Hejka!!!
Myślę, że każdy wie, jak to jest, gdy macie zaplanowany cały dzień, mówicie sobie, że będziecie pisać/czytać/robić cokolwiek innego, a tu mama/babcia/ciotka/inne bezduszne stworzenie mówi ci, że musisz iść coś zrobić/jechać gdzieś/tudzież coś innego, a ty tylko możesz westchnąć i porzucić marzenie o spokoju. To właśnie z tego powodu, ani wczoraj, ani przedwczoraj, ani wcześniej nie było rozdziału ^^''
W końcu jednak się udało i dorwałam się do laptopa :D
Mam jeszcze jedno ogłoszenie: otóż pewnie pamiętacie konkurs, w którym nagrodą była miniaturka. Mirabella zgodziła się, by dodać ją na bloga, także pojawi się za jakiś tydzień, ale zamiast kolejnego rozdziału. Już czuję waszą irytację, gdy zobaczycie zakończenie ^^
Rozdział zbetowany przez carmendraconi.
^^^
Syriusz opadł na krzesło obok Remusa, z wdzięcznością
przyjmując kubek pełen gorącej herbaty. Uśmiechnął się lekko do przyjaciela,
który spojrzał na niego z lekkim zdumieniem. Uniósł dłoń i dotknął jego włosów.
- Czy ty masz śnieg we włosach? – zapytał Lupin ze
śmiechem.
- Najwidoczniej – wyszczerzył się Black i potrząsnął
lekko głową, by pozbyć się topniejącego białego puchu. – Dom w Alpach jest w
dość wysokim paśmie górskim, gdzie prawie cały rok jest śnieg. Gdy tam byłem
akurat okropnie sypało.
- I w jakim jest stanie?
- Ogólnie dobrym – mruknął Syriusz, sięgając po
ciasteczka zrobione przez Molly. Kobieta krzątała się po kuchni, przygotowując
obiad dla osób, które jeszcze zostały w Kwaterze. Oprócz Łapy i Lunatyka, byli
tam tylko Weasleyowie i Harry. Lily i James zabrali Harresa do domu w Dolinie
Godryka, gdzie mieszkali niedaleko domu Charlesa i Elizabeth Potter. Starszy z
braci Potter został z chrzestnym, po tym, jak Black pokłócił się z Jamesem,
oznajmiając mu, że zabiera TYLKO Harry’ego na wakacje w Alpy. Jednak koniec
końców Lily interweniowała, wiedząc, jak może się skończyć próba zmuszenia
Blacka do zabrania ze sobą również Harresa. – Wszystko jest czyściutkie, nawet
nie musiałem głowić się nad zaklęciami sprzątającymi. Podejrzewam, że nikt tam
nie był od parędziesięciu lat, ale czary przeciw kurzowi nadal działają.
- To dobrze. A co z jedzeniem? Trzeba będzie zrobić jakiś
zapas?
- W sumie nie trzeba – stwierdził Syriusz z namysłem. –
Niedaleko jest niewielka wioska. Byłem w niej na chwilę i widziałem parę
sklepów z jedzeniem, ubraniami i innymi potrzebnymi rzeczami, więc jakby co, to
możemy wszystko kupić.
- Czyli trzeba zmienić galeony na franki szwajcarskie,
prawda?
- Tam jest taka waluta? – zamrugał Black przekrzywiając
lekko głowę na bok. Lupin uśmiechnął się, a w jego oczach błysnęła czułość.
- Tak mi się wydaje.
- Zazwyczaj ci się dobrze wydaje, więc po obiedzie zajdę
do Gringotta.
- Pójdę z tobą. Przecież nie możesz za wszystko płacić –
zmarszczył brwi Remus.
- Ale to JA was zabieram na wakacje, więc to logiczne, że
JA biorę na siebie wydatki.
- Ale…
- Żadnych ale, Remus. Wiesz doskonale, że mnie na to
stać, a dodatkowo sprawi mi przyjemność wydanie rodowych pieniędzy Blacków na
mugolskie monety i mugolskie zabawy.
Lupin westchnął i pokręcił lekko głową, wiedząc, że z
Syriuszem się nie dyskutuje, gdy ten się uprze.
- Dobra, ale jakoś muszę ci się odwdzięczyć. Mam trochę
moich pieniędzy…
- Możesz mi zapłacić w naturze – wyszczerzył się Łapa i w
następnej chwili musiał się uchylić przed nadlatującą ścierką.
***
Remus z Syriuszem rozłożyli się w salonie, sporządzając
na szybko listę rzeczy, które koniecznie muszą zabrać w góry. Po jakimś czasie
z piętra zszedł Harry i przysiadł się do nich, zerkając na coraz dłuższy ciąg
liter. Naprawdę nie sądził, by były potrzebne gumowe, nieprzemakalne buty, bo
zawsze można rzucić na normalne zaklęcia ochraniające, ale stwierdził, że nie
będzie się sprzeczał z Syriuszem. Szczególnie z Syriuszem. Po dobrej godzinie,
mężczyźni mieli zapisany dość spory pergamin. Ustalili, że najpierw wybiorą się
do Potterów, by zabrać cieplejsze rzeczy dla Harry’ego, później pójdą na Pokątną
i mugolski Londyn, by dokupić dla siebie i chłopca przedmioty, które jeszcze
mogą się przydać, a wieczorem Black teleportuje się do Ministerstwa, by
załatwić świstoklik.
Najbardziej obawiali się wizyty w domu Jamesa i tego, że
Rogacz znów będzie robił problemy, ale gdy tam dotarli okazało się, że
mężczyzna jest u jego ojca i załatwia jakieś sprawy. Szybko zabrali ubrania
chłopaka, parę książek, żeby się nie nudził, gdyby nie dało się robić nic
ciekawszego, a Harry dyskretnie upchnął też do kufra małego pieska, którego
Black dostał od Jamesa, gdy byli na zimowym festynie w Hyde Park, a którego
Syriusz przekazał jemu, gdy miał dwa latka. Doskonale pamiętał, jakie były to
fantastyczne czasy, jak Black z Rogaczem się dogadywali, jak byli niemal
nierozłączni. Miał nadzieję, że w jakiś sposób te czasy wrócą.
Postanowili, że wieczór i noc spędzą w domu Remusa, a z
samego rana udadzą się do Ministerstwa po świstoklik, który zaniesie ich do
szwajcarskich Alp. Mieszkanie Lupina było niewielkie. Był to jednorodzinny
domek z dwoma sypialniami, maleńką łazienką, kuchnią połączoną z jadalnią i
salonikiem z kominkiem. Mimo tego, że całość przedstawiała się raczej biednie,
i Harry i Syriusz uwielbiali przebywać w tym miejscu. Miało się wrażenie, że
jest się zwyczajnie w domu, gdzie nie trzeba się o nic martwić, a wszystko
emanowało spokojem i opiekuńczością.
Harry został zakwaterowany w dawnym pokoju Remusa, a
właściciel domu i Syriusz zajęli pokój, w którym kiedyś spali państwo Lupin.
Niestety dla nich los nie był łaskawy. Matka Remusa była mugolaczką i zmarła
niedługo po „śmierci” Willowa na mugolską chorobę, a ojciec Lunatyka umarł parę
dni po tym, jak Remus skończył szkołę. Nikt nie miał pojęcia, dlaczego w ogóle
odszedł, ale najbliżsi przyjaciele wiedzieli, że to z tęsknoty. Mimo że, jako
młody chłopak, wilkołak został sam, bardzo dobrze sobie radził. Co jakiś czas
dorabiał w jakiś mugolskich zawodach, typu sprzedawca w sklepie, a czasem nawet
załapał się na tymczasową pracę na Pokątnej, szczególnie w czasie wakacji, gdy
ruch na ulicy był większy, niż w ciągu roku. Bardzo pomagał mu też Syriusz,
który niby przypadkiem zostawiał niewielkie sumy pieniędzy na stole w kuchni,
między poduszkami kanapy, pod kołdrą w łóżku, czy w szafce w łazience. Wiedział
doskonale, że Remus nie przyjąłby otwarcie pieniędzy i czasem nawet próbował
zwrócić mu te niby zgubione. Syriusz zawsze wypierał się, że należały do niego,
ale wiedział również, że Lupin wie. Jednak Remus nigdy nie powiedział, żeby
przestał, zdając sobie sprawę, że Blackowi nie robi to różnicy na koncie, a
dodatkowo cieszy go to, że jego przyjaciel może sobie sprawić jakąś
przyjemność.
Remus pakował ostatnie ciepłe ciuchy do sporej torby,
podczas gdy Syriusz siedział na łóżku posłanym błękitną pościelą i przyglądał
się mrokowi za oknem. Wyglądał na bardzo zamyślonego. Lupin zamknął z cichym
kliknięciem bagaż i spojrzał na kochanka. Uśmiechnął się delikatnie i usiadł
koło niego, dotykając jego zaciśniętych na kolanach rąk. Syriusz uniósł na
moment wzrok na niego, ale zaraz go odwrócił ponownie wpatrując się w ciemność.
- Co się dzieje? – zapytał łagodnie Lupin, gładząc jego
dłoń. – Stało się coś?
Black westchnął cicho i w końcu spojrzał na niego.
- Jak byłem w Ministerstwie, spotkałem Conrada Outragera.
Pamiętasz go? Brat Daniela, kolegi Jamesa z Biura Aurorów. Mówił, że znalazł w
końcu ślad brata, który zaginął paręnaście lat temu.
- To chyba dobrze – powiedział niepewnie Lupin.
- Nie za bardzo. Przypomnij sobie, jak Harry mówił, że
gdy miał cztery lata, wykorzystał go facet o imieniu Daniel.
Remus syknął, a jego ramiona opadły.
- Myślisz, że mogą pociągnąć go do odpowiedzialności,
gdyby znaleźli ciało tego faceta?
- Harry był mały, nie panował nad magią, a poza tym był
pod wpływem silnych emocji – westchnął Syriusz. – Nie sądzę, żeby w ogóle po
tylu latach dowiedzieli się, kto zabił gnojka, a my im przecież nie powiemy,
prawda?
- No jasne. Ale w takim razie, czego się boisz?
- O Harry’ego. Jak myślisz, co się stanie, gdy ta sprawa
się nagłośni? – zapytał Syriusz wstając i zaczynając chodzić po małym pokoju.
Remus skrzywił się lekko.
- Podejrzewam, że będzie mu trudno.
- Ja myślę, że powie prawdę. Że zabił. Przecież to mu
zniszczy życie.
- Trzeba go na to przygotować. Wiesz, na wszelki wypadek.
Gdyby dowiedział się o tym przypadkiem, mógłby zareagować bez przemyślenia.
- Masz rację, ale powiemy mu pod koniec wyjazdu. Nie chcę
mu niszczyć wakacji.
- W porządku. Może w takim razie pójdziemy już spać? –
zaproponował Remus, uśmiechając się lekko. – Jutro czeka nas długi dzień.
***
Śnił. Ciepłe, większe od jego ręce objęły go od tyłu, a
ciepłe usta podrażniły skórę na jego karku. Stał w okrągłej komnacie w Pałacu
Żywiołów, odchylając lekko głowę, by ułatwić osobie za nim całowanie go po
ramieniu. Westchnął cicho i przymknął oczy, na moment tracąc z widoku szklany
sufit i wnętrze błękitnego jeziora. Otworzył je, gdy poczuł, że jego kochanek
odwraca go przodem do siebie. Utonął we wszystkich kolorach tęczy.
***
- Harruś! – wykrzyknął dziarsko Syriusz, wchodząc bez
pukania do pokoju, gdzie spał chłopak. – Wstajemy! Jemy śniadanie i spadamy do
Ministerstwa. Budź się!
Black dopadł do łóżka chrześniaka i z szerokim uśmiechem
wdrapał się na nie, siadając na biodrach chłopca. Spojrzał w niezadowolone
zielone oczka i poczuł, że jego uśmiech się jeszcze bardziej poszerza. Pochylił
się i musnął nosem policzek Harry’ego, w końcu zdobywając jego lekki grymas.
Nie był to całkowicie uśmiech, ale póki co mu wystarczył.
- Wstajesz, czy mam ci pomóc?
- Wstaję, ale złaź ze mnie. Jesteś okropnie ciężki.
- Sugerujesz, że jestem gruby? – oburzył się Black i
zaparł się udami, by jeszcze mocniej nacisnąć swoim ciężarem na biodra
chłopaka.
- Tak, jesteś gruby! Złaź! – zachichotał Potter i
zamrugał, widząc, że oczy Syriusza się rozszerzają i pojawiają się w nich łzy.
– Łapo?
- Nie gadam z tobą – obraził się Black i wstał z gracją,
wychodząc z pokoju. Harry przez chwilę siedział jeszcze z dość głupią miną, ale
w końcu stwierdził, że to po prostu kolejna ze sztuczek byłego Huncwota.
Chociaż nie, nie byłego. Huncwotem zostaje się na całe życie.
Chłopak szybko się ubrał, pamiętając, że za jakiś czas
idą do Ministerstwa i udają się w wysokie góry, po czym ruszył do kuchni. Gdy
do niej wszedł, siedzący przy niewielkim stoliku Syriusz wstał szybko, dopadł
do gotującego jajecznicę Lupina i schował twarz w jego ramieniu, zaczynając
szlochać.
- Remi, a Harry powiedział mi, że jestem gruby!
Lunatyk zamrugał zdumiony i zaraz przełknął chęć
parsknięcia śmiechem.
- Ach tak?
- No!
- Może jesteś?
Syriusz uniósł zranione spojrzenie, ale Remus stwierdził,
że nie mają czasu na jakieś przedstawienia, więc pociągnął Blacka do siebie i
mocno go pocałował. Łapa zamruczał w jego usta i objął go za szyję. Gdy się od
siebie odsunęli, starszy czarodziej uśmiechnął się szeroko, a jego oczy
zabłyszczały.
- Eee, Remus?
- Ci, Remi, nie gadaj z nim – fuknął Black zerkając na
Harry’ego ponad ramieniem Lupina. – On jest niedobry.
- Ale…
- Ciiiiiii!!!
- Ale jajecznica się pali! – wybuchnął chłopak, po czym z
rozbawieniem obserwował, jak Remus odtrąca Syriusza i rzuca się, by uratować
choć resztki jedzenia.
***
Po załatwieniu ostatnich formalności w Ministerstwie,
Harry wraz z dorosłymi chwycił świstoklik i wszyscy pojawili się w małej
uliczce niewielkiego miasteczka. Natychmiast zaatakował ich mocny wiatr, a
śnieg sypnął im w oczy. Zadrżeli i otulili się mocniej w zimowe kurtki. Syriusz
jednym ramieniem przyciągnął do siebie chłopaka, a drugim objął w pasie Lupina.
Wyszli z uliczki na główniejszą drogę miasteczka.
Wokół było pusto, tylko palące się w domach światła
pokazywały, że jednak ktoś tu mieszka. Latarnie stojące na rogach uliczek
dawały wątłe światełko i tylko dzięki nim Syriusz dostrzegł drogę prowadzącą w
górę, bardziej w iglasty las.
- Musimy iść tamtędy! – krzyknął Black przez głośny
wiatr. – To jakieś pięć minut drogi!
- No to chodźmy, bo zaraz zamarzniemy! – odkrzyknął Lupin
obejmując go bliżej. Spleceni ze sobą, ruszyli drogę, starając się myśleć tylko
o tym, że za niedługo dotrą do domu, gdzie będzie ciepło. W końcu udało im się
dostrzec niewielki drewniany domek otoczony niewysokim płotem z sosnowego
drewna. Syriusz odetchnął lekko i chwycił mocniej ukochane osoby, pociągając
ich w stronę posiadłości.
Pod drzwiami była gruba warstwa śniegu, więc Black użył
magii, by się jej pozbyć. Otworzył drzwi i z ulgą wszedł do przedpokoju,
zapalając w domku wszystkie światła. Z małego przedsionka, gdzie można było
zostawić wierzchnie ciuchy przechodziło się do sporego salonu, w którym na
środku stał stolik do kawy otoczony z trzech stron dwoma białymi kanapami i
fotelem. W ścianę był wbudowany spory kominek, do którego Syriusz natychmiast
podszedł, by zapalić ogień. Tuż obok kominka, po lewej były schody, prowadzące
na piętro. Na ścianie po prawej było wielkie okno, za którym widać było
zawzięcie wirujące płatki śniegu. Po prawej było przejście do niedużej kuchni,
urządzonej na biało z zielonymi akcentami. Harry spojrzał do niej, zerkając na
jasne szafki i nieduży, czteroosobowy stół z kremowym obrusem z ciemnozielonymi
wstawkami.
- Może zrobię jakąś przekąskę – zaoferował Remus,
otwierając dobrze zaopatrzoną lodówkę. – Raczej na dwór nie wyjdziemy, więc
chociaż możemy posiedzieć przy ogniu i porozmawiać.
- Dobry pomysł – uśmiechnął się Syriusz. – Przyniosę z
piętra koce. Jakoś tu dzisiaj zimno.
- Może wczoraj nie zauważyłeś, jak przypadkiem zniosłeś
zaklęcia ogrzewające?
- To możliwe – mruknął Black, znikając na górze. Chwilę
potem wrócił z czarnymi kocami, na których wzór układał się w piękny, choć
mroczny, krajobraz gór. – Póki się dobrze nie rozpali w kominku, możemy
rozpakować rzeczy. Harry twój pokój będzie na prawym końcu korytarza. Z niego
jest przejście do łazienki. Nasz będzie na wprost schodów. Jest jeszcze jeden,
na lewym końcu korytarza, ale on nie ma własnej łazienki i można nim przejść do
naszego pokoju. Myślę jednak, że w nocy wolałbyś nas nie słyszeć – dodał z
jednoznaczną miną.
- Syriusz! – oburzył się Remus. Wyjrzał z kuchni, a jego
policzki zarumieniły się wściekle. – Nie mów tak przy Harrym. Może i zna nas na
wylot, spędził z nami rok szkolny, ale nadal jest dzieckiem.
- No, dobra, dobra – skapitulował Black. – Ale jak Harry
będzie uprawiał seks to mi już tego nie zabronisz.
Potter odwrócił się natychmiast i odetchnął lekko,
starając się powstrzymać wybuch śmiechu. Co jak co, ale pierwszy seks ma już za
sobą. Starał się przybrać neutralny wyraz twarzy, ale chyba mu nievwyszło, bo
Syriusz spojrzał na niego z konsternacją.
- Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że już… - zaczął Łapa,
ale nie miał odwagi skończyć.
Harry nie odezwał się. Chciał ruszyć na górę, by obejrzeć
pokój, ale Syriusz był szybszy. Złapał go w pół, gdy chłopak wspiął się już na
drugi schodek i posadził go na kanapie.
- Z kim? – zapytał mężczyzna, a jego głos przeszedł w
warknięcie. – Powiedz mi z kim albo zapytam się każdej dziewczyny i każdego
chłopaka z twojego otoczenia. Wiesz, że jestem do tego zdolny.
- Syriusz…
- Mów!
- Ale to było podczas podróży w czasie. Nikt tego nie
będzie pamiętał. Znaczy…
- Wszyscy cię pamiętają, więc będę pytał, czy ktoś
uprawiał seks z Harrym Willowem. Dowiem się tak czy tak.
- Proszę cię…
- Nie! Muszę wiedzieć, kto ośmielił się tknąć
czternastoletniego chłopaka!
- Mentalnie mam siedemnaście lat, Syriuszu!
- I co z tego? Wyglądasz na czternaście. Kto to był?
Kobieta czy mężczyzna?
Harry przeklął w duchu. Mógł powiedzieć, że było to przed
podróżą w czasie, a nie w jej tracie. Co miał Blackowi powiedzieć? Że przespał
się z nauczycielem Obrony? Ze starszym o około trzydzieści pięć lat facetem? I
co z tego, że Lucas nadal wygląda na góra trzydziestkę? Teraz miał około
siedemdziesiąt lat. Przecież Łapa ukręci mu kark albo, co gorsza, go
wykastruje, gdy się dowie, że o tyle starszy mężczyzna dobierał się do jego
chrześniaka. Black nadal traktował go jak dziecko, mimo że wiedział, że chłopak
jest psychicznie starszy niż w rzeczywistości. Może nie powinien tak prędko
mówić mu o gwałcie i tych sprawach? To w pewnym sensie obudziło w Blacku jakiś
instynkt macierzyński, czy raczej ojcowski. Mimo że już wcześniej bardzo
opiekował się chrześniakiem, teraz wydawało się to wejść na jakiś wyższy
poziom.
Harry spojrzał na chrzestnego i zastanawiał się, jak to
rozegrać. Nie chciał mu na razie mówić. Może za jakiś czas, ale nie teraz. W
końcu podjął jedyną słuszną decyzję.
- Nie powiem ci, Syri – szepnął. – Proszę, nie pytaj.
- Wstydzisz się tego?
- Nie, znaczy – westchnął i w końcu mu się udało.
Wymuszone łzy spłynęły po jego policzkach. – Tak, wstydzę się! Nie chcę o tym
gadać! – Spojrzał na Black spod czarnej grzywki i lekko przestraszył się widząc
jego przerażone spojrzenie.
- Dobrze, dobrze – uspokoił go mężczyzna. – Nie chcesz,
nie musisz. Przepraszam.
- Mogę się iść rozpakować? – zapytał lekko pociągając
nosem.
- Tak, idź.
Gdy Harry wszedł na piętro, Black odetchnął cicho.
Spojrzał w kierunku kuchni i napotkał karcące spojrzenie Lupina, opierającego
się o framugę.
- Trochę przesadziłeś.
***
Trochę przesadził. Wiedział o tym. Otarł policzki od łez
i westchnął cicho. Ruszył korytarzykiem do wskazanego mu przez Blacka pokoju.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zachował się nie fair względem
chrzestnego. Mężczyzna się tylko o niego martwił i chciał za wszelką cenę
chronić. To nie jego wina, że czasem działał zbyt pochopnie i Harry naprawdę
obawiał się o zdrowie Lucasa. Powie Blackowi, gdy skończy siedemnaście lat.
Może to nie powstrzyma tego narwańca przed wściekaniem się, ale może przyjmie
to odrobinę spokojniej i w pierwszym odruchu jednak nie zabije nauczyciela
Obrony. Potter westchnął cicho i otworzył ciemne drzwi do pokoju.
Na widok wystroju aż się zachłysnął powietrzem. Tak jak w
całym domu, pokój był utrzymany w bieli. Biała pościel na łóżku, biały, puchaty
dywan, jaśniutka tapeta. Całość dopełniały mahoniowe meble i na lewej ścianie
ogromne okno, za którym był widok na wyższe pasma gór. Chłopak usiadł na
kołdrze i oparł się o nią rękami, badając jej miękkość. Nie wyobrażał sobie, że
mógłby w tym pokoju źle spać. Postawił pomniejszony kufer na szafkę nocną,
stwierdzając, że potem poprosi Syriusza, by go powiększył.
Po paru minutach zszedł niepewnie na dół. Syriusz i Remus
siedzieli na kanapie naprzeciw płonącego kominka, otuleni kocem, przytulając
się do siebie. Wpatrywali się w płomienie, cicho ze sobą rozmawiając. Zszedł na
ostatni schodek, a oni zerknęli na niego z szerokimi uśmiechami.
- Siadaj, dzieciaku – mruknął Syriusz, podając mu koc. –
Nadal jest dość chłodno, prawda?
- Trochę. Ja…
- Tylko nie próbuj przepraszać za tamto. To ja nie
powinienem tak naciskać.
- Ale…
- Sza!
Harry zachichotał i spojrzał na niego z wdzięcznością.
Otulił się kocem i usiadł przy ich stopach, opierając się o ich kolana.
***
Następnego ranka Harry obudził się wypoczęty, jak nigdy.
Odwrócił się na drugi bok, zerkając za okno. Słońce już dawno wstało, wiatr po
wczorajszej śnieżycy ucichł, pozostawiając po sobie tylko wielkie zaspy białego
puchu. Szybciutko wyszedł z łóżka i przebrał się w ciuchy. Zaklęcia rzucone
wczoraj przez Syriusza już całkiem dobrze działały i w całym domu było
przyjemnie ciepło. Zbiegł po schodach, kątem oka widząc, że wielkie okno w
salonie, które sięgało od ziemi do sufitu, jest niemal w 1/4 zasypane śniegiem.
Stanął w przejściu do kuchni, z zadowoleniem wciągając zapach naleśników.
Uśmiechnął się widząc swojego ojca chrzestnego przy kuchence. Gdy Black go
dostrzegł, wyszczerzył się do niego i wskazał mu stolik.
- Siadaj, Słońce. Za niedługo Remus wróci ze sklepu z
jakąś marmoladą do naleśników. Obiecał też przynieść krem czekoladowy –
zamruczał mężczyzna, a Harry zastanowił się na moment, czy on na pewno ma ponad
trzydzieści lat.
W tym momencie drzwi do domku otworzyły się.
- Jestem! – doszedł do nich głos Lupina. Harry wstał
szybko, by pomóc wilkołakowi wnieść zakupy. Okazało się, że kupił nie tylko coś
do naleśników, ale też sporo mugolskich słodyczy, dużo czekolady i parę paczek
chipsów. Potter popatrzył na to z lekkim niedowierzaniem. Kto jak kto, ale żeby
Remus lubił jeść tak niezdrowe jedzenie?
- O! – pisnął Syriusz, patrząc na zakupy z zadowoleniem.
– A jednak wziąłeś wszystko, o co cię prosiłem! – To wyjaśniało sytuację. Black
na pewno nie miał żadnych skrupułów przed takimi przekąskami. Harry pokręcił
lekko głową, ale sam zajrzał ciekawie do reklamówek w poszukiwaniu czegoś
dobrego. Sapnął, gdy Łapa owinął mu ramiona wokół pasa i pociągnął go do tyłu.
– Po śniadanku, Słoneczko – wyszczerzył się. Potter przyznał mu w duchu rację i
pomógł im szybko posmarować naleśniki dżemem i czekoladą, po czym nakrył do
stołu.
Usiedli razem, zabierając się za jedzenie i zaczynając
rozmawiać o błahych sprawach. Black trochę powspominał czasy, gdy był w
Ameryce, poopowiadał o swoim kumplu Johnie i przytoczył kilka zabawnych
sytuacji z pracy. Harry słuchał go z ciekawością, śmiejąc się z jego żartów. W
końcu czuł, że ma prawdziwą, kochającą rodzinę. Nie obchodziło go to, że może
nie są standardową wersją rodziny, ważne było to, że ci dwaj mężczyźni kochali
go całym sercem i chcieli dla niego jak najlepiej.
***
- Harry! Orient! – krzyknął Black, a gdy chłopak odwrócił
się w jego stronę, zimna wilgoć uderzyła go w czoło. Jęknął cicho i spojrzał na
chrzestnego z chęcią mordu. Rzucił się w jego stronę i udało mu się go powalić
na śnieg. Z chichotem natarł Syriusza śniegiem, dbając o to, by biały puch
dostał się pod jego koszulkę. Łapa próbował się wyrwać, ale zaraz poległ
ponownie, zastanawiając się, jak to możliwe, że takie chucherko jest w stanie
utrzymać go w poziomie. Otarł twarz, czując dłonie Harry’ego na swoich
ramionach, które przytrzymywały go przy ziemi. Spojrzał na niego, marszcząc nos
i westchnął.
- Dobra, wygrałeś. Ale tylko tym razem – dodał szybko,
gdy na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. – A teraz ze mnie złaź!
- Mowy nie ma – roześmiał się Potter. – Pamiętasz, jak
dwa lata temu, przyjechałeś do nas na święta i niemal mnie udusiłeś, gdy
wrzuciłeś mnie do zaspy?
- To było niechcący! Przeprosiłem!
Harry uśmiechnął się szeroko i odsunął się lekko, choć
nie zszedł z chrzestnego. Spojrzał w jego błyszczące oczy i nie mógł
powstrzymać się przed chichotem. Mina Blacka była naprawdę godna uwiecznienia.
Wydął lekko policzki, zmarszczył nos i zmrużył oczy. Wyglądał komicznie. Potter
pokręcił ze śmiechem głową i zsunął się z mężczyzny. Opadł na śnieg obok niego,
biorąc do ręki trochę białego puchu. Zaczął się nim bawić, patrząc, jak Syriusz
próbuje pozbyć się śniegu z miejsc, w których śnieg być nie powinien.
Potter rozejrzał się po zaśnieżonym terenie. Za domem
piętrzyły się coraz wyższe góry, widoczne z jego okna, a od frontu biegła
niewielka ścieżka prowadząca do wioski, ukrytej teraz za sosnowym lasem.
Polanka, na której stał domek była niewielka, otoczona ze wszystkich stron
drzewami i drewnianym płotem. Na terenie Blacków stało tylko jedno drzewo,
wyglądające na bardzo wiekowe, na którego gałęziach siedziało kilka ptaszków,
którym taki klimat widocznie odpowiadał.
Usłyszał, że drzwi wejściowe otwierają się. Odwrócił się
w ich kierunku i uśmiechnął do Lupina.
- Chodźcie na obiad, bałwanki! – zawołał Remus z
czułością w oczach.
- Idziemy, idziemy – zanucił Syriusz i pomógł Harry’emu
wstać z ziemi. Objął go ramieniem i ruszył do domu.
***
Wieczorem rozsiedli się przy kominku, otwierając parę
paczek ze słodyczami, które rano przyniósł Remus. Rozłożyli je na niskim
stoliku stojącym tuż przed rozpalonym kominkiem, przygasili górne światła tak,
że w pomieszczeniu panował przyjemny półmrok, a cienie rzucane przez rozpalony
ogień, tańczyły na jasnych ścianach. Harry rozłożył się na kanapie po lewej
stronie kominka, opierając głowę o poduszkę. Bawił się długaśnym żelkiem,
zjadając go powoli. Kątem oka widział, jak Remus, siedzący na kanapie naprzeciw
paleniska, opiera głowę o ramię Syriusza i coś do niego szepcze. Black w
odpowiedzi uśmiechnął się łagodnie i pocałował Lupina w skroń.
Harry poczuł, że lekko się rumieni na widok tej pełnej
czułości scenki. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek będzie mu dane zakochać się
w taki sposób. Czuły, łagodny, pełen romantyzmu, a zarazem gwałtowny i
namiętny. Westchnął cicho, wyobrażając sobie, że posiada taką osobę, która
otacza go ramionami, całuje w szyję, mruczy czułe słówka do ucha. Uśmiechnął
się lekko i uchylił powieki, zerkając na zajętych sobą mężczyzn. Całowali się
delikatnie, obejmując ściśle ramionami. W półmroku pokoju wyglądało to naprawdę
niezwykle.
Niestety cała scena została przerwana, gdy doszło do nich
pukanie do drzwi. Harry wstał pierwszy i ruszył do przedsionka, zaciskając rękę
na różdżce. Słyszał, że mężczyźni wstają z kanapy i gotują się do ewentualnego
ataku. Zerknął na nich przelotnie, a widząc, że Syriusz kiwa lekko głową,
otworzył gwałtownie drzwi.
Pierwszym, co dostrzegł były bladoniebieskie tęczówki,
mieniące się tęczą…
^^^
Nie zapomnijcie zostawić komentarza!!! ^^
Nie no ty potworze jeden. TY zła kobieto! Jak mogłaś teraz przerwać! I co ja ci mam teraz zrobić! A tak mniej emocjonalnie to uroczy rozdział. Ciepły niczym pogoda na dworze. Dużo weny życzę. I czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się
OdpowiedzUsuńniedługo.
napięcie rośnie, akcja się rozkręca, cudownie :)
OdpowiedzUsuńSuper.Ale przerywać w takim momencie!płacze
OdpowiedzUsuńMasz rację, to naprawdę irytujące. W dodatku następny rozdział dopiero za dwa tygodnie. Teraz będę się zastanawiać co wyjdzie na jaw przez tego wrednego trupa, czy człowiek który stał w drzwiach to ten sam o którym śnił Harry czy może jest to Lucas, a może tęczą mienią się oczy tylko Panów Żywiołów a nie wszystkich władających nimi, czy Harry będzie miał problemy przez tego martwego gwałciciela? To tylko niektóre z pytań jakie przychodzą mi do głowy po tym rozdziale, a ty piszesz że na odpowiedź na przynajmniej niektóre z nich będę musiała sobie długo poczekać.
OdpowiedzUsuńNie zostaje mi nic innego jak czekać. Chociaż przyznaje że nie będzie to cierpliwe czekanie.
Do następnego!
No jak mogłaś przerwać w takim momęcie ale chyba wszyscy wiedzią kto przybył. Rozdział świetny przyjemnie pokazana taka prawie że rodzinna atmosfera. Z każdym rozdziałem wciąga coraz bardziej z utęsknieniem będe czekać na kolejny wpis życze dużo weny
OdpowiedzUsuńZuza
Świetny rozdział. ��już się nie mogę doczekać następnego. Dużo weny życzę
OdpowiedzUsuńW takim momencie? Autentycznie chyba się za chwilę rozpłaczę.
OdpowiedzUsuńDobra, pozostaje czekać na kolejny rozdział, ale to jest bardzo niefajne, kiedy masz wakacje i próbujesz odpocząć, ale nie potrafisz się na tym skupić, bo myślisz tylko o tym, kiedy będzie następny rozdział. Tak, na takie męki mnie skazujesz :)
A sam rozdział - bajecznie uroczy. Syriusz i Remus naprawdę są wspaniałą parą i świetnie, że Harry może się poczuć, jakby w końcu miał kochającą go rodzinę.
Jeśli chodzi o tego gwałciciela - obawiam się, że mogą być z tego kłopoty. I to całkiem konkretnych rozmiarów. Mam nadzieję jednak, że Harry jakoś aż tak bardzo nie ucierpi psychicznie, kiedy w końcu mu powiedzą, że ten brat wpadł na trop.
A te oczy niespodziewanego gościa w końcówce rozdziału? Zastanawiam się, czy czasem gdzieś to wcześniej nie było wspomniane, ale chyba...chyba nie. Ale niezmiernie mnie ciekawi kto to może być. Muszę przyznać, że na szczęście długość tego rozdziału jest satysfakcjonująca, co sprawia, że na razie czuję tylko wielką radość, ale nie czuję jakiegoś niedosytu, jestem w pełni zadowolona po przeczytaniu tego rozdziału :) zwłaszcza, że z tak wielkim utęsknieniem go wyczekiwałam!
Życzę dużo weny i nadmiaru wolnego czasu do pisania kolejnych rozdziałów! :)
K.
Wracam sobie do domku i myślę, że sprawdzę sobie twojego bloga a tu aż 2 rozdziały!
OdpowiedzUsuńUcieszyłam się i od razu je przeczytałam.
Ten rozdział był tak puchaty i różowy, że aż przyjemnie.
Już dawno takiego opowiadania nie czytałam, a twój nie jest aż tak przesłodzony.
A co do rozdział to uwielbiam twoją wersje Syriusza!
Droczenie się z Harrym było ahhh~ urocze :3
Teraz tylko czekam na naszego pedo-profesorka i wyznanie Syriuszowi kto rozdziewiczył jego Słoneczko.
W pakiecie przesyłam darmową wenę!
~Kasumi
Miałaś rację! Mam ochotę Cię zabić za to zakończenie!
OdpowiedzUsuńI nie mogę się doczekać na dalszą część... Kim jest tajemniczy przybysz? Czyżby Pan Żywiołów, którego uwolnił Harry w Tęczowym Pałacu za wodospadem mieniącym się tęczą (czy tylko mi się zdaje czy dużo tu tęczy)?
piękne.. inaczej nie można opisać po prostu piękne
OdpowiedzUsuńKochana tylko mi nie mów , że zamieniasz się w Polsat bo się na Ciebie fochnę! Taki moment a ty tu tak bezczelnie przerywasz ! Chcesz abym wylądowała w psychiatryku ? Dobra.. Teraz o rozdziale. Jak zawsze boskie. Genialne. Fenomenalne. Znowu mam gwiazdeczki w oczętach. Te opisy dotyczące pobytu w domku w Alpach.. Ahh.. Brak słów. Czułam się jakbym tam była.
OdpowiedzUsuńCo do tego faceta.. Będą z tego kłopoty.. Mam takie przeczucie... Cóż...
Wiesz przez Ciebie dostałam ataku szczęścia.. Myślałam iż nie dodasz w końcu tej postaci. Mojego ukochanego Lucas przywróciłaś do akcji ! Ja to po prostu wiem iż to on ! Nie ma innej opcji.
Mam nadzieję że rozdział będzie szybko.. Nie mogę się doczekać tej rozmowy.. Ah..
Dużoooo Weny
Pozdrawiam
Amanda :****
wszyscy są wściekli na autorkę za takie zakończenie, a ja takie lubię, budują napięcie, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTroszkę późno komentuję, ale bywa. Nie będę się rozwodzić nad zajebistością tego rozdziału, bo robię to prawie zawsze. Dzisiaj za to daję Ci droga autorko mentalnego kopa w cztery litery (Podobno to przywołuje wenę). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo zapowiada się coraz ciekawiej.
OdpowiedzUsuńWeny, weny i jeszcze raz weny!
Trochę późno, wiem, ale no.. cóż, trudno.
OdpowiedzUsuńHihi, ten rozdział był taki.. taki jakiś słodki~! Awwww~!! Albo może to przez końcówkę tak mi się wydaje ^.^' Syri i Remi byli naprawdę uroczy.
Teraz tylko pytanie, czy ja dobrze myślę, czy źle myślę - to jest Would, czy ktoś inny? Bo takie oczy mi się z Wouldem kojarzą, tylko skąd on tam? Czyżby się zorientował, kim jest Harry? I ich szukał.. czy coś? Tak samo ten sen - to ta sama osoba, która im przeszkodziła? Czyli może-Would? Eehhh... Jestem naprawdę ciekawa.
No nic, zobaczymy, a na razie życzę spokoju xD I weny oczywiście xp Pozdrawiam,
~Daga ^.^'
Hej,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że ten trop to nie prowadzi do Harrego, wypad och tak miło, śnił o Lucasie, może i Lucasowi wyzna, że to on jest Harrym Willowem, no i kto się pojawił? Willow?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia