piątek, 15 lipca 2016

Miniaturka - Poczucie winy




 Pairing: Harry/Lucas
Czas akcji: Podczas podróży w czasie, mniej więcej marzec, po Balu Walentynkowym (końcówka dzieje się w trochę innym czasie, ale się zorientujecie ;))
Rating: nie jestem pewna, czy +15 to nie za dużo…
Notka: Myślę, że ta miniaturka mogłaby być się jako osobny rozdział, ponieważ pojawi się parę spraw związanych z przeszłością profesora Woulda, jego znajomymi i rodziną (gdyż naprawdę niewiele o nim wiadomo). Jednak te informacje nie są tak istotne w treści całościowej tekstu, więc postanowiłam, że zawrę je właśnie w tej miniaturce.

Specjalnie dla Mirabelli ;*

Odłożył duże pióro, którym poprawiał zadane wczoraj eseje i otarł jasne włosy z oczu. Spoglądając za okno dostrzegł, że dzień zbliża się już ku zachodowi. Białe płatki śniegu wirowały leniwie, opadając na ziemię i zaraz topniejąc. Zapatrzył się na nie przez moment, ale w końcu potrzasnął głową. Przypominały mu lecące z nieba płatki popiołu.
Drgnął lekko, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał szybko na zegar ze zdumieniem uświadamiając sobie, że zapomniał o lekcji z Harrym. Natychmiast wstał, pozbył się dziwnego uczucia melancholii i otworzył drzwi na oścież. Mimowolny uśmiech wpełzł na jego usta, gdy dostrzegł zirytowany wzrok chłopca. Przepuścił go w drzwiach i zamknął je cicho, zabezpieczając na wszelki wypadek. Harry bez słowa przeszedł do jego kwater i opadł z westchnięciem na kanapę.
Lucas posłał mu lekko skonsternowane spojrzenie, ale o nic na razie nie pytał, stwierdzając, że jeśli chłopiec będzie chciał cokolwiek wyznać, to zrobi to bez jego nacisku. Przywołał z szafki butelkę soku dyniowego i postawił ją na stoliku przed dzieciakiem.
- Zaczynamy?
Willow pokiwał głową i niemrawo sięgnął po picie, by pozbyć się z gardła jakiegoś gorzkiego smaku. Would przyglądał mu się przez moment, ale w końcu również skinął głową.
- W takim razie zaczniemy od powtórki z poprzedniego spotkania. Zdaje mi się, że było dość dawno.
- Tak, przed balem – mruknął niewyraźnie Willow i widocznie starał się powstrzymać skrzywienie.
- Okej, widzę, że coś cię gryzie. Nie będziesz w stanie się skupić, jeśli cały czas coś ci będzie chodzić po główce – zauważył łagodnie nauczyciel, siadając naprzeciw niego.
- To po prostu… Wie pan, że Syriusz wczoraj wylądował w skrzydle szpitalnym?
- No tak. Podobno wpadł na drzwi i złamał sobie nos.
- Bo to nie do końca prawda. Przed obiadem James chciał się spotkać z Lily i puściły mu nerwy, gdy zauważył, że Syriusz przypadkiem zjadł czekoladki, które zamierzał jej dać. Łapa myślał, że są od Petera – wytłumaczył natychmiast Blacka. – On zawsze najpierw robi, a potem dopiero myśli. Po prostu nie wpadł na to, żeby zapytać, czyje są. Bardzo się posprzeczali i James uderzył Syriusza w twarz. Nie chciał tak mocno. Tak wyszło. Ale teraz mam wrażenie, że obaj są na siebie jeszcze bardziej cięci.
- Rozumiem – pokiwał głową Lucas. – Jednak, dlaczego tak bardzo się tym martwisz. W każdej przyjaźni następują jakieś rozłamy. Może im to wyjdzie na dobre. Wiesz, posprzeczają się, pokłócą, powiedzą, co mają do siebie i się pogodzą.
- Mam nadzieję, że tak będzie, ale nadal czuję, że to jakby moja wina. Jestem pośrodku tego, chociaż staram się być neutralny.
- Musisz przestać brać wszystko na siebie. Błędy całego świata nie są twoją winą – powiedział mężczyzna delikatnie.
- Łatwo panu mówić. Nie był pan w takiej sytuacji – mruknął chłopak, patrząc w stronę okna. Lucas podążył za nim wzrokiem i ponownie płatki śniegu zdały mu się niczym więcej niż spadającym z nieba popiołem. Westchnął.
- Kiedyś też obwiniałem się za pewną sprawę i mój przyjaciel powiedział mi to samo.
Harry zerknął w jego zamyślone, pełne melancholii oczy i spuścił głowę.
- Przepraszam. Może ma pan rację.
- Wiem, że mam. Posłuchaj, gdy cztery lata temu umarł mój przyjaciel, obwiniałem się o jego śmierć. Miałem go tego dnia odwiedzić, ale w ostatnim momencie odwołałem spotkanie, bo byłem zwyczajnie zmęczony. Przez moje lenistwo, musiał sam walczyć i zginął.
Harry spojrzał na niego z współczuciem.
- Mówi pan o tym mężczyźnie, o którym pan kiedyś przy mnie śnił?
- Tak. Mike był moim najbliższym przyjacielem, mimo że był o pokolenie młodszy.
- Przyjacielem? – zapytał łagodnie Harry.
Lucas spojrzał na niego z głębokim westchnięciem. Po chwili odwrócił wzrok, a chłopak zauważył, że w jego oczach błyska niepewność, której widocznie nie potrafił stłumić. Mężczyzna wstał i podszedł do szuflady, z której wyciągnął zdjęcie i podał je uczniowi. Był na nim wyglądający na siedemnaście lat chłopak, niewysoki, drobny z ciemnoblond włosami i jasnymi oczami w kolorze patynowym. Harrym aż wstrząsnęło to podobieństwo do… niego samego. Spojrzał na nauczyciela starając się nie wyciągać pochopnych wniosków.
Would westchnął i zabrał mu zdjęcie, przyglądając mu się przez moment, gładząc je kciukiem.
- Od razu odpowiem na twoje niezadane pytanie. Nie, nie… jestem z tobą, czy jakkolwiek to nazwać, z jego powodu. Od początku w jakiś sposób mnie pociągałeś, ale to było czysto fizyczne. Nadal jest. Cały czas miałem wrażenie, że mam do czynienia z kimś o wiele starszym niż czternaście lat i to chyba sprawiło, że pozwoliłem sobie na trochę więcej – powiedział Would i odwrócił się do szafki, by schować zdjęcie między trzymane tam książki. – Z Mikem było całkiem inaczej – usiadł naprzeciw chłopca i zerknął w jego zaciekawione oczka. Stwierdzając, że to być może jedyna osoba, przed którą będzie w stanie się tak otworzyć, kontynuował. – Pierwszy raz spotkałem go na urodzinach mojego młodszego brata, Taisona. Tai jest ode mnie dużo młodszy. Zdaje mi się, że o szesnaście lat. Miałem wtedy trzydzieści siedem lat, Mike koło siedemnastu. Kumplował się z moim bratem w Hogwarcie, chociaż nie chodzili na ten sam rocznik. Tai zaprosił go wtedy na urodziny, a gdy ja go zobaczyłem, po prostu przepadłem. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia – spojrzał na uśmiechającego się chłopca i odważył się ciągnąć dalej. – Całą imprezę wpatrywałem się w niego, ale nie byłem w stanie podejść i zagadać. Wiedziałem, że wyglądam na młodego chłopaka, ale też miałem świadomość, że on może wiedzieć o moim prawdziwym wieku i brzydzić się tego, że starszy facet próbuje go poderwać. Nawet nie wiesz, jak się zdziwiłem, gdy to on do mnie podszedł. Umówiliśmy się na następny dzień na kawę.
- I jak było? – zapytał chłopak, patrząc na niego urzeczony. To wszystko brzmiało jak jakaś bajka.
- Cóż, jeśli mam być szczery, wylądowaliśmy u mnie w łóżku – powiedział, uśmiechając się pod nosem. – Och, nie patrz tak na mnie, Harry. Byłem całkowicie zakochany. Nigdy nie sądziłem, że tak mnie trafi. To była bajka. Naprawdę nie myślałem wtedy logicznie. W innych okolicznościach nie poszedłbym z kimś do łóżka na pierwszej randce, jeśli można to tak nazwać, ale…
- Był pan zakochany – dokończył Harry z szerokim uśmiechem. - Wcale się panu nie dziwię. Jeśli w grę wchodzi miłość, robi się nieraz okropnie głupie rzeczy.
- Tak, choć tego nie żałuję – westchnął z uśmieszkiem Would, rozsiadając się wygodniej na kanapie. – Bardzo długo było to dla mnie najszczęśliwsze wspomnienie, które zawsze przywoływałem, gdy musiałem rzucić Zaklęcie Patronusa. Wiesz, mój brat nie był za bardzo zadowolony, że umawiam się z jego kolegom. Pamiętam, że parę razy nazwał mnie pedofilem i czasem, gdy mamy razem lekcje, przypominają mi się jego słowa, tylko względem ciebie. Długo nie rozumiał tego, że będę żył dużo dłużej niż przeciętny człowiek, ba! Dłużej niż przeciętny czarodziej. Dopiero po upływie paru lat, gdy zauważył, jak wszyscy się zmieniają, tylko ja nadal wyglądam młodo, przestał tak źle patrzeć na moją relację z Mikem.
- Trochę mu się nie dziwię – powiedział łagodnie Harry.
- Wiem, ja też. Byłem pierwszym i jedynym magiem żywiołów w naszej rodzinie, więc miał prawo się martwić i dziwić.
- Nigdy nie mówił pan o swojej rodzinie.
- Bo nie ma za bardzo o czym – Would wzruszył lekko ramionami, choć w jego oczach błysnął smutek. – Moja matka, Sophia, pochodziła z Francji i była mugolką. Ojciec zakochał się w niej, gdy był na wycieczce z kumplami i postanowił, że to z nią spędzi resztę życia. Ani matka, ani ojciec nie mieli rodzeństwa, więc moja rodzina nie była za duża. W tym momencie oboje już nie żyją. Matka zmarła na mugolską chorobę. Miała raka, a ojciec umarł dwa miesiące po niej. Podobno pomylił eliksiry i zamiast na ból głowy wziął bardzo silną truciznę, ale ja sądzę, że zrobił to specjalnie.
- A pana brat? Zdaje mi się, że mówił pan, że ma pan jeszcze bratanka.
- Tai mieszka w Nowym Yorku razem z żoną i paroletnim synem. Nadal mam z nim kontakt, choć po śmierci Mike’a jakoś rzadziej się widujemy. Raczej piszemy do siebie listy.
- Rozumiem – uśmiechnął się Harry i odwrócił wzrok, by Lucas nie wyczytał z jego oczu tej cholernej, gryfońskiej ciekawości. Usłyszał jego westchnięcie i po chwili Would kontynuował.
- Z Mikem byłem parę dobrych lat. W pewnym momencie okazało się, że również włada magią żywiołów i być może to tak bardzo mnie do niego przyciągnęło, tak jak teraz do ciebie, a wcześniej do Anastazji Collins. Mike władał ogniem i wcale mnie to nie zaskoczyło. Miał bardzo ognisty temperament. Potrafił w jednej chwili się ze mną pokłócić, w drugiej namiętnie pogodzić, a w trzeciej na mnie nawrzeszczeć – roześmiał się Would, kręcąc głową. – Kochałem go za to – nagle Lucas zmarkotniał, a jego ramiona opadły. – Jak dokładnie zginął wiem tylko z opowieści ludzi mieszkających w jego wiosce. Było to maleńkie miasteczko, mieszkało tam może piętnaście rodzin i wszyscy wszystkich znali. Gdy napadli na nich śmierciożercy, swoją drogą nie mam pojęcia, dlaczego wybrali akurat to ciche i spokojne miejsce, Mike stanął w obronie wszystkich. Mieszkało tam może czterech czarodziei i starali się pomóc, ale nie mieli dużych szans. Śmierciożercy szybko zajęli miasto, zaczęli torturować tych, którzy nie uciekli, a gdy widzieli, że ktoś schował się w domu, podpalali go. Mike walczył dzielnie, starał się gasić pożary i ochraniać ludzi, ale nie mógł robić tego wszystkiego sam. Dostał zaklęciem zabijającym, które go odepchnęło. Jego ciało wpadło do ognia i d-doszczętnie spłonę-ęło – dokończył Would mimo dławienia w gardle. – Gdy wszystko się skończyło, przybyłem na miejsce, ale nie mogłem go nigdzie znaleźć. Dopiero po paru godzinach odpowiednie służby znalazły jego… zwęglone ciało.
Harry spuścił wzrok czując, że jego własne oczy zachodzą łzami, a w gardle pojawia się dławiąca gula. To, co przeżył nauczyciel musiało być traumatyczne i Willow zastanawiał się, jak to możliwe, że mężczyzna jest takim człowiekiem, jakim jest. Roześmianym, pełnym empatii, niezdrowego optymizmu. Przecież życie odebrało mu kochaną osobę i zmieniło ją w kupkę popiołu. Kompletnie nie rozumiał, jak Would może tak po prostu… Zamarł, gdy z jego gardła wydobył się cichy szloch. W następnej chwili ciepłe ramiona Lucasa owinęły się wokół niego i przytuliły do szerokiej klatki piersiowej. Wtulił się w niego i spojrzał na niego przepraszająco. Would uśmiechnął się łagodnie.
- Dlaczego płaczesz, Harry?
- Bo to takie smutne! I niespraaawiedliweee!- jęknął, chowając twarz w koszulę mężczyzny.
- Takie jest już życie – szepnął profesor, całując chłopaka w skroń. Przytulił go mocniej, a czując, jak Willow kładzie mu ręce na piersi i odchyla się lekko, wykorzystał to i pocałował go łagodnie. Harry uśmiechnął się lekko w odpowiedzi i uniósł ręce, owijając je wokół jego szyi. Tego dnia nie kontynuowali zajęć.
.
.
.
Wpatrywał się w wodę w jeziorze nadal nie mogąc uwierzyć, że to prawda. Czuł, że to w jakiś sposób niemożliwe, nierealne, że dwie ukochane mu osoby zginęły w tak podobny sposób. Przed jego oczami stanął obraz całkowicie spalonego ciała Mike’a – władcy ognia, którego podległy mu żywioł zniszczył całkowicie. I patrzył w jezioro, w którym parę dni temu zniknęło drobne ciałko Harry’ego Willowa – chłopca, którego pierwszym żywiołem była woda i którego ta woda już prawdopodobnie nigdy nie odda.
Zacisnął mocniej rękę na rączce kufra i złożył sobie w duchu uroczystą przysięgę. Już nigdy więcej nikogo tak nie pokocha.
^^^

Naprawdę nie pytajcie się mnie, jak mi się udało napisać tą miniaturkę w tak szybkim czasie (pomińmy fakt, że ma tylko trzy strony w Wordzie, ale za to dużo treści). Trzymajcie kciuki, by ta niespodziewana wena została ze mną na dłużej. Liczę na wasze opinie! 
(Dużo komentarzy mile widziane ;))
Papatki!!!

11 komentarzy:

  1. Jeju *-* zakochałam się w końcówce (oprócz z zakochaniem... heloł Harruś wróci xd).

    Miniaturka świetna <3 i właśnie dobrze, że wyjaśniłaś to z Mike'em rozjaśnia, to wszystko :')

    Czekam na rozdział i kolejne takie miniaturki♥
    Życzę weny i czasu^^

    Pozdrawia :**
    Satia

    OdpowiedzUsuń
  2. ta miniaturka jest jeszcze lepsza niż się spodziewałam 😊😊 a więc jednak Lucas kocha naszego Harrusia a w poprzednim rozdziale było że oczy mieniące się kolorami tęczy, a ja pamiętam że pisałaś kiedyś że oczy Lucasa tak wyglądają. A więc jednak będą razem 😉😉 Smutna jest przeszłość Woulda ale dzięki temu może być z naszym Harrusiem i kij z tym że jest dużo starszy jako władca powietrza będzie żył jeszcze długo więc taka różnica wieku to nic. Weny życzę 😉😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Boziu.. Jakie to piękne i takie wzruszające *.* Ty nie wiesz jak się czułam czytając to.. Tak mi smutno było.. Ale fabuła taka.. Po prostu wspaniała. Mam nadzieję iż rozdział będzie szybko.. Po tym co przeczytałam pragnę więcej Twojego opowiadania.. I jeszcze wyszło na jaw że Lucas tak na prawdę go kochał.. Bardzo się wzruszyłam
    Weny życzę !

    Pozdrawiam
    Amanda ;******

    OdpowiedzUsuń
  4. Więceeej, świetne to, płacze ciągle przez ciebie wiesz? Opowiadanie wciągnęło mnie tak bardzo... A tu nagle ostatni rozdział. Czekam niecierpliwie na następne. Życzę weny i pełno czasu do jej wykorzystania
    Niko

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna miniaturka :D
    Wyjaśnia wiele i jest dobrym uzupełnieniem historii Lucasa. Choć końcówka jest po prostu smutna, że płakać się chce. Gdyby to było po jego śmierci to bym ryczała jak głupia... Tak to wiem, że Willow żyje :)
    Tylko szkoda, że obiecał sobie nikogo już nie pokochać. Sama nie wiem czy wolę Harryego z nim czy z Panem Tęczowego Zamku :)
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam,
    Astra

    OdpowiedzUsuń
  6. bajeczne i pokazuje dlaczego Luka wyjechał

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne.�� mam nadzieje że wena z tobą zostanie. Oraz że Lucas szybko dowie się prawdy. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. *sniff* T.T Smutne to.. *sniff* .............. Nie wiem, co dalej napisać, eheh.. ^.^' ..Zostawię tak.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    przepiękny tekst, no a może teraz to ponownie zakocha się w Harrym :) no i trochę poznaliśmy przeszłość Lucasa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    cudowny tekst, a może ponownie zakocha się w Harrym :) i znamy teraz przeszłość Lucasa...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    wspaniały tekst, może to ponownie zakocha się w Harrym :) no i poznaliśmy teraz przeszłość Lucasa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń