sobota, 21 maja 2016

4. Szlaban


Witam wszystkich, którym starczyło cierpliwości!
Tak, wiem, obiecałam dodawać rozdziały szybciej i w ogóle, ale jak to bywa, nie dałam rady. Koniec roku szkolnego się zbliża, nauczyciele karzą poprawiać z cztery na pięć, bo przy średniej rocznej cztery przecinek sześć nie dają pięć na koniec, no po prostu masakra. Ale trudno. Usiadłam do tego, napisałam, jest. Co prawda, króciutko, bo tylko cztery strony w Wordzie, ale przyszły rozdział będzie dłuższy... przynajmniej tak planuję.
Parę informacji na począteczek.
Można znaleźć to opowiadanie na Wattpad, dzięki uprzejmości Karahaaa, która w moim imieniu tam publikuje. Rozdziały są poprawione, co nieco dodałam, żeby brzmiało jakoś lepiej, więc jak ktoś ma ochotę i woli Wattpad, zapraszam. Na blogu również pojawiają się poprawione rozdziały. Co prawda, nadal coś mi w nich nie pasuje, ale cóż, musiałabym je cały czas poprawiać i pisać na nowo, a pewnie i tak nie byłabym zadowolona.
Drugie info; szukam doświadczonej osoby do sprawdzania tłumaczeń. Podkreślam doświadczonej, która zna się na rzeczy i wyłapie nie tylko ortografię i interpunkcję, ale też błędy językowe i stylistyczne, a właściwie te w szczególności.Zaczęłam dużo tłumaczeń, więc można sobie wybrać na zasadzie "a może tylko w tym ci pomogę, bo lubię tę parę". Zresztą po raz kolejny zapraszam do odwiedzania strony z tłumaczeniami. Pojawi się tam za niedługo miniaturka Wolfstar, która właściwie mogłaby być całym opowiadaniem, bo ma ponad trzydzieści stron w Wordzie (i okropnie dużo pisanych slangiem dialogów). 
Dobra, dłużej nie przynudzam (to najdłuższy wstęp jaki napisałam, dlaczego rozdział nie jest tak napisany -_-) i zapraszam do czytania i komentowania.
Zbetowała carmendraconi
^^^
Syriusz postanowił, że od razu po obiedzie zjedzonym w Wielkiej Sali, wraz z chłopcami wróci do domu Evansów. Widział, że coś poróżniło nastolatków i podejrzewał, że chodzi o jego skromną osobę. Harres z pewną zawiścią patrzył na Harry’ego, który siedział blisko chrzestnego, niemal wchodząc mu na kolana. Black już nieraz słyszał, że Harres go uwielbia i podziwia, a odtrącenie go w taki sposób i równocześnie akceptowanie drugiego z chłopców, musiało bardzo zdenerwować blondyna. Jednak Syriusz nie czuł ani trochę wyrzutów sumienia. Nie znosił Harresa i stwierdzał, że należy mu się odrobina szkoły życia. James i Lily zrobili z niego zadufanego w sobie egoistę, a Black nie cierpiał takich ludzi. Jeśli mógł coś z tym zrobić, to zamierzał spróbować, nawet jeśli oznaczało to narażenie się ojcu chłopców.
Wrócili do domku dziadków niedługo po południu i znaleźli ich grzebiących w ziemi. Harry natychmiast zaoferował się, by pomóc babci, gdyż twierdził, że nie powinna nosić wielkich konewek z wodą. Staruszka właśnie sadziła jakieś kwiaty i potrzebowała sporo wody. Syriusz stwierdził, że też pomoże, co spotkało się z wdzięcznym spojrzeniem kobiety.
A więc zaczęli nosić spore, zielone konewki, podczas gdy dziadek kopał kopaczką niewielkie dołki na poletku z tyłu domu, a babcia sadziła kwiatki. Wielki zbiornik z deszczówką stał przy prawej ścianie domu, pod rynną i Harry z Syriuszem musieli nieźle się nachodzić, by przynieść odpowiednią ilość. Na szczęście, pogoda była wyśmienita do takiej pracy, bo świeciło lekkie, nie ostre, słońce i wiał delikatny wietrzyk. Jednak koniec końców, Harry poczuł, że nie ma już siły. Postawił kolejną, całkiem pełną konewkę koło babci i opadł na ziemię, chwaląc fakt, że w tym momencie pole przysłania cień pobliskiego drzewa.
- Zmęczony, kochanie? – spytała miękko babcia, zakopując kolejną sadzonkę w ziemi.
Harry pokiwał lekko głową. Spojrzał na Syriusza, który z głębokim westchnięciem opadł na trawę koło niego. Mężczyzna otarł czoło i skronie od potu i spojrzał na dziadka, opierającego się o kij kopaczki.
- Możemy zrobić chwilę przerwy?
- Oczywiście. Właściwie, właśnie miałem to proponować – uśmiechnął się Luis, a jego wzrok padł na Harresa, który siedział na tarasie i bawił się komórką dziadka. – Harres! Przyniósłbyś nam coś do picia?
- Sami sobie zajdźcie! – odkrzyknął chłopak, nie przerywając zabawy.
W Syriuszu się zagotowało.
- Nie bądź bezczelny, chłopcze – uprzedziła Blacka babcia, zerkając na wnuka ze zmarszczonymi brwiami. – Dlaczego nie chcesz nam pomóc?
- Mama mówi, że nic nie muszę robić, bo jestem niezwykły.
Syriusz parsknął. Nie potrafił się powstrzymać.
- Nie jesteś ani trochę niezwykły. Jesteś całkowicie zwykłym, głupim bachorem.
- Syriusz! – obruszyła się mimo wszystko Mary.
- No co? Według mnie to prawda – Black wzruszył ramionami. Harry westchnął widząc, że w chrzestnym odezwał się wredny i buntowniczy charakter. Posłał mu lekko karcące spojrzenie. Syriusz ponownie wzruszył ramionami i spojrzał z pewną pogardą na blond włosego chłopca, który wyglądał, jakby chciał podejść i kopnąć go w kostkę.
- Jestem niezwykły! To Harry jest głupi!
W tym momencie i starszy Potter i Evansowie wiedzieli, że zapowiada się Armagedon. Syriusz bardzo kochał swojego jedynego chrześniaka i atak w stronę chłopca brał na siebie, odpowiadając z walecznością wściekłych hipogryfów.
- Ach tak? – spytał Black groźnie. Harres nie pojął ostrzeżenia.
- Tak! Nie umie mówić, nie ma przyjaciół, nie jest w drużynie Quidditcha. Czyli jest głupi!
- Przeproś.
- Nie! Ty też przeproś! Ja nie jestem głupi!
- Dobrze. Nie powinienem mówić, że jesteś głupi, przepraszam, ale ty też masz przeprosić Harry’ego – powiedział Black, a starszy Potter lekko sapnął. Rzadko się zdarzało, by Syriusz przepraszał, nawet nieszczerze. Harry pomyślał, że może jednak działał jakoś dobrze na chrzestnego.
- Nie!
- A to dlaczego?
- Bo mama mówi, że nie muszę!
- Nie ma tu twojej matki i to mnie masz teraz słuchać. A ja mówię, że masz przeprosić Harry’ego!
Nerwy Syriusza puściły i Black podniósł głos. Harry doskonale wiedział, że Harres nie lubi, gdy się na niego krzyczy i zazwyczaj, gdy ktoś powiedział cokolwiek trochę głośniej, reakcja była jedna. Harres wykrzywił się i wybuchnął płaczem. Syriusz jednak nie zamierzał na to reagować.
- Przeprosisz, czy nie?
- NIE! – odpowiedź była ochrypłym wrzaskiem.
- W takim razie pójdziesz do pokoju, bez zabawek i słodyczy – Black podszedł do bachora i chwycił go za ramię, nie mocno, by nie zostawić śladów, za które oberwałby na pewno od Jamesa, ale z taką siłą, by chłopak się nie wyrwał. Zaciągnął go na piętro, słysząc, że dziadkowie podążają za nimi, gotowi, by zareagować, gdyby posunął się za daleko. Nie zamierzał jednak tego robić.
Wprowadził krzyczącego bachora do pokoju i pchnął go lekko na łóżko. Zaczął otwierać szuflady w poszukiwaniu słodyczy i ukrytych zabawek.
- NIE! Zostaw! Wyjdź! – krzyczał Harres zanosząc się płaczem. Jednak widać było, że łzy są wymuszone.
Syriusz odnalazł siateczkę z czekoladowymi żabami i od razu zauważył, że są w niej też słodycze, które przywiózł chrześniakowi ze Stanów. Odwrócił się do Harresa i zmierzył go wściekłym spojrzeniem.
- Zabrałeś to Harry’emu?
- Są moje!!!
- Pytam, czy zabrałeś je Harry’emu? – powtórzył Black powstrzymując się przed uderzeniem cholernego gówniarza.
- Mama pozwoliła! Są moje!
- Świetnie. W takim razie zje je sobie Harry.
- Ale nie wszystkie były jego! – krzyknął Harres dostrzegając, że zaraz straci wszystkie słodkości, nie tylko te, które zabrał bratu. – Pięć żab jest moich!
- Trudno – stwierdził Black, chwycił konsolę do gry i ruszył w stronę drzwi. – Masz tu zostać, rozumiesz?
- NIE!
- Nie rozumiesz, czy nie zostaniesz? – spytał odwracając się do blondyna. – Przemyśl dobrze swoją odpowiedź.
Chłopak zaczął jeszcze głośniej wrzeszczeć, tupiąc przy tym szaleńczo nogami. Syriusz zignorował to i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Dopiero wtedy odetchnął i spojrzał na dziadków. Widział w ich oczach lekką dezaprobatę, ale zarazem aprobatę. Podejrzewał, że mieli ochotę zrobić coś takiego już dawno temu, ale bali się reakcji rodziców chłopca. Spojrzał ostatni raz na drzwi do pokoju i od niechcenia rzucił zaklęcie wyciszające, by odciąć się od głośnych wrzasków. Ruszył w stronę Harry’ego, który stał niepewnie przy schodach i podał mu woreczek ze słodyczami.
- Dokończmy ten ogród – powiedział cicho i pierwszy zszedł na dół.
                                                                               ***
Po pół godzinie udało im się dokończyć sadzenie kwiatów, choć i Harry i Syriusz, mieli dużo gorsze humory, niż na początku. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że za jakiś czas wrócą Lily i James, a wtedy nie będzie kolorowo. Harry wiedział, że wywiąże się z tego gwałtowna kłótnia, która na pewno odbije się na nim oraz uczuciach Łapy. Black, mimo tylu lat, nadal w jakiś sposób liczył się z Jamesem, który przypominał mu lata beztroski w Hogwarcie. Harry całkowicie to rozumiał, choć po części był zły, że jego chrzestny nie stawia się bardziej jego ojcu. Z drugiej strony, to wywołałoby między nimi jeszcze większy konflikt, więc w sumie może dobrze, że Black w jakiś sposób nauczył się uległości.
Trzask frontowych drzwi sprawił, że Harry lekko drgnął. Spojrzał na chrzestnego, który wyglądał, jakby czekał na to, co zaraz nastąpi. Wszedł wolnym krokiem na taras i usiadł, niby wyluzowany, na drewnianym ogrodowym krześle. Po paru minutach, w kuchni rozległy się kroki, które mogły należeć tylko do Jamesa. Mężczyzna otworzył drzwi i Harry momentalnie zauważył, że jego ojciec jest wściekły. Kipiała z niego furia.
- Harold, masz natychmiast oddać bratu słodycze – powiedział pan Potter, specjalnie używając twardszej wersji imienia chłopca. Nastolatek już zdążył zapomnieć, że ono w ogóle istnieje.
- Nie – powiedział cicho, ale stanowczo Black, patrząc na byłego przyjaciela z determinacją. – Sam kupiłem te słodycze w Stanach. Należą do Harry’ego. Harres również dostał swoje…
- Dałeś mu dwa batoniki! A Harry’emu całą torbę. Nie dziwię się, że Harres poczuł się dyskryminowany - warknął James, zakładając wojowniczo ręce na piersi.
Syriusz wstał z krzesła i stanął naprzeciw niego, powtarzając jego ruch. Obaj byli wysocy i postawni, więc stojąc naprzeciw siebie wyglądali naprawdę groźnie z identycznymi poważnymi minami. Harry skulił się lekko, wiedząc, co zaraz nastąpi.
- Gdybyś tak nie rozpieścił tego gówniarza, nie zachowywałby się jak wielki królewicz – syknął Syriusz, tracąc powoli panowanie.
- Nie czepiaj się tego, jak wychowuję własnego syna!
- To ty go wychowujesz? Myślałem, że tylko mu służysz – parsknął Black. – To, co z nim wyprawiasz, nie można nazwać wychowaniem. Jemu by się bat przydał!
- Czyli popierasz twoich rodziców? – syknął James z tryumfem.
Black zacisnął wargi, a jego oczy się zwęziły.
- Nie, ale jak widzisz wyszło mi to na dobre.
- A może właśnie to zrobiło z ciebie takiego dupka.
Syriusz spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Uważasz MNIE za dupka, tylko dlatego, że nie znoszę twojego zadufanego w sobie synalka?
- Nie jest zadufany!
- Nie, w ogóle – zaszydził Łapa z pogardą. – Myśli, że jest nie wiadomo kim. Przez twoje idiotyczne „wychowanie” na pewno nie będzie jak Harry Willow.
Tym razem to James sapnął z niedowierzaniem.
- Wcale nie próbuję…
- Nie? Jak był mały uczyliście go z Lily śpiewać, bo Willow to potrafił. Chcieliście namówić Lucasa, żeby użył na nim magii żywiołów, bo Willow potrafił nią władać!
- To wcale nie tak!
- Och, daj spokój! Mnie wyśmiewasz za rozpamiętywanie jego śmierci, a ty, co robisz? Próbujesz w niego zmienić własnego syna!
James zacisnął usta i odwrócił wzrok, spoglądając z wściekłością, nie na Syriusza, ale na Harry’ego, jakby to była jego wina.
- Masz oddać bratu słodycze, bo inaczej pożałujesz.
Młody Potter tylko pokiwał głową, nie chcąc zaostrzać konfliktu.
James odwrócił się i zniknął w domu. Syriusz patrzył chwilę na zamykające się drzwi do kuchni. W jego oczach odbijał się ból i strata po najlepszym przyjacielu.
Harry podszedł do niego niepewnie i wtulił się w pierś chrzestnego. Syriusz westchnął i objął go mocno ramionami, chowając nos w rozczochrane włosy chłopca.
- Oddasz mu te słodycze – szepnął Łapa miękko i z pewnym niezadowoleniem. Nie podobało mu się to, że musi ulec. Zaraz się jednak rozpogodził. – Napiszę list do kumpla z Ameryki, by wysłał mi dla ciebie całą skrzynkę łakoci.
Harry uśmiechnął się mimowolnie, czując przyjemne ciepło w okolicach serca. Mimo wszystko cieszył się, że Black jest przy nim.
W tym momencie zdał sobie sprawę, że jest sam na sam z chrzestnym. Uniósł głowę i już otworzył usta, by wyznać mu prawdę, gdy zrozumiał, że nie ma pojęcia, co dokładnie powiedzieć. Tak długo czekał, aż zostanie z Blackiem bez świadków, a teraz nie wie, od czego ma zacząć. „Cześć”? „Mówię, wiesz”?
Westchnął. Może po prostu powie jego imię. Gdy przestał mówić Black nieraz prosił go, by powiedział tylko jego imię. Tak, Syriusz na pewno by się ucieszył, w końcu błagał go o to niezliczoną ilość razy. Ale również… Czy to go nie zrani? Jeśli powie mu, że przez ten cały czas mógł się z nim porozumiewać, ale po prostu nie chciał, Syriusz na pewno zareaguje gwałtownie, jak to on. Z innej strony, jak inaczej ma zacząć? Łapa na pewno poczuje się zraniony, w mniejszym lub większym stopniu. Odkładanie tego nie pomoże, tym bardziej, że Black ma jutro wyjechać.
Uniósł ponownie głowę, otworzył usta i… drzwi do kuchni otworzyły się cicho. W progu stanęła Lily, zakładając ręce na piersi.
- Fiukał Dumbledore – poinformowała. – Prosił, by jeszcze dzisiaj zorganizować spotkanie Zakonu u Weasleyów. Molly mi powiedziała, że możemy u niej zostać po naradzie. Dzieciaki się pobawią, a poza tym… będzie też Remus – powiedziała, posłała Blackowi dziwne spojrzenie i weszła z powrotem do domu.
Harry patrzył przez moment za matką, zastanawiając się, co miał oznaczać ten wzrok. Czyżby…? No pewnie, że jego mama zauważyła zainteresowanie Lupina Syriuszem.  Widocznie, tak jak on, starała się zeswatać tą dwójkę. Potter przeniósł wzrok na Blacka, który marszczył brwi w zamyśleniu. Też starał się zrozumieć zachowanie kobiety.
Harry uśmiechnął się. Czasem Syriusz był taki niedomyślny.
^^^
Komentarze mile widziane ^,^

Macie jakieś pytania, zadajcie je na czacie! ;) Na pewno odpiszę.

10 komentarzy:

  1. Genialne opowiadanie! Czytam je od pierwszych rozdziałów i cały czas mnie zaskakujesz. Masz tylko jedną wadę... Czemu do jasnej ciasnej publikujesz tak rzadko?!(Co z tego, że robisz to zwykle raz na tydzień lub dwa...) I teraz pytanie na koniec: Kiedy kolejny?
    Życzę Ci dużo weny
    Ania
    P.S. Kiedy kolejny rozdział Nocnego Strażnika?

    OdpowiedzUsuń
  2. I dobrze Harresowi ! Tak ma być ! A moje pytanie to : KIEDY ROZDZIAŁ. Bo to jest boskie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama nie wiem co mam napisać, jak zwykle boskie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i na dalszy rozwój wydarzeń.
    Weny, weny i jeszcze raz weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno znieść zachowanie Harresa i jego rodziców,rozpieścili go i utwierdzili w przekonaniu ,że jest pempkiem świata.Głupota ich nie zna granic i irytuje ,że złoszczę się czytając o tym.Harremu trudno porozmawiać z Syriuszem,lęka się jego reakcji.Liczę ,że jednak się odważy i wreszcie ,coś się zacznie wyjaśniać.Weny i czasu na jej spożytkowanie.Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytalam jednym tchem! I czekam na wiecej ;D
    A czy Lucas tez sie dowie kim jest Harry? Bardzo polubilam ta dwojme razem :(

    OdpowiedzUsuń
  6. I znow Harry nie powiedzial Syriemu prawdy. Czekam na to i czekam... Pozwoli nu wyjechac? Tak po prostu? I Lukas... Nie wyczul go? Jakos... Powinien cos podejrzewac.
    Czekam ze zniecierpliwieniem. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy dowie się Lukas - tak myślę. A poza tym rozdział jak zwykle genialny. Czekam na więcej.... byle szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział :) nie mogę się doczekać, aż Harry powie Syriuszowi...

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    Harrem mnie wkurzył, Cinpomagają a on siedzi i się bawi i jakim prawem cudzą rzeczą? no i tak mama mu pozwoliła wziąść słodycze Harrego, a potem słowa Jamesa, że Harres poczół się dyskryminowany, a Harry to co? zero miłości rodzicoelskiej, zero zabawek i tak dalej... o pięknie Remus zainteresowany Syriuszem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, jestem wkurzona, jakim prawem bawi się cudzą rzeczą? no i tak mama Harresowi pozwoliła wziąść słodycze Harrego, a potem jeszcze słowa Jamesa, że Harres poczół się dyskryminowany, a Harry to co? nie poczół się źle... zero miłości rodzicielskiej... i Remus zainteresowany Syriuszem... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga 

    OdpowiedzUsuń