Cześć wszystkim!
Okropnie długo mnie tu nie było, ale musicie mi wybaczyć (jak zwykle zresztą ^^).
Przed dosłownie kilkoma sekundami udało mu się dopisać ostatnie trzy strony tego rozdziału i mogę w końcu (po ilu to miesiącach???) wam go zaprezentować. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
Z uwagi na to, że bardzo bym już chciała to opowiadanie skończyć (głównie ze względu na bardzo niewielką ilość czasu) w przyszłym rozdziale, albo za dwa rozdziały planuję duży przeskok czasowy i tylko wspomnienie o wydarzeniach, które miały miejsce w czasie tego przeskoku. Nie bądźcie na mnie o to bardzo źli. Potem będzie już nieco spójniej.
Cóż, nie pozostaje mi nic innego tylko zaprosić was do czytania. Tym razem nie będę obiecywać, że kolejny rozdział będzie wcześniej, bo coś czuję, że znów bym was okłamała.
Liczę na wasze opinie!!!
^^^
Gdy Outrager ich minął, obijając się ramieniem o bark
Jamesa, Lily powstrzymała męża przed uderzeniem mężczyzny i pociągnęła go z
powrotem do gabinetu dyrektora. Przez moment miała ochotę spytać, co się
wydarzyło i co takiego Harry powiedział, że cofnęli zarzuty przeciwko nim, ale
widząc załzawione policzki syna, postanowiła to na chwilę zignorować. Chciała
chwycić chłopca w ramiona, jednak ręce Blacka zacisnęły się ochronnie wokół
chrześniaka, nie pozwalając jej na to. Spojrzała na niego z pewnego rodzaju
rozpaczą, ale widząc zaciskające się dłonie Harry’ego na koszuli mężczyzny i
to, jak chowa twarz w jego ramię, stłumiła uczucie bólu. Odwróciła się w
kierunku Dumbledore’a.
- Zostaliśmy uniewinnieni?
- Nigdy nie byliście uznani za winnych, ale tak, cofnięto
zarzuty – powiedział dyrektor spokojnie.
- Czy możemy wiedzieć, co takiego się stało? – spytała.
- Właśnie – nalegał James, podchodząc bliżej. – Chcemy
wiedzieć, skąd w ogóle ciało Daniela znalazło się tak blisko naszego domu. I
dlaczego Harry twierdzi, że to on go zabił? I jak to możliwe, że mówi?
- Nie moim zadaniem jest wam to wyjaśnić – rzekł
Dumbledore. – Jeśli Harry będzie chciał, powie wam prawdę, ale ostrzegam, że
będzie bolesna.
- Nie dzisiaj – warknął Syriusz, widząc, jak James
otwiera usta. – Teraz zabieram go do moich kwater. Potrzebuje odrobiny spokoju.
- To mój syn, nie twój.
- Przez ostatnie lata o tym zapominałeś, więc racz się
zamknąć, z łaski swojej – syknął Black. Delikatnie pchnął chłopca ku wyjściu,
jednak zanim opuścili pomieszczenie, odwrócił się do Lily. – Daj mu w końcu tę
odtrutkę. Chcę odzyskać przyjaciela.
^^^
Syriusz wpuścił przodem chłopca do swoich pokoi, które
zajmował z Remusem. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, Lupin znalazł się tuż przy
nich. Od razu zauważył zaczerwienione oczy Harry’ego, świadczące o łzach. Nie
namyślając się długo, wziął Pottera w ramiona, patrząc ponad jego głową na
Syriusza.
- I?
- Zarzuty zostały cofnięte, a sprawa umorzona. Ale musiał
powiedzieć o wszystkim.
- Cała szkoła teraz wie, że mówię – usłyszeli stłumiony,
drżący głos Harry’ego.
- Będzie dobrze, Słoneczko – zapewnił Syriusz, pochodząc
do nich i owijając ramiona wokół obu. – Pomożemy ci. Nie pozwolimy, by
ktokolwiek robił ci przykrości z tego powodu.
Harry uniósł głowę i posłał ojcu chrzestnemu lekki uśmiech,
choć jego oczy wciąż wyrażały strach i żal.
- Mam ochotę umyć się i spać – powiedział cicho. – Mogę
zostać tutaj? Nie chcę wracać do wieży.
- Oczywiście – uśmiechnął się Remus. – Przygotuję ci
kąpiel, dobrze? Idź z Syriuszem poszukać jakiś ciuchów na zmianę.
Harry pokiwał głową, po czym został pociągnięty przez
Blacka do sypialni mężczyzn. Syriusz skierował się do małej komody, gdzie
trzymał bieliznę.
- Słonko, otwórz szafę i na trzeciej półce od dołu są
moje koszulki. Weź sobie jakąś – powiedział Łapa, szperając w szufladzie, by
znaleźć małe pudełko bokserek, które kupił jakiś czas temu i jeszcze ich nie
użył. Wystarczy szybkie zaklęcie dopasowujące i będą leżały na chłopcu jak
ulał. Tylko gdzie było to foliowe pudełko? Był pewny, że je tu wciskał.
- Co to jest? – usłyszał zdumione, ale jednocześnie
oczarowane pytanie Harry’ego. Uniósł wzrok i poczuł, jak jego policzki
pokrywają się lekką czerwienią.
- Schowaj to zanim Remus zobaczy – wykrzyknął, dopadając
do chłopca i chwytając oraz zatrzaskując czerwone, aksamitne pudełko. Spojrzał
z paniką na drzwi, by upewnić się, że Remus jeszcze nie skończył w łazience, po
czym popatrzył na Harry’ego. Potter zerkał na niego z niedowierzaniem.
- Czy to jest…?
- Tak, ale cicho – jęknął Syriusz. – Nie wie, że chcę mu się
oświadczyć. Jeszcze nie wymyśliłem, jak i kiedy to zrobię.
Harry spojrzał na niego z mieszaniną zdziwienia i
radości. Ze śmiechem, rzucił się chrzestnemu na szyję i przytulił go mocno.
- To wspaniały pomysł! Będziecie idealnym małżeństwem.
- Tak uważasz? Nie sądzisz, że to może ociupinkę za
wcześnie? – zapytał niepewnie Syriusz, spoglądając na chrześniaka z góry. –
Jesteśmy ze sobą zaledwie dwa miesiące…
- Jesteś pewny tego, że chcesz spędzić z nim resztę
życia?
- Tak – odparł bez wahania Black. – Tylko co, jeśli on
nie jest tego pewny?
- Nie dowiesz się, jeśli nie zapytasz. Poza tym, czekał
na ciebie od szóstego roku Hogwartu. Jestem pewny, że odpowie „tak”.
Syriusz posłał chłopcu dziękujący uśmiech. Oboje lekko
drgnęli, słysząc otwierające się szerzej drzwi.
- Kąpiel gotowa – powiedział radośnie Remus, wchodząc do
sypialni. Syriusz szybko ukrył pudełko za plecami. – Macie gotowe te ubrania?
- Nie wiesz, gdzie dałem to pudełko z nowymi bokserkami?
– spytał natychmiast Łapa, by odwrócić uwagę kochanka. – Nie mam pojęcia, gdzie
je wcisnąłem, a nie chciałbym dawać Harry’emu używanych.
- Gwiazdko, ostatni raz, jak cię z nimi widziałem to
wepchnąłeś je między skarpetki, żeby zatrzymać je na „specjalne okazje”,
ponieważ tak ci się spodobały. Szczególnie te bokserki z napisem „Instruktor
Seksu” – parsknął Remus, podchodząc do komody i szybko odnajdując wspomnianą
przez Syriusza paczuszkę. W tym czasie Black zdążył wrzucić pudełko z
pierścionkiem między spodnie.
- Uch, kompletnie zapomniałem – powiedział Syriusz,
przeczesując ręką włosy nieco nerwowym gestem. Remus podszedł do niego i
uśmiechając się czule, pocałował Syriusza w kącik jego ust.
- Jesteś niemożliwy – westchnął. – Proszę, Harry – podał
chłopcu paczkę bokserek. – Weź które chcesz, oprócz tych szarych, bo tego
Syriusz ci nie wybaczy.
Potter wyszczerzył się i chwycił pierwsze lepsze bokserki
– zielone z napisem „Jestem do wzięcia”, czego jeszcze nie wiedział – i pognał
do łazienki, biorąc ze sobą jeszcze czarną koszulkę Blacka i sporo za duże,
dresowe spodenki.
Gdy zostali sami w pomieszczeniu, Syriusz owinął mocno
jedno ramię wokół talii Remusa, drugie wokół jego klatki piersiowej i oparł
brodę o jego bark, czując jednocześnie, jak ręce Lupina lądują na jego
lędźwiach.
- Jak on się czuje? – usłyszał tuż przy swoim uchu.
Stłumił dreszcz, tylko mocniej zaciskając ramiona wokół ukochanego.
- Lepiej – mruknął, nieco odurzony zapachem mydła Remusa.
Od kiedy się uświadomił sobie jego uczucia, miał wrażenie, że każdy dotyk
Lupina wywołuje w nim o wiele silniejsze reakcje, niż by sobie tego czasem
życzył. Usłyszał cichą odpowiedź Lunatyka, ale niezbyt się na niej skupił,
próbując odkryć, co to za zapach szamponu. Miał wrażenie, że był inny niż
zwykle. Remus zawsze wolał brać prysznic rano i do teraz Syriusz jakoś nie
zwrócił uwagi, że pachnie inaczej. Hymm… Czy to nie był czasem jego szampon?
Nie… Jego pachniał jakimiś cytrusami, a Remus ewidentnie pachnie czymś
słodszym, jakimiś kwiatami, może?
- Syriusz!
Drgnął, odsuwając się na tyle, by spojrzeć kochankowi w oczy.
- Tak?
- Zaciąłeś się – zaśmiał się Lupin, patrząc na niego z
rozbawieniem. – Nad czym tak myślałeś?
- Słodko pachniesz.
Remus przez chwilę wyglądał na zbitego z tropu, ale
zaskoczenie zmieniło się zaraz w czułość.
- Skończył się mój szampon i poprosiłem skrzata, żeby
kupił mi nowy. Przyniósł jakiś strasznie słodki… Nie ładny?
- Przeciwnie, pachniesz nieziemsko – westchnął Syriusz i
nie umiejąc się już powstrzymać, pochylił się i pocałował głęboko ukochanego.
Przesunął dłońmi po plecach wilkołaka, popychając go lekko w stronę łóżka, ale
nim Remus choćby spróbował zaprotestować, że nie mogą, bo Harry w każdej chwili
może wejść, rozległo się pukanie do drzwi.
Oderwali się od siebie, dysząc nieco i szybko poprawili
ubrania.
- Otworzę – odchrząknął Remus i wyszedł szybko z
sypialni. Czuł, że jego policzki rumienią się nieznacznie, więc odetchnął
głęboko i dopiero wtedy otworzył drzwi do ich kwater. Za nimi stał Dorian, więc
natychmiast przepuścił chłopaka.
- Co z Harrym? – zapytał Cubice bez powitania.
- Myje się. Już z nim lepiej, ale może przyda mu się
twoja obecność.
- Pójdę do niego – powiedział natychmiast Dorian i
skierował się do drzwi, za którymi, jak sądził, znajdowała się łazienka.
- Hola, hola – powstrzymał go Syriusz, wychodząc z
sypialni. – Harry się kąpie, co oznacza, że jest nagi. Być może to nie
najlepszy moment, by tam wchodzić.
Dorian otworzył usta, by powiedzieć, że przecież już
widział swojego chłopaka nago, ale przypomniawszy sobie, że może to grozić
bardzo poważnym uszczerbkiem na zdrowiu, powstrzymał się od tego i zwyczajnie
pokiwał głową.
- Może napijesz się czegoś? – zapytał Remus, chcąc złagodzić
atmosferę. Łypnął groźnie na kochanka, by powstrzymać go od mówienia
czegokolwiek więcej, po czym skierował się do niewielkiej kuchni, gdzie
postawił czajnik z wodą.
- Proszę herbaty – mruknął Dorian, unikając palącego
wzroku Syriusza. – Dziękuję.
Remus zrobił napój także dla siebie i Blacka, po czym
wszyscy usiedli przy niewielkim stoliku w salonie i zapadła nieco krępująca
cisza. Syriusz wyglądał, jakby spekulował, jak głęboka jest relacja jego małego
chrześniaka z Dorianem, podczas gdy młodzieniec próbował wyglądać jak
najbardziej niewinnie. Lupin przyglądał się temu, zastanawiając się, jak
przemówić kochankowi do rozsądku, ale ostatecznie nie musiał, bo drzwi
otworzyły się i Harry wyszedł z zaparowanej łazienki. Był ubrany w nieco za
duże na niego spodnie Syriusza i jego czarną koszulkę. Do tego z mokrymi
włosami i nieco zaparowanymi okularami, wyglądał czarująco.
Dorian natychmiast wstał, a gdy Harry go zobaczył,
momentalnie podbiegł do chłopaka i zarzucił mu ramiona na szyję, czując
jednocześnie, jak Cubice owija swoje ręce wokół jego talii, mocno go
przytulając.
- Dorian.
- Hej – wyszeptał młodzieniec, chowając twarz we włosach
chłopca. – Mógłbyś… eee, zrobić coś ze swoim ojcem chrzestnym, bo czuję, jak mi
wywierca wzrokiem dziurę w plecach.
Harry zachichotał i zerknął ponad ramieniem na Syriusza,
którego policzki gwałtownie pokryły się rumieńcem.
- No co? – bąknął Black. – Jesteś moim chrześniakiem,
muszę cię bronić.
- Przed nim nie musisz, Syri. – Odsunął się nieco od
Doriana i uśmiechnął się lekko. – Dzięki, że przyszedłeś.
- Zawsze – szepnął Cubice i już chciał złożyć na pełnych
ustach ukochanego pocałunek, gdy przypomniał sobie o palącym wzroku
nadopiekuńczego mężczyzny. Szybko się zreflektował i pocałował chłopca w czoło,
mając nadzieję, że to nie zdenerwuje za bardzo Blacka.
- Chciałbym iść spać – szepnął Harry, wtulając się w
Doriana.
- Może zajmiecie nasze łóżko. My z Syriuszem zdrzemniemy
się na kanapie.
- Ale jak to? Że niby będą spać razem? – Syriusz spojrzał
na Lupina z niedowierzaniem. Już chciał powiedzieć, że po jego trupie, ale
odwrócił się do chrześniaka i dostrzegł jego zmęczony i nieco zirytowany wzrok.
Poczuł, jak całe powietrze z niego uchodzi. Westchnął cicho i wywrócił ze
zdenerwowaniem oczami. – Niech będzie.
- Dzięki, Syri – szepnął Harry i pociągnął Doriana do
sypialni mężczyzn.
- Poproszę skrzaty, żeby nam przygotowały pościel, a ty
idź do łazienki. Zaraz do ciebie dołączę – odezwał się Remus, patrząc na
Syriusza z lekkim uśmiechem. Black szybko przekalkulował w myślach, czy
zaglądanie do ich pokoju bardzo zdenerwuje Lupina czy tylko trochę i doszedł do
wniosku, że lepiej nie ryzykować zirytowania kochanka. Cmoknął mężczyznę w nos
i ruszył do łazienki, słysząc jeszcze, jak Remus przywołuje skrzata i nakazuje
mu przygotować dla nich pościel oraz ubrania do spania.
^^^
Lily patrzyła na uśpioną twarz męża, któremu przed chwilą
potajemnie podała eliksir nasenny w herbacie. Czuła się z tym źle, ale
potrzebowała pomyśleć nad słowami Syriusza. Byli świadomi tego, że zapewne w
tych okolicznościach trudno im będzie przyłapać Travisa na gorącym uczynku,
gdyż pewnie będzie się pilnował, skoro interesowali się nimi aurorzy. Lily od
razu zrozumiała, że Outragerowie i ich kuzyn – Bickle, musieli działać razem,
tylko nie rozumiała, jaki mieli cel? Zniszczyć ich? Kompletnie nie pojmowała
ich motywów.
Dlatego stwierdziła, że Syriusz miał rację, każąc jej
podać Jamesowi odtrutkę. Mimo wszystko, wciąż kochała męża, mimo że tyle lat
żyli w czymś, co można nazwać kłamstwem. Od wielu lat żyli tak, jakby między
nimi nic nie było. Owszem, wiedziała, że James o nią dba, szczególnie ze
względu na jej chorobę, jednak nie było między nimi bliskości. Zdarzało się, że
się przytulali, ale było to raczej swego rodzaju przyzwyczajenie – podobnie
miała się sprawa z seksem. Od kiedy przestała pić truciznę Travisa, czuła, jak
trwa w niej pewnego rodzaju napięcie. Nocami, gdy James już spał, myślała o
tym, czy jak poda mu odtrutkę, to ich życie łóżkowe wróci do tak fantastycznego
stanu, jak przed narodzinami Harry’ego. Teraz też nie potrafiła powstrzymać się
przed tą myślą, mimo że zdawała się jej nieco nie na miejscu. Kochała męża – i
to całym sercem, jednak bała się, co będzie rano.
Nim położyła się spać, wiedząc, że James zazwyczaj wstaje
wcześniej – przyzwyczajenie ze szkolenia aurorów – przygotowała odtrutkę na
szafkę pod lustrem w łazience, z dopiskiem, żeby James od razu po obudzeniu ją
zażył. Teraz pozostało jej tylko najtrudniejsze zadanie – zasnąć.
^^^
Rano Syriusz obudził się dość wcześnie, czując, jak Remus
wtula się przez sen w jego ramię. Mruknął zadowolony i przeciągnął się
delikatnie, podczas gdy gruby i miękki koc połaskotał jego włoski na udzie.
Skrzat wieczorem przyniósł im dwie koszulki – na szczęście obie w prawidłowych
rozmiarach – oraz długie, cienkie, dresowe spodnie i króciutkie spodenki, które
aktualnie dość mocno opinały tyłek Blacka. Remus, gdy tylko je zobaczył,
zarządził, że to Syriusz ma je włożyć z uwagi na to, że jak stwierdził „ma
świetny tyłek”. Black połechtany tym komplementem nawet się nie sprzeciwiał,
tylko założył je na nagą skórę. Co prawda, były trochę mało wygodne, jednak
widząc, jak często wzrok Remusa zatrzymuje się na jego pośladkach, uznał, że
warto to znieść.
Przez chwilę rozkoszował się ciszą, zapachem kochanka i
jego ciepłem tuż obok siebie, jednak w końcu uznał, że należy wstać,
szczególnie po to, żeby zerknąć do ich sypialni. Nie żeby był nadopiekuńczy,
ale chciał zwyczajnie sprawdzić, czy wszystko w porządku z Harrym… i czy na
pewno dwójka chłopaków spała całą
noc, nie robiąc przy tym innych
rzeczy. Już miał się wyplątać z pościeli, gdy poczuł, jak uścisk Remusa na jego
ramieniu wzmacnia się.
- Gdzie idziesz?
- Eee, do łazienki? – odparł Syriusz i skrzywił się,
słysząc we własnym głosie fałsz.
- Jasne – mruknął powątpiewająco Remus, nawet nie
otwierając oczu. – Oczywiście, że idziesz do łazienki. Dlatego za chwilę
usłyszę dźwięk lecącej wody, a potem od razu do mnie wrócisz, prawda?
- Taaak.
Syriusz wstał szybko, czując, że jego policzki płoną. Jak
zwykle Remus go przejrzał, ale w sumie już nie powinien się dziwić. Miał
wrażenie, że Lupin zna go lepiej, niż on sam siebie zna. Nim dotarł do drzwi
łazienki, usłyszał cichy pomruk. Niepewnie odwrócił się do Lunatyka, który
wpatrywał się w niego z lekkim uśmiechem. Jeśli Syriusz miałby się mu bardziej
przyjrzeć, uznałby, że to zdecydowanie lubieżny uśmiech.
- Jest na co popatrzeć – stwierdził Remus, a jego wzrok
zawędrował poniżej pasa Syriusza. Black poczuł, że uderza w niego fala gorąca i
jeszcze chwila tego intensywnego spojrzenia Lupina, a te już obcisłe spodenki
zrobią się o wiele za małe.
- Może weźmiemy prysznic? – zaproponował Łapa, czując,
jak serce kołacze mu w piersi.
- Wieczorem braliśmy.
- Ale nie taki.
Oczy Remus rozbłysły, po czym na moment przeniosły się na
drzwi od sypialni.
- Mamy góra piętnaście minut, zanim się obudzą. Z tego co
wiem, Harry to raczej ranny ptaszek, tym bardziej, że są zajęcia.
- Dam radę – odparł Syriusz, uśmiechając się zawadiacko.
- W piętnaście minut?
- Nawet mniej, jeśli będziesz tylko chciał. – Wyciągnął
rękę do kochanka i już chwilę później z zadowoleniem wchodzili razem do
łazienki.
^^^
Obudził go przyjemny zapach jedzenia. Świat wokół niego
był tak okrutny, że postawił przed nim dylemat niemal niemożliwy do
rozstrzygnięcia przez normalnego, tym bardziej nastoletniego człowieka – wstać
z przyjemnie ciepłego łóżka, czyli równocześnie wysunąć się z objęć ukochanego,
czy zostać i ominąć śniadanie, które wabiło go swoim niezwykłym zapachem.
Sądząc po samym aromacie, Remus dorwał się do kuchenki i wyczarował jedno ze
swoich bardziej egzotycznych albo przeciwnie, wspaniale staromodnych, dań. Miał
wrażenie, że czuje rybę, co by oznaczało…
Harry jęknął, otwierając w końcu oczy. Ryby z frytkami
nie przepuści. Niecodziennie Lupin przygotowywał coś podobnego na śniadanie – w
Wielkiej Sali było to częstsze, ale Remus dodawał do ryby takie przyprawy, że
nie mogła być porównywana do dań skrzatów. Harry nie miał pojęcia, jak to
możliwe, ale wiedział jedno – musi wstać natychmiast, zanim Syriusz porwie
wszystkie porcje.
Owijające się wokół jego pasa ramiona nieco utrudniały
niezauważone wymknięcie się z pokoju. Harry czuł oddech Doriana w swoich
włosach i wiedział, że jego chłopak jeszcze smacznie śpi. Jego wzrok padł na
zegarek, stojący na stoliku nocnym i aż jęknął. Zajęcia zaczynały się za
niecałą godzinę i jeśli chcieli zjeść i się przebrać, koniecznie musieli wstać
teraz.
- Dorian – sapnął, próbując rozdzielić ramiona chłopaka.
– Musimy wstać. Zajęcia…
- Nie zając, nie uciekną – mruknął sennie Cubice, mocniej
przylegając do pleców Harry’ego.
- Właśnie że uciekną. Nie chcę skończyć ze szlabanem. No,
puść!
Drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie i w progu stanął
Syriusz. Dorianowi wystarczyło zerknięcie na błyskające gniewem oczy Blacka, by
zwolnić uścisk na pasie chłopca.
- Śniadanie jest gotowe – powiedział Syriusz, piorunując
wzrokiem Cubice’a, a gdyby dało się zobaczyć jego głos, byłoby w nim widać
kryształki lodu.
- Już idziemy – zapewnił szybko Harry. – Mógłbyś poprosić
skrzata, żeby przyniósł nam mundurki?
- Jasne. – Black rzucił ostatnie miażdżące spojrzenie
młodemu mężczyźnie, w którym, ku jego nieszczęściu, zakochał się jego
chrześniak, po czym wyszedł z pokoju, zostawiając uchylone drzwi.
Harry westchnął i wyplątał się z pościeli, wstając.
- Nie miej mu tego za złe. Wiesz, że traktuje mnie jak
małe dziecko.
- Wiem, ale dlaczego? Mówiłeś, że zanim się zmniejszyłeś,
miałeś siedemnaście lat. To oznacza, że jesteś dorosły.
- Ale on pamięta mnie, jak byłem małym, niemówiącym,
skrzywdzonym dzieckiem i wciąż się boi, że coś mi się stanie. Wiem, że czasem
zachowuje się irracjonalnie, ale kocha mnie i chce dla mnie jak najlepiej.
Dorian westchnął cierpiętniczo i również wstał,
przeciągając się.
- Czyli muszę znosić jego humorki, póki nie zrozumie, że
wcale nie zamierzam cię zranić?
- Obawiam się, że tak – zachichotał Harry i posłał
ukochanemu rozbawione spojrzenie. – Ale nie martw się. Jakoś ci to wynagrodzę.
^^^
Po fantastycznym śniadaniu przygotowanym przez Remusa,
Harry i Dorian udali się na zajęcia, choć młodszy chłopak zrobił to nieco niepewnie. Idąc korytarzem, widział,
jak wszystkie głowy odwracają się w jego kierunku i ludzie zaczynają szeptać.
Nie chciał wiedzieć, na jaki temat. Ani odrobinę nie podobało mu się to, że
uwaga wszystkich jest skupiona na nim.
Chyba tylko fakt, że Dorian posyłał wszystkim piorunujące
spojrzenia, powstrzymał większość osób przed podejściem i sprawdzeniem, czy
wczorajszy wyczyn z Wielkiej Sali im się nie przyśnił. Chyba pięć osób
kierowało się w jego stronę, szybko zmieniając kierunek, gdy zobaczyli wściekłe
spojrzenie Cubice’a.
Do klasy doszliby jeszcze przed czasem, gdyby nie głośne
wołanie, które rozległo się za ich plecami. Odwrócili się, patrząc na biegnącą
w ich stronę Lily ze zdumieniem. Kobieta wyglądała, jakby całą noc nie spała.
Jej rude włosy były całkowicie rozmierzwione, wczorajsza koszulka wymięta, a
oczy podkrążone i jakby przestraszone.
- Harry. – Dopadła do syna, chwytając go delikatnie za
ramiona. – Byłam u Remusa i Syriusza, ale nie ma ich w kwaterach. Nie wiesz,
gdzie się podziali?
- Poszli na obchód, chyba na błonia. Co się stało, mamo?
– zapytał chłopak, przytrzymując ręce kobiety. W tle usłyszał, jak wszyscy
zaczynają szeptać. Nie podobała mu się ta cała uwaga, ale postanowił ją
zignorować.
- Podałam twojemu ojcu odtrutkę – szepnęła kobieta. – Nie
umiem sobie z nim poradzić. Jest z nim źle, a nie wiem, czy mogę iść z nim do
Pomfrey.
- Pójdę z tobą. Dorian, poszukaj szybko Syriusza i
Remusa. Sprowadź też Snape’a. On będzie wiedział, co robić.
- Wie? – spytała cicho Lily.
- Co nieco. Chodźmy.
Kobieta nie pytała o nic więcej. Oboje pognali korytarzem
w stronę kwater małżeństwa. Ludzie szybko rozstąpili się, widząc pędzącą
dwójkę. Harry widział, jak pokazują ich sobie palcami. W końcu wpadli do mniej
uczęszczanego korytarza, a potem dotarli do drzwi. Lily chwyciła klamkę, magia
zafalowała i wejście stanęło otworem.
Harry wszedł nieco niepewnie za mamą, zastanawiając się,
co może oznaczać, że z jego ojcem jest „źle”. Jest agresywny? A może bliski
śmierci? Do uszu chłopca dotarł dźwięk krztuszenia się, dochodzący z łazienki.
Wszedł do niej za Lily i serce niemal mu stanęło.
James wyglądał jak siedem nieszczęść. Siedział na ziemi
obok toalety, oddychał ciężko, dławiąc się co jakiś czas, z nosa ciekła mu
nieprzerwanie krew, barwiąc na czerwono jego koszulkę. Jego oczy były szeroko
otwarte, załzawione i okropnie przerażone. Podpierał się rękami o kafelki, żeby
nie przewrócić się na boki.
Gdy tylko jego wzrok padł na Harry’ego, z jego gardła
wydobył się szloch. Zamknął oczy, a łzy pomieszały się na jego brodzie z krwią.
W następnej chwili ponownie naciągnęło go na wymioty, więc gwałtownie pochylił
się nad toaletą. Wydał z siebie dławiące dźwięki, jednak najwidoczniej nie miał
już nawet czym wymiotować.
Lily podbiegłą do męża, delikatnie kładąc mu dłoń na
plecach i zaczynając gładzić.
- Już, już. Za chwile przyjdzie pomoc.
- N-nie. Nie mogę…
- Ciii. Będzie lepiej, obiecuję.
Lily nie mogła wiedzieć, jak to w umyśle Jamesa kłębią
się myśli, że nie zasłużył na to, by mu pomagali, że powinni go zostawić, by
zdechnął na zimnej podłodze, ubabrany własną krwią i wymiocinami. W momencie,
gdy wypił odtrutkę, mgła spowijająca jego umysł gwałtownie wyparowała, a
wszystkie jego działania, które wcześniej wydawały mu się jak najbardziej
prawidłowe, teraz zdawały się przerażająco okrutne i bezsensowne. Wszystkie te
rzeczy, które mówił Syriuszowi i Remusowi, to co robił swojemu starszemu
synowi, za którego kiedyś chciał oddać własne życie, swoje postępowanie z
młodszym… wszystko to uderzyło w niego tak brutalnie, że miał początkowo
wrażenie, że jego całe serce i dusza właśnie rozpadają się na kawałki.
Potem wstrząsnęły nim pierwsze torsje i do teraz nie
myślał o przeszłości, póki ponownie nie spojrzał w twarz Harry’ego – twarz tak
zdumiewająco podobną do jego własnej, poza wielkimi, zielonymi oczami. W jego
umyśle pojawił się każdy moment, gdy owe oczy patrzyły na niego z wielkim
poczuciem niesprawiedliwości, z bólem i smutkiem. Dotarło do niego, jak bardzo
krzywdził swojego syna, jednocześnie robiąc również krzywdę swojemu młodszemu
dziecku. Harry miał przez niego zniszczone dzieciństwo, podczas gdy Harres
zaczynał wyrastać na małego gnębiciela, który uważa, że należy mu się
całkowicie wszystko.
Pochylając się ponownie nad toaletą, przed jego oczami
stanął obraz stalowych oczu Syriusza, patrzących na niego z dezaprobatą, gdy
tylko robił cokolwiek przeciw chrześniakowi Blacka. Ze niejakim zaskoczeniem
odkrył, jak wiele jego były przyjaciel zrobił dla Harry’ego, których
teoretycznie był niemal obcy mężczyźnie. Gdyby tylko Syriusz zachował się tak,
jak podpowiada rozum i wyjechał do Ameryki na dobre, mając gdzieś dziecko, z
którym łączył go tylko podpis na papierze, dzieciństwo Harry’ego byłoby
prawdopodobnie jeszcze gorsze i James mógł za to obwiniać tylko siebie. Może
Lily nie była wzorem cnót, jednak nigdy nie podniosła na syna ręki, a on zrobił
to co najmniej kilka razy.
Czując delikatny dotyk kobiety na plecach, załkał
gwałtownie. Miał wrażenie, że poczucie winy zaraz wgniecie go w błękitne
kafelki podłogi. Absolutnie nie zasługiwał na takie traktowanie. Na ich troskę,
dobroć, wsparcie… Lily już dawno powinna wykopać go z łóżka, z domu i pozbyć
się takiego gnoja, jakim był.
Kobieta jednak nie tylko go nie zostawiła, ale jeszcze w
tym momencie oplatała ramionami jego pierś, delikatnie go przytulając i
szepcząc uspokajające słowa. Spojrzał na nią, mając ochotę zapytać ją, dlaczego
się o niego troszczy, dlaczego jeszcze go nie odtrąciła, czy jest jakąś
cholerną masochistką, jednak jej pełne zmartwienia i miłości skutecznie go
powstrzymało. Zadrżał lekko, starając się oddychać głęboko, by powstrzymać mdłości.
Kątem oka dostrzegł, że Harry do nich podchodzi.
Chłopak machnął różdżką w kierunki wnętrza salonu,
przywołując chusteczki. Namoczył je i ukląkł obok matki, naprzeciw ojca. Uniósł
rękę i zaczął ścierać krew z pod nosa, z ust i brody Jamesa.
- Harry – szepnął zdławionym głosem mężczyzna.
- Spokojnie. Wszystko będzie w porządku.
- Byłem tak okropnym ojcem. Dlaczego…
- Nie byłeś sobą – powiedział uspokajająco chłopak,
widząc, że mężczyzna może w każdej chwili ponownie się załamać. – Będzie
dobrze.
James pokręcił lekko głową, patrząc na syna z
niedowierzaniem. Jak mogło być dobrze, po tych wszystkich rzeczach, które mu
zrobił?
Drzwi otworzyły się, ściągając uwagę Harry’ego i Lily,
podczas gdy James wydawał się być zbyt zamroczony, by zobaczyć cokolwiek poza
swoją rodziną. W progu stanął Syriusz, a tuż za nim Remus i Severus. Dorian
najwidoczniej został w głębi salonu.
Mężczyźni wymienili spojrzenia. Porozumiawszy się
bezgłośnie, Syriusz chwycił Harry’ego i Lily, po czym razem z Remusem wycofał
się do salonu, podczas gdy Severus podszedł do Jamesa. Drzwi zamknęły się za
nim. Black usadził chłopca na kanapie i sam usiadł obok niego.
- Co z nim?
- Mam wrażenie, że jest w szoku – powiedział Harry. – Nie
chciał dać sobie pomóc. Chyba ma poczucie winy.
- Nic dziwnego – mruknął Black. Zerknął na Lily, która
blada usiadła na fotelu. – Lily, chcesz eliksiru uspokajającego?
- Nie – powiedziała szybko kobieta, biorąc głęboki
oddech. – Nie trzeba. Poradzę sobie. Trzeba teraz zająć się nim. Sama pamiętam,
jak trudno było mi pogodzić się z tym, co robiłam pod wpływem eliksiru. Nie
doszło to do mnie tak gwałtownie, jak do niego, ale też było trudno.
Syriusz pokiwał głową, po czym zerknął szybko na Remusa,
jakby szukając u niego wsparcia. Lupin najwyraźniej dostrzegł niepewność,
czającą się w głębi oczu Łapy, bo uśmiechnął się uspokajająco, po czym usiadł
bardzo blisko kochanka, kładąc rękę na jego dłoni. Nie powiedział ani słowa,
jednak cała jego mowa ciała pokazywała, że Black może na nim polegać. Animag
uśmiechnął się w odpowiedzi i na moment oparł nieco o wilkołaka.
W tym samym czasie, Dorian przysiadł na podłokietniku kanapy
i objął Harry’ego ramieniem. Chłopak przysunął się bliżej niego i nieco
odprężył, gdy Cubice pocałował go w czubek głowy. Harry nie wiedział, co się
stanie, gdy Snape wyjdzie z łazienki i jak będzie zachowywał się James, ale
mając przy sobie Doriana, wiedział, że nie musi się obawiać. Młody mężczyzna
mógł wyglądać naprawdę niewinnie, ale Harry doskonale wiedział, że gdy
odpowiadała temu sytuacja, drugi Pan Żywiołów potrafi być bardzo niebezpieczny,
nie tylko ze względu na swoją moc, ale też umiejętności, dzięki którym potrafił
ją niezwykle wykorzystać.
Drzwi do łazienki otworzyły się niemal bezszelestnie i
wyszedł z niej Snape. Za nim lewitował James.
- Jest nieprzytomny? – zaniepokoiła się Lily, wstając
szybko, by sprawdzić, co z mężem.
- Dostał dużą dawkę eliksiru uspokajającego. Przez dobre
piętnaście minut już nie wymiotował z powodu odtrutki tylko stresu, związanego
z końcem działania trucizny. Bardzo źle przyjął to, co robił pod jej wpływem –
oznajmił Snape. Skierował się z kobietą do sypialni małżeństwa, gdzie na łóżku
położył odurzonego Pottera. – Będzie spał przynajmniej do wieczora, jeśli nie
do jutra rana. Najlepiej będzie, jeśli nie będziecie go budzić zanim sam się nie
obudzi. Jego organizm wpadł w szok i teraz musi się zregenerować.
- Dobrze, Severusie – szepnęła pani Potter, siadając na
brzegu łóżka. – Dziękuję ci.
Nie odrywała ani na moment wzroku od spokojnej twarzy
mężczyzny. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze przed chwilą James panikował nad
toaletą, a teraz tak spokojnie śpi.
- Nie ma za co – odparł Severus, po czym odwrócił się. –
Tak, jak mówiłem, będzie spał długo i najlepiej mu nie przeszkadzać, ale
najlepiej będzie, jeśli ktoś tu z nim posiedzi – zerknął na Syriusza, który
patrzył na przyjaciela z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Nie wiadomo, jak się
będzie zachowywał, gdy się przebudzi.
- Będę to co jakiś czas przychodził – obiecał Black.
Snape skinął głową i opuścił kwatery.
Remus odwrócił się do Harry’ego i Doriana.
- Nic już tu nie pomożecie. Idźcie na zajęcia, dobrze?
Chłopcy pokiwali głowami. Harry, przed wyjściem,
przytulił się jeszcze na kilka sekund do obu mężczyzn. Widać było w ich oczach,
że bardzo przeżywają to, co się działo z ich byłym przyjacielem. Widać było na
dnie ich oczu nadzieję, że może uda im się go odzyskać. Miał nadzieję, że to
właśnie się stanie.
Wychodząc z kwater swoich rodziców, chwycił Doriana za
rękę, mając szczerą nadzieję, że on sam też poradzi sobie z nadchodzącym dniem.
Bardzo szkoda że historia zmierza ku końcowi, ale wszystko co dobre kiedyś sie musi skończyć. Myśle że lepiej jak przyspieszenie nastąpi za 2 rozdziały, tak żeby 27 rozdz. był płynnym przejściem do wyleczenia Jamesa i malym starciem z Voldim a potem jakieś spokojne zakończenie :). Nie zapomnij o eliksirze dla Remusa :). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńPrawda, Lunatyk Łapa ma rację. ALE TO FF JEST EPICKIE!!! Nawet, gdy je skończysz, będę do niego wracać. (Zastanawia się, czy już w ciągu tych wszystkich rozdziałów komentowała i dochodzi do wniosku że nie) Oj, tak poza tym jestem SerenityEvans2305, ale mów mi Sere. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej. Tymczasem pozdrawiam i życzę weny, Sere. ^. ^
OdpowiedzUsuńHm... Komentarz pisałam w urodziny, moje oczywiście, a tu minął niemal miesiąc, wchodzę codziennie i rozdziału nadal nie ma... Albo to ją niecierpliwa albo dużo czasu minęło i ja niecierpliwa...
UsuńBędę nadal wpadała i czekała na rozdział. Pozdrawiam, Sere
Całkowicie zgadzam się z powyższymi komentarzami. To będzie straszne, jak skończysz to opowiadanie, ale nie zmienia to faktu, że wrócę do niego i przeczytam je jeszcze raz. I jeszcze raz. I prawdopodobnie jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że James nie jest już pod wpływem tej trucizny. Ciekawa jestem, jak teraz będą się układać relacje w rodzinie Potter (ver. rozszerzona).
Syriusz ty matko kwoko xD Sam robisz RZECZY ze swoim wkrótce nażeczonym (i OMG! TO JEST TAKIE KUGDFSJGJDHSN!!! <3), a chrześniakowi żałujesz nawet całusa xD I gdzie tu sprawiedliwość? xD
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Weny!
Kurde ujęłaś moje mysli znacznie lepiej niż ja!
UsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział 😀
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny
Enemy
Hej,
OdpowiedzUsuńo jaki troskliwy Syriusz, wspaniale, że chce się oświadczyć Remusowi, cieszę się, że jest szansa ba odzyskanie Jamesa, zdał sobie sprawę jak bardzo krzywdził syna...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia