragera i dowódcy aurorów.
- Dziś rano znaleźliśmy w lesie niedaleko domu Potterów ciało zaginionego przed jedenastoma laty Daniela Outragera. Po badaniach ustaliliśmy jego tożsamość, przyczynę śmierci i jej przybliżony czas. Obecny tu pan Conrad Outrager, brat ofiary, uważa, że winni śmierci są Potterowie.
- To nieprawda! – wykrzyknął James, niemal zrywając się z miejsca. Powstrzymał go tylko mocny nacisk dłoni aurora na ramieniu. – Był moim przyjacielem. Dlaczego mielibyśmy mu zrobić krzywdę?
- To ustali śledztwo – odparł zwyczajnie dowódca aurorów, spoglądając na mężczyznę ostro spod krzaczastych, czarnych brwi.
- To nie moi rodzice – powiedział nieco drżąco Harry, czując, jak dłoń Syriusza zaciska się na jego własnej.
- Panie Potter, proszę…
- Umarł przez uduszenie, ale na jego ciele nie ma żadnych oznak, by ktoś go dusił – rzekł chłopak, patrząc na czarnowłosego aurora. Próbował przyjąć hardą postawę, mimo że całe jego ciało się trzęsło. Nie mógł jednak dopuścić, by jego rodzice zostali skazani za jego zbrodnię.
Od razu dostrzegł, że stojący obok dyrektora mężczyzna natychmiast zmienia swoją postawę.
- Skąd pan to wie?
- Ponieważ ja go z-zabiłem.
Nastała kolejna cisza.
- W takim razie proszę opowiedzieć, co się wydarzyło.
- Chwila, nie możesz powiedzieć, że wierzysz temu dzieciakowi – przerwał im Outrager, marszcząc gniewnie brwi. – Zmyśla, żeby ochronić rodziców. Wiadomo, że jest dzieckiem i nie trafi do Azkabanu, więc może powiedzieć, co tylko chce.
- Wysłuchamy go – uznał ostro auror. – Nawet jeśli są to kłamstwa, w każdym jest ziarnko prawdy.
- Nie kłamię. Zabiłem go, ponieważ… - urwał, patrząc na rodziców. James miał minę taką, jakby nie wiedział, co myśleć o tej sytuacji, podczas gdy Lily wyglądała na zrozpaczoną. Nie mógł zrobić tego kobiecie. – Powiem, ale nie przy rodzicach.
Auror na chwilę patrzył na niego oceniająco, po czym skinął na mężczyznę stojącego za jego rodzicami, który spokojnie wyprowadził ich za drzwi. Harry zdążył jeszcze zobaczyć przerażone spojrzenie kobiety, po czym wejście się zamknęło.
- Harry, nie musisz… - zaczął Syriusz, ale przerwał mu dowódca aurorów.
- Skoro zaczął, niech dokończy. Jeśli pan chce, może pan dołączyć do jego rodziców.
Syriusz pokręcił głową i zamilkł. Widać było, że nie podoba mu się ta sytuacja, a z jego oczu dało się wyczytać czysty strach i ból. Black doskonale wiedział, jakie słowa teraz padną.
- Miałem wtedy kilka lat – zaczął Harry, patrząc na swoje dłonie, zamknięte w ręce ojca chrzestnego. – Poszedłem z nim do lasu, niedaleko strumyka. Tam… - odetchnął cicho, - tam wykorzystał mnie seksualnie. – Usłyszał sapnięcie od strony aurora i dyrektora, ale zignorował to. – Gdy chciał to zrobić drugi raz, obudziły się we mnie moce żywiołów. Władam powietrzem i ziemią, więc w chwili, gdy chciał się znowu do mnie zbliżyć, odciąłem mu dopływ powietrza. Udusił się – przełknął gwałtownie, czując gulę w gardle. – Byłem mały i nie wiedziałem, co to śmierć. Bałem się go i nie chciałem go widzieć, więc moja magia zareagowała instynktownie i zakopała go pod ziemią. Potem wróciłem do domu. Chciałem powiedzieć wszystko rodzicom, że coś się stało, że nie mam pojęcia, co zrobiłem temu mężczyźnie, ale… to było niedawno po urodzeniu mojego brata. Rodzice byli dla mnie dość oschli, więc gdy ojciec na mnie nakrzyczał, zamknąłem się w sobie i nie powiedziałem im o tym ani słowa.
Gdy zamilkł, w pomieszczeniu aż słychać było dźwięczenie różnych przyrządów dyrektora. Jednak żaden fałszoskop nawet nie drgnął. Co prawda, Harry pominął to, że ojciec go uderzył, jednak nie skłamał, mówiąc, że James na niego krzyczał. Po dłuższej chwili, chłopiec podniósł wzrok na dowódcę aurorów, czując jednocześnie pierwsze łzy spływające po policzkach. Widział kątem oka, jak Syriusz drga, chcąc chwycić go w ramiona i zamknąć w nich na zawsze, jednak mężczyzna tylko wzmocnił uścisk na jego dłoniach.
Dyrektor wyglądał na wstrząśniętego, podczas gdy auror powoli trawił to, co usłyszał. Harry nie wiedział, ile czasu minęło, ale łzy zdążyły zalać mu całe policzki. Dopiero wtedy odezwał się szef aurorów.
- Biorąc pod uwagę to, że chłopiec wyraźnie mówi prawdę – powiedział, zerkając na wykrywacze kłamstw,  – myślę, że sprawa powinna zostać umorzona.
- Jak to? – wybuchnął Conrad, odpychając się od parapetu, o który się opierał. – Ten chłopiec zabił mi brata! I ma pójść wolno? Jest niebezpieczny!
- Chłopiec miał wtedy około pięciu lat i zrobił to w samoobronie – powiedział spokojnie auror, wyciągając zza pazuchy nakaz aresztowania. Podpisał coś na nim i machnięciem różdżki, odesłał papier do Ministerstwa. – Sprawa zostanie zakończona, a zarzuty Potterów cofnięte. Myślę, że teraz chłopcem powinna zająć się najbliższa rodzina.
- Oczywiście – powiedział dyrektor. – Syriuszu, zabierz, proszę, Harry’ego, do swoich kwater. Myślę, że przyda mu się odrobina czasu spędzonego w gronie najbliższych.
Black skinął głową i podniósł się z klęczek.
- Chodź, Słoneczko. – Chwycił twarz chłopca, kciukami ocierając z jego policzków łzy. – Pójdziemy do Remusa, dobrze?
Harry pokiwał głową, po czym zerknął na dowodzącego aurora.
- Dziękuję panu.
Mężczyzna skinął powoli głową.
- Nie ma za co, panie Potter. Idziemy – zwrócił się do reszty aurorów, po czym wyszedł z gabinetu, po drodze biorąc ze sobą mężczyznę pilnującego Potterów.
Outrager wyszedł zaraz za nimi, wydając się kipieć ze złości. On im jeszcze pokarze.
 ^^^
Pod ostatnim postem ktoś zasugerował, że fajnie by było, żeby Remus i Syriusz mieli dziecko. Mi też się ten pomysł spodobał, jednak mam dla was pytanie: czy wolicie, by to było ich dziecko - co się wiąże z mpregiem, czy żeby było adoptowane (tudzież zdobyte w jakikolwiek inny sposób)?Decyzję zostawiam wam, ponieważ na oba przypadki mam już opracowaną fabułę :)
Do następnego!!!

17 komentarzy:

  1. Nareszcie rozdział nie mogłam się doczekać. Opowiadanie świetne. Jeśli chodzi o dziecko to wolałam bym mpreg chociaż to wszystko należy do ciebie co łatwiej i przyjemniej będziesz mogła napisać. Nieważne co wybierzesz wiedz że nie przestane czytać tego opowiadania.
    Życzę duuuużo weny.
    PS. Nie pisze za dużo komentarzy bo jestem w tym do niczego. Tak żebyś wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hurra ! Nowy rozdział... Jak zwykle genialny, ciekawe jak szkoła przyjmie fakt że Harry jednak może mówić :P. Prawda musiala wyjść w końcu na jaw. Teraz czekać tylko na zarzuty w sprawie podtruwania.
    Nie mam nic do mpreg-ów ale wydaje mi sie że tutaj lepiej by zadziałało coś w rodzaju eliksiru dziedziczenia, czyli że oboje oddają troche krwi i mieszają ją ze sobą a ddziecko wypija :).
    Życzę dużo weny i motywacji i czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział taki jak zawsze genialny.
    Ja wolałam bym jednak adoptowane ponieważ mam powoli dość że większość przesada jeśli chodzi o mpreg.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mpreg, bo Teddy Lupin/Black :D!
    Mogłby zafarbować włosy na niebiesko albo oberwać jakimś zaklęciem, w końcu halo - syn Syriusza ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu nowy rozdział!
    Magowie - tacy dojrzali xD
    Biedny Harry. Musiał to wszystko opowiedzieć :( Ciekawa jestem, jak James się będzie teraz zachowywać? Jasne, nie wie, dlaczego Harry zabił tego dupka, ale wie, że to zrobił i... boje się, że może być gorzej.
    Co do dziecka Wolfstar jestem jak najbardziej za. Jednak czy zdecydujesz się na mpreg czy adopcję... Wszystko będzie świetne póki skończą z własnym szczeniaczkiem, więc mi tam rybka.
    Mam nadzieję, że uda Ci się poświęcić więcej czasu temu opowiadaniu :)
    Czekam na kolejny rozdział!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny. A co do ciąży, mi się podoba polączenie obu wątków razem - ciąży i adopcji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny, nawet nie wiesz jak często wchodziłam tutaj żeby sprawdzić czy nie dodałaś rozdziału :) Jeśli chodzi o dziecko Syriusza i Remusa... osobiście widzę tu tylko adopcję. Dziecko uratowane z ataku, napadu przygarnięte przez tę parę... nie ważne jak to rozwiniesz i tak będzie dobrze ;) dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudownie nowy rozdział :)
    Cieszę się że prawda wyszła na jaw, jednak martwi mnie co takiego wywinie James(przecież ciągle jest pod wpływem tego środka).
    Co do dziecka to chyba adopcja bardziej mi się podoba. Jak napiszesz będzie dobrze i na pewno przeczytam:)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny, sił i zdrowia, przy takiej pogodzie to potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej^^ w koncu nowy rozdział juz nie mogłam sie doczekac nastepnego :P Rozdział boski jak zreszta wszystkie,tylko żal mi Harrego że musiał na nawo przeżyć tą sytuacje... Na szczęście juz po wszytkim,przynajmniej na razie xd A co do dzieci to jestem za adopcją,ale to zalezy od ciebie ja niczym nie pogardze :P Pozdrawiam duzo weny juz się nie moge doczekac następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    kochana autorko, choć jestem z czytaniem w tyle, to jednak jak widzę i mi pozwala czas to właśnie komentuję, właśnie takie zapytania Twoje... cóż obie opcje mi się podobają... a mógłby by być obie naraz? dajmy na to najpierw adoptują, a potem ciąża ;] ale jak mam wybrać jedną, och jak ciężko jest się zdecydować... więc może jednak ciążą...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu nowy rozdział! :)
    Musiałam przeczytać wcześniejszy rozdział, bo nie pamiętałam już co tu się działo :p Prace nad eliksirem wrą, więc za niedługo Remi będzie mógł cieszyć sie normalnym życiem. Co do ich dziecka jestem jak najbardziej za! Wolałabym mpreg, bo jest to "gatunek", który bardzo lubię, ale jeśli rozwiążesz to inaczej to i tak to przeczytam :3
    Dobrze, że sprawa morderstwa wyszła na jaw i zostala tak szybko zakończona. Szkoda mi teraz Harry'ego. Mam nadzieję, że James się opamięta i nie będzie jeszcze gorszy.
    Bardzo mocno czekam na kolejny rozdział. Weny~

    //Mika

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział świetny, codziennie patrzyłam czy nie ma aktualizacji bo to jedno z moich ulubionych fanfiction. Kiedy można się spodziewać następnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedny Harry... Poza reakcją Jamesa obawiam się bardziej reakcji wszystkich uczniów w szkole. W końcu przy wszystkich przyznał się, że jest mordercą, to się chyba bez echa nie obejdzie.
    Do mpreg'a nic osobiście nie mam, ale śmieszniej, jak to Syriusz będzie... mamusią. �� Uważam, że wtedy byłoby po prostu zabawniej, niż jakby to Remi był, no cóż mamusią. Ale jakkolwiek to rozwiążesz będzie dobrze.
    Nie mogę się doczekać dalszych losów naszego małego bohatera i jego prac nad eliksirem i śledztwa w sprawie trucia Lily i Jamesa.
    Czekam do następnego. Niech Wena Będzie Z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy można się spodziewać następnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja bym była w 100% za mpregiem. Rozdział cudny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  16. Mpreg 100%❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej,
    wspaniale, ana  jak się bała porozmawiać z Severusem, wyjaśniło się czemu podtruwa Potterów, aresztowanie i reakcja Harrego, tak to musiał być dla wszystkich szok, że Harry mówi, a potem wyjawił co się stało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń