Hajo!
Sama nie wiem, co mam wam napisać po tak długiej przerwie... Matury napisałam jako tako, a przynajmniej tak to czuję. Oczywiście, tak jak przewidywałam, ustny angielski poszedł mi dużo lepiej od ustnego polskiego, ale to było dla mnie oczywiste, bo nigdy nie umiałam wypowiadać się sensownie po polsku... A na angielskim wystarczy mówić gdzieś koło tematu :D Dzięki za wszystkie komentarze, miło wiedzieć, że trzymacie za mnie kciuki. Jutro jeszcze czeka mnie matura z chemii, ale jako że prawie cały miesiąc uczyłam się do niej, mam dobre myśli i pozwoliłam sobie na pisanie ;)
Jutro pojawi się rozdział NDH i Sprawdzianu Reprezentanta (kontynuacji NS). Tak więc czekajcie ;)
^^^
Harry stał niepewnie pod drzwiami Nory, czekając, aż
George przyprowadzi z domu Syriusza. Starszy chłopak obiecał, że nie będzie
robić zamieszania i tylko poprosi Blacka, by na chwilę przyszedł do Harry’ego,
ale sądząc po hałasach, które dało się słyszeć z wnętrza budynku, nie do końca
mu się to udało. Po paru sekundach przez drzwi wybiegł Syriusz, niemal wpadając
na chłopca.
- Co się stało? Jesteś ranny? – zapytał Black, oglądając
go ze wszystkich stron. Harry westchnął, po czym parsknął cicho, gdy Syriusz
zajrzał mu nawet pod pachę. Odsunął łagodnie chrzestnego i zerknął na George’a,
który stanął w drzwiach, patrząc na niego przepraszająco.
- Jeszcze nic się nie stało – odezwał się Weasley. –
Chodzi o Harresa. Zaatakował Harry’ego kamieniem.
- Co? – Syriusz spojrzał na niego, po czym z powrotem
przeniósł wzrok na Pottera. – To prawda?
Harry pokiwał lekko głową i jęknął, gdy Black mocno go
przytulił.
- Zabiję gówniarza – syknął mężczyzna, czując, jak
ogarnia go coraz większa złość. – Powiedz, że nie zdążył zrobić ci krzywdy.
- Nie zdążył – mruknął George. – Ale gdybyśmy go nie
odciągnęli, to nie wiadomo, co by się stało. Zdenerwował się, bo nie umie grać
w Quidditcha. Nie powiedzieliśmy mu tego dosłownie – dodał szybko chłopak. – Ale
Ron go trochę podenerwował.
- Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć. Wiem jak łatwo go
zirytować i jak to się zazwyczaj kończy – uśmiechnął się Syriusz, po czym
przeniósł wzrok na chrześniaka. – Czego ode mnie oczekujesz?
- <Po prostu chciałem, żebyś wiedział, co się stało,
żeby nie było żadnych wątpliwości> – przekazał mu chłopak z niepewną miną.
- Rozumiem – Black skinął głową, po czym spojrzał w
kierunku ścieżki, prowadzącej na boisko. – George, gdy tylko reszta wróci,
powiadom mnie o tym. Zabiorę Harry’ego do środka, a gdy przyjdzie Harres
wszystko załatwimy, dobrze?
- Pójdę zobaczyć, gdzie są – odezwał się bliźniak i
rzuciwszy Harry’emu lekki uśmiech, ruszył w powrotną drogę, szukać rodzeństwa i
najmłodszego Pottera.
Syriusz spojrzał na chrześniaka i westchnął.
- Chodźmy.
Weszli do Nory i do salonu, który chwilowo zajmował
wielki stół. Zdawało się, że pomieszczenie jest większe, niż powinno być, co
najprawdopodobniej było winą magii. Harry spojrzał na matkę, która siedziała
pomiędzy Jamesem i jego kumplem, Travisem. Mężczyźni popijali jakiś trunek, a
właściwie głównie James pił, i najwidoczniej udało im się nakłonić Lily do
spróbowania, bo jako jedyna wśród innych zakonników trzymała w dłoni szklankę.
Gdy weszli, spojrzała na niego zdumiewająco obojętnie. Harrym nieco to
wstrząsnęło. Zdawało mu się, że ich relacje się poprawiły przez ostatnie parę
dni, od kiedy znalazła naszyjnik, ale teraz, gdy na nią patrzył, widział starą
Lily, która niemal niewidzącym wzrokiem patrzyła na syna, ruganego przez jej męża.
Chłopak poczuł, że coś w jego wnętrzu się ściska. Spuścił wzrok i mimowolnie
przysunął się bliżej Syriusza. Black pokrótce powiedział, że stał się pewien
wypadek i chciałby, żeby Harry został w Norze, póki nie wróci reszta. Dumbledore
skinął głową, patrząc na chłopca oceniająco i z lekkim zaniepokojeniem. Po
chwili wrócili do spotkania.
Harry chwycił jedno z krzeseł i usadowił się w rogu
pokoju, nie chcąc przeszkadzać. Po kolei przyglądał się zakonnikom. Moody
zerkał na niego co chwila magicznym okiem, jakby sprawdzał, czy aby Potter nie
skupia się zbyt mocno na omawianych sprawach, Remus i Syriusz siedzieli koło
siebie, plecami do niego, ale mimo to, Harry widział, jak po chwili Black
kładzie rękę na udzie Lupina, co widocznie lekko wstrząsnęło wilkołakiem, bo
posłał kochankowi karcące spojrzenie i chwycił jego ciekawską dłoń. Dalej obok
Lupina siedziała Tonks, która nieświadoma łagodnych przepychanek między
kochankami, posyłała Lunatykowi nieco dwuznaczne spojrzenia i uśmiechała się
zalotnie. Najwidoczniej nie było jej podczas pamiętnego spotkania na Grimmauld
Place, kiedy dwaj Huncwoci powiedzieli o swoim związku. Harry’emu było jej
trochę szkoda.
Przeniósł wzrok dalej, na kilku mniej znaczących członków
zakonu, po czym zatrzymał się na Travisie Bickle’u, wyglądającym na bardzo
zadowolonego. Ostatnio rzadko widywał mężczyznę. Pamiętał, że jeszcze do
niedawna był stałym bywalcem domu Potterów. Często przynosił ze sobą domowe
nalewki, które James uwielbiał, a Lily akceptowała. Właściwie Harry nie znał za
bardzo tego faceta, ale coś w jego podświadomości mówiło mu, że wcale nie chce
go poznać. Miał w sobie coś takiego, jak Daniel Outrager.
Gdy Harry spojrzał na Dumbledore’a, chcąc przekonać się,
co staruszek o nim myśli, drzwi do Nory otworzyły się i do środka wparowała
reszta młodzieży. Sądząc po podbitym oku Harresa, kilku zadrapaniach na
twarzach młodych Weasleyów i mocno potarganych ubraniach wszystkich, Harry nie
sądził, by to się dobrze skończyło.
James wstał pierwszy, ale nim zdążył się odezwać, Molly
podniosła się z miejsca, patrząc na niego ostrzegająco.
- Pamiętaj, że jesteś w moim domu, a to moje dzieci –
powiedziała zimno.
James zacisnął zęby i odetchnął lekko.
- Dlaczego mój syn wygląda tak, jak wygląda? – spytał
pozornie spokojnym głosem. Harry zdał sobie nagle sprawę z tego, że przez
ostatnie parę dni nie widział takiego spojrzenia u Jamesa. Bywał obojętny,
czasem parskał zirytowany, ale ostatnio nie wydawał się wrzeć ze złości, a jego
oczy nie rzucały dookoła piorunów. Właściwie, jeśli Harry miał być szczery, od
kiedy jego matka zaczęła go lepiej traktować, ojciec też, mimo że nie znał
prawdy. Chłopak zmarszczył brwi, zdając sobie sprawę z tego, że już kilka razy
się tak działo. Pamiętał, jak kiedyś wyjechali na niemal miesiąc na wakacje i pod
ich koniec, James zaczął nawet się do niego lekko uśmiechać. Harry już wtedy
myślał, że coś się poprawiło w ich relacji, ale wystarczyło, że zaraz po
powrocie napił się z Travisem i jeszcze tego samego dnia skrzyczał Harry’ego za
zbyt głośną zabawę, uwaga, kredkami!
Teraz James wyglądał tak, jak wtedy. Widać było, że
gotuje się ze złości i nie jest w stanie nad sobą zapanować.
Syriusz przeczuwając sporą awanturę, wstał powoli i
przesunął się bliżej Harry’ego. Ku zdumieniu chłopaka, zareagował Dumbledore.
Staruszek wstał, patrząc na Jamesa ostrzegawczo.
- Uspokójmy się i wyjaśnijmy całą sprawę. – Odwrócił się
w stronę Harresa. – Co się stało?
- Zaatakowali mnie!
- Bo chciał uderzyć Harry’ego!
- Kamieniem! – dokończył za Rona jeden z bliźniaków.
Nastała cisza. Wszyscy spojrzeli na starszego z braci
Potter, który miał ochotę skulić się pod wpływem spojrzeń Lily i Jamesa. Z
obojgiem było coś nie tak.
- Idziemy do domu – zarządził Rogacz. – Tam to załatwimy.
- W takim razie Harry dzisiaj śpi u mnie – odezwał się
Syriusz, patrząc wyzywająco na byłego przyjaciela. Potter senior zacisnął usta
w wąską linię i spojrzał na żonę, która patrzyła na to wszystko zdumiewająco
obojętnym wzrokiem. Wzruszyła ramionami i wstała.
- Dobrze – powiedziała, nie patrząc na Syriusza. –
Przyprowadź go jutro.
- Ale… - zaczął James, a Lily spojrzała na niego pusto.
- Chodźmy do domu.
Rogacz skinął głową, chwycił delikatnie Harresa za ramię
i razem z kobietą wyszli na zewnątrz, po czym teleportowali się. Syriusz
popatrzył ze zdumieniem na drzwi, za którymi zniknęli Potterowie. Lily
zachowywała się nad wyraz dziwnie. James zwykle tracił nad sobą panowanie, ale
ona nigdy nie była aż tak obojętna. Wydawało się, że za wszelką cenę chciała wyjść
z Nory i wrócić do domu, choć Syriusz nie był pewny, dlaczego.
Harry też miał takie wrażenie. Kobieta zachowywała się
nad wyraz dziwnie, biorąc pod uwagę ostatnie parę dni. Przecież przytuliła go
nawet zanim przybyli na spotkanie zakonu. Kompletnie nie rozumiał, skąd ta
nagła zmiana.
Chwilę po wyjściu Potterów trwała cisza. Pierwszy odezwał
się Dumbledore, stwierdzając, ze lepiej będzie dokończyć spotkanie za kilka
dni, gdy wszyscy ochłoną. Czarodzieje przyjęli to z ulgą i zaczęli wracać do
swoich mieszkań. Harry nie mógł nie zauważyć, że pierwszym, kto opuścił Norę
był kolega Jamesa, Travis Bickle.
Syriusz i Remus usiedli jeszcze do stołu, gdyż Molly
chciała koniecznie wiedzieć, co się wydarzyło. Black służył jako tłumacz,
przekazując kobiecie słowa Harry’ego, które chłopak pokazywał mu w języku
migowym. Gdy tylko pani Weasley usłyszała, jak się zachowywał Harres w stosunku
do swojego brata i jej własnych dzieci, zdawało się, że zaraz wybuchnie
płaczem. Zresztą nie tylko ona była nie w humorze. Black też wyglądał na
niezadowolonego. Wiedział doskonale, że gdy jutro przyjdzie z Harrym do
Potterów, rozpęta się istny Armagedon. Już widział te wrzaski, klątwy, bo
przecież nie można powiedzieć nic złego na świętego Harresa.
Z ponurą miną chwycił butelkę z nalewką i pociągnął z
niej spory łyk. Płyn spłynął w dół jego gardła, paląc nieco. Już miał wziąć
drugi łyk, gdy poczuł, że Remus patrzy na niego karcąco.
- Wiem, że już myślisz o jutrze, ale upijanie się nie
jest dobrym pomysłem.
Syriusz skrzywił się nieco, zrobił ostatniego łyka i
odsunął od siebie butelkę. Remus uśmiechnął się łagodnie i przysunął swoje
krzesło bliżej, po czym pocałował delikatnie kochanka, czując pod językiem
nikły smak alkoholu. Drgnął nieco, słysząc za sobą dziwny skrzek. Oboje spojrzeli
w tamtą stronę, zauważając Tonks, która patrzyła na nich w szoku. Aurorka bez
słowa zerwała się z miejsca i wybiegła z domu, nim ktokolwiek zdążył ją
zatrzymać.
- Nie wiedziała o nas – westchnął Remus, patrząc na
Syriusza z miną pełną poczucia winy. – Flirtowała za mną, prawda?
- Oczywiście. I jak zwykle nie zauważyłeś, że ktokolwiek
się tobą interesuje – mruknął Syriusz z pewnego rodzaju niezadowoleniem. Lupin
rzucił mu długie spojrzenie, a jego wargi zadrgały, jakby powstrzymywał
uśmiech.
- Zazdrosny?
- Tak – warknął Black i odwrócił twarz, robiąc obrażoną
minę. Remus zaśmiał się i delikatnie dotknął jego ramię, ale ku jego zdumieniu,
Syriusz strząsnął jego rękę i wstał. – Chodźmy do domu – powiedział, nie
patrząc na niego.
- Dobrze, ale uspokój się. Przecież to nie moja wina, że
tego nie zauważyłem.
Syriusz nie odpowiedział i ruszył do drzwi, zapominając
nawet o tym, że powinien zabrać ze sobą Harry’ego. Remus westchnął i podszedł
do chłopaka, przygryzającego lekko wargę.
- Nie przejmuj się. Jest nieco zazdrosny. Zajmę się nim w
domu – powiedział z słabym uśmiechem i wyciągnął do Harry’ego dłoń. Potter
chwycił ją i po chwili pożegnali się i wyszli na zewnątrz, skąd teleportowali
się do domu Blacka i Lupina.
- Jesteś głodny, Harry? – zapytał Remus, zerkając na
chłopca, który wyglądał na trochę niepewnego.
- Nie, dzięki. Chyba pójdę do łóżka.
- Pamiętasz, gdzie?
- Tak. Dobranoc.
- Dobranoc, Harry – mruknął Lunatyk, patrząc, jak chłopak
kieruje się do pokoju. On sam ruszył do swojej sypialni, słysząc, że Syriusz
już w niej jest i przygotowuje się do snu. Otworzył drzwi i wszedł do środka,
od razu zamykając je za sobą.
Black wyglądał na wściekłego. Szarpał się ze spodniami,
próbując szybko wciągnąć je na tyłek. Gdy mu się udało, położył się na łóżko,
od razu przykrywając się kołdrą aż po brodę. Remus westchnął i przebrał się
szybko, po czym ułożył obok kochanka. Leżeli chwilę w ciszy, aż Remus przysunął
się bliżej Syriusza, który momentalnie odsunął się z cichym parsknięciem.
- Syriusz, przestań – warknął Remus, patrząc na Blacka ze
złością. – Nie wiedziałem, że mnie podrywa. A nawet gdybym wiedział, to nie
odpowiedziałbym jej na to. Wiesz, że ona mnie nie interesuje.
- Jasne – syknął Black i nagle podniósł się do siadu. –
Chyba pójdę spać na kanapę – powiedział, zaczynając wstawać.
- O nie – wybuchnął Lupin, chwytając Syriusza za ramię i
pociągając w swoją stronę. Łapa opadł tuż obok niego tak, że niemal stykali się
nosami. – Obiecaliśmy sobie, że nie ważne jak bardzo się pokłócimy, żaden nie
będzie spał na kanapie.
-Nie chcę z tobą dzisiaj spać. Mam cię dość! Puść mnie! –
wykrzyknął Syriusz, gdy Remus mocno otoczył go ramionami.
- Przestań! Zachowujesz się irracjonalnie!
- Ja się zachowuję irracjonalnie?! Dawałeś jej się
podrywać!
- A co ty robiłeś na urodzinach Harry’ego?! PRZESTAŃ SIĘ
WYRYWAĆ!
- PUSZCZAJ! – warknął Syriusz i nagle wyszarpnął się i
mocno uderzył Lupina w twarz.
Wszystko stanęło. Black spojrzał na kochanka, który
trzymał się za policzek, nie wiedząc, co się z nim dzieje. Zdał sobie sprawę z
tego, że wstrzymuje oddech, więc wypuścił go, czując, że drży.
- Remus…
Lupin bez słowa wstał z łóżka i ruszył do drzwi.
- Remus, przepraszam! Nie chciałem tego! Błagam, wróć tu!
– krzyknął Black, patrząc przerażonym wzrokiem na wyjście, w którym zniknął
jego kochanek. – O Merlinie – jęknął, gdy dotarło do niego, co zrobił. Uderzył
Remusa. W twarz. Zakrył usta dłońmi, powstrzymując ogarniającą go trwogę. Jak
mógł zrobić coś takiego? Kompletnie nad sobą nie panował. Spojrzał na Harry’ego,
który zaniepokojony krzykami, zajrzał do ich pokoju.
- Harry, Merlinie, nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje.
Uderzyłem Remusa. Merlinie, uderzyłem go. – Odetchnął drżąco, czując okropne
dławienie w gardle. – Nie chciałem. Co ja mam teraz… - Nie dokończył, bo oddech
ugrzązł mu w gardle.
- Syriuszu… - wyszeptał Harry, robiąc krok w jego stronę.
- Nie podchodź! – warknął Black z wściekłością, a zaraz
chwycił się mocno za głowę.
Drgnął lekko, gdy Remus wrócił do sypialni. Uniósł wzrok,
chcąc go błagać o przebaczenie, ale Remus tylko bez słowa podał mu fiolkę z
jakimś eliksirem. W drugiej ręce trzymał miskę.
- Pij – rozkazał Lunatyk, patrząc na niego twardo. Jego
policzek wciąż był zaczerwieniony od ciosu.
Syriusz wewnętrznie miał ochotę oponować, nie wiedząc, co
jest w buteleczce, ale poczucie winy kazało mu wypić. Gdy tylko eliksir spłynął
do jego żołądka, poczuł jak gwałtownie robi mu się niedobrze. Jęknął chwytając
się za brzuch i spojrzał na Remusa z niedowierzaniem i poczuciem zdrady. Ale
Lupin już nie patrzył na niego wrogo.
- Merlinie, kochany – wyszeptał Remus, siadając obok
kochanka. – Niedobrze ci?
- Co ty mi podałeś?
- Ten eliksir usuwa z organizmu większość trucizn.
Stwierdziłem, że twoje zachowanie nie jest naturalne i ktoś prawdopodobnie cię
otruł. Spokojnie – powiedział łagodnie, dotykając policzka Syriusza. Położył
miskę na pościeli, czując, że się przyda.
Black jęknął, czując, jak go naciąga. Poczuł smak kwasu w
ustach i chwilę później pochylił się nad miską, czując, jak Remus przytrzymuje
jego przydługie włosy. Otworzył oczy, dostrzegając, że z nosa zaczyna mu ciec
krew. Przyłożył dłoń nosa, zatykając jego skrzydełka.
- Już dobrze – wyszeptał Remus. – Będziesz jeszcze
wymiotował?
- Chyba nie – mruknął Black. Lupin puścił jego włosy i
wziął miskę, usuwając jej zawartość. Machnięciem różdżki przywołał paczkę
chusteczek i przyłożył jedną do krwawiącego nosa Syriusza. Łapa posłał mu
udręczone spojrzenie i chwycił jego dłoń, przyciskając ją mocniej.
- Musisz się trochę przechylić do przodu, żeby krew
swobodnie spływała.
- Nie do tyłu? – wymamrotał Syriusz, wykonując jednak
polecenie Lupina.
- Nie, bo możesz się nią udusić. Poza tym, jak zrobi ci
się skrzep w gardle albo zatokach to nie będzie to przyjemne.
Syriusz odetchnął cicho i siedząc po turecku, pochylał
się do przodu, a włosy zasłoniły jego twarz. Teraz już rozumiał skąd ta
irracjonalna złość i agresja. Prawdopodobnie eliksir miał wydobyć z niego
najgorsze cechy, a wszyscy wiedzieli, jak bardzo jest emocjonalny i
temperamentny. Słyszał, jak Remus łagodnie każe Harry’emu iść spać, po czym
zostali sami.
- Dalej leci? – zapytał łagodnie Lupin, kciukiem gładząc
policzek kochanka.
- Chyba nie – mruknął Syriusz i wyprostował się, unikając
wzroku Remusa. Otarł czystą chusteczką nos, a Remus zabrał ją bez cienia
obrzydzenia i wyrzucił do kosza. Gdy wrócił, usiadł obok i przysunął się, by
pocałować Syriusza, ale Black natychmiast wyprostował się i odsunął.
- Nie zasłużyłem – bąknął.
- Ale ja tak – parsknął Remus i chwycił go za kołnierzyk
koszulki, pociągając do siebie. Pocałował go delikatnie, po czym skrzywił lekko
i zaśmiał się. – Chyba powinieneś umyć zęby.
Syriusz zarumienił się. Wstał i zniknął w łazience,
zostawiając Remusa na łóżku. Lupin siedział, rozmyślając nad tym, kto mógłby
podać Syriuszowi eliksir i kiedy. Na spotkaniu było okropnie dużo członków,
praktycznie wszyscy, więc de facto mógł to być każdy. Tylko dlaczego? Black
przecież ostatnio nie udzielał się za bardzo, woląc spędzać wolny czas z nim,
chodzić do restauracji czy zwyczajnie siedzieć i się całować, więc dlaczego
ktoś miałby robić mu krzywdę? Jedyny przychodził Remusowi na myśl James, ale
ostatnio Rogacz zaczął zachowywać się prawie jak człowiek, z tego, co pisał
Harry, więc podanie Syriuszowi czegokolwiek byłoby całkowicie bezsensownym
posunięciem.
- Nie myśl tak dużo – odezwał się Black tuż koło jego
ucha. Remus podskoczył nieco i parsknął. Jego wargi owiał miętowy oddech. –
Przepraszam.
- Nie przestraszyłem się tak bardzo – zaśmiał się Remus.
- Nie za to. Za… no wiesz – dotknął policzka kochanka,
rumieniąc się mocno. – Nie chciałem.
- Wiem. Nie byłeś sobą. Świadomie nigdy nie zrobiłbyś mi
krzywdy. Ufam ci.
Syriusz nie dopowiedział, czując, jak wzruszenie dławi go
w gardle. Uśmiechnął się z wdzięcznością i pocałował Remusa delikatnie.
- Chodźmy spać – szepnął Lupin, patrząc w szare oczy
ukochanego mężczyzny. – Jutro rozpoczniemy śledztwo.
Black pocałował go ostatni raz, po czym wsunął się pod
kołdrę. Remus ułożył się tyłem do niego i po chwili poczuł, jak Syriusz
obejmuje go, przyciskając się ciałem do jego pleców.
- Dobranoc, Syriuszu – mruknął sennie Lupin.
- Dobranoc… Kocham cię, Remi.
^^^
Komentujcie! *patrzy ładnymi oczkami ala Łapa i uśmiecha się słodko*
Cudowne. Wreszcie się zlitowałaś, dziękuję! Czyli dziwaczne zachowanie jest spowodowane napojem, ciekawe. Życzę Matki Weny
OdpowiedzUsuńŚwietnie widzieć nowy rozdział:) Ciekawe co zyskuje Travisie Bickle podtruwając Potterów i na czyje polecenie to robi? Zaczyna się ciekawie robić:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Akemi
O w końcu nowy rozdział :D:D. Teraz dopiero czuje jak bardzo byłam stęskniona za tym opowiadaniem. Po ostatnim rozdziale spodziewałam się że zachowanie Potterów spowodowane jest jednak przez chorobę, a tu takie zaskoczenie, że ktoś ich podtruwa... ( mogę stwierdzić - dość miłe zaskoczenie).
OdpowiedzUsuńLunatyk
YESSS! Nowy rozdział! :D
OdpowiedzUsuńUhuhu~ Co my się tutaj dowiadujemy~ Czyżby Potterowie nie byli jednak tak bardzo wstrętni jak się wydaje, a najzwyczajniej w świecie podtruwani? Ah, nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału~!
Weny! :D
Moi drodzy . Robimy zakłady.
OdpowiedzUsuńNasz nowy gość Travis Bickle podtruwa sobie sobie spokojnie Potterów nalewką. A i każde kto nalewki spróbuje. Boś kiepska z tego nalewka. Trucizna w sumie.
James się zaczął zmieniać to go podtruli. Lili zaczęła łagodniec to ją podtruli. But Lili ma podejrzenia.
Kto na tak, kto na nie.
Saphi/ Wiki
Jestem na tak
UsuńCiekawy rozdział
Hercia2012
Świetny rozdział. Szkoda, że tak długo cię nie było, ale rozumiem przygotowywałaś się na maturę. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona z egzaminów. Oczywiście z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i oczekuję, że pojawi się niebawem☺
OdpowiedzUsuńKobieto, kocham cię! Żyjesz! Rozdział jest dobry, a po tak długim czasie czuję ogromny niedosyt, więc mam nadzieję że napiszesz szybko kolejny. Chyba wspominałam w poprzedbich komentarzach, że potrzebuję akcji. Moim zdaniem trochę zbyt spokojnie jest, Voldzio siedzi spokojnie i nikomu nie przeszkadza, ale mam nadzieję że za kilka rozdziałów podejmiesz ten wontek. Strasznie mnie ciekawi jak wykreujesz Doriana. Czekam na rozwój akcji, życzę weny.
OdpowiedzUsuńPs: Mam nadzieję że na następny rozdział nie będziemy musieli czekać kilku miesięcy... Czekając na ten rozdział, jeszcze raz od początku przeczytałam całe opowiadanie i kilka tych miniaturek co polecałaś, aż skończyły mi się opcję i przeczytałam serię Percy'iego Jackson'a i zaczęłam Apollo i Bosjie Próby... 😐
Okay... kompletnie dziwnie się czuję po przeczytaniu tego rozdziału. Nawet piszę dopiero teraz, ponieważ chciałam go przemyśleć, ale... nie łapie tego... dziwnie się czytało, nie wiem tylko czemu. I dlaczego Harry nie powiedział Remusowi i Syriuszowi o tej nalewce? Przecież zauważył że po niej im bardziej odbijało... Aczkolwiek, witaj z powrotem na łonie rodziny dziewczyno. Mam... MAMY nadzieję, że skoro matury już się skończyły, to częściej pojawią się nowe rozdzialiki :D Wiem... jestem strasznie zachłanna... ale cóż... taki już mój urok. Bierz co dają a jak nie dają to im zabierz! :D
OdpowiedzUsuńW końcu rozdział! 😄
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak ja na niego czekałam.
Zastanawiam się dlaczego Travis Bickle otruwa ich nalewką...
Czekam na kolejny rozdział! 😍
To już wiem, dlaczego nie lubię gościa. Bickle'a w sensie. Truciciel się znalazł, kurde... -,-
OdpowiedzUsuńW ogóleee~~ Jak ja się cieszę, że jest nowy rozdział 😍
I kużwa, choroba jasna mać... Mam ochotę "trochę" przyczepność Bickle'owi... Jestem strasznie wkurzona...
P.S. Skoro lepiej ci poszedł ustny angielski niż polski to musisz być z niego niezła, nie? Gratuluję 😊 Mi tam jednak lepiej poszedł polski...
Super ze powróciłaś z rozdziałami :) nawetnie wiesz ajk się cieszę ::))) mam nadzieję ze następny pojawi się szybko :) pomysł z trucizną w nalewce świetny :) Czytam twoje opowiadanie na wattpadzie i jestem zakochana w tym opowiadaniu :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, kiedy Harry zaczął myśleć, że stosunki się poprawiły, dopóki jego rodzice się nie na pili to przemknęło mi, że chodzi o Travisa, tylko jaki ma w tym cel, Syriusz się napił, ale dzięki temu mają podejrzenia, ale ciekawe ile czasu im to zajmie, że zaczął się dziwnie zachowywać po wypiciu w norze tego alkoholu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia