Hejka!
Nie sądziłam, że uda mi się skończyć dzisiaj rozdział, ale jednak, a jest dopiero 14:30 :)
Sama nie wiem, co miałabym wam napisać. Mam nadzieję, że niektórych ucieszy to, że w przyszłym rozdziale Dorian i Harry spotkają się z resztą magów i... zresztą sami zobaczycie :D
^^^
Harry obudził się ponownie, gdy słońce było już wysoko na
niebie. A przynajmniej takie miał wrażenie, bo świeciło prosto w jego oczy,
zmuszając go do naciągnięcia kołdry na głowę. Usłyszał cichy chichot. Uchylił
jedno oko, zerkając na Doriana, który leżał koło niego z lekkim uśmiechem na
ustach.
- Hej – uśmiechnął się. – Jak się spało?
- Dobrze. Która godzina?
- Dochodzi pierwsza. Słyszałem, że twoi opiekunowie już
wstali, więc chyba my też powinniśmy się zacząć ogarniać.
- Masz rację – mruknął chłopak, siadając i przeciągając
się mocno. – Zostaniesz na obiedzie?
- Jeśli to nie problem…
- Jasne, że nie.
^^^
Przeklął cicho i possał palec, który przed sekundą
poparzył na garnku. Przecież postawił go na piec zaledwie kilka chwil
wcześniej. Nie powinien być aż tak wrzący. Spojrzał na naczynie tak, jakby było
czemuś winne i chwycił ścierkę, by przenieść garnek na mniejszy palnik.
Zwiększył nieco gaz i odwrócił się od szafki, wyjmując z niej pudełko z ryżem.
Szybko przeczytał instrukcję i wyjął mniejsze paczuszki, kładąc je na szafce
obok kuchenki, czekając, aż postawiona woda zacznie się gotować. Stwierdzając,
że nie będzie marnować czasu, wziął się za krojenie piersi z kurczaka na małe
kawałki. Westchnął, kiedy omal nie uciął sobie palca. Był nieco rozkojarzony. Uniósł
wzrok w stronę drzwi, zastanawiając się, czy Harry zamierza zaprosić Doriana na
obiad. Jeśli tak, będą musieli obgadać sprawę pełni później, albo kiedy Dorian
na chwilę pójdzie do łazienki, czy coś.
Pełnia miała być pojutrze i oboje zastanawiali się, co
zrobić wtedy z Harrym. Chłopiec był duży i można było go zostawić samego, ale Syriusz
się tego obawiał. Odpadało też to, że miałby zostać z Potterem. Nie mógł już
zaprzeczać temu, że był zakochany w Remusie do szaleństwa. A skoro był w nim
zakochany, to nie mógłby zostawić go samego podczas pełni.
Drgnął lekko, wyrwany z myśli, kiedy usłyszał dźwięk
kroków na korytarzu. Zerknął w stronę drzwi i uśmiechnął się lekko, widząc
roziskrzone spojrzenie chrześniaka.
- Hej, dzieciaku. Gdzie Dorian?
- Myje się, a co?
- Zostaje na obiedzie?
- Jeśli to nie problem…
- Myślę, że nie, ale potem będziemy musieli porozmawiać.
- O czym?
- Wiesz co jest pojutrze?
- Pojutrze…? Pełnia!
- Cii! – zbeształ chłopca Syriusz i westchnął. – Tak.
Musimy obgadać plan.
- Dlaczego potrzeba wam plan na pełnię.
Harry i Syriusz drgnęli, słysząc głos Doriana. Młody
mężczyzna stał w korytarzu, patrząc na nich z ciekawością.
- No? Który z was jest wilkołakiem?
Black zerknął z przerażeniem na chrześniaka. Polubił
Doriana, nawet jeśli nie podobał mu się jego związek z Harrym. Nie chciał tego
psuć.
- To nie tak, jak…
- Nie jestem głupi – przerwał mu Cubice. – Chciałbym
tylko wiedzieć.
- Nie chcemy, żebyś się bał – szepnął Syriusz i zamrugał,
widząc jak Dorian parska cicho.
- Możesz być pewny, że nie będę. Jeśli któryś z was jest
wilkołakiem, to z pewnością nie muszę się was obawiać. Przecież wilkołaki są
niebezpieczne tylko podczas pełni. No dajcie spokój – westchnął, widząc ich
niepewne miny. – To Remus, prawda?
- Tak, skąd…?
- Przeczucie – uśmiechnął się chłopak.
- A tak w ogóle, to gdzie on jest – zapytał Harry,
rozglądając się.
- Na pokątnej. Stwierdził, że dokupi dla ciebie wszystkie
potrzebne rzeczy do szkoły. Przy okazji chciał sprawdzić, czy tam już wszystko
gra. Wiesz, po tym wczorajszym ataku było kilka osób rannych. Poza tym, wciąż
szuka nowych książek o wilkołakach. Ma nadzieję, że jednak uda mu się znaleźć
powód przemiany, jakiś czynnik w ślinie wilkołaka i że uda mu się to odwrócić –
westchnął Syriusz. Potem pokręcił lekko głową i uśmiechnął się. – Pomożecie mi
przy obiedzie? Robię ryż curry z kurczakiem i warzywami.
Harry’emu aż pociekła ślinka na samą myśl.
- Pewnie! – rzucił i ruszył z chrzestnym do kuchni. Obije
nie zauważyli zamyślonego spojrzenia Doriana, który kroczył za nimi.
^^^
Właśnie skończyli gotować i układali wszystkie talerze na
stolik, kiedy do mieszkania wrócił Remus, obok którego kroczyła Lily. Była
uśmiechnięta i rozpromieniona. Harry nie widział jej takiej od… od czasów
szkoły. Świergotała do Remusa, opowiadając, jak wybrała się sama, bez Jamesa i
Harresa do mugolskiej restauracji, gdzie dosiadła się do niej stara
przyjaciółka z dzieciństwa, gdy nie znała jeszcze magii. Okazało się, że obie
są czarownicami, ale Roxanne poszła do Beauxbatons, a Lily do Hogwartu i ich
kontakt się urwał.
- Hej, Syriuszu. Harry, słoneczko – uśmiechnęła się
radośnie i, ku wielkiemu zdumieniu chłopca, kobieta pocałowała go w czubek
głowy. – Och. Przepraszam. My się chyba nie znamy – powiedziała, patrząc z
ciekawością na Doriana.
- Ach, tak. Ja… Nazywam się Dorian Cubice. Jestem…
przyjacielem Harry’ego.
- Miło mi. Nigdy o tobie nie słyszałam.
- Harry nie wspominał? – zapytał Dorian i dopiero po
chwili zauważył, jaką głupotę palnął. Przecież Lily nie wiedziała, że jej syn
mówi. Kobieta najwidoczniej uznała to za żart, bo roześmiała się łagodnie.
- Nie, jakoś nie. Właściwie to przyszłam tu w konkretnej
sprawie, ale Remus mnie zagadał.
- Moja wina – bąknął wilkołak, uśmiechając się pod nosem.
- Chodzi o Travisa. Okazuje się, że wraca nieco wcześniej.
- Jak to wcześniej?
- Jutro. Nie wiem, czemu. Być może ma to związek z
wczorajszym atakiem. Dumbledore chce się przegrupować i wymyślić jakąś
strategię. Pomyślałam, że skoro pojutrze ma być zebranie, możemy po nim go
odwiedzić.
Syriusz potrząsnął głową.
- Pojutrze pełnia. Wieczorem będziemy musieli się zamknąć
w piwnicy w starym domu Remusa. Odpada też dzień po pełni. Wiesz, jaki Remi
jest wtedy słaby.
- Syriusz – szepnął z niedowierzaniem Lupin, zerkając na
Doriana.
Black posłał mu szeroki uśmiech.
- Zorientował się.
- Och. – Ale gdy Remus zobaczył lekki uśmiech na twarzy
Cubice’a, odetchnął. – W porządku. Na pewno to nie…
- Na pewno – powiedział Dorian i spojrzał na mężczyznę
uspokajająco.
Remus skinął głową, po czym lekko ją potrząsnął.
- Harry, kupiłem ci rzeczy, których nie zdążyliście kupić
wczoraj. Jeśli czegoś będzie brakowało, to pójdziemy znowu na pokątną, ale
dopiero gdy skończy się to całe zamieszanie.
Potter skinął lekko głową. Spojrzał na mamę, która
uśmiechnęła się szeroko.
- Musimy ustalić jakiś plan – powiedziała, siadając na
miejscu obok Harry’ego, a Remus wyczarował sobie piąte krzesło i usiadł tuż
przy Syriuszu. – Nie mogę iść do Travisa sama, bo ktoś będzie go musiał
zagadać. Druga osoba w tym czasie wyszłaby, na przykład pod pretekstem pójścia
do łazienki, i poszukałaby jakiś dowodów.
- No dobrze, ale kto – zastanowił się Remus. –
Najbardziej oczywistym wyborem jest w tym wypadku Harry. Travisa nie zdziwi to,
że przyjdziesz z synem.
- Jeśli nas odkryje to Harry może być w niebezpieczeństwie
– szepnęła niepewnie.
- Harry, myślę, że to najwyższy czas, by jej powiedzieć.
Chłopak uniósł wzrok na chrzestnego i westchnął.
- Mamo – szepnął, po czym niepewnie patrzył, jak oczy
kobiety rozszerzają się, a potem wilgotnieją od łez.
- M-mówisz? – zapytała zdławionym głosem.
- Tak. Przepraszam, że wcześniej nie powiedziałem, ale
obawiałem się twojej reakcji. Chciałem jak najdłużej utrzymać to w sekrecie,
ale wiem, że poprzednio to nie byłaś ty.
Kobieta wyciągnęła dłonie i objęła nimi twarz chłopaka.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, synku.
^^^
Postanowili, że po zebraniu Zakonu, które miało mieć
miejsce ponownie u Weasleyów, Lily i Harry zabiorą się z Travisem pod
pretekstem rozmowy. Kobieta miała napomknąć, że zabiera starszego syna, żeby
Syriusz i Remus mieli trochę spokoju. Obawiała się, czy James nie zechce się
przyczepić, ale gdy tylko poprosiła go, żeby wrócił do domu i zajął się
robieniem kolacji dla Harresa, mężczyzna zgodził się niemal natychmiast.
Przez ostatnie dni Lily zauważyła, jak bardzo się
zmieniło jej myślenie, od kiedy pozbyła się z organizmu trucizny. Nie mogła
zaprzeczyć temu, że denerwował ją i jej własny mąż, i syn. Najgorsze było to,
że James nie był sobą i zachowywał się jak najgorsza wersja siebie, jednak z
Harresem sprawa miała się nieco inaczej. Chłopiec był zwyczajnie źle wychowany.
Uważał się za, co najmniej, bóstwo i uważał, że należy mu się wszystko. Lily
wątpiła, by jemu też podawano truciznę, bo po pierwsze, był dzieckiem, a po
drugie, zachowywał się tak od zawsze. Wcześniej nie sprawiało jej to problemu,
właściwie to niemal go zachęcała, ale teraz dostrzegła, jak przez to zniszczyła
młodszego syna. Nie żeby miała jakąś inną możliwość. Eliksir, który jej podano,
miał na celu wyciągnięcie z człowieka najgorszych cech. W przypadku Syriusza
była to impulsywność i agresja, a w jej przypadku zazdrość, arogancja i
chorobliwa obojętność na rzeczy, na które nie miała wpływu. Od zawsze
ignorowała to, czego nie mogła zmienić, jak na przykład głupie dowcipy Jamesa.
Owszem, wściekała się o to, ale o wiele bardziej wolała to ignorować, żeby go
nie prowokować. Identycznie było z jej siostrą, kiedy przyjeżdżała do domu na
wakacje. Wychodziła z założenia, że jeśli ją zignoruj to Petunia znudzi się i
przestanie wyzywać ją od dziwadeł. Przez działanie eliksiru zobojętniała nawet
na to, na co miała wpływ.
Travis mieszkał w niewielkim domku, otoczonym dość
mrocznym lasem. Miał tylko parter, ale ku uldze Harry’ego, do pokoju i zarazem
łazienki, prowadził dość ciemny korytarz, niemal niewidoczny z kanapy w
salonie. A jako że Lily zaproponowała, że usiądą w kuchni, było jeszcze mniej
prawdopodobne, że Travis zobaczy, że Harry wchodzi nie do tego pomieszczenia, o
którym wspominał. Potter usiedział na miejscu tylko kilka chwil, po czym
pokazał mamie na migi, że „musi do łazienki”. Kobieta skinęła powściągliwie
głową, grając idealnie i przekazała wiadomość Travisow, który machnął ręką,
mówiąc, że z pewnością wie, gdzie jest łazienka. Harry co prawda nie do końca
wiedział, bo był tu pierwszy raz, jednak nie zamierzał o tym wspominać. Wstał z
miejsca i szybko wyszedł z kuchni, słysząc jeszcze, że woda na herbatę, o którą poprosiła Lily,
właśnie zaczęła się gotować.
Lily nie za bardzo wiedziała, o czym rozmawiać z Travisem,
ale widząc, jak mężczyzna trajkocze o swoim wyjeździe i marudzi na to, że
musiał wrócić, postanowiła ciągnąć temat. Usiadła na krześle wygodnie, udając,
że uważnie słucha, ale jej myśli były skupione na synu. Miała szczerą nadzieję,
że Harry znajdzie coś przydatnego i jednocześnie, że nie stanie mu się krzywda.
Tymczasem chłopak ominął łazienkę i cicho przeszedł do
drugich drzwi, będących tuż obok. Na końcu korytarza było kolejne wejście, ale
wygląd drzwi sugerował, że nie przejdzie tamtędy do sypialni, a raczej do
piwnicy. Harry rozejrzał się jeszcze dokładnie, wiedząc, że tarcze ochronne
wywołują lekkie drgania powietrza, o czym uświadomili go Anastazja i Marco. Nie
widząc jednak niczego szczególnego na drzwiach, otworzył je bezszelestnie i wsunął
się do środka.
W pokoju panował okropny bałagan. Obok jednoosobowego
łóżka, które stało przy ścianie po lewej była szafka nocna, zawalona brudnymi
naczyniami i kubkami. Nad łóżkiem, na wiszącej szafce piętrzyły się książki,
które, jak zauważył Harry, były podręcznikami z czasów szkolnych Travisa. Z
tego, co Potter wiedział, Travis był kilka lat młodszy od Jamesa. Kiedy James
był na szóstym roku, Travis chyba dopiero zaczynał szkołę. Harry przeniósł
wzrok na otwartą szafę z poupychanymi byle jak ubraniami, a potem na biurko,
pełne dokumentów z Biura Aurorów. Potter stwierdził, że to najciekawsze z
miejsc w pokoju, więc powoli podszedł bliżej.
Momentalnie zmarszczył brwi. Zauważył kopie akt, które
nie powinny wychodzić poza mury Ministerstwa, a wśród nich akta jego ojca,
matki, Syriusza i kilku dobrze mu znanych osób. Dostrzegł też akta Daniela
Outragera, faceta, który wykorzystał go, kiedy miał cztery lata. To go mocno
zaniepokoiło. Zaraz koło tych akt były dane jego brata, Conrada Outragera. To
ten mężczyzna przeszukał dom Potterów, mając nadzieję na znalezienie u nich
zwłok swojego brata.
Harry kompletnie nie rozumiał, co ich łączy z Travisem.
Na wszelki wypadek, Harry skopiował akta dwóch mężczyzn, mając nadzieję, że coś
z nich wyczyta, gdy będzie już bezpieczny.
Chłopak rozejrzał się po pokoju, ale nie wiedział, jak
mógłby znaleźć w tym bałaganie coś przydatnego. Jeśli Travis faktycznie
podtruwa rodziców, musi skądś brać eliksir. Harry rozejrzał się dokładnie po dokumentach,
mając nadzieję, że znajdzie list do jakiegoś Mistrza Eliksirów, który byłby w
stanie uwarzyć, bądź co bądź, dość trudny eliksir, jednak nic nie znalazł. Już
miał wychodzić ze zmniejszonymi dokumentami w kieszeni, kiedy jego wzrok padł
na dokument oprawiony w ramkę i zawieszony na ścianie. Było to świadectwo
zdania OWTM-ów. I Harry dokładnie widział wielkie W w rubryczce eliksiry. No
jasne. Przecież to oczywiste. Dlaczego Travis miałby kupować od kogoś eliksir
do swoich nalewek, skoro jest w stanie sam go zrobić?
I Harry od razu wiedział, dlaczego drzwi na końcu
korytarza wyglądają na tak zaniedbane. Opary z eliksirów podniszczyły
niedostosowane drzwi. Doskonale pamiętał, jak na którejś lekcji, profesor Snape
mówił im, żeby nawet nie próbowali warzyć eliksirów w dormitoriach, bo zniszczą
tylko wszystkie sprzęty, które nie miały na sobie zaklęć ochronnych. Harry
wyszedł cicho z pokoju i już miał skierować się do piwnicy, kiedy usłyszał, jak
woła go mama. Najwyraźniej czas mu się skończył.
Pobiegł szybko do kuchni i uśmiechnął się niepewnie do
mamy.
- Co tak długo? – zapytała nieco oschle, grając idealnie.
- <Skończył się papier. Szukałem nowego> -
powiedział na migi, udając zawstydzonego. Wcale nie musiał się bardzo starać,
bo adrenalina sprawiła, że jego policzki mocno się zarumieniły.
- Rozumiem – mruknęła. – Musimy już iść. Mam nadzieję, że
James nie wysadził kuchni, podczas robienia obiadu.
- W takim razie do zobaczenia, Lily – powiedział Travis. –
Jesteś pewna, że nie chcesz nalewki.
- Nie, dziękuję. Ale może jak do nas wpadniesz to się
napijemy.
Bickle skinął lekko głową, a Harry doskonale zauważył
niezadowolenie w jego oczach. Wyszedł za mamą, aż za drzwi. Kobieta chwyciła go
za ramię i teleportowali się prosto do mieszkania Syriusza. Lily natychmiast
przytuliła syna i ucałowała go w czoło.
- Martwiłam się, że miał tam jakieś zaklęcia ochronne i
że coś ci się stało.
- Nic mi nie jest, mamo – zapewnił. – Mam kopię pewnych
dokumentów, ale nie wiem, czy na coś się przydadzą. Wiem też, że Travis nie
kupuje eliksirów, tylko sam je warzy,
pewnie piwnicy.
- To ma sens – powiedziała Lily, zerkając na Syriusza i Remusa,
którzy stali w drzwiach kuchni. – Kiedyś wspominał, że nieźle sobie z nimi
radzi. Czyli nie ma co szukać dostawcy?
- Nie. Ale mam to – wyjął z kiszeni pomniejszone akta. –
Ma ich mnóstwo. Ma też dane dotyczące was.
- Nie powinien wynosić ich z Ministerstwa – zauważył Syriusz,
biorąc do ręki jeden plik dokumentów. – Zobaczmy, co my tu mamy… Daniel Outrager
– Syriusz zerknął szybko na Harry’ego i westchnął. – Brat Conrada i syn
Williama i Jessiki Outrager. Rodzice nie żyją. Ojciec śmierciożerca. Zmarły w
1976… Hymm. Chodziliśmy wtedy do szkoły.
- Co jest dalej? – zapytała Lily.
- Czekaj – zatrzymał go Harry, tknięty przeczuciem. – W jakich
okolicznościach zmarł?
- Eee… Z tego, co tu pisze na skutek wypadku. Poparzenie.
Harry zbladł lekko.
- A pisze gdzie zmarł?
Syriusz przewertował dokument, odnajdując sekcję
dokładniej poświęconą rodzinie.
- Och – mruknął. – Przy Wrzeszczącej Chacie – szepnął. –
To ten śmierciożerca, którego przypadkiem zabiłeś. – Syriusz spojrzał na
chłopca ze współczuciem, po czym ponownie spojrzał na dokument. Już miał go
zamknąć, gdy jego wzrok padł na dalszych członków rodziny. Tym razem to on
zbladł. – Travis Bickle jest kuzynem Daniela i Conrada. William, ich ojciec,
był jego wujem.
^^^
Na koniec tego rozdziału przydałoby się takie mroczne bam, bam, BAM! ;)
Liczę na wasze komentarze!
Bardzo się cieszę z nowego rozdziału :) Wyjaśniło się kilka spraw, ciekawe tylko dlaczego mści się akurat na Potterach?
OdpowiedzUsuńDorian chyba ma jakiś pomysł co do problemu Remusa , jednak to tylko moje zdanie :)
Dużo weny życzę i czekam na kolejne rozdziały :)
Mogę cię zapewnić, że dość wyraźnie usłyszałam to mroczne BAM, BAM, BAM w mojej głowie na koniec rozdziału.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co tam Dorian wykombinował na problem Remusa :D
Czekam na kolejny rozdział!
Weny!
Kurczaczki, pierwsza myśl po przeczytaniu była ściśle niecenzuralna, więc raczej jej nie zapisze. Niemniej jednak sama zapewniłaś dość mrocznego bam, bam, bam. Wreszcie też rozumie się tytuł rozdziału.
OdpowiedzUsuńBoje się pisać coś więcej bo jak ostatnio próbuje wstawić tu jakiś komentarz to zawsze mi usunie jak już spędzę 15minut nad zapisywaniem tego co cisneło mi się na klawiature, co powoduje brak moich esejowych wypocinek��.
Czekam na ciąg dalszy i gorąco pozdrawiam.
To mnie zaciekawiłaś. Kuzyn tamtej dwójki. Dodatkowo miło, że Lily się polepszyło. Czy mi się wydaje, czy Dorian może coś zaradzić na futerkowy problem Remusa? :)
OdpowiedzUsuńWow, nie wiem jak mogłam w tygodniu przegapić rozdział. Akcja zawiązuje się genialnie, bardzo dobrze że Lily się polepszyło. Czyżby Dorian wymyślił coś więcej niż zwykły eliksir tojadowy dla Remusa ? Ostatnie zdanie i naprawde dało się usłyszeć BAM BAm Bam... Ale jak Travis doszedł do tego że to Harry wtedy zabił członka jego rodziny ?
OdpowiedzUsuńWitaj! Twoje opowiadanie jest niesamowite. Zaczęłam je czytać już jakiś czas temu ale najpierw czytałam na fanfiction.net ale jest tam tylko kilka rozdziałów, po skończeniu ich czytania zrobiłam coś czego jeszcze nigdy nie robiłam, zaczęłam szukać dalszych części w Internecie i znalazłam tą stronę. Byłam zachwycona. Teraz wszystkie dotychczasowe części czytałam już dwa razy i jest to jedno z moich ulubionych opowiadań. Życzę Ci bardzo dużo weny. Niecierpliwie czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńAnia
Kocham twoje opowiadanie i jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalszą historia Harry'ego i spółki. Czekam z niecierpliwieniem na kolejne rozdziały. Dużo weny ci życzę i miłych wakacji (mimo że minęła ich już ponad połowa)
OdpowiedzUsuńJezuuu!!! Twoje opowiadanie jest wspaniałe! Nigdy jeszcze nie czytałem nic równie wciągającego i fantastycznego! Tylko aktualizujesz rozdziały zdecydowanie zbyt rzadko! Proszę, bardzo proszę, o szybką aktualizację!!!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, następnego rodzdziału! Matko, córko i kąsek Józefa, tyle się dzieje, a tu stoimy w miejscu już 2 miesiąc. Myślałam, że podczas wakacji, będziesz dodawała rozdziały częściej, a tu prosze. Znów mnie zaskozyłaś! XD Ale to nie jest ważne, bo skoro nie masz czasu pisać, to z pewnością się dobrze bawisz! Mam przynajmniej taką nadzieję. Nie przedłużając, rozdział świetny i nie mogę się doczekać kolejnego! Pozdrawiam z gorącej Grecji i ślę całusy!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest przecudowne. Jestem nim absolutnie zachwycona i zdecydowanie nie mogę doczekać się tego co nastąpi ❤. W ogóle jaki ojciec taki syn xd. I obu z nich zabił Harry xd. Należało im się xd. I bardzo polubiłam Doriana :333. Jak najwięcej czasu i weny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńCzy opowiadanie będzie jeszcze kontynuowane?
OdpowiedzUsuńDołączam do pytania...
UsuńOOO~!! AAHSkiahiodasBN!! *fangirling; nie zwracać uwagi, zawsze tak mam po rozdziałach ^.^'*
OdpowiedzUsuń*wdech~*
.
.
.
Nie wiem co napisać -.- Za dużo myśli w głowie
Hmm... Cóż... Przynajmniej jest już jakiś trop w sprawie Bickle'a, chociaż wolałabym, żeby Harry znalazł jakieś bardziej go obciążające dowody, no ale trudno, na to trzeba zaczekać :/
Iiiii~ prawdopodobnie działają na mnie komentarze innych z poprzedniego rozdziału, bo po przeczytaniu "Obije nie zauważyli zamyślonego spojrzenia Doriana, który kroczył za nimi" sama nabrałam podejrzeń, a wcześniej tak nie miałam... Hm *wzrusza ramionami* Cóż, trudno
W kaaażdyym razie, jestem ciekawa następnego rozdziału, więc lecę go przeczytać :D
Pozdrawiam, życzę WENY, CZASU i CHĘCI~!!
~Daga ^.^'
P.S. I powodzenia na studiach ;P
Hej,
OdpowiedzUsuńwyjaśniło się, całkiem możliwe, że właśnie to jest motywem działania, Lili w końcu dowiedziała się, że Harry mówi, mogła wziąść tą nalewkę przebadać i by wiedzieli już...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
No w końcu zaczyna się wyjaśnić. Cuż jaki ojciec taki syn. Zboczenie w tej rodzinie to chyba norma. Weny życzę Agnieszka😀
OdpowiedzUsuń