Cześć wszystkim!
Tak jak obiecałam to ilość waszych komentarzy decyduje o szybkości dodania kolejnego rozdziału. Jest dość szybko, jak sądzę,więc trzymajcie tak dalej ;)
Chciałabym też napisać, że dostałam maila od Karahaaa, która prosiła, czy może opublikować HP i PDP na Wattpad. Zgodziłam się, także jak ktoś ma ochotę, zapraszam. Za niedługo dodam w informacji linka.
Zaczęłam też poprawiać początkowe rozdziałby, gdyż jak je niedawno przeczytałam to aż się zaczęłam śmiać. Nie ma tam zbyt wielu zamian, głównie gramatyczne i stylistyczne, ale mogą się pojawić, np. jakieś dodatkowe dialogi. Fabuła jednak się nie zmieni.
A teraz zapraszam do czytania i zachęcam, by komentować ;)
Zbetowała carmendraconi
^^^
Harry wyszedł z łazienki całkiem odprężony i gotowy, by
stawić czoło uczniom Hogwartu. Przebrał się szybko, chwycił różdżkę i już miał
wyjść, gdy drzwi do dormitorium otworzyły się szeroko. Do środka wpadł jak
burza Ron, obrzucając go tylko lekko pogardliwym spojrzeniem, chwycił
wierzchnią szatę i wybiegł szybciej niż wszedł. Harry zacisnął wargi, czując
lekkie dławienie w gardle. Tyle razy, w czasach Huncwotów, myślał, jak będzie wspaniale,
gdy już spotka się z przyjaciółmi, a wszystko stanie się odrobinę mniej
skomplikowane. Widocznie nie będzie mu dane cieszenie się obecnością
przyjaciół.
Westchnął i wyszedł z pokoju, zbiegając po schodach do
Pokoju Wspólnego. Przeszedł przez niego, unikając spojrzeń domowników i wyszedł
przez portret. Doskonale zdawał sobie sprawę z przerażonych i lekko szyderczych
spojrzeń. Podejrzewał, że jest to wina tego, co stało się po Turnieju. W
skrzydle szpitalnym nie miał dostępu do „Proroka” i podejrzewał, że to w nim
znajdzie wyjaśnienie dziwnego zachowania współlokatorów. Zawsze patrzyli na
niego raczej obojętnie, ewentualnie z niechęcią, ale nigdy z czystą wrogością.
Tylko gdzie mógłby znaleźć „Proroka” z poprzednich paru dni? Po chwili skręcił
w stronę biblioteki, gdzie miał nadzieję będzie jakiś egzemplarz.
Biblioteka, jak zawsze była dość ciemna, a z uwagi na
koniec roku, nie było w niej wielu uczniów. Harry w końcu odnalazł dział, w
którym znajdowały się wszystkie wydania „Proroka” z ostatnich parędziesięciu
lat. Znajdowały się na półkach w pudłach, oznaczonych latami. Harry szybko
odnalazł pudło z tego roku i odszukał jedne z ostatnich gazet. Na tej z dnia 25
czerwca widniał wielki nagłówek:
„Przez
Harry’ego Pottera wrócił Sami-Wiecie-Kto!”
Harry aż się skulił. Jak mogli napisać to w ten sposób?
Już i tak miał wyrzuty sumienia. Jednak postanowił czytać dalej.
„Jak wszyscy
wiecie, poprzedniego dnia odbyło się trzecie zadanie Turnieju Trójmagicznego.
Uczniowie z trzech mieli za zadanie znaleźć w labiryncie Puchar Turnieju, który
okazał się być świstoklikiem. Pierwsi dotarli do niego panowie Potter i
Diggory.”
Harry pominął fragment, w którym Cedric wyjaśniał,
dlaczego oddał mu puchar i pozwolił wygrać. Odnalazł szybko końcówkę i ponownie
wczytał się w tekst.
„Jak wyjaśnił pan
Black, ten znak ustalił kiedyś z chrześniakiem, w razie gdyby chłopak był
świadkiem powrotu Sami Wiecie Kogo. Zapanowała lekka panika i dyrektor odesłał
uczniów do szkoły. Ale to nie wszystko. Gdy Harry Potter został odesłany do skrzydła szpitalnego, zdemaskowany został
śmierciożerca, ukrywający się dzięki działaniu eliksiru Wielosokowego, pod
postacią profesora Moody’ego. Śmierciożercą tym był Barty Crauch Junior, syn
niedawno zamordowanego Barty’ego Craucha Seniora. Został przesłuchany pod
wpływem Veritaserum i wyznał, że Sami Wiecie Kto powrócił dzięki pomocy
Harry’ego Pottera! Chłopakowi została odebrana krew, która przyczyniła się do
odrodzenia Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Albus Dumbledore
skomentował tą sytuację, mówiąc, że chłopak nie miał żadnego wpływu na
działania Sami Wiecie Kogo. Ale czy na pewno? Nie wiadomo dokładnie, co stało
się w miejscu odrodzenia Sami Wiecie Kogo. Śledztwo trwa.
Antony Cerevey”
Harry jęknął. Więc teraz wszyscy uważali, że jest
całkowicie i niezaprzeczalnie winny powrotu Voldemorta. Świetnie. Po prostu
fantastycznie. I jeszcze pominęli, że to on ujawnił szpiega!
Zdziwił go jedynie fakt, że nie pisała artykułu Rita
Skeeter. Nie miał żadnego pomysłu, dlaczego miałaby odpuścić taki temat. Nagle
zdał sobie sprawę, że przecież wiedział o tym, że Skeeter jest nielegalnym
animagiem. Ale czy w końcu wysłał jej ostrzeżenie o jego wiedzy, czy jest to
wspomnienie sprzed podróży w czasie? Po krótkim zastanowieniu przypomniał
sobie, jak faktycznie on-nie-on wysyłał jej list z uprzejmą prośbą o nie
pisanie o nim bzdur i zagroził, że napisze do Ministerstwa o jej nielegalnej
postaci. Widocznie dostatecznie się przestraszyła.
Odłożył gazetę na miejsce, nie mając ochoty na czytanie
kolejnych oskarżeń. Włożył pudło na półkę i już miał wyjść, gdy pomyślał, że
może są tu gazety z 1976 roku. Skoro już i tak miał zły humor może to w sumie
może przeczytać, czy pisali coś o jego „śmierci”.
Odnalezienie odpowiedniej daty zajęło mu trochę więcej
czasu, ale w końcu mu się udało.
25.06. 1976r.
„Niezwykła
śmierć w Hogwarcie!”
Niezwykła? prychnął w myślach Harry. Co w tym
niezwykłego? Dostałem Avadą i wpadłem do jeziora. Kompletnie nic niezwykłego.
„W dniu
wczorajszym, na terenie szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, rozegrała
się bitwa między grupą śmierciożerców a Aurorami i nauczycielami. Wiele osób
zostało rannych. Jednak najtragiczniejszą wiadomość podał nam jeden z
profesorów – Lucas Would. Przyznał, że na jego oczach zginął młody uczeń
Hogwartu – Harry Willow, który swoim ciałem obronił starszego kolegę z klasy –
Jamesa Pottera. Chłopiec dostał morderczym zaklęciem.
<Nie mogłem nic
zrobić,> mówi nam nauczyciel OPCM-u. <To stało się tak szybko. W jednej
chwili to ja chciałem ochronić Jamesa, a w drugiej to Harry stał między nim z
zaklęciem.>
Nauczyciel, jak i
uratowany chłopak zostaną przez jakiś czas objęci nadzorem psychouzdrowiciela.
Jednak nie sama śmierć jest najgorsza. Nie znaleziono ciała młodego Harry’ego
Willowa. Wyspecjalizowany zespół przeszukał dno jeziora, do którego chłopiec
wpadł, ale nic nie znaleźli. Podejrzewają, że podwodny prąd jeziora zabrał
gdzieś ciało, lecz niestety nie są w stanie określić, gdzie.
Dyrektor Hogwartu -
Albus Dumbledore, ogłosił, że następny rok będzie obwołany Rokiem Poświęcenia.
Na pytanie, dlaczego nie nazwie go „Rokiem Harry’ego Willowa” dyrektor
stwierdził, że chłopiec by tego nie chciał. Wspomina też, że przyjaciele pana
Willowa bardzo cierpią po jego śmierci i nie chciałby zanadto przypominać im
tego tragicznego wydarzenia…”
Harry nie czytał dalej. Nie miał pojęcia, że po jego
śmierci James został objęty opieką magicznej wersji psychologa. Bardziej
podejrzewałby o to Syriusza. Pokręcił lekko głową z pewnym niedowierzaniem. W
ogóle nie myślał, że którykolwiek będzie potrzebował takiej pomocy. Czy to
możliwe, że James aż tak bardzo to przeżył?
Potter wstał powoli, układając dokładnie gazety w pudle i
umieszczając je wysoko na półce. Zerknął na zegarek stwierdzając, że ma jeszcze
mnóstwo czasu do obiadu. Rozejrzał się nieco i pomyślał, że skoro nie ma zbyt
wiele osób to spróbuje przeszukać bibliotekę, by znaleźć trochę więcej
informacji o magii żywiołów. Wątpił, że cokolwiek znajdzie, ale zawsze może
poczytać coś ciekawego.
***
Przez ostatnie dwa dni szkoły, wszyscy uczniowie starali
się go unikać. Jego poprzednie „ja” było do tego przyzwyczajone, ale zarazem
czuł się okropnie, mając wspomnienia wspaniałych czasów z Huncwotami. W końcu
jednak uciążliwe dni się skończyły i nadszedł moment wyjazdu ze szkoły.
Całą pożegnalną ucztę przesiedział jak na szpilkach, na
samym końcu stołu Gryfonów. W pociągu, zajął jeden ze środkowych przedziałów.
Nie miał zamiaru siadać na końcu, choć podejrzewał, że to zaoszczędziłoby mu
nieprzyjemnych spojrzeń uczniów, którzy przechodzili koło jego przedziału. Nie
przejął się nimi zbytnio i odwrócił do okna, z niecierpliwością czekając na
odjazd.
W końcu pociąg ruszył i Harry pogrążył się w lekkim
letargu. Obudziło go dopiero szarpnięcie zatrzymującego się wagonu. Z
zadowoleniem stwierdził, że to już Londyn i dworzec King’s Cross. Wstał szybko,
przeciągając się lekko i chwycił swój kufer. Już przez okno korytarza widział
stojącego między rodzicami uczniów Syriusza, który rozglądał się w jedną i
drugą, wypatrując go. Harry poczuł wielką radość, że posiada chociaż kogoś tak
fantastycznego jak Black. Wyszedł szybko z wagonu, ciągnąc za sobą ciężki kufer
i ruszył w jego stronę. Gdy Syriusz go zauważył, na twarzy mężczyzny pojawił
się szeroki uśmiech, który niewątpliwie wywołał poruszenie wśród młodszych
matek. Harry podbiegł do niego i uwiesił się mu na szyi.
- Hej, dzieciaku – roześmiał się Black. – Gotowy? Twoja
babcia powiedziała, że mamy się pospieszyć, bo robi obiad. Swoją drogą
uwielbiam kuchnię twojej babci. Mam chyba szczęście, że mnie uwielbia, co?
Harry uśmiechnął się szeroko i wyciągnął rękę po uchwyt
kufra, ale Black był szybszy. Ignorując lekko oburzoną minę Pottera, ruszył z
ekwipunkiem chłopca w stronę wyjścia. Młodszy czarodziej lekko pokręcił głową z
niedowierzaniem. Rozumiał, że Black się o niego troszczy i w ogóle, ale to już
przesada. Nie jest dziewczynką, która nie może nieść własnych ciuchów. Widząc
jednak wzrok Syriusza, Harry stwierdził, że nie warto się z nim kłócić, tym
bardziej, że kłótnia na migi nie jest prosta.
Opuścili szybko dworzec i weszli w jakiś ciemny zaułek,
gdzie Syriusz chwycił Harry’ego za ramię i obaj zniknęli z cichym trzaskiem.
Pojawili się przed żwirowaną dróżką prowadzącą do niewielkiego domku
jednorodzinnego. Miał on jedno piętro, czerwone ognistoczerwone dachówki, a
cały był w przyjemnym beżowym kolorze. Od frontu rozciągał się niewielki ogród
pełny klombów, gdzie rosły różniste, kolorowe kwiaty. Harry wiedział, że kilka
z nich posadziła jego mama, gdy zakończyła Hogwart. Były to magiczne rośliny,
które kwitły prawie przez cały rok. Pamiętał, że przestrzeń za domem Evansów
jest dużo większa, bo należy do nich spory sad i grządki z warzywami. Gdy
odwiedzał swoich dziadków od strony mamy, zawsze dostawał jakieś owoce, które
sami wyhodowali. Syriusz mu opowiadał, że kiedyś jego dziadkowie byli
pracownikami jakiegoś biura, ale po ataku śmierciożerców dość mocno podupadli
na zdrowiu i postanowili kupić działkę za ich domem, by w inny niż praca sposób
umilić sobie czas. Nie byli biednymi ludźmi, więc brak pracy nie odbił się na
ich życiu materialnym. Harry wiedział, że lubi tych dziadków dużo bardziej niż
państwa Potterów. Owszem, w czasach Huncwotów Potterowie byli fantastyczni, ale
znali go i też w jakiś sposób bardziej faworyzowali Harresa. Nie było to tak
widoczne jak u jego rodziców, ale jednak zdawał sobie z tego sprawę. Za to Mary
i Luis Evans traktowali chłopców z taką samą miłością.
Harry, wraz z chrzestnym, przeszli po żwirowanym
podjeździe i mężczyzna zapukał, po czym bez pozwolenia wszedł do środka.
Znaleźli się w niewielkim przedpokoiku z szafą na wierzchnie ciuchy i drzwiami,
zasłoniętymi zasłonką w kwiaty. Szybko pozbyli się butów i Harry pierwszy wpadł
do salonu. Był nieduży, z oknem na frontowy ogród i stosunkowo dużym
żyrandolem, z którego zwisały figurki przypominające elfy. Harry wiedział, że
jego dziadek, od kiedy pierwszy raz odwiedził Ulicę Pokątną wraz z
jedenastoletnią córką, zakochał się w tych ruchomych figurkach i gdy tylko mógł
odwiedzał magiczną ulicę, by dokupić kolejną. Babcia kiedyś opowiadała, że na
strychu znajduje się całe pudło rozbitych ludzików, które nie przetrwały próby
czasu oraz energii Harry’ego i jego brata.
W salonie stał dość duży telewizor i fioletowa kanapa, na
której teraz siedział Harres i oglądał jakieś bzdury. Nie zauważając nigdzie
dziadków, Harry ominął schody i wszedł do kuchni, gdzie gotowała się woda,
chyba na makaron.
Kuchnia była niewielka, prostokątna, przy obu dłuższych
ścianach stałych szafki, a po drugiej naprzeciwko drzwi do salonu było wejście
na tył domu. Harry słyszał dochodzące stamtąd głosy, więc przeszedł przez
wykafelkowane na zielono pomieszczenie i otworzył szklane drzwi. Czwórka
dorosłych natychmiast odwróciła się w jego stronę. Lily spojrzał na niego dość
obojętnie, a James widocznie stłumił chęć skrzywienia się. Za to Mary i Luis
uśmiechnęli się szeroko.
- Harry! – krzyknęła radośnie staruszka. Miała ponad 50
lat, włosy z pasmami siwizny, które kiedyś były blond. Jej oczy miały
intensywny zielony kolor, tak jak Harry’ego i jego matki. Nie była chudą osobą,
w przeciwieństwie do swojego męża. Harry czasem zastanawiał się, jak to
możliwe, że jego dziadek może ustać na tak chudych nogach. Mężczyzna był
starszy od żony i całkiem siwy, ale Harry wiedział, że nie jest absolutnie
zgrzybiałym starcem, przeciwnie. Nieraz miewał tak szalone pomysły, że Harry
się o niego obawiał. Jego szare oczy zawsze błyszczały tak, jakby właśnie
zrobił jakiś fantastyczny żart.
Potter momentalnie zapomniał o nieprzyjemnej reakcji
rodziców i podbiegł do babci, przytulając się mocno do jej pulchnej klatki
piersiowej. Poczuł, że dziadek gładzi go po włosach, więc uniósł głowę i
uśmiechnął się do niego szeroko.
- Mam nadzieję, że jesteś głodny, kochanie –
zaszczebiotała Mary. – Obiad już prawie gotowy. Syriuszu, zostajesz na
obiedzie, prawda? – dodała staruszka patrząc na wchodzącego na taras mężczyznę.
- Oczywiście. Jak mógłbym odmówić – wyszczerzył się
Black.
- A po obiedzie idziemy na ryby, co, Harry? – uśmiechnął
się dziadek tarmosząc jego roztrzepane włosy.
Chłopak pokiwał entuzjastycznie głową. Tu, w małym
miasteczku, nie było zbyt wiele do robienia, a wypad nad pobliskie jezioro, był
uważany za nie lada atrakcję.
- No to sio, do jadalni – zagoniła ich babcia,
przepuszczają w drzwiach. – Zaraz wszystko będzie gotowe.
Harry, przechodząc przez maleńką kuchnie, widział
wyraźnie, że gotująca się przedtem woda już stoi koło kuchenki, a obok niej
była miska z makaronem. Wychodziło na to, że dzisiaj na obiad będzie spaghetti.
***
Po obfitym obiedzie i deserze w postaci ciasta
czekoladowego i puddingu, Harry wraz z Syriuszem, dziadkiem i, niestety,
Harresem, ruszył nad jezioro, które było nazywane przez mieszkańców miasteczka,
magicznym. Syriusz wyjaśnił mu, że nazwa wzięła się stąd, że w tych okolicach,
wiele lat temu, mieszkały magiczne stworzenia, takie jak druzgotki, elfy gnomy
czy nieśmiałki. Jezioro było dość spore, otoczone prawie ze wszystkich stron
gęstymi krzakami, tylko gdzieniegdzie można było dojść blisko wody. W jednym z
takich miejsc dziadek rozłożył trzy wędki, niewielki stolik i cztery składane
krzesła.
- No – westchnął Luis prostując bolące plecy. – Miejmy nadzieję,
że dzisiaj będzie coś brać. Przedwczoraj tu byłem i nic nie brało. Pusto. Zero.
Harry i Syriusz zachichotali cicho i opadli na krzesła.
Harres zbliżył się natychmiast do Blacka z zamiarem wspięcia się mu na kolana,
ale Łapa na to nie pozwolił.
- Jesteś za duży – stwierdził, choć wiedział, że gdyby to
był Harry to nie miałby nic przeciwko.
- Ale ja chcę!
- A ja nie chcę! – zapiszczał Syriusz, naśladując
dziecięcy głos młodszego Pottera.
Harres naburmuszył się mocno i odszedł do dziadka, który właśnie
zawieszał przynętę na haczyk. Harry spojrzał na chrzestnego kręcąc lekko głową.
Nie wiedział do końca, czy pochwalać jego dość dziecinne zachowanie czy,
przeciwnie, zganić go za nie. W końcu stwierdził, że przecież nie da rady
nakłonić Syriusza Blacka do bycia miłym w stosunku do kogoś, za kim szczerze
nie przepada.
Wstał i zbliżył się do jednej z wędek, by pomóc dziadkowi
założyć na nią dżdżownicę. Zmarszczył lekko nosek, widząc jak stworzonko się
wije, ale podał je Luisowi.
- Nie krzyw się tak, Harry – zachichotał miękko
staruszek. – Może weźmiesz bat i złapiesz parę małych rybek, co?
Potter pokiwał głową. Jeśli będzie łowił małe ryby to nie
będzie musiał używać robaków tylko ciasto. Wolał tą opcję. Jakoś nie lubił
patrzeć, jak jego dziadek nabija stworzonko na haczyk.
Spojrzał na Syriusza, który z westchnięciem podniósł się
ze składanego krzesła, widocznie powstrzymując przewrócenie oczami. Harry
zawsze wolał, by Black spędzał z nim jak najwięcej czasu, gdy tylko przyjeżdżał
do Anglii. Przeszli kawałek dalej, gdzie było dużo płycej. Rozłożyli długą na
siedem metrów bat, a Harry założył na maleńki haczyk kawałeczek ciasta. Chwilkę
później zamachnął się, zarzucając wędkę. Zerknął na Syriusza, zastanawiając
się, czy to dobry moment, by powiedzieć chrzestnemu prawdę. W następnej chwili
westchnął zirytowany, bo zza krzaków przyszedł Harres z wielce zadowoloną miną.
- Mam kanapki. Chcesz wujku? – zapytał z przymilnym
uśmiechem.
- Nie, dziękuję. Harry, może ty masz ochotę?
- Nie, dla niego nie ma – stwierdził młodszy Potter z
oburzeniem.
Harry zacisnął zęby, ale skupił wzrok na spławiku.
Widząc, jak nagle znika pod wodą, szarpnął i sekundę później miał na haczyku
niewielką rybkę, która szamotała się desperacko.
- Nieźle, Harry! – zaśmiał się Syriusz i podszedł do
niego, by pomóc mu odczepić żyjątko i wrzucić do wiaderka napełnionego wodą. –
Jeszcze ze trzy i możemy wracać do dziadka.
Harry uśmiechnął się do niego, choć w duchu wrzał ze
złości na Harresa, bo blondynek usiadł na trawie i zaczął zjadać kanapki, ani
myśląc, by zostawić ich samych. Syriusz posłał mu lekko zaskoczone spojrzenie,
co nagle uświadomiło mu, jak bardzo Black go zna. Stwierdził, że nie ma sensu
próbować go oszukać uśmiechami, więc odwrócił się w stronę jeziora i ponownie
zarzucił wędkę.
***
Harry wdrapał się na wyższe posłanie piętrowego łóżka i z
góry patrzył jak Syriusz kończy zapinać guziki koszuli nocnej. Tak bardzo
chciał mu powiedzieć, że mówi, że to on podróżował w przeszłość, że nie umarł,
ale przez cały dzień nie byli nawet na chwilkę sami. Najpierw przyczepił się do
nich Harres, który koniecznie chciał opowiedzieć Blackowi, jaki to on nie jest
już duży, bo idzie po wakacjach do Hogwartu, potem Syriusz zaczął rozmowę na
błahe tematy z dziadkiem, potem była kolacja, po czym dorośli stwierdzili, że
zrobią za domem ognisko, by posiedzieć sobie przy ogniu. Koło godziny
dwudziestej trzeciej Harry został wygoniony do łóżka. Miał nadzieję, że będzie
mógł spać w pokoju z Syriuszem, bo Black obiecał, że zostanie na noc, ale
niestety Harres też miał takie marzenie. Babcia postanowiła pójść na kompromis
i dzięki magii przenieśli jedno łóżko do pokoju z łóżkiem piętrowym. Ani
Syriusz, ani Harry nie byli zadowoleni z takiego obrotu sytuacji, ale Black
stwierdził, że lepiej nie protestować.
W końcu Syriusz wpełzł pod kołdrę i z westchnięciem opadł
na poduszkę, zapisując w myślach, by rano nie wstawać zbyt gwałtownie, bo
inaczej uderzy głową o drewniane belki. Spojrzał w bok na zasypiającego Harresa
i westchnął.
- Dobranoc, dzieciaki.
- Yhym – mruknął młodszy Potter.
Starszy uśmiechnął się do siebie. Po paru minutach
kręcenia się usłyszał, że Syriusz chichocze lekko.
- Zaśnij prędzej. Jutro czeka was niespodzianka.
Harry aż drgnął słysząc to. Jaka? Usłyszał, że Łapa śmieje się miękko i z pewnością kręci
głową.
- Jutro się dowiesz. Jutro.
^^^
Komentujcie ;D
Widzę, że jestem pierwsza. Przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały, to opowiadanie jest niesamowite. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Twoja fabuła bardzo mnie zaciekawiła. Dużym dla mnie plusem jest zachowanie Syriusza. Nie jest tak dziecinny jak na innych blogach.
OdpowiedzUsuńUch, czuję niedosyt! Ogromny, ogromny, ogromny niedosyt. I nie cierpię tego małego gnojka, Harresa! Uch!
OdpowiedzUsuńJak James mógł się tak zmienić?! Przecież on jest dobrym człowiekiem, wiem, że jest. A Lily? Przecież zawsze była taka dobra i empatyczna! Jak może tak traktować własne dziecko?!
Przyznaję, że Potterowi (dziadkowie Harry'ego) bardzo mnie zawiedli. Wcześniej ich lubiłam, ale... nie, po prostu nie rozumiem, jak można być takim okrutnym! Przecież dla dziecka bycie nie kochanym przez rodzinę to największa tragedia.
Dobrze, że jest chociaż Syriusz i Remus. Liczę, że Harry niedługo (czytaj: w następnym rozdziale :D) wyzna Blackowi prawdę. I że Lucas niebawem wróci. Serio go pokochałam :D
No i oczywiście jestem ciekawa relacji Harry'ego z Severusem ;)
Pozdrawiam i życzę maaaasy weny,
EKP
Świetne...Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńTo musiało być mega frustrujące dla Harry'ego, nawet szansy na działanie nie dostał bo wszyscy cały czas poruszają się stadnie i nie mogli zostać sami. Mam nadzieję że ta niespodzianka to będzie pozostanie Syriusza w kraju, w końcu nasz ulubiony Czarny Pan powrócił i każdy auror jest na wage złota... Brak mi Severusa, nie wiemy nic o jego stosunku do Harry'ego ani ich relacjach, tylko to co było wspomniane w ostatnim rozdziale pierwszej części. Czekam na kolejny rozdział w nadzieji na to że odpowie na pytania jakie przychodzą mi do głowy.
OdpowiedzUsuńŻycze ci aby pisanie dalej szlo ci tak sprawnie.
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Lily, James i Harres działają mi na nerwy. Cudownie piszesz.
OdpowiedzUsuńPS: Kiedy wstawisz następny przetłumaczony rozdział Midnight? Bardzo mnie zaciekawił, bo u mnie z angielskim nie za bardzo.
Ostatnio za dużo nie komentowałam, ale mam zamiar to nadrobić. KOCHAM TWOJĄ TWÓRCZOŚĆ! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i momentu w którym ten niewychowany gówniarz się wreszcie ogarnie (mam na myśli najmłodszego z Potterów, oczywiście). Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i reakcję Syriusza, Remusa, oraz Państwa Potterów na wieść o sekrecie Harrego. Mam nadzieję, że niebawem będę mogła przeczytać kolejny rozdział, ponieważ za każdym razem kiedy kończę czytać czuję niedosyt. Przepraszam za brak ciągłości wypowiedzi, ale zważywszy na późną porę i inne czynniki zewnętrzne, oraz wewnętrzne nie jestem w stanie lepiej ubrać myśli w słowa.
OdpowiedzUsuńWeny, weny i jeszcze raz weny!
I nie było rozmowy... Nie lubię Harresa. Te jego "dla niego nie ma"... Gdybym mogla to spralabym mu tylek. Czekam na konfrontacje z Syriuszem (i prawda :)).
OdpowiedzUsuńPierwszy tom to sielanka w porównaniu do tego co przeżywa teraz Harry.Irytują mnie jego rodzice-okrutni ,faworyzujący małego potworka ,rozpuszczonego jak dziadowski bicz.Zwłaszcza James zachowuje się tak ,że mam ochotę mu przyłoży i to solidnie.Dzięki za Syriusz, Remiego i dziadków Ewansów .którzy są normalni i nie odbijają swoich frustracji na dziecku(jak to robi James-Wredziuch ).Dobrze ,że Harry znalazł zdjęcia ,to będzie miał argumenty w rozmowie z Syriuszem.Ja też czeka na niespodziankę jaką szykuje Syriusz dla Harrego.Wielkie dzięki.Weny życzę .Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńwspaniałe opowiadnie, niemoge już się doczekać na więcej...:-)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział. Kiedy next?
OdpowiedzUsuńZależy od komentarzy. Choć nie wiem czy liczy się "kiedy next?".
UsuńBiedny Harry! Chcieć i nie móc zostać z Syriuszem sam-na-sam. Szkoda, bo chciałabym już przeczytać jak Harry wyznaje, że jest Willem.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej nie lubię małego Pottera. Ma wszystkich, ale nie... On musi Syriusza, bo Harry go "ma" dla siebie. I to jego "dla Harry'ego nie ma". Gdybym mogła to bym go przez kolano przełożyła... Choć gdyby Syriusz to zrobił to zapewne byłby sądzony.
Czekam na następny! :)
Cudowne opowiadanie. Nie mogę doczekać się rozmowy z Syriuszem. Chociaż będę musiała poczekać parę rozdziałów. Cudowna fabuła. Mam swoje podejrzenia co do Lucasa. Myślę, że wróci na 5 rok Harrego jako nauczyciel OPCM. Cieszy mnie, że chociaż Syriusz i Remus rozumieją chłopca. Pewnie przeżyją szok, gdy Harry zacznie mówić, wyjawi swoją tożsamość i powie o gwałcie. Nie mogę doczekać się również reakcji rodziców, brata, Dumbledora i dziadków, a przede wszystkim Lucasa. Proszę szybko (w domyśle zaraz) wrzuć kolejny rozdział Twego niebiańskiego opowiadania.
OdpowiedzUsuńWstaw, wstaw, wstaw proszę kolejny rozdział. Ta fabuła, to opowiadanie, ty-niezwykłe. Zachowanie Harresa, Potterów i dziadków Harrego działa mi na nerwy, ale Syriusz i Remus to wynagradzają, ale nie ma Severusa, którego wyczekuję z niecierpliwością. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale trochę się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńJest już 15 komentarzy. Kiedy wstawisz następny rozdział? Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńwstyd wstyd wstyd, że nie komentowałam tak długo! niestety natłok obowiązków mnie powalił, dosłownie, a tu jeszcze najgorszy miesiąc przede mną. Ale znalazłam moment, żeby tu zajrzeć i proszę, kolejna część opowiadania! byłam do tyłu z czytaniem tak chyba 4-5 rozdziały, więc sobie to nadrobiłam, ale czytałam szybko i pewnie dużo rzeczy ominęłam...no nic nadrobię to przez wakacje, możesz być pewna :)
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o ten i poprzedni rozdział, to bardzo mi się spodobała akcja, ogólnie to, że Harry jest już w swoich-nie-swoich czasach :D choć czasy Huncwotów były super, to nie wiem, czy ta część opowiadania nie będzie do mnie przemawiać bardziej... zobaczymy. Denerwuje mnie, chyba zresztą jak wszystkich, zachowanie Lily, Jamesa i Harresa. Ugh, to chyba najbardziej wnerwiające postacie w twoim opowiadaniu. Nie mogę ich znieść! Cieszę się natomiast, że Syriusz jest taki cudowny :) mam nadzieję, że jak Harry mu powie, że był podróżnikiem w czasie, to ten nie odwróci się od niego czy coś... właśnie Anonim powyżej zwrócił uwagę, że nie ma jeszcze Severusa. Jestem ciekawa, kiedy się znowu pojawi, podobnie jak i Would. A no i dalej czekam, żeby się rozjaśniło jaki jest ten parring przewodni w końcu :D (chyba że coś ominęłam, wycofałaś się z parowania Harry'ego z kimkolwiek innym niż z Wouldem, zapomniałam o czymś albo coś - musisz mi wybaczyć, nie siedzę niestety w tym opowiadaniu tak dobrze jak kiedyś gdy komentowałam każdy rozdział, no i trochę rzeczy mi umyka, ale nadrobię to). O i cieszy mnie to także, że dodajesz szybko rozdziały :)
W ogóle czytając ten rozdział uświadomiłam sobie, że - tak jak napisałaś - początki twojego pisania nie były jakieś wybitne. Cieszę się, że jednak zostałam i czytałam twojego bloga nadal, bo miło było obserwować, jak rozwinęłaś swój styl pisania i to, jak pisałaś kiedyś, a piszesz teraz... to naprawdę wielka przepaść i gratuluję ci tego, że udało ci się tak poprawić swoje umiejętności. Jeśli chodzi o publikowanie na Wattpadzie, to cieszę się, że wyraziłaś na to zgodę, bo lubię tam przesiadywać :)
Dobra to już więcej nie przedłużając (ja już tradycyjnie rozpisuję się niebotycznie w tych komentarzach, ale takie długie komentowanie to moje wręcz hobby, bo cieszy mnie myśl, że być może jakiś autor ucieszy się z takiego komentarza), to dziękuję, że mogłam przeczytać taki wspaniały rozdział i oczywiście czekam na kolejny, mam nadzieję go przeczytać szybko po dodaniu, ale myślę że go szybko też opublikujesz, bo czytelnicy jak widzę się domagają dalszych rozdziałów :)
Więcej jeszcze weny życzę, albo raczej żeby jej nie brakowało i coraz więcej czytelników!
K.
P.S. Sprawdziłam, że jestem z tobą od pierwszego rozdziału a twoje opowiadanie publikujesz już od lipca 2014...to naprawdę szybko zleciało, ale jestem mega szczęśliwa z tego, że twój blog stał się popularny i że tak rozwinęłaś swój styl pisania :) czuję się w pewnym sensie zaszczycona, że było mi dane być z tobą od początku i móc obserwować niesamowitą przemianę tego bloga :)
Ogromnie lubię, wręcz ubóstwiam Twoje opowiadanie. Uh jak ten Harres, Lily, James i jego rodzice działają mi na nerwy. Proszę szybko o rozdział.
OdpowiedzUsuńOgromnie lubię, wręcz ubóstwiam Twoje opowiadanie. Uh jak ten Harres, Lily, James i jego rodzice działają mi na nerwy. Proszę szybko o rozdział.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńech jak oni mogli coś takiego napisać, Harres mnie wkurza, dla Syriusza sią kanapki, ale nie dla Harrego, ale nie powini Harry dostał imię po Willowie, coś czuję, że nowy rok będzie koszmarny bo Harres idzie do Hogwartu i pewnie zaraz zrobi furorę, no i cóż ciekawi mnie Severus może ma dobre relacje z Harrym
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jak oni mogli coś takiego napisać? Harres mnie bardzo, ale to bardzo wkurza, dla Syriusza sią kanapki, ale nie dla Harrego, ale nie powinni Harry no dostał imię po Willowie, czuję, że nowy rok może być koszmarny bo Harres idzie do Hogwartu i pewnie zaraz zrobi furorę, o może Severus ma dobre relacje z Harrym
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga