niedziela, 14 sierpnia 2016

11. Naszyjnik

Wybaczcie mi tą długą nieobecność ^^'' Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodam szybciej, a przynajmniej przed początkiem roku szkolnego (O Bosz, to już tak niedługo? O.o).
Nie mam weny na robienie jakiegoś długiego wstępu, więc zwyczajnie zapraszam was do czytania ;)

 Zbetowała carmendraconi
^^^


Poczuł szarpnięcie w okolicach pępka, dziwne uczucie, jakby ktoś przeciskał go przez niewielką rurkę, po czym wylądował w małym pomieszczeniu, po którego czterech ścianach spływały wodospady wody. Gdy tylko jego stopy dotknęły przezroczystej podłogi, przez którą można było spojrzeć w dół, w daleką przepaść, naprzeciw nich strumienie rozwarły się, pokazując przejście do szerokiego, wijącego się korytarza. Lucas pociągnął go w jego stronę i bez słowa ruszyli w nieznanym Harry’emu kierunku. Przejście, którym szli, było wyłożone czerwonym dywanem, spod którego, tuż przy ścianach, widać było podłogę z czarnych kamieni. Te same głazy budowały ściany korytarza, ale mimo ciemnego koloru, całość była zdumiewająco jasna dzięki wiszącym u sufitu ozdobnym lampom i jasnym, kolorowym proporcom, zwisającym co kilka kroków od sufitu aż do podłogi.
Korytarz wił się, prowadząc daleko i znikając za kolejnym zakrętem. Harry miał wrażenie, że gdyby źle skręcił, już nigdy nie znalazłby drogi. W końcu przystanęli przy sporych, mahoniowych drzwiach i Lucas otworzył je, przepuszczając Harry’ego przodem. Znaleźli się w pomieszczeniu, które wydawało się być czymś w rodzaju salonu. Potterowi przypominał nieco pokój wspólny Gryfonów z tym, że nie było tu czerwono-złoto, ale wszystko miało raczej pastelowe kolory, spośród których jednak panowała biel. Nie było żadnych okien, tak jak w reszcie Centrum i Harry zaczął się zastanawiać, czy nie są pod ziemią, albo przeciwnie, gdzieś w przestworzach. W pomieszczeniu, gdzie się deportowali, widać było, że gdyby nie szklana, przezroczysta podłoga, spadliby w ciemną przepaść.
Lucas wskazał mu jedną z trzech wielkich kanap, stojących przed kominkiem, idealnie naprzeciw drzwi i uśmiechnął się do niego zachęcająco.
- Zaraz wrócę. Przyniosę coś do picia i jakieś przekąski.
Harry pokiwał głową i ponownie zajął się obserwowaniem pomieszczenia. Było prostokątne; na jednej ścianie nie było nic oprócz mahoniowych drzwi, którymi weszli, a naprzeciw nich był kominek, w którym jeszcze nie palił się ogień. Po obu stronach kominka znajdowały się schody z czarnego kamienia, który budował chyba każde pomieszczenie w całym Centrum. Zawijały się tak, że zapewne spotykały się na górze tworząc jeden korytarz. Przed kanapą, stojącą naprzeciw paleniska, stał niewielki stolik do kawy, którego blat był zrobiony ze szkła. Obok, na ścianie po prawej wisiało wiele zdjęć, z czego część było obramowanych czarnymi ramkami, a dużo mniejsza część kolorowymi. Podejrzewał, że te w czarnych przedstawiały magów żywiołów, który już nie żyli. Nie miał pojęcia, że w przeszłości było tak wielu magów, gdyż nie był w stanie oszacować, ile zdjęć dokładnie wisiało. Pomieszczenie było niemal tak wysokie, jak Wielka Sala, z tym, że nie miało nieba zamiast sufitu, a zdjęcia zaczynały się tuż przy sklepieniu. Pod tą ścianą stały cztery wysokie krzesła i stół dostosowany do ich wysokości.
Na naprzeciwległym murze wisiało parę obrazów, przedstawiających sławnych czarodziejów i czarownice. Malowidła się nie poruszały, co było pierwszą rzeczą, która naprawdę zaskoczyła Harry’ego. Sądził, że wszystkie obrazy w magicznym świecie się poruszają. Przy tej ścianie stał również barek, gdzie prawdopodobnie znajdowały się jakieś alkohole.
Potter przez chwilę rozważał, czy może wejść po schodach i rozejrzeć się na górze, ale w tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł Lucas, niosący w rękach tacę ze szklankami, dzbankiem soku dyniowego i talerzykiem ciasteczek. Uśmiechnął się do chłopaka szeroko i postawił jedzenie na stoliku.
- I jak ci się podoba? – zapytał, siadając na drugiej kanapie i rozkładając się na niej lekko.
- Niezwykłe miejsce – szepnął rozmarzony chłopiec. Wskazał głową na ścianę ze zdjęciami. – To wszyscy magowie żywiołów, którzy kiedykolwiek istnieli?
- Mniej więcej. Najstarsze zdjęcie pochodzi z XII wieku – odparł Would, wpatrując się w obrazki. – Już wtedy czarodzieje umieli utrwalać ludzi na pergaminie bądź materiale i to tylko za pomocą odpowiednich zaklęć. Te, które mają kolorowe ramki to zdjęcia magów, którzy żyją. Ramka sama zmienia kolor, więc czasem takim sposobem dowiadujemy się, że któryś z naszych umarł.
- Jestem tam gdzieś?
- Nie, dopiero się pojawisz, gdy zajmiesz pokój. Pojawiają się one, gdy do Centrum przychodzi nowy mag i znikają, gdy umiera.
- A dlaczego te obrazy się nie poruszają? – Harry wskazał na przeciwną ścianę. – Myślałem, że w czarodziejskim świecie wszystkie to robią.
- Nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by czarodzieje z tych obrazów mogli przemieszczać się do innych. Omawiamy tu sprawy, o których powinni wiedzieć tylko magowie żywiołów. Wieki temu zwykli czarodzieje bardzo się nas bali, bo mogliśmy robić bez różdżek rzeczy, o których oni nawet nie śnili.
- Rozumiem.
- Chciałbyś zobaczyć pokój? Pomieszkasz w nim dość długo, więc dobrze będzie, jeśli go polubisz. Choć zwykle pokój jest tak urządzony tak, jak chciałby tego właściciel.
Harry natychmiast wstał razem z nauczycielem i ruszyli prawymi schodami na górę. Tak jak Harry podejrzewał, łączyły się one w jedne i wchodziło się nimi do prostopadłego, długiego korytarza z kilkudziesięcioma drzwiami. Na każdych było inne imię i nazwisko oraz chiński znaczek, który prawdopodobnie oznaczał odpowiedni żywioł, którym władała dana osoba.
Skierowali się w stronę prawej odnogi korytarza. Po drodze Harry spoglądał na wszystkie drzwi, sprawdzając, czy nie zna jakiejś osoby, ale niestety ani jedno nazwisko nawet nie obiło mu się o uszy. W końcu dotarli do drzwi z napisem „Harry J. Potter”. Lucas stanął obok nich i otworzył je, jednak sam nawet nie zajrzał. Chłopak zerknął na niego krótko, po czym pchnął uchylone drzwi i wszedł do środka. Jak w całym Centrum, podłoga, ściany i sufit były z czarnego kamienia. W środku było tylko spore łóżko z jasną pościelą, biurko, obok niego mała biblioteczka, szafa na ubrania i komoda. Po prawej znajdowało się przejście do łazienki. Wszystkie meble były w jasnych kolorach i kontrastowały się z ciemnym kolorem ścian. Harry uśmiechnął się szeroko, bo mimo że pokój nie był duży i wyglądał raczej skromnie, coś mu się w nim podobało.
Z westchnięciem opadł na posłanie i pogładził dłońmi miękki materiał. Siedząc w ciszy słyszał, że Would wycofał się i zszedł na dół, do salonu. Chłopak przez chwilę wahał się, czy zostać tu dłużej i czekać, aż inni przyjdą, przywitają się z Lucasem i dopiero wtedy do nich podejść, czy iść na dół z nauczycielem i cierpliwie znosić natrętne spojrzenia pozostałych magów. Co do tego nie miał wątpliwości. Będą się gapić, szczególnie, gdy się dowiedzą, że mówi, a tego nie miał zamiaru przed nimi zatajać. Wiedział, że spędzi z nimi sporo czasu i zapewne staną mu się bliscy jak rodzina, więc nie chciał za jakiś czas stracić ich zaufania. Poza tym nie sądził, że Lucas pozwoli mu milczeć.
Drgnął cicho, gdy z salonu doszedł do niego kobiecy pisk, a po nim rozbawiony śmiech Lucasa. Miał wrażenie, że skądś zna jej głos. Siedział jeszcze chwilę, zastanawiając się, co zrobić, ale w końcu usłyszał, że woła go Would. Niepewnie wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi i zszedł po schodach. Zatrzymał się w połowie, patrząc coraz bardziej przerażony na pomieszczenie, w którym stało, oprócz Lucasa, siedmiu nieznanych mu magów żywiołów.
Lucas widocznie miał zamiar zawołać ponownie, bo odwrócił się w stronę schodów i już otworzył usta, ale zamarł i zaraz uśmiechnął się szeroko.
- Zejdź do nas, Harry – zachęcił go, a chłopiec niepewnie opuścił schody i stanął w salonie. Nagle zdał sobie sprawę, że jedną z przybyłych osób zna. Spojrzał uważnie na czarnowłosą i czarnooką kobietę, która posłała mu równie zaciekawione spojrzenie. Potter uśmiechnął się nieśmiało, mając w duchu cichą nadzieję, że nie zostanie rozpoznany jako Harry Willow.
- Ty to masz talent, Lu, do odkrywania słodziutkich magów – zachichotała Anastazja Collins i podeszła bliżej, by potarmosić czarne włosy chłopaka.
- To jest Harry Potter, prawda? – zapytał ciemnowłosy mężczyzna z niezadowoleniem w oczach.
- Tak, Max – odparł Would z dziwną twardością w głosie.
- Kolejne książątko, które dostało od życia zbyt wiele?
- Przestań. To że masz złe doświadczenia z arystokracją, nie znaczy, że możesz kogoś oceniać po samym pochodzeniu – zbeształ go Lucas. Mierzyli się przez chwilę wzrokiem; szare, pełne wściekłości oczy naprzeciw spokojnym, błękitnym. W końcu Max wzruszył ramionami i odwrócił wzrok, skupiając się na Harrym.
- Po co nas tu tylu? Zwykle są góra cztery osoby przy jednym dzieciaku. Dlaczego nas jest dwa razy więcej?
- Gdyż Harry włada wszystkimi żywiołami – uśmiechnął się Would z pewnego rodzaju zadowoleniem.
- Co? To statystycznie niemożliwe, żebyś akurat ty znalazł dwóch Panów Żywiołów pod rząd – oburzyła się Anastazja. – I to w dodatku tak do siebie podobnych.
- Mówi ci coś określenie „podróże w czasie”, Annie? – zapytał z rozbawieniem Lucas i wesoło patrzył, jak oczy kobiety rozszerzają się gwałtownie.
- To jest… O Merlinie – szepnęła patrząc na niego z niedowierzaniem. Gwałtownie odwróciła się w stronę Harry’ego, złapała jego twarz w dłonie i spojrzała mu głęboko w oczy. – No pewnie, że to on. Tych ślicznych ślepek nie można z innymi pomylić.
Reszta zachichotała na widok jej zauroczonego wzroku. Pisnęła cicho i z szerokim uśmiechem, przytuliła. Harry spojrzał przez jej ramię na roześmiany tłumek, czując jednocześnie, że jego oczy rozszerzają się, a policzki różowieją.
- Puść go, Annie – zaśmiał się Lucas. – Przez ciebie dzieciak się czerwieni. Jeszcze go przestraszysz.
- Nie jestem straszna, prawda? – zapytała, odsuwając Pottera na długość ramion.
- N-nie… - wyjąkał chłopiec, nadal mocno zaskoczony i zażenowany. Zamrugał widząc szok na twarzy kobiety.
- Ty mówisz – pisnęła i ponownie go przytuliła.
- No jasne, że mówi – westchnął Lucas. – Przecież w przeszłości mówił. Jeszcze nie wiem, dlaczego przestał w teraźniejszości, ale się, mam nadzieję, dowiem.
Harry przez moment miał ochotę zapytać, czy to jakaś groźba, bo ton głosu Woulda jednoznacznie wskazywał, że mężczyzna mu tego nie odpuści, ale po chwili zrezygnował, nie chcąc wyjść na aroganta, który dogryza swojemu przyszłemu nauczycielowi. Spojrzał na niego i przygryzł lekko wargę.
- Czekaj, czekaj – odezwał się nagle, wyglądający na najstarszego mężczyzna o zabawnych, fioletowych włosach. – Czy ty z nim czasem nie kręciłeś, Lu?
Na policzkach Woulda pojawił się ciemny rumieniec, który wywołał u wszystkich rozbawienie. Widocznie Lucas zapomniał, że zwierzył im się z małego romansu.
- Być może – odchrząknął profesor, po czym potrząsnął głową. – Może was wszystkich przedstawię. Usiądziecie?
Zebrani uśmiechnęli się lekko i spełnili jego prośbę. Lucas podszedł do Harry’ego i położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie bój się, nie gryzą – uspokoił go z rozbawieniem.
- Połykamy w całości – wyszczerzył się wyglądający młodo mężczyzna o brązowych włosach.
Would pchnął chłopca na prawą kanapę i usiadł koło niego.
- Wiem, że to będzie trudne, Harry, ale postaraj się zapamiętać chociaż imiona. A więc tak – wskazał na mężczyznę, który przypomniał mu o romansie. Miał niezwykłe fioletowe włosy i fiołkowe oczy. Wyglądał na najstarszego, ale równocześnie, patrząc według wyglądu, nie mógł mieć więcej niż trzydzieści lat. – To jest Michael Rodd. Jest magiem wody i będzie cię niej uczył. Ten awanturnik – wskazał na kolejnego, lekko naburmuszonego mężczyznę o czarnych włosach i szarych oczach, - to Max Lief. Włada ogniem i to on się zajmie twoją edukacją w tym kierunku.
- Świetnie – bąknął Max z widocznym niezadowoleniem. Siedzący obok niego mężczyzna o niezwykle arystokratycznym wyglądzie, szturchnął go lekko w bok i spojrzał na niego karcąco ciemnymi oczami. Odgarnął brązowe włosy z czoła i uśmiechnął się lekko.
- Ja jestem Jarred Sharon i podejrzewam, że będę cię uczył magii ziemi, bo z tego co widzę, jestem tu jedynym takim magiem.
- Tak, Albert nie był w stanie się pojawić, więc wybrałem ciebie – uśmiechnął się Would.
- Masz szczęście, dzieciaku, że nie wybrał pewnego Heronima. Nie mam pojęcia skąd się w ogóle u nas wziął, ale musiałbyś wtedy użerać się z dwoma wrednymi palantami – zerknął z ukosa na Maxa Liefa i zrobił minę. Harry zacisnął usta, tłumiąc chichot.
- Marco McCanzy, mag wody – Lucas wskazał na szeroko uśmiechniętego chłopaka o brązowych włosach i mocno zielonych oczach, - będzie ci pomagał z ogólnym pojęciem magii. Anastazja mu pomoże i razem postarają się, żebyś w ciągu roku szkolnego nie musiał wkuwać kolejnych formułek i będziesz mógł skupić się na innych sprawach, jak ćwiczenie żywiołów. Z kolei Louie Fiord, również mag wody – wskazał na drobnego mężczyznę o jaśniutkich włosach i fioletowych oczach, - będzie cię uczył oklumencji i podstaw ligilimencji. Od razu uprzedzam twoje protesty, musisz się tego nauczyć, bo nie wszyscy mogą wiedzieć o tym miejscu, szczególnie dlatego, że jest tu wiele cennych i unikalnych rzeczy, do których mogą mieć dostęp tylko magowie żywiołów.
Harry pokiwał smętnie głową, ale delikatny uśmiech jego przyszłego nauczyciela poprawił mu humor. Może lekcje oklumencji razem z nim nie będą takie straszne jak ze Snapem.
- I ostatnia, Alicja Brand, władczyni powietrza, spróbuje cię nauczyć animagii.
Harry spojrzał na Lucasa zaskoczony.
- Wiem, że twój chrzestny jest animagiem i po prostu założyłem, że może też byś chciał się nauczyć.
- Pewnie – uśmiechnął się chłopak, a jego oczy zabłyszczały ekscytacją. Spojrzał na śliczną kobietę o długich, blond włosach i niemal czarnych tęczówkach, już wiedząc, że na te lekcje będzie czekał z największą niecierpliwością.
- No dobrze – Lucas spojrzał na niego z rozbawieniem. – Jesteś w stanie powtórzyć wszystkie imiona?
Potter przygryzł wargę i przebiegł wzrokiem po wesołych twarzach jego nauczycieli.
- Um…
- Masz szczęście, że zdjęcia są podpisane. Jak nie będziesz wiedział, kto jak się nazywa, przejrzyj fotografie – poradził mu Michael, wskazując na ścianę. Harry spojrzał na niego z wdzięcznością i pokiwał głową.
- Świetnie. W takim razie wypadałoby pokazać naszemu nowemu nabytkowi całe Centrum – zaproponował Jarred.
- Nie da się pokazać CAŁEGO Centrum. To zwyczajnie niemożliwe – ofuknął go Max, czym zarobił kolejnego kuksańca.
- W sumie Maxinne, ma rację – zaśmiał się Michael, patrząc, jak Lief krzywi się na to zdrobnienie. – Do większości Centrum nie da się wejść, a czasem jak już się wejdzie, to trudno jest się wydostać. Więc na samym początku, Harry, staraj się poruszać po Centrum ostrożnie, a najlepiej z którymś z nas, dobrze?
Potter pokiwał głową, ale znając swoje szczęście i tak gdzieś zawędruje i się zgubi. Nie planował tego, ale podejrzewał, że tak będzie.
- A może zamiast biedaka targać w różne części tego wielkiego miejsca, urządzimy małą imprezkę i się poznamy? – zaproponowała słodko Alicja, a reszta pokiwała głowami.
- W porządku – uśmiechnął się Michael, który Harry’emu wydawał się być kimś w rodzaju przywódcy, chyba ze względu na swój wiek. Skoro wyglądał na trzydzieści, mógł mieć nawet sto lat. Nawet Lucas, który miał siedemdziesiątkę na karku, nie wyglądał na więcej niż w czasach Huncwotów. Ale równie dobrze mógł być tylko trochę od Woulda starszy. Harry westchnął cicho, stwierdzając, że jak zacznie się nad tym zastanawiać to go głowa rozboli.
- To ja przyniosę więcej picia – pisnęła Alicja i chwyciła za ramię zielonookiego Marco. – Pomożesz mi.
Harry zachichotał, widząc lekko cierpiętniczą minę McCanzy’ego i dostrzegł, że nie tylko on tak reaguje. Spojrzał na resztę mających go uczyć magów i poczuł, że szybko się tu odnajdzie. Już czuł się lepiej niż w domu.
^^^
Mała imprezka skończyła się grubo po północy, mimo że spotkali się przed południem. Wszyscy magowie wspominali swoje ostatnie spotkania, opowiadali o swoich podróżach, nowo poznanych ludziach, miłościach, przyjaźniach i innych napotkanych magach żywiołów. Harry wsłuchiwał się w ich historie, układając sobie w głowie obraz każdego z jego nauczycieli.
Michael Rodd faktycznie był najstarszy z przedstawionych mu magów. Miał 112 lat, mimo swojego 30-letniego wyglądu. Poznał Lucasa, gdy ten jako chłopak uczył się w Hogwarcie i wtedy, całkiem niechcąco, wyzwolił u niego magię powietrza. Od samego początku zostali bliskimi przyjaciółmi i trwało to do teraz. Lucas bardzo często zwierzał się starszemu od siebie mężczyźnie ze swoich przeżyć i miłostek. Michael często bardzo mu pomagał i doradzał. Zresztą nie tylko jemu. Był jednym ze starszych władców żywiołów, a co z tym idzie, mądrzejszym i bardziej doświadczonym od reszty. Był bardzo otwarty i radosny, a Harry stwierdził, że ma bardzo podobny charakter do Lucasa.
Max Lief był nieco młodszy od Woulda i zdawał się być jego przeciwieństwem. Bardzo łatwo dało się go wyprowadzić z równowagi, co często czynił Jarred, drocząc się z nim. Mimo tego, oboje zdawali się być bardzo dobrymi kumplami, choć Max często narzekał, że Sharon ma zbyt arystokratyczne… wszystko. Lief bardzo nie przepadał za osobami urodzonymi w bogatych rodzinach szlacheckich, gdyż paręnaście lat temu miał ucznia, wywodzącego się z francuskiej arystokracji i, cóż, nie pałali do siebie sympatią. Jeśli chodziło o Jarreda, miał tylko szlachecki wygląd. Pochodził z średniozamożnej rodziny i zwyczajnie urodził się z niezwykle wystającymi kościami policzkowymi, mleczną cerą i głębokimi oczami. Harry’emu nie w żadnej mierze nie przypominał na przykład Malfoya, który szczycił się swoim pochodzeniem i do wszystkiego i wszystkich odnosił z wyższością. Jarred nie miał w sobie tych wad, był niezwykle empatyczny i od razu polubił Harry’ego.
Tak jak Harry na początku stwierdził, Marco McCanzy bardzo przypominał mu młodego Syriusza, szczególnie, gdy reszta władców żywiołów zaczęła wspominać jego żarty, w których się lubował podczas swojej edukacji w Centrum. Potter stwierdził, że żałuje, że nie poznał go wcześniej, bo mógłby parę jego żartów wykorzystać w czasach, gdy Huncwoci uczyli się w Hogwarcie. Widać było, że bardzo dobrze dogaduje się z Anastazją, która w niektórych momentach mogłaby być żeńską wersją Łapy. Harry’ego to spostrzeżenie niezwykle rozbawiło, ale nie przyznał się ze swoich przemyśleń.
Gdzieś w połowie „imprezki zapoznawczej” Harry dowiedział się, że Ana ma męża, z którym starają się o dziecko (tego ostatniego Potter wolałby nie wiedzieć, ale pominął to milczeniem). Mąż Collins miał na imię Christian i był magiem wody. Jednak największy szok imprezy chłopiec przeżył, gdy dostał odpowiedź na pytanie, jak Anastazja nazywała się za panny. Czarnowłosa kobieta spojrzała na niego wtedy w lekkim uśmiechem i spytała:
- Na pewno chcesz wiedzieć?
- A, to jakaś tajemnica? Umrę od tego? – zapytał, a reszta roześmiała się głośno.
- Nie – zachichotała kobieta. – Myślę, że będziesz po prostu w wielkim szoku.
- Szoku? – Harry zmarszczył nieco brwi, ale zaraz uśmiechnął się szeroko. – Przeżyję.
- A więc zanim poślubiłam mojego męża, miałam na nazwisko Snape.
Potter aż otworzył usta ze zdumienia. Chwilę przetrawiał tą myśl, ku wielkiej uciesze reszty, po czym potrząsnął głową.
- Jesteś… eee…
- Siostrą profesora Severusa Snape’a – odparła kobieta i rozsiadła się wygodniej na jasnej kanapie, podziwiając wyraz całkowitego niedowierzania i zagubienia na twarzy chłopca.
- Och – zdołał wykrztusić Harry, wywołują tym kolejną falę śmiechu.
- Jestem od niego sześć lat starsza. Gdy on zaczynał Hogwart, ja kończyłam siódmą klasę. Wtedy zmarła nasza mama i Severus miał mi za złe to, że sprzeciwiłam się ojcu i na poprzednie wakacje nie wróciłam do domu tylko zostałam u koleżanki. Przez cały rok ignorował mnie i nie pozwalał się nazywać bratem. Straciliśmy kontakt. Nawet, gdy skończyłam szkołę nie chciał się ze mną spotykać. Po roku pisania do niego listów bez odpowiedzi, dałam sobie spokój i wyjechałam. Może nie powinnam, ale Severus zawsze był osobą, która nie narzekała, gdy zostawała sama. Znaczy, nigdy mu nie przeszkadzała samotność. Nigdy też nie przyznał się nikomu, że ma siostrę, a po śmierci ojca, ani myślał, by zwrócić się do mnie po pomoc. Wybrał pomoc Dumbledore’a, choć nie mam mu tego za złe. Ostatni raz widziałam go, gdy był zmieniony w małe dziecko – dokończyła, spoglądając na Harry’ego z mieszaniną smutku, ale zarazem rozbawienia.
- Pamiętam, kiedy – pokiwał głową Harry.
- Nadal nie jestem pewna, dlaczego tak za mną nie przepadał. Zanim zaczęłam spotykać się z Chrisem, byliśmy bardzo blisko.
- Był dzieckiem – zauważył Michael z lekkim współczuciem na twarzy. – Może czuł się zagrożony, bo jego starsza siostrzyczka miała zamiar odejść z innym. Dzieci czasem zachowują się irracjonalnie.
- Masz rację. Szczególnie go znienawidził, gdy mu pokazałam wisiorek, który dostałam od Chrisa na urodziny. Zgubiłam go na ostatnim roku, chyba w jeziorze. A był taki śliczny – jęknęła. – Piękny był. Wysadzany takimi zielonymi kamieniami.
- Zielonymi… Och – oczy Harry’ego rozszerzyły się. – Naszyjnik z inicjałami „AS”?
- Tak. Widziałeś go? – zapytała, a Potter zerwał się z miejsca i wybiegł na górę. Chwilę później zbiegł z powrotem, trzymając w ręce naszyjnik Anastazji. Podał jej go bez słowa, a ona spojrzała na niego niemal ze łzami w oczach.
- O Merlinie – szepnęła, gładząc palcem wisiorek. – Naprawdę go znalazłeś.
- Zrobiłem to w przeszłości. Był na dnie jeziora i to wtedy pierwszy raz użyłem magii wody – powiedział chłopak, uśmiechając się lekko.
Kobieta zawiesiła sobie naszyjnik na szyi i podniosła się z kanapy, pociągając go do uścisku. Harry na moment zamarł, niezbyt pewny, jak na to zareagować, po czym na chwilę oddał uścisk.
- Dziękuję.
Przez resztę wieczoru, kobieta patrzyła na niego z niezwykłą czułością i wdzięcznością. Jednak po paru chwilach przestał to zauważać, bo Alicja Brand wciągnęła go do rozmowy i umiliła resztę spotkania. Była to niesamowicie energiczna kobieta, która zdawała się mieć na wszystko gotową odpowiedź, a szczególnie na złośliwe docinki, których między sobą nie szczędzili. Widać było, że znają się bardzo długo i są ze sobą mocno zżyci. Udało jej się nawet zagadać Louie’ego Fiorda, który należał do tych bardzo małomównych osób, które nawet na szczegółowe pytania odpowiadają półsłówkami. Widać jednak było, że to nie ze względu na jakiś wstyd, czy inne uczucia, które go blokowały, tylko zwyczajnie nie lubił wypowiadać się głośno i nawet wśród przyjaciół był niezwykle cichy. Taką miał naturę.
Zabawa i rozmowy trwały naprawdę długo, aż Michael zarządził koniec, widząc, że oczy Harry’ego coraz częściej zamykają się na dłużej. Magowie nawet się nie sprzeczali, również czując senność. Tak więc wszyscy udali się na piętro i rozeszli do swoich pokoi.
Potter długo nie potrafił zasnąć. Wpatrywał się w sufit czując ogarniające go szczęście i euforię. W końcu poznał ludzi, którym może zaufać i którzy nie wypytywali go z przesadą o jego „związek” z Lucasem ani o podróż w czasie. Dla nich były to rzeczy, którymi sam musiał się z nimi podzielić, bez ich nacisku. W końcu udało mu się usnąć spokojnym snem i spałby tak długo, może nawet do południa, gdyby nie zimna wilgoć, która zalała jego ciało tuż po godzinie siódmej…
 ^^^
Ach, i dziękuję wam niesamowicie za ponad 100 000 wyświetleń bloga! Jestem niesamowicie szczęśliwa, że tyle razy tu zaglądnęliście. Czekam na dwa razy tyle!
Nie zapomnijcie zostawić komentarza! Im więcej tym lepiej! ;*

12 komentarzy:

  1. Boże to jest niesamowite naszyjnik odnalazł właściciela Harry zapoznał się z nauczycielami i zaczyna szkolenie nie musi niczego ukrywać poprostu być sobą. Z umiarkowaną cierpliwością czekam na dalsze przygody i życze dużo weny.
    Zuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez cały rozdział miałam wielkiego banana na twarzy. Było po prostu tak wesoło i beztrosko. Bardzo mi się podobało. Zaskoczyła mnie siostra Severusa. Życzę duuuużo weny i cierpliwie (jak na razie )czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to opowiadanie. Czekam na ciąg dalszy :)Powodzenia w pisaniu

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę Cię wielbić? Piękne wręcz boskie. Błagam zostań moją boginią. Nigdy bym nie pomyślała że ona jest Snape całkowicie piękne

    OdpowiedzUsuń
  5. To taki przejściowy rozdział :) Niby nic sie nie dzieje, krótki jest, a jednak tyle nowych osób się pojawia. Pogubiłam się trochę, ale Maxa zapamiętam na pewno.
    Naszyjnik z inicjałami? Pewnie, że pamiętam! Takie planowanie w przód czy po prostu o nim pamiętałaś i zrobiłaś z pani Collins pannę Snape? Nigdy bym nie pomyślała o tym :) Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybko.
    Pozdrawiam,
    Astra

    OdpowiedzUsuń
  6. nareszcie, akcja nie rozpędziła się więc szkoda ale rozdział ogólnie fajny

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam dziś weny na rozpusiwanie więc... Rozdział świetny i życzę weny:****


    ~Satia

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww..Rozdział jak zawsze bomba. Harry poznał dużo nowych osób.. Nie mogę się doczekać przebiegu szkolenia. Coś czuje,że będzie bardzo ciekawe ;D Nigdy bym nie pomyślała,że Anastazja jest siostrą Severusa. To była miła niespodzianka. Jestem ciekawa kto obudził Harry'ego.. Cóż.. Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam,
    Amanda ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. takie przyjemne...po prostu

    OdpowiedzUsuń
  10. coraz lepiej, liczę na jakiś zwrot akcji czy grom z jasnego nieba niedługo

    OdpowiedzUsuń
  11. Zimna wilgoć... Hihihi, czyli co, czas na lekcję magii wody?? :D
    Wgl, tak szczerze to nie dziwię się Harry'emu wcale, że ich nie zapamiętał. Ja też tego nie zrobiłam. Mam tylko nadzieję, że w "bohaterach" będą chociaż ich zdjęcia z podpisami :P
    A poza tym, to dawno mnie tu nie był i mam rozdziały do nadrobienia, także pozdrawiam, życzę WENY, CZASU i CHĘCI, No i spadam czytać dalej :D
    ~Daga ^.^'

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    więc ten naszyjnik jak się okazało należy do Anastazji, może jednak Harry poeinien im powiedzieć o tej komnacie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń