Nie mam weny na robienie jakiegoś długiego wstępu, więc zwyczajnie zapraszam was do czytania ;)
Zbetowała carmendraconi
^^^
Poczuł szarpnięcie w okolicach pępka, dziwne uczucie,
jakby ktoś przeciskał go przez niewielką rurkę, po czym wylądował w małym
pomieszczeniu, po którego czterech ścianach spływały wodospady wody. Gdy tylko
jego stopy dotknęły przezroczystej podłogi, przez którą można było spojrzeć w
dół, w daleką przepaść, naprzeciw nich strumienie rozwarły się, pokazując
przejście do szerokiego, wijącego się korytarza. Lucas pociągnął go w jego
stronę i bez słowa ruszyli w nieznanym Harry’emu kierunku. Przejście, którym szli,
było wyłożone czerwonym dywanem, spod którego, tuż przy ścianach, widać było
podłogę z czarnych kamieni. Te same głazy budowały ściany korytarza, ale mimo
ciemnego koloru, całość była zdumiewająco jasna dzięki wiszącym u sufitu
ozdobnym lampom i jasnym, kolorowym proporcom, zwisającym co kilka kroków od
sufitu aż do podłogi.
Korytarz wił się, prowadząc daleko i znikając za kolejnym
zakrętem. Harry miał wrażenie, że gdyby źle skręcił, już nigdy nie znalazłby
drogi. W końcu przystanęli przy sporych, mahoniowych drzwiach i Lucas otworzył
je, przepuszczając Harry’ego przodem. Znaleźli się w pomieszczeniu, które
wydawało się być czymś w rodzaju salonu. Potterowi przypominał nieco pokój
wspólny Gryfonów z tym, że nie było tu czerwono-złoto, ale wszystko miało
raczej pastelowe kolory, spośród których jednak panowała biel. Nie było żadnych
okien, tak jak w reszcie Centrum i Harry zaczął się zastanawiać, czy nie są pod
ziemią, albo przeciwnie, gdzieś w przestworzach. W pomieszczeniu, gdzie się
deportowali, widać było, że gdyby nie szklana, przezroczysta podłoga, spadliby
w ciemną przepaść.
Lucas wskazał mu jedną z trzech wielkich kanap, stojących
przed kominkiem, idealnie naprzeciw drzwi i uśmiechnął się do niego
zachęcająco.
- Zaraz wrócę. Przyniosę coś do picia i jakieś przekąski.
Harry pokiwał głową i ponownie zajął się obserwowaniem
pomieszczenia. Było prostokątne; na jednej ścianie nie było nic oprócz
mahoniowych drzwi, którymi weszli, a naprzeciw nich był kominek, w którym
jeszcze nie palił się ogień. Po obu stronach kominka znajdowały się schody z
czarnego kamienia, który budował chyba każde pomieszczenie w całym Centrum.
Zawijały się tak, że zapewne spotykały się na górze tworząc jeden korytarz.
Przed kanapą, stojącą naprzeciw paleniska, stał niewielki stolik do kawy,
którego blat był zrobiony ze szkła. Obok, na ścianie po prawej wisiało wiele
zdjęć, z czego część było obramowanych czarnymi ramkami, a dużo mniejsza część
kolorowymi. Podejrzewał, że te w czarnych przedstawiały magów żywiołów, który
już nie żyli. Nie miał pojęcia, że w przeszłości było tak wielu magów, gdyż nie
był w stanie oszacować, ile zdjęć dokładnie wisiało. Pomieszczenie było niemal
tak wysokie, jak Wielka Sala, z tym, że nie miało nieba zamiast sufitu, a
zdjęcia zaczynały się tuż przy sklepieniu. Pod tą ścianą stały cztery wysokie
krzesła i stół dostosowany do ich wysokości.
Na naprzeciwległym murze wisiało parę obrazów,
przedstawiających sławnych czarodziejów i czarownice. Malowidła się nie
poruszały, co było pierwszą rzeczą, która naprawdę zaskoczyła Harry’ego.
Sądził, że wszystkie obrazy w magicznym świecie się poruszają. Przy tej ścianie
stał również barek, gdzie prawdopodobnie znajdowały się jakieś alkohole.
Potter przez chwilę rozważał, czy może wejść po schodach
i rozejrzeć się na górze, ale w tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł
Lucas, niosący w rękach tacę ze szklankami, dzbankiem soku dyniowego i
talerzykiem ciasteczek. Uśmiechnął się do chłopaka szeroko i postawił jedzenie
na stoliku.
- I jak ci się podoba? – zapytał, siadając na drugiej
kanapie i rozkładając się na niej lekko.
- Niezwykłe miejsce – szepnął rozmarzony chłopiec.
Wskazał głową na ścianę ze zdjęciami. – To wszyscy magowie żywiołów, którzy
kiedykolwiek istnieli?
- Mniej więcej. Najstarsze zdjęcie pochodzi z XII wieku –
odparł Would, wpatrując się w obrazki. – Już wtedy czarodzieje umieli utrwalać
ludzi na pergaminie bądź materiale i to tylko za pomocą odpowiednich zaklęć.
Te, które mają kolorowe ramki to zdjęcia magów, którzy żyją. Ramka sama zmienia
kolor, więc czasem takim sposobem dowiadujemy się, że któryś z naszych umarł.
- Jestem tam gdzieś?
- Nie, dopiero się pojawisz, gdy zajmiesz pokój.
Pojawiają się one, gdy do Centrum przychodzi nowy mag i znikają, gdy umiera.
- A dlaczego te obrazy się nie poruszają? – Harry wskazał
na przeciwną ścianę. – Myślałem, że w czarodziejskim świecie wszystkie to
robią.
- Nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by czarodzieje z
tych obrazów mogli przemieszczać się do innych. Omawiamy tu sprawy, o których
powinni wiedzieć tylko magowie żywiołów. Wieki temu zwykli czarodzieje bardzo
się nas bali, bo mogliśmy robić bez różdżek rzeczy, o których oni nawet nie
śnili.
- Rozumiem.
- Chciałbyś zobaczyć pokój? Pomieszkasz w nim dość długo,
więc dobrze będzie, jeśli go polubisz. Choć zwykle pokój jest tak urządzony
tak, jak chciałby tego właściciel.
Harry natychmiast wstał razem z nauczycielem i ruszyli
prawymi schodami na górę. Tak jak Harry podejrzewał, łączyły się one w jedne i
wchodziło się nimi do prostopadłego, długiego korytarza z kilkudziesięcioma
drzwiami. Na każdych było inne imię i nazwisko oraz chiński znaczek, który
prawdopodobnie oznaczał odpowiedni żywioł, którym władała dana osoba.
Skierowali się w stronę prawej odnogi korytarza. Po
drodze Harry spoglądał na wszystkie drzwi, sprawdzając, czy nie zna jakiejś
osoby, ale niestety ani jedno nazwisko nawet nie obiło mu się o uszy. W końcu
dotarli do drzwi z napisem „Harry J. Potter”. Lucas stanął obok nich i otworzył
je, jednak sam nawet nie zajrzał. Chłopak zerknął na niego krótko, po czym
pchnął uchylone drzwi i wszedł do środka. Jak w całym Centrum, podłoga, ściany
i sufit były z czarnego kamienia. W środku było tylko spore łóżko z jasną
pościelą, biurko, obok niego mała biblioteczka, szafa na ubrania i komoda. Po
prawej znajdowało się przejście do łazienki. Wszystkie meble były w jasnych
kolorach i kontrastowały się z ciemnym kolorem ścian. Harry uśmiechnął się
szeroko, bo mimo że pokój nie był duży i wyglądał raczej skromnie, coś mu się w
nim podobało.
Z westchnięciem opadł na posłanie i pogładził dłońmi
miękki materiał. Siedząc w ciszy słyszał, że Would wycofał się i zszedł na dół,
do salonu. Chłopak przez chwilę wahał się, czy zostać tu dłużej i czekać, aż
inni przyjdą, przywitają się z Lucasem i dopiero wtedy do nich podejść, czy iść
na dół z nauczycielem i cierpliwie znosić natrętne spojrzenia pozostałych
magów. Co do tego nie miał wątpliwości. Będą się gapić, szczególnie, gdy się
dowiedzą, że mówi, a tego nie miał zamiaru przed nimi zatajać. Wiedział, że
spędzi z nimi sporo czasu i zapewne staną mu się bliscy jak rodzina, więc nie
chciał za jakiś czas stracić ich zaufania. Poza tym nie sądził, że Lucas
pozwoli mu milczeć.
Drgnął cicho, gdy z salonu doszedł do niego kobiecy pisk,
a po nim rozbawiony śmiech Lucasa. Miał wrażenie, że skądś zna jej głos.
Siedział jeszcze chwilę, zastanawiając się, co zrobić, ale w końcu usłyszał, że
woła go Would. Niepewnie wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi i zszedł po
schodach. Zatrzymał się w połowie, patrząc coraz bardziej przerażony na pomieszczenie,
w którym stało, oprócz Lucasa, siedmiu nieznanych mu magów żywiołów.
Lucas widocznie miał zamiar zawołać ponownie, bo odwrócił
się w stronę schodów i już otworzył usta, ale zamarł i zaraz uśmiechnął się
szeroko.
- Zejdź do nas, Harry – zachęcił go, a chłopiec niepewnie
opuścił schody i stanął w salonie. Nagle zdał sobie sprawę, że jedną z
przybyłych osób zna. Spojrzał uważnie na czarnowłosą i czarnooką kobietę, która
posłała mu równie zaciekawione spojrzenie. Potter uśmiechnął się nieśmiało, mając
w duchu cichą nadzieję, że nie zostanie rozpoznany jako Harry Willow.
- Ty to masz talent, Lu, do odkrywania słodziutkich magów
– zachichotała Anastazja Collins i podeszła bliżej, by potarmosić czarne włosy
chłopaka.
- To jest Harry Potter, prawda? – zapytał ciemnowłosy
mężczyzna z niezadowoleniem w oczach.
- Tak, Max – odparł Would z dziwną twardością w głosie.
- Kolejne książątko, które dostało od życia zbyt wiele?
- Przestań. To że masz złe doświadczenia z arystokracją,
nie znaczy, że możesz kogoś oceniać po samym pochodzeniu – zbeształ go Lucas.
Mierzyli się przez chwilę wzrokiem; szare, pełne wściekłości oczy naprzeciw
spokojnym, błękitnym. W końcu Max wzruszył ramionami i odwrócił wzrok,
skupiając się na Harrym.
- Po co nas tu tylu? Zwykle są góra cztery osoby przy
jednym dzieciaku. Dlaczego nas jest dwa razy więcej?
- Gdyż Harry włada wszystkimi żywiołami – uśmiechnął się
Would z pewnego rodzaju zadowoleniem.
- Co? To statystycznie niemożliwe, żebyś akurat ty
znalazł dwóch Panów Żywiołów pod rząd – oburzyła się Anastazja. – I to w
dodatku tak do siebie podobnych.
- Mówi ci coś określenie „podróże w czasie”, Annie? –
zapytał z rozbawieniem Lucas i wesoło patrzył, jak oczy kobiety rozszerzają się
gwałtownie.
- To jest… O Merlinie – szepnęła patrząc na niego z
niedowierzaniem. Gwałtownie odwróciła się w stronę Harry’ego, złapała jego
twarz w dłonie i spojrzała mu głęboko w oczy. – No pewnie, że to on. Tych
ślicznych ślepek nie można z innymi pomylić.
Reszta zachichotała na widok jej zauroczonego wzroku.
Pisnęła cicho i z szerokim uśmiechem, przytuliła. Harry spojrzał przez jej
ramię na roześmiany tłumek, czując jednocześnie, że jego oczy rozszerzają się,
a policzki różowieją.
- Puść go, Annie – zaśmiał się Lucas. – Przez ciebie
dzieciak się czerwieni. Jeszcze go przestraszysz.
- Nie jestem straszna, prawda? – zapytała, odsuwając
Pottera na długość ramion.
- N-nie… - wyjąkał chłopiec, nadal mocno zaskoczony i
zażenowany. Zamrugał widząc szok na twarzy kobiety.
- Ty mówisz – pisnęła i ponownie go przytuliła.
- No jasne, że mówi – westchnął Lucas. – Przecież w
przeszłości mówił. Jeszcze nie wiem, dlaczego przestał w teraźniejszości, ale
się, mam nadzieję, dowiem.
Harry przez moment miał ochotę zapytać, czy to jakaś
groźba, bo ton głosu Woulda jednoznacznie wskazywał, że mężczyzna mu tego nie
odpuści, ale po chwili zrezygnował, nie chcąc wyjść na aroganta, który dogryza
swojemu przyszłemu nauczycielowi. Spojrzał na niego i przygryzł lekko wargę.
- Czekaj, czekaj – odezwał się nagle, wyglądający na
najstarszego mężczyzna o zabawnych, fioletowych włosach. – Czy ty z nim czasem
nie kręciłeś, Lu?
Na policzkach Woulda pojawił się ciemny rumieniec, który
wywołał u wszystkich rozbawienie. Widocznie Lucas zapomniał, że zwierzył im się
z małego romansu.
- Być może – odchrząknął profesor, po czym potrząsnął
głową. – Może was wszystkich przedstawię. Usiądziecie?
Zebrani uśmiechnęli się lekko i spełnili jego prośbę. Lucas
podszedł do Harry’ego i położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie bój się, nie gryzą – uspokoił go z rozbawieniem.
- Połykamy w całości – wyszczerzył się wyglądający młodo
mężczyzna o brązowych włosach.
Would pchnął chłopca na prawą kanapę i usiadł koło niego.
- Wiem, że to będzie trudne, Harry, ale postaraj się
zapamiętać chociaż imiona. A więc tak – wskazał na mężczyznę, który przypomniał
mu o romansie. Miał niezwykłe fioletowe włosy i fiołkowe oczy. Wyglądał na
najstarszego, ale równocześnie, patrząc według wyglądu, nie mógł mieć więcej
niż trzydzieści lat. – To jest Michael Rodd. Jest magiem wody i będzie cię niej
uczył. Ten awanturnik – wskazał na kolejnego, lekko naburmuszonego mężczyznę o
czarnych włosach i szarych oczach, - to Max Lief. Włada ogniem i to on się
zajmie twoją edukacją w tym kierunku.
- Świetnie – bąknął Max z widocznym niezadowoleniem.
Siedzący obok niego mężczyzna o niezwykle arystokratycznym wyglądzie,
szturchnął go lekko w bok i spojrzał na niego karcąco ciemnymi oczami. Odgarnął
brązowe włosy z czoła i uśmiechnął się lekko.
- Ja jestem Jarred Sharon i podejrzewam, że będę cię
uczył magii ziemi, bo z tego co widzę, jestem tu jedynym takim magiem.
- Tak, Albert nie był w stanie się pojawić, więc wybrałem
ciebie – uśmiechnął się Would.
- Masz szczęście, dzieciaku, że nie wybrał pewnego
Heronima. Nie mam pojęcia skąd się w ogóle u nas wziął, ale musiałbyś wtedy
użerać się z dwoma wrednymi palantami – zerknął z ukosa na Maxa Liefa i zrobił
minę. Harry zacisnął usta, tłumiąc chichot.
- Marco McCanzy, mag wody – Lucas wskazał na szeroko
uśmiechniętego chłopaka o brązowych włosach i mocno zielonych oczach, - będzie
ci pomagał z ogólnym pojęciem magii. Anastazja mu pomoże i razem postarają się,
żebyś w ciągu roku szkolnego nie musiał wkuwać kolejnych formułek i będziesz
mógł skupić się na innych sprawach, jak ćwiczenie żywiołów. Z kolei Louie Fiord,
również mag wody – wskazał na drobnego mężczyznę o jaśniutkich włosach i
fioletowych oczach, - będzie cię uczył oklumencji i podstaw ligilimencji. Od
razu uprzedzam twoje protesty, musisz się tego nauczyć, bo nie wszyscy mogą
wiedzieć o tym miejscu, szczególnie dlatego, że jest tu wiele cennych i
unikalnych rzeczy, do których mogą mieć dostęp tylko magowie żywiołów.
Harry pokiwał smętnie głową, ale delikatny uśmiech jego
przyszłego nauczyciela poprawił mu humor. Może lekcje oklumencji razem z nim
nie będą takie straszne jak ze Snapem.
- I ostatnia, Alicja Brand, władczyni powietrza, spróbuje
cię nauczyć animagii.
Harry spojrzał na Lucasa zaskoczony.
- Wiem, że twój chrzestny jest animagiem i po prostu
założyłem, że może też byś chciał się nauczyć.
- Pewnie – uśmiechnął się chłopak, a jego oczy
zabłyszczały ekscytacją. Spojrzał na śliczną kobietę o długich, blond włosach i
niemal czarnych tęczówkach, już wiedząc, że na te lekcje będzie czekał z
największą niecierpliwością.
- No dobrze – Lucas spojrzał na niego z rozbawieniem. –
Jesteś w stanie powtórzyć wszystkie imiona?
Potter przygryzł wargę i przebiegł wzrokiem po wesołych
twarzach jego nauczycieli.
- Um…
- Masz szczęście, że zdjęcia są podpisane. Jak nie
będziesz wiedział, kto jak się nazywa, przejrzyj fotografie – poradził mu
Michael, wskazując na ścianę. Harry spojrzał na niego z wdzięcznością i pokiwał
głową.
- Świetnie. W takim razie wypadałoby pokazać naszemu
nowemu nabytkowi całe Centrum – zaproponował Jarred.
- Nie da się pokazać CAŁEGO Centrum. To zwyczajnie
niemożliwe – ofuknął go Max, czym zarobił kolejnego kuksańca.
- W sumie Maxinne, ma rację – zaśmiał się Michael,
patrząc, jak Lief krzywi się na to zdrobnienie. – Do większości Centrum nie da
się wejść, a czasem jak już się wejdzie, to trudno jest się wydostać. Więc na
samym początku, Harry, staraj się poruszać po Centrum ostrożnie, a najlepiej z
którymś z nas, dobrze?
Potter pokiwał głową, ale znając swoje szczęście i tak
gdzieś zawędruje i się zgubi. Nie planował tego, ale podejrzewał, że tak będzie.
- A może zamiast biedaka targać w różne części tego
wielkiego miejsca, urządzimy małą imprezkę i się poznamy? – zaproponowała
słodko Alicja, a reszta pokiwała głowami.
- W porządku – uśmiechnął się Michael, który Harry’emu
wydawał się być kimś w rodzaju przywódcy, chyba ze względu na swój wiek. Skoro
wyglądał na trzydzieści, mógł mieć nawet sto lat. Nawet Lucas, który miał
siedemdziesiątkę na karku, nie wyglądał na więcej niż w czasach Huncwotów. Ale
równie dobrze mógł być tylko trochę od Woulda starszy. Harry westchnął cicho,
stwierdzając, że jak zacznie się nad tym zastanawiać to go głowa rozboli.
- To ja przyniosę więcej picia – pisnęła Alicja i
chwyciła za ramię zielonookiego Marco. – Pomożesz mi.
Harry zachichotał, widząc lekko cierpiętniczą minę McCanzy’ego
i dostrzegł, że nie tylko on tak reaguje. Spojrzał na resztę mających go uczyć
magów i poczuł, że szybko się tu odnajdzie. Już czuł się lepiej niż w domu.
^^^
Mała imprezka skończyła się grubo po północy, mimo że
spotkali się przed południem. Wszyscy magowie wspominali swoje ostatnie
spotkania, opowiadali o swoich podróżach, nowo poznanych ludziach, miłościach,
przyjaźniach i innych napotkanych magach żywiołów. Harry wsłuchiwał się w ich
historie, układając sobie w głowie obraz każdego z jego nauczycieli.
Michael Rodd faktycznie był najstarszy z przedstawionych
mu magów. Miał 112 lat, mimo swojego 30-letniego wyglądu. Poznał Lucasa, gdy
ten jako chłopak uczył się w Hogwarcie i wtedy, całkiem niechcąco, wyzwolił u
niego magię powietrza. Od samego początku zostali bliskimi przyjaciółmi i
trwało to do teraz. Lucas bardzo często zwierzał się starszemu od siebie
mężczyźnie ze swoich przeżyć i miłostek. Michael często bardzo mu pomagał i
doradzał. Zresztą nie tylko jemu. Był jednym ze starszych władców żywiołów, a
co z tym idzie, mądrzejszym i bardziej doświadczonym od reszty. Był bardzo
otwarty i radosny, a Harry stwierdził, że ma bardzo podobny charakter do
Lucasa.
Max Lief był nieco młodszy od Woulda i zdawał się być
jego przeciwieństwem. Bardzo łatwo dało się go wyprowadzić z równowagi, co
często czynił Jarred, drocząc się z nim. Mimo tego, oboje zdawali się być
bardzo dobrymi kumplami, choć Max często narzekał, że Sharon ma zbyt
arystokratyczne… wszystko. Lief bardzo nie przepadał za osobami urodzonymi w
bogatych rodzinach szlacheckich, gdyż paręnaście lat temu miał ucznia,
wywodzącego się z francuskiej arystokracji i, cóż, nie pałali do siebie
sympatią. Jeśli chodziło o Jarreda, miał tylko szlachecki wygląd. Pochodził z
średniozamożnej rodziny i zwyczajnie urodził się z niezwykle wystającymi
kościami policzkowymi, mleczną cerą i głębokimi oczami. Harry’emu nie w żadnej
mierze nie przypominał na przykład Malfoya, który szczycił się swoim
pochodzeniem i do wszystkiego i wszystkich odnosił z wyższością. Jarred nie
miał w sobie tych wad, był niezwykle empatyczny i od razu polubił Harry’ego.
Tak jak Harry na początku stwierdził, Marco McCanzy
bardzo przypominał mu młodego Syriusza, szczególnie, gdy reszta władców
żywiołów zaczęła wspominać jego żarty, w których się lubował podczas swojej
edukacji w Centrum. Potter stwierdził, że żałuje, że nie poznał go wcześniej,
bo mógłby parę jego żartów wykorzystać w czasach, gdy Huncwoci uczyli się w
Hogwarcie. Widać było, że bardzo dobrze dogaduje się z Anastazją, która w
niektórych momentach mogłaby być żeńską wersją Łapy. Harry’ego to spostrzeżenie
niezwykle rozbawiło, ale nie przyznał się ze swoich przemyśleń.
Gdzieś w połowie „imprezki zapoznawczej” Harry dowiedział
się, że Ana ma męża, z którym starają się o dziecko (tego ostatniego Potter
wolałby nie wiedzieć, ale pominął to milczeniem). Mąż Collins miał na imię
Christian i był magiem wody. Jednak największy szok imprezy chłopiec przeżył,
gdy dostał odpowiedź na pytanie, jak Anastazja nazywała się za panny. Czarnowłosa
kobieta spojrzała na niego wtedy w lekkim uśmiechem i spytała:
- Na pewno chcesz wiedzieć?
- A, to jakaś tajemnica? Umrę od tego? – zapytał, a
reszta roześmiała się głośno.
- Nie – zachichotała kobieta. – Myślę, że będziesz po
prostu w wielkim szoku.
- Szoku? – Harry zmarszczył nieco brwi, ale zaraz
uśmiechnął się szeroko. – Przeżyję.
- A więc zanim poślubiłam mojego męża, miałam na nazwisko
Snape.
Potter aż otworzył usta ze zdumienia. Chwilę przetrawiał
tą myśl, ku wielkiej uciesze reszty, po czym potrząsnął głową.
- Jesteś… eee…
- Siostrą profesora Severusa Snape’a – odparła kobieta i
rozsiadła się wygodniej na jasnej kanapie, podziwiając wyraz całkowitego
niedowierzania i zagubienia na twarzy chłopca.
- Och – zdołał wykrztusić Harry, wywołują tym kolejną
falę śmiechu.
- Jestem od niego sześć lat starsza. Gdy on zaczynał
Hogwart, ja kończyłam siódmą klasę. Wtedy zmarła nasza mama i Severus miał mi
za złe to, że sprzeciwiłam się ojcu i na poprzednie wakacje nie wróciłam do
domu tylko zostałam u koleżanki. Przez cały rok ignorował mnie i nie pozwalał
się nazywać bratem. Straciliśmy kontakt. Nawet, gdy skończyłam szkołę nie
chciał się ze mną spotykać. Po roku pisania do niego listów bez odpowiedzi,
dałam sobie spokój i wyjechałam. Może nie powinnam, ale Severus zawsze był
osobą, która nie narzekała, gdy zostawała sama. Znaczy, nigdy mu nie
przeszkadzała samotność. Nigdy też nie przyznał się nikomu, że ma siostrę, a po
śmierci ojca, ani myślał, by zwrócić się do mnie po pomoc. Wybrał pomoc
Dumbledore’a, choć nie mam mu tego za złe. Ostatni raz widziałam go, gdy był
zmieniony w małe dziecko – dokończyła, spoglądając na Harry’ego z mieszaniną
smutku, ale zarazem rozbawienia.
- Pamiętam, kiedy – pokiwał głową Harry.
- Nadal nie jestem pewna, dlaczego tak za mną nie
przepadał. Zanim zaczęłam spotykać się z Chrisem, byliśmy bardzo blisko.
- Był dzieckiem – zauważył Michael z lekkim współczuciem
na twarzy. – Może czuł się zagrożony, bo jego starsza siostrzyczka miała zamiar
odejść z innym. Dzieci czasem zachowują się irracjonalnie.
- Masz rację. Szczególnie go znienawidził, gdy mu
pokazałam wisiorek, który dostałam od Chrisa na urodziny. Zgubiłam go na
ostatnim roku, chyba w jeziorze. A był taki śliczny – jęknęła. – Piękny był.
Wysadzany takimi zielonymi kamieniami.
- Zielonymi… Och – oczy Harry’ego rozszerzyły się. –
Naszyjnik z inicjałami „AS”?
- Tak. Widziałeś go? – zapytała, a Potter zerwał się z
miejsca i wybiegł na górę. Chwilę później zbiegł z powrotem, trzymając w ręce
naszyjnik Anastazji. Podał jej go bez słowa, a ona spojrzała na niego niemal ze
łzami w oczach.
- O Merlinie – szepnęła, gładząc palcem wisiorek. –
Naprawdę go znalazłeś.
- Zrobiłem to w przeszłości. Był na dnie jeziora i to
wtedy pierwszy raz użyłem magii wody – powiedział chłopak, uśmiechając się
lekko.
Kobieta zawiesiła sobie naszyjnik na szyi i podniosła się
z kanapy, pociągając go do uścisku. Harry na moment zamarł, niezbyt pewny, jak
na to zareagować, po czym na chwilę oddał uścisk.
- Dziękuję.
Przez resztę wieczoru, kobieta patrzyła na niego z
niezwykłą czułością i wdzięcznością. Jednak po paru chwilach przestał to
zauważać, bo Alicja Brand wciągnęła go do rozmowy i umiliła resztę spotkania.
Była to niesamowicie energiczna kobieta, która zdawała się mieć na wszystko
gotową odpowiedź, a szczególnie na złośliwe docinki, których między sobą nie
szczędzili. Widać było, że znają się bardzo długo i są ze sobą mocno zżyci.
Udało jej się nawet zagadać Louie’ego Fiorda, który należał do tych bardzo
małomównych osób, które nawet na szczegółowe pytania odpowiadają półsłówkami.
Widać jednak było, że to nie ze względu na jakiś wstyd, czy inne uczucia, które
go blokowały, tylko zwyczajnie nie lubił wypowiadać się głośno i nawet wśród
przyjaciół był niezwykle cichy. Taką miał naturę.
Zabawa i rozmowy trwały naprawdę długo, aż Michael
zarządził koniec, widząc, że oczy Harry’ego coraz częściej zamykają się na
dłużej. Magowie nawet się nie sprzeczali, również czując senność. Tak więc
wszyscy udali się na piętro i rozeszli do swoich pokoi.
Potter długo nie potrafił zasnąć. Wpatrywał się w sufit
czując ogarniające go szczęście i euforię. W końcu poznał ludzi, którym może
zaufać i którzy nie wypytywali go z przesadą o jego „związek” z Lucasem ani o
podróż w czasie. Dla nich były to rzeczy, którymi sam musiał się z nimi
podzielić, bez ich nacisku. W końcu udało mu się usnąć spokojnym snem i spałby
tak długo, może nawet do południa, gdyby nie zimna wilgoć, która zalała jego
ciało tuż po godzinie siódmej…
^^^
Ach, i dziękuję wam niesamowicie za ponad 100 000 wyświetleń bloga! Jestem niesamowicie szczęśliwa, że tyle razy tu zaglądnęliście. Czekam na dwa razy tyle!
Nie zapomnijcie zostawić komentarza! Im więcej tym lepiej! ;*
Boże to jest niesamowite naszyjnik odnalazł właściciela Harry zapoznał się z nauczycielami i zaczyna szkolenie nie musi niczego ukrywać poprostu być sobą. Z umiarkowaną cierpliwością czekam na dalsze przygody i życze dużo weny.
OdpowiedzUsuńZuza
Przez cały rozdział miałam wielkiego banana na twarzy. Było po prostu tak wesoło i beztrosko. Bardzo mi się podobało. Zaskoczyła mnie siostra Severusa. Życzę duuuużo weny i cierpliwie (jak na razie )czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Czekam na ciąg dalszy :)Powodzenia w pisaniu
OdpowiedzUsuńMogę Cię wielbić? Piękne wręcz boskie. Błagam zostań moją boginią. Nigdy bym nie pomyślała że ona jest Snape całkowicie piękne
OdpowiedzUsuńTo taki przejściowy rozdział :) Niby nic sie nie dzieje, krótki jest, a jednak tyle nowych osób się pojawia. Pogubiłam się trochę, ale Maxa zapamiętam na pewno.
OdpowiedzUsuńNaszyjnik z inicjałami? Pewnie, że pamiętam! Takie planowanie w przód czy po prostu o nim pamiętałaś i zrobiłaś z pani Collins pannę Snape? Nigdy bym nie pomyślała o tym :) Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybko.
Pozdrawiam,
Astra
nareszcie, akcja nie rozpędziła się więc szkoda ale rozdział ogólnie fajny
OdpowiedzUsuńNie mam dziś weny na rozpusiwanie więc... Rozdział świetny i życzę weny:****
OdpowiedzUsuń~Satia
Aww..Rozdział jak zawsze bomba. Harry poznał dużo nowych osób.. Nie mogę się doczekać przebiegu szkolenia. Coś czuje,że będzie bardzo ciekawe ;D Nigdy bym nie pomyślała,że Anastazja jest siostrą Severusa. To była miła niespodzianka. Jestem ciekawa kto obudził Harry'ego.. Cóż.. Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda ;*
takie przyjemne...po prostu
OdpowiedzUsuńcoraz lepiej, liczę na jakiś zwrot akcji czy grom z jasnego nieba niedługo
OdpowiedzUsuńZimna wilgoć... Hihihi, czyli co, czas na lekcję magii wody?? :D
OdpowiedzUsuńWgl, tak szczerze to nie dziwię się Harry'emu wcale, że ich nie zapamiętał. Ja też tego nie zrobiłam. Mam tylko nadzieję, że w "bohaterach" będą chociaż ich zdjęcia z podpisami :P
A poza tym, to dawno mnie tu nie był i mam rozdziały do nadrobienia, także pozdrawiam, życzę WENY, CZASU i CHĘCI, No i spadam czytać dalej :D
~Daga ^.^'
Hej,
OdpowiedzUsuńwięc ten naszyjnik jak się okazało należy do Anastazji, może jednak Harry poeinien im powiedzieć o tej komnacie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia