Ferie się kończą (przynajmniej moje), więc na ten rozdział jest na ich cześć :)
Jak wam się podoba nowy nagłówek? Strasznie się przy nim męczyłam, więc mi nie pisać, że nie fajny xD Jakoś mnie wkurzał ten różowy kolor :)
Odpowiadając na wasze komentarze:
Zozol VEL Rudzielec VEL Przyjaciółeczka VEL Ta, Której Imienia Nie Wolno Wymawiać, bo nawet Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać się jej boi (Matko Bosko -_-) - dzięki za wypisanie błędów (mam nadzieję, że teraz też to zrobisz). Poza tym... widzimy się w autobusie szkolnym :D
K. - faktycznie już się zaczynałam martwić i zastanawiać, gdzie się podziałaś :)
Karina Minn - gdyby się dało dać komuś talent to na świecie byłoby za dużo artystów, kto by wtedy zostawał politykiem? xD
Panna Riddle - to wszystko wina Zozola (ewentualnie Rudzielca, jak kto woli), chciałam dopisać do końca TĄ scenę, ale wcześniej wspomniana osoba stwierdziła, żebym odkryła w sobie sadystkę... :D Mam nadzieję, że ten rozdział zrekompensuje poprzedni
Gabriela Black - opisałam już wyżej dlaczego nie opisałam TEJ sceny, poza tym scen nie kończy się tak jak wam się wydaje 3:) Przekonasz się o co mi chodzi jak przeczytasz rozdział
Anonimowy - Jamesowi przejdzie w końcu ta zazdrość :)
Fajtłapcia - fajnie, że ci się podoba :)
Karina Riddle - odfochniesz się za lizaczka? Aktualnie nie mam żadnego... co powiesz na nowy rozdział ;D
Miss. Slytherin - Jak można nie lubić Lucasa??? Jednak nie martw się, Harry jeszcze będzie z kimś innym (nie powiem z kim!!!) :D
Nati - Aż mi się miło na serduszku zrobiło, gdy przeczytałam to porównanie :D
Nie zapomnijcie skomentować :)
~~~~~~~~~~
Harry biegł koło Lily starając się za nią nadążyć. Był
jednak o prawie głowę niższy, więc nie było to łatwe. Tym bardziej, że
dziewczyna miała długie nogi, a on - wkurzająco krótkie.
Zgubili Huncwotów na poprzednim zakręcie i Harry podejrzewał, że użyli
jakiegoś tajnego przejścia, żeby szybko się dostać do lochów. Szkoda, że nie
miał pojęcia, jakiego.
- Mówiłaś, że gdzie Snape miał zamiar iść? - wysapał ciężko Willow
starając się nadążyć za Gryfonką.
- Do Slughorna - powiedziała zwalniając odrobinę. Zerknęła na chłopaka. -
Pośpieszmy się. Może zdążymy go ostrzec.
Dotarli pod kwatery profesora eliksirów i szybko zapukali. Harry opadł
dłonie na kolanach pochylając się lekko i próbując złapać oddech. Zerknął na
Lily, która, gdy tylko nauczyciel otworzył drzwi, wypytała go o Ślizgona.
- Prosiłem go, by zaniósł i poukładał eliksiry w składziku. Teraz pewnie
jest już w dormitorium.
Lily spojrzała na Pottera porozumiewawczo i szybko podziękowała Ślimakowi.
Chwyciła delikatnie chłopaka za ramię i pociągnęła w stronę Pokoju Wspólnego
Slitherinu. Slughorn popatrzył za nimi zdumiony, ale prawie zaraz odwrócił się
i wszedł do swoich kwater. Evans przeszła parę kroków i przystanęła.
- Zanim poszukamy go w pokojach Ślizgonów sprawdźmy ten składzik. Może
nadal tam jest.
Ruszyli szybkim krokiem w stronę znanego prawie wszystkim hogwardczykom
małego pomieszczeni z eliksirami, ale Snape'a tam nie było. Zerknęli na siebie
i pobiegli w stronę kwater Slytherinu. Przebiegli koło toalety i drewnianych
drzwi, gdy Harry przystanął.
- Słyszysz?
- Czy to... - Lily spojrzała na Pottera, - płacz?
- To brzmi jak... dzieci.
Zerknęli na siebie z niedowierzaniem. Otworzyli drewniane drzwi i zamarli
w szoku. Byli w niewielkim składziku na eliksiry, o którym nie mieli pojęcia.
Na podłodze leżało kilka rozbitych butelek, szaty czterech uczniów Hogwartu
i... czwórka małych, może półtora rocznych dzieci umazanych od płynów z
flakoników.
- Czy to są... Huncwoci i Severus? - wyszeptała Lily.
- Obawiam się, że tak - mruknął Harry i ukląkł przy płaczących dzieciach.
- Trzeba ich stąd wziąć. Mają pełno ranek od szkła. Trzeba to opatrzyć.
- Racja. Obok jest, zdaje mi się, łazienka. Znajdź jakieś większe naczynie
i nalej do niego ciepłej wody. Ja zaraz ci ich przyniosę.
Harry skinął głową i wybiegł ze składziku. Pomieszczeni obok było niedużą
toaletą podobną do tej, w której mieszkała Jęcząca Marta. Rozejrzał się i
szybko zlokalizował niewielki drzwi prowadzące do składziku. Wyjął z niego dwie
miski i powiększył je tak, by półtoraroczne dzieci się do nich zmieściły. Nie
pomyślał jednak o jednym. Gdy chciał włożyć miski pod kran, by nalać do nich
ciepłej wody, okazało się, że się nie mieszczą. Westchnął z irytacją i położył
je na ziemi. Jak by to... Prawie uderzył się dłonią w czoło. Władał wodą, czy
nie? Odkręcił szybko kran i skupił się. Wskazał dłonią ciecz i, gdy uniósł ją
lekko, woda zawirowała i uniosła się. Harry pomyślał, że wygląda jak wąż tyle,
że z wody. Skierował rękę na miskę i wlał ciecz do niej, a później do
drugiej. Zadowolony zakręcił kran, ale zaraz jęknął i musiał podtrzymać się
umywalki. Odetchnął głęboko starając się odgonić mroczki sprzed oczu. W końcu
stanął prosto, akurat w momencie, gdy Lily przyniosła na rękach dwóch z czwórki
dzieci. Oba bobasy nie przestawały głośno płakać, nawet gdy jeden znalazł się w
ramionach Harry'ego.
- Co teraz? - jęknęła Lily. - Trzeba jeszcze przynieść tamtą dwójkę.
Harry chwycił ręczniki wiszące koło umywalki, nieporadnie trzymając
powierzonego mu chłopca, i ułożył je na ziemi.
- Połóż go na tym. Postaram się ich umyć, a ty idź po tamtą dwójkę.
Dziewczyna wyszła z toalety, a Harry zerknął na dzieciaka, którego
trzymał. Malutki miał oczka koloru miodu i delikatne brązowe włoski. Więc
to jest Remi, a ty malutki? Harry uklęknął
przy drugim chłopcu i delikatnie przytulił go do siebie sadzając go na swoim
kolanie. Małe piąstki zacisnęły się na jego koszuli, a czarne oczka spojrzały w
jego własne.
- Severus - mruknął Potter uśmiechając się lekko. - Kto by pomyślał, że
jak byłeś mały, to byłeś taki słodki?
Chłopczyk otworzył szerzej oczy i przestał płakać. W następnej chwili
przeniósł wzrok na łkającego Remusa i uniósł rączkę, jakby chciał go chwycić.
Harry zachichotał i złapał małą piąstkę.
- Trzeba by was umyć, co? - zapytał z uśmiechem.
Sprawdził szybko, czy woda w jednej z misek ma dobrą temperaturę. Gdy
stwierdził, że jest idealna włożył do niej, trochę nieporadnie, Remusa i
Severusa. Lupin przestał kwilić i spojrzał na Harry'ego z uwagą.
- Co? - Willow zerknął na dzieciaka.
Brązowooki pisnął cicho i uderzył piąstkami o taflę wody widocznie
zadowolony z kąpieli. Potter roześmiał się serdecznie i zaczął obmywać chłopców
z eliksirów. Zauważył, że na całym ciele mają paręnaście małych ranek, które
prawdopodobnie były skutkiem rozbicia butelek. Prawie skończył, gdy do toalety
weszła Lily trzymając na rękach Jamesa i Syriusza (Harry nie był pewny który jest
który). Dziewczyna z westchnięciem włożyła ich do wody. Momentalnie przestali
płakać zainteresowani tym, co się z nimi dzieje.
- Chyba wszystkie dzieci uwielbiają kąpiele - zachichotał Willow patrząc
na pluskające się dzieciak.
- Ja też czasem lubię wziąć ciepłą kąpiel - ofuknęła go Evans, ale nie
wyglądała na złą. Harry wyszczerzył się do niej.
- To nie sprawia, że się mylę.
- Czyli uważasz, że jestem dzieckiem?
- Wybacz, ale nie - roześmiał się Potter.
Lily westchnęła.
- W tym momencie ta czwórka ma się tak dobrze. No, chyba że nas rozumieją.
- Nie sądzę - mruknął Harry. - Gdyby Severus nas rozumiał i pamiętał, kim
jest to na pewno nie pozwoliłby mi się umyć.
- Racja. To co teraz robimy? Sami sobie z nimi nie damy rady.
- Trzeba zajść po nauczycieli. Może oni pomogą wrócić chłopakom do dawnej
postaci. Zajdę po kogoś - wstała i ruszyła szybkim krokiem do wyjścia.
- Zostawisz mnie z nimi samego? - jęknął Harry patrząc z niedowierzaniem
na dziewczynę.
- Dasz sobie radę. Są spokojniejsi przy tobie - uśmiechnęła się i wyszła.
Willow spojrzał na taplających się chłopców i skrzywił lekko. Jasne.
Są bardzo spokojni. Westchnął i
przysunął bliżej siebie dwie miski starając się nie przewrócić dzieciaków. Nie
był pewny, co by zrobił, gdyby zaczęli się krztusić wodą. Niby pomógł Lucasowi,
gdy ten prawie się utopił w łazience prefektów, ale co innego dorosły
mężczyzna, a co innego malutkie, delikatnie dziecko.
Kolejne kilkanaście minut było katorgą. Chłopczykom znudziło się siedzenie
w ciepłej wodzie i jednogłośnie uznali, że czas z niej wyjść.
Harry jęknął, gdy co jakiś czas musiał chwytać dzieci, gdy przechylali się
nad brzegiem misek próbując się z nich wydostać. Po raz kolejny w łazience
rozległ się dziecięcy płacz.
Parę minut później do toalety wpadli Would, McGonagall i Dumbledore
prowadzeni przez Lily. Wszyscy przystanęli w drzwiach patrząc w szoku na
chłopaka trzymającego na kolanach Jamesa i starającego się powstrzymać resztę
dzieci przed ucieczką z misek. Pierwsza z miejsca ruszyła się Lily i chwyciła
delikatnie maleńkiego Pottera i owinęła go w ręcznik.
- Już dobrze - wyszeptała, a chłopczyk spojrzał na nią załzawionymi
oczkami przestając płakać. Dziewczyna uśmiechnęła się z czułością. Zerknęła na
nauczycieli.
Lucas podszedł szybko do Harry'ego i pomógł mu owinąć Remusa w materiał.
- Jak to się stało? - zapytał profesor, patrząc uważnie na Willowa.
- Nie wiem. To chyba przez te eliksiry, które rozbili w składziku –
wyszeptał, nie patrząc na mężczyznę i starając się nie rumienić na wspomnienie
ich dodatkowych lekcji. Wyjął z wody Severusa również owijając go w biały
ręcznik. Przejął go dyrektor i zaczął delikatnie kołysać nim, by się uspokoił.
- A jak to się stało, że w ogóle znaleźli się w tym składziku? - spytał
Dumbledore z uniesioną brwią i lekko iskrzącymi oczami. Wyglądał, jakby trochę
bawiła go ta sytuacja.
- Nie wiem - wymamrotał Harry i owinął ręcznikiem ostatniego chłopca.
Przytulił go delikatnie do siebie i podniósł się z miejsca starając się nie
patrzeć na Woulda. -Ale chyba trzeba sprawdzić, czy nic im nie jest.
- Całkowita racja, Harry - uśmiechnął się dyrektor. - Weźmy ich
natychmiast do skrzydła szpitalnego. Poppy sprawdzi, czy da się to szybko
odwrócić.
- A co jak nie? - zaniepokoił się Willow.
- Bądźmy dobrej myśli, mój drogi chłopcze. Chodźmy.
Gdy, po paru minutach, dotarli do skrzydła szpitalnego pani Pomfrey już na
nich czekała gotowa do zbadania malutkich pacjentów.
- Co się w ogóle stało? – zapytała, biorąc od Dumbledore'a Snape'a i
sadzając go na jednym z łóżek. Czarne oczka śledziły każdy ruch jej różdżki,
kiedy rzucała zaklęcia diagnozujące. Podczas, gdy to robiła, a nauczyciele
starali się jakoś wyjaśnić tą sytuację, Harry usiadł na parę łóżek dalej
kołysząc nieświadomie Syriusza, który zaczął zasypiać w jego ramionach
delikatnie ssąc kciuk. Jednak Willow nie zwracał na to uwagi. Jego myśli
odpłynęły i uczepiły się wspomnienia dzisiejszej lekcji magii żywiołów. Jak
mógł się tak bardzo wygłupić? Teraz miał wrażenie, że za każdym razem, gdy
spojrzenia jego i Woulda krzyżowały się, mógłby zapadać się pod ziemię. W jego
głowie dalej odbijały się słowa nauczyciela: "Nie, Harry. Nie chcę, żebyś
tego żałował. Nie chcę, żebyś mnie później za to nienawidził." Potter
skrzywił się lekko. Tak bardzo chciał teraz podciągnąć kolana pod brodę i objąć
je ramionami, ale nie mógł. Po pierwsze trzymał na rękach swojego
pomniejszonego ojca chrzestnego, a po drugie nie chciał sprowadzać na siebie
uwagi Lucasa. Był już wystarczająco zażenowany. Przytulił mocniej do siebie
trzymanego chłopca i schował twarz w jego miękkie włosy. Westchnął cicho mając
nadzieję, że jego policzki już nie mają tak intensywnie czerwonej barwy.
- Harry?
Potter podniósł gwałtownie głowę słysząc głos pielęgniarki.
- Oddasz nam Syriusza, czy nie?
Willow przeklął się w myślach za rumieniec, który znowu zabarwił jego
policzki. Wstał i oddał drzemiącego chłopca kobiecie, po czym z powrotem usiadł
na łóżku. Poczuł na sobie uważne spojrzenie Woulda, ale nie zareagował na to.
Wiedział, że mężczyzna chce z nim porozmawiać, ale nie miał teraz do tego
energii. Wszystkie wydarzenie dzisiejszego dnia dostatecznie go wykończyły.
- I co z nimi, Poppy? - zapytał w końcu Dumbledore, sprowadzając na siebie
uwagę wszystkich.
Kobieta westchnęła i machnęła parę razy różdżką, wyczarowując cztery
kołyski.
- Potrwa parę dni, zanim wrócą do dawnego wieku, ale nic im nie powinno
być.
- To wspaniale - wyszeptał dyrektor, a w jego oczach zabłysnęła ulga.
- Czyli... - zaczął Harry, - oni tak na razie zostaną? Będą tacy mali?
- Tak.
- I... Oni nas rozumieją?
- Są półtorarocznymi bobasami. Rozumieją nas na tyle, ile może zrozumieć
półtoraroczne dziecko - powiedziała pielęgniarka, wkładając do jednego z
kołysek smacznie śpiącego Syriusza ubranego w dziecięce ciuszki. Harry skinął
głową i odwrócił twarz w stronę okna.
- Nie martw się, drogi chłopcze - uśmiechnął się dyrektor, patrząc na
niego uspokajająco. - Wszystko wróci do normy.
Potter pokiwał smętnie głową i zerknął niepewnie na staruszka.
- Czy... mógłbym tu zostać? Pomóc przy nich?
Nauczyciele spojrzeli po sobie.
- To nie jest zły pomysł - stwierdził Dumbledore. - Jesteś do przodu z
materiałem, a pani Pomfrey przyda się pomoc przy dzieciach.
- Naprawdę? – spytał, rozpromieniając się delikatnie.
- Co ty na to, Poppy?
- To bardzo dobry pomysł. W dwójkę lepiej sobie z nimi poradzimy -
uśmiechnęła się kobieta, wkładając śpiącego Remusa do łóżeczka.
- W takim razie ja też mogę pomóc - zaoferował się Would. - Kiedyś
opiekowałem się moim bratankiem. Może coś jeszcze pamiętam.
Pomfrey uśmiechnęła się jeszcze radośniej, a Harry odwrócił twarz, żeby
mężczyzna nie widział jego wyrazu twarzy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że
zrobił to, po to, by z nim porozmawiać.
- W porządku - stwierdził dyrektor. - Zaczynasz jutro później lekcje,
prawda, Lucasie?
- Tak. Nawet jeśli w nocy będziemy musieli do nich wstać to nie będzie
problemu.
- To ustalone. W takim razie my was zostawimy.
Po paru minutach w skrzydle szpitalnym zostali tylko Lucas trzymający
Jamesa, Harry i pani Pomfrey przygotowująca mleko dla pełnego energii
dzieciaka. Malutki Potter podskakiwał w ramionach nauczyciela, co chwila
chwytając w rączkę kosmyki jego włosów. Profesor skrzywił się po raz kolejny
odsuwając małą dłoń od swoich włosów.
- Chyba nie ma zamiaru spać - uśmiechnęła się kobieta, zerkając na
broniącego się mężczyznę.
- Chyba nie - przyznał. - Trzeba go będzie wymęczyć.
- Tylko nie zrób mu krzywdy - ostrzegła pielęgniarka i zniknęła w swoim
gabinecie.
Lucas wyszczerzył się do Jamesa i chwycił go pod pachami zaczynając go
podrzucać. W skrzydle szpitalnym rozległ się wesoły dziecięcy pisk, a później
śmiech.
Harry westchnął i ułożył się na jednym z przygotowanych dla nich łóżek.
Położył głowę na poduszce i zaczął wpatrywać się w nauczyciela OPCM. Jego
błękitne oczy błyszczały radośnie, kiedy raz po raz podrzucał w górę małego
Pottera. Po paru minutach chłopczyk uczepił się koszuli profesora i zamknął
zmęczony oczka. W oczach Lucasa pojawił się błysk tryumfu. Teraz zaczął
delikatnie kołysać dzieciaka w ramionach całkowicie go usypiając. Chwilę
później James został odłożony do kołyski, a Would usiadł na brzegu swojego
łóżka. Spojrzał na Harry'ego i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale do
pomieszczenia weszła pani Pomfrey.
- Widzę, że udało się – stwierdził, przykrywając chłopca kołdrą i
odkładając butelkę z mlekiem na szafkę nocną. - Jakby się w nocy obudzili to
mleko będzie gotowe. Rzuciłam na nie zaklęcie, żeby nie wystygło.
Harry i Would skinęli głowami. Willow ułożył się wygodniej, czując jak
jego oczy się kleją.
- Idźcie już spać - powiedziała kobieta, patrząc na nich z surową miną. -
Jutro będziecie nieprzytomni jak się obudzicie, a nie wiadomo ile razy w nocy
będzie trzeba do nich wstać. Ja też już idę się położyć.
Gdy pielęgniarka zniknęła w swoim gabinecie Harry położył się wygodniej i
zakrył kołdrą. Widział w oczach Lucasa, że ten chce z nim porozmawiać, ale
zignorował to. Był zbyt zawstydzony.
Nim się obejrzał został porwany w krainę Morfeusza.
***
Obudził go delikatny dotyk na swoim odkrytym ramieniu.
Spiął się cały czekając na atak, ale ten nie nastąpił.
- Harry? Wszystko w porządku?
Willow spojrzał na pochylającego się nad nim Woulda
starając się nie rumienić. Wokół nich panował przyjemny mrok, światło dawała
tylko niewielka lampka na szafce nocnej.
- Strasznie się wierciłeś. Myślałem, że śni ci się coś
złego.
Willow nie pamiętał, o czym śnił. Posłał nauczycielowi
lekko wymuszony uśmiech.
- Nic mi nie jest, profesorze...
- Posuń się.
- Co?
- No, przesuń się trochę.
Nim Harry zdążył zareagować, nauczyciel wślizgnął się
koło niego pod kołdrę i objął go delikatnie w pasie. Potter położył dłonie na
piersi nauczyciela i odsunął się czując, że na jego policzki wstępują
krwistoczerwone rumieńce. Natychmiast odwrócił wzrok i schował twarz w
poduszkę. Na twarzy Lucasa nagle pojawiło się zrozumienie.
- Nie jesteś na mnie zły - wyszeptał. - Jesteś
zawstydzony.
- Myślał pan, że jestem na pana zły? - zdumiał się Potter,
zerkając na mężczyzną.
- Tak. Myślałem, że się myliłem, mówiąc, że nie jesteś
gotowy.
- Miał pan racje - wymamrotał Willow. - Chyba... To za
wcześnie. Przepraszam, że w taki sposób uciekłem.
Would uśmiechnął się z ulgą i przyciągnął chłopca do
siebie tak, by dzieciak przywarł do niego całym ciałem. Zaczął gładzić go po
plecach, po chwili wsuwając dłonie pod koszulkę Harry'ego. Z gardła chłopaka
wydobył się cichy jęk, na co mężczyzna zachichotał lekko. O
nie. Tak się nie będziemy bawić, pomyślał Potter i przywarł
mocniej do profesora wkładając nogę pomiędzy jego uda. Spojrzał w rozszerzone
ze zdumienia oczy Woulda i uśmiechnął się lekko złośliwie.
- Wszystko w porządku, profesorze? -zapytał z błyskiem w
oku.
- Doigrasz się kiedyś - wyszeptał blondyn lekko ochrypłym
głosem. Jego oczy pociemniały jeszcze mocniej, gdy Harry otarł się
prowokacyjnie o niego. - No i się doigrałeś - syknął i pchnął chłopaka kładąc
go płasko na materacu i przyciskając go do niego swoim ciałem. Szybko odnalazł
wargami jego usta całując go mocno i namiętnie. Z gardła Harry'ego wydobył się
zdumiony jęk, ale w następnej chwili objął mężczyznę ramionami za szyję,
pociągając go do siebie. Jednak nie miał zamiaru poddawać się mężczyźnie. Gdy
profesor odsunął się lekko, by zaczerpnąć powietrza Willow wykorzystał to
popychając go i zmuszając do położenia się na boku. Objął blondyna nogą w pasie,
przyciskając ich krocza do siebie. Tym razem to z gardła nauczyciela wydobył
się jęk. Harry uśmiechnął się zadziornie i otarł się o blondyna. Oboje
westchnęli z przyjemności. Profesor zacisnął dłonie na biodrach chłopaka i
poruszył nimi w górę i w dół wywołując głośny jęk chłopaka. Willow odrzucił
głowę do tyłu, czując, jak wzdłuż jego kręgosłupa przebiega słodki dreszcz.
Mimowolnie zaczął ocierać się o nauczyciela zatracając się w doznaniach.
Profesor zacisnął mocniej palce na biodrach przymykając oczy i zaczynając
poruszać swoimi. Czuł jak drobne ciałko w jego ramionach zaczyna mocno drżeć od
dreszczy przyjemności. Przyśpieszył ruchy nie spuszczając wzroku z twarzy
Pottera. Widział jak jego oczy rozszerzając się, a usta otwierają jak do
krzyku. Nim chłopak zdążył krzyknąć z rozkoszy zatkał mu usta pocałunkiem,
spijając z nich jego jęki. Harry westchnął ostatni raz i opadł na poduszkę dysząc
głośno. Would uśmiechnął się z zadowoleniem i zdjął dłonie z jego bioder
obejmując go w dużo delikatniej w pasie. Miał nadzieję, że po jego palcach nie
zostaną siniaki.
- I jak się czujesz?
- Dobrze - westchnął Willow i oparł policzek o klatkę
piersiową Lucasa. Nagle spojrzał na mężczyznę ze zdumieniem.
- Ale pan nie... no, wie pan... - zarumienił się.
Would zachichotał i chwycił chłopaka za podbródek,
pociągając go do pocałunku.
- Aż tak bardo się o to martwisz?
- Po prostu to nie fair, że ja... a pan nie - wymamrotał
Harry.
Blondyn uśmiechnął się z zadowoleniem i położył się na
plecach pociągając chłopaka na siebie. Rozchylił nogi, by chłopiec ułożył się
między nimi. Na policzkach Pottera pojawiły się po raz kolejny rumieńce. Would
wyszczerzył się i spojrzał na chłopaka z uwagą.
- Oddają się w twoje ręce - wyszeptał nauczyciel, a w
jego oczach pojawił się niesamowity żar.
- Mogę zrobić wszystko? - zapytał starając się, by jego
głos nie drżał.
- Tak. W granicach rozsądku.
Harry skinął głową, a Would ułożył głowę na poduszce
przymykając oczy i czekając na ruch ucznia. Potter poruszył na próbę biodrami
ocierając się o krocze nauczyciela. Z gardła blondyna wydobyło się
westchnięcie, które zachęciło chłopaka do kolejnych ruchów. Uniósł klatkę
piersiową opierając się na rękach i tym samym dociskając swoje krocze do
męskości nauczyciela. Would odchylił głowę do tyłu, starając się stłumić
głośniejsze jęki, gdy Harry zaczął kołysać się w przód i w tył. Willow zaczął
wpatrywać się w twarz Lucasa. Mężczyzna miał przymknięte oczy, usta lekko
rozchylone, a każdy mięsień drżał. Gdy chłopak przyspieszył, delikatnie
zataczając koła biodrami, z gardła Woulda zaczęły się wyrywać głośne jęki,
które mężczyzna starła się stłumić zaciskając zęby na pięści. Jego ciało
wygięło się w łuk zaczynając mocniej drżeć. Chwilę później wszystkie mięśnie
mężczyzny spięły się, by za sekundę gwałtownie się rozluźnić. Przez jego ciał
przeszedł mocny dreszcz wyrywając z jego gardła głośne westchnięcie i jęk.
Opadł na materac, nie będą w stanie się poruszyć. Harry opadł na jego klatkę
piersiową również zaspokojony.
- Wow - wyjęczał Would. - Jeszcze raz. Proszę.
Willow zachichotał kręcąc lekko głową.
- Zawsze jest pan taki niewyżyty?
- Tylko w twoim przypadku - wyszczerzył się Lucas i
sięgnął po różdżkę, by pozbyć się "dowodów zbrodni". - Zmęczony?
- Yhym - wymamrotał chłopiec.
- Dobranoc, Harry - wyszeptał miękko nauczyciel i
pocałował chłopaka w czoło, układając się wygodniej na plecach i obejmując
chłopca, nadal leżącego pomiędzy jego udami, w pasie. Chwilę później obaj
pogrążyli się w krainie Morfeusza.
~~~~~~~~~~
Komentujcie :)
Boskie boskie bardzo mi się podoba związek Harrego z Lucasem. Wpadłaś na świetny pomysł z tymi eliksirami do następnego oby już za tydzień :D
OdpowiedzUsuńSiema! Jak słodko! Ja chce tam być!
OdpowiedzUsuńJeśli Pomfrey obudzi się pierwsza to będzie miała niespodziankę. Hi hi. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę weny. Nati
PS.: Mi również podoba się nowy wygląd bloga
UsuńOk. Jak słodko 4 maluchy aż szkoda będzie rozstawać się z nimi. Do tego jeszcze mały romansik w tle... ☺ Takie cudo a tu koniec. Dziś stanowczo czuje niedosyt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam F :)
To się nazywa zwrot akcji. Myślałam że zobaczą jakąś bójkę a nie 4 małe słodkie dzieci . Muszę przyznać że mnie zaskoczyłas a to nie jest zbyt częste. Rozdział bardzo fajny i zaskakujący.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gabriela Black
Jeeeejj~!!! Jak słodkooooo~!!!!!! KYAAAA~!!!!! Hahah, ale faktycznie, jeśli Pomfrey wstanie pierwsza, to będzie miała dopiero powód do szoku..!!! Heheheh.. Jeeejć!! Hym.. Gomenasaigozaimasu, że wcześniejszych rozdziałów nie skomentowałam, ale straasznie mi się nie chciało. Chciałam za to jak najszybciej dowiedzieć się, co dalej. ;) (Zaczęłam czytać to opowiadanie, jak już miało przynajmniej te 13 rozdziałów... albo może nawet już 14, nie jestem pewna tak do końca... więc chciałam nadrobić..) Tak czy inaczej, uważam, że blog jest super. Fabuła zdecydowanie wciąga.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co jeszcze w tym temacie napisać, więc po prostu pozdrawiam, życzę MNÓÓÓSTWAAA WENY, CZASU i CHĘCI do dalszego pisania!!!
~Daga ^.^'
P.S. Mi się strasznie podoba nowy wygląd bloga, zdecydowanie bardziej, niż ten wcześniejszy. ;)
UsuńSzoku? Kobiecina umrze na zawał! A potem powróci jako duch i walnie im takie kazanie jakiego świat nie widział. :D
UsuńW końcu Harry ma według niej tylko 14 lat. Nati
Hahah, też racja... >.<
UsuńHeeeej!!!
OdpowiedzUsuńJakie to było słodziuuutkie!!!
Och, a jak się razem położyliiii
Dzisiaj będzie seria ochów i achów pasująca do rozdziału.
Bo co może być słodszego od malutkich Huncwotów? Taki malutki Syliusek, albo Jamesik **
Dzisiaj krótko, ale słodko.
Pozdrawiam
Panna Riddle
PS Proszę, zdziel Zozola po głowie ode mnie
Jestem pod absolutnym wrażeniem tego rozdziału! :D bałam się po ostatnim rozdziale, co Huncwoci mogą zrobić Severusowi, a tu proszę, takie rozwiązanie i czwóreczka słodziutkich dzieci :) Twoja wyobraźnia to niewyczerpana kopalnia genialnych pomysłów na to opowiadanie :D Jak sobie przypomnę pierwsze rozdziały i porównam z tym... niebywale się rozwinęłaś pod względem pisarskim ;) Ciekawość mnie zżera z kim Harry w końcu będzie... Co do sceny z panem profesorkiem to wciąż mam jakieś minimalne opory co do wieku Harry'ego, ale tak opisałaś tę scenę w Skrzydle Szpitalnym, że mi aż słów normalnie zabrakło. To było po prostu epickie. Tak. I kropka.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dodałaś nowy rozdział i współczuję końca ferii, bo ja je dopiero zaczynam, choć chyba wolałabym ich nie mieć, bo mi tak dowalili zadań i nauki, że nie wiem, kiedy się odgrzebię, a tak się na te wolne ferie cieszyłam :c To naprawdę smutne... No nic ;) życzę powodzenia we wbijaniu się w szkolną rutynę ( u mnie to zawsze dobry tydzień zajmuje ) i weny życzę oraz czekam oczywiście na nowy DŁUGI rozdział ;) Och, no i ten ciemniejszy kolor zdecydowanie lepszy dla oczu niż różowy :D Gratuluję tak świetnego nagłówka!
K.
Dzieci... Małe potworki... Niezwykle urocze... Ale pomysł genialny! :D W poprzednim rozdziale spodziewałam sie walki itp. a tutaj takie rozwiązanie! Masz wielką wyobraźnię i to widać, ale pamietaj by nie przesadzić!
OdpowiedzUsuńTeż mam juz szkołę ;-; A było tak pięknie... Mliony sprawdzianów ;-;
Mały Severus *-* Mały Remi *-* Mały Syriusz *-* Mały James *-*
Too much sweet *-*
Pozdrawiam!
Zasłodzona Miss. Slytherin *-*
Super opowiadanie! Strasznie się cieszę że je kontynuujesz, bo jest naprawdę świetne! Strasznie podobają mi się te wszystkie akcje, to że wciąż coś sie dzieje. Mam nadzieję, że pociągniesz trochę w czasie te dzieciaczki, bo takimi slodziakami mogą byc dłużej :D bardzo podoba mi się w tym opowiadaniu, że Harry tylko na początku miał 'nieodpowiednie' zachowanie w stosunku do Sev'a. Cieszę się że nie ulega tak bardzo Huncwotom i jest w miarę spokojny. Gdy zaczynałam czytać to opowiadanie byłam bardzo ciekawsza kim Młody bedzie, a tu taka miła niespodzianka-romansuje z nauczycielem swojego ulubionego przedmiotu :) ogólnie jestem zachwycona opowiadaniem i niecierpliwie wyszukuje nowego rozdziału. Mam pytanie w jakim odstępie czasowym przewidujesz wystawiać najbliższe rozdziały?
OdpowiedzUsuńŻyczę ceny, chęci i czasu :**
NIGDY NIE PORZUCAJ TEGO BLOGA!!!
Kocham Cię normalnie za to jaj narazie świetne opowiadanie!!
Nie zapominaj o tym blogu ;)
Pozdrowionka :*
Zakochana w tym blogu! ♡♡♡
Julia ♥♥♥
Przepraszam za błędy ale ta klawiatura jest czasem beznadziejna w pisaniu :c
UsuńJulia ♥♥♥
Sorki za te slowa w wczesniejsy kom . ale dopiero pierwszy raz ( moze drugi) mam szanse przecztac bloga z tematyką uczen nauczyciel ..
OdpowiedzUsuńJuz sie troche przyzwczaiłam xo tej atmosfery , scen itp =-O
Zycze weny i branoc
Witam,
OdpowiedzUsuńboskie, cudowne, rewelacyjne, cudowne, Huncwotom się to należało, niech jak najdłużej będą takimi dzieciakami, a ta scena między Harrym a Lucasem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńHuncwoci i Sev są bobasami! Nie mogłam przestać się śmiać i kolejne kroki psorka i Harry'ego! Pozdrawia -
Amei
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, po prostu cudowne, rewelacyjne, och huncwotom się to należało, niech jak najdłużej będą takimi słodkimi bobaskami, a scena między Harrym a Lucasem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, cudowne, wspaniale, huncwotom to, to się należało, tak, tak niech jak najdłużej będą takimi słodziutkimi bobaskami, a scena między Harrym a Lucasem... bosko ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga