sobota, 23 sierpnia 2014

6. Chrzest

Hejka! Oto jestem! Opalona, odprężona i gotowa do wstawiania kolejnych rozdziałów :D
Rozdział nie wyszedł jednak tak długi jak chciałam, ale nie było dużo czasu by nad tym myśleć ;)

Anonim anonimek - według mnie to wszystkie rozdziały są za krótkie xD Ale staram się! Wydłużam jak tylko mogę. Może w końcu dojdę do wprawy i będę pisała taaaaakiiie długie posty ;)
K. - nie rozumiem tego! Dlaczego wszyscy czepiają się długości? Chociaż... Ja też się czepiam xD Mam nadzieję, że teraz wszystko z tobą ok, bo jakoś szpital źle mi się kojarzy :)
Panna Riddle - długo zastanawiałam się nad osobowością profesora Woulda i cieszę się, że przypadła ci do gustu :)
F - fajnie, że zostawiłaś po sobie ślad na moim blogu i mam nadzieją, że pod kolejnymi rozdziałami też zobaczę twój podpis :)

A teraz już zapraszam do czytania :D
~~~~~~~~~~

Harry szedł w stronę Pokoju Wspólnego Gryffindoru z ponurą miną. W duchu przeklinał profesora Woulda za propozycję przeniesienia na szósty rok. Gdyby nie zaproponował tego... Ale od początku. Gdy wrócili do klasy, McGonagall właśnie kończyła lekcję. Kobieta, jako że miał z nią później zajęcia, chciała przed ich rozpoczęciem sprawdzić stan jego wiedzy. Ale nie zaprowadziła go do gabinetu, tylko do pokoju nauczycielskiego. Kazała usiąść skrępowanemu chłopcu przy biurku w rogu pomieszczenia i dała mu testy z sześciu lat nauki. Ale to jeszcze nic. Gdy nauczycielka odeszła, dziwnym trafem, wszyscy pedagodzy musieli coś załatwić w tym pomieszczeniu. Harry widział, jak każdy dziwi się jego obecności i pyta nauczycielkę transmutacji, co się stało? Wyjaśnienia profesorki przyniosły dość nieprzyjemny, dla Pottera, efekt. Po chwili był już zawalony testami z wszystkich dziedzin magii, których miał się uczyć. Chłopak jęknął tylko wtedy i zabrał się do pisania jak najlepiej potrafił. W końcu każda dobra odpowiedź przybliżała go do nauki ze swoimi rodzicami, czego bardzo chciał. Wiedział też, że nie zdąży wykonać wszystkich zadań. Gdy powiedział o tym McGonagall, wychodzącej z pokoju na lekcje, ta odparła, że jest zwolniony z zajęć i może pisać nie przejmując się czasem. Po chwili został z nim tylko Flitwick, który siedział na jednej z kanap przy kominku i czytał jakąś książkę.
Harry uporał się ze wszystkimi testami w trzy lekcje i ominął lunch. Nie potrafił zapomnieć o obietnicy huncwotów złożonej podczas śniadania. Chrzest... Na czym on może polegać...
Ostatni test skończył w momencie, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę. Nauczyciele postanowili od razu sprawdzić jego wypociny, więc przez następną godzinę Harry omawiał z nimi swoje błędy i spostrzeżenia. W końcu jego kaci zdecydowali, że praktykę sprawdzą na lekcjach i pozwolili mu opuścić pokój.
Tak więc teraz chłopak wracał całkiem wykończony do swojego dormitorium. Nie pomagał mu także fakt, że Huncwoci zapewne czekają na niego z pytaniami i pewnie też pretensjami z powodu jego nieobecności na lunchu.
A poza tym był jeszcze głodny. Miał szczerą nadzieję, że chłopaki pomogą mu dostać się do kuchni, mimo że pewnie byli obrażeni.
W końcu dotarł do pokoju wspólnego. Gdy wszedł do środka Huncwoci od razu go zauważyli. Wstali z miejsc zajmowanych przy kominku i ruszyli do dormitorium z wielce obrażonymi minami. Harry westchnął ciężko, gdy Remus posłał mu współczujące spojrzenie i zaczął w głowie układać plan przebłagania dowcipnisiów. Wchodząc do pokoju od razu spostrzegł, że nie będzie to łatwe. Chłopcy byli rozwaleni na swoich łóżkach i zajmowali się swoimi sprawami, nawet na niego nie zerkając. Tylko Peter posyłał mu co jakiś czas dyskretne spojrzenia. Harry stał przez dłuższą chwilę w drzwiach zastanawiając się, co ma teraz zrobić? W końcu westchnął i zamknął za sobą drzwi. Przecież nie mają prawa się na niego obrażać.
- Chłopaki...
Zerknęli na niego, ale zaraz z powrotem spuścili wzrok udając, że go nie ma. Cholera...
- Ej, no... To nie była moja wina! - wybuchnął.
- Tak, a czyja? - zapytał Syriusz z oburzeniem.
- Eee... McGonagall! I Woulda! - zawołał. Cóż najlepiej na nich zwalić... Ale w końcu to jest ich wina!
- Jasne - mruknął James z powątpiewaniem.
Harry wydął policzki. W takim razie im nic nie powiem o przeniesieniu. Przeszedł przez pokój i usiadł na swoim łóżku. Stał na nim mały kosz z kanapkami, sokiem dyniowym i kawałkiem sernika. Uśmiechnął się delikatnie i postanowił, że umyje się, a później coś przekąsi. Otworzył kufer i od razu zauważył, że zamiast książek do czwartej klasy pojawiły się do szóstej. Na górze kupki podręczników leżał nowy plan lekcji.
Według niego miał mieć jutro dwie transmutacje, zaklęcia i ONMS. Wyszczerzył się radośnie, sprowadzając na siebie uwagę huncwotów.
- Ej! My mamy się na ciebie obrażamy, a ty się śmiejesz?
- No. W końcu cisza i spokój - mruknął i wyjął z kufra świeże ciuchy i ruszył do łazienki.
- Idziesz spać? - zdumiał się Remus. - Jest dopiero 16.
Jednak zaraz umilkł i spuścił wzrok, czując na sobie wściekłe spojrzenia Jamesa i Syriusza. Harry odwrócił się w ich stronę, starając się ukryć złość.
- Nie przyszedłem na lunch, bo wszyscy nauczyciele uparli się żebym robił durne testy - syknął. - Więc nie rozumiem, dlaczego jesteście obrażeni.
Huncwoci spojrzeli na siebie. W końcu James westchnął i powiedział:
- No dobra. Rozumiemy... I... Nie będziemy cię budzić.
- Dzięki - burknął już nieco łagodniej i zniknął w łazience.
***
Siedział przy jakimś wysokim drzewie na środku pola złotej pszenicy. Czuł ogarniający go spokój, gdy promienie zachodzącego słońca delikatnie muskały mu twarz. Oparł policzek o szorstką korę i przymknął oczy. Nagle ziemia zaczęła się dziwnie pod nim poruszać. Uchylił powieki, ale nie poczuł strachu, gdy zauważył zmiany. Stał przy burcie drewnianego statku zamkniętego w szklanej butelce dryfującej na bezkresnym morzu.
- Harry...
Uniósł głowę szukając źródła dźwięku. Ziewnął miękko spoglądając na znikające za horyzontem słońce. Miał wrażenie, że inna dryfująca butelka pojawia się na złączeniu nieba z wodą. Ale nie mógł się głębiej nad tym zastanowić...
- Harry! Budzimy cię od paru minut! Wstawaj! - szeptał James tuż przy jego uchu, a Syriusz dość mocno potrząsał jego ramieniem.
- So...? Co się dzieje? - rozejrzał się i poczuł smutek, że opuścił to fantastycznie spokojne miejsce. Jadnak zaraz rozbudził się i rozejrzał lekko dookoła. - Przecież jest jeszcze ciemno.
- No właśnie o to chodzi. Wstawaj!
- Nie ma mowy! Idę spać - i wyszarpał kołdrę z rąk, Łapy zakrywając się po uszy.
- O, nie, mój panie - zarechotał James do jego ucha i wyszarpał mu okrycie. - Obiecałeś, że będziesz na lunchu...
- Nic nie obiecywałem!
- ... więc teraz idziesz z nami.
- Dokąd? - westchnął stwierdzając, że dyskusja z Huncwotami i tak nie przyniesie efektu.
- Dowiesz się, jak ruszysz swój mały tyłeczek i ubierzesz się w normalne ciuchy.
Młody Potter nie widząc innego wyjścia szybko się przebrał. Już po paru chwilach szedł wraz z Jamesem i Syriuszem ciemnymi korytarzami, ukryty z nimi pod peleryną-niewidką Rogacza.
- Tylko nikomu o niej nie mów - zastrzegł rozczochraniec. - To nasza tajemnica.
- Spoko. Nie musisz się martwić - zapewnił Harry, rozglądając się czujnie wokoło. - Dokąd idziemy?
- Zaraz się dowiesz.
- Czemu Remus i Peter nie idą z nami?
- Remi stwierdził, że nie będzie łamał reguł, a Petera nie byliśmy w stanie obudzić - mruknął James.
- Daleko jeszcze?
- Nie marudź!
***
- Czekajcie! Powtórzcie mi to jeszcze raz.
Syriusz i James spojrzeli na siebie zirytowani.
- Harry to jest bardzo proste. Wychodzisz tym tunelem - Rogacz wskazał na prawie niewidoczny otwór w Bijącej Wierzbie - idziesz do końca, wychodzisz we Wrzeszczącej Chacie, bierzesz pudełeczko ze stolika i wracasz. Banalne!
- Co jest w pudełku?
- Dowiesz się, jak je zdobędziesz - wyszczerzył się Syriusz.
- A wy?
- Co my?
- Zostajecie tu?
- Co ty! Wracamy do dormitorium i idziemy spać. Musisz sobie poradzić sam.
- Rozumiem - mruknął Harry rozglądając się dookoła. Nie chciał, by już pierwszego dnia jakiś nauczyciel przyłapał go poza pokojem podczas ciszy nocnej.
- To co, James? Idziemy? - zapytał Syriusz.
- Oczywiście. Uważaj żeby cię nie złapali, Młody - zwrócił się do blondyna i zarzucił na siebie i Łapę pelerynę-niewidkę.
Harry został sam.
Stał przez chwilę zastanawiając się, czy nie podążyć za chłopakami z powrotem do dormitorium, ale w końcu stwierdził, że byłoby to tchórzostwo. Wyjął różdżkę i wylewitował urwaną gałąź tak, by drzewo znieruchomiało. Wszedł szybko do otworu oświetlając sobie drogę zaklęciem. Przeszedł parę kroków, gdy nagle uderzył czołem w niewidzialną ścianę i upadł z jękiem na tyłek. Co do...? Wstał powoli pocierając obolałe cztery litery z niezadowoleniem. Zastanawiał się, czy nie zawrócić, gdy zauważył delikatny błysk odbitego światła na ziemi. Ukląkł i wyjął z małej, prawie niewidocznej wnęki kryształową buteleczkę z eliksirem i dopiskiem:
"Wypij, by iść dalej."
Harry spojrzał na karteczkę z nieufnością. Po Huncwotach mógł się spodziewać całkowicie wszystkiego. W końcu jednak stwierdził, że nie może być to nic trującego i wyjął koreczek. Płyn pachniał czekoladą i miętą. Westchnął i policzył do trzech, po czym opróżnił fiolkę, krzywiąc się na smak wywaru. Przez chwilę nic się nie działo. Wstał z klęczek i przeszedł przez niewidzialną barierę nie napotykając oporu. Nagle świat przed jego oczami zaczął lekko wirować. Przystanął, by złapać równowagę. Nie czuł się jednak źle. Wręcz przeciwnie. Miał wrażenie, że może zrobić wszystko. Zachichotał, nagle zdając sobie sprawę, że cała ta sytuacja okropnie go śmieszy, mimo, że nie ma w tym nic śmiesznego. Ruszył powoli dalej, zataczając się jak pijak. Gdy dochodził do końca tunelu znów uderzył w barierę. Tym razem runął jak długi z chichotem. Zaczął szukać na ziemi czegoś podobnego do fiolki eliksiru i po chwili znalazł ją. Nie trudził się z czytaniem karteczki, tylko wypił. Sekundę później skutki pierwszego wywaru minęły, a on odzyskał zdolność racjonalnego myślenia. Westchnął, otrzepując się jak pies i wszedł do chaty. Szybko zlokalizował pudełko, o którym mówili James i Syriusz. Doczepiona karteczka głosiła:
"Użyj tego tak, byśmy widzieli efekt." 
Harry zajrzał do puzderka z nieukrywaną ciekawością. W środku była buteleczka z jaskrawozieloną farbą do włosów. O, nie! Jeżeli oni myślą, że się przefarbuję, to się grubo mylą. Wyjął flaszeczkę i przyjrzał się jej. Napis na etykietce głosił:
"Idealna dla szalonych czarodziejów i czarownic."
Ostatnie słowo było podkreślone zwykłym czarnym atramentem. James raczej nie chciałby, żebym zrobił dowcip Lily, więc prawdopodobnie chodzi o kogoś innego. Na jego twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech. A może by...
***
Jakieś pół godziny później wrócił do dormitorium wrzucając pustą buteleczkę do kosza w łazience. Chłopcy już spali. Na jego twarzy pojawił się lekko diabelny uśmieszek, który tak często widniał na twarzy jego ojca. Miał nadzieję, że wszystko pójdzie tak, jak zaplanował.
***
Rano obudził się zaskakująco wcześnie, zważywszy na nocną wycieczkę. Huncwoci dopiero wygrzebywali się z pościeli. Z jednym wyjątkiem.
- Ja już idę - mruknął Peter i ruszył w stronę drzwi, całkiem ubrany.
- Nie poczekasz na nas? - zapytał James zaspanym głosem.
- Głodny jestem - odparł i zniknął szybko zanim zdążyli zaprotestować.
Rogacz westchnął i czym prędzej zajął łazienkę. Syriusz usiadł na brzegu swojego łóżka, ziewając co chwila. W końcu chwycił grzebień i zaczął rozczesywać swoje przydługie, czarne włosy. Harry zachichotał, widząc jego cierpiętniczą minę.
- Może ci pomogę - i nim Syriusz zdążył wyrazić sprzeciw wyskoczył z łóżka i zabrał przedmiot z jego ręki. Zasiadł za plecami przyszłego ojca chrzestnego i uniósł rękę, ale znieruchomiał.
- Au, au, au, au, au! - zaczął jęczeć starszy chłopak mimo, iż Potter nie wykonał jeszcze żadnego ruchu. Harry spojrzał na niego z rozbawieniem.
- Ale ja jeszcze nic nie zrobiłem.
- Ale zrobisz...
- Nie przejmuj się - powiedział głos Remusa, dobiegający spod poduszki. - On zawsze tak ma. Pieprzona primadonna.
- Spadaj Luniaczku. I żadna primadonna! Ewentualnie niezwykle seksowny, zabawny, pociągający...
- I skromny.
- ... młody czarodziej o fantastycznych włosach - zakończył Łapa nie przejmując się Lupinem.
Harry zaczął chichotać zakrywając sobie usta ręką. Nie sądził, że życie z Huncwotami może być takie zabawne. Nigdy też nie podejrzewał, że jego dorosły ojciec chrzestny mógł być za młodu takim dowcipnisiem. Owszem wiedział, że jako dzieci byli niereformowalni i uwielbiali robić kawały, ale nigdy nie potrafił ich sobie takich wyobrazić.
W tym momencie James wyszedł z łazienki, więc Harry szybko poderwał się z łóżka i zajął ją nie przejmując się oburzonym Syriuszem.
Gdy wyszedł, dwaj nie przebrani jeszcze chłopcy, w tym samym momencie, zerwali się z posłań. Harry w ostatniej chwili odsunął się, by nie zostać stratowanym przez walczących o pierwszeństwo współlokatorów. Koniec końców wygrał Syriusz, popychając Remusa w stronę otwartej szafy i zatrzaskując go w środku.
- Ej! Wypuść mnie! Black, do cholery!
Potterowie wybuchnęli śmiechem i po chwili uwolnili Lupina z pułapki.
***
 W Wielkiej Sali, z powodu wczesnej pory, nie było zbyt wielu uczniów, tak jak nauczycieli. Przy stole prezydialnym siedział tylko wyglądający zmęczonego Would, popijający gorącą kawę. Harry nie potrafił powstrzymać cichego chichotu na widok jego umęczonej miny.
- Ciekawe, co mu się stało?
- Może kacyk? - zaproponował złośliwie Syriusz.
- Albo męcząca noc? - dodał James.
- Co masz na myśli? - zdumiał się Harry, nie rozumiejąc w pierwszej chwili.
Rogacz uniósł sugestywnie brew, wywołując rumieniec na twarzy młodszego chłopaka.
- Um... Rozumiem.
- Wiesz, to tylko domysły, ale co innego może mu być?
- Może jest po prostu zmęczony?
- No właśnie! Jest zmęczony! Pytanie: Dlaczego? - przybrał komicznie zamyśloną minę.
- Mógł sprawdzać eseje. Albo patrolować korytarze.
- No niby mógł, ale... równie dobrze mógł robić coś ciekawszego.
- No mógł - przyznał rozbawiony Harry. Niezmiernie bawił go upór starszego chłopaka. W ogóle wszyscy Huncwoci go bawili. Wcale nie dziwił się większości znanych mu osób, że lubili dowcipnisiów. Jak się ich bliżej poznało, po prostu nie dało się ich nienawidzić. Tacy już byli.
Powoli Wielka Sala napełniała się uczniami i nauczycielami. Przy stole prezydialnym brakowało tylko jednej osoby...
- Black! Potter! Lupin!
W drzwiach stała profesor McGonagall rozglądając się z furią w oczach. Jak zwykle miała na głowie ciasno spięty kok, tyle że tym razem był on jaskrawozielony. Wygląd kobiety najpierw wywołał głośny wybuch śmiechu, zaraz jednak ucichł pod wpływem wzroku nauczycielki.
- Idziecie ze mną! Do gabinetu dyrektora! Ale już! - krzyczała.
- Ale to nie my!
- Nigdy w życiu!
- Absolutnie!
- Nic mnie to nie obchodzi! Do dyrektora! Marsz!
- Ależ, Minerwo, po co te nerwy? Przecież... - zaczął Dumbledore, podnosząc się z miejsca przy stole nauczycielskim.
- Żadne zaklęcia nie działają, Albusie. Żądam ukarania tych chłopców.
- Ale to nie my - wykrzyknął James. Doskonale zdawał sobie sprawę, kogo to wina, ale nie miał zamiaru tego wyjawiać. Poza tym...
- Masz jakieś dowody, Minerwo?
Właśnie!
- Ależ, Albusie! Doskonale wiesz, że to ich wina!
- Możliwe, że to ich sprawka, ale tak, jak już mówiłem...
- Nie ma dowodów - nie ma winnych - dokończyła wicedyrektorka i spojrzała już spokojnie na chłopaków. - Jak znajdę jakieś dowody, obiecuję, że nie wygrzebiecie się ze szlabanów do końca roku.
Kobieta najwyraźniej uznała, że na razie to koniec tematu i ruszyła do wyjścia z Wielkiej Sali.
Dyrektor westchnął.
- Za niedługo zaczynają się lekcje - stwierdził tylko i wrócił do śniadania.
- Idziemy? - zapytał lekko niepewnie Harry. Czuł się źle z tym, że nauczycielka nakrzyczała na Huncwotów. Ci, sądząc po ich minach, nie przejęli się w ogóle oskarżeniami kobiety i nie obwiniali go o to. Przyjął to z ulgą.
- Aha, tylko... gdzie Peter? - zdumiał się Rogacz.
- Chyba już wyszedł  -stwierdził Syriusz, rozglądając się w poszukiwaniu kumpla.
- Trochę dziwne - mruknął Lupin. - Zwykle nie idzie go oderwać od jedzenia.
W odpowiedzi wzruszyli ramionami i ruszyli w stronę sali do transmutacji. Ta lekcja zapowiadała się ciekawie...
~~~~~~~~~~~

Komentujcie!!!


12 komentarzy:

  1. Z góry przepraszam za chaotyczny komentarz. I literówki.
    Genialne, ale krótkie... Właściwie sama chciałabym mieć takie włosy, jak McGonnagal po numerze Harry'ego. Biedny Harry, nauczyciele go męczą... Normalnie nie mogę uwierzyć, jak mało błędów. O.o ("Ty nigdy nie możesz uwierzyć, że nie ma błędów, chyba, że ałtorka ma betę." - powiedział Tajemniczy Ktoś ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. "Spadaj na drzewo!" - warknęła Niktoś, nie odwracając się od ekranu.) Zastanawiam się, czemu Would był taki zmęczony, bo skoro o tym napisałaś, to musi coś znaczyć. :) Lubię twoje opowiadanie. Pierwszy raz czytam historię, w której Harry cofa się do czasów innych niż Toma Riddle'a i nie mam ochoty zaatakować ałtorki patelnią. Kiedy nowy rozdział?
    Pozdrawiam, Wena, czasu na pisanie,
    Niktoś.
    PS Jestem dziewczyną. Znaczy mówię to, bo mam raczej mylący nick i zdarzały się już tego typu pomyłki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej :DDD
    Boski rozdział, cieszę się, że wróciłaś :)
    Na początku, gdy Harry znalazł farbę myślałam, że osobami poszkodowanymi będą Syriusz lub James, a najlepiej obaj. I tak pomyślałam sobie, że będę miała z nich polewkę, ale McGonagall też może być. Ciekawe, jak Harry dostał się do jej kwater (buahahaha)
    Zastanawiam się, jakie ważne sprawy miał do załatwienia mój ukochany profesorek, że się nie wyspał (Tak to teraz dzieciaki nazywają hihihi)
    Przepraszam za mój nie do końca rozgarnięty komentarz, życzę weny i powodzenia z kolejnym rozdziałem :]
    A, i jeszcze jedna sprawa, spodziewaj się moich komentarzy regularnie (no może prawie)
    Panna Riddle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział jest chyba dłuższy od poprzedniego ? Rozdział jest ciekawy. Cóż na początku myślała że Harry musi sobie przefarbować włosy ale kiedy się przyjrzałam i zobaczyłam że słowo czarownic jest podkreślone od razu pomyślałam o McGonagall. Co do zniknięć Petra (nw jak się odmienia) sądzę że po prostu już powoli staje się śmierciożercą ale nie jestem pewna. Może sobie dziewczynę znalazł ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Co mi się rzuciło w oczy:
    " W końcu westchnął i za sobą drzwi." -coś się chyba zgubiło, jakiś wyraz? :)
    "Po paru chwilach szedł wraz z Jamesem i Syriuszem ciemnymi korytarzami ukryci pod peleryną-niewidką Rogacza." - nie wiem, jak sądzisz, ale według mnie ten wyraz - "ukryci" tu nie pasuje w tym zdaniu, bardziej chyba "ukryty" , bo nieco nielogicznie brzmi.
    "Wstał klęczek i przeszedł przez niewidzialną barierę" - zgubiło się "z klęczek" ;)
    Przecinków nie wypisuję, bo kilka było nie tam gdzie trzeba, ale to nic :)
    No, przepraszam za to, że tak zdarza mi się narzekać na długość rozdziału, ale co mam poradzić, jak dobre opowiadania mogłabym czytać godzinami? :D Chyba każdy czytelnik tak ma, że zawsze pod koniec choćby najdłuższego rozdziału pozostaje pewien niedosyt i chęć dalszego czytania, więc mnie o to nie wiń :D Chociaż długość tego rozdziału muszę ci pochwalić. Zdecydowanie zaskakująco długi jest ten rozdział, a przy tym tak mało błędów! I to były tylko drobne błędziki typu zgubienia wyrazu, a to przecież prawie nic, jak na tyle tekstu.
    Co do chrzestu ( no wiem, że powinno być 'chrztu', ale to mi jakoś zbyt 'kościelnie' w kontekście 'huncwockim' brzmi xd ) , to jestem absolutnie powalona i rozłożona na łopatki. Nie spodziewałam się, że możesz wymyślić coś tak genialnego ;) Jeśli chodzi o sen Harry'ego to zastanawiam się, czy mogło to mieć jakieś głębsze znaczenie, czy jednak nie. Jeśli chodzi o twoich Huncwotów, to jestem zdziwiona zachowaniem Lupina-ale pozytywnie. Niby nie chce łamać zasad, ale nie jest aż tak wielkim sztywniakiem, jakby się zdawało, a i McGonagall była skłonna go oskarżyć o ten żart, więc wcale takim świętoszkiem chyba nie był :D
    Natomiast nie znoszę Pettigrew. Jakkolwiek wiem, iż był jednym z Huncwotów i musi występować w opowiadaniach, tak okropnie mnie irytuje. Jest animagiem szczurem, więc o jego dorosłej postaci myślę jako o szczurze, natomiast taki Peter ze szkolnych lat skojarzył mi się przy okazji czytania tego rozdziału z... chomikiem :P Nie wiem, skąd mi się wzięło takie określenie na niego.
    Więc, nie lubię tej postaci i przez to cały blask wielkiej trójki -Jamesa, Remusa i Syriusza, zostaje tak lekko przyćmiony jak dla mnie, bo te postacie uwielbiam, a tu wkrada się taki mały chomik .... eee szczur no i psuje efekt xd Swoją drogą ciekawe, dlaczego Peter udał się wcześniej na śniadanie i czemu przyjaciele go nie spotkali, ale osobiście nie chcę w tej kwestii snuć żadnych domysłów ;)
    Biedny Harry! Dlaczego go tak wymęczyłaś tymi testami? :C Buuu! xd
    Ale super, że będzie w klasie ze swoimi rodzicami oraz Huncwotami.
    Nawiązując jeszcze do blond Harry'ego -trafiłam gdzieś jakoś kiedyś na jego zdjęcie w mega blond włosach i to przeszło moje najśmielsze oczekiwania, także to za wiele jak na moją psychikę i nie potrafię go sobie wyobrażać w takim kolorze, więc dla mnie Harry zawsze będzie miał ciemne włosy :)
    Widzę, że dodałaś 'u góry' zdjęcie. I prezentuje się całkiem nieźle, zwłaszcza, że teraz blog wygląda wizualnie tak jakoś lepiej, 'pełniej' ;)
    Cieszę się, że wypoczęłaś na wakacjach :) Te dwa tygodnie od ostatniego rozdziału minęły zdecydowanie za szybko! Jestem tym bardzo zdołowana :P
    Jeśli chodzi o mnie, to ze mną wszystko jest ok, a niektóre szpitale wcale nie są aż tak złe, na jakie brzmią xd
    Życzę dużo weny przy pisaniu kolejnego (i długiego! ) rozdziału :) W końcu, będzie to ostatnie tegoroczne wakacyjne spotkanie więc miło byłoby pożegnać sierpień jakimś długim rozdziałem! :)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak obiecałam tak i tu zajrzałam i co widzę... nowy rozdział :)
    Bardzo mi się podobał (pomimo zgubionego gdzieś wyrazu :)) i oby tak dalej. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam F :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super ten i poprzedni rozdział. Biedny Harry tyle testów na jego głowę się zwaliło, a McGonagall oł bajka. Życzę weny na trochę dłuższy pożegnalno - wakacyjny rozdział:):)

    OdpowiedzUsuń
  7. LAFLAFLAF
    kurczę, świetne <3szkoda tylko, że jednak nie przefarbował włosów Lily... pasowałyby do oczu.. :P
    czekam na next, życzę duużo weny i czasu C:

    love&peace,
    paranoJA

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    Harrego wszyscy nauczyciele zawalili testami, ale dzięki temu jest na szóstym roku jak jego rodzice... no ciekawe dlaczego Would był tak zmęczony...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Elo,
    Wyszło bosko. McGonagall w jasnozielonych włosach [śmiech] chyba padne trupem... Biedny Harry męczyli go testami, ale chyba już postanowili, że dołączą go do szóstego roku. A zachowanie Łapy - tak na marginesie uwielbiam tę postać - on chyba nigdy się nie zmieni... Co też takiego mógł robić Lukas...? I to dziene zachowanie Petera... czyżby już misłby te poglądy sprzyjające śmirciom Voldemorda... zastanawiającr.. A lekcja z McGonagall zapowiada się interesująco
    Amei

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    no ciekawe dlaczego Would był tak zmęczony... wszyscy nauczyciele zawalili Harrego testami, ale dzięki temu jest na szóstym roku jak rodzice jego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    no, bardzo mnie ciekawe dlaczego Would był tak zmęczony :) wszyscy nauczyciele zawalili Harrego testami, ale dzięki temu jest na szóstym roku jak rodzice jego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  12. Niezły kawał Harry wykręcił Pięknie banda dowcipów miała szczęście pozdrawiam weny życzę Agnieszka 😀

    OdpowiedzUsuń