środa, 8 sierpnia 2018

27. Prawdziwy tata


Hejka ludziki!
Strasznie długo mnie tu nie było... znowu -_- Jednak, jak pewnie wiecie, wena nie wybiera, a mnie olewała sikiem prostym. Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej, bo w sumie nie umiałam się go doczekać. Dlaczego? Bo będzie to rozdział o świętach ;) Zapewne możecie myśleć, co się będzie w nim działo. Mimo że w opowiadaniu mamy na razie początek października, postanowiłam zrobić spory przeskok czasowy, chyba że jednak postanowię wpleść w fabułę Quidditch, to może święta będą za 2-3 rozdziały.
Mam do was zapytanko: postanowiłam, że Remusek i Syriuszek będą mieli dziecko, może nawet dwa, ale nie umiem się zdecydować, czy jedno, dwa, chłopiec, dziewczynka i jakie imiona...? Cóż, macie jakieś propozycje? Jak wy by chcieliście?
Liczę na wasze komentarze!

^^^
Przez cały dzień, Harry czuł na sobie spojrzenia większości uczniów Hogwartu. Gdyby nie to, że po szkole rozeszła się plotka, a prawdopodobnie nawet nie plotka, bo mogła to być prawda, że Dorian jest gotów zaatakować każdego, kto zbliży się do młodego Pottera, większość tych, którzy patrzyli, podchodziliby, żeby na własne uszy usłyszeć, że Harry Potter naprawdę mówi. Wystarczyło spojrzenie Cubice’a, żeby ta odważniejsza część, odwracała się na pięcie, gdy tylko znalazła się w zasięgu jego wzroku.
Gdy nadszedł wieczór i dwaj chłopcy skierowali się już w stronę dormitoriów, po drodze wpadli na Syriusza. Black uśmiechnął się do nich lekko.
- Jak tam wasz dzień?
Harry wzruszył ramionami, po czym zerknął na Łapę z nadzieją.
- Co z tatą? Obudził się?
- Nie wiem, właśnie tam idę. Remus teraz przy nim siedział. Możecie iść ze mną, jeśli chcecie.
Chłopcy od razu na to przystali i ruszyli szybkim krokiem za mężczyzną. Rozmawiali w drodze o wszystkim i o niczym, żeby nieco rozładować lekkie napięcie, gdy nagle Harry przypomniał sobie pewną rzecz.
- Ej, Syriuszu. Kiedy zamierzasz wyciągnąć to pudełko z szafy i w końcu zapytać Remusa?
Black drgnął lekko i uciekł wzrokiem, nie zatrzymując się ani na sekundę.
- Jeszcze nie wiem.
- Jak to nie wiesz? Przecież chciałeś to zrobić jak najszybciej, tak?
- No, tak, ale nie wiem… nie wiem, jak – bąknął Syriusz, czując, że jego policzki pokrywają się czerwienią.
- Normalnie, Syriuszu – zaśmiał się Harry, widząc wyraz twarzy Łapy. – Nie musisz się bać. Jestem pewny, że powie „tak”.
- Ale na co? – zapytał Dorian, zerkając na rumianego mężczyznę ze zdumieniem.
- Syriusz chce się Remusowi oświadczyć – zanucił z zadowoleniem Potter i zachichotał, słysząc burczenie od strony chrzestnego. – Daj spokój. Kochacie się.
- Ale on może nie chcieć małżeństwa, tylko otwarty związek. Może uznać, że za krótko…
- Czy ty się słyszysz? Prędzej na ciebie bym stawiał, jakbym miał wybierać osobę, która nie będzie chciała małżeństwa.
- No, niby tak, ale… Ech – westchnął Syriusz, widząc uniesioną brew. – Nie znasz się, dzieciaku. Nie rozumiesz.
- Jasne – powiedział Potter, wywracając oczami. Black skrzywił się nieco na słyszalny sarkazm w jego głosie.
- Nie pyskuj – bąknął, wywołując tym gwałtowny wybuch śmiechu od strony obu chłopaków. Do kwater dotarli w całkiem dobrych nastrojach, które jeszcze bardziej poprawiły się, gdy w salonie Potterów dostrzegli uśmiechniętego Remusa.
- Obudził się.
Te dwa słowa sprawiły, że w Syriusza i Harry’ego wlała się ulga.
- Jak się czuje? – zapytał Black, podchodząc do kochanka, by dać mu buziaka na przywitanie
- Lepiej. Jest na pewno spokojniejszy. Obudził się przed dosłownie chwilą, więc jest jeszcze nieco zaspany i marudzi, że go brzuch boli, ale nic mu nie będzie. Właśnie zamierzałem iść po panią Pomfrey, żeby go przebadała i dała mu ewentualne eliksiry.
- Mogę iść z tobą – zaproponował Syriusz, ale Lupin pokręcił głową.
- Porozmawiajcie. Jestem pewny, że obaj tego potrzebujecie.
- Rozmawialiście już?
- Tak, przeprosił mnie za wszystko. Idź do niego.
Syriusz pokiwał lekko głową, a gdy Remus wyszedł z kwater, by zajść do skrzydła szpitalnego, z płuc Blacka wyrwało się głośne westchnięcie. Zerknął na Harry’ego i Doriana, z których ten pierwszy posłał mu uspokajający uśmiech i wskazał na drzwi do sypialni jego rodziców.
Łapa odetchnął ostatni raz głęboko, po czym ruszył na spotkanie z przyjacielem. W momencie, gdy przekroczył próg sypialni, Lily wyszła ze środka, by dać mężczyznom odrobinę czasu w cztery oczy.
- Hej, chłopaki. Jak tam dzisiejsze zajęcia?
- W porządku – uśmiechnął się Harry. – Gdyby Dorian był w stanie, to zamordowałby połowę Hogwartu wzrokiem.
- Och? Pytali o wczoraj?
- Za wszelką cenę chcieli się dowiedzieć, czy Harry naprawdę zaczął mówić i gdyby nie ja, to nie daliby ci spokoju. – Dorian spojrzał na swojego chłopaka z oburzeniem. Harry uśmiechnął się czule, po czym przytulił się do Cubice’a i cmoknął go w policzek.
- Doceniam to, naprawdę.
- No mam nadzieję – bąknął drugi Pan Żywiołów, ale mimo wszystko, uśmieszek pojawił się na jego wargach.
Lily uśmiechnęła się czule, siadając na kanapie. Była w naprawdę wyśmienitym humorze. James obudził się dosłownie dziesięć minut wcześniej, ale od razu było widać, że jest z nim lepiej, niż rano. W pierwszym momencie, gdy zobaczył Lily i pierwszy raz od bardzo dawna, jego umysł nie był zasnuty samymi negatywnymi myślami i emocjami, zapłakał z ulgi. Kobieta, widząc łzy swojego męża, przestraszyła się, że mężczyzna ponownie się załamie i będą musieli powtarzać sytuację z rana, więc usiadła na brzegu łóżka, gotowa go pocieszać. Bardzo się zdziwiła, gdy James objął ją mocno, przyciągnął do siebie i powalił na łóżko obok siebie i mocno pocałował.
- Kocham cię, Lily – szepnął James, kiedy już się od niej odsunął. Kobieta leżała obok niego, z głową na poduszce, a nogami przerzuconymi przez jego biodra. Wyglądała na szczerze zdumioną jego zachowaniem. – Tak bardzo, bardzo cię za wszystko przepraszam.
Nie był w stanie powiedzieć nic więcej, bo Lily uśmiechnęła się przez łzy, objęła dłońmi jego twarz i pocałowała go.
- Lily, moja słodka Lily.
- Wróciłeś, kochany.
- No pewnie – zaśmiał się James, ocierając kciukami łzy z policzków żony. Jego uśmiech zmalał. – Tak bardzo mu głupio z powodu tego, co robiłem, co mówiłem. Merlinie, przecież Harres to jakaś porażka wychowawcza, a gdyby nie Syriusz, nie mam pojęcia, co bym w końcu zrobił Harry’emu. Muszę mu podziękować. I go przeprosić. I…
- Cii – uciszyła go kobieta, widząc, że mąż zaczyna się coraz bardziej nakręcać. – Syriusz nie jest na ciebie zły. Remus też nie. Oboje rozumieją, że byłeś pod wpływem eliksiru i nie obwiniają cię za to, co robiłeś. Wystarczy, że porozmawiacie i wszystko będzie w porządku.
James pokiwał lekko głową, uspokajając się.
- A Harry?
- Bał się o ciebie równie mocno jak ja. Pewnie nie umie się doczekać, by cię przytulić. Jim… - Drgnęła, widząc kolejne łzy, pojawiające się w jego oczach.
- Czym ja sobie na was zasłużyłem?
Lily zachichotała i pocałowała czule męża.
- Kocham cię – szepnęła i wiedziała, że tym razem mówi to całkiem szczerze i z całego serca.
Kobieta uśmiechnęła się, siedząc na kanapie i patrząc na Harry’ego i Doriana. Widać było, że dwaj chłopcy są niezaprzeczalnie zakochani w sobie. Musiała przyznać, że są całkowicie słodką parą, nawet pomimo faktu, że psuło to jej wyobrażenie, że kiedyś zostanie babcią. W końcu, gdy skończą szkołę, znajdą jakąś dobrą pracę, nieco podrosną, a w szczególności Harry, mogą adoptować jakieś maleństwo. Wiedziała, że Remus myślał nad zaopiekowaniem się jakimś pokrzywdzonym przez wojnę dzieckiem, których jest teraz dość sporo pod opieką Ministerstwa, ale z jego przypadłością, nie miał szans na legalną adopcję, a nielegalna mogła mu przysporzyć jeszcze więcej problemów. Było jej przykro z tego powodu, bo wiedziała, że zarówno Remus, jak i Syriusz, byliby fantastycznymi rodzicami. Samo to, jak opiekowali się Harrym, było dostatecznym dowodem, że można im powierzyć dziecko. Niestety nawet bycie czarodziejem nie pomagało, gdyż nie istniało żadne zaklęcie, czy eliksir, które by sprawiły, by mężczyzna zaszedł w ciążę. W którymś momencie nawet przeszło jej przez myśl, żeby spróbować namówić Severusa, by popracowali nad jakimś eliksirem, który byłby w stanie pomóc dwójce mężczyzn, jednak szybko dowiedziała się, że Mistrz Eliksirów nie ma w tym roku za wiele czasu nawet na to, by robić eliksiry dla skrzydła szpitalnego, a co dopiero na jakiś dodatkowy projekt. Bardzo ją zastanawiało to, co zabierało aż tyle czasu Severusa, ale przez swoje problemy z Jamesem, uznała, że nie będzie się na razie w to zagłębiać.
Minęło dobre pięć minut, a z sypialni nie zaczęły dochodzić krzyki, więc zadowolona Lily zaproponowała chłopcom kakao. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zajrzeć, co się dzieje w pokoju obok, jednak uznała, że da mężczyznom odrobinę czasu.
Tymczasem w sypialni, Syriusz rozsiadł się na łóżku obok przyjaciela, opierając głowę o położoną nieco wyżej poduszkę i westchnął.
- Ty i Remus? – mruknął po raz kolejny James.
- Taa.
- Zawsze wiedziałem, że skończycie razem.
Syriusz parsknął i spojrzał na leżącego na wznak Pottera.
- Czemu niby?
- Kochał się w tobie, od kiedy? Piątego roku?
- To nie znaczy, że musieliśmy zostać parą.
- No, nie. Ale miałem taką nadzieję.
Nastała chwila ciszy, którą przerwał Syriusz.
- Chcę mu się oświadczyć.
James zamrugał, po czym przekręcił się na bok i uniósł na łokciu, patrząc na przyjaciela z uniesioną brwią i lekkim uśmieszkiem.
- Och?
- Nie wiem tylko, jak. Wciąż powtarzam w myślach wszystkie scenariusze, ale żaden nie wydaje się dobry.
- Wiesz, co ci powiem? Po prostu mu się oświadcz. Tak zwyczajnie. Idź po pierścionek, znajdź go, uklęknij przy nim i zapytaj go. I tyle.
- To mało efektowne – burknął Syriusz.
- A czego chcesz? Wielkich oświadczyn przed całym czarodziejskim światem, z ogromną ilością kwiatów, ptakami wypuszczanymi z klatki…? To nie w twoim stylu.
- A co jest w moim stylu?
- Spontaniczność – odparł James, wzruszając ramionami. – Zawsze robiłeś wszystko bez jakiegokolwiek przemyślenia, jakiegokolwiek planu. Dlaczego w tym wypadku miałoby być inaczej?
Syriusz przygryzł wargę, zastanawiając się nad tym. Zerknął w błyszczące oczy Jamesa i na jego usta wpłynął szeroki uśmiech.
- Masz rację.
- No pewno, że mam.
Syriusz roześmiał się, po czym wstał.
- Zrobię to od razu! – Ruszył w stronę drzwi, gdy nagle zatrzymał się i odwrócił do przyjaciela. – Brakowało mi tego prawdziwego ciebie, wiesz?
- Idź już – zaśmiał się James, obserwując, jak Syriusz uśmiecha się, po czym wypada z sypialni biegiem.
Rogacz pokręcił lekko głową i wstał. Narzucił na siebie szlafrok i przeszedł do salonu. Lily właśnie odwracała się od drzwi, które dopiero co zamknęły się z trzaskiem.
- Co się mu stało? – zapytała, spoglądając na męża.
- Wiedziałaś, że zamierza oświadczyć się naszemu drogiemu Remuskowi? – spytał Potter, uśmiechając się z rozbawieniem. – Właśnie poleciał po pierścionek.
- Nie wierzę – jęknął Harry. – Udało ci się go namówić!
- Ano.
James spojrzał na syna, który siedział w tym momencie z wielkim uśmiechem na twarzy na kolanach swojego chłopaka i wyglądał tak, jakby zaraz miał piszczeć z radości. Rogacz nie zastanawiał się długo. Podszedł do chłopca, pociągnął go za ręce do góry, żeby Harry musiał wstać z kolan Doriana, po czym wziął syna w mocny uścisk. Czuł, jak Harry przez moment zastyga zaskoczony, po czym owija mocno ramiona wokół jego klatki piersiowej i wtula się w niego. Poczuł na szyi łzy chłopca oraz to, że jego własne oczy również robią się wilgotne.
Nie był pewny, ile tak stali, zwyczajnie przytuleni do siebie, bez słów wybaczając sobie wszystkie błędy. Ostatecznie James wypuścił chłopaka z ramion, ale nie daleko, ponieważ położył mu ręce na barki i przyjrzał się uśmiechniętemu niepewnie chłopcu.
- Wyrosłeś na niesamowitego człowieka, Harry. Aż żałuję, że niewiele było w tym mojego wpływu.
- Daj spokój, tato. Dopiero od niedawna wiemy, co się działo i ja to całkowicie rozumiem. Nie mam do ciebie żalu, ani nic z tych rzeczy.
Jamesa zalała fala ulgi.
- To dobrze. Obiecuję, że teraz będę fantastycznym tatą. Że zrobię dla ciebie wszystko i jakoś ci to wynagrodzę.
- Nie musisz, tato, naprawdę. Wolałbym, żebyście skupili się teraz na Harresie.
- Dlaczego? – zapytał zdumiony James, czując ukłucie paniki. Czyżby Harry jednak miał do niego żal i nie chciał, by częściej się widywali.
- Chodzi mi o to, że jest już koniec września, a on nie ma żadnych przyjaciół, wszyscy patrzą na niego z pogardą, a on tylko pogarsza swoją sytuację. Trzeba mu pomóc, pokazać, że robi źle.
Rogacz zamrugał ze zdumieniem. Jak to możliwe, że pod jego nosem wychował się tak fantastyczny młody człowiek o tak wielkim sercu. Przecież Harres nieraz dawał starszemu bratu do zrozumienia, że uważa go za gorszego, a mimo to chłopak myśli o swoim młodszym rodzeństwie, zamiast traktować go tak samo, jak sam był traktowany. James nie potrafił tego pojąć.
- W porządku. Jakoś sobie z nim poradzimy. Obiecuję, że jeszcze wyjdzie na ludzi.
W tym momencie drzwi się otworzyły i do salonu wszedł Remus, a zaraz za nim pani Pomfrey. Kobieta natychmiast spojrzała na Jamesa surowo.
- A dlaczego pan Potter nie jest w łóżku?
- Bo nie ma tam nic ciekawego? – zapytał James z cwaniackim uśmiechem. Remus pokręcił lekko głową, wywracając oczami. Wygląda na to, że wrócił stary, dobry Rogacz.
Pielęgniarka skarciła mężczyznę wzrokiem i wskazała mu dłonią drzwi do sypialni.
- Zapraszam. Muszę pana dokładnie zbadać.
James westchnął i wzruszył ramionami, ale zdążył się tylko odwrócić i zrobić dwa kroki, gdy do salonu wpadł nieco rozczochrany Syriusz. Black natychmiast zlokalizował Remusa i podszedł do niego, owijając wokół niego ramiona i całując go.
- Tu jesteś.
- Przecież mówiłem, że idę tylko po panią Pomfrey, głuptasie. A gdzie ty się szlajałeś?
- Poszedłem po coś. – Syriusz odetchnął lekko, zerknął jeszcze w pełne nadziei oczy Harry’ego, po czym odsunął się nieco od Remusa i uklęknął na jedno kolano. Oczy Lupina rozszerzyły się i pojawiło się w nich zdumienie.
- Co ty wypraw…?
- Remi, ja wiem, że to może trochę wcześnie, ale kocham cię i chcę z tobą spędzić resztę moich dni. Dlatego, muszę cię zapytać…. – Wyjął z tylnej kieszeni spodni aksamitne, czerwone pudełko i otworzył je. – Czy uczynisz mi tą radość i wyjdziesz za mnie?
Lupin stał przez dłuższy moment całkowicie zszokowany. Syriusz widząc, jak Remus zaczyna lekko, z niedowierzaniem kręcić głową, poczuł nieprzyjemny uścisk w żołądku. Ale potem na twarzy jego ukochanego pojawił się uśmiech, łzy zalśniły w jego oczach i Lupin powiedział:
- Oczywiście, że tak.
Syriusz wypuścił powietrze z płuc, które nawet nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał i włożył pierścień na palec Remusa. Potem wstał, owinął ramiona wokół talii Lupina i pocałował go mocno. Gdzieś niedaleko siebie usłyszał oklaski, ale nie przejął się tym, w tym momencie zajęty słodkimi ustami ukochanego.
Gdy już się od siebie odsunęli, natychmiast dopadł do nich Harry, ściskając obu mocno i gratulując, a zaraz za nim podążyła cała reszta, razem z panią Pomfrey, której oczy dziwnie lśniły.
Ostatecznie, pielęgniarka zagoniła Jamesa do sypialni, Lily postanowiła, że pójdzie razem z mężem, żeby ten nie zirytował za bardzo uzdrowicielki, a Harry i Dorian postanowili udać się w końcu na zasłużony odpoczynek do dormitoriów. Syriusz i Remus również rzucili Potterom szybkie „dobranoc” i skierowali się w stronę swoich kwater, które były bardzo podobne do kwater Potterów.
Gdy tylko znaleźli się w swoim salonie, Syriusz chwycił mocno narzeczonego i pocałował go, popychając go jednocześnie na ścianę obok drzwi, które wcześniej zamknął kopniakiem. Całowali się chwilę mocno i gwałtownie, aż w końcu pocałunek zmienił się w delikatny i czuły. Syriusz pociągnął Remusa w stronę sypialni, szybko pozbywając się wierzchniej szaty Remusa, a potem wsuwając dłonie pod jego koszulkę, by jej również się pozbyć. Czuł, jak dłonie Lupina zmagają się z jego ubraniem.
Do łóżka dotarli na wpół rozebrani. Ku zaskoczeniu Syriusza, Remus obrócił go tuż przed meblem i pchnął na plecy, po czym usiadł mu na biodrach. Schylił się, by go mocno pocałować. Black jęknął, gdy pośladki Remusa naparły na jego kroczę.
- Remi…
- Pierścień jest piękny, wiesz? – szepnął Lunatyk, odsuwając się nieco. – Nie sądziłem, że ty będziesz tym, który pierwszy zaproponuje małżeństwo.
- Kocham cię…
- Ja ciebie też, ale jednak nigdy nawet o tym nie rozmawialiśmy. Nie sądziłem, że będziesz tego chciał.
- Zaskoczony?
- Ogromnie – przyznał Remus, po czym uśmiechnął się szeroko. – Ale pozytywnie. – Zsunął się z bioder Syriusza, wywołując tym jego jęk niezadowolenia. Zamiast tego, ukląkł koło łóżka, pomiędzy udami Syriusza i zaczął rozpinać jego rozporek.
- Remus, chodź tu – zaprotestował Syriusz, chcąc dotknąć swojego kochanka, posmakować jego skóry i zanurzyć nos w jego włosach.
- Mamy całą noc – stwierdził Lupin, a obietnica w jego głosie skutecznie uciszyła Blacka.
Syriusz opadł bezwładnie w poprzek łóżka, czując, jak Remus do końca zdejmuje z niego spodnie wraz z bielizną, uwalniając jego twardy członek. Przez chwilę miał wrażenie, że Lupin go tak zostawił, ale już po chwili poczuł delikatne dotknięcia dłoni Lupina na swoim udzie, potem tuż przy swoim wejściu, aż mocne palce jego narzeczonego zacisnęły się na jego członku. Przez chwilę dłoń poruszała się powoli w górę i w dół, sprawiając, że jego penis całkowicie stwardniał. Potem Remus ostrożnie pociągnął w dół napletek, odsłaniając żołądź i polizał powolnym, długim ruchem, wysyłając całą serię dreszczy wzdłuż kręgosłupa Syriusza.
Black sapnął, gdy usta Lupina, po paru chwilach powolnych liźnięć, zacisnęły się na jego główce i łagodnie zassały. Przygryzł wargę i zamknął oczy. Czuł, że z przyjemności wypycha mimowolnie biodra do góry i zaciska palce u stóp. Merlinie, to było takie dobre. Chwycił w garść kołdrę, mając wrażenie, że jeśli nie zrobi czegoś z rękami, zaraz zaciśnie je na włosach Remusa i zacznie go błagać o więcej. Po paru sekundach, usta Remusa przeniosły się na jego jądra, a na członek, jego dłoń.
- Powiedz mi, jak będziesz już blisko, żebym mógł przerwać – szepnął Remus, zaciskając nieco mocniej dłoń na członku kochanka.
- Dlaczego miałbym? – wysapał Black, czując pierwszą kropelkę potu, wpływającą mu po skroni.
- Bo mamy całą noc i możemy porobić jeszcze inne, ciekawsze rzeczy.
Syriusz jęknął, a usta Remusa ponownie zaczęły drażnić jego członek.
- D-dość! – wydusił niecałe dziesięć sekund później, co wywołało cichy chichot Remusa.
- Szybko poszło – zamruczał Lupin, po czym wspiął się z powrotem na biodra Blacka. Syriusz otworzył oczy i ze zdumieniem stwierdził, że Remus nie ma już na sobie spodni. W następnej chwili, wszystkie myśli uleciały z jego głowy, gdy Lunatyk mocno go pocałował. Zamruczał, czując jak Remus wsuwa język w jego usta, po czym walczy z nim o dominację. Gdy się od siebie odsunęli, wciąż łączyła ich delikatna nitka śliny, która pękła pod wpływem ich przyspieszonych oddechów.
Syriusz drgnął, czując, jak Remus chwyta jego całkowicie twardy i nieco obolały z przyjemności członek i powoli się na niego opuszcza. Ku zdumieniu Blacka, Lupin najwyraźniej zdążył się przygotować, gdy usta miał zajęte jego penisem.
Syriusz chwycił pewnie biodra Remusa, pomagając mu się dobrze usadowić. Potem Black oparł mocno zwisające poza łóżkiem nogi o podłogę i uniósł biodra, wchodząc w kochanka głębiej. Usta Lupina otworzyły się, a oddech jeszcze mocniej przyspieszył.
- Trafiłeś idealnie, kochanie – jęknął Lunatyk, po czym mocniej naparł na członek Syriusza, czując jak idealnie ociera się o jego prostatę. Jego uda zadrżały z wysiłku, więc na chwilę znieruchomiał, pozwalając Syriuszowi gwałtownie unosić i opuszczać biodra, jednocześnie wchodząc w niego szybkim tempem. Remus nawet nie wiedział, kiedy zamknął z zadowolenia oczy. Przeniósł wzrok na zaczerwienioną z wysiłki i przyjemności twarz Syriusza. Pochylił się do przodu, nieco mocniej wypinając i oparł dłonie o klatkę piersiową Blacka.
- Tak… - jęknął, czując, jak Syriusz bierze jedną dłoń z jego biodra, przenosząc ją na jego cieknący już członek. – Och. Ach. Tak! Syriusz! – wykrzyknął. – Już… Och! – Przygryzł wargę, a wtedy zalała go pierwsza fala orgazmu, akurat w momencie, gdy członek Syriusza znajdował się głęboko w jego wnętrzu. Naparł na niego jeszcze mocniej, a potem do jego uszu doleciał okrzyk Syriusza, ogłaszający jego spełnienie.
Po paru sekundach ekstazy, Remus opadł niemal bezwładnie na kochanka, czując ostatnie, słodkie dreszcze, przebiegające po jego kręgosłupie i lędźwiach. Ostrożnie opadł obok narzeczonego, nie chcąc zrobić mu krzywdy.
- Merlinie, to było wspaniałe – wysapał. Uniósł wzrok na równie zziajanego Syriusza i uśmiechnął się lekko. – Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Szerokie ziewnięcie Syriusza pokazało jasno, na co teraz czas.
^^^
James leżał na kremowej pościeli swojego łóżka, z ręką jedną założoną pod głowę, a drugą spokojnie spoczywającą na brzuchu. Słyszał, jak w łazience Lily kończy wieczorną toaletę i zapewne za chwilę kobieta wejdzie do łóżka, przytuli się do niego i będzie chciała rozmawiać. Jednak nie miał nic przeciwko. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wiele rzeczy muszą sobie wyjaśnić, bo inaczej ich małżeństwo może wisieć na włosku.
Odegnał od siebie tą myśl z niejakim zadowoleniem, że może to zrobić. Że znów ma kontrolę nad własnym umysłem. Jego myśli były czyste, klarowne, umysłu nie zasnuwała mgiełka. To było fantastyczne uczucie. Odetchnął głęboko i przymknął oczy z zadowoleniem.
Chwilę później drzwi od łazienki otworzyły się i ze środka wyszła Lily. Wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle. Wilgotne włosy miała związane w luźny warkocz, a w świetle lampki nocnej wydawało się, że jej „nie rude” włosy („Są kasztanowe!”) wydawały się bardziej rude niż brązowe. Ale tego nie zamierzał jej mówić. Jej wielkie, zielone oczy, które odziedziczyli obaj ich synowie, pięknie błyszczały. Policzki miała zaczerwienione od kąpieli. James niemal zapomniał, że nie jest już nastolatkiem, a przez jego umysł przebiegły bardzo „nie dorosłe” myśli. Doprawdy, ta kobieta była jego żoną od ponad piętnastu lat! Nie powinien reagować w taki sposób.
Lily odłożyła wilgotny ręcznik na oparcie krzesła, stojącego przy biurku i roztrzepała lekko włosy. Zerknęła na niego i uśmiechnęła się lekko. James westchnął.
- Powiem ci coś, ale mnie nie wyśmiej.
- No? – odparła z szerokim uśmiechem rudowłosa.
- Stanął mi jak nastolatkowi…
Usta Lily drgnęły, więc zacisnęła je w wąską linię.
- Na mój widok?
- A na czyj? – parsknął James. – Chyba ta twoja odtrutka pobudza libido.
- Nawet o tym nie myśl. Mieliśmy pogadać.
- Wiem, wiem – jęknął Rogacz. – A może po tym pogadamy? – uśmiechnął się niewinnie, z nadzieją w oczach.
- Po tym zaraz zaśniesz – powiedziała Lily, patrząc na niego krzywo. Obserwowała, jak jej mąż naburmusza się i pokręciła głową. Jak dziecko. Jednak mimo wszystko wolała tak, niż milczące pójście do łóżka i poczucie niejakiej samotności, mimo obecności męża tuż obok. Czując uderzenie złośliwości, podeszła do łóżka i usiadła okrakiem na odzianych tylko w spodenki od piżamy biodrach mężczyzny. – Najpierw porozmawiamy.
- Wiesz, że mi to utrudniasz? – zapytał James, czując pośladki żony przy swoim kroczu.
- Och, naprawdę? – zapytała niewinnie, unosząc brew. – Musimy się zastanowić, co robimy w kwestii Harresa. Przecież ten chłopak jest rozpuszczony jak dziadowski bicz.
- Lily, ja naprawdę nie mam dość siły woli, by w takiej pozycji rozmawiać z tobą o tym chłopaku.
- Ojoj, czyżbym cię rozpraszała?
James posłał jej oburzone spojrzenie. Kobieta uśmiechnęła się czarująco i otworzyła usta, by kontynuować, gdy nagle Rogacz chwycił ją za biodra, zrzucił z siebie i gwałtownie pocałował. Lily pisnęła w jego usta, ale natychmiast oddała namiętny i pełen miłości pocałunek. Chyba jednak mogą porozmawiać dopiero rano…
^^^
Komentujcie!