Hej, hej!
Wracam do was po tych kilku miesiącach nieobecności! Wiem, miałam dodać coś wcześniej, ale jakoś tak dopiero dzisiaj dopadła mnie wena i wyobraźcie sobie, że 3/4 tego rozdziału zostało napisane w ciągu poprzednich trzech godzin XD
Postanowiłam sobie, że w następnych miesiącach bardziej skupię się na tym opowiadaniu. Nie wiem, ile z tego postanowienia wyjdzie, ale trzymajcie za mnie kciuki i życzcie takiej weny, jak dzisiaj ;)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba i postarałam się, by był choć odpowiedniej długości - 6 stron w Wordzie w ciągu 2 godzin... myślę, że niezły wynik.
Pod rozdziałem mam dla was jeszcze pytanie, więc po przeczytaniu liczę na wasze komentarze.
^^^
Patrzył na plecy odchodzących aurorów, a przez jego głowę
przewijały się tysiące myśli. Dotąd nie powiedział mamie o dokładnych
okolicznościach, w jakich przestał mówić. Przyznał, że to wina Jamesa i tego,
jak szorstko tata go traktował, ale nie wspomniał ani słowem o Danielu
Outranerze. To nie tak, że nie ufał mamie, ale nie chciał nakładać na nią
kolejnego ciężaru, pamiętając o chorobie, z którą musiała sobie radzić. Harry
poczytał nieco na ten temat. Okazało się, że stosunkowo często ta choroba pojawia
się u ludzi mugolskiego pochodzenia, jednak gdy w życiu chorego nie było
wielkiej ilości stresorów, człowiek taki mógł żyć całkowicie normalnie. Wiedząc
jednak, że Lily cały czas teraz martwi się, co zrobić z zachowaniem Jamesa i
Harresa, nie chciał, żeby jeszcze mocniej się obwiniała. Bądź co bądź, zadaniem
rodzica jest chronić dzieci przed takimi sytuacjami i Harry wiedział, że jego
mama bardzo się tym przejmie.
Spojrzał na Doriana, który zerkał na niego niepewnie.
- Chcesz do niej iść?
- Nie teraz – szepnął Harry, kręcąc głową. – Nie wie o
tym, co zrobiłem.
- Nie powiedziałeś jej? Nawet mi powiedziałeś, a nie
znamy się aż tak długo.
- Jest chora. Nie może się stresować – mruknął chłopak.
Dorian widząc, że jest mu ciężko, podszedł do kochanka i delikatnie objął go,
pozwalając mu wtulić się w jego pierś.
- Dobrze. W takim razie, może pójdziemy do biblioteki, do
komnaty i przygotujemy notatki dla Snape’a?
Harry pokiwał głową, ale jego myśli natychmiast się
oddaliły. Bał się, mimo że istniała nikła możliwość, by ktoś odkrył tę sprawę.
Wciąż jednak się martwił.
^^^
Cały kolejny dzień, Harry chodził przybity i zamyślony.
Dorian próbował go jakoś rozweselić, ale chłopiec za każdym razem posyłał mu
tylko uspokajający, ale nieco smutny uśmiech, pokazując mu, żeby dał temu na
razie spokój.
Po zajęciach obaj udali się do tajemnej komnaty, by
przygotować się na wieczór, gdy mieli iść do Snape’a, by zacząć warzyć eliksir.
Dziś mieli w planie zrobić pierwsze pięć kroków z około czterdziestu, po czym
eliksir musiał warzyć się na wolnym ogniu przez około tydzień. W tym czasie
chcieli uzbierać wszystkie składniki, których będą potrzebowali na dalsze
stadia warzenia. Pierwsze pięć kroków z listy było trudnych do wykonania, ale
za to nie potrzebowali aż tak wyszukanych składników.
Umówili się na wieczór, po kolacji, więc przed pójściem
do Wielkiej Sali, Harry z Dorianem postanowili wpaść do prywatnych kwater
Magów. Widywali się z nimi głównie na posiłkach, ale nie mieli szans dłużej
porozmawiać, czy w przypadku Harry’ego, „pomigać”, bo Magowie wiecznie się
gdzieś spieszyli – to na obchód, to musieli załatwić jakieś sprawy, o które
prosili ich nauczyciele, to wracali do Centrum lub własnych domów, by
pozałatwiać prywatne sprawy.
Mając nadzieję, że znajdą w kwaterach choć jednego z
Magów, Harry i Dorian zapukali do drzwi i czekali. Minęła minuta, dwie… Nikt
nie odpowiadał na pukanie. Zdumieni, już mieli odejść, stwierdzając, że może
wszyscy Magowie mieli coś do załatwienia, gdy nagle drzwi otworzyły się. Stanął
w nich mocno rozczochrany Marco, który przez moment wyglądał na rozczarowanego.
Za nim stała wściekła jak osa Anastazja.
- Hej, chłopaki, wchodźcie – powiedział do nich McCanzy,
otwierając szerzej drzwi. Zerknęli niepewnie na rozeźloną kobietę, której oczy
ciskały błyskawice w stronę mężczyzny.
Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, Anastazja
pociągnęła do siebie Harry’ego.
- Weź go ode mnie. Jest dla mnie niedobry.
- Co się dzieje? – zapytał zdezorientowany Potter.
- Anastazja za wszelką cenę chce uniknąć Severusa –
parsknął McCanzy.
- A on za wszelką cenę chce, żebym się z nim spotkała –
warknęła kobieta, piorunując Marco wzrokiem.
- Ale dlaczego nie chcesz? Zdawało mi się, że kochasz
swojego brata – szepnął Harry, nie wiedząc, co o tym sądzić. Mimo że wiedział,
że Anastazja dawno się z Severusem nie widziała, mówiła o nim w samych
superlatywach. To musiało coś znaczyć.
- Chodzi o to, że nie widziałam się z nim od paru dobrych
lat – westchnęła kobieta, zanurzając nos z miękkich, ciemnych włosach Pottera.
– On chyba jeszcze nie zdał sobie sprawy z tego, kim jestem. Będzie wściekły.
- Nie lepiej od razu z nim porozmawiać, żeby był mniej
wściekły z powodu tego, że zwlekałaś? – zapytał chłopak, trochę niepewnie.
- Przestań mieć rację!
Harry parsknął cichym chichotem w pierś Anastazji, nie
będąc w stanie powstrzymać rozbawienia. Uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
- Nie będzie aż tak źle.
- A co, jeśli…?
- Przestań. Już od dawna wiadomo, że takie myślenie nic
nie daje – skarcił ją łagodnie. – Poza tym, zawsze może się stać coś, czego się
absolutnie nie spodziewałaś.
Przybrała zbolałą minę, ale pokiwała głową. Prawda była
taka, że ostatni raz widziała brata, gdy ten zmienił się w niemowlaka i nawet
nie był świadom jej obecności. Nim młody Snape poszedł do szkoły, Anastazja
była już duża. Między nią, a jej bratem było aż osiem lat różnicy, dlatego
niewiele osób kojarzyło ich jako rodzeństwo, zwłaszcza, że gdy Anastazja miała
osiemnaście lat, wyszła za Christiana, którego i jej ojciec, i matka, a
szczególnie Severus, nie lubili. Christian Collins był osobą całkiem rozrywkową
i miał opinię lekkoducha, choć kobieta wiedziała, że jej mąż potrafi być bardzo
poważny. Jej rodzice jednak potępiali go i uważali niegodnego ich córki,
zwłaszcza, że był Puchonem. Severus szczególnie uważał to za uwłaczające, gdyż
jako była Ślizgonka, Anastazja powinna, w jego mniemaniu, związać się z kimś ze
swojego Domu. Nie obchodziło go to, że Ana kocha swojego chłopaka, a potem
męża, zwłaszcza, że mieli wiele wspólnego, jako dwójka Magów ognia. Severus
miał jej za złe to, że „zhańbiła” rodzinę i choć Anastazja nie widziała się z
nim od czasu, gdy miał dziesięć lat, wciąż obawiała się odrzucenia i pogardy.
- Zostawmy ten temat – poprosiła, spoglądając w oczy
Harry’ego niemal błagalnie. – Obiecuję, że jeszcze w tym tygodniu z nim
porozmawiam, ale nie teraz. Chyba nie jestem na to gotowa.
- To i tak lepiej niż przed pięcioma minutami, gdy
wrzeszczała na mnie, że nie ma zamiaru się z nim zobaczyć i targała mnie za
włosy, żebym tylko nie otworzył drzwi – parsknął Marco i w ostatnim momencie
uchylił się przed klątwą, która wycelowana była w jego głowę.
^^^
Minął tydzień i Harry kierował się właśnie do kwater
Snape’a, niosąc w ramionach spore pudło, pełne składników do produkowanego
przez nich eliksiru. Część udało im się zebrać ze składziku nauczyciela
eliksirów i za nie Harry przekazał Severusowi część swoich oszczędności, żeby
pokryć straty. Początkowo Mistrz Eliksirów nie chciał przyjąć zapłaty,
twierdząc, że to własność szkoły i mogą z niej korzystać do woli, jeśli tylko
zapisze w protokole, że składniki były wykorzystane do korepetycji, jednak gdy
okazało się, jak wiele ich trzeba „pożyczyć” i jak cenne są niektóre,
ostatecznie przyjął pieniądze na zakup.
Jednak w składziku znajdowała się tylko nieduża część
potrzebnych im ingrediencji. Gdy wczytali się w przepis, okazało się, że będą
też potrzebne tak rzadkie rzeczy – jak na przykład pióro feniksa z dnia jego
spalenia, - że mogą mieć problem ze znalezieniem ich w szkole. Z piórem Severus
poradził sobie z łatwością. Wystarczyło, że zaczął odwiedzać Dumbledore’a – co
według niego było wielkim poświęceniem, z uwagi na charakter starca, którego
Snape nie znosił – i dowiedzieć się, kiedy Fawkes ma przechodzić spalenie. Tego
dnia, dwa dni temu, wieczorem, wszedł do biura z zamiarem „rozmowy” i
uszczęśliwiony zobaczył, że akurat w momencie jego wejścia, feniks zaczął
płonąć. Prośba o pióro wcale nie była dziwna, jako że już parę razy prosił
dyrektora o pewne składniki, które były bardzo rzadkie, więc Dumbledore bez
pytania dał mu trzy pióra, które nie spaliły się do końca. Oczywiście, Severus
nie mógł tak po prostu od razu wyjść, nie wzbudzając podejrzeń dyrektora, więc
został zmuszony do wypicia obrzydliwie słodkiej herbaty, czego nie omieszkał
wypomnieć Potterowi.
Inne składniki należało zdobyć w konkretnym dniu, co
miało związek z cyklem księżycowym. Harry dokładnie zapisał sobie w kalendarzu,
że pod koniec września, podczas pełni, musi zebrać tojad rosnący w Zakazanym
Lesie – Severus, który nieraz zdobywał tą roślinę do eliksiru tojadowego,
dokładnie pokazał mu miejsce, gdzie musi się udać – a w połowie października,
podczas nowiu, musiał zebrać sporo piołunu. Miał tylko nadzieję, że do tego
czasu nie zajdą zbyt daleko z eliksirem, gdyż nie chciał, by nagle okazało się,
że trzeba im tego danego składnika, a do zebrani go zostało im jeszcze sporo
czasu.
Resztę składników, rzadkich, których nie było w szkole,
ale były dostępnych w sklepach, udało mu się zamówić na Pokątnej oraz
Nokturnie. Wtedy cieszył się, że dostał jednak te pięćdziesiąt galeonów od
Syriusza, które teoretycznie miał przeznaczyć na jakąś wycieczkę z Dorianem
podczas ferii, ale okazały się potrzebne nieco wcześniej. Z wszystkich
pieniędzy, jakie posiadał, zostały mu tylko pieniądze należące do Harresa – ale
ich nie zamierzał dotykać nawet kijem – oraz parę jego własnych sykli.
Wychodziło na to, że jednak nie poszaleje tak bardzo w Hogsmeade.
Podejrzewał nawet, że w ogóle do miasteczka nie pójdzie.
Już od sierpnia pisali w Proroku o zaginięciach, morderstwach i paru innych
mrocznych sprawach. Obawiał się, że śmierciożercy mogliby czekać na niego w wiosce
i miał tylko nadzieję, że jeśli go tam nie będzie, inni ludzie będą bezpieczni.
Zamierzał poprosić Rona lub Freda i George’a, by to oni kupili coś Harresowi,
nie chcąc narażać się młodszemu bratu, a sam wolał zostać w wieży albo spędzić
tą sobotę z Dorianem – najlepiej w łóżku, ale tego nawet przed sobą nie chciał
przyznać.
Od kiedy zrobili to w sypialni koło biblioteki, Harry bał
się zrobić ponownie pierwszy krok, by nie wyjść na zdesperowanego, ani, tym
bardziej, na łatwego. Kochał Doriana i był już tego boleśnie pewny, ale nie
chciał, żeby chłopak uznał go za… w sumie nawet nie wiedział, za kogo mógłby go
Cubice uznać. Chciał jednak, żeby to Dorian zainicjował kolejne zbliżenie.
Tuż przed gabinetem Snape’a zatrzymał się gwałtownie. Pod
drzwiami stała Anastazja, niepewnie wpatrując się w ciemne drewno. Nie
zauważyła go w pierwszej chwili, więc chłopiec pokręcił głową.
- Nie otworzy ci od samego patrzenia – powiedział,
zaskakując kobietę.
- Harry… Chciałam z nim porozmawiać, ale boję się
zapukać. Merlinie, co jeśli…?
- Ana – przywołał ją do porządku. – Będzie dobrze. Pukaj.
Czekał dobrą minutę, aż w końcu kobieta westchnęła
głęboko i uniosła rękę, by zapukać.
Puk, puk, puk.
Harry uśmiechnął się do niej i podał jej pudełko.
- Powiedz mu, że to ode mnie – wyszczerzył się, słysząc
jednocześnie surowe kroki zza drzwi. – Będzie wiedział, co z tym zrobić. Wrócę
za pół godziny.
Właśnie wyszedł zza róg, gdy usłyszał otwierające się
drzwi.
- Tak? – rozległ się głęboki, nieco ponury głos Snape’a.
-Severusie, chciałam z tobą porozmawiać.
Harry nie usłyszał odpowiedzi. Nie zamierzał
podsłuchiwać. Chciał im dać odrobinę prywatności.
Skierował się do biblioteki, gdzie zostawił Doriana.
Chłopak miał do dokończenia pracę domową, którą Harry, ku jego wielkiej
radości, robił w swojej przeszłej teraźniejszości i, ku jego zaskoczeniu, którą
znalazł w kufrze wraz z kilkoma innymi wypracowaniami oraz zdjęciami Huncwotów.
Nie miał pojęcia, jak się tam znalazły, bo mógł przysiąc, że nie pakował ich
tam, tylko schował je głęboko w jednej ze swoich szuflad w pokoju, jednak
równie dobrze mógł się w jego życie wmieszać Czas lub tylko Syriusz.
Na myśl o Blacku, jego usta zadrżały. W szkole byli około
dwa tygodnie, a Syriusz już zdążył zdenerwować paru nauczycieli i Remusa. W
szczególności Remusa. Łapa czuł się w Hogwarcie wyśmienicie i chyba jeszcze
lepiej mu się tu spało, gdyż Harry nie był już w stanie liczyć, ile to razy
spóźniał się na śniadanie i jak wiele razy Lupin narzekał, że Blacka tak trudno
obudzić. Z drugiej strony, gdy zapytał Lunatyka, dlaczego Syriusz tak dużo
sypia i zasugerował, że może Łapa ma jakieś problemy z zasypianiem, Remus tylko
zarumienił się widocznie i bąknął coś, że po pewnych rzeczach Syriusz zasypia
jak głaz. To mogło tylko oznaczać, że romans między jego ojcem chrzestnym a
Remusem kwitnie.
Zamyślony Harry nie dostrzegł, że ktoś otwiera boczne
przejście i wpadł na wysoką postać. Sapnął i odskoczył, ale ulga wypełniła jego
oczy, gdy dostrzegł brązowe tęczówki Doriana.
- Harry, co ty tu robisz? Miałeś pracować ze Snapem nad
eliksirem.
- Wiem – szepnął, rozglądając się, by nikt ich nie
podsłuchał. – Ana do niego przyszła. Dałem im nieco prywatności.
Dorian skinął głową i posłał mu nieodgadnione spojrzenie.
- Już nie umiem wytrzymać, wiesz?
- Wytrzymać czego?
Dorian jednak nie odpowiedział i zamiast tego, pociągnął
go za rękę na siódme piętro. Przeszedłszy szybko obok ściany, wepchnął
Harry’ego do Pokoju Życzeń. Potter sapnął, gdy się zorientował, że znalazł się
w niewielkiej sypialni, której większą część zajmowało łóżko z baldachimem. Odwrócił
się, spoglądając w rozszerzone z pożądania oczy Doriana, mieniące się teraz
wszystkimi kolorami tęczy i przez głowę przeszła mu tylko myśl, że jednak
Anastazja i Severus dostaną nieco więcej niż pół godziny na rozmowę.
^^^
- <I jak?> - zapytał Harry na migi, siadając przy
stole Magów. Właśnie rozpoczęła się kolacja i Wielka Sala była wypełniona po
brzegi. Ludzi przestało już dziwić to, że Harry dosiada się czasem do
nieznanych im czarodziei. Po wielu pytaniach od strony uczniów, na które
chłopiec nie odpowiedział, studenci poddali się i pozwolili Harry’emu żyć.
Nauczyciele jeszcze co jakiś czas pytali, skąd zna Magów, ale zawsze wykręcał
się jakąś bezsensowną odpowiedzią.
Anastazja aż lśniła. Widać było, że pytanie chłopca było
całkowicie niepotrzebne, ponieważ na pierwszy rzut oka wiadomo było, jak poszła
rozmowa ze Snapem.
- Najpierw chciał zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, bo nie
chciał uwierzyć, że to naprawdę ja. A potem zaczął mnie przepraszać –
wyszeptała z czułością w oczach. – Mówił, że żałuje wszystkiego, co do mnie
powiedział, że chciał odnowić ze mną kontakt, ale nie wiedział, czy będę tego
chciała i czy go nie znienawidziłam i… och – uśmiechnęła się szeroko. –
Obiecał, że w weekend możemy przejść się do Hogsmeade i nadrobić stracony czas.
Czyż to nie cudowne?
- <A nie mówiłem?>
- Wiem, wiem – parsknęła i potargała z radością w oczach
włosy chłopca. – Następnym razem posłucham prędzej twojej rady. A jak tam wasze
ważenie eliksirów?
Chciał odpowiedzieć, że wszystko szło wyśmienicie, że
musieli teraz poczekać cztery dni do kolejnego etapu, że będzie musiał zebrać
za jakiś czas tojad, ale nie zdążył.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, sprawiając, że wszyscy w
Wielkiej Sali podskoczyli na swoich miejscach, odwracając się w stronę wejścia.
Stała tam czwórka aurorów wraz z, ku przerażeniu Harry’ego, Conradem
Outragerem. Jeden z aurorów, wyglądający na dowódcę, wyjął zza pazuchy zwinięty
pergamin.
- Mamy tu nakaz aresztowania Jamesa i Lily Potterów. Są
podejrzani o zabójstwo. Prosimy z nami.
Auror spojrzał na małżeństwo, które wyglądało na
całkowicie zszokowane. Jakie zabójstwo? Lily podniosła się powoli z miejsca i
spojrzała na aurora z przerażeniem.
- Musiała zajść jakaś pomyłka.
- Nie ma żadnej pomyłki. Niedaleko waszego domu
znaleziono ciało od dawna poszukiwanego Daniela Outragera. Zabierzcie państwo –
powiedział w stronę pozostałych dwóch aurorów.
Harry siedział jak skamieniały. To niemożliwe, że go
znaleźli. A jednak. Jego serce zaczęło bić jak oszalałe i przez chwilę miał
wrażenie, że ziemia osunie mu się spod stóp. Zrobiło mu się duszno, ale nie
zamierzał pozwolić, by Ministerstwo zabrało jego niewinnych rodziców. To nie
oni byli mordercami, tylko on. Widząc, jak aurorzy podchodzą do Lily i Jamesa,
wstał gwałtownie, przewracając krzesło.
- Nie! – wrzasnął, zaskakując wszystkich w Wielkiej Sali.
– To nie oni! Ja to zrobiłem!
Wszyscy zamilkli.
James wyglądał, jakby nie był pewny, czy najpierw zapytać
o to, jak to możliwe, że mówi, czy o jego stwierdzenie. Lily za to pokręciła
głową.
- Nie wygaduj głupot – powiedziała gwałtownie. – To jakaś
pomyłka, wyjaśnimy to. Nie musisz nas kryć.
- Ale to prawda. To ja go zabiłem. Nie możecie zabrać
rodziców – rzekł, patrząc na aurora z rozpaczą. Nigdy nie chciał, żeby to
wyszło na jaw, ale nie chciał też żeby jego rodzice cierpieli z jego powodu.
- Harry. – Syriusz podniósł się z miejsca przy stole
Zakonu, patrząc na chrześniaka ze strachem.
- Nie. - Chłopak powstrzymał Blacka przed powiedzeniem
czegokolwiek. – Ja to zrobiłem, nie rodzice. Oni nie mieli o niczym pojęcia.
- Panie Potter, ciało jest sprzed dziesięciu lat. Był pan
małym dzieckiem. Proszę nie wygadywać bzdur i pozwolić nam pracować –
powiedział surowo auror, otrząsnąwszy się po tym niezwykłym wyznaniu.
Harry spojrzał bezradnie najpierw na Magów, którzy znali
prawdę, potem na Doriana, a w końcu, jako ostatnia deska ratunku, na Dumbledore’a.
Dyrektor wstał spokojnie, i choć było widać w jego oczach, że nie do końca wie,
co zrobić w tej sytuacji, oznajmił:
- Jako członek Wizengamotu, chcę najpierw zapoznać się z
całą sprawą, a jako dyrektor Hogwartu nie mogę pozwolić, by rodzice dziecka
zostali tak po prostu zabrani na oczach ich dzieci. Zapraszam wszystkich do
mojego gabinetu, tam rozwiążemy tę sprawę.
Outrager wyglądał, jakby zamierzał oponować przed tym
postanowieniem, jednak widząc, że jego aurorzy kiwają spokojnie głowami,
zrezygnował. Od wielu lat szukał swojego brata, jakichkolwiek poszlak tego, co
mogło się z nim stać i gdy w końcu mu się udało, Dumbledore stanął mu na
drodze. Od równie długiego czasu zamierzał zemścić się na Potterach. Był małym
chłopcem, gdy jego ojciec został zamordowany i nikt nie poniósł za to
konsekwencji – teraz miał zamiar to zmienić, bez względu na to, że nie miał
wszystkich dowodów na winę któregokolwiek z Potterów w tym zabójstwie. James i
Syriusz byli świadkami, ale jako nieletni, nie musieli zeznawać, a całą sprawę
uznano za wypadek wywołany niekontrolowaną magią. Sprawę umorzono, głównie
dlatego, że sprawcą wydawał się czternastoletni dzieciak – przyjaciel dwójki
chłopaków.
Od kiedy Outragerzy dowiedzieli się więcej o
okolicznościach śmierci ich ojca, postanowili sobie, że dwójka świadków musi
cierpieć za to wydarzenie. W swój plan wtajemniczyli swojego kuzyna – Travisa Bickle,
który obiecał pomóc im w zemście.
Gdy okazało się, że Daniel pracuje w biurze aurorów razem
z Jamesem Potterem, postanowili, że młody mężczyzna zakumuluje się z nim, by
regularnie móc podtruwać Huncwota oraz jego żonę. Nie chcieli łatwej zemsty –
chcieli powoli wyniszczyć Pottera i jego rodzinę, by poczuł to, co oni, gdy
odebrano im jedynego żywiciela rodziny. Gdy Daniel zniknął, Conrad obawiał się,
że Potterowie dowiedzieli się o spisku i pozbyli się jego brata, ale nie mógł
znaleźć na to dowodów. Rolę truciciela przejął Bickle i wszystko szło całkiem
dobrze, do teraz. Obaj mężczyźni zauważyli, że pani Potter przestała pić ich
nalewki, które razem sporządzali w piwnicy domu Travisa. Było im to bardzo nie
na rękę, gdyż jeśli wyjdzie to na jaw, czekało ich co najmniej dwadzieścia pięć
lat Azkabanu. Postanowili pozbyć się zagrożenia i ostatecznie wpadli na pomysł,
żeby odnaleźć przynajmniej ciało Daniela, by móc wyeliminować potencjalne
niebezpieczeństwo i to Potterów zamknąć w więzieniu na długie lata. Conrad
jednak nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Patrzył na idącego przed nim drobnego
chłopca, zastanawiając się, w co dzieciak pogrywa.
Harry szedł tuż obok Syriusza, który kategorycznie
zażądał swojej obecności przy przesłuchaniu jego chrześniaka, tulony do boku
chrzestnego jego ramieniem. Dawało mu to pewnego rodzaju poczucie
bezpieczeństwa, jednak wiedział, że Syriusz nie pomoże mu w tym, co miało
nadejść. Musiał powiedzieć prawdę, bo jeśli tego nie zrobi, jego rodzice mogą
trafić do aresztu. Mimo że nie było dowodów na ich winę, prawdopodobnie spędzą
kilka, a nawet kilkanaście dni w więzieniu, czekając na proces, a na to Harry
nie chciał pozwolić. Miał tylko nadzieję, że potraktują go łagodnie, biorąc pod
uwagę fakt, że był wtedy maleńkim dzieckiem i nie panował nad własną magią.
Gdy dotarli do gabinetu dyrektora, Dumbledore usiadł za
biurkiem, dwójka aurorów stanęła przy drzwiach, trzeci usadził Potterów na
krzesłach i stanął za nimi, a czwarty – dowódca, stanął obok krzesła dyrektora.
Outrager stanął niedaleko okna, przyglądając się wszystkiemu z niezadowoleniem,
a Syriusz ukląkł obok krzesła Harry’ego, chwytając chrześniaka za rękę i
dodając mu otuchy.
- O co dokładnie chodzi? – zapytał Dumbledore, zwracając się
pośrednio do Outragera i dowódcy aurorów.
- Dziś rano znaleźliśmy w lesie niedaleko domu Potterów
ciało zaginionego przed jedenastoma laty Daniela Outragera. Po badaniach
ustaliliśmy jego tożsamość, przyczynę śmierci i jej przybliżony czas. Obecny tu
pan Conrad Outrager, brat ofiary, uważa, że winni śmierci są Potterowie.
- To nieprawda! – wykrzyknął James, niemal zrywając się z
miejsca. Powstrzymał go tylko mocny nacisk dłoni aurora na ramieniu. – Był moim
przyjacielem. Dlaczego mielibyśmy mu zrobić krzywdę?
- To ustali śledztwo – odparł zwyczajnie dowódca aurorów,
spoglądając na mężczyznę ostro spod krzaczastych, czarnych brwi.
- To nie moi rodzice – powiedział nieco drżąco Harry,
czując, jak dłoń Syriusza zaciska się na jego własnej.
- Panie Potter, proszę…
- Umarł przez uduszenie, ale na jego ciele nie ma żadnych
oznak, by ktoś go dusił – rzekł chłopak, patrząc na czarnowłosego aurora.
Próbował przyjąć hardą postawę, mimo że całe jego ciało się trzęsło. Nie mógł
jednak dopuścić, by jego rodzice zostali skazani za jego zbrodnię.
Od razu dostrzegł, że stojący obok dyrektora mężczyzna
natychmiast zmienia swoją postawę.
- Skąd pan to wie?
- Ponieważ ja go z-zabiłem.
Nastała kolejna cisza.
- W takim razie proszę opowiedzieć, co się wydarzyło.
- Chwila, nie możesz powiedzieć, że wierzysz temu
dzieciakowi – przerwał im Outrager, marszcząc gniewnie brwi. – Zmyśla, żeby
ochronić rodziców. Wiadomo, że jest dzieckiem i nie trafi do Azkabanu, więc
może powiedzieć, co tylko chce.
- Wysłuchamy go – uznał ostro auror. – Nawet jeśli są to
kłamstwa, w każdym jest ziarnko prawdy.
- Nie kłamię. Zabiłem go, ponieważ… - urwał, patrząc na
rodziców. James miał minę taką, jakby nie wiedział, co myśleć o tej sytuacji,
podczas gdy Lily wyglądała na zrozpaczoną. Nie mógł zrobić tego kobiecie. –
Powiem, ale nie przy rodzicach.
Auror na chwilę patrzył na niego oceniająco, po czym
skinął na mężczyznę stojącego za jego rodzicami, który spokojnie wyprowadził
ich za drzwi. Harry zdążył jeszcze zobaczyć przerażone spojrzenie kobiety, po
czym wejście się zamknęło.
- Harry, nie musisz… - zaczął Syriusz, ale przerwał mu
dowódca aurorów.
- Skoro zaczął, niech dokończy. Jeśli pan chce, może pan
dołączyć do jego rodziców.
Syriusz pokręcił głową i zamilkł. Widać było, że nie
podoba mu się ta sytuacja, a z jego oczu dało się wyczytać czysty strach i ból.
Black doskonale wiedział, jakie słowa teraz padną.
- Miałem wtedy kilka lat – zaczął Harry, patrząc na swoje
dłonie, zamknięte w ręce ojca chrzestnego. – Poszedłem z nim do lasu, niedaleko
strumyka. Tam… - odetchnął cicho, - tam wykorzystał mnie seksualnie. – Usłyszał
sapnięcie od strony aurora i dyrektora, ale zignorował to. – Gdy chciał to
zrobić drugi raz, obudziły się we mnie moce żywiołów. Władam powietrzem i
ziemią, więc w chwili, gdy chciał się znowu do mnie zbliżyć, odciąłem mu dopływ
powietrza. Udusił się – przełknął gwałtownie, czując gulę w gardle. – Byłem
mały i nie wiedziałem, co to śmierć. Bałem się go i nie chciałem go widzieć,
więc moja magia zareagowała instynktownie i zakopała go pod ziemią. Potem
wróciłem do domu. Chciałem powiedzieć wszystko rodzicom, że coś się stało, że
nie mam pojęcia, co zrobiłem temu mężczyźnie, ale… to było niedawno po
urodzeniu mojego brata. Rodzice byli dla mnie dość oschli, więc gdy ojciec na
mnie nakrzyczał, zamknąłem się w sobie i nie powiedziałem im o tym ani słowa.
Gdy zamilkł, w pomieszczeniu aż słychać było dźwięczenie
różnych przyrządów dyrektora. Jednak żaden fałszoskop nawet nie drgnął. Co
prawda, Harry pominął to, że ojciec go uderzył, jednak nie skłamał, mówiąc, że
James na niego krzyczał. Po dłuższej chwili, chłopiec podniósł wzrok na dowódcę
aurorów, czując jednocześnie pierwsze łzy spływające po policzkach. Widział
kątem oka, jak Syriusz drga, chcąc chwycić go w ramiona i zamknąć w nich na
zawsze, jednak mężczyzna tylko wzmocnił uścisk na jego dłoniach.
Dyrektor wyglądał na wstrząśniętego, podczas gdy auror
powoli trawił to, co usłyszał. Harry nie wiedział, ile czasu minęło, ale łzy
zdążyły zalać mu całe policzki. Dopiero wtedy odezwał się szef aurorów.
- Biorąc pod uwagę to, że chłopiec wyraźnie mówi prawdę –
powiedział, zerkając na wykrywacze kłamstw,
– myślę, że sprawa powinna zostać umorzona.
- Jak to? – wybuchnął Conrad, odpychając się od parapetu,
o który się opierał. – Ten chłopiec zabił mi brata! I ma pójść wolno? Jest
niebezpieczny!
- Chłopiec miał wtedy około pięciu lat i zrobił to w
samoobronie – powiedział spokojnie auror, wyciągając zza pazuchy nakaz
aresztowania. Podpisał coś na nim i machnięciem różdżki, odesłał papier do
Ministerstwa. – Sprawa zostanie zakończona, a zarzuty Potterów cofnięte. Myślę,
że teraz chłopcem powinna zająć się najbliższa rodzina.
- Oczywiście – powiedział dyrektor. – Syriuszu, zabierz,
proszę, Harry’ego, do swoich kwater. Myślę, że przyda mu się odrobina czasu spędzonego
w gronie najbliższych.
Black skinął głową i podniósł się z klęczek.
- Chodź, Słoneczko. – Chwycił twarz chłopca, kciukami
ocierając z jego policzków łzy. – Pójdziemy do Remusa, dobrze?
Harry pokiwał głową, po czym zerknął na dowodzącego
aurora.
- Dziękuję panu.
Mężczyzna skinął powoli głową.
- Nie ma za co, panie Potter. Idziemy – zwrócił się do
reszty aurorów, po czym wyszedł z gabinetu, po drodze biorąc ze sobą mężczyznę
pilnującego Potterów.
Outrager wyszedł zaraz za nimi, wydając się kipieć ze
złości. On im jeszcze pokarze.
Pod ostatnim postem ktoś zasugerował, że fajnie by było, żeby Remus i Syriusz mieli dziecko. Mi też się ten pomysł spodobał, jednak mam dla was pytanie: czy wolicie, by to było ich dziecko - co się wiąże z mpregiem, czy żeby było adoptowane (tudzież zdobyte w jakikolwiek inny sposób)?Decyzję zostawiam wam, ponieważ na oba przypadki mam już opracowaną fabułę :)
Do następnego!!!
Nareszcie rozdział nie mogłam się doczekać. Opowiadanie świetne. Jeśli chodzi o dziecko to wolałam bym mpreg chociaż to wszystko należy do ciebie co łatwiej i przyjemniej będziesz mogła napisać. Nieważne co wybierzesz wiedz że nie przestane czytać tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuużo weny.
PS. Nie pisze za dużo komentarzy bo jestem w tym do niczego. Tak żebyś wiedziała.
Hurra ! Nowy rozdział... Jak zwykle genialny, ciekawe jak szkoła przyjmie fakt że Harry jednak może mówić :P. Prawda musiala wyjść w końcu na jaw. Teraz czekać tylko na zarzuty w sprawie podtruwania.
OdpowiedzUsuńNie mam nic do mpreg-ów ale wydaje mi sie że tutaj lepiej by zadziałało coś w rodzaju eliksiru dziedziczenia, czyli że oboje oddają troche krwi i mieszają ją ze sobą a ddziecko wypija :).
Życzę dużo weny i motywacji i czekam na następny rozdział.
Rozdział taki jak zawsze genialny.
OdpowiedzUsuńJa wolałam bym jednak adoptowane ponieważ mam powoli dość że większość przesada jeśli chodzi o mpreg.
Mpreg, bo Teddy Lupin/Black :D!
OdpowiedzUsuńMogłby zafarbować włosy na niebiesko albo oberwać jakimś zaklęciem, w końcu halo - syn Syriusza ;).
W końcu nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńMagowie - tacy dojrzali xD
Biedny Harry. Musiał to wszystko opowiedzieć :( Ciekawa jestem, jak James się będzie teraz zachowywać? Jasne, nie wie, dlaczego Harry zabił tego dupka, ale wie, że to zrobił i... boje się, że może być gorzej.
Co do dziecka Wolfstar jestem jak najbardziej za. Jednak czy zdecydujesz się na mpreg czy adopcję... Wszystko będzie świetne póki skończą z własnym szczeniaczkiem, więc mi tam rybka.
Mam nadzieję, że uda Ci się poświęcić więcej czasu temu opowiadaniu :)
Czekam na kolejny rozdział!
Weny!
Rozdział świetny. A co do ciąży, mi się podoba polączenie obu wątków razem - ciąży i adopcji.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, nawet nie wiesz jak często wchodziłam tutaj żeby sprawdzić czy nie dodałaś rozdziału :) Jeśli chodzi o dziecko Syriusza i Remusa... osobiście widzę tu tylko adopcję. Dziecko uratowane z ataku, napadu przygarnięte przez tę parę... nie ważne jak to rozwiniesz i tak będzie dobrze ;) dużo weny!
OdpowiedzUsuńCudownie nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńCieszę się że prawda wyszła na jaw, jednak martwi mnie co takiego wywinie James(przecież ciągle jest pod wpływem tego środka).
Co do dziecka to chyba adopcja bardziej mi się podoba. Jak napiszesz będzie dobrze i na pewno przeczytam:)
Pozdrawiam i życzę dużo weny, sił i zdrowia, przy takiej pogodzie to potrzebne :)
Jej^^ w koncu nowy rozdział juz nie mogłam sie doczekac nastepnego :P Rozdział boski jak zreszta wszystkie,tylko żal mi Harrego że musiał na nawo przeżyć tą sytuacje... Na szczęście juz po wszytkim,przynajmniej na razie xd A co do dzieci to jestem za adopcją,ale to zalezy od ciebie ja niczym nie pogardze :P Pozdrawiam duzo weny juz się nie moge doczekac następnego :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńkochana autorko, choć jestem z czytaniem w tyle, to jednak jak widzę i mi pozwala czas to właśnie komentuję, właśnie takie zapytania Twoje... cóż obie opcje mi się podobają... a mógłby by być obie naraz? dajmy na to najpierw adoptują, a potem ciąża ;] ale jak mam wybrać jedną, och jak ciężko jest się zdecydować... więc może jednak ciążą...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
W końcu nowy rozdział! :)
OdpowiedzUsuńMusiałam przeczytać wcześniejszy rozdział, bo nie pamiętałam już co tu się działo :p Prace nad eliksirem wrą, więc za niedługo Remi będzie mógł cieszyć sie normalnym życiem. Co do ich dziecka jestem jak najbardziej za! Wolałabym mpreg, bo jest to "gatunek", który bardzo lubię, ale jeśli rozwiążesz to inaczej to i tak to przeczytam :3
Dobrze, że sprawa morderstwa wyszła na jaw i zostala tak szybko zakończona. Szkoda mi teraz Harry'ego. Mam nadzieję, że James się opamięta i nie będzie jeszcze gorszy.
Bardzo mocno czekam na kolejny rozdział. Weny~
//Mika
Rozdział świetny, codziennie patrzyłam czy nie ma aktualizacji bo to jedno z moich ulubionych fanfiction. Kiedy można się spodziewać następnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńBiedny Harry... Poza reakcją Jamesa obawiam się bardziej reakcji wszystkich uczniów w szkole. W końcu przy wszystkich przyznał się, że jest mordercą, to się chyba bez echa nie obejdzie.
OdpowiedzUsuńDo mpreg'a nic osobiście nie mam, ale śmieszniej, jak to Syriusz będzie... mamusią. �� Uważam, że wtedy byłoby po prostu zabawniej, niż jakby to Remi był, no cóż mamusią. Ale jakkolwiek to rozwiążesz będzie dobrze.
Nie mogę się doczekać dalszych losów naszego małego bohatera i jego prac nad eliksirem i śledztwa w sprawie trucia Lily i Jamesa.
Czekam do następnego. Niech Wena Będzie Z Tobą!
Kiedy można się spodziewać następnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńJa bym była w 100% za mpregiem. Rozdział cudny i życzę weny
OdpowiedzUsuńMpreg 100%❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ana jak się bała porozmawiać z Severusem, wyjaśniło się czemu podtruwa Potterów, aresztowanie i reakcja Harrego, tak to musiał być dla wszystkich szok, że Harry mówi, a potem wyjawił co się stało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia