Sprężyłam się, zignorowałam brata, który chciał kolację (duży jest, ma rączki, nie ma tak dobrze ;)) i oto udało mi się napisać rozdział. Mam nadzieję, że bardzo dużo błędów nie będzie, ale na pewno się zdarzą. Kolejny, dopiero za jakiś tydzień, bo jadę na wycieczkę klasową na cały tydzień. Ale dodam go tylko jeśli będzie powiedzmy... koło 25 komentarzy ;) Ostatnio was nie doceniłam. Naprawdę niezmiernie się cieszę, że jest was tak dużo. Kocham was normalnie! ^^
No dobra, koniec czułości, zapraszam na rozdział ;)
Rozdział zbetowany
^^^
Coś
zaszeleściło cicho w pokoju, wyrywając Remusa ze snu. Wsłuchał się chwilę w
ciszę i westchnął, stwierdzając, że chyba mu się przesłyszało. Przewrócił się
na drugi bok, twarzą do ściany i w następnej chwili niemal krzyknął, gdy poczuł
czyjąś dłoń na nodze. Odwrócił się natychmiast na plecy i sięgnął spanikowany
po włącznik lampki nocnej.
-
Syriusz! – syknął, gdy zobaczył, że to jego przyjaciel wdrapuje się na łóżko,
przechodząc nad nim, by położyć się koło ściany. – Przestraszyłeś mnie! Gdzieś
ty się podziewał?
-
Byłem coś załatwić – mruknął cicho Black, układając się obok Lupina i
nakrywając jego kołdrą. Remus nie skomentował jego zachowania, tylko przysunął
się bliżej niego, by nie spaść z, bądź co bądź, jednoosobowego łóżka.
-
Szukałem cię, wiesz. Łaziłem dobrą godzinę po Norze, całej okolicy, byłem nawet
na Pokątnej i w Hogsmeade. Jak mogłeś tak po prostu wstać, wyjść bez słowa i
nie wracać do… - spojrzał na zegar, - trzeciej nad ranem?
-
Przepraszam. Musiałem to załatwić jak najszybciej, żeby jutro nie było
wątpliwości.
- Co
załatwić?
-
Zostaję.
Remus
wlepił zdumione spojrzenie w przyjaciela, zastanawiając się, czy aby na pewno
dobrze usłyszał.
- Co?
– spytał dla pewności.
-
Zostaję. Z tobą i Harrym. Przemyślałem wszystko i… miałeś rację. Uciekałem. Ale
obiecuję, że już nie będę – spojrzał na niego ze szczerością w oczach. –
Zostanę z wami na dobre i na złe.
-
Chcesz przez to powiedzieć…
-
Tak. Chcę spróbować. Nie wiem jeszcze, czy Cię kocham, ale na pewno mi na tobie
bardzo zależy. Chcę, żebyś był szczęśliwy, a jeśli to zależy od tego, czy
zostanę w kraju, to chyba nie powinienem się wahać, prawda?
Remus
nie potrafił oderwać niedowierzającego spojrzenia od Blacka. Przez chwilę
rozważał myśl, czy to nie jest sen, ale w głębi siebie wiedział, że to prawda.
Syriusz zostaje w Anglii. Dla niego. Poczuł, że łzy próbują napłynąć do jego
oczu, więc odwrócił wzrok i odchrząknął.
-
Rozmawiałeś z Dumbledorem?
-
Tak. Powiedział, że skoro tak uznałem, to mogę pomóc w obronie Hogwartu.
Powiedział, że zamierza umówić się z Ministerstwem, by w szkole mogło zostać
parę zaufanych osób, w charakterze ochrony. Potem zafiukałem do Johna i szefa.
Oboje byli niepocieszeni, ale powiedzieli, że dają sobie radę z rekrutacją
pomocy, a szef dodał, że cały czas będzie tam na mnie czekać miejsce.
- Nie
dziwne – stwierdził Remus. – Jesteś świetnym aurorem. Na pewno będzie tam
ciebie brakować.
- To
nie jest ważne – mruknął Syriusz i posłał mu szeroki uśmiech, który sprawił, że
policzki Lupina lekko poróżowiały. Black uniósł lekko brew na ten widok i
dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel często tak reagował na jego
uśmiech. Jakże był ślepy, że tego nie zauważył. – Poza tym, rozmawiałem z
Dumbledorem na temat Harry’ego. Nie było go wczoraj, gdy James uderzył Młodego,
ale gdy się o tym dowiedział, Merlinie, dawno nie widziałem go tak
zdenerwowanego. To było aż przerażające – jęknął Black kręcąc lekko głową.
Remus zachichotał cicho, ale mu nie przerywał. – Powiedział, że pomoże mi,
jeśli spróbuję odebrać Harry’ego rodzicom.
Lupin
natychmiast przestał się uśmiechać.
- Jak
to? Zamierzasz… właściwie, co zamierzasz zrobić?
-
Powiadomić Wizengamot, to chyba oczywiste. James nadużywa władzy nad Harrym.
Gdybym powiedział, co dokładnie się dzieje, jestem pewny, że odebraliby obu
chłopców rodzicom.
-
Harresa też?
-
Aha, nie chcieliby ryzykować. A wtedy ja wystąpiłbym z prośbą o opiekę nad
Harrym – spojrzał na Lupina i westchnął, widząc jego zmarszczone brwi. – Harres
prawdopodobnie zostałby z dziadkami.
- Nie
zająłbyś się nim – to nie było pytanie.
-
Oczywiście, że nie – parsknął Syriusz. – Wiesz, że staram się jak mogę, by
ujarzmić trochę mój złośliwy charakter, ale jego po postu nie jestem w stanie
znieść. Prędzej bym wypatroszył i powiesił gówniarza za wnętrzności, niż zajął
w odpowiedni sposób.
-
Zdajesz sobie sprawę, że Harry, gdy przestanie być pod presją rodziców, może
się zmienić? Może być bardziej, no nie wiem, pewny siebie, może złośliwy,
różnie może się stać.
- Remi,
przecież mówimy o Harrym. To kochane dziecko. Nie wyobrażam sobie, że mógłby
się zachowywać jak Harres.
- Nie
mówię, że będzie z nim tak źle – uśmiechnął się Remus. – Wiesz, że też go
uwielbiam. Ale jest nastolatkiem, a to wiek buntu.
-
Uważasz, że sobie nie poradzę? – zapytał zdumiony Black.
-
Oczywiście, że sobie poradzisz. Ale pomyśl. Harry był praktycznie wychowany
przez ciebie. Zaczynasz kumać? – zaśmiał się Remus, a oczy Syriusza błysnęły
rozbawieniem.
-
Będzie kochany i grzeczny, jak ojciec chrzestny.
-
Oczywiście.
Zapadła
chwila ciszy. Patrzyli sobie w oczy, a Syriusz coraz mocniej czuł, jak blisko
jest Lupina. Wiedział, że wystarczyłoby, gdyby przesunął nogę o cal, ich stopy
by się zetknęły, a gdyby poruszył ręką, mógłby dotknąć jego dłoni. Uśmiechnął
się lekko i zdał sobie sprawę, jak łatwo wpływać na jego uczucia. Wystarczyło,
że Remus bez żadnych zobowiązań powiedział mu, że się w nim kocha, a on już
zaczynał czuć jakieś dziwne motylki w brzuchu. Westchnął cicho i stwierdził, że
spontaniczna decyzja o zostaniu w kraju była najlepszą decyzją w jego życiu.
Powoli uniósł rękę i objął Remusa, kładąc dłoń na jego plecach. Wyszczerzył
się, widząc, jak oczy Lupina rozszerzają się, a po chwili na jego usta wpływa
zdumiewająco nieśmiały uśmiech. Lunatyk przysunął się bliżej, ale w następnej
chwili jęknął, gdy ich nogi się zetknęły.
-
Uch, masz lodowate stopy – jęknął wilkołak, a Syriusz roześmiał się radośnie.
-
Więc mi je ogrzej.
Lupin
zaśmiał się cicho i objął go w pasie, delektując ciepłem kochanej osoby. Długo
patrzył na przyjaciela, zastanawiając się, jak to możliwe, że w ciągu paru
godzin przeszli od przyjaźni do tego. Nie żeby narzekał. Absolutnie i
niezaprzeczalnie mu się to podobało. Przysunął bliżej twarz i musnął nosem
policzek Blacka. Uśmiechnął się szeroko, widząc roziskrzone spojrzenie
przyjaciela. A może za niedługo kochanka…?
-
Chyba… powinniśmy iść spać – szepnął Syriusz, wyrywając Lupina z przyjemnych
myśli. – Chcesz, żebym cię pocałował?
-
Chcę, żebyś nigdy więcej o to nie pytał, tylko zwyczajnie to robił – mruknął
Remus i zaśmiał się, gdy Black uniósł brew.
-
Stałeś się… odważniejszy.
- To
źle?
-
Nie. Podoba mi się to – zamruczał Syriusz, najbardziej uwodzicielskim tonem, na
jaki było go stać. Lupin zachichotał wesoło i delikatnie musnął ustami wargi
Blacka. Nie pogłębiał pocałunku, ale mimo to czuł, że animag oddycha trochę
bardziej nierówno niż wcześniej. Odsunął się po paru sekundach i nie mógł
powstrzymać cichego chichotu.
- A
to ci się podobało?
-
Hymm, a nie czujesz? – westchnął Łapa, poruszając sugestywnie biodrami. To było
za wiele dla Lupina. Oblał się szkarłatnym rumieńcem i schował lekko twarz w
poduszkę. Zignorował łagodny śmiech przyjaciela i dopiero, gdy poczuł na skroni
delikatny pocałunek, podniósł wzrok. Szaro-błękitne oczy Syriusza lśniły
wewnętrznym światłem, sprawiając, że Remus poczuł, że zakochuje się jeszcze
mocniej niż wcześniej.
-
Gaśmy światło i chodźmy spać, Lunio. Jutro rano porozmawiamy.
***
Harry
obudził się, czując delikatne łaskotanie na nosie. Natychmiast spiął się,
bardziej czujny, ale zaraz rozluźnił, słysząc chichot bliźniaków. Uchylił
powieki i uśmiechnął się lekko niepewnie, na widok szerokich wyszczerzy
rudzielców.
-
Mama kazała wszystkich obudzić. Masz szczęście, że zareagowałeś na piórko, bo
inaczej byłbyś mokry.
Harry
uśmiechnął się odrobinę szerzej i usiadł, rozbudzając do końca. Szybko
wyskoczył z łóżka i zaczął ubierać. Chciał jeszcze porozmawiać z Blackiem i
miał nadzieję, że uda mu się nakłonić mężczyznę na rozmowę w cztery oczy.
Przecież dzisiaj wyjeżdżał. Nie może puścić go tak zwyczajnie do Stanów i nie
powiedzieć prawdy. Wciągając na siebie spodnie, pomyślał, że mógłby też
powiedzieć Remusowi. Może ta wspólna tajemnica skłoni Lupina do wyjawienia
Blackowi uczuć. Harry ciągle jeszcze miał nadzieję, że uda mu się jakoś
zeswatać tą dwójkę.
Schodząc
na dół, pomyślał, że obaj mężczyźni są dla siebie stworzeni. Pamiętał, że tylko
Lupin potrafił, jako tako okiełznać Syriusza, a Black potrafił rozbawić
Lunatyka. Jeśli oni nie są swoimi drugimi połówkami, to Harry nie wiedział, kto
w takim razie mógłby być.
Wszedł
do salonu, gdzie już większość domowników siedziała przy stole i zaczynała
śniadanie. Rozejrzał się lekko, ale nigdzie nie mógł dostrzec ani Syriusza ani
Remusa. Zmarszczył lekko brwi i spojrzał na jedzące osoby z pytaniem w oczach.
Napotkał wzrok Jamesa, który uśmiechnął się lekko złośliwie.
-
Szukasz Blacka? Nie ma go już. Pojechał. Naprawdę myślałeś, że tak mu na tobie
zależy?
Harry
zamarł, gdy dotarł do niego sens słów jego ojca. Pokręcił powoli głową, nie
wierząc w to. Nawet się nie pożegnał? Zwyczajnie pojechał? Bez słowa? To było
niemożliwe. Cofnął się o krok, gdy gwałtowny ból rozdarł jego pierś. Myślał, że
Syriuszowi na nim zależy, że go kocha, że nigdy nie zrani. Jak Black mógł
zrobić coś takiego? Jak mógł…?
Z ust
Harry’ego wyrwał się cichy szloch, który zwrócił uwagę wszystkich osób. Chłopak
nie czekał na żadne wyjaśnienia. Odwrócił się na pięcie i wybiegł czym prędzej
z domu, biegnąc po prostu przed siebie, nie patrząc, bo łzy zalewały jego oczy.
Przez chwilę jeszcze słyszał nawoływania rodziców i państwa Weasley, ale
zignorował ich, zagłębiając się coraz dalej w las wokół Nory. Nie zamierzał
zawracać.
***
Wpadające
przez okno słońce, przedarło się przez zasłony i dotarło aż do oczu Remusa,
wyrywając go z przyjemnego snu. Zamruczał lekko, mając ochotę wrócić do sennych
marzeń, gdy nagle poczuł czyjąś dłoń, sunącą po jego brzuchu. Uśmiechnął się
delikatnie i uchylił powieki, zerkając na rozłożonego koło niego Blacka.
-
Dzień dobry – zamruczał Syriusz, nie przestając gładzić wilkołaka pod koszulką.
Patrzył na przyjaciela z przymrużonymi z zadowolenia oczami i najwidoczniej ani
myślał przerywać czynności. Nie żeby Remusowi to przeszkadzało.
- Hej
– szepnął Lupin i odwrócił się na bok, twarzą do animaga. – Nie zmieniłeś
zdania, prawda?
-
Jakbym zmienił, już by mnie tu nie było – odparł Syriusz, przysuwając się nieco
bliżej. – Słodko wyglądasz, gdy śpisz.
Lupin
skrzywił się lekko i spojrzał na niego z niedowierzaniem.
-
Obserwowałeś mnie?
-
Każdy twój ruch – zamruczał Black. – Mówisz przez sen.
-
Naprawdę? Nigdy nikt na to nie zwrócił uwagi.
- Bo
raczej szepczesz. Szeptałeś moje imię. Śniło ci się coś ciekawego? – zapytał z
sugestywnym błyskiem w oku.
- O,
tak. Bardzo ciekawego – uśmiechnął się Remus. – I przyjemnego.
-
Ach, tak?
-
Taaaak.
Syriusz
zamruczał cicho i z szelmowskim uśmiechem przysunął się jeszcze bliżej
wilkołaka, po czym pocałował go delikatnie. Po paru sekundach niepewnych
pocałunków, Lupin uchylił odrobinę usta, wpuszczając do środka ciekawski język
Blacka. Oboje jęknęli, porażeni nowymi doznaniami. Zachłannie badali swoje
usta, poznając siebie nawzajem. W końcu jednak zaczęło brakować im powietrza,
więc Syriusz, z ogromną niechęcią, odsunął się. Westchnął cicho i opadł niemal
bezwładnie na poduszkę, próbując uspokoić rozedrgane serce. Spojrzał na Remusa,
który odsunął się i położył na plecach, oddychając głęboko, by się uspokoić.
- Jak
wielki masz problem? – zapytał Black, a Lupin spojrzał na niego z lekkim
oburzeniem.
-
Większy niż twój.
Syriusz
parsknął głośno i ponownie przysunął się do niego.
-
Jasne. A mogę sprawdzić?
- A
idź ty zboczeńcu! – mruknął Lunatyk, mimo że na jego ustach pojawił się szeroki
uśmiech.
- No
pozwól mi – zachichotał Syriusz. – Jestem ciekawy świata. Zrób mi tą, ekhem,
przyjemność i daj mi poodkrywać.
Remus
wybuchnął śmiechem i odwrócił się do niego plecami.
-
Jeśli teraz coś zaczniemy, nie będę w stanie się powstrzymać.
-
Przed czym? – szepnął Black uwodzicielsko, robiąc wszystko, by wyprowadzić
Lupina z kontroli. Przywarł do pleców przyjaciela i pocałował go w szyję, tuż
pod uchem. Remus wciągnął gwałtownie powietrze i już chciał odwrócić się, wbić
ustami w wargi Syriusza i kochać z nim do upadłego, gdy nagle ktoś zapukał do
drzwi.
Obaj
mężczyźni powstrzymali jęk i odsunęli się od siebie.
-
Tak? – zawołał Remus.
-
Mama kazała wszystkich obudzić – rozległ się głos Freda bądź George’a.
- Już
wstajemy!
Rozległa
się cisza, więc Lupin odwrócił się do niezadowolonego Syriusza. Widząc tą minę,
pocałował go delikatnie w usta i uśmiechnął się.
-
Skoro zostajesz, możemy kontynuować wieczorem. I jutro. I pojutrze. I…
-
Zrozumiałem – zaśmiał się Black i zaczął wyplątywać z pościeli.
Po
paru chwilach oboje byli już niemal całkiem ubrani. Syriusz właśnie miał
naciągnąć na siebie świeżą koszulkę, gdy na dole rozległy się krzyki. Mężczyźni
spojrzeli na siebie i w momencie wybiegli na korytarz, a później schodami na
dół. Już na klatce schodowej dało się słyszeć przekleństwa Jamesa. Syriusz
natychmiast podszedł do drzwi i zauważył w oddali znikającego między drzewami
Harry’ego. Niewiele myśląc rzucił się za nim w pogoń, w biegu wciągając na
siebie trzymaną w rękach koszulkę.
-
Syriusz! – zatrzymał go na moment głos Remusa.
-
Przyprowadzę go!
Zignorował
obraźliwe słowa byłego przyjaciela, kierowane w stronę jego syna i wbiegł
między drzewa, mając nadzieję, że zdąży znaleźć ukochanego chrześniaka, zanim
ten zrobi coś całkowicie głupiego.
***
Nie
miał pojęcia ile biegł, ani ile czasu później szedł. Słońce było już w zenicie,
więc podejrzewał, że naprawdę dość długo. Z dwie, trzy godziny. Przez ostatnie
piętnaście minut trzymał się brzegu dość rwącej rzeczki, przy każdej
sposobności mocząc nogi i chłodnej wodzie. Było okrutnie duszno, zbliżała się
burza, a on nie miał ani ochoty wracać, ani pojęcia, jak wrócić. Zdążył już
dawno stracić z oczu Norę i krzyczącego za nim ojca. Teraz, gdy Black wyjechał
do Ameryki, nic nie trzymało go z rodziną. Miał ochotę ruszyć za chrzestnym,
ale zarazem wielki ból w sercu mu na to nie pozwalał. Czuł ogromną urazę do
Syriusza za to, że go zostawił. Harry rozumiał, że Łapa mógł czuć się źle w
obecności Jamesa, który za każdym razem próbował go wyprowadzić z równowagi,
ale to przecież nie oznacza, że może tak po prostu wyjechać, bez pożegnania. To
bolało bardziej, niż każde złe słowo ojca. Myślał, że Syriuszowi na nim zależy,
że go kocha, a teraz się okazuje, że mężczyźnie zależy tylko na jego własnym
komforcie psychicznym.
Harry
przestał już płakać, wiedząc, że to mu niczego nie ułatwi. Spojrzał przed
siebie i ze zdumieniem dostrzegł, że zaczyna zbliżać się do wielkiego
wodospadu. Wokół spadającej wody była polanka, a dookoła dość gęsty las.
Promienie słońca odbijały się w spadających kropelkach, sprawiając, że wszystko
dookoła lśniło tęczowym blaskiem. Harry momentalnie poczuł, że coś go przyciąga
w tamtą stronę. Zapomniał o swoich wcześniejszych smutkach, zaaferowany nowym,
niesamowitym widokiem. Klif, z którego spływała woda, był porośnięty mnóstwem
roślin, cały obrośnięty jakimś niezwykłym gatunkiem kwiatów, które zdawały się
mienić tęczą. Harry miał wrażenie, że ta tęcza coś oznacza. Nagle w jego mózgu
wytworzył się obraz profesora Woulda i Anastazji Collins. Oboje władali
żywiołami i w oczach obojga można było zobaczyć przebłysk wielu kolorów. Potter
pomyślał, że pewnie w jego oczach również.
Ten
tęczowy krajobraz musiał coś oznaczać. Harry przyjrzał się bliżej wodospadowi
od razu zauważył, że za spadającą wodą znajduje się jaskinia. Zaciekawiony,
podszedł do płynącej rzeki i zaczął przechodzić po kamieniach w stronę środka
strumyka. Woda w tym miejscu nie była bardzo głęboka, ale dość rwąca. W końcu
stanął na środkowym kamieniu, który znajdował się idealnie naprzeciw wejścia do
jaskini, zasłoniętego przez wodę. Nie musiał długo zastanawiać się, co robić.
Uniósł ręce i sekundę później wiedział, że jego oczy robią się niebieskie. Woda
zaczęła rozchylać się, tworząc wejście do środka. Harry skupił się jeszcze
mocniej i odbił od śliskiego kamienia, chwilę szybował w powietrzu i w końcu
opadł na podłodze jaskini.
Ciemny
korytarz prowadził w głąb ziemi, lekko w dół i przed niego. Nie wahał się ani
chwili, podejrzewając, gdzie się właśnie znajduje. Przypomniał sobie o
legendzie, którą mu kiedyś opowiedział Would. Mówiła ona o władcy żywiołów,
zamkniętym w Pałacu Żywiołów, który ukryty był przed ludźmi, nieumiejącymi
władać żywiołami. Harry podejrzewał, że niewiele osób spróbowałoby przedostać
się przez spadającą wodę, w obawie, że utoną. Jemu przyszło to z łatwością.
Po
paru minutach marszu, wokół niego zrobiło się całkiem ciemno. Wyciągnął wtedy
rękę i na jego dłoni zapłonął jasny ogień. Ruszył dalej, czując, jak jego serce
wali coraz mocniej.
Nie
miał pojęcia, ile szedł, ale zdawałoby się, że po chwili, dotarł do końca
korytarza. Uniósł rękę i kamień momentalnie się skruszył, ukazując mu środek
Pałacu Żywiołów.
Znajdował
się w półokrągłej komnacie, pełnej złota i kolorów tęczy. Była ona okrągła, a
szklany sufit ukazywał wnętrze jakiegoś jeziora. Na środku znajdował się długi
stół, z wieloma ozdobnymi krzesłami, a nieco z boku stolik do kawy, otoczony
bordowymi kanapami, które wyglądały na bardzo wygodne. Półokrągła ściana
naprzeciw drzwi miała w sobie pięć wejść. Każde było w jakiś sposób
zapieczętowane.
Harry
postanowił zbadać wnętrze każdych. Podszedł do pierwszych, które były wykonane
z drewna lipy*. Chłopak nie wiedział, skąd ma takie przeświadczenie, ale po
prostu był tego pewny. Na klamce widniał znaczek ptaka. Gdy Harry przyjrzał się
mu bliżej, stwierdził, że to bocian**. Zaciekawiony, chwycił klamkę. Drzwi
błysnęły oślepiającym blaskiem, ale nic mu się nie stało, więc postanowił je
otworzyć. Znalazł się w szerokim korytarzu, pełnym wielkich obrazów,
przedstawiających sceny z różnych mitologii i religii, w którym były kolejne
drzwi. Dwa po prawej, dwa po lewej i jedne na samym końcu. Harry otworzył
pierwsze z brzegu i zajrzał do środka. Był to spory pokój, z wielkim łożem na
środku i przejściem do łazienki. Cały był utrzymany w kolorach zielonych i
czarnych, dając wrażenie, że jest się na łonie natury, blisko lasu. Harry
pomyślał, że to wnętrze pasuje do maga ziemi. Gdy otworzył drugie, zauważył, że
pokój jest identyczny jak poprzedni, z tym, że wszystko było utrzymane w
kolorze błękitnym i granatowym – dla maga wody. Trzeci był w kolorach
czerwonych i pomarańczowych, sprawiając wrażenie, że weszło się prosto w
ognisko, a czwarty – w bieli i jaśniutkim błękicie. Ostatni pokój na końcu
korytarza, ciekawił Harry’ego najbardziej. Skoro były cztery pokoje dla
czterech żywiołów, to jaki mógł być ten ostatni? Otworzył dość masywne drzwi,
cięższe od poprzednich i oniemiał. Pokój okazał się wielką komnatą, gdzie
znajdowały się wszystkie kolory tęczy, ale nie tak, że wglądał, jak wielka
zbierania barw. Przeciwnie. Wszystkie kolory były blade, delikatne, nie biły po
oczach, jak na przykład w pokoju maga ognia. Wydawało się, że Harry wszedł do
jakiejś oazy spokoju.
Komnata
była dwa razy większa, niż inne pokoje. Na środku stało olbrzymie łóżko z
baldachimem, które spokojnie mogłoby pomieścić pięć osób. Z boku były drzwi do
łazienki, urządzonej z takim samym stylem jak pokój, w której był niewielki
basen, a nie wanna, a sufit był ze szkła, jak w pierwszej komnacie. Harry
zadarł głowę, przyglądając się przez moment pływającym nad nim rybom. Po chwili
stwierdził, że spokojnie mógłby tu zamieszkać i nigdy już nie wyjść. Usiadł na
moment na wielkim łożu, oglądając komodę, ozdobioną wieloma zawijas tymi
wzorami, biurko, które wyglądało niezwykle majestatycznie i w końcu spojrzał na
szafę, stojącą koło drzwi. Zaciekawiony, wstał i uchylił jedno skrzydło. Cała
szafa była wypełniona pięknymi szatami i zdawało się, że można wejść do środka,
jak do wielkiej garderoby. Harry dotknął niepewnie jednej z tkanin i pomyślał,
że ubranie czegoś takiego mogłoby być nawet lepsze niż seks.
Gdy
tylko ta myśl pojawiła się w jego głowie, zarumienił się i czym prędzej zamknął
szafę. Stwierdzając, że ma jeszcze wiele do zwiedzenia, wyszedł z komnaty na
korytarz, a później do sali. Spojrzał na kolejne drzwi. Były z drewna
bananowca***, choć ponownie nie wiedział, skąd ta pewność. Klamka była zwykła,
nie wyróżniała się niczym szczególnym. Gdy Harry ją chwycił, nagle poczuł,
jakby przez jego ciało przeszedł prąd, a przed jego oczami pojawiły się
wspomnienia wszystkich momentów, gdy miał styczność z jakimiś magicznymi
stworzeniami. Gdy dostrzegł wspomnienie, jak uwalnia Hardodzioba, prąd zniknął
i zamek kliknął, sprawiając, że drzwi się otworzyły. Był w kuchni, ale nie byle
jakiej. Była utrzymana w kolorach brązowych i czarnych, tylko blade ściany
nadawały jej odrobiny jasności. Kuchnia była ogromna i Harry pomyślał, że
kiedyś Panowie Żywiołów mogli wystawiać naprawdę wielkie bankiety. Nagle Potter
poczuł, że jest obserwowany. Rozejrzał się uważniej i dostrzegł między blatami
niewielkie istoty wielkości przedramienia. Zamrugał zdumiony. Stworzenia miały
niewielkie przezroczyste skrzydełka, które mieniły się tęczą. Ich oczy były
duże i kolorowe. Jeden z nich podleciał bliżej i ukłonił się lekko. Wyglądał na
szefa.
-
Lennox wita szanownego Pana Żywiołów i uniżenie prosi o łaskę, by nasz ród
Elfów Żywiołów mógł pozostać przy Panu i służyć mu radą, czynem i mądrością –
powiedziało stworzonko, kłaniając się jeszcze głębiej. Harry’ego na moment
wmurowało. Po paru sekundach ciszy, elf niepewnie uniósł spojrzenie
szaro-różowych oczu, których kolory mieszały się ze sobą jak wir. Potter
odchrząknął i otworzył usta, ale nic nie powiedział, nie mając pojęcia, co w
ogóle mógłby powiedzieć.
- Ja…
-
Błagam Panie, nie każ nam opuszczać naszego domu – prosił Lennox ze strachem w
głosie.
-
Nie, nie. Oczywiście, że możecie zostać. Po prostu, nie spodziewałem się… um… w
ogóle… ech – uśmiechnął się niepewnie i nagle wpadł na pomysł, że skoro elfy
wiedzą o żywiołach i każdym innym aspekcie, mogą go czegoś nauczyć.
-
Czy… możecie mi już teraz służyć radą? – zapytał.
-
Oczywiście Panie, pytaj o co tylko zapragniesz – zapewnił Lennox, a reszta
elfów wychyliła się ze swoich kryjówek, by przyjrzeć się bliżej ich gościowi.
- Nie
mów do mnie „Panie”. Mam na imię Harry.
-
Ale… w porządku, Harry – uśmiechnął się Lennox. – Co chcesz wiedzieć?
- Co
się kryje za resztą drzwi?
-
Pokażę, jeśli Pan, znaczy ty, sobie tego życzysz.
Harry
skinął głową i odwrócił się. Elf wyfrunął za nim i dopiero teraz Potter się mu
przyjrzał. Miał jaśniutkie, niemal białe włosy i te szaro-różowe oczy. Chłopak
zauważył, że wszystkie mają taki rodzaj oczu. Nie miały jednolitego koloru,
tylko mieszały się różne, jakby ktoś wlał farbę, zamieszał dwa razy i zostawił
w taki sposób.
-
Jedne drzwi prowadzą do sypialni, drugie – do kuchni – zaczął elf. – Trzecie
prowadzą do biblioteki, czwarte do Sali Równowagi, a ostatnie do laboratorium.
Harry
pokiwał lekko głową i przyjrzał się kolejnym drzwiom. Te do biblioteki były z
drzewa jesionowego****, do tajemniczej sali z gruszy*****, a do laboratorium z
morwy******.
- Czy
jest za nimi coś niebezpiecznego?
- Nie
mogę powiedzieć – szepnął elf i jakby skulił się, gotów do batów. – Pan
Żywiołów sam musi poznać sekrety Pałacu.
-
Rozumiem.
Lennox
odleciał w stronę kuchni, a Harry stał przez chwilę, zastanawiając się, czy to
dobry pomysł sprawdzać, co jest w środku. Zerknął w górę i dostrzegł, że woda w
jeziorze nad Pałacem jest dziwnie zmącona. To mu przypomniało o wydarzeniach
sprzed kilku godzin. Poczuł gwałtowny smutek, więc odwrócił się i opadł na
bordową kanapę, kuląc się na niej lekko. Nie chciał wracać do Nory. Tu było
naprawdę wspaniale. Miał dostęp do spania, jedzenia, wiedzy. Mógłby zostać tu
na wieczność, nauczyć się wszystkiego, co tylko może, a potem wrócić w chwale i
zmieść Voldemorta z powierzchni ziemi… Zachichotał cicho i pokręcił głową.
Jedno mu tylko nie dawało spokoju. Jeśli Syriusz naprawdę wyjechał, to
oznaczało, że Remus znowu został sam jak palec. Harry wiedział, że wilkołakowi
również na nim zależy, a biorąc pod uwagę fakt, że nie miał już nikogo więcej,
mógłby naprawdę przeżyć zniknięcie Harry’ego. Chłopiec westchnął i powoli
wstał. Nie mógł tu zostać na zawsze. To byłoby nie fair, nie tylko do Remusa,
ale też do dziadków, którzy kochali go całym sercem. Odetchnął ponownie i skierował
się do kuchni.
-
Przepraszam – szepnął, wkładając głowę do środka. Elfy natychmiast się
pochowały. – Czy mógłby mi ktoś powiedzieć, jak stąd wyjść?
Lennox
podfrunął do niego niepewnie i podał malutki naszyjnik w kształcie języka
ognia. Elf uśmiechnął się lekko i ukłonił.
-
Dzięki niemu możesz się teleportować w każde miejsce, wystarczy, że o nim
pomyślisz.
-
Dziękuję – uśmiechnął się Harry szeroko. Spojrzał na wisiorek i obrysował go
lekko palcami. – Będę tu często wpadał.
-
Zapraszamy – szepnął Lennox i czym prędzej odleciał.
Chłopak
wyszedł z kuchni i chwilę przyglądał się wisiorkowi, zastanawiając się
jednocześnie, dlaczego elfy tak źle na niego reagują. W końcu pokręcił głową,
założył prezent na szyję i pomyślał o wodospadzie. Poczuł szarpnięcie w
okolicach pępka i bez charakterystycznego trzasku wylądował na trawie, na
niewielkiej polance, pod wodospadem. Zmarszczył nos, czując na policzkach mocny
deszcz. Już miał pomyśleć o Norze, gdy do jego uszu dotarł przytłumiony głos.
**********************************************************************************
*spokój
wewnętrzny, natchnienie, piękno
**m.
in. Symbol czystości
***symbol
obfitości, dostatku, luksusu
****
stabilność, mądrość, doświadczenie
*****
harmonia, równowaga
******
wytrwałość, stanowczość, cierpliwość, pracowitość
^^^
Pamiętajcie zostawić komentarz!!! Buziaki ^^
Piękne...Piękne i jeszcze raz piękne *.* Znów się zakochałam.. Pomysł Syriusza z odebraniem Harry'ego mi się podoba... Cwany pomysł.. Podoba mi się wątek z pałacem Pana Żywiołów.. Jestem ciekawa czy powie o tym Lucasowi... Dobrze, że w tym rozdziale nie było tego gnojka- Harresa. Relacja z Syriuszem i Remusem pięknie opisana.. Chociaż liczyłam na więcej.. Mam dziwne wrażenie, że Harry będzie musiał uczyć się Centrum ( Przepraszam jeśli pomyliłam nazwę) i tam będzie Lucas i się dowie pierwszy prawdy !! Tak mi przyszło na myśl.. Eh ta moja wyobraźnia. Oczywiście James był okrutnym skretyniałym dupkiem( Jak zawsze). Mam pytanko.. Harry jak się cofał w czasie to miał 17 lat.. Potem rok w czasach Huncwotów... I teraz ma 14 lat.. Czyli umysłowo ma 32 lata czy coś źle zrozumiałam ?? Napisz mi odpowiedź ;D Pozdrawiam Amanda Black ;****
OdpowiedzUsuńOoo świetnie. Syri i Remi w końcu się ogarnęli. Co do Harry'ego ciekawy pomysł z tym pałacem,ale ja nadal czekam na więcej relacji Harry/Wolud
OdpowiedzUsuńMuszę dołożyć swoją cegiełkę, jeśli to oznacza, że rozdział się pojawi szybciej.
OdpowiedzUsuńRzadko komentuję, ale tym razem nie mogę się powstrzymać!
Uwielbiam to opowiadanie, jest zupełnie inne niż wszystkie, które do tej pory przeczytałam (a jest ich sporo!). Niesamowite rozwoje akcji, trudno je przewidzieć.
Nie mogę się doczekać aż Syri, Remi i Lucas się dowiedzą o Harrym!
Życzę weny! DUUUUUŻŻOO weny! I jeszcze więcej komentarzy, które ją karmią ;)
Pozdrawiam
Co tu dużo mówić, wyszło ci genialnie, jak chyba zawsze, choć bardzo brakowało mi rozmowy Harry'ego z Syriuszem. No i nie mogę się doczekać, aż Would dowie się prawdy (niech się dowie, proszę). Wiem, wiem, powtarzam się :D
OdpowiedzUsuńŻyczę ci ogromu weny :)
EKP
Pamiętam legendę o Panu Żywiołów :) Czyżby Harry znalazł go, choć sam jeszcze o tym nie wie? Może sam mógłby stać się nim?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Syriusz dowie się wszystkiego i zabierze Harry'ego od Jamesa.
Czuję się nienasycona i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. To opowiadanie jest boskie tak samo jak osoba go pisząca. :* buziaczki dla Ginger.
OdpowiedzUsuńUhhh nadal za mało 😄 nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Niech Lucas się dowie ;-; chcę znać jego reakcje. Xd Duuuuuużo weny życzę 😅
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział coraz bardziej jestem zakochana w tym opowiadaniu. Skrzaty jak rozumiem reagują źle na Harry'ego bo nie jest jedynym Panem Żywiołów? Nie mogę się doczekać kiedy w końcu Syriusz i Lupin dowiedzą się prawdy. Would też powinien się dowiedzieć ale w taki drastyczniejszy sposób bo ja wiem może Harry użyje mocy na jego lekcji? Moim skromnym zdaniem młody Potter powinien uświadomić również dyrektora i Severusa. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ale będę czekać ile będzie potrzeba mam nadzieje że Siri wprowadzi pomysł w życie i zabierze Harry'ego od rodziców a skoro młody znalazł Pałac i on był pusty to kto jest tym innym Panem Żywiołów? Życzę dużo weny i czekam z utęsknieniem ;-)
OdpowiedzUsuńZuza
Rozdział świetny, czekam kiedy Harry powie prawdę Syriuszowi i Lukasowi. Ciekawe kto jest tym drugim Władcą Żywiołów.
OdpowiedzUsuńBoże to znowu się stało zakochałam się aż mnie coś zabolało... Naprawde piękne
OdpowiedzUsuńCudnie.. Jak zawsze !! Będę znowu czekała !😍😍😍
OdpowiedzUsuńOjjj niedawno trafiłam na to opowiadanie i się zakochałam *,* Jest świetne. Z niecierpliwością czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńNie wiem, od czego zacząć. Czy od wku*wu na Jamesa, czy od zachwytu Pałacem.. Może jednak lepiej od zachwytu XD Ten Pałac jest po prostu genialny.. Sama chciałabym w takim zamieszkać. Jak czytałam te opisy i se to wyobrażałam, to normalnie .. ooch... aż brak mi słów.. A jeszcze te ryby nad głową~ Uch, normalnie jak w oceanarium.. Jednym słowem GE-NIAL-NIE!! W dodatku pełne wyposażenie i kuchnia, i b i b l i o t e k a!! JIIIIiiiii~~!!!!! Po prostu cud, miód i orzeszki xP Zastanawia mnie tylko, czemu te elfy tak zareagowały.. Czyżby poprzedni Panowie Żywiołów nie traktowali ich należycie..?
OdpowiedzUsuńNo dobra, to teraz James~..... *złowrogi śmiech* <-- to chyba oddaje wszystko.
Swoją drogą, strasznie się cieszę, że Syri i Remi się zeszli i że Łapa jednak został w Anglii~ Najwyższy czas, zresztą.. XP
No i ciekawi mnie też, czyj głos usłyszał Harry po przeteleportowaniu się przed wodospad.. Czyżby to był Syri, czy jednak nie? Może Would? A może jeszcze ktoś inny??
Mam nadzieję, że w następnej notce się wyjaśni ^.^
Pozdrawiam i WENY życzę!! No i miłej wycieczki!! ;D ~Daga ^.^'
Uch, naprawdę w takim momencie? ;c Uwielbiam twojego Syriusza hihi i mam nadzięję ,że Harry w następnym rozdziale powie mu że umie mówić :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie też to, że Remi i Syriusz się spiknęli :D
Udanej wycieczki i dużo weny ;)
nie ładnie szantażować czytelników...;) rodział genialny, kocham Lunatyka i Łape
OdpowiedzUsuńSerio odezwał się do elfa, dobrze że nie do jakiegoś gnoma. nie krytykuje, boże broń, tylko miałam nadzieje że pierwsze słowa Harry skieruje do jakiegoś człowieka. Ale i tak super notka. Czekam na kolejne!
OdpowiedzUsuńsupppppppppppppppper, to opowiadanie jest zaje..., James to palant, Syriusz i Remus .....mhmm miodzio,
OdpowiedzUsuńUwielbiam Syriusza w tym opowiadaniu!
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że przy wodospadzie jest Łapa i mam nadzieję,że pogadają w końcu!
Jedyne co mnie zastanawia, to czy Harry będzie ponownie z Lucasem, czy z kimś innym...
A może przy wodospadzie jest Lucas, przecież to wszystko ma związek z żywiołami. niecierpliwie czekam na rozwój akcji!
OdpowiedzUsuńSyriusz jest boski :D
OdpowiedzUsuńTo jak szybko zdecydował o pozostaniu było niesamowite. Jedno, a właściwie dwie sprawy są pewne: kocha Harry'ego i jest ślepy.
Dalej...
To jak James traktuje własne dziecko sprawia, że mam ochotę krzyczeć.
Mam nadzieję, że Syriuszowi uda się odebrać mu Harry'ego. Harrres niech sobie zostanie, choć to dla niego krzywda, tylko on tego jeszcze nie widzi.
Mam nadzieję, że szybko wstawisz rozdział i że będzie tam rozmowa między Syriuszem a młodym Potterem.
Pozdrawiam.
Cudowny opis tego pałacu! Syriusz zostaje więc będzie się działo bo gdzie on tam kłopoty.
OdpowiedzUsuńCałuski!!!
O ja Cię! Nie można się oderwać. Czekam na rozwój akcji. :)
OdpowiedzUsuńMusiałaś przerwać w takim momencie? :( . ale rozdiał genialny. Szkoda że trzeba czekać cały tydzień. Uwielbiam twoje opowiadanie. Jest najlepsze jakie dotąd czytałam. A czytam ff-y już od 2-óch lat i ciągle znajduje nowe więc to coś znaczy. Mam nadzieję że będzie jeszcze dużo rozdziałów. Może zrobisz też trzeci tom? Pliiis. To jest genialne. Nigdy nie będę miała dość i mam nadzieje że szybko się nie skończy. W kończu Harry ma przed sobą jeszcze 3 lata w Hogwarcie ;) . pozdrawiam i dużo weny życze.
OdpowiedzUsuńA ja się zagapiłam i nie zobaczyłam kolejnego rozdziału. Lubisz trzymać w napięciu, co?
OdpowiedzUsuńWitam. Szczerze powiem, że jestem na ciebie trochę zafochana. Bo wiesz, że czekam od baaaaardzo długiego czasu aż ktoś się dowie, potem stwierdzam no trudno dalej nie czekam, bo się nie doczekam a w następnym rozdziale Harry rozważa powiedzenie wszystkiego Syriuszowi. I co ja nadal czekam, czekam i czekam. I mamy 25 komentarz. A rozdział jak zwykle cudowny.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny. Myślałam, że już w tym rozdziale Harry powie Syriuszowi prawdę, a Ty dalej trzymasz nas w napięciu i odwlekasz to :-) . Żal mi Harrego, jak jego rodzice mogą go aż tak źle traktować, to co powiedział Jamse było strasznie wredne. Mam nadzieje, że Syriuszowi uda się przejąć opiekę nad Harrym, bo w końcu zasługuje on na trochę szczęścia i spokoju.
OdpowiedzUsuńJak zwykle nie mogę doczekać się Harrego i Lukasa, może będzie o nich chociaż troszkę w następnym rozdziale ? :-)
Pozdrawiam i dużo weny życzę
Ayane
Na powitanie powiem tylko hej i przepraszam. Komentarz powinno się pisać po przeczytaniu nie prawie tydzień później, tak więc jeszcze jedno przepraszam.
OdpowiedzUsuńNa starcie mogę powiedzieć/napisać o tym jak bardzo szczęśliwą czyni mnie decyzja Syriusza, normalnie banan na twarzy zamiast uśmiechu i błyski w oczach godne samego Dumbledora. Głęboko wierzę w to że wreszcie znajdą trochę radości i spokoju, razem, ze sobą i jeszcze z młodym do kompletu. Mam nadzieję że ten ktoś kogo na końcu usłyszał Harry to szukający go właśnie Syriusz a nie ktoś będący dla niego zagrożeniem. Jeśli chodzi o Jamesa to znowu wykazał się wspaniałym wyczuciem, wiedząc gdzie dokładnie zaboli dzieciaka najbardziej. Tylko ten brak zastanowienia nad konsekwencjami, jak On mógł liczyć że chłopak nie ucieknie, wydawało mu się że co będzie cierpiał pod jego okiem żeby mógł się tym napawać? Cóż wygląda na to że z wiekiem stracił wyobraźnie.
Kiedy czytałam o Pałacu Panów Żywiołów w pierwszej części wykreowałam w wyobraźni swój fantazyjny obraz który pękł jak balon w zderzeniu z twoim opisem tego miejsca z tego rozdziału. Miejsce jakie wykreowałaś jest nietypowe i wyjątkowe, budzi moje szczere zainteresowanie, a te dziwne elfy dają prawdziwie niesamowity efekt. Chętnie poznam też przyczynę ich dziwnego zachowania, oczywiście jak chyba każdy mam swoje podejrzenia,jednak i tak okażą się niczym w momencie konfrontacji z zawartością następnych rozdziałów. Zastanawia mnie troszeczkę fakt czasu jaki Harry tam spędził, skoro wybiegł z nory w czasie śniadaniowym a biegł i późnij szedł przez dłuższy czas oraz jeszcze ten poświęcony na oględziny pałacu. Ile tego biednego chłopaczyny znowu nie było dla świata? Czy tylko Syriusz go szuka czy może już zorganizowano poszukiwania?
Niepokoi mnie stan emocji Harry'ego. przecież poczuł się naprawdę zraniony i zdradzony, o porzuceniu już nawet nie mówmy. Co prawda miał trochę czasu na odzyskanie spokoju ale co się stanie, jak zareaguje kiedy spotka się z Syriuszem? Przecież On nie tylko nie wyjechał ale pobiegł za nim.
Nie mogę doczekać się momentu, w którym w końcu będzie miał okazje powiedzieć komuś całą swoją historię. Może jestem nieobliczalna ale ja chce być świadkiem rozmowy z Severusem! Jestem zachłanna i nie wystarczą mi Syriusz, Remus i Lucas. Naprawdę zamierzasz doprowadzić do odebrania synów Potterom???
Znowu się rozpisałam. Zamiast pochwalić że wspaniałe i że czekam na więcej zaczęłam analizować wszystko co przychodziło mi do głowy, ale koniec z tym. Życzę ci weny, czasu, spokoju, może już trochę późno ale też dobrego wyjazdu i bezpiecznego powrotu.
Niecierpliwie wyczekujemy rozdziału...
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńna początek Syriusz i Remus, jak taki złośliwy może być James i potem co zamiast pobiec to obraża, ciekawe z kim spał w pokoju Harres, bo Wesleyowie mogli mu dopiec, Harry pękł jak usłyszał słowa, że wyjechał bez pożegnania... Harremu udało się odnaleźć komnatę pana żywiołów, odezwał się do tych elfów, ale czemu one tak na niego reagują? Dumbledore się zdenerwował, chce go adoptować...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia