środa, 13 lipca 2016

9. Domek w górach



Hejka!!!
Myślę, że każdy wie, jak to jest, gdy macie zaplanowany cały dzień, mówicie sobie, że będziecie pisać/czytać/robić cokolwiek innego, a tu mama/babcia/ciotka/inne bezduszne stworzenie mówi ci, że musisz iść coś zrobić/jechać gdzieś/tudzież coś innego, a ty tylko możesz westchnąć i porzucić marzenie o spokoju. To właśnie z tego powodu, ani wczoraj, ani przedwczoraj, ani wcześniej nie było rozdziału ^^''
W końcu jednak się udało i dorwałam się do laptopa :D
Mam jeszcze jedno ogłoszenie: otóż pewnie pamiętacie konkurs, w którym nagrodą była miniaturka. Mirabella zgodziła się, by dodać ją na bloga, także pojawi się za jakiś tydzień, ale zamiast kolejnego rozdziału. Już czuję waszą irytację, gdy zobaczycie zakończenie ^^
Rozdział zbetowany przez carmendraconi.

^^^
Syriusz opadł na krzesło obok Remusa, z wdzięcznością przyjmując kubek pełen gorącej herbaty. Uśmiechnął się lekko do przyjaciela, który spojrzał na niego z lekkim zdumieniem. Uniósł dłoń i dotknął jego włosów.
- Czy ty masz śnieg we włosach? – zapytał Lupin ze śmiechem.
- Najwidoczniej – wyszczerzył się Black i potrząsnął lekko głową, by pozbyć się topniejącego białego puchu. – Dom w Alpach jest w dość wysokim paśmie górskim, gdzie prawie cały rok jest śnieg. Gdy tam byłem akurat okropnie sypało.
- I w jakim jest stanie?
- Ogólnie dobrym – mruknął Syriusz, sięgając po ciasteczka zrobione przez Molly. Kobieta krzątała się po kuchni, przygotowując obiad dla osób, które jeszcze zostały w Kwaterze. Oprócz Łapy i Lunatyka, byli tam tylko Weasleyowie i Harry. Lily i James zabrali Harresa do domu w Dolinie Godryka, gdzie mieszkali niedaleko domu Charlesa i Elizabeth Potter. Starszy z braci Potter został z chrzestnym, po tym, jak Black pokłócił się z Jamesem, oznajmiając mu, że zabiera TYLKO Harry’ego na wakacje w Alpy. Jednak koniec końców Lily interweniowała, wiedząc, jak może się skończyć próba zmuszenia Blacka do zabrania ze sobą również Harresa. – Wszystko jest czyściutkie, nawet nie musiałem głowić się nad zaklęciami sprzątającymi. Podejrzewam, że nikt tam nie był od parędziesięciu lat, ale czary przeciw kurzowi nadal działają.
- To dobrze. A co z jedzeniem? Trzeba będzie zrobić jakiś zapas?
- W sumie nie trzeba – stwierdził Syriusz z namysłem. – Niedaleko jest niewielka wioska. Byłem w niej na chwilę i widziałem parę sklepów z jedzeniem, ubraniami i innymi potrzebnymi rzeczami, więc jakby co, to możemy wszystko kupić.
- Czyli trzeba zmienić galeony na franki szwajcarskie, prawda?
- Tam jest taka waluta? – zamrugał Black przekrzywiając lekko głowę na bok. Lupin uśmiechnął się, a w jego oczach błysnęła czułość.
- Tak mi się wydaje.
- Zazwyczaj ci się dobrze wydaje, więc po obiedzie zajdę do Gringotta.
- Pójdę z tobą. Przecież nie możesz za wszystko płacić – zmarszczył brwi Remus.
- Ale to JA was zabieram na wakacje, więc to logiczne, że JA biorę na siebie wydatki.
- Ale…
- Żadnych ale, Remus. Wiesz doskonale, że mnie na to stać, a dodatkowo sprawi mi przyjemność wydanie rodowych pieniędzy Blacków na mugolskie monety i mugolskie zabawy.
Lupin westchnął i pokręcił lekko głową, wiedząc, że z Syriuszem się nie dyskutuje, gdy ten się uprze.
- Dobra, ale jakoś muszę ci się odwdzięczyć. Mam trochę moich pieniędzy…
- Możesz mi zapłacić w naturze – wyszczerzył się Łapa i w następnej chwili musiał się uchylić przed nadlatującą ścierką.
                                                                              ***
Remus z Syriuszem rozłożyli się w salonie, sporządzając na szybko listę rzeczy, które koniecznie muszą zabrać w góry. Po jakimś czasie z piętra zszedł Harry i przysiadł się do nich, zerkając na coraz dłuższy ciąg liter. Naprawdę nie sądził, by były potrzebne gumowe, nieprzemakalne buty, bo zawsze można rzucić na normalne zaklęcia ochraniające, ale stwierdził, że nie będzie się sprzeczał z Syriuszem. Szczególnie z Syriuszem. Po dobrej godzinie, mężczyźni mieli zapisany dość spory pergamin. Ustalili, że najpierw wybiorą się do Potterów, by zabrać cieplejsze rzeczy dla Harry’ego, później pójdą na Pokątną i mugolski Londyn, by dokupić dla siebie i chłopca przedmioty, które jeszcze mogą się przydać, a wieczorem Black teleportuje się do Ministerstwa, by załatwić świstoklik.
Najbardziej obawiali się wizyty w domu Jamesa i tego, że Rogacz znów będzie robił problemy, ale gdy tam dotarli okazało się, że mężczyzna jest u jego ojca i załatwia jakieś sprawy. Szybko zabrali ubrania chłopaka, parę książek, żeby się nie nudził, gdyby nie dało się robić nic ciekawszego, a Harry dyskretnie upchnął też do kufra małego pieska, którego Black dostał od Jamesa, gdy byli na zimowym festynie w Hyde Park, a którego Syriusz przekazał jemu, gdy miał dwa latka. Doskonale pamiętał, jakie były to fantastyczne czasy, jak Black z Rogaczem się dogadywali, jak byli niemal nierozłączni. Miał nadzieję, że w jakiś sposób te czasy wrócą.
Postanowili, że wieczór i noc spędzą w domu Remusa, a z samego rana udadzą się do Ministerstwa po świstoklik, który zaniesie ich do szwajcarskich Alp. Mieszkanie Lupina było niewielkie. Był to jednorodzinny domek z dwoma sypialniami, maleńką łazienką, kuchnią połączoną z jadalnią i salonikiem z kominkiem. Mimo tego, że całość przedstawiała się raczej biednie, i Harry i Syriusz uwielbiali przebywać w tym miejscu. Miało się wrażenie, że jest się zwyczajnie w domu, gdzie nie trzeba się o nic martwić, a wszystko emanowało spokojem i opiekuńczością.
Harry został zakwaterowany w dawnym pokoju Remusa, a właściciel domu i Syriusz zajęli pokój, w którym kiedyś spali państwo Lupin. Niestety dla nich los nie był łaskawy. Matka Remusa była mugolaczką i zmarła niedługo po „śmierci” Willowa na mugolską chorobę, a ojciec Lunatyka umarł parę dni po tym, jak Remus skończył szkołę. Nikt nie miał pojęcia, dlaczego w ogóle odszedł, ale najbliżsi przyjaciele wiedzieli, że to z tęsknoty. Mimo że, jako młody chłopak, wilkołak został sam, bardzo dobrze sobie radził. Co jakiś czas dorabiał w jakiś mugolskich zawodach, typu sprzedawca w sklepie, a czasem nawet załapał się na tymczasową pracę na Pokątnej, szczególnie w czasie wakacji, gdy ruch na ulicy był większy, niż w ciągu roku. Bardzo pomagał mu też Syriusz, który niby przypadkiem zostawiał niewielkie sumy pieniędzy na stole w kuchni, między poduszkami kanapy, pod kołdrą w łóżku, czy w szafce w łazience. Wiedział doskonale, że Remus nie przyjąłby otwarcie pieniędzy i czasem nawet próbował zwrócić mu te niby zgubione. Syriusz zawsze wypierał się, że należały do niego, ale wiedział również, że Lupin wie. Jednak Remus nigdy nie powiedział, żeby przestał, zdając sobie sprawę, że Blackowi nie robi to różnicy na koncie, a dodatkowo cieszy go to, że jego przyjaciel może sobie sprawić jakąś przyjemność.
Remus pakował ostatnie ciepłe ciuchy do sporej torby, podczas gdy Syriusz siedział na łóżku posłanym błękitną pościelą i przyglądał się mrokowi za oknem. Wyglądał na bardzo zamyślonego. Lupin zamknął z cichym kliknięciem bagaż i spojrzał na kochanka. Uśmiechnął się delikatnie i usiadł koło niego, dotykając jego zaciśniętych na kolanach rąk. Syriusz uniósł na moment wzrok na niego, ale zaraz go odwrócił ponownie wpatrując się w ciemność.
- Co się dzieje? – zapytał łagodnie Lupin, gładząc jego dłoń. – Stało się coś?
Black westchnął cicho i w końcu spojrzał na niego.
- Jak byłem w Ministerstwie, spotkałem Conrada Outragera. Pamiętasz go? Brat Daniela, kolegi Jamesa z Biura Aurorów. Mówił, że znalazł w końcu ślad brata, który zaginął paręnaście lat temu.
- To chyba dobrze – powiedział niepewnie Lupin.
- Nie za bardzo. Przypomnij sobie, jak Harry mówił, że gdy miał cztery lata, wykorzystał go facet o imieniu Daniel.
Remus syknął, a jego ramiona opadły.
- Myślisz, że mogą pociągnąć go do odpowiedzialności, gdyby znaleźli ciało tego faceta?
- Harry był mały, nie panował nad magią, a poza tym był pod wpływem silnych emocji – westchnął Syriusz. – Nie sądzę, żeby w ogóle po tylu latach dowiedzieli się, kto zabił gnojka, a my im przecież nie powiemy, prawda?
- No jasne. Ale w takim razie, czego się boisz?
- O Harry’ego. Jak myślisz, co się stanie, gdy ta sprawa się nagłośni? – zapytał Syriusz wstając i zaczynając chodzić po małym pokoju. Remus skrzywił się lekko.
- Podejrzewam, że będzie mu trudno.
- Ja myślę, że powie prawdę. Że zabił. Przecież to mu zniszczy życie.
- Trzeba go na to przygotować. Wiesz, na wszelki wypadek. Gdyby dowiedział się o tym przypadkiem, mógłby zareagować bez przemyślenia.
- Masz rację, ale powiemy mu pod koniec wyjazdu. Nie chcę mu niszczyć wakacji.
- W porządku. Może w takim razie pójdziemy już spać? – zaproponował Remus, uśmiechając się lekko. – Jutro czeka nas długi dzień.
                                                                               ***
Śnił. Ciepłe, większe od jego ręce objęły go od tyłu, a ciepłe usta podrażniły skórę na jego karku. Stał w okrągłej komnacie w Pałacu Żywiołów, odchylając lekko głowę, by ułatwić osobie za nim całowanie go po ramieniu. Westchnął cicho i przymknął oczy, na moment tracąc z widoku szklany sufit i wnętrze błękitnego jeziora. Otworzył je, gdy poczuł, że jego kochanek odwraca go przodem do siebie. Utonął we wszystkich kolorach tęczy.
                                                                               ***
- Harruś! – wykrzyknął dziarsko Syriusz, wchodząc bez pukania do pokoju, gdzie spał chłopak. – Wstajemy! Jemy śniadanie i spadamy do Ministerstwa. Budź się!
Black dopadł do łóżka chrześniaka i z szerokim uśmiechem wdrapał się na nie, siadając na biodrach chłopca. Spojrzał w niezadowolone zielone oczka i poczuł, że jego uśmiech się jeszcze bardziej poszerza. Pochylił się i musnął nosem policzek Harry’ego, w końcu zdobywając jego lekki grymas. Nie był to całkowicie uśmiech, ale póki co mu wystarczył.
- Wstajesz, czy mam ci pomóc?
- Wstaję, ale złaź ze mnie. Jesteś okropnie ciężki.
- Sugerujesz, że jestem gruby? – oburzył się Black i zaparł się udami, by jeszcze mocniej nacisnąć swoim ciężarem na biodra chłopaka.
- Tak, jesteś gruby! Złaź! – zachichotał Potter i zamrugał, widząc, że oczy Syriusza się rozszerzają i pojawiają się w nich łzy. – Łapo?
- Nie gadam z tobą – obraził się Black i wstał z gracją, wychodząc z pokoju. Harry przez chwilę siedział jeszcze z dość głupią miną, ale w końcu stwierdził, że to po prostu kolejna ze sztuczek byłego Huncwota. Chociaż nie, nie byłego. Huncwotem zostaje się na całe życie.
Chłopak szybko się ubrał, pamiętając, że za jakiś czas idą do Ministerstwa i udają się w wysokie góry, po czym ruszył do kuchni. Gdy do niej wszedł, siedzący przy niewielkim stoliku Syriusz wstał szybko, dopadł do gotującego jajecznicę Lupina i schował twarz w jego ramieniu, zaczynając szlochać.
- Remi, a Harry powiedział mi, że jestem gruby!
Lunatyk zamrugał zdumiony i zaraz przełknął chęć parsknięcia śmiechem.
- Ach tak?
- No!
- Może jesteś?
Syriusz uniósł zranione spojrzenie, ale Remus stwierdził, że nie mają czasu na jakieś przedstawienia, więc pociągnął Blacka do siebie i mocno go pocałował. Łapa zamruczał w jego usta i objął go za szyję. Gdy się od siebie odsunęli, starszy czarodziej uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zabłyszczały.
- Eee, Remus?
- Ci, Remi, nie gadaj z nim – fuknął Black zerkając na Harry’ego ponad ramieniem Lupina. – On jest niedobry.
- Ale…
- Ciiiiiii!!!
- Ale jajecznica się pali! – wybuchnął chłopak, po czym z rozbawieniem obserwował, jak Remus odtrąca Syriusza i rzuca się, by uratować choć resztki jedzenia.
                                                                            ***
Po załatwieniu ostatnich formalności w Ministerstwie, Harry wraz z dorosłymi chwycił świstoklik i wszyscy pojawili się w małej uliczce niewielkiego miasteczka. Natychmiast zaatakował ich mocny wiatr, a śnieg sypnął im w oczy. Zadrżeli i otulili się mocniej w zimowe kurtki. Syriusz jednym ramieniem przyciągnął do siebie chłopaka, a drugim objął w pasie Lupina. Wyszli z uliczki na główniejszą drogę miasteczka.
Wokół było pusto, tylko palące się w domach światła pokazywały, że jednak ktoś tu mieszka. Latarnie stojące na rogach uliczek dawały wątłe światełko i tylko dzięki nim Syriusz dostrzegł drogę prowadzącą w górę, bardziej w iglasty las.
- Musimy iść tamtędy! – krzyknął Black przez głośny wiatr. – To jakieś pięć minut drogi!
- No to chodźmy, bo zaraz zamarzniemy! – odkrzyknął Lupin obejmując go bliżej. Spleceni ze sobą, ruszyli drogę, starając się myśleć tylko o tym, że za niedługo dotrą do domu, gdzie będzie ciepło. W końcu udało im się dostrzec niewielki drewniany domek otoczony niewysokim płotem z sosnowego drewna. Syriusz odetchnął lekko i chwycił mocniej ukochane osoby, pociągając ich w stronę posiadłości.
Pod drzwiami była gruba warstwa śniegu, więc Black użył magii, by się jej pozbyć. Otworzył drzwi i z ulgą wszedł do przedpokoju, zapalając w domku wszystkie światła. Z małego przedsionka, gdzie można było zostawić wierzchnie ciuchy przechodziło się do sporego salonu, w którym na środku stał stolik do kawy otoczony z trzech stron dwoma białymi kanapami i fotelem. W ścianę był wbudowany spory kominek, do którego Syriusz natychmiast podszedł, by zapalić ogień. Tuż obok kominka, po lewej były schody, prowadzące na piętro. Na ścianie po prawej było wielkie okno, za którym widać było zawzięcie wirujące płatki śniegu. Po prawej było przejście do niedużej kuchni, urządzonej na biało z zielonymi akcentami. Harry spojrzał do niej, zerkając na jasne szafki i nieduży, czteroosobowy stół z kremowym obrusem z ciemnozielonymi wstawkami.
- Może zrobię jakąś przekąskę – zaoferował Remus, otwierając dobrze zaopatrzoną lodówkę. – Raczej na dwór nie wyjdziemy, więc chociaż możemy posiedzieć przy ogniu i porozmawiać.
- Dobry pomysł – uśmiechnął się Syriusz. – Przyniosę z piętra koce. Jakoś tu dzisiaj zimno.
- Może wczoraj nie zauważyłeś, jak przypadkiem zniosłeś zaklęcia ogrzewające?
- To możliwe – mruknął Black, znikając na górze. Chwilę potem wrócił z czarnymi kocami, na których wzór układał się w piękny, choć mroczny, krajobraz gór. – Póki się dobrze nie rozpali w kominku, możemy rozpakować rzeczy. Harry twój pokój będzie na prawym końcu korytarza. Z niego jest przejście do łazienki. Nasz będzie na wprost schodów. Jest jeszcze jeden, na lewym końcu korytarza, ale on nie ma własnej łazienki i można nim przejść do naszego pokoju. Myślę jednak, że w nocy wolałbyś nas nie słyszeć – dodał z jednoznaczną miną.
- Syriusz! – oburzył się Remus. Wyjrzał z kuchni, a jego policzki zarumieniły się wściekle. – Nie mów tak przy Harrym. Może i zna nas na wylot, spędził z nami rok szkolny, ale nadal jest dzieckiem.
- No, dobra, dobra – skapitulował Black. – Ale jak Harry będzie uprawiał seks to mi już tego nie zabronisz.
Potter odwrócił się natychmiast i odetchnął lekko, starając się powstrzymać wybuch śmiechu. Co jak co, ale pierwszy seks ma już za sobą. Starał się przybrać neutralny wyraz twarzy, ale chyba mu nievwyszło, bo Syriusz spojrzał na niego z konsternacją.
- Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że już… - zaczął Łapa, ale nie miał odwagi skończyć.
Harry nie odezwał się. Chciał ruszyć na górę, by obejrzeć pokój, ale Syriusz był szybszy. Złapał go w pół, gdy chłopak wspiął się już na drugi schodek i posadził go na kanapie.
- Z kim? – zapytał mężczyzna, a jego głos przeszedł w warknięcie. – Powiedz mi z kim albo zapytam się każdej dziewczyny i każdego chłopaka z twojego otoczenia. Wiesz, że jestem do tego zdolny.
- Syriusz…
- Mów!
- Ale to było podczas podróży w czasie. Nikt tego nie będzie pamiętał. Znaczy…
- Wszyscy cię pamiętają, więc będę pytał, czy ktoś uprawiał seks z Harrym Willowem. Dowiem się tak czy tak.
- Proszę cię…
- Nie! Muszę wiedzieć, kto ośmielił się tknąć czternastoletniego chłopaka!
- Mentalnie mam siedemnaście lat, Syriuszu!
- I co z tego? Wyglądasz na czternaście. Kto to był? Kobieta czy mężczyzna?
Harry przeklął w duchu. Mógł powiedzieć, że było to przed podróżą w czasie, a nie w jej tracie. Co miał Blackowi powiedzieć? Że przespał się z nauczycielem Obrony? Ze starszym o około trzydzieści pięć lat facetem? I co z tego, że Lucas nadal wygląda na góra trzydziestkę? Teraz miał około siedemdziesiąt lat. Przecież Łapa ukręci mu kark albo, co gorsza, go wykastruje, gdy się dowie, że o tyle starszy mężczyzna dobierał się do jego chrześniaka. Black nadal traktował go jak dziecko, mimo że wiedział, że chłopak jest psychicznie starszy niż w rzeczywistości. Może nie powinien tak prędko mówić mu o gwałcie i tych sprawach? To w pewnym sensie obudziło w Blacku jakiś instynkt macierzyński, czy raczej ojcowski. Mimo że już wcześniej bardzo opiekował się chrześniakiem, teraz wydawało się to wejść na jakiś wyższy poziom.
Harry spojrzał na chrzestnego i zastanawiał się, jak to rozegrać. Nie chciał mu na razie mówić. Może za jakiś czas, ale nie teraz. W końcu podjął jedyną słuszną decyzję.
- Nie powiem ci, Syri – szepnął. – Proszę, nie pytaj.
- Wstydzisz się tego?
- Nie, znaczy – westchnął i w końcu mu się udało. Wymuszone łzy spłynęły po jego policzkach. – Tak, wstydzę się! Nie chcę o tym gadać! – Spojrzał na Black spod czarnej grzywki i lekko przestraszył się widząc jego przerażone spojrzenie.
- Dobrze, dobrze – uspokoił go mężczyzna. – Nie chcesz, nie musisz. Przepraszam.
- Mogę się iść rozpakować? – zapytał lekko pociągając nosem.
- Tak, idź.
Gdy Harry wszedł na piętro, Black odetchnął cicho. Spojrzał w kierunku kuchni i napotkał karcące spojrzenie Lupina, opierającego się o framugę.
- Trochę przesadziłeś.
                                                                           ***
Trochę przesadził. Wiedział o tym. Otarł policzki od łez i westchnął cicho. Ruszył korytarzykiem do wskazanego mu przez Blacka pokoju. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zachował się nie fair względem chrzestnego. Mężczyzna się tylko o niego martwił i chciał za wszelką cenę chronić. To nie jego wina, że czasem działał zbyt pochopnie i Harry naprawdę obawiał się o zdrowie Lucasa. Powie Blackowi, gdy skończy siedemnaście lat. Może to nie powstrzyma tego narwańca przed wściekaniem się, ale może przyjmie to odrobinę spokojniej i w pierwszym odruchu jednak nie zabije nauczyciela Obrony. Potter westchnął cicho i otworzył ciemne drzwi do pokoju.
Na widok wystroju aż się zachłysnął powietrzem. Tak jak w całym domu, pokój był utrzymany w bieli. Biała pościel na łóżku, biały, puchaty dywan, jaśniutka tapeta. Całość dopełniały mahoniowe meble i na lewej ścianie ogromne okno, za którym był widok na wyższe pasma gór. Chłopak usiadł na kołdrze i oparł się o nią rękami, badając jej miękkość. Nie wyobrażał sobie, że mógłby w tym pokoju źle spać. Postawił pomniejszony kufer na szafkę nocną, stwierdzając, że potem poprosi Syriusza, by go powiększył.
Po paru minutach zszedł niepewnie na dół. Syriusz i Remus siedzieli na kanapie naprzeciw płonącego kominka, otuleni kocem, przytulając się do siebie. Wpatrywali się w płomienie, cicho ze sobą rozmawiając. Zszedł na ostatni schodek, a oni zerknęli na niego z szerokimi uśmiechami.
- Siadaj, dzieciaku – mruknął Syriusz, podając mu koc. – Nadal jest dość chłodno, prawda?
- Trochę. Ja…
- Tylko nie próbuj przepraszać za tamto. To ja nie powinienem tak naciskać.
- Ale…
- Sza!
Harry zachichotał i spojrzał na niego z wdzięcznością. Otulił się kocem i usiadł przy ich stopach, opierając się o ich kolana.
                                                                           ***
Następnego ranka Harry obudził się wypoczęty, jak nigdy. Odwrócił się na drugi bok, zerkając za okno. Słońce już dawno wstało, wiatr po wczorajszej śnieżycy ucichł, pozostawiając po sobie tylko wielkie zaspy białego puchu. Szybciutko wyszedł z łóżka i przebrał się w ciuchy. Zaklęcia rzucone wczoraj przez Syriusza już całkiem dobrze działały i w całym domu było przyjemnie ciepło. Zbiegł po schodach, kątem oka widząc, że wielkie okno w salonie, które sięgało od ziemi do sufitu, jest niemal w 1/4 zasypane śniegiem. Stanął w przejściu do kuchni, z zadowoleniem wciągając zapach naleśników. Uśmiechnął się widząc swojego ojca chrzestnego przy kuchence. Gdy Black go dostrzegł, wyszczerzył się do niego i wskazał mu stolik.
- Siadaj, Słońce. Za niedługo Remus wróci ze sklepu z jakąś marmoladą do naleśników. Obiecał też przynieść krem czekoladowy – zamruczał mężczyzna, a Harry zastanowił się na moment, czy on na pewno ma ponad trzydzieści lat.
W tym momencie drzwi do domku otworzyły się.
- Jestem! – doszedł do nich głos Lupina. Harry wstał szybko, by pomóc wilkołakowi wnieść zakupy. Okazało się, że kupił nie tylko coś do naleśników, ale też sporo mugolskich słodyczy, dużo czekolady i parę paczek chipsów. Potter popatrzył na to z lekkim niedowierzaniem. Kto jak kto, ale żeby Remus lubił jeść tak niezdrowe jedzenie?
- O! – pisnął Syriusz, patrząc na zakupy z zadowoleniem. – A jednak wziąłeś wszystko, o co cię prosiłem! – To wyjaśniało sytuację. Black na pewno nie miał żadnych skrupułów przed takimi przekąskami. Harry pokręcił lekko głową, ale sam zajrzał ciekawie do reklamówek w poszukiwaniu czegoś dobrego. Sapnął, gdy Łapa owinął mu ramiona wokół pasa i pociągnął go do tyłu. – Po śniadanku, Słoneczko – wyszczerzył się. Potter przyznał mu w duchu rację i pomógł im szybko posmarować naleśniki dżemem i czekoladą, po czym nakrył do stołu.
Usiedli razem, zabierając się za jedzenie i zaczynając rozmawiać o błahych sprawach. Black trochę powspominał czasy, gdy był w Ameryce, poopowiadał o swoim kumplu Johnie i przytoczył kilka zabawnych sytuacji z pracy. Harry słuchał go z ciekawością, śmiejąc się z jego żartów. W końcu czuł, że ma prawdziwą, kochającą rodzinę. Nie obchodziło go to, że może nie są standardową wersją rodziny, ważne było to, że ci dwaj mężczyźni kochali go całym sercem i chcieli dla niego jak najlepiej.
                                                                             ***
- Harry! Orient! – krzyknął Black, a gdy chłopak odwrócił się w jego stronę, zimna wilgoć uderzyła go w czoło. Jęknął cicho i spojrzał na chrzestnego z chęcią mordu. Rzucił się w jego stronę i udało mu się go powalić na śnieg. Z chichotem natarł Syriusza śniegiem, dbając o to, by biały puch dostał się pod jego koszulkę. Łapa próbował się wyrwać, ale zaraz poległ ponownie, zastanawiając się, jak to możliwe, że takie chucherko jest w stanie utrzymać go w poziomie. Otarł twarz, czując dłonie Harry’ego na swoich ramionach, które przytrzymywały go przy ziemi. Spojrzał na niego, marszcząc nos i westchnął.
- Dobra, wygrałeś. Ale tylko tym razem – dodał szybko, gdy na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. – A teraz ze mnie złaź!
- Mowy nie ma – roześmiał się Potter. – Pamiętasz, jak dwa lata temu, przyjechałeś do nas na święta i niemal mnie udusiłeś, gdy wrzuciłeś mnie do zaspy?
- To było niechcący! Przeprosiłem!
Harry uśmiechnął się szeroko i odsunął się lekko, choć nie zszedł z chrzestnego. Spojrzał w jego błyszczące oczy i nie mógł powstrzymać się przed chichotem. Mina Blacka była naprawdę godna uwiecznienia. Wydął lekko policzki, zmarszczył nos i zmrużył oczy. Wyglądał komicznie. Potter pokręcił ze śmiechem głową i zsunął się z mężczyzny. Opadł na śnieg obok niego, biorąc do ręki trochę białego puchu. Zaczął się nim bawić, patrząc, jak Syriusz próbuje pozbyć się śniegu z miejsc, w których śnieg być nie powinien.
Potter rozejrzał się po zaśnieżonym terenie. Za domem piętrzyły się coraz wyższe góry, widoczne z jego okna, a od frontu biegła niewielka ścieżka prowadząca do wioski, ukrytej teraz za sosnowym lasem. Polanka, na której stał domek była niewielka, otoczona ze wszystkich stron drzewami i drewnianym płotem. Na terenie Blacków stało tylko jedno drzewo, wyglądające na bardzo wiekowe, na którego gałęziach siedziało kilka ptaszków, którym taki klimat widocznie odpowiadał.
Usłyszał, że drzwi wejściowe otwierają się. Odwrócił się w ich kierunku i uśmiechnął do Lupina.
- Chodźcie na obiad, bałwanki! – zawołał Remus z czułością w oczach.
- Idziemy, idziemy – zanucił Syriusz i pomógł Harry’emu wstać z ziemi. Objął go ramieniem i ruszył do domu.
                                                                            ***
Wieczorem rozsiedli się przy kominku, otwierając parę paczek ze słodyczami, które rano przyniósł Remus. Rozłożyli je na niskim stoliku stojącym tuż przed rozpalonym kominkiem, przygasili górne światła tak, że w pomieszczeniu panował przyjemny półmrok, a cienie rzucane przez rozpalony ogień, tańczyły na jasnych ścianach. Harry rozłożył się na kanapie po lewej stronie kominka, opierając głowę o poduszkę. Bawił się długaśnym żelkiem, zjadając go powoli. Kątem oka widział, jak Remus, siedzący na kanapie naprzeciw paleniska, opiera głowę o ramię Syriusza i coś do niego szepcze. Black w odpowiedzi uśmiechnął się łagodnie i pocałował Lupina w skroń.
Harry poczuł, że lekko się rumieni na widok tej pełnej czułości scenki. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek będzie mu dane zakochać się w taki sposób. Czuły, łagodny, pełen romantyzmu, a zarazem gwałtowny i namiętny. Westchnął cicho, wyobrażając sobie, że posiada taką osobę, która otacza go ramionami, całuje w szyję, mruczy czułe słówka do ucha. Uśmiechnął się lekko i uchylił powieki, zerkając na zajętych sobą mężczyzn. Całowali się delikatnie, obejmując ściśle ramionami. W półmroku pokoju wyglądało to naprawdę niezwykle.
Niestety cała scena została przerwana, gdy doszło do nich pukanie do drzwi. Harry wstał pierwszy i ruszył do przedsionka, zaciskając rękę na różdżce. Słyszał, że mężczyźni wstają z kanapy i gotują się do ewentualnego ataku. Zerknął na nich przelotnie, a widząc, że Syriusz kiwa lekko głową, otworzył gwałtownie drzwi.
Pierwszym, co dostrzegł były bladoniebieskie tęczówki, mieniące się tęczą…
^^^
Nie zapomnijcie zostawić komentarza!!! ^^

15 komentarzy:

  1. Nie no ty potworze jeden. TY zła kobieto! Jak mogłaś teraz przerwać! I co ja ci mam teraz zrobić! A tak mniej emocjonalnie to uroczy rozdział. Ciepły niczym pogoda na dworze. Dużo weny życzę. I czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się
    niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  2. napięcie rośnie, akcja się rozkręca, cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super.Ale przerywać w takim momencie!płacze

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, to naprawdę irytujące. W dodatku następny rozdział dopiero za dwa tygodnie. Teraz będę się zastanawiać co wyjdzie na jaw przez tego wrednego trupa, czy człowiek który stał w drzwiach to ten sam o którym śnił Harry czy może jest to Lucas, a może tęczą mienią się oczy tylko Panów Żywiołów a nie wszystkich władających nimi, czy Harry będzie miał problemy przez tego martwego gwałciciela? To tylko niektóre z pytań jakie przychodzą mi do głowy po tym rozdziale, a ty piszesz że na odpowiedź na przynajmniej niektóre z nich będę musiała sobie długo poczekać.
    Nie zostaje mi nic innego jak czekać. Chociaż przyznaje że nie będzie to cierpliwe czekanie.
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  5. No jak mogłaś przerwać w takim momęcie ale chyba wszyscy wiedzią kto przybył. Rozdział świetny przyjemnie pokazana taka prawie że rodzinna atmosfera. Z każdym rozdziałem wciąga coraz bardziej z utęsknieniem będe czekać na kolejny wpis życze dużo weny
    Zuza

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. ��już się nie mogę doczekać następnego. Dużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. W takim momencie? Autentycznie chyba się za chwilę rozpłaczę.

    Dobra, pozostaje czekać na kolejny rozdział, ale to jest bardzo niefajne, kiedy masz wakacje i próbujesz odpocząć, ale nie potrafisz się na tym skupić, bo myślisz tylko o tym, kiedy będzie następny rozdział. Tak, na takie męki mnie skazujesz :)
    A sam rozdział - bajecznie uroczy. Syriusz i Remus naprawdę są wspaniałą parą i świetnie, że Harry może się poczuć, jakby w końcu miał kochającą go rodzinę.
    Jeśli chodzi o tego gwałciciela - obawiam się, że mogą być z tego kłopoty. I to całkiem konkretnych rozmiarów. Mam nadzieję jednak, że Harry jakoś aż tak bardzo nie ucierpi psychicznie, kiedy w końcu mu powiedzą, że ten brat wpadł na trop.
    A te oczy niespodziewanego gościa w końcówce rozdziału? Zastanawiam się, czy czasem gdzieś to wcześniej nie było wspomniane, ale chyba...chyba nie. Ale niezmiernie mnie ciekawi kto to może być. Muszę przyznać, że na szczęście długość tego rozdziału jest satysfakcjonująca, co sprawia, że na razie czuję tylko wielką radość, ale nie czuję jakiegoś niedosytu, jestem w pełni zadowolona po przeczytaniu tego rozdziału :) zwłaszcza, że z tak wielkim utęsknieniem go wyczekiwałam!
    Życzę dużo weny i nadmiaru wolnego czasu do pisania kolejnych rozdziałów! :)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wracam sobie do domku i myślę, że sprawdzę sobie twojego bloga a tu aż 2 rozdziały!
    Ucieszyłam się i od razu je przeczytałam.
    Ten rozdział był tak puchaty i różowy, że aż przyjemnie.
    Już dawno takiego opowiadania nie czytałam, a twój nie jest aż tak przesłodzony.
    A co do rozdział to uwielbiam twoją wersje Syriusza!
    Droczenie się z Harrym było ahhh~ urocze :3
    Teraz tylko czekam na naszego pedo-profesorka i wyznanie Syriuszowi kto rozdziewiczył jego Słoneczko.
    W pakiecie przesyłam darmową wenę!

    ~Kasumi

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałaś rację! Mam ochotę Cię zabić za to zakończenie!
    I nie mogę się doczekać na dalszą część... Kim jest tajemniczy przybysz? Czyżby Pan Żywiołów, którego uwolnił Harry w Tęczowym Pałacu za wodospadem mieniącym się tęczą (czy tylko mi się zdaje czy dużo tu tęczy)?

    OdpowiedzUsuń
  10. piękne.. inaczej nie można opisać po prostu piękne

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana tylko mi nie mów , że zamieniasz się w Polsat bo się na Ciebie fochnę! Taki moment a ty tu tak bezczelnie przerywasz ! Chcesz abym wylądowała w psychiatryku ? Dobra.. Teraz o rozdziale. Jak zawsze boskie. Genialne. Fenomenalne. Znowu mam gwiazdeczki w oczętach. Te opisy dotyczące pobytu w domku w Alpach.. Ahh.. Brak słów. Czułam się jakbym tam była.
    Co do tego faceta.. Będą z tego kłopoty.. Mam takie przeczucie... Cóż...
    Wiesz przez Ciebie dostałam ataku szczęścia.. Myślałam iż nie dodasz w końcu tej postaci. Mojego ukochanego Lucas przywróciłaś do akcji ! Ja to po prostu wiem iż to on ! Nie ma innej opcji.
    Mam nadzieję że rozdział będzie szybko.. Nie mogę się doczekać tej rozmowy.. Ah..
    Dużoooo Weny

    Pozdrawiam
    Amanda :****

    OdpowiedzUsuń
  12. wszyscy są wściekli na autorkę za takie zakończenie, a ja takie lubię, budują napięcie, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Troszkę późno komentuję, ale bywa. Nie będę się rozwodzić nad zajebistością tego rozdziału, bo robię to prawie zawsze. Dzisiaj za to daję Ci droga autorko mentalnego kopa w cztery litery (Podobno to przywołuje wenę). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo zapowiada się coraz ciekawiej.
    Weny, weny i jeszcze raz weny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Trochę późno, wiem, ale no.. cóż, trudno.
    Hihi, ten rozdział był taki.. taki jakiś słodki~! Awwww~!! Albo może to przez końcówkę tak mi się wydaje ^.^' Syri i Remi byli naprawdę uroczy.
    Teraz tylko pytanie, czy ja dobrze myślę, czy źle myślę - to jest Would, czy ktoś inny? Bo takie oczy mi się z Wouldem kojarzą, tylko skąd on tam? Czyżby się zorientował, kim jest Harry? I ich szukał.. czy coś? Tak samo ten sen - to ta sama osoba, która im przeszkodziła? Czyli może-Would? Eehhh... Jestem naprawdę ciekawa.
    No nic, zobaczymy, a na razie życzę spokoju xD I weny oczywiście xp Pozdrawiam,
    ~Daga ^.^'

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej,
    mam nadzieję, że ten trop to nie prowadzi do Harrego, wypad och tak miło, śnił o Lucasie, może i Lucasowi wyzna, że to on jest Harrym Willowem, no i kto się pojawił? Willow?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń