Witam!!!
Naprawdę nie macie pojęcia, jak bardzo się męczyłam z tym rozdziałem (a raczej jego częścią, druga będzie za jakiś czas). Pierwsze dwie sceny wepchnęłam do rozdziału niemal z przymusu, bo nie miałam pojęcia, jak zacząć. Z to ostatnią napisałam na dwa razy, w ciągu niecałej godziny. Tak że ten... Rozdziały miały być częściej, a wyszło jak zwykle. No cóż -_-
W każdym razie zapraszam serdecznie ;)
^^^
Harry zadomowił się w Centrum na dobre. Poznał już drogi
w miejsca, które były mu potrzebne podczas treningu, więc nie potrzebował
obstawy na każdym kroku. Magowie zmniejszyli ilość lekcji, dając mu czas do
samodzielnego poznania własnych możliwości i na dopracowanie nauczonych już
ruchów. Polubił zamykanie się w jednej z czterech sal dostosowanych do każdego
z żywiołów i spędzał tam ogromną ilość czasu, nieraz zapominając o kolejnych
zajęciach. Zazwyczaj towarzyszyła mu Akira, która po trzech tygodniach sięgała
mu do połowy łydki i stała się bardzo rozbrykana. Dostrzegł, że podczas jego
ćwiczeń psina w jakiś sposób jest w stanie robić to, co on. Potrafiła odbić się
od ziemi i poszybować na wysokość kilkunastu stóp, po czym opaść z powrotem nie
robiąc sobie krzywdy.
Jednocześnie zaczynał powoli tęsknić za Syriuszem i
Remusem. Wiedział, że zostało jeszcze mnóstwo czasu do momentu, aż ich ponownie
zobaczy. Gdy kładł się spać, myślał, co takiego mogą robić mężczyźni i
zastanawiał się, czy myślą o nim. Mimo tego, że zaprzyjaźnił się już z
wszystkimi magami, chciał, żeby ci dwaj też byli w Centrum. Miał ochotę
przytulić się do obydwóch i zwyczajnie zostać tak.
Westchnął cicho, zdając sobie sprawę, że od dłuższego
czasu patrzy na książkę do animagii, nie widząc tak naprawdę ani jednego słowa.
Zamknął ją i odłożył na szklany stolik, stojący między nim a kominkiem. Już
miał podciągnąć nogi pod brodę, gdy na jego kolana wskoczyła Akira, żądając
pieszczot. Pogłaskał ją za uchem i ponownie westchnął, gdy suczka ułożyła się
na jego udach. Nie oponował, zaczynając gładzić ją po mlecznobiałej sierści.
Drgnął lekko, gdy ktoś opadł na sofę obok niego. Spojrzał w bok i wywrócił
oczami, widząc Lucasa.
- Masz dość nietęgą minę – zauważył blondyn. – Co cię
gryzie?
- Nic. Zwyczajnie tęsknię za Syriuszem i Remusem. To nie
tak, że jest mi tu źle, ale…
- Rozumiem – uśmiechnął się Would i pogładził chłopaka po
włosach. – To nic złego, że tęsknisz.
- Rok to szmat czasu, a nie minął jeszcze nawet miesiąc.
Co będzie za pół roku?
- Będziesz tęsknił jeszcze bardziej – odparł szczerze
mężczyzna. – Ale popatrz na to z innej strony. Przeżyjesz ten rok, a potem
będziesz się z nimi widywał codziennie, aż będziesz miał ich dość – roześmiał
się.
- W szkole nie będę…
- A mogę zdradzić ci tajemnicę? – zapytał konspiracyjnie
Lucas, przybliżając się nieco.
- Tajemnicę?
- Dumbledore stwierdził, że szkoła na czas roku szkolnego
potrzebuje dodatkowej ochrony, tak na wszelki wypadek. Chyba po ataku w 1987
nauczył się, że Voldemort umie znaleźć luki w tarczach obronnych i wie, jak
dostać się do zamku. W każdym razie dostał zgodę od Ministerstwa na
zorganizowanie w szkole małego oddziału składającego się z zaufanych ludzi. A
jak myślisz, kto ma największe zaufanie Dumbledore’a?
- Zakon – wyszeptał chłopak, coraz bardziej się
rozpromieniając.
- Aha – potwierdził Would, odchylając się nieco. – Wiem,
że do tej grupki będzie na pewno należeć Syriusz oraz prawdopodobnie Remus,
jeśli wypali pomysł z eksperymentalnym eliksirem na wilkołactwo.
- Eksperymentalnym eliksirem? – zaciekawił się chłopak,
przypominając sobie o pewnych badaniach, które znalazł wraz z Severusem i Lily
w tajemniczej biblioteczce.
- Ma go uśpić na czas pełni – odparł Lucas, a Potter
westchnął. Tamten eliksir miał całkowicie wyleczyć z likantropii, więc to
pewnie nie o to chodziło. – Nie martw się – uśmiechnął się Would, nieco błędne
odczytując minę chłopaka. – Na pewno zadziała i Remus będzie mógł z wami
zostać.
Potter pokiwał lekko głową i odwzajemnił niepewnie
uśmiech.
^^^
- Zróbmy sobie dzisiaj dzień wolny – zaproponowała
energicznie Anastazja, gdy kończyli jeść obiad. Harry, który był już po
kolejnej wyczerpującej lekcji magii wody, spojrzał na nią z nadzieją. Wszyscy
roześmieli się na ten wzrok.
- To nie jest zły pomysł – odezwał się Lucas, odkładając
sztućce na talerz. – Wszystkim przyda się odrobina relaksu.
Paręnaście minut później większość siedziała w salonie,
odpoczywając. Max i Jarred grali w szachy, co chwila sprzeczając się o jakiś
ruch, Anastazja i Alicja plotkowały o mężu tej pierwszej, a Louie czytał
książkę na jednej z kanap. Harry siedział między Michaelem a Lucasem, którzy razem
z Marco omawiali postępy Pottera, chwaląc go za szybkość przyswajania wiedzy.
Harry miał wrażenie, że zaraz zapadnie się pod ziemię. Nie znosił słuchać o
swoich własnych wyczynach, nie ważne, czy były ukazywane w dobrym, czy złym
świetle. Słysząc coraz to nowe pochwały, ukrył twarz w ramionach, czując, że
policzki go pieką. Na śmiech trójki mężczyzn rozchylił lekko ramiona, zerkając
na nich między nimi. Wyglądali na bardzo rozbawionych, jakby właśnie udał im
się wspaniały dowcip. Harry naburmuszył się lekko.
- Nie rób takiej miny, dzieciaku – zaśmiał się Would,
klepiąc go po głowie. – Chcieliśmy tylko wiedzieć, jak zareagujesz.
- To już wiecie – bąknął chłopak i westchnął. – Możecie
zmienić temat?
- Oczywiście – zaśmiał się Lucas, obejmując Pottera
ramieniem. – To o czym chcesz rozmawiać?
^^^
„Tajemna historia. Czego nie wiecie o magicznych
stowarzyszeniach?”, „Najdziwniejsze magiczne ugrupowania. Struktura i historia”,
„Wampiry, wilkołaki, magowie żywiołów i wiele więcej”, „Fantastyczne pozycje
seksualne, które wykona tylko mag powietrza”.
- Uh, co? – Harry spojrzał jeszcze raz na ostatnie tytuł
i zarumienił się nieco. Nie miał pojęcia, co książka o takiej tematyce robiła
na półce z książkami historycznymi, więc tylko potrząsnął głową i szybko ominął
tytuł.
„Najstarszy Pan Żywiołów i początek Centrum”. Harry
przyjrzał się niewielkiej, bardzo starej księdze. Już miał ją wyjąć, gdy jego
wzrok przykuł jeszcze ciekawszy tytuł. „Panowie Żywiołów na przestrzeni wieków.
Spojrzenie oczami współczesnego”. Mając nadzieję znaleźć coś w ogromnej
księdze, która ledwo mieściła mu się na szerokość kolan, usiadł z nią na fotelu
i otworzył spis treści. Książka nie wyglądała na bardzo starą, była pisana
maszynowo, ale każdy akapit zaczynał się pięknie wykaligrafowaną literą. Zaczął
czytać.
„Panowie Żywiołów to niezwykli Magowie,
którzy posiedli zdolność władania wszystkimi czterema żywiołami. Ich moc
ujawnia się tak, jak u innych władców, poprzez kontakt magią innego Maga. Ich
magia najczęściej ujawnia się już przy pierwszym kontakcie, a przejście z
nieświadomego użycia magii do świadomego jest bardzo szybkie i płynne. Panowie
Żywiołów są bardzo często niezwykle młodymi osobami, a najmłodszy spotkany
dotąd Pan miał siedem lat.”
Harry pominął kilka kartek, omijając wstęp. Szybko
otworzył na pierwszym rozdziale, gdzie jak głosił nagłówek, znajdowały się
informacje na temat pierwszego znanego Pana Żywiołów.
„Nie są znane dokładne dane na temat
pierwszego, opisanego w starożytnych księgach Pana Żywiołów. Według zapisków z
II wieku, pochodzących z Egiptu, Omar został wygnany ze swojego rodzinnego domu
z powodu <władzy nad wszelkim bóstwem>. Przeniósł się na tereny
współczesnej Szkocji, gdzie postanowił się osiedlić. Dzięki temu, że pisał
dziennik (który niestety częściowo zaginął), wiadomo, że zdołał zebrać wokół
siebie kilku ludzi władających żywiołami, tak samo jak on, wzgardzonymi przez
ówczesne społeczeństwo, i dzięki ich pomocy założył Centrum, które miało być
domem i schronieniem dla wszystkich potrzebujących Magów.
Uważa się, że to on nałożył na Centrum
zaklęcia, które odnawiane przez kolejnych Panów Żywiołów, dotrwały do dnia
dzisiejszego. We współczesności zaklęcia te są tak trwałe i silne, że nikt nie
musi ich odnawiać. Nie jest wytłumaczone, dlaczego tak się stało, jednak
badania dwójki Magów, którzy chcieli odkryć tajemnice Centrum teoretyzują, że
jest to powodem wzrostu liczebności Magów w XIX wieku, czego przyczyną była
zmiana ludzkiej mentalności. Według dwójki badaczy, Centrum samo jest w stanie
pobrać magię od wszystkich władców, zamieszkujących je i dzięki temu
samodzielnie utrzymuje osłony.
Omar, założyciel Centrum, zmarł nieznanych
okolicznościach, w dość młodym wieku, bo mając około 70 lat. Z zapisków jego towarzyszy
wynika, że pochowano go w Centrum, jednak współczesnym jeszcze nie udało się go
odnaleźć.”
Harry przewrócił kolejną stronę, jednak nic więcej nie
było napisane na temat założyciela Centrum. Z tego, co przeczytał wynikało, że
w pierwszej kolejności było to schronienie, a nie miejsce do szkolenia młodych
Magów. Zastanawiał się, dlaczego to miejsce wyglądało w sumie dość nowocześnie,
skoro było wybudowane w II wieku naszej ery? Podejrzewał, że odpowiedź znajdzie
w tekście, więc szybko pogrążył się w czytaniu o kolejnych znanych Panach
Żywiołów.
Błyskawicznie przebrnął przez starożytnych i
średniowiecznych Panów, bo nie było o nich wiele informacji, i dotarł w końcu
do XIX wieku.
„Jonathan Cubice urodził się w 1800 roku w
arystokratycznej, czarodziejskiej rodzinie. Był jedynym dzieckiem, bardzo
wyczekiwanym. Jego rodzice zmarli zanim zaczął naukę w Szkole Magii i
Czarodziejstwa Hogwart i wtedy zajęła się nim podstarzała ciotka. Jonathan od
młodzieńczych lat wykazywał wielkie zdolności magiczne i był wzorowym uczniem.
W wieku 15 lat na jego drodze stanął Mag wody, który wyzwolił u niego magię
żywiołów. Po skończeniu Hogwartu, Jonathan zaczął naukę w Centrum, gdzie poznał
swoją miłość, Eloise, bardzo drobną i wątłą kobietę, kilka lat starszą,
władającą powietrzem. Niedługo po zakończeniu szkolenia, które ukończył w
rekordowym tempie, bo w przeciągu trzech miesięcy, oświadczył się kobiecie,
otrzymując pozytywną odpowiedź. Wzięli ślub w małej, rodzinnej miejscowości
Eloise i wyjechali.
Przez niemal dziesięć lat nie było o nim
żadnych wieści. Po tym czasie wrócił do Anglii i według niektórych tekstów,
znalazł legendarny Pałac Żywiołów, który mogą odnaleźć tylko Magowie władający
wszystkimi żywiołami.
Około roku 1830 urodził się jego syn,
Dorian. Od samego początku chłopiec był bardzo słabym, chorowitym dzieckiem,
więc rodzice bardzo o niego dbali, wiedząc, że kolejnego dziecka mieć nie będą
z powodu komplikacji przy pierwszej ciąży. Jonathan, chcąc za wszelką cenę
utrzymać syna przy życiu, ukrył go, jednocześnie szukając dla niego najlepszych
uzdrowicieli. Według słów ówczesnych Magów, zamieszkujących Centrum, każdy
uzdrowiciel, który zechciał pomóc, nigdy nie pamiętał, gdzie chłopiec się
znajdował i w jakim był stanie, co rodziło wiele wątpliwości.
Dopiero, gdy chłopak skończył 15 lat, jego
ojciec przyprowadził go do Centrum. Jak się okazało, Dorian również był Panem
Żywiołów. Wielu Magów nie chciało w to uwierzyć, gdyż był to pierwszy przypadek
w historii. Do tego czasu, nigdy wcześniej nie było dwóch Panów Żywiołów
jednocześnie. Według niektórych, żeby narodził się kolejny Pan, musiał umrzeć
poprzedni, jednak w tym niezwykłym przypadku w jednym czasie żyło dwóch Panów –
ojciec i syn.
Dorian, tak jak ojciec, bardzo szybko się
uczył. W bardzo krótkim czasie osiągnął poziom najstarszych Magów Żywiołów,
potrafiąc władać magią w niezwykle zaawansowany sposób. Wyrósł i stał się
bardzo przystojnym młodzieńcem, całkowicie różnym od dziecka, którym był.
Jednak jego życie szybko dobiegło końca, tak jak życie jego ojca.
W roku 1849 rozpoczęła się ważna bitwa w
dziejach magicznego świata. Mortius, czarnoksiężnik, który zapragnął przejść
Ministerstwo Magii i narzucić wszystkim czarodziejom własną ideologię, oraz
ludzie popierający go napadli na budynek ministralny. W jego obronie stanęli
urzędnicy Ministerstwa oraz Jonathan ze swoim synem. Mortius, mimo że nie był
bardzo sławnym czarodziejem, posiadał sporą moc magiczną i mimo przewagi, jaką
dawali dwaj Panowie Żywiołów, pokonał większość obrońców. Jednak nie potrafił
poradzić sobie z Jonathanem. Pan Żywiołów walczył dzielnie i wygrywał, już
mając zadać przeciwnikowi ostateczny cios, gdy usłyszał za sobą krzyk swojego
syna. Odwrócił się mimowolnie, chcąc pomóc jedynemu, ukochanemu dziecku.
Mortius rzucił w chłopaka zaklęcie, które sprawiło, że Dorian wyparował,
wrzeszcząc z bólu. Zdruzgotany ojciec zwrócił się do czarnoksiężnika, jednak
nie był w stanie wygrać. Zginął od zaklęcia tnącego, które przecięło jego
tętnicę szyjną, doprowadzając do wykrwawienia.
Losy Doriana Cubice’a nie są znane, jednak
z jego zniknięciem powstała legenda, mówiąca, że zaklęcie zamknęło go w Pałacu
Żywiołów, gdzie czeka na kolejnego Pana Żywiołów, który jako jedyny może mu
pomóc. Owa legenda może mieć w sobie ziarnko prawdy, ale jednocześnie prawdopodobnie
nigdy się nie dowiemy, co się stało z tym młodym chłopakiem.”
- Co tam czytasz?
Harry, całkowicie zaskoczony i przestraszony, krzyknął,
podrywając się z fotelu. Książka upadła z hukiem na podłogę, sprawiając, że
drgnął gwałtownie, patrząc z szeroko otwartymi oczami na stojącego za krzesłem
Michaela. Chłopak odetchnął gwałtownie, nagle uświadamiając sobie, co zrobił.
Spojrzał na zdumioną twarz Rodda z niedowierzaniem i urazą jednocześnie.
- Nie chciałem cię przestraszyć – uśmiechnął się
niepewnie Mag wody, choć w jego oczach było widać, że ma ochotę wybuchnąć
głośnym śmiechem. – Chciałem tylko spytać, w czym tak się zaczytałeś? –
powiedział, obchodząc czerwony fotel i sięgając po leżącą na ziemi książkę.
- „Panowie Żywiołów na przestrzeni wieków” – odparł Potter,
w końcu uspokajając oddech. – Chciałem tylko dowiedzieć się czegoś więcej.
- Rozumiem. I jak? Dowiedziałeś?
- Tak. Jest naprawdę ciekawa i napisana dość prostym
językiem w przeciwieństwie do większości książek historycznych.
- Napisał ją mój mentor – uśmiechnął się Rodd, wskazując
na autora książki. – Byłem bardzo młody, gdy go poznałem. Był wielkim badaczem
i właśnie ten temat bardzo go interesował. Zebrał informacje z różnych źródeł i
pisał. Zmarł w sumie dość niedawno, bo jakieś 50 lat temu. Miał koło 360 lat,
ale nigdy dokładnie mi nie powiedział, kiedy się urodził… W każdym razie był
dość stary – zaśmiał się Rodd i odłożył księgę na stolik, a Harry spojrzał na
nią jakoś inaczej. To dziwne, że był w stanie dowiedzieć się więcej o autorze.
Potrząsnął lekko głową, stwierdzając w duchu, że musi się przyzwyczaić do tego,
że zawsze będzie inaczej patrzył na czas. Za sto lat on nadal będzie wyglądał
młodo, będzie w pełni sił, podczas gdy jego brat, przyjaciele, którzy już nie
są przyjaciółmi, Syriusz i Remus, rodzice, wszyscy oni będą starymi ludźmi, dla
których czas będzie się kończył. Zmarkotniał lekko, patrząc na okładkę książki
z lekką nostalgią.
- Co się stało? – zaniepokoił się Michael. – Powiedziałem
coś nie tak?
- Nie, nie. Po prostu dotarło do mnie to, że kiedyś, za
wiele lat, zostanę całkiem sam.
- Bzdura. Będziesz miał nas, może jakąś ładną żonę… lub
męża. Wśród Magów nie patrzymy na wiek. Większość z nas łączy się z innymi
Magami, wiedząc, że w taki sposób nie zostaną w którymś momencie sami.
- Tak jak Ana i jej mąż?
- Tak. Oraz tak jak Lucas i Mike. Tylko że z nimi to
trochę inna historia. Musisz się przyzwyczaić do tego, że normalni ludzie będą
wokół ciebie umierać – powiedział Rodd łagodnie.
Harry opadł na fotel, patrząc niemrawo w ziemię. Michael
ukląkł przy nim, spoglądając na jego twarz i przeraził się, widząc, jak oczy
chłopaka napełniają się łzami.
- Harry – szepnął łagodnie, a Potter zacisnął usta,
próbując powstrzymać szloch.
- Przepraszam – jęknął chłopiec, a łzy spłynęły po jego
policzkach.
- Już, już – Michael usiadł na podłokietniku fotela i
objął chłopaka ramionami.
Harry westchnął, po czym rozpłakał się na dobre. Czuł
zażenowanie swoim zachowaniem, ale wizja Syriusza i Remusa, jak starych
dziadków, leżących w trumnach, z zamkniętymi oczami i bladymi twarzami, była
dla niego zbyt przykra. Tak bardzo nie chciał, by ci dwaj mężczyźni go
zostawiali, ale wiedział, że w końcu tak się stanie, niezależnie od tego, czy
będzie Magiem, czy nie. Przez te myśli poczuł, że ucisk w gardle staje się
niemal nie do zniesienia. Przytulił się do Rodda, mając nadzieję, że mężczyzna
nie będzie na niego zły za moczenie mu koszulki.
Michael spojrzał ze smutkiem na chłopca, przeklinając się
w duchu za niewyparzony język. Doskonale wiedział, jak źle młodzi Magowie
przyjmują to, że za stosunkowo niedługi czas stracą swoje rodziny i
najbliższych znajomych, ale oczywiście musiał wspomnieć coś o śmierci. Miał
ochotę kopnąć sobie w tyłek. Przytulił mocno dzieciaka, szepcząc uspokajające
słowa, które wydawały się nie dawać żadnego efektu.
Po paru minutach westchnął, mając wrażenie, że przegrał z
kretesem i już miał odsunąć się od chłopca i iść po jakąś pomoc, gdy drzwi do biblioteki
otworzyły się i pomoc przyszła do niego. W drzwiach stanął Lucas, który tylko
raz zerknął na płaczącego Pottera i pełną poczucia winy twarz Michaela i już
znalazł się przy nich. Usiadł na stojącym naprzeciw fotelu, biorąc chłopca na
kolana. Michael tymczasem szybko się wycofał.
- Co się stało, Harry? – zapytał Would, gdy już zostali
sami.
- P-p-przepraszam…
- Nie przepraszaj. Co takiego się stało?
- Ja tylko… Uświadomiłem sobie, że… No bo… Syriusz i
Remus kiedyś umrą – wyszeptał w końcu chłopak, spoglądając na nauczyciela
załzawionymi oczami. – W poprzednim życiu poznałem ich niedawno. Miałem
trzynaście lat i byli dla mnie niemal obcymi osobami. A teraz? Nie wyobrażam
sobie życia bez nich. Po prostu… - jego oczy napełniły się kolejną falą łez,
więc schował twarz w ramię Lucasa, by to ukryć.
- Każdy kiedyś umrze – wyszeptał Would. Chwycił policzki
chłopca w dłonie i zmusił go do spojrzenia sobie w oczy. – Pomyśl sobie, że
owszem, umrą, ale przecież spotkasz ich potem, gdy już sam umrzesz. I spędzicie
ze sobą wieki. Znowu będziecie razem.
Harry pociągnął na nosie i uśmiechnął się przez łzy.
Skinął lekko głową i pozwolił Lucasowi na złożenie na swoim nosie delikatnego
pocałunku.
- Przepraszam. Strasznie mi głupio, że się tak
rozkleiłem.
- Niepotrzebnie. Uwierz mi, przechodzimy to z większością
nowych magów. Nigdy wcześniej nie rozmawiałem z tobą na ten temat, choć powinienem.
Nie musisz się przejmować, dzieciaku.
Harry wykrzywił usta w czymś podobnym do uśmiech i
schował twarz z powrotem w koszulę Lucasa. Chwilę siedzieli w bezruchu,
uspokajając się i w końcu Would uśmiechnął się nieco szerzej i odsunął od
siebie chłopaka.
- Właściwie to przyszedłem po was, bo mieliśmy ochotę
spędzić razem trochę czasu i coś porobić. Piszesz się na to?
- Ale co porobić? – zapytał chłopak, mając nadzieję, że
to odciągnie jego umysł od przykrych myśli.
- Niespodzianka. To jak? Wchodzisz w to?
- Pewnie.
^^^
KOMENTUJCIE!!!
PS: Czytaliście już HP i Przeklęte Dziecko? Ja tak i w sumie mi się podobało, choć muszę przyznać, że nie dorasta do pięt nawet najgorszemu rozdziałowi z innych książek Rowling. Jeśli czytaliście, to jak wam się podobało? Napiszcie ;)
Ja jeszcze nie czytałam, ale wczoraj kupiłam. Tyle tylko, że na razie powinnam czytać lekturę... Zwłaszcza, że będziemy ją zaczynać już niedługo :/
OdpowiedzUsuńAle!!
Co do rozdziału, to jakoś tak smutno się na końcu zrobiło... Ale cóż, taki temat. Ech...
Wgl, z tego co zrozumiałam, to Harry tak szybko się uczy właśnie dlatego, że jest Panem Żywiołów i raczej nie powinno mu to zająć bardzo dużo czasu, czy tak??... Więc w sumie, może będzie mógł zobaczyć się z Takim i Syrim wcześniej... :)
Z tego co pamiętam, to Harry znalazł już chyba wcześniej Pałac Żywiołów, prawda?? Albo przynajmniej coś, co możnaby za niego uznać... Jestem ciekawa, kiedy się zorientuje i zacznie tam szukać, erm... Doriana (mój kuzyn ma tak samo na imię xD) Cubise'a.
Hmm, a tak ogólnie to pozdrawiam Cię serdecznie oraz życzę WENY, CZASU i CHĘCI!!
~Daga ^.^'
Teraz się zorientowałam, że zamiast 'Remim' wskoczyło mi 'Takim'... T^T
UsuńNie czytałam. Jakoże ostatnio mam drobne problemy finansowe (pożyczyłam kase i nie mogę się doprosić zwrotu) to czekam aż będzie w bibliotece. Niestety.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... Jak zawsze świetny, choć krótki (zawsze tak sądzę:D). Smutno się robi myśląc o śmierci, a jeezcze smutniej, gdy dotyczy to naszych bliskich. Tak nostalgicznie się robi przed Wszystkich Świętych.
Harry dowiaduje się coraz to więcej na temat Panów Żywiołów. Czyżby był coraz bliżej rozwiązania? Dowiedzenia się więcej nt. Tajemniczego Pana Żywiołow z Legendy?
Pozdrawiam,
Astra
O rety!!! Wczoraj musiałam przerwać w jednej trzeciej i neskończyłam ale przeczytałam teraz od początku. Prawie sama się popłakałam!!! Niestety nie czytałam, czekam aż pojawi się w bibliotece bo inaczej to chyba nigdy nie dostanę go w swoje ręce. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ale nie pospieszam! Wiem jak to jest z Weną. Dlatego więc: życzenia Weny, Czasu, Uśmiechu i jeszce raz Weny czasu i Uśmiechu życzy Sere-chan. :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńSerenityEvans2305
Ja już przeczytałam, najbardziej polubiłam z Delphi, była to chyba najlepsza zaraz po Snape'ie postać! Fabuła Przeklętego Dziecka była fajna i oryginalna, ale postacie kanoniczne takie troche Out Character :/ Co do twojego rozdziału, nie jest dobry bo... JEST NAJLEPSZY! Kocham to... nwm czemu... ale... najbardziej lubię Akire xDD nie pytaj, serio...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nexta :)
Życzę weny i chęci oraz CZASU.
Ps. Ta książka o pozycjach seksualnych, to mam teorie jak się tam znalazła: Lucas ją czytał i tam położył... ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Harry robi postępy w treningach, ciekawe co to będzie za niespodzianka... och uderzyło w niego ta informacja, że za niedługo nie będzie Syriusza i Rrmusa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Na powno znajdzie swoją drugą połówkę i będzie szczęśliwy. Czytałam jest taka sobie i nie ma porównania z Rowling wena jest z tobą 😀
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agnieszka😀