Hej wszystkim!
Rozdział dość krótki, przejściowy, ale postaram się jeszcze przed Sylwestrem dodać kolejny, mam nadzieję, bardziej porywający. Chciałam po prostu wstawić coś, bo dawno mnie tu nie było.
Zapraszam też na Facebooka, na stronę "Ginger - opowiadania hp", gdzie będę was powiadamiać o kolejnych rozdziałach i tłumaczeniach ;) Mam nadzieję, że wszyscy się tam zobaczymy.
^^^
Louie, jak każdy Mag wiedział, był niezwykle nieśmiałą
osobą, nawet w obecności przyjaciół. Rzadko wypowiadał się na jakikolwiek
temat, a jak już się odzywał, wypowiadał może dwa-trzy zdania, nie rozwijając
ich zbytnio. Magowie przyzwyczaili się do tego i akceptowali, dlatego Harry był
niezwykle zdumiony, gdy któregoś dnia, po dość nieudanej lekcji oklumencji,
Louie sam zaczął z nim luźną rozmowę. W pierwszym momencie nie odpowiedział,
patrząc na Fiorda skonsternowany i dopiero, gdy dostrzegł, że policzki mężczyzny
zaczynają pokrywać się lekkim rumieńcem wstydu, przeprosił, mówiąc, że się
zamyślił i nie dosłyszał pytania.
- Pytałem, czy jest lepiej w tej teraźniejszości niż w
tamtej? – zapytał blondyn, którego twarz nadal była nieco zarumieniona.
- Myślę, że tak. Może straciłem dawnych przyjaciół, ale…
- przerwał, przygryzając wargę. Louie spojrzał na niego z lekkim uśmiechem i
skinął głową.
- Oczywiście, że zyskałeś nowych – powiedział łagodnie
tak, jak zwykle to robił. Harry odwzajemnił uśmiech i kontynuował.
- Poza tym, żyje mój ojciec chrzestny, ma się dobrze i
jest szczęśliwy razem z Remusem. Gdy kiedyś ich poznałem byli dla mnie
kompletnie obcymi ludźmi. Teraz jest inaczej.
- A nie jest ci żal zachowania rodziców? – spytał
niepewnie Fiord, zaraz wyglądając, jakby chciał cofnąć pytanie.
- Trochę tak. Głównie dlatego, że powód ich zachowania
jest okropnie głupi. Rozumiem, że inaczej przeżywali śmierć Harry’ego Willowa,
ale to, czemu wyładowali swoją frustrację na mnie, jest okropnie dziecinne.
Ojciec zachowuje się tak, bo ja przypominam mu jego samego, a mama zwyczajnie
nie potrafi sprzeciwić się i mieć swojego zdania. Uważa, że tata nie robi nic
szczególnie złego.
Louie skinął głową, dając mu znak, że rozumie jego
niezadowolenie tą sytuacją.
- A jak się czujesz z nami? Nie krępuje cię… no wiesz,
cokolwiek?
- Czasem trochę boję się odezwać, gdy prowadzicie jakąś
zażartą dyskusję, ale to dlatego, że nie chcę powiedzieć czegoś głupiego.
Fiord ponownie przytaknął, wydając się zagubiony w
myślach. Gdy po paru sekundach odezwał się, Harry przez moment nie mógł
uwierzyć w to, co słyszy.
- Ale wiesz, że my wszyscy cię w jakiś sposób kochamy? Że
nam na tobie zależy, nie tylko dlatego, że musimy cię wyszkolić. Od wieków
wszyscy Magowie są dla siebie jak bracia i siostry i chcę, żebyś wiedział, że
ja też chciałbym traktować cię jak młodszego brata albo być dla ciebie jak wuj
i chciałbym, żebyś też potrafił poczuć coś takiego, bo wiem, że my wszyscy… -
urwał, nabierając głęboko powietrza i rumieniąc się zawzięcie. – Chciałem tylko
powiedzieć, że…
Harry uśmiechnął się szeroko i podniósł się ze swojego
miejsca, po czym przytulił się do mężczyzny.
- Mi też bardzo na was zależy. Naprawdę. Nie wyobrażam
sobie, że miałbym was nie poznać.
Po tych słowach odsunął się, a widząc, że wprawił
Louie’ego w zakłopotanie, uśmiechnął się nieco i wyszedł z biblioteki, by
mężczyzna nie uczuł się nieswojo.
^^^
Byłby głupi, gdyby nie zauważył, jak często Magowie
zerkają na niego i wymieniają ukradkowe spojrzenia, czy szepczą do siebie,
jakby umawiali się na jakiś temat. Zastanawiał się, czy przyczyną tego jest
jego ostatnie wyznanie. Lucas nieraz patrzył na niego w taki specyficzny
sposób, który sprawiał, że Harry miał ochotę odwrócić wzrok i zarumienić się i
to bynajmniej nie z powodu dobrego uczucia. Nie chciałby, żeby traktowali go
inaczej, a zapowiadało się, że właśnie tak będzie.
Spojrzał na książkę, leżącą na jego kolanach i westchnął.
Obiecali mu, że będą go wspierać. Może już nie zamierzali i myśleli, jak go od
siebie odsunąć?
- Hej, o czym myślisz? – zagadnął Marco, siadając obok
niego na sofie. – Co cię gryzie? – dodał, widząc jego minę.
- To nic. Po prostu myślałem o pewnych sprawach i…
- Chyba nie o tym, że zamierzamy złamać obietnicę,
prawda?
- Jasne, że nie – zmieszał się chłopak, a przez jego
głowę przemknęło, że jest strasznie przewidywalny.
- Kłamczuch – zaśmiał zielonooki mężczyzna. – Czemu
uważasz, że chcemy cię zostawić teraz, gdy nam to wszytko powiedziałeś?
- Ja… Bo…
- Omawiamy pewną sprawę, wiesz? – przerwał mu Marco,
rozsiadając się wygodnie na miejscu. – Zastanawiamy się, jak na to zareagujesz.
- Na co?
- Na niespodziankę.
- Jaką niespodziankę? – zniecierpliwił się chłopak, na co
McCanzy zaśmiał się cicho.
- Zobaczysz.
Potter westchnął ciężko i pokręcił głową, widząc, że mężczyzna
jest widocznie rozbawiony. Jeśli to nie było nic, co miałoby go skrzywdzić, to
skąd te dziwne spojrzenia Lucasa?
^^^
- AU! Nie! Akira, zostaw! Puść MOJĄ poduszkę!
Jąknął, gdy kolejny raz upadł na tyłek, po nieudanej
walce ze swoją psiną. Ta patrzyła na niego z wyzwaniem w oczach, zaciskając
mocniej zęby na jego poduszce. Widocznie suczce nie podobało się to, że tak szybko idzie spać i nie zamierza się z
nią pobawić.
Jeszcze raz przekalkulował swoje szanse, jednak wiedział,
że w starciu ze sporej wielkości psem o wyglądzie wilka ma niewielkie szanse.
Mimo to zerwał się ponownie z miejsca i chwycił za róg jaśka. Ponownie zaczęli
się szarpać, gdy nagle Harry usłyszał trzask i całe pierze wyleciało z poduszki
w górę, po czym osiadło na jego głowie, podłodze, białej sierści Akiry i
wszystkim innym dookoła.
Właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi i do pokoju
wszedł Lucas, widocznie zwabiony hałasami. Drgnął lekko, gdy jedno z białych
piór, latających po pokoju, osiadło na jego nosie. Spojrzał na nie, robiąc
zabawną minę i prychnął cicho. Piórko powoli opadło na podłogę i oboje śledzili
je wzrokiem, czekając, aż osiądzie wśród innych piór. Lucas uniósł spojrzenie
na Harry’ego i uniósł nieco brew, na co Harry uśmiechnął się niewinnie.
- To wina Akiry – usprawiedliwił się chłopak. Psina
spojrzała na niego z pewnego rodzaju urazą i wydała z siebie dźwięk, będący
czymś między oburzonym piskiem a warknięciem.
- Jasne – uśmiechnął się Lucas, zdobywając tym podobne
spojrzenie suczki. – Zdawało mi się, że zamierzałeś iść spać.
- No tak, ale ktoś mi nie pozwolił – Harry spojrzał na
Akirę, dając jej do zrozumienia, że to o nią mu chodziło. Psina fuknęła cicho i
majestatycznie oddaliła się do swojego legowiska, ostentacyjnie ignorując
pozostałą dwójkę. Potter uśmiechnął się z rozbawieniem i pokręcił głową, po
czym zerknął na Lucasa. – Nic się nie dzieje, jeśli o to się pan martwił.
- To dobrze – Would wyciągnął różdżkę i jednym
machnięciem naprawił rozwaloną poduszkę. Harry spojrzał na niego z
wdzięcznością.
- Dziękuję – powiedział, kładąc jaśka na swoim miejscu.
- Właściwie – zaczął Lucas, - chciałbym o czymś z tobą
porozmawiać.
Harry spojrzał na niego nieco niepewnie, ale skinął
głową. Rozejrzał się po pokoju, szukając czegoś, na czym Would mógłby usiąść,
jednak mężczyzna nie zawracał sobie tym głowy i opadł na skraj łóżka, ruchem
ręki zapraszając chłopaka, by usiadł koło niego. Przez chwilę panowała cisza,
ale nie taka niezręczna, raczej całkiem neutralna, gdy to oboje zatopili się w
swoich myślach. Lucas rozważał, jak przekazać chłopcu wiadomość tak, by nie
uznał tego za obrazę, podczas gdy Potter przypominał sobie ostatnie kilka dni,
zastanawiając się, czy nie zrobił czegoś złego, o co Would chciałby go skarcić.
Nie znalazł jednak takiej rzeczy, przynajmniej nie tak poważnej, by Lucas czuł
się niepewnie.
- Wiesz, dzieciaku, zwlekam z tym od chwili, gdy nam
powiedziałeś o gwałcie. Nie chcę, byś się na mnie, ani tym bardziej na resztę,
obraził – przerwał na moment, zerkając na chłopaka poważnie. – Nie robimy tego
z powodu twojej opowieści. Już wcześniej o tym myśleliśmy, ale teraz zaczęliśmy
rozważać to bardziej zasadniczo. I tu nie chodzi o to, że ci nie ufamy, czy
coś… Wiem, że umiesz się bronić i dałbyś sobie radę, ale…
- Przejdzie pan do rzeczy? – zapytał Harry z rozbawieniem.
- Chodzi o to, że zamierzam prosić Dumbledore’a, by
pozwolił wszystkim Magom, których wyznaczę, zamieszkać w Hogwarcie – powiedział
i zaraz dodał: - Ale to nie oznacza, że nie wierzymy w twoje umiejętności. Po
prostu chcemy być pewni, że jesteś bezpieczny, szczególnie teraz, gdy Voldemort
żyje. Rozumiesz, prawda?
- Oczywiście, że tak. Przecież nie mógłbym być zły o coś
takiego – powiedział chłopak, chociaż wiedział, co jest przyczyną niepewności
Lucasa. Pamiętał, jak bał się, że uznają go za słabeusza i będą gardzili nim za
to, że nie zdołał obronić się przed mugolem.
Would spojrzał na niego i po chwili uśmiechnął się
szczerze, z pewną ulgą. Przysunął się do chłopca i objął go, opierając brodę o
jego głowę.
- No to się cieszę.
^^^
W salonie panował przyjemny półmrok, a ciemność
powstrzymywał tylko ogień płonący w kominku. Oświetlał twarze Magów, który w
różnych pozach siedzieli na kanapach. Louie miał podciągnięte kolana pod brodę,
obok niego siedziała prosto Alicja i gładziła wyciągnięte nogi Marco, oparte na
jej udach. McCanzy opierał głowę o kolana Harry’ego i patrzył zamyślony w
wysoki sufit. Potter bawił się jego włosami, milcząco wlepiając wzrok w ścianę
z portretami wszystkich Magów. Patrzył na swoją twarz, która uśmiechała się do
niego z ramki. Obok jego zdjęcia znajdowało się inne, należące do jakiegoś
nieznanego mu chłopaka o ciemnych włosach, wydatnych kościach policzkowych i
złośliwym uśmiechu. Zawsze, gdy jego wzrok padał właśnie na tą fotografię,
zastanawiał się, czy jest to właśnie ten chłopak, którego tak nie lubił Max.
A propos Liefa, mężczyzna wydawał się go polubić, a nawet
jeśli tak nie było to grał zdumiewająco dobrze. Owszem, często zwracał się do
Pottera złośliwie, jednak były to głównie słowne przepychanki. Oboje często przesadzali, ponieważ gdy tylko
Harry nauczył się, jak zezłościć mężczyznę, często ją wykorzystywał. Ale koniec
końców zawsze godzili się w mniej lub bardziej chętny sposób.
- Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło – westchnął
Michael, który siedział na kanapie naprzeciwko kominka i wlepiał spojrzenie
swoich fiołkowych oczu w tańczące w nim płomienie. – Przecież dopiero co się
poznaliśmy.
- Minęło jak biczem strzelił – mruknął Lucas, który zajął
całą kanapę naprzeciw Harry’ego i wpatrywał się w sufit. – Już jutro znikają
zaklęcia czasowe i wrócisz do chrzestnego.
- Z jednej strony nie umiem się doczekać, ale z drugiej
tu wydaje się być tak beztrosko. Jakby Voldemort w ogóle nie istniał. Jakbym
nie musiał się niczym przejmować – szepnął Harry z pewnego rodzaju nostalgią. –
Nie chcę stąd odchodzić.
- Zawsze możesz wrócić, kiedy tylko zechcesz. Wiesz o tym
– uśmiechnęła się Anastazja. – Nawet jutro. Wiemy, że tęsknisz za Syriuszem i
Remusem i każdy z nas też za kimś tęskni. Ja na przykład okropnie tęsknię za Christianem
– westchnęła cicho z czułym wyrazem twarzy.
Reszta zachichotała zgodnie, choć wszyscy wiedzieli, że
Ana ma rację. Każdy miał poza Centrum kogoś, kogo chciałby zobaczyć po tak
długiej rozłące. Michael pomyślał o swojej żonie i córce (która notabene
wyglądała na starszą od niego i Clery, bo niestety moc władania Żywiołami nie
jest dziedziczna), Jarred o swojej starszej mamie, Marco o kolejnej
dziewczynie, która i tak pewnie nie zostanie z nim na długo, Louie o swojej młodszej
siostrze, która była w ostatnim miesiącu ciąży, a jej były chłopak zostawił ją
i teraz miała tylko Fiorda, Alicja o swoim kochanym chłopaku, który również
władał powietrzem, jak ona, a Max pomyślał o swoim psie, którego zostawił z
sąsiadkom. Tylko Lucas nie zatopił się w myślach, tylko wlepił spojrzenie w
Harry’ego, który w odpowiedzi uśmiechnął lekko.
^^^
Lucas zniknął już chwilę temu z cichym trzaskiem, ale
Harry nadal stał niepewnie pod drewnianym domkiem, zastanawiając się, czy
zapukać i czekać na odpowiedź, czy zwyczajnie wejść? Na parterze, czyli w
salonie, nie świeciło się światło, ani nie płonęło w kominku. Na piętrze też
było ciemno, przynajmniej w oknach wychodzących na drogę. Dochodziła godzina
osiemnasta, więc Harry’emu nie chciało się wierzyć, że mężczyźni poszli już
spać. Bardziej prawdopodobne było to, że robili coś, czego Potter zdecydowanie
nie chciał widzieć.
Jednak marznące powoli palce u stóp zmusiły go do tego,
by w końcu podszedł do drzwi i użył dzwonka. Chwilę panowała cisza, po czym
światła w przedpokoju zapaliły się i ktoś otworzył szeroko wejście. Harry zamrugał,
gdy zobaczył półnagiego Syriusza, a tuż za nim Remusa, który właśnie wkładał
szlafrok. To potwierdziło jego podejrzenia i tylko siła woli sprawiła, że nie
wyobraził sobie tego, co musiało się dziać chwilę temu w którejś części domku.
Uśmiechnął się lekko do chrzestnego, który z szerokim uśmiechem chwycił go w
ramiona i przytulił mocno do siebie.
- Harry! Merlinie, nawet nie wiesz, jak za tobą
tęskniliśmy! – wykrzyknął Syriusz, kołysząc nim lekko. – Przysięgam, że już
nigdzie cię nie puszczę!
Potter roześmiał się radośnie i wtulił w ciepłą pierś
chrzestnego, słysząc, że Remus zamyka za nim drzwi i bierze jego bagaż w głąb
domu. Chwilę później został też otoczony przez drugą parę ramion. Uśmiechnął
się jeszcze szerzej, dopiero teraz dostrzegając, jak bardzo za nimi tęsknił.
Wszyscy troje drgnęli lekko, gdy rozległo się dziwne
drapanie w drzwi. Harry zarumienił się lekko, przypominając sobie, o czym
zapomniał. Wyciągnął rękę w stronę klamki, ale powstrzymał go Remus.
- Tam jest jakieś zwierzę.
- Wiem – uśmiechnął się Potter i otworzył drzwi.
Akira wparowała do domu, otrzepując się z białego puchu.
Wyglądała na niezwykle uradowaną i szczęśliwą. Ominęła zdumionych mężczyzn i
wpadła do salonu, zostawiając za sobą mokre ślady z roztopionego śniegu.
Harry parsknął cicho i ruszył za nią, chwycił ją za
sierść, zatrzymując w miejscu.
- Dokąd to? – skarcił ją lekko. Machnięciem dłoni usunął
wodę z psiny i podłogi, po czym puścił suczkę, by zapoznała się z nowym
pomieszczeniem. Odwrócił się do mężczyzn, którzy zszokowani dalej wodzili
wzrokiem za białym, ogromnym psem, nieznanej im rasy. Chwilę trawili ten obraz,
po czym spojrzeli na Harry’ego z niemym pytaniem w oczach.
- To długa historia.
- Mamy czas – odpowiedzieli mu chórem.
Potter uśmiechnął się lekko i przywołał suczkę cichym
gwizdem.
- Nazywa się Akira. To taka rasa, która zawsze łączy się
z czarodziejami, którzy mają takie umiejętności, jak ja.
- Masz na myśli to, że władasz wszystkimi żywiołami? –
upewnił się Remus.
- Tak. Dostałem ją… tak jakby. Pozwolicie, żeby ze mną
została, prawda?
- Oczywiście – uśmiechnął się Syriusz, który wyglądał na
zafascynowanego psopodobnym zwierzęciem. Harry skrył uśmieszek, nie chcąc się
przyznać do tego, że podejrzewał podobną reakcję. Wszyscy wiedzieli, że Black
uwielbia psy.
- Mam nadzieję, że nie stanowi zagrożenia – zaniepokoił się
Lupin. – Jest ogromna, jak na psa.
- Uwierz, jeszcze urośnie – zaśmiał się Harry, a Syriusz
zaraz do niego dołączył, gdy zobaczył minę Lunatyka.
- Nie przejmuj się, Remi – mruknął Black, przysuwając się
bliżej kochanka. – Jakby co, to cię obronię.
^^^
Żebrzę o komentarze ;)
WESOŁYCH I MAGICZNYCH ŚWIĄT!!!
Cudny rozdział
OdpowiedzUsuńCiesze się, że wszystko się wyjaśniło pomiędzy magami
Wesołych Świąt
Mroczny Anioł
Boże! Nie masz pojęcia jak ja się niecierpliwiłam! Dzień w dzień wchodziłam i sprawdzałam czy jest rozdział! Muszę przyznać że się nie zawiodłam, ale czekam na rozwinięcie akcji i coś spektakularnego, albo chociaż chwytającego za serce. I nie mówię tu o słodkich lub ckliwych słówkach. Ja pragnę akcji! A tak z innej beczki to Wesołych Świąt, Dosiego Roku i Weny! Jak najwięcej się da! Powodzenia!
OdpowiedzUsuńNareszcie! Prawie pękłam z radości, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńJak ten czas szybko mija... Szkolenie się skończyło i trza wracać do domu... I oczywiście Harry ma takie szczęście, że przerywa Syriemu i Remiemu TEN moment xD No i reakacja na Akirę xD
Wesołych Świąt, Szczęśliwego Nowego Roku i Weny!
Nakurishi
Dziękuję za życzenia i piękny rozdział.
OdpowiedzUsuńHahaha!! Reakcja na Akirę... XD Zwłaszcza na jej (przyszły) rozmiar, hahaha!! 😁😂
OdpowiedzUsuńTaśmy, w ogóle jak to szybko minęło, noo... Przecież dopiero co minął im tam dopiero miesiąc, a tu już proszę, o...! Masakra... No ale cóż... Co poradzić
Jestem ciekawa, jak teraz będzie wyglądało życie Harry'ego w szkole... 😃😊 W końcu teraz będzie tam miał i Syriusza, i Remusa, i jeszcze Magów Żywiołów (przynajmniej niektórych)... Naprawdę mnie to ciekawi :)
Wiem, że już po świętach, więc w takim razie życzę Szczęśliwego Nowego Roku, MEGA studniówki (bo pewnie też już niedługo ;p), zdania matury i spełnienia marzeń!! 😊😊 I oczywiście WENY i CZASU!! 😁😁
~Daga ^.^'
To jest piekne!! Give me moore!! Xd
OdpowiedzUsuńJakbym miala ogon, to bym wszystkie kurze z domu wydmuchala xd
No co ja ci moge powiedziec ? Poszesz zarabiscie, to wiem...no kurcze no....tylko koncowka xd Akira niedobra psina xd
Multum weny, pełno czasu i tysiac pięćset sto dziewiecset pomysłów na sekunde.
Z poważaniem Kaiko :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńDużo weny,
Lilliann
Wyobraziłam sobie takiego Remusa w różowym szlaforczku xD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czyli już to szkolenie Harreho się zakończyło, ale jest wielka szansa, że będą w Hogwarcie... Syriusz i Remus bardzo przez ten czas tęsknili za Harrym, ciekawi mnie czy Akira będzie mogła być w Hogwarcie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia