Hejka wszystkim!
Muszę przyznać, że rozdział miał być o czymś całkiem innym, ale postanowiłam nieco wcześniej wznosić pewien wątek. Mam też lekkie wrażenie, że wszystko potoczyło się odrobinę zbyt szybko, ale jakoś nie potrafiłam przebrnąć przez tą część rozdziału i naprawdę musiałam się zmuszać, by coś napisać. W takich momentach zawsze mam wrażenie, że wszystko wyszło jakoś tak płytko. No, ale cóż. Już napisane i nie mam siły niczego zmieniać. Mam nadzieję, że wam się spodoba ;)
Mogę was pocieszyć faktem, że już mam całkiem dobry pomysł (przynajmniej w moim mniemaniu) na kolejny rozdział i może uda mi się go dokończyć do soboty. W międzyczasie mam zamiar skończyć tłumaczyć rozdział NDH, ale jakoś ciężko mi to idzie... Bywa.
W każdym razie nie zanudzam dłużej i zapraszam do czytania :D
^^^
- Myślę, że ktoś mnie truje – szepnęła Lily, patrząc na
siedzącego naprzeciw niej Syriusza z uporem w oczach. – Przez ostatni tydzień
czułam się całkiem nieźle, aż do wczorajszego spotkania Zakonu. To było dziwne.
Naprawdę. Nie wiem kiedy i kto mi coś podał, ale po przyjściu do domu, gdy
James i Harres już zasnęli, wzięłam pewien eliksir. Wymiotowałam po nim czyś
czarnym przez dobre pół godziny, z nosa ciekła mi krew. To było okropne. A
teraz… - przełknęła, a jej oczy zaszły łzami. – Jak ja mogłam na to pozwolić. –
Przeniosła wzrok na Harry’ego i zdawało się, że zaraz wybuchnie płaczem. – To,
co robił James, zachowanie Harresa, MOJE zachowanie… - urwała, gdy szloch
wyrwał się z jej gardła. – Zawsze myślałam, że taka już się stałam po tej
ciężkiej ciąży, po tym jak się dowiedziałam, że… - spojrzała na mężczyzn i
odważyła się kontynuować, – że mogę albo stracić magię, albo zwariować, albo
nawet umrzeć… byłam pewna, że to MOJE zachowanie, MÓJ prawdziwy charakter i że
taka już jestem. Dopiero ostatnio zrozumiałam, że cały czas coś było nie tak.
- Lily, spokojnie – odezwał się Remus. – Pomożemy ci.
Jesteś pewna, że ktoś cię otruł?
- Tak. Nie zareagowałabym tak na ten eliksir, gdybym nie
była pod wpływem jakiejś trucizny.
Syriusz i Remus wymienili spojrzenia.
- Bo widzisz – zaczął Lupin. – Wczoraj, gdy wróciliśmy ze
spotkania, okazało się, że ktoś otruł też Syriusza. Zdaje mi się, że to jednak
był przypadek.
- Co masz na myśli? – zapytała kobieta, patrząc na nich z
narastającą nadzieją w oczach.
- Też mu podałem ten sam eliksir i też wymiotował, ale
tylko przez chwilę. Widocznie nie miał w organizmie tak dużo trucizny, co ty.
Nastała chwila ciszy, którą w końcu przerwała Lily.
- Jak myślicie… kto mógłby to zrobić?
- Na początku myśleliśmy, że to James specjalnie mnie
podtruł, ale teraz to się kupy nie trzyma – powiedział Syriusz w zamyśleniu. –
Czy piliśmy coś, czego inni nie pili?
- Nie mam pojęcia. Ja wypiłam tylko herbatę, zjadłam
jedno ciasteczko Molly i wypiłam trochę nalewki od Travisa.
Syriusz wciągnął gwałtownie powietrze.
- Ten cały Travis… Długo go znacie?
- Jest dobrym kumplem Jamesa od wielu lat. Pracuje w
Departamencie Substancji Odurzających i często do nas wpada. W sumie to nie…
znam… go… zbyt – urwała, patrząc na mężczyzn ze zdezorientowaniem. – Myślicie,
że to on?
- Tyle razy piłem i jadłem jedzenie Molly, że to nie może
być jego wina. Zostaje Travis. Zrobiłem parę łyków jego nalewki na samą myśl,
że macie mnie rano odwiedzić z Jamesem – mruknął Syriusz, przyglądając się
wyrazowi jej twarzy. Widocznie się zarumieniła.
- Prze…
- Nie przepraszaj – powiedział Syriusz. – Też byłem pod
wpływem tego eliksiru i wiem, co to znaczy. – Zerknął na Remusa wzrokiem pełnym
poczucia winy. Lupin tylko uśmiechnął się łagodni i pochylił się, by pocałować
go w skroń.
- Przestań – skarcił go miękko, po czym spojrzał na Lily.
– Miałaś po prostu pecha, że nikt nie zauważył zmian. Ktoś musiał was podtruwać
już od jakiegoś czasu, skoro nikt nie uznał waszego zachowania za dziwne.
- Nie ktoś, tylko Travis – warknął Syriusz. – Jestem
pewny, że to on. Wygląda na takiego.
- Nie należy oceniać po pozorach – skarcił go Remus.
- Ale…
- Jestem wilkołakiem. Wilkołaki są wstrętnymi,
krwiożerczyni bestiami, czyż nie?
Lily mimowolnie zaczęła chichotać, widząc minę Blacka.
Starszy mężczyzna naburmuszył się nieco i skrzywił.
- Dobrze wiesz, że… - zaczął, ale Remus przerwał mu
pocałunkiem.
- Po prostu bądź już cicho – uśmiechnął się i przeniósł
wzrok na Lily. – MOŻLIWE, że to Travis, ale nie mamy dowodów…
- Więc musimy je znaleźć – szepnęła kobieta.
Harry tylko siedział cicho w kącie pokoju, już układając
w głowie plan.
^^^
Lily wyszła z mieszkania Remusa i Syriusza, zostawiając u
nich Harry’ego. Wszyscy stwierdzili, że tak będzie najbezpieczniej, biorąc pod
uwagę to, jaki James wczoraj był wściekły. Postanowili na razie zostawić go w
spokoju i nie podawać mu odtrutki. Jednogłośnie stwierdzili, że Rogacz zawsze
był zbyt impulsywny i może zrobić coś, co zaszkodzi ich planom. A plan był w
sumie dość prosty. Harry wraz z Lily mieli odwiedzić Travisa w jego domu.
Podczas gdy Lily będzie zagadywać mężczyznę, Harry miał przeszukać dom, pod
pretekstem pójścia do łazienki. Mieli iść do niego jeszcze tego samego dnia,
jednak okazało się, że Bickle wyjechał na jakiś czas do swojej rodziny.
Wiedząc, że włamanie się do pustego domu może wywołać pytania, w szczególności,
gdyby okazało się, że facet jest niewinny, postanowili odłożyć to na jego
powrót, który zapowiedział pod koniec sierpnia. Mieli więc prawie dwa tygodnie
na przygotowania i dogłębne przemyślenie sprawy. Harry miał tylko nadzieję, że
wszystko pójdzie zgodnie z planem.
^^^
Harry szedł niepewnie przez korytarz w Pałacu Żywiołów,
szukając Doriana. Skrzaty powiedziały mu, że podczas nieobecności Pottera,
Cubice gorzej się poczuł i prawie całe dnie spędza w sypialni, niemal nic nie
jedząc. Harry’ego nieco to zaniepokoiło. Polubił tego chłopaka, tym bardziej,
że dostał od niego obietnicę, że będzie z nim ćwiczył magię żywiołów.
Otwierając drzwi do pokoju Pana Żywiołów, od razu
zauważył, że jest w nim nieprzyjemnie zimno. Zadrżał lekko i szybko
zlokalizował Doriana, leżącego w łóżku.
- Dorian? Wszystko w porządku? Dlaczego jest tu tak
zimno? – podszedł do chłopaka i z przerażeniem dostrzegł, że jego usta są
niemal całkiem sine, a twarz szara. – Dorian!
Ukląkł przy nim i po chwilowym zawahaniu, rzucił zaklęcie
ogrzewające. Nie poczuł jednak żadnej różnicy. Starszy czarodziej wciąż miał
zamknięte oczy i słabo oddychał. Dotknął chłodnych policzków chłopaka, gładząc
je lekko.
- Dorian. Obudź się. Co się dzieje?
Rozejrzał się dookoła, szukając źródła zimna, ale zdawało
się, że promieniuje ono od Cubice’a. Stwierdzając, że sam sobie nie poradzi,
podniósł się z klęczek i pobiegł szybko do kuchni.
- Lennox! Coś z nim jest nie tak! Potrzebuję pomocy! –
spojrzał z rozpaczą na elfa, którego oczy zaszły łzami.
- Jest tylko jeden sposób, by mu pomóc, ale nie mogę ci
wyjawić, jaki. Jeśli to zrobię, on od razu zmieni się z powrotem w bryłę lodu i
będzie musiał czekać na kolejnego Pana Żywiołów.
- Więc co mam… Daj mi chociaż jakąś podpowiedź.
Elf jednak tylko pokręcił ze smutkiem głową i odleciał, chowając
się za jakąś szafką. Harry wrócił do sypialni powoli, rozważając dokładnie, co
mógłby zrobić. Po pierwsze powinien podnieść temperaturę chłopaka, bo jak tak
dalej pójdzie, Dorian zamarznie. Zatrzymał się na środku korytarza i ruszył do
każdego z czterech pokoi, by zabrać z nich koce. Dopiero po tym wszedł do
ostatniej sypialni. Zdało mu się, że jest w niej jeszcze chłodniej, niż
poprzednio. Położył koce w nogach łóżka i po kolei zaczął nimi okrywać Doriana.
Po tym, ponownie dotknął jego szarych policzków i westchnął. Nic nie pomogło.
Ukląkł obok łóżka, kładąc głowę obok czoła chłopaka. Po paru chwilach poczuł,
że Dorian porusza się nieco niespokojnie i w końcu otwiera oczy.
- H-harry… - szepnął, szczękając zębami.
- Jak ci pomóc?
- Nie mogę… nie mog-gę ci powi-wiedzieć.
Harry spojrzał na niego ze smutkiem i rozpaczą. Przysunął
się bliżej chłopaka, patrząc w jego niezwykłe, kolorowe oczy, które nagle
rozszerzyły się niemal niewidocznie. Harry już kiedyś widział takie spojrzenie,
a właściwie to widział je stosunkowo niedawno i dość często. Nie mógł zliczyć,
ile razy był świadkiem, kiedy Remus patrzył w taki sposób na Syriusza, gdy Łapa
nie widział. Ze smutkiem, tęsknotą i zrezygnowaniem. Gdy Harry zdał sobie z
tego sprawę, cofnął się nieco gwałtownie, upadając na tyłek. Patrzył, jak
Dorian zamyka oczy i ponownie traci przytomność.
Harry wstał szybko i ruszył niemal biegiem do okrągłej
komnaty. Tam chwycił naszyjnik i chwilę później pojawił się w „swoim” pokoju w
mieszkaniu Syriusza i Remusa. Pech chciał, że robiąc krok do przodu, potknął
się o kołdrę, której jeszcze nie ułożył ładnie na łóżku, i narobił nieco
hałasu, upadając na podłogę i po drodze zrzucając kilka przedmiotów z komody.
Skrzywił się, słysząc gwałtownie otwierane drzwi.
- Co się stało, ciamajdo? – parsknął Syriusz, gdy już
dostrzegł, że Harry’emu nic nie jest. – Chyba wszyscy w kamienicy cię słyszeli.
Jeśli tu przyjdą i oskarżą nas o znęcanie się nad tobą to im powiem, że to ty
znęcasz się nad nami.
- Na pewno uwierzą – bąknął chłopak, podnosząc się z
ziemi. Nagle zdał sobie sprawę z tego, że Syriusz podszedł do niego bliżej i
stoją teraz parę cali od siebie.
- Co się stało? – zapytał z podejrzliwością Black, po raz
kolejny udowadniając, jak dobrze zna chrześniaka. – Jesteś z jakiegoś powodu
roztrzęsiony.
- To nic…
- Nie okłamuj mnie. – Syriusz zaplótł ręce na piersi,
patrząc na chłopca uparcie. – Wyjaśnij. – Widząc, jak Potter spogląda w bok,
westchnął i rozplótł ramiona, kładąc dłonie na barkach chrześniaka. – Jeśli nie
powiesz, nie będziemy w stanie ci pomóc.
- To skomplikowane.
- Mamy dużo czasu.
Harry przygryzł wargę. Z jednej strony nie chciał za
bardzo mówić im o swoim znalezisku, jednak z drugiej, naprawdę potrzebował
porady. Nie wiedział, co zrobić z Dorianem, a poza tym, zdawało się, że nie ma
wiele czasu na rozmyślania. Potrzebował kogoś, kto mu podpowie, jak ma to
rozegrać. Uniósł wzrok na chrzestnego i westchnął.
- Dobrze. Gdzie Remus?
^^^
Gdy skończył mówić w salonie zapadła cisza. Mężczyźni
patrzyli to na siebie, to na Harry’ego, trawiąc to, co usłyszeli. Milczenie
przeciągało się tak długo, że Potter zaczął się obawiać, że mężczyźni może są
na niego źli, że nie powiedział im o tym wcześniej, ale potem Syriusz westchnął
i zacisnął oczy.
- Cholera by to – warknął. – Z jednej strony chciałbym ci
powiedzieć, żebyś dał gościowi szansę, bo wiem, że się to opłaca – zerknął na
Remusa z lekkim uśmiechem. – Ale z drugiej, do diabła, masz tylko piętnaście
lat! Nie pozwolę jakiemuś starszemu facetowi cię całować, ani, tym bardziej,
robić z tobą inne rzeczy.
- Syriusz… - zaczął Remus.
- Cicho! Próbuję podjąć racjonalną decyzję, nie
podyktowaną uczuciami!
Lupin pokręcił głową z łagodnym uśmiechem.
- Mam ci przypomnieć, co sam robiłeś z dziewczynami w
wieku piętnastu lat?
- Nie mieszaj mnie do tego. Byłem głupi. Poza tym, nikt
nie powinien robić tego, co ja kiedyś – mruknął Black, robiąc kwaśną minę.
Remus zaśmiał się cicho i cmoknął kochanka w policzek.
- Tu masz rację. Nikt nie powinien powtarzać tego, co ty
robiłeś.
Syriusz przewrócił oczami. Przeniósł wzrok na chrześniaka
i westchnął.
- Jeśli jest w tobie naprawdę zakochany, daj mu szansę.
Ale jeśli kiedykolwiek poczujesz, że coś jest nie tak i to nie jest to, zakończ
to. A jeśli będziesz miał szczęście… - zerknął na Remusa, – to zdobędziesz prawdziwą
miłość do końca życia.
Harry spuścił wzrok. Nie wiedział, co powoduje dziwny
stan Doriana, a Huncwoci też niewiele w tej kwestii pomogli. Nie mógł jednak
pozbyć się spojrzenia jego oczu i uczucia, jakie ono wywołało. Podejrzewał, że
gdy mężczyźni zobaczą, jak młodo wygląda Cubice, złagodnieją trochę, a
przynajmniej Syriusz, ale czy on sam chciał się z nim wiązać?
Wstał i rzucił Huncwotom pełne wdzięczności spojrzenie.
- Wrócę za niedługo – powiedział.
Syriusz skinął głową, jednak jego spojrzenie było nieco
surowe.
- Jeśli wrócisz i zobaczę na twoim ciele jakiekolwiek
ślady, świadczące o… - musiał urwać, gdy na jego ustach wylądowała dłoń Remusa.
- Idź, Harry, ale bądź rozważny. Wiemy, że jesteś mądrym
chłopcem i dobrze to rozegrasz.
Chłopiec rzucił jeszcze chrzestnemu rozbawione spojrzenie
i zignorował jego naburmuszoną minę, po czym chwycił za naszyjnik, ponownie
przenosząc się do okrągłej sali ze szklanym sufitem. Wszędzie panowała głucha
cisza. Ruszył dość niepewnie do sypialni, a gdy stanął w drzwiach, serce aż
podeszło mu do gardła. Dorian leżał na boku, półprzytomny, a wokół niego latało
parę elfów, z ciepłymi ręcznikami w dłoniach, starając się ogrzać swojego pana.
Lennox siedział na poduszce, obok głowy Cubice’a i szeptał mu coś do ucha. Harry
zdołał usłyszeć tylko, żeby Dorian nie poddawał się i walczył. Wtedy zauważył
go jeden z elfów i natychmiast śmignął do reszty. Sekundę później, koło głowy
nieprzytomnego chłopaka, latał tylko Lennox, patrząc na Harry’ego ze smutkiem.
- Chyba nie zostało mu już wiele czasu – szepnął, rzucił
Potterowi ostatnie, przygnębione spojrzenie i wyleciał za resztą.
Harry został sam z Dorianem, który mamrotał coś, nie do
końca przytomny. Przez chwilę zmagał się ze sobą, zastanawiając się, czy dobrze
odczytał poprzednie spojrzenie Doriana, w końcu mężczyzna był już wtedy na wpół
przytomny i mógł coś opacznie zobaczyć, albo wmówić sobie, że widzi coś, czego
tak naprawdę nie ma.
Czując jednak, że tak powinien postąpić, wdrapał się na
łóżko obok Doriana i wsunął się pod pięć koców. Natychmiast zrobiło mu się
gorąco, choć nie z powodu przykrycia. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był z kimś
tak blisko. Opanował jednak emocje i przybliżył się do chłopaka, dotykając
łagodnie jego sinej twarzy.
- Dorian – szepnął. – Powiedz mi, jak ci pomóc.
Chłopak jednak nie odpowiedział. Jego kolorowe oczy były
zasłonięte powiekami. Wyglądał coraz gorzej i był coraz chłodniejszy. Nie
wiedząc, co robić, Harry puścił jego twarz i owinął wokół niego ramiona. Nie
rozumiał, dlaczego tak się działo. Dorian nie wspominał, by oberwał jakimś
zaklęciem, ani że wypił jakiś eliksir i dlaczego elfy nie mogły powiedzieć, jak
pomóc ich panu?
Delikatny ruch Doriana sprawił, że Harry drgnął. Uniósł
wzrok, odnajdując niezwykłe, tęczowe oczy.
- Harry… - wychrypiał Cubice, patrząc na niego nieco
rozszerzonymi oczami.
Potter poczuł, jak chłopak obejmuje go ramionami i
przyciąga do siebie niemal niezauważalnie. Harry czuł, jak całe jego rozgrzane
ciało przylega do chodnego ciała Doriana. Nie mogąc już patrzeć w zdumione oczy
Cubice’a, Harry spuścił wzrok, czując jednocześnie, jak Dorian wtula nos w jego
włosy.
- Merlinie – mruknął starszy czarodziej. – Nie wiem,
jakiego szamponu używasz, ale jest genialny.
- Czujesz się lepiej? – spytał chłopak, wciąż patrząc w
błękitną koszulkę chłopaka.
- Trochę.
- Bo jestem tak blisko, prawda? Przedtem, gdy się
przybliżyłem, też poczułeś się lepiej.
Dorian nie odpowiedział. Harry jeszcze przez chwilkę nie
podnosił wzroku, ale czując, jak Dorian drży z zimna, odchylił głowę i spojrzał
w jego oczy. Miał wrażenie, że Cubice patrzy na niego tak, jakby widział go
pierwszy raz w życiu. Jego oczy były rozszerzone tak mocno, że niemal nie było
widać kolorowej tęczówki, tylko czarne źrenice. Dorian przeniósł wzrok na usta
Harry’ego, a jego oddech nieznacznie przyspieszył, gdy Potter mimowolnie
przejechał językiem po dolnej wardze. Młody mężczyzna powoli schylił się,
odszukując jego usta, a Harry zamknął oczy, czekając na pocałunek. Poczuł, jak
Dorian delikatnie muska jego wargi w niemal przedszkolnym pocałunku. Usta
Doriana, w pierwszej sekundzie chłodne, momentalnie stały się gorące, tak jak
całe jego ciało. Po paru sekundach, Dorian odsunął się, patrząc na niego z
lekkim uśmiechem.
- Nawet nie masz pojęcia, jak długo na to czekałem.
Uwolniłeś mnie od klątwy.
- Jak to? Przecież już dawno wyciągnąłem cię z lodu.
- Klątwa obejmowała coś więcej. Tak jak w bajkach –
zaśmiał się cicho Dorian, patrząc na niego z radością w oczach. – Pocałunek.
Czarodziej, który mnie przeklął powiedział, że wrócę do lodu za każdym razem,
gdy Pan Żywiołów, który mnie uwolni i którego pokocham, odmówi mi pocałunku.
Dopiero on miał wszystko zakończyć. Miałem niewiele czasu, ale nie mogłem ci
powiedzieć prawdy o klątwie, bo już byś mnie nie odnalazł.
Harry jednak skupił się na czymś innym.
- Ten, którego pokochasz?
Dorian westchnął i odwrócił wzrok z nieśmiałym uśmiechem.
- Cóż… Masz piękne oczy – mruknął. – I były pierwszą
rzeczą, którą zobaczyłem po obudzeniu. Chyba zakochałem się w tobie od
pierwszego wejrzenia.
Harry poczuł, że jego policzki robią się czerwone. Chciał
uciec wzrokiem, ale wtedy Dorian łagodnie chwycił jego podbródek i ponownie go
pocałował, tym razem odrobinę mocniej. Harry westchnął cicho i przeniósł ręce
we włosy Doriana, który zamruczał w jego usta. Gdy Cubice się odsunął, jego oddech był
ciężki i nieco urywany. Odsunął się, choć widać było, że chce zrobić coś
całkiem przeciwnego. Harry spojrzał na niego z lekkim uśmiechem.
- Powinienem iść.
- Och. – Dorian skrzywił się lekko, ale po chwili
uśmiechnął się ze zrezygnowaniem. – Ktoś na ciebie czeka.
- Tak. Mój bardzo nadopiekuńczy ojciec chrzestny.
- W takim razie faktycznie, lepiej idź. Nie chcę, żebyś
miał kłopoty.
- Ja? Bardziej martwię się o ciebie – parsknął Harry. –
Syriusz jest okropnie troskliwy. Obawiam się, co zrobi, jeśli mu powiem, że
mnie pocałowałeś. Opowiedziałem mu o tobie i myślę, że wyobraża sobie ciebie
jako dorosłego faceta z siwiejącymi włosami.
Dorian roześmiał się.
- Chyba jeszcze nie siwieję, co nie? – Przejechał dłonią
po brązowych kosmkach i uśmiechnął się szeroko. – Jest bardzo temperamentny?
- Bardziej – powiedział Harry, starając się powstrzymać
śmiech.
- Czyli powinienem obawiać się o moje przyrodzenie?
- Nie martw się. Obronię cię.
Słysząc śmiech w głosie Pottera, Cubice parsknął łagodnie
i ponownie pocałował chłopca. Gwałtownie przerwał pocałunek i odsunął się z
lekkim przerażeniem w oczach.
- Ale… ale nie jesteś prawiczkiem, prawda? – zapytał,
uświadamiając sobie, co może zrobić nadopiekuńczy opiekun, jeśli się dowie, że
zrobił coś całkiem niedoświadczonemu chłopakowi.
Harry zarumienił się lekko i wzruszył ramionami.
- Teoretycznie tak, ale w praktyce nie. Znaczy… to dość
długa historia. Opowiem ci jutro, dobrze?
- Przyjdziesz?
- Jeśli tego chcesz – mruknął, patrząc wszędzie, byle nie
w oczy Doriana.
- Jasne, że chcę – szepnął i chwycił ponownie brodę
Harry’ego, niemal rozpływając się pod wpływem jego intensywne zielonego
spojrzenia. Schylił się, by ostatni raz pocałować chłopca i zamruczał, kiedy
otrzymał naprawdę namiętny pocałunek. Uśmiechnął się krzywo i parsknął. – Nikt,
kto tak całuje nie może być prawiczkiem.
Harry poczuł, że jego policzki ponownie robią się
czerwone, mimo uśmiechu, cisnącego mu się na usta. Dorian parsknął, gdy to
zobaczył.
- Choć to może nieźle zmylić – stwierdził i odsunął się,
odrzucając wszystkie pięć koców, które na nich leżały. Harry dopiero teraz zdał
sobie sprawę z tego, jak mu było gorąco. – Może pójdę z tobą, żeby twój ojciec
chrzestny przekonał się, że nie jestem jakimś starym zboczeńcem z siwiejącymi
włosami.
- To chyba dobry pomysł, ale nie dzisiaj. Sam muszę się z
tą myślą trochę oswoić.
- Tą myślą?
- Że ktoś się we mnie kocha – mruknął, odwracając wzrok.
Dorian uśmiechnął się lekko i pochylił się nad nim,
muskając ustami jego nosek.
- Idź. Będę tu czekał jutro.
Gdy Harry wychodził, czuł, że jego nogi są dziwnie
miękkie.
^^^
Pojawił się w pokoju bezszelestnie, ale kilka sekund
później, Syriusz już stał w drzwiach. Harry posłał mu rozbawione spojrzenie.
- Zaklęcie monitorujące?
- Yup.
- Czy można być jeszcze bardziej nadopiekuńczym, bo nie
umiem sobie tego wyobrazić?
Syriusz wzruszył ramionami, patrząc na chłopca
oceniająco.
- Masz wymiętą koszulkę. Mam wyciągnąć swoje wnioski i
zabić tego faceta w tym momencie, czy opowiesz mi, jak poszło?
Harry westchnął. Zerknął na Remusa, który stanął tuż za
swoim kochankiem i pokręcił ze zrezygnowaniem głową, widząc jego zaciekawione
spojrzenie. Najwidoczniej nie ma już sojusznika w Lupinie.
^^^
Gdy Harry obudził się następnego ranka, poczuł delikatny
dotyk na swoim nosie. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że to właśnie
to wyciągnęło go z przyjemnego snu. Zmarszczył nos, mając nadzieję, że jeśli
przyłoży Syriuszowi za zakłócanie mu snu, Black nie obrazi się za bardzo.
Uchylił powieki, chcąc spojrzeć na chrzestnego najbardziej zirytowanym
spojrzeniem, na jakie było go stać, gdy dostrzegł przed sobą kolorowe tęczówki.
Gwałtownie podniósł się do siadu, omal nie uderzając Doriana głową w czoło.
- Hej, hej – zaśmiał się Cubice, patrząc na Pottera z
rozbawieniem. – Skąd ta panika?
- Nie spodziewałem się ciebie. Mieliśmy się spotkać w
Pałacu. Co tutaj robisz?
Dorian uśmiechnął się lekko i pchnął chłopca, ponownie go
kładąc, po czym złożył na jego ustach słodki pocałunek.
- Skoro klątwa została złamana, mogłem wyjść. I
tęskniłem, więc pomyślałem…
- Wiesz, co zrobi Syriusz, jeśli zobaczy nas w takiej
sytuacji? Nie będziesz się już musiał martwić o swoje przyrodzenie, bo szybko
się go pozbędziesz.
Dorian uśmiechnął się szeroko.
- Zaryzykuję. – I ponownie pochylił się, całując
Harry’ego. Powoli muskał jego wargi, aż Harry miał ochotę wpleść mu dłonie we
włosy i pociągnąć go do prawdziwego, głębokiego pocałunku. Nie zdążył jednak.
Drzwi skrzypnęły cicho i rolety zasłaniające okno, nagle się uniosły,
wpuszczając do pomieszczenia więcej światła.
Dorian natychmiast przekręcił się, spadając z łóżka, a
Harry uniósł z powrotem do siadu. Widząc Syriusza, który zastygł w bezruchu,
widocznie starając się ogarnąć scenkę przed sobą, Potter miał ochotę chwycić
Doriana za ramię i teleportować się jak najdalej od pytań i nadopiekuńczości
Blacka. Opanował się jednak, gdy za Syriuszem pojawił się Remus, widocznie
zwabiony hałasem.
- Harry? Kto to jest? – zapytał Lupin, zapobiegawczo
chwytając Syriusza za ramię.
- To… Dorian. Opowiadałem wam o nim wczoraj. – Harry
zerknął na leżącego w bezruchu chłopaka, jednocześnie starając się nie
roześmiać.
- To jest… och – mruknął Syriusz. – Inaczej go sobie
wyobrażałem.
- Mogę pana zapewnić, że nie jestem starym zboczeńcem z
siwiejącymi włosami i nie zamierzam zrobić Harry’emu krzywdy. Przysięgam –
powiedział szybko Dorian, zerkając na Harry’ego, którego usta dziwnie zadrżały,
jakby powstrzymywał śmiech.
- Cóż, po prostu myślałem, że jesteś starszy od nas…
- Dorian jest dużo od was starszy, ale wygląda na… czy ja
wiem… dwadzieścia?
- Nie dałbym ci więcej niż dziewiętnaście – stwierdził
Syriusz i uśmiechnął się nieco niebezpiecznie. – Ale jeśli zrobisz Harry’emu
jakąkolwiek krzywdę, obiecuję, że już nikt nie będzie w stanie oszacować
twojego wieku z twarzy.
Remus tylko westchnął.
- Nie przejmuj się nim – spojrzał na kochanka karcąco, po czym przeniósł wzrok na niezwykłe, kolorowe oczy. –
Zjesz z nami śniadanie?
- Ja… - Dorian przeniósł wzrok na Harry’ego, a widząc
jego lekki uśmiech, skinął głową, uśmiechając się z wdzięcznością. – Chętnie.
^^^
PS Zdaję sobie sprawę z tego, że sporo osób niezbyt polubiło Doriana, ale zrzucam to na fakt, że póki co rzadko występował w opowiadaniu. Napiszcie, co się wam w nim podoba, a co nie :) Lubię znać wasze opinie ^^
Bye!
Cieszę się, że jest nowy rozdzial ale irytuje mnie fakt że TO DORIAN...eh...
OdpowiedzUsuńWolałabym pewnego nauczyciela :P
Jeśli go nie polubie, to zostają mi wątki z Jamesem i Lily. Tak czy inaczej, weny!
Crudeoil
Rozdział superowy, ale przeszkadza mi w nim fakt romansu między moim ukochanym Harrusiem, a Dorianem. Ta postać mi jakoś nie pasuje. Cóż... chyba pora się oswoić z tą myślą. Może go jeszcze polubię. Nasza ekipka poprawnie wydedukowała, że to Travis ich otruł. To samo podejrzewałam. Mam nadzieję, że niedługo dodasz kolejny rozdział, bo zakochałam się w Twoim opowiadaniu od pierwszego wejrzenia <3
OdpowiedzUsuńPrawie jak Dorian w Harrym. XD
UsuńNie ja chce Lucas i Harry a nie Dorian i Harry. Nic nie mam do Doriana ale widziałam bym go lepiej w parze z Max Lief taki ognisty temperament pasowali by do siebie.
OdpowiedzUsuńA mi się marzy Dorian i Severus. Dawno nie było nic o Snape
OdpowiedzUsuńA mi się tam podoba Dorian Harry (co z tego, że zdanie właściwie zmieniłam dopiero po tym rozdziale?). Lucas mimo wszystko był z Willowem, a nie Potterem, mimo że to jedna i ta sama osoba.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taki nadopiekuńczy Syriusz i będę jak jastrząb wypatrywać kolejnych takich scenek :D
Czekam na kolejny rozdział~
Dorian jak widać nie mógł opuszczać Pałacu z powodu klątwy i dlatego dotychczas zachowywał się tak a nie inaczej�� Nie mam nic do pary tej dwójki to może być nawet interesujące, czytać jak się do siebie zbliżają ����
OdpowiedzUsuńCieszę się że Lily odkryła że ktoś( Travis ) ją i jej męża tróje to może dobrze wpłynąć na dalszy ciąg opowiadania��
Dużo weny życzę ��������
Oto 8 komentarz. Ile jeszcze, żeby było kolejny rozdział? Bo to jest takie super, że normalnie nie wytrzymam. Ja bardzo ładnie proszę o kolejny.
OdpowiedzUsuńKurcze... Wcześniej Doriana nie lubiłam, teraz go kocham.
OdpowiedzUsuńWeny życzę, świetnych pomysłów i czego sobie jeszcze życzysz.
A ja czekam na nowy rozdział, który mam nadzieję, pojawi się za niedługo :*
Mam dylemat... Na początku II Tomu chciałam aby Lucas był znowu z Harrym, ale teraz z całego serca kibicuję Dorianowi i Harry'emu
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba. Jest lepiej niż gdybyś miała lać wodę :) Co do Doriana to co prawda na początku miałam mieszane uczucia co do niego ale to pewnie dlatego, że nie rozumiałam jego zachowania. Rozumiesz, chodzi mi o to jak widział "światełko w tunelu". Teraz wyjaśniłaś dlaczego. Przez klątwę źle się czuł. Tzn tak zrozumiałam. A tak z ciekawości. Dużo planujesz rozdziałów zanim Harry będzie musiał pojechać do szkoły? Na pewno będzie rozdział z tą misją pod koniec sierpnia ale do tego zostało jakieś 2-3 tygodnie.
OdpowiedzUsuńRozdział super, nie wiem czy przeboleje związek Harry'ego i Doriana. Na razie wolę Lucasa :D. Najbardziej mnie zastanawia jak rozwiążesz wątek z Severusem, czy Harry mu powie czy nie ? Ciekawe jest też to czy James zmądrzeje po tym jak go odtrują...
OdpowiedzUsuńLunatyk
O rany... Syri, zluzuj trochę, proszę cię... XD
OdpowiedzUsuńCóż, przynajmniej Remi zachowuje się rozsądniej... choć nie wątpię, że Dorian miałby na karku wściekłego wilkołaka, gdyby tylko skrzywdził Harry'ego ;)
Co do pary... Mi tam się podoba :p Co prawda z Lucasem też mi się podobała... heh... I, tak szczerze, mimo że na początku opowiadania miałam jeszcze nadzieję, że może Harry będzie jakoś z Sevem - nie wiem czemu, ale uwielbiam ten pairing - to teraz sobie tego nie wyobrażam, nie w tym ff... Jakoś by mi to nie pasowało... Ale z Dorianem mi pasuje ;P
Nie mogę się doczekać, aż w końcu James przejrzy na oczy!!! Choćby trochę... Oby szybko dorwali dowody przeciw Travisowi ;)
Życzę WENY, CZASU i CHĘCI do pisania!!
~Daga ^.^'
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czy oni zupełnie nie kojarzą, że zachowują się normalnie, a potem Travis przynosi nalewki i... bum zmiana zachowania, jeszcze pracuje w takim departamencie, w pewien sposób lubię Doriana, ale co z Lucasem? śmierć Harrego bardzo przeżył...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
To było do przewodzenia z tymi nalewkami jak Harry przypominał sobie wyjazd. Dorian podoba mi się nie ma takiego doświadczenia jak Lucas 19 a 70 to wielka różnica. To 51 lat życia a nie sterczenie w lodzie. Wena jest z tobą Agnieszka😀
OdpowiedzUsuń